Jestem z Układu


Dwa wały Wielkiego Lecha!

LICZNIK PREZYDENCKI:
Do końca kadencji “Prezydenta Swojego Brata”
zostało 857 dni.

Trwa wojna o Wałesę sprowokowana książką Cenckiewicza i Gontarczyka. To są historycy o bardzo wyrazistej postawie politycznej, ludzi PiS-opodobni, i to nie pozostaje bez wpływu na sposób w jaki widzą i opisują wydarzenia historyczne. Już w artykule  opublikowanym przez „Rzeczpospolitą”, to polityczne zniekształeczne widać. Piszą, że Macierewicz dostarczył spisy agentów do sejmu i tego samego dnia rząd Olszewskiego został obalony. Świadomie, lub nieświadomie robią ścisły związek jednego z drugim. Otóż los rządu Olszewskiego nie został przesądzony 4 czerwca 1992, lecz dwa dni wcześniej, 2 czerwca i to nie w sejmie, lecz w restauracji Lers, która istniała wtedy koło Arsenału. Tam został zawarty kontrakt między Unią Demokratyczną, a PSL, że jeśli PSL zagłosuje za wnioskiem Unii o dymisję rządu złożonym zanim jeszcze Korwin – Mikke wyskoczył z agentami, a zadecowanym na dwa tygodnie bodajże przed tym przez władze UD, jeśli więc PSL zagłosuje za tym wnioskiem, to UD poprze kandydaturę Pawlaka na premiera. I cokolwiek wydarzyłoby się tego 4 czerwca rząd i tak by upadł. Zgłosiła zaś Unia wniosek o dymisję rządu, bo był to rząd fatalny, rząd nieudaczników i narwańców, a ponadto wniosek o dymisję zamierzał zgłosić SLD i Unia nie chciała być postawiona w sytuacji zmuszającej do poparcia postkomunistów. Mechanika upadku rządu Olszewskiego jest więc o wiele bardziej złożona niż to pokazuje kłamliwy filmik „Nocna zmiana” na której niczego istotnego już nie postanowiono, bo wszystko co istotne zrobiono wcześniej. Ten mit obalenia w skutek teczek Macierewicza powtarzają Cenckiewicz i Gontarczyk.

Drugie przekłamanie wiąże się z rolą Andrzeja Milczanowskiego. On miał szybko przejąć MSW, ale nie dlatego, żeby zabezpieczyć teczki „Bolka”, lecz dlatego, że przed czwartym czerwca chodziły pogłoski o zamiarach premiera i jego otoczenia posłużenia się Nadwiślańskimi Jednostkami MSW dla jakichś niekonstytucyjnych działań. I śladów tego szukano w sejfach. To nigdy nie zostało do końca wyjaśnione i Milczanowski miał właśnie przeciąć takie ewentualne szaleństwa. I to nie Wałęsa go o to prosił, a Tadeusz Mazowiecki.

Dzisiaj obaj bracia Kaczyńscy grzmią na agenta „Bolka”, jakby dowiedzieli się o tym, kiedy on ich powyrzucał ze stanowisk. Grzmią mówiąc, że wysługiwał się byłym SB-kom kiedy został prezydentem, że ulegał ich szantażowi, choć nie podają na to żadnego dowodu, czy poszlaki. Bardzo u nich ta wiedza, że Bolek to Wałęsa, wywołuje na Wielkiego Lecha oburzenie. Ale przecież nie zawsze tak było. Bracia Kaczyńscy wiedzieli, że Lech ma za sobą jakieś związki z bezpieką z początku lat 70-tych. Pamiętam wydarzenia przed drugą turą wyborów prezydenckich w 1990 roku, kiedy Tymiński wyciągnął tak zwaną „czarną teczkę”, mówiąc, że ma w niej  bardzo kompromitujące materiały na Wałęsę. I wtedy do Urzędu Rady Ministrów, gdzie jeszcze trwał rząd Mazowieckiego posypały się alarmistyczne prośby ze sztabu wyborczego Wałęsy, że może on mieć coś kompromitującego i byśmy coś zrobili, aby Tymińskiemu przeszkodzić. I wtedy po raz pierwszy usłyszałem, że chodzi o teczkę agenta „Bolka”, którym miał być podobno Lech Wałęsa. I jak widać ta wiedza Kaczyńskim nie przeszkadzała w byciu jego najzagorzalszymi promotorami. Dlaczego? Może dlatego – to jest hipoteza – że uważali, iż taka słabość Lecha z dawnych lat będzie im wygodna dla lepszego trzymania go w garści. I jeśli na to liczyli to się zawiedli, bo Lech nie dał się trzymać, tak, jak i bezpiece i braci wywalił z posad.

Choć nie mam zaufania do tych dwu autorów, gotów jestem uznać, że to co napisali o Lechu z początku lat 70-tych jest generalnie prawdą, bardzo oczywiście przykrą. Ale jest w ich książce także to, jak Wałęsa kilka lat później pokazał bezpiece wała i pokazywał im go najpierw przez dwa lata, aż wreszcie umęczeni przez tego swojego TW zrezygnowali z niego „z powodu braku chęci do współpracy” takiej, że mówił nawet o wyrzucaniu ze stoczni czerwonych pająków. A potem przyszła wielka rola, która już zdecydowała o miejscu Wielkiego Lecha w historii ojczystej i nawet nie popsuło tego pokazowe spieprzenie prezydentury. Nie popsuje tego i ta książka.

PS: Patrz też dyskusja w TOK-FM:  http://serwisy.gazeta.pl/tokfm/4,63306,,,,5323691.html
 

458 komentarzy to “Dwa wały Wielkiego Lecha!”

  1. Mawar napisał(a):

    narciarz2

    „Ciekaw jestem, co sie takiego stalo, ze akurat teraz ten temat powraca: Bolek, Maleszka, gdanski NZS. Czy tak sie po prostu zlozylo … „?

    Tak się złożyło, że chyba jednak nie jest to spisek. Pacewicz pod wływem filmu przeżył chyba katharsis (ale pewnie się z tego otrząśnie), a jak Ewa Milewicz – nie wiem, ale ona sugerowała, że pożegnali się z Maleszką pod wpływewm filmu, który zrobił na nich duże wrażenie. Po tym filmie już nie można o lustracji mówić tego co dawniej. Ale nie wolno zapominać o inwektywach salonu pod adresem Wildsteina. W filmie Wildstein wspomina jak na przesłuchaniu mówili mu ubcy, że w odróżnieniu od kolegów, w tym Maleszki, on sam to jest śmieciem.
    .
    Przy okazji, Maleszka od 7 lat redagował teksty publicystyczne w Gazecie, więc może i Waldemara Kuczyńskiego, ale podobno autor tekstu mógł się na to nie zgodzić. Ciekawe, czy Gospodarz się na to nie godził czy nie godził?

  2. soulgarden napisał(a):

    @9 pm

  3. Stan napisał(a):

    http://www.przeglad-tygod.....8;name=969

  4. leszek.sopot napisał(a):

    narciarz
    nie rozumiem twojego niezrozumienia dotyczącego gdańskiego NZS i materiałów SB z pseudonimami.
    Czy masz na myśli to, że od razu powinniśmy byli publikować listę nazwisk jak Macierewicz?

  5. soulgarden napisał(a):

    Ludzie związani przestępczym transferem danych osobowych starają się być wobec siebie nawet skrajnie uczciwi, a już szczególnie w kwestiach banalno – wymiernych.

  6. Mawar napisał(a):

    Bernard
    „zofio, ty chyba nie oglądałaś tego filmu, albo sumienie i mózg masz wyprany z przyzwoitości”.

    Bernard, nie za dużo wymagasz od jej surowego luterańskiego chrześcijaństwa (aprobującego aborcję) i jej lewicowej wrażliwości (na mule, kawior, whisky single malt), a także od jej mentalności, przeoranej latami ciężkiej propagandowej harówki na rzecz komunizmu, co było u niej biznesem rodzinnym?

  7. Mawar napisał(a):

    leszek.sopot

    „Dziękuję ayutorkom filmu, że go nie zideologizowały, że zwyczajnie chciały pokazać cały dramat”.

    Z filmu wynika, że bez lustracji nie oddzielisz dobra od zła i w tym sensie lustracja jest konieczna. Od biedy możesz nazwać to ideologią (redefiniujac to pojecie).

    „Znakomity film”.

    Na pewno, o czym swiadczy reakcja na tym blogu.

    Bernard
    To, że nie mieliśmy lustracji to zasługa Twoich pisowskich kumpli.

    Leszek, no nie rób sobie wody z mózgu.

  8. leszek.sopot napisał(a):

    Mawar
    lustrację uwaliła już na starcie zadyma jaką Kaczyńscy zrobili z lustracji lansując „Bolka” na prezydenta. Zamiast traktować problem jako apolityczny umieścili go na sztandarach PC bez sensownego pomysłu jak ją przeprowadzić. Proponując głupie pomysły i napotykając na krytykę zaczęto oskarżać tych, którzy słusznie krytykowali (np. brak możliwości obrony, co zapewniono dopiero w Sądzie Lustracyjnym, który PiS zlikwidował) podgrzewali wojnę na górze nie w celu rozwiązania problemu lecz zdobycia władzy.
    Upolitycznienie lustracji było i jest jej śmiercią. Trzeba było dyskutować na argumenty i propozycje ustaw a nie na inwektywy.

Skomentuj