Czwartek 16.3.200 r. Baśń ekonomicznych idiotów.
W ostatnich atakach poselskich na Balcerowicza, a także w niektórych postach pod artykułami na ten temat w „Gazecie Wyborczej” pojawia się stary zarzut o tym, że przyjęcie sztywnego kursu dolara w roku 1990 spowodowało wydrenowanie z Polski ogromnych ilości dewiz. Przytacza się nawet kwotę 200 miliardów dolarów. Jest to niewyobrażalna bzdura i jednocześnie świadectwo całkowitej ignorancji, zadufanego nieuctwa, wszystkich, którzy w tę bzdurę wierzą i ją powtarzają. Dotyczy to między innymi posła Samoobrony Maksymiuka, który w TVN 24 opowiadał, jak to przywożono do Polski milion dolarów, a wywożono cztery itd.
W tych opowieściach byłoby jądro racjonalne, gdyby w roku 1990, kiedy ustalono sztywny kurs dolara w wysokości 9500 zł, panowała powszechna wiara, że ten kurs da się utrzymać, czyli, że tzw. „Plan Balcerowicza” się powiedzie. Otóż panowała wtedy powszechna nieufność, wręcz przekonanie, że rząd poszedł kursem szaleńczym, i że to wszystko się nie uda. Takie przekonanie panowało wśród większości dyrektorów polskich firm, którzy zamiast spłacić w roku 1989 długi bardzo tanim, inflacyjnym pieniądzem zwlekali, aż wpadli pod stabilizacyjną, wysoką stopę procentową i sami rozwalili firmy. W to samo wierzył znany Pan Grobelny sądząc, że weźmie od ludzi pieniądze, kupi za nie dolary po 9500 zl, potem złoty się załamie, powiedzmy spadnie do 15000 tysięcy, albo i bardziej, on sprzeda dolary, zapłaci ludziom wysokie procenty i jeszcze zarobi. I się grobnął, bo złoty wytrzymał. To co dla Grobelnego było nadzieją, dla inwestorów i spekulantów zachodnich było ostrzeżeniem, żeby od Polski trzymać się, jak najdalej. Bo w razie załamania złotego mogliby wywieźć z Polski dużo mniej niż włożyli, albo w ogóle niczego nie wywieźć, jeżeli rząd zawiesił by wymienialność złotego, co jest normalne w takich wypadkach. I trzymali się z daleka, jeszcze kilka lat. W bilansie płatniczym Polski w latach 1990 – 1991 i w dalszych też, nie ma śladu ani wielkiego napływu krótkookresowego kapitału spekulacyjnego, ani śledu jego masowej ucieczki. Nie mógł być niedostrzeżony, bo przepływy – sprzedaż dolarów, lokaty w bankach, a potem ich odkupienie – musiało być wykazane w bilansach i sprawozadaniach banków. Ponadto gdyby z Polski odpłynęło nie 200 miliardów dolarów, ale gdyby tylko chciało odpłynąć choćby 20 miliardów, a może nawet 10 miliardów, to przeżylibyśmy krach walutowy, Argentynę nad Wisłą. Nie mieliśmy tylu rezerw walutowych żeby taki odpływ sfinansować. Byłoby spektakularne, widowiskowe załamanie Planu Balcerowicza, a dla narodu bolesne doświadczenie prawdziwej klęski, a nie tej o której się gada od kilkunastu lat. Jak ktoś chce robić z siebie ekonomicznego idiotę, to najlepszym sposobem jest powtarzanie tej bzdury o drenażu Polski.
24 grudnia 2007, o godzinie 02:05
o podobnym drenażu czytałem u prof. J.R. Nowaka. Poprostu niesamowite jak ludzie potrafią manipulować faktami. Prof. Nowak operował coprawda innymi sumami, ale „receptę” na swietny biznes miał podobną. Aż szkoda, że w latach 90 nie miałem lużnego 1 mln USD…n o i, że miałem 10 lat!