Środa 22.03.2006 r. Powrót Mysiej.
Pani Kruk, główny cenzor z legitymacją PiS w kieszeni – jak to zaczyna być widoczne – przystąpiła do „naprawiania mediów”, do nadawania im prawidłowej obiektywności. Dostało się Polsatowi za kpinę Kazimiery Szczuki ze stylu mówienia Magdy Buczek z Radia Maryja. Powtarza się, że kpiła ona z osoby niepełnosprawnej. Otóż przypadkiem oglądałem ten program i, nie wiedząc kim jest Magda Buczek, przez myśl mi nie przemknęło, że Szczuka mówi o niepełnosprawnej, że mówiąc to wie o nieszczęściu tej osoby. Kpiła z głosu i stylu, a nie z kalectwa. Oskarżanie ją o to jest kłamstwem mającym na celu zwiększenie ciężaru „przestępstwa” Szczuki i jej „paskudności”. Ale nawet, gdyby Szczuka wiedziała o kim mówi, to od karania za coś takiego jest sąd, a nie partyjny organ, jakim jest KRRiT z partyjną działaczką na jej czele.
Dostało się też Radiu TOK – FM, za taki oto dialog redaktora ze słuchaczem:
„Redaktor: Dobrze, a pan jest osobą wierzącą?
Słuchacz: Tak.
Redaktor: I zachowuje pan naukę Kościoła, nie sprzeciwia się pan?
Słuchacz: To znaczy wie pan, nie wiem, o jakie kwestie panu chodzi?
Redaktor: Chodzi mi o sytuacje takie: zero seksu przed ślubem, a po ślubie tylko seks dla prokreacji?
Słuchacz: To znaczy, z tego, co wiem, Kościół nie głosi tylko seksu dla prokreacji, ale z tego, co słyszę, jest pan niedouczony…
Redaktor: No jestem, dobrze. A przed ślubem jakiś seks pan uprawiał?
Słuchacz: Nie.
Redaktor: Aha. Czyli tylko po ślubie, tak?
Słuchacz: Tak.
Redaktor: Aha, … hm… A jest pan żonaty?
Słuchacz: Tak.
Redaktor: Brawo, hm. Powiem szczerze, że jakoś tak nie chce mi się wierzyć, ale to dlatego, że jestem niedouczony. No właśnie. Ale dziękujemy, dobranoc”.
Pani Kruk dopatrzyła się tu odniesienia „w sposób lekceważący do nauki Kościoła oraz osób, które stanęły w jej obronie”.
Trzeba mieć wyczulenie cenzora z czasów PRL i to nie z tych lepszych, żeby czegoś takiego w tym całkiem niewinnym dialogu się dopatrzeć i to w takim nasileniu, by upominać stację. A gdyby nawet redaktor odnosił się lekceważąco do nauki Kościoła, i do osób, które stanęły w jej obronie? To ma być penalizowane i pani Kruk ma wydawać wyroki, co jest lekceważeniem, a co nie jest, i nawet osoba ma podlegać ochronie cenzury KRRiT? A jakie ona ma kwalifikacje, żeby być sędzią cudzych słów i intencji? Jak kogoś coś uraża, i może być przekroczeniem prawa, to ma drogę sądową. A w ogóle to marna byłaby nauka, gdyby ostać mogła się tylko pod groźbą napomnień i kar. Kondycja polskiego katolicyzmu nie jest tak kiepska, żeby trzeba ją podpierać cenzurą. Jak się ludziom zacznie zamykać usta w taki sposób, jak zaczęła szefowa KRRiT, z pewnościa na polecenie władz swej partii, to wiara na tym tylko straci, bo będzie odbierana, jako otoczona pieczątkami cenzury. A to bardzo odpycha.
Mówię poważnie, te działania to wskrzeszanie widma słynnej ulicy Mysiej. Dla młodszych informacja – tam mieścił się Główny Urząd Cenzury. Groźne choroby zaczynają się pozornie niewinnie. Jeśli ta Dama z PiS nie napotka sprzeciwu, to nie minie wiele czasu, gdy poczujemy, jak na gębę nakłada nam się kaganiec. Oczywiście nie ten z czasów PRL, ale kto powiedział, że tylko komuniści mają apetyt na cenzurę? Mają go ewidentnie budowniczy IV RP, to z nich wychodzi co raz. Byłoby czymś fatalnym, gdyby upominani i karani ugięli się, potrzebny jest w tej sprawie zdecydowany sprzeciw,także obywatelski. Jeśli się pozwoli temu krukowi cenzury rozwinąć skrzydła, to nie minie także wiele czasu, gdy media publiczne za prezesury Kwiatkowskiego będą uchodziły za oazę wolności słowa i pluralizmu.
24 marca 2006, o godzinie 15:36
Mysia!
Hm.
Czy jest Pan, panie Waldemarze w tym momencie uczciwy? Tak wyglądało przed 1990 rokiem? Ukazywała się w prasie, radiu czy telewizji wypowiedź, która „nie pasowała” władzy, wtedy wkraczał cenzor i nakładał grzywnę (od której można było się odwołać)?
Tak było?
A ocenzurowany (i ukarany) mógł sobie dalej swobodnie występować w mediach, publikować?
Tak było?
24 marca 2006, o godzinie 21:34
Drogi Panie Romanie,
nie tak nie było w PRL. Tak było za sanacji, ale ja mam sanację w … dużym poważaniu, dokładnie tak samo, jak PRL. Pozatym proszę zwrócić uwagę na zdanie, że groźne choroby zaczynają się pozornie niewinnie. Nie mam zamiaru czekać z ocenami, aż Pani Kruk zacznie karać mnie, lub „Gazetę” za moje artykuły, bo na pewno nie podobają się obu Kaczyńskim i to może wystarczyć dla Pani Kruk, żeby je uznać za obrażanie wybrańców narodu. Niby dlaczego nie? Larum grają Panie Romanie i to coraz głośniej.
Pozdrawiam
W. Kuczyński
29 marca 2006, o godzinie 18:34
Pisanie o p. Kruk „cenzor” i przyrównywanie jej do komunistycznych urzędników to zwyczajne chamstwo. Nie warto nawet z tym polemizować.
Z drugiej strony, taki pogląd nie dziwi jeśli wypowiada go ktoś, kto uważa, że „sanacyjna” Polska i PRL to takie samo zło. Cóż, człowiek z PZPR-u wyjdzie a PZPR z człowieka nijak wyjść nie chce…
29 marca 2006, o godzinie 19:06
Nie! Jeszcze nie grają.
Kiedy w 1993 roku wrócili do władzy w naiwności swojej byłem przekonany, że wkrótce wróca kartki na mięso.
Nie wróciły…
I teraz też Mysia nie wróci. Proponuję zacisnąc zęby i jakoś wytrzymać te kilka lat (może dziesięć – choć nie sądzę). Ja zaciskałem przez kilkanaście.
Każdy powinien coś z tej wolnej Polski mieć.
Dzisiaj kolej tych, którzy byli sekowani przez Siły Postępu. Zresztą są nadal. Niech Pan tylko zwróci uwagę, jaką obiektywną dziennikarską minę ma pani Olejnik, kiedy mówi coś do gościa z PiSu, a jak wygładza się jej twarz, kiedy spogląda na jego oponenta. Jedyny wyjątek stanowi Zbigniew Ziobro tu pani Olejnik ma aż uderzające uczucia mieszane. I proszę sobie przypomnieć jak przepraszająco rozanielona była, kiedy krytykowała jeszcze nie tak dawno kogoś z rzadu.
Kaczyńskiego i PiS widzimy nie takimi jacy są. Widzimy ich takimi, jak ich przedstawiają media.
Tak nawiasem mówiąc: Lecha Kaczyńskiego i PiSu zwyczajnie nie lubię. Poprzedników – wiem, że to grzech – nienawidziłem. Więc w Roku Pańskim 2006 trochę lżej mi się oddycha. Niech mi Pan tego nie odbiera, tak niewiele czasu już mi zostało…
30 marca 2006, o godzinie 16:06
Szanowny Panie Mauser, podtrzymuję to co napisałem o Pani Kruk, bo to co zaczęła robić to zalążek cenzury represyjnej. Nie wiem ile Pan ma lat, ale ja mam wystarczająco dużo, żeby doskonale czuć kiedy zaczyna się branie mediów za pysk, kiedy to nie jest ten czy ów wyskok, ale polityczna dyrektywa, żeby „media naprawiać”. , to znaczy przywołać do porządku. I niech Pan sobie podaruje wypominanie mi PZPR, z której wyrzucono mnie z hukiem i dotkliwymi konsekwencjami 40 lat temu. Gdy zaś chodzi o PRL i sanację, to jeśli bym musiał wybierać w czym żyć, to pewno wybrałbym sanację, jako oczywiście mniejsze zło, ale gdybym nie musiał wybierać, to miałbym w nosie i jedno i drugie. Taki jest sens tego co napisałem Panu Romanowi.
Teraz parę uwag do listu Pana Romana. Ja też się bałem w roku 1993, że SLD będzie próbowało przywracać jakieś elementy PRL, ale nie trwało to długo. PRL wyleczył ich z zamordyzmu, czego nie można powiedzieć o części polskiej prawicy. Później już nigdy nie miałem żadnego lęku, że postomuniści zrobią coś co zagrozi mojej wolności i moim prawom obywatelskim. Ale dwa razy po 1989 roku bałem się powrotu jakiejś formy autorytaryzmu. W roku 1995 kiedy Wałęsa chciał rozpędzać parlament pod nieco podobnym pretekstem, jakim miał zamiar posłużyć się Kaczyński do skrócenia kadencji teraz. Atakowałem wtedy Wałęsę bardzo gwałtownie i byłem, jako członek władz Unii Demokratycznej, za twardym stanięciem w jednym szeregu z SLD przeciwko Wałęsie. A teraz boję się czegoś podobnego ze strony czołówki PiS. Nie będę tłumaczył dlaczego, bo napisałem o tym wielokroć. Nie ja jeden się boję i to jest powód, że atakuję Kaczyńskich i czołówkę PiS tak, jak nigdy nie atakowałem postkomunistów. Oni robili różne paskudne rzeczy, ale i duzop dobrych, i pisywałem o tym, i kkrytykowałem ich, ale mojej wolności nie zagrażali.
A postęp lubię to fakt. Wolę nawet przegrać z obozem postępu, niż wygrać z obozem wstecznictwa.
Pozdrawiam obu Panów
Waldemar Kuczyński
30 marca 2006, o godzinie 18:11
De gustibus est non disputandum.
Ja tam wolę Ciemnogród niż Oślepie… pardon: Oświecenie.
A o tę współpracę z SLD mam właśnie do Pana i do całej Unii Wolności żal. Zwłaszcza za „człowieków honoru”. W ’93 głosowałemna Was, potem już nie. I „Wyborczą” też jakoś wtedy przestałem czytać.
Pozdrawiam