Jestem z Układu


Poniedziałek 3.04.2006 rok. Kłopoty z PRL.

Od początku lat 60-tych byłem „na widelcu” bezpieki, właściwie całe moje dorosłe życie w PRL upłynęło przy jej prześladowczej obecności. Mam więc podstawy, żeby podzielać proste opinie o Polsce Ludowej, jako okupacji, o komunistach, jako sługusach Moskwy i zdrajcach i tak dalej. PRL nienawidziłem napewno głębiej niż „antykomuniści” dni dzisiejszych. Jej zniknięcie ciągle odczuwam, jako cud i ostatnią rzeczą na jaką mam ochotę to obijanie się bez przerwy o tamten czas. Ale choć mam biograficzne powody do podzielania prościutkich opinii o tamtych czasach, to nie mogę ich przyjąć, bo mimo awersji do Polski Ludowej czuję ich głęboki fałsz. Rok temu pod wpływem nastroju po śmierci Papieża napisałem w dzienniku trochę uwag, takich od ręki, na świeżo,właśnie o PRL do czego też skłniło mnie podanie sobie rąk przez prezydentów Kwaśniewskiego i Wałęsę. Potem te myśli rozwinąłem w kilku artykułach dostępnych na tej stronie. Ale może i zapis z dziennika zaciekawi kogoś z Państwa zaglądających tutaj. Oto on: 

„Czwartek 14 kwiecień 2005 rok.

Ciekawa rzecz, że owo „pojednanie” Wałęsy z Kwaśniewskim najbardziej się niepodoba ludziom mocno podkreślającym swój katolicyzm. Oni uważają, że byli „komuniści” powinni się do nich przyczołgać w pyle, to wtedy może im wybaczą, a może nie. Więcej jest w tym pragnienia jakiejś mściwej satysfakcji, niż pojednania. Ale z drugiej strony, z faktu, że dla PRL nie było lepszej alternatywy, tylko gorsza, bo polska republika radziecka, nie może wynikać generalne rozgrzeszenie  dla wszystkich, którzy należeli do kierowników PRL, czy ich narzędzi. Bezpieka być musiała, ale czy z tego wynika, że rozgrzeszeni ze swej podłej, zbrodniczej często roboty, mają być jej funkcjonariusze? A ci co im wydawali polecenia? Gdyby się pewna liczba Polaków, bez względu na motywy, nie podjęła służyć systemow, czy wykonywać brudna, często zbrodniczą robotę, to wszyscy bylibyśmy bardziej moralni, ale Polska byłaby radziecka. Lecz przecież to nie znaczy, że ci co opowiedzieli się po stronie „socjalizmu” są z góry niewinni.

Nie byłoby dylematu, gdyby to polskie społeczeństwo dopuściło do powstania dyktatury, do czegoś, do czego nie musiało dojść. Ale do PRL musiało dojść!! Nie ma żadnego dylematu z moralną oceną systemu. Jest problem z oceną ludzi, którzy mu służyli. Zbrodniczy charakter systemu nie stygmatyzował automatycznie wszystkich jego sług mianem zbrodniarzy, czy zdrajców, nawet jeżeli byli w UB, czy SB. Aby móc rozliczyć przeszłość trzeba najpierw odpowiedzieć na pytanie, czym była PRL? Czy to była dyktatura rodzima, tak, jak sanacja, którą zafundowała Polsce część narodu, przy bierności lub nieskutecznym oporze reszty. Czy był to wyrok możnych tamtego świata, nieunikniony wynik takiego, a nie innego biegu wojny, na który nikt z nas nie miał wpływu, i wszyscy razem też nie. Gdyby to był pierwszy przypadek to możnaby powiedzieć, że część narodu popełniła zbrodnię pozbawienia wolności reszty i w pewnym sensie samej siebie. Wtedy rozliczanie byłoby łatwiejsze, to nie znaczy, że łatwe, bo jest wielość sytuacji ludzkich.

Ale w przypadku PRL? Nie mam klarownej odpowiedzi, być może w ogóle jej nie ma, ale nie ulega wątpliwości, że fakt, iż narzucono nam zbrodniczy system, jako jedyną możliwość utrzymania bytu państwowego, chociaż w ograniczonym zakresie, bardzo sprawę rozliczeń komplikuje. Okupacja, kolaboracja, zdrada, to zbyt proste, więc i fałszywe formułki, żeby można w nie ująć 45 lat historii PRL. Prawdy o Polsce Ludowej nie napisze ten, kto jest ciągle z nią związany nostalgią, lub nienawiścią. Żeby o niej napisać prawdę trzeba zostawić nostalgię i zobaczyć łajdactwa, a od drugiej strony trzeba zostawić nienawiść i zobaczyć konieczności, nieuchronności. I dopiero wtedy można sądzić. W przeciwnym razie powstają mowy adwokackie, lub prokuratorskie”.

   

Skomentuj