Jestem z Układu


Sobota 22.04.2006 r. Śrubokręt dla Prezydenta.

Dla odprężenia od straszliwego stresu, który towarzyszy nam od kilku tygodni w oczekiwaniu na tak upragnioną przez naród koalicję Kaczyńskich z Lepperem i resztkami trochę luzu na weekend. Najpierw dwa autentyczne listy francuskich podatników do ich Urzędów Skarbowych:

Szanowny Panie,

mam przyjemność potwierdzić otrzymanie Waszego listu z 12 kwietnia br. w którym już po raz trzeci domagacie sie zwrotu pieniędzy, które jestem wam dłużny. Zapewniam Was, że zadłużenia nie kwestionuję i mam zamiar je spłacić tak szybko, jak tylko będzie to możliwe. Ale z drugiej strony chcę Pana poinformować, że mam także wielu inny wierzycieli, równie godnych szacunku, jak Wy, których także chcę zaspokoić. Dlatego też każdego miesiąca wkładam kartki z nazwiskami moich wierzycieli do kapelusza i wyciągam na chybi trafi tego, którego w danym miesiącu spłacę. Mam nadzieję, że wkrótce i Wy zostaniecie wylosowani. Tymczasem zaś proszę by zechciał Pan przyjąć wyrazy mego najgłębszego szacunku.

Podatnik

P.S: zważywszy, że Pana ostatni list zredagowany był w sposób mało kurtuazyjny, pragnę z przykrością powiadomić, że w najbliższym losowaniu Wasz Urząd nie będzie wzięty pod uwagę.

Szanowny Panie z Urzędu Skarbowego,

Moja paczka może Pana nieco zdziwić. Spieszę więc z kilkoma wyjaśnieniami. Załączam do niej fotokopię z artykułu w „Nouvel Observateur” zatytułowanego: „Prawdziwe wydatki państwa”. Jak Pan zauważy zapewne w czwartym paragrafie wyjaśnia się, że Pałac Prezydencki zwyczajowo płaci za taczkę 5200 franków, za podnóżek 2300 franków i młotek 500 franków od sztuki. Ponadto w bardzo interesującym artykule w „Canard Enchaine”, którego wiarygodność jest dobrze znana (także załączam kopię) znajdujemy informację, że deska klozetowa w nowej siedzibie Ministerstwa Finansów kosztowała 2750 franków za sztukę. Ponieważ w roku podatkowym, który minął mam do zapłacenia 13216 franków przesyłam Wam w paczce cztery nowe deski klozetowe i pięć młotków, co daje łącznie 13750 franków. Resztę wynoszącą 434 franków może Pan zatrzymać, jako rekompensatę za Pana cenne usługi, lub wykorzystać na zakup dodatkowego śrubokręta dla naszego Prezydenta Republiki (patrz artykuł: „Prawdziwe wydatki państwa”). Ponieważ było dla mnie prawdziwą przyjemnością zapłacić podatek tegoroczny, proszę by nie miał Pan na przyszłość wahań w nadesłaniu mi aktualnego cennika stosowanego przez dostawców dla państwa.

Pozostaję z najgłębszym uszanowaniem

Szczęśliwy podatnik.

A teraz dowcip, który dostałem dwa dni temu mailem:

W Warszawie na skrzyżowaniu wypadek. Z jednego auta wychodzi Tusk z drugiego Kaczyński: – To cud, że żyjemy – mówią. – Tak, to znak żebyśmy się wreszcie dogadali – mówi Kaczyński. Uczcijmy to. Wyciąga piersiówkę i podaje Tuskowi. Tusk bierze solidny łyk, a Kaczyński zakręca butelkę i chowa. – No a ty? – pyta Tusk. – Ja poczekam aż przyjedzie policja z alkomatem.

A na koniec Szanowni Goście sensacyjna wiadomość o Kuczyńskim Waldemarze, głęboko przez niego ukrywana, a odkryta przez czytelnika jego najnowszego artykułu w „Gazecie” – „Koalicja Zamętu”:

„Ciekawy jest sposób w jaki homoseksualne skłonności Kuczyńskiego (niespełniona miłość do Kwaśniewskiego) przekładają sie na głoszone poglądy polityczne. Kuczyński! Lepper też jest sexy (dawny-wuuj)”.

Panie dawny – wuuj ma Pan rację! Lepper jest nawet bardziej sexy, niż Kwas, dlatego go bardziej…. poważam.

6 komentarzy to “Sobota 22.04.2006 r. Śrubokręt dla Prezydenta.”

  1. Roman napisał(a):

    Panie Waldemarze!

    Czy zaprosił Pan gości do swojego wirtualnego salony dyskusyjnego po to, by tylko między sobą prowadzili wymianę zdań?

  2. W.Kuczyński napisał(a):

    Szanowny Panie Romanie, oczywiście, że nie tylko po to, chociaż cieszy mnie, gdy widzę, że dyskusja zaczyna się toczyć także gdy gospodarz milczy. To krok do przodu w rozwoju salonu. Byłem zajęty pisaniem dwu tekstów. Jeden już wyszedł w „Gazecie” a drugi mam na warsztacie. Niestety opuszczę Szanownych Gości na kilka dni, bo wyjeżdżamy z żoną do sanatorium Bałtyk w Kołobrzegu, żeby zażyć morskiego powietrza po długiej zimie. Wrócimy 29 kwietnia. Obiecuję, że dołączę wtedy do dyskusji.
    Na razie pozdrawiam
    W.K.

  3. Konstanty napisał(a):

    Szanowny Panie Ministrze.
    Dowcip, żart, kpina w skali makro, to silny oręż psychologiczny podtrzymujący na duchu nawet cały naród w sytuacjach dla niego krytycznych, szczególnie trwających dłuższy czas. (okupacja hitlerowska, Powstanie Warszawskie, stan wojenny itp.).
    Ale dowcip czy satyra jako takie istniały od zawsze i dobrze świadczyły o poczuciu humoru, a co za tym idzie dobrej kondycji psychicznej, tak głoszących, jak i słuchających.
    Nie ma chyba wątpliwości, że jak się jakiś dowcip przytacza, to przeważnie, w jakimś celu i w jakimś stopniu jego treść podoba się osobie cytującej (w przeciwnym razie jego rozpowszechnianie nie miałoby sensu – nie dawałoby frajdy).
    Wprawdzie są wyjątkowe sytuacje, kiedy przytacza się: jakąś krótką wypowiedź, aforyzm, żart jako przykład negatywny, np. by pokazać, do jakiego absurdu lub podłości jest w stanie się posunąć autor – nawet w dowcipie. I tu myślę, że zaistniał ten przypadek, gdyż nie zauważyłem Pańskiej aprobaty.
    Można się śmiać z jakichś drobnych uchybień, przywar, śmiesznostek (ale już na pewno naganne jest wyśmiewanie czyjegoś kalectwa, wad wymowy itp. – vide p. Szczuka).
    Jeśli natomiast przypisuje się komuś wyjątkową podłość, nawet w dowcipie (toż to idealny kandydat na TW), to dowcip automatycznie przestaje być dowcipem, a stać się może poważną obmową lub oskarżeniem, (pokazanie rysu czyjegoś charakteru jest takim oskarżeniem). W tym momencie kończą się żarty, a zaczynają schody.
    Tak sobie pomyślałem, że nawet gdybym nie lubił p. Kaczyńskiego (a lubię obu), to nawet wtedy nie byłoby mi do śmiechu.
    Natomiast pomyślałbym o autorze tego niesmacznego żartu, że to zły człowiek.
    Mam nadzieję, że chociaż trochę racji mi Pan przyzna. Przecież od wymachiwania szabelką i kłótliwości do „zakupów kontrolowanych” i donosów jest olbrzymia przepaść.
    Z poważaniem
    k.

  4. tow. Mauser napisał(a):

    „Dowcip” z Tuskiem i Kaczyńskim mocno niesmaczny. Trzymaj Pan poziom, panie szanowny…

  5. Lucjan napisał(a):

    To zależy co pili. Ponieważ toleruję wszystkie trunki mnie wydaje się całkiem na miejscu. :-)

  6. Roman napisał(a):

    Och, Panie Konstanty, Towarzyszu Mauserze!

    Dowcip, jak dowcip. Jeśli tylko bez ornitologiczno-dziewiarskich konotacji – może (ostatecznie) być.
    Zabawne w tym dowcipie jest to, że jego bohaterowie mogliby pozamieniać się rolami.
    Co piszę z pozycji wypranego z wszelkich złudzeń wyborcy Donalda Tuska.

Skomentuj