Sobota 3.06.2006 r. Teczka „pierwszego posła”.
Prawie cały wczorajszy dzień w mediach poświęcono teczce Jarosława Kaczyńskiego. Nie sposób więc przejść obok tego wydarzenia bez komentarza.
Moim zdaniem nie ma dowodu przesądzającego w jedną lub drugą stronę odnośnie owej „lojalki”, którą Kaczyński miał podpisać, czy nie podpisać. Nie wierzę też, że prokuratura PiS-owska, pracująca pod okiem ministra Ziobry, który już ogłosił werdykt, że teczka jest sfałszowana, cokolwiek wyjaśni. Już samo przyjęcie ekstra trybu jest podejrzane. Może sąd, jeżeli w międzyczasie nie zostanie „spisowany”?
Szukałem teczki Kaczyńskiego na stronie PiS, ale jej nie znalazałem. Na podstawie tego co przeczytałem w doniesieniach medialnych powiedział bym, że nie wyłania się z tej teczki opozycyjny heros, czy jakaś ważna postać opozycji, ale wyłania się generalnie przyzwoity człowiek, o bardzo ludzkich w takich sytuacjach zachowaniach. Jest niewątpliwie wystraszony, jak każdy, kto stawał przez bezpieką, a szczególnie 13 grudnia i w dniach następnych, które były bardzo strachotwórcze. Boi się iść do paki i „gra” z ubekiem, to znaczy stara się dać mu jakieś uzasadnienia, żeby nie podjął decyzji o jego internowaniu. Ale też zakreśla granice poza które się nie posunie. Czyli przyzwoity standard i to wystarczy, to też nie było mało. Oczywiście dla Kaczyńskiego to mało, boli go i ta cieńkość teczki i szczupłość materiału, będące w dysproporcji z zapotrzebowaniem na legendę opozycji. Nawet gdyby tę lojalkę podpisał, to w moich oczach nie byłby skasowany, pod warunkiem, że nie dałaby ona punktu wyjścia do jakiejś ewidentnej współpracy, na co przesłuchujący go SB-ek miał ochotę i nadzieje. Może właśnie przez tę grę Kaczyńskiego. Oczywiście taka lojalka byłaby w jaskrawej sprzeczności z kreowaniem się na niezłomnego, czy na jakiegoś szczególnie groźnego wroga komuny, którego ona chce zniszczyć.
Nie wiem czym się zajmował pułkownik Lesiak. Sądzę, że pod wpływem skrajności, które ujawniły się w roku 1992 ktoś, nie wiem kto uznał, że trzeba zacząć obserwować „ekstremistów” z prawa i lewa. Nie widzę w tym żadnej zbrodni, ekstremistów na oku mają wszystkie policje krajów demokratycznych. Wszystko zależy od konkretów. Przypuszczam, że są one mniej diaboliczne, niż przedstawiają to Kaczyńscy i ich zwolennicy i, że to, a może i coś więcej, jest głównym powodem zwlekania z ujawnieniem, a nie śmieszny sprzeciw szefa ABW. W polu widzenia mógł się znaleźć też Jarosław Kaczyński, bardziej pod wpływem klimatu tamtego roku niż z uzasadnieniem. Żadnym ekstremistą nie był, ostro, choć skrycie, kontestował rząd Olszewskiego i był po stronie prawicy najgorętszym zwolennikiem zawarcia koalicji z Unią Demokratyczną. Tak, tak, tą z „Układu”! To był okres naszego największego zbliżenia z Kaczyńskim. Opowieści, że uważano go za szczególnie groźnego i znienawidzonego przez UOP, czy przez ówczesną władzę, są bajdurzeniem, dorabianiem owej heroiczności, której nie ma w teczce, a jest potrzebna, bo jakby inaczej. Założyciel IV RP i proza. Po upadku rządu Olszewskiego i niepowodzeniu misji Pawlaka Kaczyński i jego partia mieli wszelkie szanse wejścia do koalicji na rzecz rządu Hanny Suchockiej. Byli zaproszeni, uważani za partnerów, nie było żadnego ostracyzmu, czy tym bardziej demonizowania Kaczyńskiego. Nie weszli do koalicji na własne życzenie, nie godząc się, by poza rządem pozostał Adam Glapiński wobec, którego formułowano wtedy zarzuty w związku z wykonywaną wcześniej funkcją ministra współpracy gospodarczej z zagranicą. Nie wejście do rządu Suchockiej sprowadziło Kaczyńskiego i jego brata, bo to tandem, na polityczny margines, zupełnie się nie liczyli, nikt nie widział w nich żadnego zagrożenia. Zresztą Lech zawsze uważany był za rozważniejszego Kaczora. Wydawało się, że są skończeni definitywnie. Sytuację zmienił błąd premiera Jerzego Buzka, który mianował ministrem sprawiedliwości Lecha Kaczyńskiego. Niestety jakiś udział i ja w tym miałem, bo byłem jednym z rekomendujących Go na tę funkcję, czego dziś żałuję. Moim zdaniem był raczej ministrem, czy jak się przedstawiał „szeryfem”, medialnym niż faktycznym, ale to wystarczyło, żeby obu Kaczyńskim znów powiał wiatr w żagle i oni go wykorzystali.
Opowieści o strasznych atakach i prześladowaniach Jarosława w Trzeciej RP to bujda na resorach, w którą wierzy, bo jest leniwa, albo chce wierzyć, bo lubi i popiera Jarka, część komentatorów. Kaczyńskiego przecież, już ponad 10 lat temu, wynoszono pod niebiosa, jako najskuteczniejszego polityka III RP. Ale i krytykowno, bo było za co, bo to jest polityk za którym jak cień chodzi zamęt, podejrzenia, konflikty, skłócanie i tak dalej. Miał to na co zasługiwał, i jeżeli już, patrząc na jego generalnie destrukcyjną rolę polityczną, to miał za dużo zachwytów, a za mało krytyki.
3 czerwca 2006, o godzinie 09:40
Szanowny Panie,
prawdopodobnie to tylko chochlik drukarski, ale w międzyczasie piszemy łącznie.
3 czerwca 2006, o godzinie 09:51
Pani Patrycjo Wielce Szanowna, jaki tam chochlik, byk! Każdy ma jakąś słabą piętę. Moją są przecinki oraz pisanie razem i rozdzielnie, a także niezdolność do rozróżnienia w matematyce rzędnej i odciętej.
Dziekuję za uwagę zaraz byka usunę.
3 czerwca 2006, o godzinie 10:28
I. Teczka Jarosława – (wersja spiskowa)
1. Polecam blog Michała Karnowskiego w którym opisuje część konferencji z Kaczyńskim nie relacjonowaną przez media, łącznie z ciekawymi szczegółami przemawiającymi za wersją Kaczyńskiego (blog chwilowo niedotępny).
2. Sprawa Anazstazji P. oraz Moniki Kern – słuzby maczały w tym swoje paluchy, a jeżeli tak, to dlaczego?
3. Były pogłoski na temat tajemniczych wypadków samochodowych które mieli co niektórzy politycy w tamtych czasach (m. in. Kaczyński – przebita koła – czyżby jakaś mania?). Dodałbym sprawę tajemniczej śmierci pana Falzmana.
II „Zniknęły dokumenty sprzed lat (Henryk Wujec wyniósł z Sejmu część archiwów dawnego OKP).”
Pod takim tytułem tekst w dzisiejszym Dzienniku, fragmenty:
„Przed rocznicą 4 czerwca stowarzyszenie parlamentarzystów OKP zaczęło usilnie szukać w Sejmie dokumentacji po swoim klubie. Na próżno. W Sejmie ich nie ma.”
I wypowiedź Mieczysława Gila:
„Tamte stanowiska, dyskusje podlegają już historycznej ocenie. Byłoby jasne, kto błędnie odczytywał rzeczywistość, bo już wtedy fraternizował się z tzw. reformatorską stroną PZPR. I byłoby widać, że co innego dyskutowaliśmy na klubach, a co innego przedstawiał potem Geremek jako nasze stanowiska”
Pomówienia, czy jest coś na rzeczy?
3 czerwca 2006, o godzinie 15:10
Szanowny Panie Bernardzie.
Pozwoli Pan, że w uzupełnieniu Pańskiego rozdziału I. 3 podam odpowiedni link:
http://fakty.interia.pl/news?inf=732092
Jestem bardzo ciekaw, jaką to wielką krzywdę Jarosław Kaczyński wyrządził JE Gospodarzowi?
Pozdrawiam
k.
3 czerwca 2006, o godzinie 19:34
Ja również nie znalazłem w necie „upublicznionej” teczki. Jedynie lojalkę i antylojalkę: http://slimak.onet.pl/_m/.....czenia.pdf
4 czerwca 2006, o godzinie 16:30
Jak nie lustracja kleru to teczka Kaczynskiego…
… rozumiem, ze wszystkie inne problemy Polski zostaly rozwiazane.
Dobrowol
p.s. gdy juz skonczycie sie fascynowac teczkami polecam Waszej uwadze kilka innych zagadnien:
– odplatnosc za studia wyzsze, oraz panstwowy system stypendialny.
– ordynacja do Sejmu, wiekszosciowa, mieszana, czy proporcjonalna?
– kto zaplaci za leczenie sie starzejacego spoleczenstwa?
– likwidacja powiatow, jak dlugo bedziemy jeszcze utrzymywac ta niepotrzebna strukture.
– zamiast list podpisow, rozasadnej wysokosci depozyt jako warunek startu w wyborach (zwracany tylko tym kandydatom, ktorzy wygraja)
4 czerwca 2006, o godzinie 21:42
> Jestem z „Układu”. “Jestem lumpen-liberałem aspirującym do łże-elit, tkwiącym w układzie i uprawiającym quasi-terror. Mój dziadek zakładał KPP i służył w Wehrmachcie, a prababcia była funkcjonariuszem carskiej Ochrany”. (Z Internetu)
Z Internetu? Następnym razem skopiuję Pana tekst z „GW” w Gazeta.pl i też podpiszę „z Internetu”.
5 czerwca 2006, o godzinie 07:28
Szanowny Panie T-800,
wypowiedzi w internecie są podpisywane „ksywkami”. Istotnie ją pominąłem, bez złej intencji. Jesli Pan mi potwierdzi wyraźnie, co z listu nie wynika, że to jest Pana tekst to umieszczę pod nim Pana symbol. A frazy gratuluję.
Pozdrawiam
W. Kuczynski
5 czerwca 2006, o godzinie 18:33
Nie, to nie jest mój tekst.
5 czerwca 2006, o godzinie 18:44
To o co chodzi? Czy Pan chce być czyims adwokatem, czy przypuszcza Pan, że tę frazę ja napisałem i podszywam się pod Internet? Dlaczego miałbym to robić? Gdybym ją wymyślił bardzo chętnie bym się pod nią podpisał, bo mi się podoba. Ja proszę Pana nawet w PRL pisząc do podziemnych gazet pisałem pod imieniem i nazwiskiem. Nie rozumiem Pana zastrzeżeń.
Pozdrawiam
W.K.
6 czerwca 2006, o godzinie 20:46
Zgadzam się w pełni z Autorem, że sprawa tej teczki to wyraz chorej megalomanii JK, który kreuje się na pierwszego prześladowanego w historii III RP oraz PRL. Obym nie miał racji, ale wydaje mi się, że wspólnie ze swoimi towarzyszami walki i pracy szykuje procesy polityczne kolegom z PO pod pozorem niesłychanych przestępstw przeciw „prawicy” i fałszerstw dokonanych w teczkach bezpieki. Tak oto zamiast skupienia na rozwoju i wykorzystaniu niezwykłej szansy Polski mamy smród, rozróbę i rozwalanie tego, co inni wielkim wysiłkiem i poświęceniem stworzyli.
7 czerwca 2006, o godzinie 00:44
to jest nawet zgrabna taktyka: wszczynac sledztwo i liczyc na to, ze liczyc sie bedzie to, co sie przy okazji powie. Latwo powiedziec, ze istnieja „niepodwazalne dowody”, zasugerowac, ze sie trzyma nie wiadomo jakie sprawy w zanadrzu, bo i tak publicznosc wkrotce sila rzeczy straci zainteresowanie a jesli nawet nie, to wiadomo, ze wszystko w tej Polsce sie wlecze jaki flaki z olejem. Za pewien czas mozna albo do tematu wrocic (ale odsmazajac) albo wymyslic cos nowego. czy mam wyliczac wszystkie watki wyciagniete do tej pory przez braci Kaczynskich, za ktorymi skwapliwie wszczynano (lub zapowiadano wszczecie) sledztwa ? Od obarczenie Millera odpowiedzialnoscia za niedopuszczenie do kupna gazu norweskiego etc etc. Teraz kazdy, kto powie cos zlego na lojalke Kaczorka automatycznie ma byc tez przestepca w przestepstwie (falszowanie dokumentow), ktorego w sumie nie udowodniono