Niedziela 18.06.06 Świeczka i whisky dla Jacka
Sporo już lat temu, kiedy Jackowi Kuroniowi przyznawano nagrodę im. Jerzego Giedroycia „Rzeczpospolita” poprosiła mnie o jego najkrótszą charakterystykę. Powiedziałem wtedy, że; „Jest dla mnie połączeniem Dantona i świętego Franciszka z Asyżu. To znaczy: porwać masy, zrobić rewolucję, strzelić sobie kielicha i pójść do łóżka z ładną kobietą, a pieniądze rozdać biednym”. Bardzo mnie cieszy, że do tej pory można tę frazę znaleźć w Internecie, o którym kiedy ją wymyśliłem jeszcze w Polsce się nie słyszało. Minęły dwa lata od śmierci Jacka.
Zobaczyłem Go po raz pierwszy pewnego jesiennego dnia roku 1963. To był dziwny rok. Na jego początku przeszła „zima stulecia”, która obnażyła spróchniałość gomułkowskiej stabilizacji, tak, jak inna zima w roku 1978 obnażyła rzeczywisty stan kraju późnego gierkizmu. Ta dziwna zima obudziła kontestację na wydawałoby się całkiem już potulnym od końca lat 50-tych Uniwersytecie Warszawskim. A ja podczas wakacji tego roku przeżywałem mój kryzys partyjności, bo od 1959 roku byłem członkiem PZPR. Coś było nie tak z socjalizmem, tylko nie wiedziałem jak to wyrazić. Kiedy zaczął się rok akademicki powstał Klub Polityczny ZMS na Uniwerku i ja z moją nową dopiero co dziewczyną, Halinką polonistką, a dziś już Babcią Halusią, ze swych bajek pod tym tytułem, znalazłem się na pierwszym publicznym spotkaniu dyskusyjnym Klubu, którego założycielami byli nic mi wtedy nie mówiący Karol Modzelewski i Jacek Kuroń. Ich wystąpienia olśniły mnie, słyszałem oto język wyrażający moje wakacyjne wątpliwości, których nie potrafiłem nazwać. Od tego dnia zaczęła się moja wojna z systemem. Od razu po spotkaniu zgłosiłem się do grupy działaczy Klubu.
Potem mijały lata. Nigdy nie należałem do ścisłej drużyny Jacka, zresztą wtedy głównym idolem był Karol a nie On. Dopiero później to się zmieniło. Zawsze byłem trochę na zewnątrznej orbicie, powiedzmy na prawo od nich. Czasami w opozycji, na przykład podczas 16 miesięcy „Solidarności”, gdy ja byłem w gronie ekspertów, a on liderem korowców. Także za niepodległej w różnych sporach wewnątrz Unii Demokratycznej i potem Unii Wolności. Ale Jacka i całe to środowisko, które wokół niego powstało to kawałek najwspanialszej Polski, tej którą kocham. I uważam, że nie wiedzą co czynią ludzie, którzy na tej wspaniałej Polsce wyładowują swoje rozczarowania, kompleksy i nienawiści. Nie mają ani ksztyny racji, czynią wielką krzywdę ludziom, którzy na nią nie zasłużyli. Niech im to będzie wybaczone. A Jackowi zapalam tu symboliczną świeczkę i stawiam dużą szklanicę przedniej whisky bez wody i lodu. Nawymyślałby mi za samą tylko świeczkę.
18 czerwca 2006, o godzinie 22:12
Naczelny Rabin Polski Michael Schudrich wystąpił w obronie władz polskich przed zarzutem tolerowania antysemityzmu wysuniętym niedawno przez dziennik „New York Times”.
W liście do redakcji opublikowanym w niedzielę Schudrich komentuje napad, którego padł ofiarą pod koniec maja w Warszawie, i który nowojorski dziennik w artykule redakcyjnym 11 czerwca podał jako przykład atmosfery antysemityzmu w Polsce i rzekomego bagatelizowania tego zjawiska przez rząd RP.
19 czerwca 2006, o godzinie 00:25
Nie wiem co Schudrich ma do Kuronia, ale mniejsza z tym.
Pierwszy raz usłyszałem o Kuroniu w latach 70., z Wolnej Europy oczywiscie. Później, po 1976, usłyszałem je z ust dyrektora jednej ze szkół średnich w moim mieście, który przekonywał moją mamę, że w KORze sami Żydzi lub ich sługusy – mama zaś słuchała tego bez słowa, nie chcąc wdawać się w takie dyskusje. No i schyłek lat 70., gdy starszy kolega przywoził mi (mieszkałem w prowincjonalny mieście na Pomorzu) do poczytania bibułę, m. in. „Biuletyny Informacyjne”, w których nazwisko Kuronia odmieniane było przez wszystkie możliwe przypadki. W tym samym „transporcie” był zwykle również „Głos”, z którego zapamiętałem inne nazwisko jednego z publicystów: Ludwika Dorna.
I kolejna impresja, gdy po raz pierwszy mogłem zobaczyć Kuronia w akcji, na strajku studenckim w początkach 1981 r. Jeszcze bez dżinsowego wdzianka, ubrany w taką nieco szpanerską kamizelkę, przekonuje zachrypłym głosem, że przy podejmowaniu decyzji o kontynuacji bądź zakończeniu strajku brać należy istotny element, który nazwał skrótowo „sowieckie czołgi”. Słowa przyjęte z niechęcią przez studenckich radykałów, spośród których jeden żartował, że Kuroń podjął kolaborację z „komuną”.
Myślę sobie, że swoją drogą dobrze, iż Jacek Kuroń nie doczekał tych czasów i tej atmosfery. Człowiek, który wycierał prycze w więzieniach trzech kolejnych komunistycznych reżimów, bywa po śmierci oskarżany o niestworzone rzeczy.
PS. Czy mógłby Pan ujawnić rąbka (?) tajemnicy, co kryje się za słowami: „ze swych bajek pod tym tytułem”?
19 czerwca 2006, o godzinie 00:45
Nie miejsce to na polityczne spory. Bardzo niedobrym zwyczajem jest wplątywanie nieboszczyków do walki nas, żywych. W ostatnich latach celuje w tym zwłaszcza jeden z przyjaciół Kuronia, tak w publicystyce, jak i mowach pogrzebowych. Burzy to we mnie krew. Proszę więc – nie walcie tu Kuroniem w IV RP.
Ze wszystkich KOR-owców, których poznałem w latach 80-tych, był postacią najbardziej charyzmatyczną. Miał w sobie ciepło i potrafił rozmawiać z ludźmi. Nawet z przeciwnikami (czego doświadczyłem).
Też zapalę świeczkę. Goldenów nie dorzucę jako wróg-neofita.
19 czerwca 2006, o godzinie 05:24
Do Pana Stacha,
moja żona pisze i wydaje bajki. Jeden z tomików nosi tytuł „Bajki Babci Halusi” i powstał na kanwie zabaw, które całkiem żywiołowo plotły się podczas zabaw Haliny i moich z naszą pierworodną wnuczka Zosią Ja w jednej z nich – nomen omen – byłem strasznym Lisem, który chce pożreć jaja z kaczego gniazda, a Zosia go broni, jako dzielny Krecik. Ta zabawa powstała na kilka lat przed inwazją Kaczorów na Polskę, więc nie ma z nią niczego wspólnego. Za to sporo ze znaną kreskówką o Kreciku, bo ona Zosię do wymyślenia tej zabawy zainspirowała. Więcej o jej bajkowej twórczosci można znaleźć w tej witrynie w części Galeria i w punkcie „Książki Haliny Flis – Kuczyńskiej”.
19 czerwca 2006, o godzinie 10:57
W sprawie zaangazowania partyjnego (z innej strony).
Mam takie osobiste pytanie do Pana Kuczynskiego:
Od wielu lat interesuje sie polityka i kiedys bylem nawet zaangazowany w Mlodych Demokratach. Potem bralem udzial w zakladaniu PO- podobala mi sie idea wyboru kandydatow do Sejmu w glosowaniu itp. PO wydawala sie swiezym powiewem w porownaniu do UW.
Goraca zapalilem sie do idei Demokratow.pl Uwazam ze Pani Bochniarz byla najlepszym kandydatem na prezydenta. Ale jakos wciaz obawiam sie zapisac do jakiejs partii, gdyz moze to zostac pozniej wykorzystane przeciwko mnie.
I tak czekam od paru lat, az pojawi sie cos, co mnie wciagnie. Niedawno uslyszalem, ze do Demokratow zaciagnal sie w sporej czesci aparat paryjny poznego PZPR (w Krakowie). I co mam robic? Wiem, ze nigdy nie pojawi sie partia, ktora w pelni odzwierciedli moje poglady. Najblizej mi do Demokratow, PO i SdPL. I co mam robic? czekac az powstanie Centrolew?
Pan zaangazowal sie w inicjatywe Karola Modzelewskiego i Jacka Kuronia. Ale do dzis wypominaja Panu uczestnictwo w PZPR… Caly czas czekam az nasza scena polityczna sie wyklaruje. Prosze o rade czy czekac, czy przylaczac sie w momencie, gdy demokraci moga zniknac za chwile…
19 czerwca 2006, o godzinie 11:10
Jacek Kuroń był postacią barwna i wielowątkową. Nie znałem go osobiście, ale mam wrażenie, że był „uwodzicielem”. Miał chyba zdolność porywania ludzi, swoją osobowością, gawędziarstwem itd. Ludzie go kochali, tak jak później za „zupy”, wtorkowe(?) pogawędki w telewizorze i zasiłki do dziś zwane „kuroniówką”. Upartyi odwazny – wiele lat w więzieniach. Jestem pełen podziwu dla człowieka, acz politycznie wręcz przeciwnie.
A politycznie – to błądzenie i klęski. Klęski przedstaweiane jako sukcesy, lub sukcesy będące klęskami.
1. Czerwone Harcerstwo. To Kuroń rozwalał ideę harcerstwa montując „harcerstwo czerwone”. Mój nauczyciel fizyki był na harcerskim obozie – na który z wizytą przyjechał Kuroń. No mój nauczyciel był zdruzgotany. Kuroń klął jak szewc.
2. List do partii. Tu zacytuję Kisila: „ci dopiero daliby nam w dupę”. Lewacka wizja świata, Polska bardziej przypominałaby (nie wprost, ale w kierunku) Kambodżę Pol Pota niż demokrację Zachodniej Europy.
3. 68 rok – tu polecam http://www.ipn.gov.pl/apa.....eturna.pdf
i podskórne cele „komandosów”.
4. KOR – ważne, ale chyba przewartościowane. To KOR przyłączył się do protestów robotniczych, do Solidarności a nie odwrotnie.
5. Klęska lewicowej wizji polityki społecznej. Kuroń jako twarz rządu Mazowieckiego robił co mógł, ale wizja „socjalizmu z ludzką twarzą” chyba przegrała.
6. Schyłkowe poglądy Jacka Kuronia, może się mylę, były chyba bardziej lewicowo-populistyczne niż to się dostrzega. Czy Kuroń nie był rozczarowny i zgorzkniały? Czy aby Kuroń (tak jak Adam Gierek, czy Bugaj) nie głosowałby przypadkiem na Lecha Kaczyńskiego, czy PiS (nawet jeśli później by się rozczarował – tak jak Bugaj).
19 czerwca 2006, o godzinie 12:40
Do Pana Maćka i Bernarda,
Panie Maćku, nie mogę Panu nic radzić. Niech Pan słucha swego wewnętrznego głosu, takiego Anioła Stróża którego mamy. Musi Pan sam znaleźć swoją drogę. Jedyne co mogę powiedzieć, to by nie szukać ideału, tylko to co jest jemu najbliższe. Jak się szuka ideału to się go na ogół nie znajdzie.
Szanowny Panie Bernardzie,
powtarza Pan nieprawdy, albo półprawdy, albo źle Pan interpretuje słowa innych ludzi o Kuroniu.
ad1) Nie rozwalał harcerstwa, tworzył „czerwone harcerstwo”, niepokorne wobec władzy, ale czerwone, bo był wtedy ideowym komunistą. Reszta harcerstwa, które przed 1956 roku było całkowicie państwowe i stalinowskie (nazywało się OH – Organizacja Harcerska) po króciutkim okresie fermentu, trwającym parę miesięcy w 1956 roku, bardzo szybko została znormalizownana, była posłuszna władzy. A czerwone harcerstwo zlikwidowała sama władza.
2) tak „List do partii” był bardzo lewicowy, ale słowa Kisiela wcale nie wyrażały stosunku do Kuronia i Modzelewskiego, który był bardzo ciepły, choć się z nimi nie zgadzał. I oczywiście, jak Kisiel przesadzał, a trochę kpił.
Ad3) To o 1968 roku to jest łajdactwo. Ja jestem lepszym świadkiem 1968 roku niż jakiś ubek, który spisywał słowa Kuronia za słowami Maleszki, a sam miał problemy z językiem polskim. Gontarczyk powtarza tezy moczarowskiej propagadny i „Żołnierza Wolności”, zresztą to trochę ten sam nurt. W blogu jest na ten temat (5 marca) mój wpis, który polecam Panu.
4) KOR przewartościowany?! Mój Boże jakim trzeba być nieświadomym, nie chcę pisać ostrzej, żeby coś takiego powiedzieć. KOR to był w roku 1976 cud! Cud! Coś co się nie mieściło w głowie, zorganizowana grupa ludzi, którzy zakładają jawną nielegalną organizację. Człowieku Ty nie wiesz co piszesz. Do wybuchu „Solidarności” był tylko KOR, tylko on się liczył, reszta to były malutkie pikusie bez żadnego znaczenia. I gdyby nie KOR to owoce 1976 roku byłyby o wiele mniejsze, to KOR stworzył przesłanki Sierpnia, a potem Papież. I nikt inny, żadne inne odłamy ówczesnej opozycji.
5) Lewica jest nieśmiertelna. Niech Pan nie wierzy, że lewica umarła, czy coś tam. Lewica istnieje od czasu gdy istnieje polityka. Była w Grecji i Rzymie, nawet w Biblii ją można znaleźć. Nie sądzę by Kuroń głosował na PiS raczej na alterglobalistów, zielonych itp.
19 czerwca 2006, o godzinie 14:24
Panie Waldemarze,
W stanie wojennym byłem uczniem szkoły podstawowej w małym mieście gdzieś na ścianie wschodniej. Pamiętam tylko, że słowo KOR (i KPN również) było najgorszą obelgą propagandystów telewizyjnych i gazecianych również. Nie podważam zasług KORu jako oddechu wolności, Biuro Interwencji itd. Wręcz przeciwnie! Podziwiam odwagę i zaangażowanie KORowców. To o czym piszę, mając na myśli „przewartościowanie”, to to, że w Polsce tzw. „niepokoje społeczne” miały miejsce regularnie bez względu na to czy KOR istniał, czy nie. To właśnie porywy ludowo-robotniczy zmiatały kolejne władze. Myślę, że to po wizycie papieża w 1979 roku Polacy przestali się bać i dlatego kolejny tzw. „wybuch społeczny” stał się ogólnokrajowy, a nie tylko lokalny jak w 56, 68, 70, czy 76 roku. W innych krajach KORu nie było a komunizm upadł (prawie) wszędzie. Uważam, że nawet gdyby KOR był rozbity i wszyscy siedzieli na Syberii lub wyjechali na Zachód, to (oczywiście mając dzisiejszą wiedzę, a nie tę z tamtych czasów) komunizm i tak by upadł. To chyba nie KOR odgrywał decydującą rolę w zrywie 80 roku, choć oczywiście jakąś odgrywał. Myślę zaś, że KOR odegrał kluczową rolę wówczas gdy już nie istniał – czyli w niepodległej RP – jako kuźnia kadr politycznych w Polsce (od lewa do prawa) czy też nieco wcześniej – jako kuźnia kadr do rozmów z komunistyczną władzą – przed, w trakcie i krótko po – okrągłym stole.
Co do 68 roku jest to dla mnie najbardziej dziwny i niewyjaśniony „bunt społeczny”. Splotły się tam chyba różne wątki i jedni mogli w nich uczestniczyć i odbierać w jeden sposób, a inni w zupełnie różny. Pan jako uczestnik tamtych wydarzeń powinien to pamiętać – czy były hasła, okrzyki „Zambrowski do biura”? Nawet jeśli byłaby to tylko prowokacja? Czy też są to tylko plotki? Czy Pamięta Pan coś takiego z tamtych czasów? Skutki też przyniosło to opłakane – rozpętana przez komunistyczne władze kampania antysemicka pozbawiła Polskę wielu tysięcy wykształconych i aktywnych obywateli (choć przy okazji wyjechało też trochę stalinowskich UBowców żydowskiego pochodzenia) i zniszczyło opinię o Polsce na długie lata, właściwie po dzień dzisiejszy.
Lewica chyba faktycznie jest nieśmiertelna (dzisiejsza Europa, czy też niektóre posunięcia PiSu), tylko ta w polskim wydaniu jakaś taka dziwolągowata – bo albo poskomunistyczna. albo jakaś taka „niedorobiona”. Jeśli Kuroń głosowałby na alterglobalistów albo zielonych, no to już jakaś aberracja i dla mnie oznaka głębokiej depresji i niewiary w pozytywne skutki polskich przemian.
19 czerwca 2006, o godzinie 15:44
Niewiele wiem o s.p. Jacku, ale wydaje mi sie ze dla niego czlowiek byl najwazniejszy. Lewica, prawica, komunizm, kapitalizm; byl czlowiekiem walki o 'czlowieka’. A jego osobowosc pewnie nie zmiescilaby sie w zadnym systemie.
Zastanawia mnie tylko dlaczego tak duzo potem pil. Czy alkohol pomagal mu nie widziec swinstw dookola. Znieczulal na swiat? A moze to bylo odreagowanie calego zycia w stresie, szykan wladzy i polowan?
Kiedys czytalem wspanialy reportaz o milosci Kuronia do jego dwoch zon (pierwsza tragicznie zmarla). On kochal calym sercem… az w koncu peklo…
19 czerwca 2006, o godzinie 15:51
p.s.
Dziekuje za rade w sprawie partii. :)
Moj wewnetrzny glos mowi: poczekaj.
chociaz moj kolega mowi mi, ze polityka to rzemioslo, ktore trzeba dlugo praktykowac. Zaczne jak pojawi sie jakas nowa partia :) tylko ze nie wiem co mi jest brzydsze SLD czy PiS. Wybiore mniejsze zlo …
19 czerwca 2006, o godzinie 18:12
Na razie wytrzymuję i nie włączę się w tym akurat wątku do dyskusji o czerwonym harcerstwie i innych ZMP, choć ręce świerzbią!
Panie Maćku – PD to trup. Chyba niewarto się w to pakować. Dziwna mieszanka coraz mniej licznych porządnych ludzi oraz ponurych PZPRowskich typów takich jak Hausner, jawny współpracownik SB w latach 80-tych.
Nic z tego dobrego nie będzie. W ogóle nic z tego nie będzie – część pójdzie do SLD, część do PO a reszta w polityczny niebyt.
19 czerwca 2006, o godzinie 20:34
A ma Panie Stach
19 czerwca 2006, o godzinie 21:57
I jeszcze o KORze. Przyszło mi na myśl takie porównanie, że z KORem jest trochę jak z Kadrową. Wymarsz na Kielce miał minimalne (by nie rzec żadne) znaczenie militarne i polityczne wtedy, gdy miał miejsce. Kluczowe znaczenie I Brygada odegrała wówczas, gdy już właściwie nie istniała – jako źródło kadr dla II RP. Różnica tylko taka była, że I Brygada miała swojego „Dziadka”. A KOR? Cóż nie miał swojego Dziadka… Miał wojgo Jacka, Adama ale to trzy długości w porównaiu z Piłsudskim (pomimo wszystkich zastrzeżeń).
20 czerwca 2006, o godzinie 07:32
Zaimponował mi mój imiennik osobistą odwagą, gdy wśród zwyczajnych polskich antysemitów oświadczył, że jest Żydem.
Być może to najwyższy rodzaj odwagi dla Polaka!
Pozdrowienia
i dzięki za bloga