Wedle jednej miary.
W moim pojęciu Zbigniew Herbert agentem nie był, ale nie wykluczone, że będąc wielkim poetą był jednocześnie niefrasobliwym chłoptasiem. Jedno drugiemu nie zaprzecza, przeciwnie może nawet to drugie uzasadniać. Trochę go znałem i nie wykluczam, że tak było. To co mnie oburza po ujawnieniu artykułu „Wprost”, do którego to tytułu nie żywię sympatii, to zatrzęsienie obron i tłumaczenia poety, tak, że jego rozmowy z bezpieką za chwilę okażą się szczególnym przypadkiem niezłomności, może nawet jej wyższym szczeblem. Ale nawet nie chodzi o obrony, lecz o różne miary.
Pani z IPN mówi, że musiał się z bezpieką spotykać. To bzdury, musiałby gdyby mu przysłali urzędowe wezwanie, a nie telefoniczne, czy jakieś zaproszenie do restauracji. Nie jest też prawdą, że do lat 70-tych nie było normy niegadania z SB, a powstała po roku 1970. Zawsze obowiązywał zdrowy rozsądek, przezorność, szczególnie niezłomnych z lat 50-tych, bo oni nie mogli mieć wątpliwości czym była bezpieka i po co z ludźmi rozmwiała. Niedawno jeden z IPN-owców i chyba też jeden z publicystycznych guru prawicy pisali, że każda rozmowa z SB była prawie donosem, kompromitującym rozmówcę, a teraz nagle lawina usprawiedliwień i ataków na czasopismo, że napisało inaczej. Ta sama historyczka z IPN powiedziała, że Herbert spotykał się z SB-kami, bo się ich bał. A kto się nie bał? Jeżeli strach tłumaczy, to wszystkich, albo nikogo. I jak to jest, że archiwa SB, wiarygodne, „prawda jest w nich”, nagle gdy chodzi o Kaczyńskiego, „Delegata”, a teraz Herberta okazują się niewiarygodne, pisane przez niedouczonych sbeków. A te wcześniejsze, wiarygodne to przez kogo były pisane?
Ani przez moment nie sugeruję, że Herbert był agentem, to powtarzam, ale oburza mnie nierówność miar. Tu natychmiast drużyny ekip ratunkowych spieszących na pomoc, i dobrze, nie mam nic przeciwko. Ale ta sama miara powinna być zastosowana do innych, na przykład do równie, a może jeszcze bardziej wątpliwej sprawy Małgorzaty Niezabitowskiej, a urządzono na niej publiczny, podły lincz. I linczowali ci sami, co dziś oburzają się na artykuł „Wprost”, no bo jasne Niezabitowska, to nie poetka, a co gorsze, czy w tym wypadku „co lepsze”, smakowitsze, rzecznik rządu „okrągłostołowego”, a tu nie tyle może nawet, że wielki poeta, co pierwszy kapłan prawicy. Mierzmy tą samą miarą, jeśli już tak bardzo chcemy mierzyć, a być może wielkich trzebaby mierzyć ostrzej, niż mniejszych, a nie odwrotnie. Wielkość zobowiązuje.
19 sierpnia 2006, o godzinie 00:29
Czy w Radomiu palono akta SB?
Były agent dziś może oskarżać!
Majowa noc 1992 r., nieczynne wyrobisko piachu w lesie gdzieś pod Radomiem. Nocną ciszę przeszywa jedynie trzaskanie ognia. Kilkunastu mężczyzn w milczeniu przygląda się, jak ogień trawi opasłe tekturowe teczki. Wiedzą, że płonie historia, ale ta historia, o której nie chcieliby w przyszłości czytać w gazetach. Część z nich tę historię tworzyła, wprawdzie po różnych stronach barykady, ale dziś mają wspólny cel. Są zgodni, że to co za chwilę stanie się tylko popiołem, na półkach archiwum stanowiłoby bombę z opóźnionym zapłonem…
To scena zbliżona do tej z filmu „Psy”. Czy mogła mieć miejsce naprawdę? Oczywiście, bowiem w okresie od sierpnia 1989 roku do czerwca 1992 roku zniszczono ok. 646 000 materiałów ogólnoinformacyjnych z inwentarza MSW. Spalono kartotekę czynnych i wyeliminowanych osobowych źródeł informacji SB MSW, przy czym udało się uratować zaledwie około 50% jej dawnych zasobów. W pierwszej kolejności niszczono dokumenty Departamentów III i IV, zajmujących się zwalczaniem opozycji i Kościoła. Oficjalne źródła podają, że do grudnia 1992 r. wyrejestrowano 88 tysięcy kart, a dalsze 470 tysięcy było przygotowane do wyrejestrowania. Co ciekawe, wszystkie te karty oznaczono literą „Z”. Oznacza to, iż akta z nimi związane zostały zniszczone przez jednostki operacyjne, zarówno w centrali, jak i w terenie*. A więc wymyślona przez nas scena z majowego wieczoru w sposób bardzo prawdopodobny mogła zaistnieć w przeszłości!
Dziś, tuż po uchwaleniu przez Sejm ustawy lustracyjnej, ci, którzy palili akta SB mogą spać spokojnie. Spokojnie mogą też spać niektórzy przedstawiciele dawnej opozycji, pewni, że jej dokumenty dostępne są już jedynie w atmosferze. Sami mogą oskarżać tych, których dane wciąż zalegają na archiwalnych półkach. Przypomnijmy, że pierwszy „solidarnościowy” premier Tadeusz Mazowiecki złożył wniosek o odwołanie szefa MSW Czesław Kiszczaka, który Sejm przyjął 6 lipca 1990 roku, powołując na jego miejsce Krzysztofa Kozłowskiego. Wynika z tego, że co najmniej kilkadziesiąt tysięcy akt zniszczono przez dwa lata pod nadzorem władzy wywodzącej się z antypeerelowkiej opozycji!
Na ostatniej sesji Rady Miejskiej w Radomiu poseł Marek Suski z PiS zwrócił się w czasie polemiki do eksczłonka tej partii radnego Andrzeja Langowskiego takimi oto słowami: „Pan Langowski nie odszedł z naszej partii, tylko został usunięty. Przypominam mu, że teraz trzeba będzie się wykazać certyfikatem z IPN, poświadczającym, że nie było się współpracownikiem bezpieki. Z tego co wiem, panie Langowski, to takiego oświadczenia do tej pory pan nie złożył.”** Skąd ta wiedza „piątej osoby w kraju”***, iż radny nie wystąpił do IPN (czyżby poseł miał wgląd w bieżącą korespondencję IPN?) i bijące zeń przekonanie, że Andrzej Langowski był współpracownikiem bezpieki? Pomijam już oczywistą manipulację posła, iż radny wyleciał z PiS nie za brak oświadczenia z IPN, ale za ujawniony w mediach fakt złożenia autografu na jego samorządowej legitymacji przez ówczesnego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego… Sama dyskusja podczas obrad odbywanych na zupełnie inny temat dowodzi jednak, jak mocną bronią w walce politycznej może być lustracja. No i teczki, a także ich… brak!
Sami funkcjonariusze SB z Radomia wolą na temat niszczenia archiwów milczeć, choć żaden z kilku przez nas indagowanych nie zaprzeczył, że takowe miało miejsce. Trudno się dziwić ich powściągliwości, dziś większość prowadzi własną działalność gospodarczą i woli, aby o ich przeszłości zapomniano. Ci, którzy są na emeryturze pragną natomiast głównie spokoju. Być może przyjdzie jednak czas, że okoliczności, albo po prostu zwykła chęć zrobienia rachunku sumienia w końcowym etapie swojego życia doprowadzą do tego, iż poznamy chociaż część prawdy.
Teoretycznie więc każdy, kto dziś szafuje retoryką lustracyjną mógł być powiązany z tajnymi służbami PRL, ale tego już raczej się nie dowiemy. Niektórzy – być może – do dziś są agentami tajnych służb, mając zapewnioną pełną anonimowość. Otwarcie puszki Pandory może przynieść kłopoty niewinnym, a za takiego uważa się przecież sam szef PiS Jarosław Kaczyński, który ujawnił swoją teczkę dopiero 11 miesięcy po obietnicy ukazania jej zawartości! Czyżby dlatego dopiero teraz zgodził się zostać premierem? Media zresztą zarzucały Kaczyńskiemu niekonsekwencję, gdy dowodził, że dokumentacja SB w sprawie tajnych współpracowników jest w pełni wiarygodna, po czym twierdził, iż dwie lojalki w jego teczce nie są autentyczne. Tyle, że Kaczyński uruchomił całą administracyjną machinę, by tego dowieść, zaś zwykły Kowalski zanim dowiedzie czegokolwiek, może stracić swoją pozycję zawodową i społeczną, zostać zwolnionym z pracy, przeżyć wiele niezasłużonych upokorzeń i podupaść na zdrowiu. Tak jak np. wiceprezydent Radomia Krzysztof Gajewski, który z pracy nie wyleciał tylko dzięki zaufaniu prezydenta Zdzisława Marcinkowskiego, byłego długoletniego pracownika Milicji Obywatelskiej, choć – jak sam twierdził – kilka osób na to naciskało.
I jak ulał jako puenta do tego artykułu pasuje cytat ze wspomnianych „Psów”, w którym Olo mówi do Nowego: „Jak dorośniesz, to zrozumiesz, że polityka to nie jest dziennik telewizyjny! Polityka to jesteśmy my! Tu na tym wysypisku śmieci!”…
Franz Maurer
PS: Poniedziałkowe „Echo Dnia” zamieściło wypowiedź na konferencji prasowej bohaterki strajku gdańskich robotników z 1980 roku Anny Walentynowicz, że „tajnym współpracownikiem SB o pseudonimie „Karol”, który był zamieszany w próbę otrucia mnie podczas mojego pobytu w Radomiu jest Ewa Soból”. Mimo że Ewa Soból stanowczo zaprzecza temu, że ona była agentką o pseudonimie „Karol” i wyraziła oburzenie rewelacjami Anny Walentynowicz, łata „agentki” na trwałe przylgnie do jej osoby. Teraz ona będzie musiała udowadniać, że oskarżenie skierowane pod jej adresem nie jest zgodne z prawdą. Chyba, że rzeczywiście ma coś na sumieniu i pogodzi się z przedwczesnym wyrokiem przyjaciół z opozycji.
Franz Maurer
* Wszystkie dane prezentowane w niniejszym artykule pochodzą z tajnych zasobów archiwalnych MSW publikowanych w Internecie.
** Cytat za tygodnikiem „7 dni”.
*** Wg radnego Langowskiego jest nią właśnie poseł Suski
19 sierpnia 2006, o godzinie 10:37
Do pp. Lucjana i Mickiego.
Zacznę od tematu niezwiązanego bezpośrednio z lustarcją. Niebezpośrednio, ale pośrednio już tak. Pan Lucjan dał przykład zbożowy o fałszowaniu. A ja – za p. Michalkiewiczem – podaję link do….GW. Proszę sobie poczytać o sondażu.
http://www.michalkiewicz......tuacja.gif
Ładne, prawda?
19 sierpnia 2006, o godzinie 11:28
Panie Bekas, dzieki za link, zestawienie nagłowka z trescia artykulu rzeczywiscie zabawne, ale zwiazku z lustracja nie widze nawet posredniego.
Chcial Pan chyba pokazac, ze GW klamie , ale pokazał Pan tylko tyle ze nie mozna opierac swej wiedzy o swiecie czytajac wyłącznie nagłowki gazet (jakichkolwiek, nie tylko GW). Pozdrawiam.
19 sierpnia 2006, o godzinie 11:42
Do pp. Lucjana i Mickiego.
Czytam sobie, coście napisali. Panie Lucjanie. Ten przykład o zbożu jest jak te plony. Nic niewart. Statystyki czy inne dane fałszowane były w demoludach na potęgę, jak najbardziej. Miały wszak ukazać ludowi, a więc WSZYSTKIM, że kraj coraz to bogatszy, a ludziom żyje się dostatniej i szcześliwiej. Jeśli tego się nie wiem, to co o zrozumieniu tamtych czasów innym pisać??? Jaki mają te dane związek z TAJNYMI dokumentami bezpieki, dali Bóg nie wiem!
Wszystkie Wasze opinie streszczają się w jednym. SB, to było gniazdo fałszu, pijaństwa, debilizmu. Pogląd śmieszny.
Jeszcze raz zapytam. Czemu ludzie SBcji się w tej sytuacji bali??? (zauważył to sam p. Kucvzyński) Jakim cudem te pijaki i debile zwerbowali na TW księdza Czajkowskiego, księdza Malinowskiego, ojca Hejmę, p. Maleszkę, p. Jurczyka???? Autorytety moralne przecież. Proszę mi to powiedzieć!
I czemu to p. Wałęsa dopiero co powiedział w wywiadzie, że z SB to nie były przelewki i on nikogo nie zna, kogo SB by nie złamała. (http://wiadomosci.onet.pl.....,item.html – tu znajdziecie wywiad) Co prawda p. Wałęsa przesadził, że każdego SB łamała, bo przecież jego samego nie, prawda??? Ale jednak. Skoro p. Wałęsa twierdzi, że łamała, to chyba wie, co mówi???
I jeszcze jedno. Jeśli te dokumenty bezpieki, to jeden wielki szmelc nie wart złamanego szeląga, to czemu p Michnik z trzema kolegami-profesorami zamknęli się w roku 1991 bodajże na ponad miesiąc w archiwach SB??? Może odfałszowywali teczki???
I czemu ich nie spalili??? Taką możliwość wszak mieli.
I wreszcie. Z uporem maniaka. Czemu teczka Herberta jest wg Was prawdziwa skoro twierdzicie (szczególnie p. Lucjan ma tu prawie 100% pewność, czemu „PRAWIE”???), że teczki są fałszywe???
Kotu ogona nie wykręcam. Ani ze mnie sadysta, ani kotów miłośnik. W domu ze zwierząt mam tylko siebie i mole w szafie. Aha! Jeszcze rybiki cukrowe w łazience. Niezła menażeria, prawda?!
Do Pani JasnejAnielki.
Ja rozumiem, że modlitwę do Boga wyśmiewa się teraz łatwo, bo to modne.
Ale nie rozumiem czemu to Pani tych cen z III RP nie podaje?
19 sierpnia 2006, o godzinie 11:45
Do Mickiego.
Zabawna Pańska uwaga. Ja dałem link do nagłówka w GW???? Zajrzyj Pan tam jeszcze raz, bo zapewniam! Cały artykuł się pod linkiem kryje!
I dokładnie. Na tym przykładzie widać, że GW kłamie.
Też pozdrawiam.
19 sierpnia 2006, o godzinie 11:53
Panie Bekas, o co Panu chodzi? Wiem do czego to byl link i wiem co czytalem, ale moze Pan nie wie co Pan sam czyta. Michalkiewicz pokazal, ze naglowek artykulu z GW jest sprzeczny z jego trescia. Tez mi wielka afera. Pozdrawiam jeszcze raz.
19 sierpnia 2006, o godzinie 11:57
przeczytalem tekst jeszcze raz i teraz widze, ze nawet stwierdzenie iz naglowek jest nieprawdziwy jest manipulacja Michalkiwicza. Dalem sie zasugerowac. Tekst GW jest calkowice OK. Tylko taki paranoik jak S.M. mogl sie tam czegos dopatrzyc.
19 sierpnia 2006, o godzinie 12:30
Panie Miki.
Masz Pan rację. To, że tytuł, a więc to co się w oczy rzuca i sugeruje odbiór artykułu, jest sprzeczny z jego treścią, to żadna afera. Oczywiście chyba tylko w wypadku GW, prawda??? Bo jakby inna (nielewicowa) gazeta została na czymś takim złapana, to ho, ho!
Co do paranoika Michalkiewicza. Jest już dwóch paranoików. Ja też niestety dopatruje się tam kłamstwa. Ale masz Pan rację. Jak to u paranoików całkiem niesłusznie. Bo coż z tego, że ludzie coś tam lepiej oceniają, skoro w tytule stoi jak byk, że jest gorzej??!!
Jeśli GW twierdzi, że jest gorzej, to tak ma być i koniec!!!
Pozdrawiam.
PS
Polecam stronę p. prof. Lecha Stępniwskiego. Na chorobę czerwonych oczu bardzo dobra.
19 sierpnia 2006, o godzinie 12:36
Mikey, sorry Bekas moim zdaniem ma rację. Tytuł w „Gazecie” idzie wyraźnie pod prąd treści. Nie powinni dać takiego tytułu. Prawidłowy tytuł byłby „Lekka poprawa”.
19 sierpnia 2006, o godzinie 12:37
Jeszcze jedno, Panie Miki.
Pisze Pan: „…nawet stwierdzenie, iż nagłówek jest NIEPRAWDZIWY jest manipulacją Michalkiewicza.” A ja pytam. W którym to miesjcu Michalkiewicz napisał, że ten nagłowek JEST NIEPRAWDZIWY????
I nagłówek, i treść artykułu są prawdziwe. (w tym sensie, że wydrukowane przez GW w podanym kształcie)
Pozdrawiam
19 sierpnia 2006, o godzinie 12:42
Bekas Says:
> zbożowy o fałszowaniu. A ja – za p. Michalkiewiczem – podaję link do….GW. Proszę sobie poczytać o sondażu.
> http://www.michalkiewicz......tuacja.gif
Znaczy pogarsza się! P. Kuczyński powinien być wniebowzięty!
19 sierpnia 2006, o godzinie 12:42
Lekka poprawa „opinii” Polakow o sytuacji w Polsce – to prawda. Ale w dalszym ciagu zdecydowana wiekszosc uwaza ze sytuacja w Polsce sie pogarsza (53%).
19 sierpnia 2006, o godzinie 12:48
Do P. Mickiego.
Na zakończenie. Jak się psa chce uderzyć, to kij się znajdzie.
Ja pokazałem tylko, że GW kłamie dając taki tytuł. Dopiero taka sama opnia p. Kuczyńskiego pozwoliła Panu się przed sobą przyznać, że tak w istocie jest. Cóż, nie każdy ma własne zdanie, nie każdy umie czytać.
Co do samego niezadowolenia. Przypominam, że za czasów rządów SLD niezadowolonych było WIĘCEJ.
19 sierpnia 2006, o godzinie 12:58
Panie Bekas, znowu pisze Pan od rzeczy. Ja sie właśnie z Panem Kuczyńskim NIE ZGADZAM. Moim zdanie tytuł w Gazecie jest jak najbardziej prawidłowy. Wiekszosc respondentów stwierdzila, ze sytuacja sie pogarsza i tytul to wlasnie mowi.
Zegnam bo ta dyskusja zaczyna przypominac rozmowe gesi z prosieciem.
19 sierpnia 2006, o godzinie 13:01
Panie Mickey.
Z prosięciem, Pan mówisz??? A ja myślałam, żeś Pan Myszek. Cóż, widać się pomyliłam….
19 sierpnia 2006, o godzinie 13:02
W sprawie „kłamstwa” w tytule. Swego czasu amerykański politolog Fukuyama wydał książkę zatytułowaną „Koniec historii”. W treści tej książki wcale nie było napisane, że historia się kończy, a jedynie że kapitalizm i liberalna-demokracja zwyciężyły w walce idei.
Pytanie do pana Bekasa: Czy Fukuyama skłamał?
19 sierpnia 2006, o godzinie 13:03
Przepraszam – teraz widzę, że chodzi o Panią Bekas.
Sorry.
19 sierpnia 2006, o godzinie 13:04
Nie przeczytałam całości, bo twierdzenie, że Herbert był ,,niefrasobliwym” zapowiada, że nie warto. Wystawia świadectwo całej tej pisaninie.
19 sierpnia 2006, o godzinie 13:09
Pnie Jeffie.
Książki nie czytałem, więc nic nie odpowiem.
19 sierpnia 2006, o godzinie 13:20
Gdyby tytuł omawianego artykułu brzmiał tak jak proponuje pan Kuczyński „Lekka poprawa”, wówczas Pan/Pani Bekas również nazwałaby go kłamliwym, gdyż stałby on w sprzeczności z pierwszym zdaniem. Problem w tym, że badania opinii publicznej często są wewnętrznie sprzeczne i z tej sytuacji nie ma dobrego wyjścia.
A jakiś tytuł dać trzeba.
19 sierpnia 2006, o godzinie 13:37
Panie Jeffie.
Żeby wątpliwości nie było. Jestem mężczyzną (przynajmniej sam tak myślę).
A wracając do sprawy. Nie bardzo wiem, o co Panu chodzi. I widzę, że bez cytatów tego nie rozbieriosz. A więc proszę:
„Opinie o kierunku przemian w Polsce utrzymują się NA NIEZMIENIONYM poziomie od lipca” – to zdanie pierwsze artykułu inkryminowanego.
„LEPSZE, niż w lipcu, są opinie o sytuacji politycznej” – to zdanie sąsiednie, drugie.
Teraz niech mi Pan wytłumaczy (może Pani???). Jeśli coś jest lepsze, niż było, a więc się poprawiło, jak może w takim razie być niezmienione????
I co do zarzutu. Pierwsze zdanie artykułu JEST SPRZECZNE nie z moim zdaniem, a ze zdaniami kolejnymi tegoż samego artykułu. Jest on więc SPRZECZNY WEWNĘTRZNIE. I tyle.
Na zakończenie test matematyczny (dla tych, którzy uważają tak samo, jak Pan Mickey).
Jeśli wskaźnik NIEZADOWOLENIA (tylko odnoście do gospodarki), a więc czym większy, tym gorszy, wynosił w lipcu 38%, a teraz 33%, to poprawił się czy nie????
Odpowiedzi w nieprzezroczystej kopercie proszę przesyłać do redakcji GW.
19 sierpnia 2006, o godzinie 13:46
Odnośnie faktów – pierwsze zdanie artykułu brzmi:
„53proc. Polaków uważa, że sprawy krajowe idą w złym kierunku – wynika z najnowszego badania CBOS.”
Czyli jednak się pogarsza :))))).
19 sierpnia 2006, o godzinie 13:54
Moi Drodzy, ta dyskusja kręci sie w kołko. Ten tytuł jest na prawdę nietrafny. To, że 53 % respondentów twierdzi, że sytuacja idzie w złym kierunku świadczy tylko o tym, że większość pytanych tak uważa. Ale z badania CBOS wynika wyraźnie, że poprawia się opinia o sytuacji w kraju, czyli jest tutaj polepszenie (Panie T-800 podaruj sobie Pan pogaduszki o mojej radości z pogorszenia, bo stają się monotonne), podczas gdy tytuł sugeruje coś odwrotnego. Proponuje przerwać dyskusję i ewentualnie pozostać przy swoim.
19 sierpnia 2006, o godzinie 14:37
Lucjanie!
Oprócz jarowizacji zbóż Łysenko obiecywał nam pszenicę krzaczastą – był już o krok od produkcji masowej – tak mnie uczono w szkole. Oraz o osiągnięciach wielkiej biolog radzieckiej Olgi Lepieszyńskiej, która dowiodła za pomocą prostego doświadczenie ze stułbią bałtycką, że życie może powstać z niczego. Były to piękne czasy i dobrze pamiętam te dowcipy, które wówczas o tych sukcesach krążyły – oczywiście nie na lekcjach. Jakoś dziwnie wiedzieliśmy, że to bezsens i głupota. I tak się składało, że nigdy nasi profesorowie nie pytali z tego na egzaminach. Warto wiedzieć, że ludzie (przynajmniej niektórzy) myślą.
Woody – na temat wielkiej suwnicowej już kiedyś wspominałam, przy okazji ujawnienia jej teczki, gdy stwierdziła, że nie znalazła tam wzmianki o agencie Bolku. Bardzo byłam ciekawa, czy ona przeprosi Wałęsę, ale stawiałam na to, że nie. I proszę! następny kwiatek – Ewa Soból. Oskarżenia płyną wartkim strumieniem i teraz pomówieni mogą sobie robić z tym, co zechcą. Legenda Solidarności i przykład patriotki, katoliczki, przybrana (na złość Bolkowi) w błękitną wstęgę orderu rzuca błotem, gdzie się jej podoba i „co mi zrobisz, jak mnie złapiesz”! Ohyda!!!!!!!!
I na koniec do Bekasa…
Nigdy nie przyszłoby mi do głowy wyśmiewać się z modlitwy! Nie o to chodziło. Nie mam jednak odrobiny szacunku dla tych, co swoją modlitwę traktują instrumentalnie. Pilnie zważając – czy kamera i mikrofon są odpowiednio ustawione.
Jest to zresztą problem stary, jak ludzkość. Wyjątkowo celnie i zjadliwie opisał takie postawy Xsiąże biskup warmiński już w XVIII w. w Monachomachii. Wolę nie cytować, bo okażę się jawnogrzesznicą, a biskupowi ujdzie.
Bekasie chodziło mi o to, że władza powinna się zająć rządzeniem, sejm stanowieniem prawa a ludzie pracą, za godziwe wynagrodzenie. Wtedy może ubezpieczenia byłyby lepsze i ludzie nie tracili na suszy, lub powodzi tak strasznie. Może byłyby oczyszczone rowy melioracyjne i zbudowane zbiorniki retencyjne tam, gdzie należy? I niechby ta praca była z modlitwą na ustach i w imie Boże! Bo Bóg chętniej pomaga tym, co się starają i proszą o pomoc w uczciwej pracy. Wierzę w to głęboko. A do dewotów nikt mnie nie przekona.
19 sierpnia 2006, o godzinie 19:17
Do JasnejAnielki.
Z modlitwą jednak wyszło ironicznie. Ale wybaczam.
Co do rządu. Rzeczywiście. Ma rządzić. Ale dla mnie oznacza to, że ma zrezygnować z tysiąca innych spraw. Służby zdrowia, nauki, energetyki, telekomunikacji, kontroli, nadzoru…..
Co do sejmu stanowiącego prawa. Tak niby jest, ale tak naprawdę prawo stanowi…..rząd. Proszę się przyjrzeć, kto składa projekty nowych ustaw??? Egzekutywa przeęła funkcje legislatury, a posłowie są tylko jako listek figowy.
19 sierpnia 2006, o godzinie 21:40
Bekasie!
W porządku – może nie byłam precyzyjna, ale ja jestem starsz pani i bywam roztargniona, albo niezbyt dokładna (zawsze byłam tępa w słupkach), ale mam nadzieję, że prawidłowo odczytałeś o co mi chodziło. I o to chodzi! Pozdrawiam…