A Układu ani śladu.
KALENDARZ POŚCIGU ZA UKŁADEM.
Minęło 546 dni od rozpoczęcia pościgu za układem!
a “UKŁADU” ANI ŚLADU, zaś o nowym GADU, GADU!
KALENDARZ POŚCIGU ZA MIESZKANIAMI.
Aby zrealizować obietnicę PiS trzeba by budować rocznie 375 tysięcy mieszkań. W roku 2006 wybudowano ogółem 114 tysięcy mieszkań, tyle samo co w roku 2005. Pozostaje do wybudowania w ciągu 7 lat 2886000 mieszkań, to znaczy, że dla zrealizowania programu trzeba budować teraz 412 tysięcy mieszkań średniorocznie, o 10 % więcej niż wynosiła ta średnia rok temu.
*****************
Pomiędzy tym co mówią politycy prywatnie o sobie, o przeciwnikach i o kolegach, a tym co słyszymy jest prawie taka różnica, jak między rzeczywistym głosem gościa, a tym, który zmiksowano dla ukrycia rozmówcy. Istnienie dwu prawd; swobodnej prywatnej i kontrolowanej publicznej, które często się rozchodzą jest zjawiskiem uniwersalnym, dotyczy nie tylko polityki. Czasami prawda swobodna wypływa na publiczne forum, jak w przypadku taśm Renaty Beger, a teraz nagrania wynurzeń Oleksego. Z tej uniwersalności wynika od razu wniosek, by z dużym przymróżeniem oka patrzeć na polityków, szczególnie niechętnych, czy wrogich SLD, jak łamią ręce nad demoralizacją i dwulicowością całej lewicy, na przykładzie słów i treści, które niczym dorodnego pawia wypuścił polityk SLD. Sam znam polityka lamentującego przed kamerami, jak to jest porażony dnem SLD-owskim, który w rozmowach prywatnych dzielił polskie społeczeństwo na brudnych i leniwych chłopów, pazernych na niezarobioną forsę robotników i na kołtunów, a publicznie rozpływał się nad mądrością Polaków. Jak by go ktoś nagrał przy takich dywagacjach, to miałby się z pyszna. Więc radzę zachować wobec tych rwących szaty nieufność, bo każdy z nich ma na swoim koncie wiele podobnych rozmów, choć może nie tak wściekłych. Ja też mam kilka. To jest jeden wymiar tej sprawy najmniej ważny dla tego, że właśnie uniwersalny.
Drugi wymiar ważniejszy, to jednak – niezwykłe w słowach i treściach wypowiedzi Oleksego – nasilenie nienawiści do wszystkich niemal czołowych działaczy partii, której był ważnym liderem. To – jak znam wnętrze świata politycznego – przekroczyło normy i otarło się o patologię. Było też dla mnie zaskoczeniem, dosyć przykrym, bo Oleksy jawił mi się, jako polityk o dobrych nerwach, niezacietrzewiony, racjonalnie myślący, raczej pogodny i życzliwy ludziom. Zobaczyłem w taśmach wściekłość, ciężko zranionego ambicjonera, narcyza cierpiącego na odrzucenie. Nie twierdzę, że on taki jest zawsze, ale taki jest w tych taśmach. I teraz pytanie, czy owa super nienawiść do partyjnych kolegów z tego co On szczebla, to wyłącznie nastrój Oleksego? Czy może to wyraz ogólnego klimatu i uczuć panujących między SLD-owską czołówką, tego samego przynajmniej co Oleksy pokolenia. Oczywiste jest, że przeciwnicy SLD przekonują, iż Oleksy i jego retoryka to wiarygodni reprezentanci i świadkowie żmijowiska panującego w czołówce najważniejszej ciągle partii lewicy. I być może tak jest. Gdyby tak było, to marna przyszłość takiej partii, jeśliby w niej te żmijowe ogniska nadal tolerowano.
Wreszcie jest wymiar trzeci, który może okazać się najważniejszym, a mianowicie różne sugestie robione przez Oleksego o korupcyjnym posmaku. Jest oczywiste, że te sugestie muszą być zweryfikowane przez prokuraturę, a autor i inni przesłuchani pod przysięgą. Nie wątpię, że Ziobro o to zadba, pewno z gorliwością więcej niż niezwykłą i tu akurat może być ona pożyteczna. Inna rzecz, że nawet jeśli niczego się nie wykryje, to warto będzie utrzymywać wokół SLD klimat podejrzeń, a jego działaczy trzymać w niepewności, czy aby pewnego ranka nie załomocą w ich drzwi młotami chłopcy z CBA. Oleksy dostarczył amunicji przeciwnikom lewicy na niejedną kampanię wyborczą i niejedno śledztwo. Czy z tego coś będzie? Może tak, a może nie, a może niewiele. Bo właściwie prokuratura miała już kupę czasy, żeby posprawdzać. I co? Nic? Supersensacją pierwszego dnia po ujawnieniu taśm był, wedle Oleksego, ogromny majątek Aleksandra Kwaśniewskiego, z którego nie mógłby się on wyliczyć uczciwie. Były Prezydent zakwestionował, chyba dosyć wiarygodnie, wiadomości podane przez swego politycznego kolegę. I sensacja ucichła. Bez względu na to, jaka jest prawda, jaka się ona okaże, na razie w tym co Oleksy powiedział nie ma ani jednego faktu, któryby wyglądał wystarczająco wiarygodnie, by uzasadnić fanfary, które już brzmią tu i ówdzie na prawicy, w tym w prorządowych mediach o przełomie w odnalezieniu wreszcie owej GTW, czy „Grupy Krakowskiego Przedmieścia”, czy słynnego Układu. Wkład Oleksego w jego poszukiwania oznacza na razie tylko dodanie do dotychczasowych nibyfaktów dodatkowych nibyfaktów. Dlatego mój licznik pościgu za Układem pozostaje niezmieniony.
Nadal nie widzę niczego, co mogłoby wskazywać wiarygodnie na istnienie zorganizowanej, zcentralizowanej struktury politycznej i przestępczej, która dotarła wszędzie i która manipulowała w sposób zorganizowany polskim życiem politycznym i gospodarczym. Tak widział i widzi Układ Kaczyński i tego tylko widzenia dotyczy mój licznik. Obraz, który wyłania się z różnych faktów pokazuje raczej dosyć normalny, choć nie zawsze apetyczny, moralny i zgodny z prawem obraz kraju w toku burzliwej przemiany. Obfitują takie czasy w wiele okazji, które starają się wykorzystywać ludzie energiczni i bez skrupułów, tworząc grupy interesów bardzo często ponad podziałami politycznymi, równie często zajadle sobie wrogie w ramach tego samego obozu. Zza taśm Oleksego nie widać jakiegoś jednolitego Układu, widać raczej wojny koterii. I nie łudźmy się – koterie, wcale nie zawsze złe, to nie tylko cecha SLD, lewicy, czy w ogóle polityków. Koterie możnaby znaleźć nawet w Kościele. To natura życia. W tym kłębowisku jest i państwo, raz wykorzystywane niegodziwie, ale równoczesnie starające się okiełznać żywioły i często przy okazji rodzące nowe. Jest wielowymiarowe życie kraju na ogromnym, wspaniałym zakręcie, zaś Układu, ani śladu.
2 kwietnia 2007, o godzinie 18:07
Zofio,
psyt, psyt. Gospodarz blogu wspomina dzisiaj rocznicę Konstytucji 2 kwietnia 1997 r.
2 kwietnia 2007, o godzinie 18:19
Głosie,
Zbaczasz z tematu robiąc klasyczny unik.
***
Przy okazji – przypomnij sobie, że akurat w blogu p. Kuczyńskiego apelowałam, by tej rocznicy nie pomijać milczeniem.
Cieszę się, ze mimo „olania” jej przez aktualnie rządzących znaleźli się odważni i o niej nie zapomnieli.
Kompromis jest wielką sztuka w polityce i nie wolno o tym zapominać.
.
2 kwietnia 2007, o godzinie 20:21
Zofio! Z entuzjazmem podpisuję się pod twoimi uwagami o panach! Brawo!!! głos zwykły jest typowym prawdziwym mężczyzną – w każdym razie – jeśli sądzić po jego wpisach „na temat”. Pewnie zostałam starą panienką właśnie dlatego, że panowie, którzy składali mi oferty matrymonialne wydawali mi się koszmarnie nudni. O dziwo, propozycje padały ze strony takich, których wcale bym nie podejrzewała o tak poważne zamiary. Jednak perspektywa życia z którymś z nich wydawała mi się nie do zniesienia. Ten najważniejszy, ten jedyny nie ze mną się jednak ożenił, więc i ja nie byłam pewnie taka naj… Gdybym wtedy miała swój obecny rozum, to by mi nie uciekł!!! Obie strony jabłka nie zawsze potrafią się odpowiednio złożyć.
Głosie zwykły! nie licz na to, że sama siła …charakteru wystarczy, aby kobietę zachwycić. Panie są z regułu po prostu dobrze wychowane i nie chcą koniecznie psuć wam nastroju. No, chyba że się któryś zdrowo narazi!!! wtedy kęsim kęsim…
Jak cudne są wspomnienia…
3 kwietnia 2007, o godzinie 07:02
Jasna Anielko,
problem w tym, że panom na ogół, bo nie wszystkim jednak, wydaje się, że wiedzą czego oczekują kobiety a ta ich wiedza skupia się na…ich własnym przyrodzeniu. Na ogół nie bardzo orientują się w potrzebach ściśle seksualnych – kobiet i jeśli już chcą coś z siebie dać, to oceniają wg własnej, męskiej skali doznań.
Kolejnym problemem jest, że wprawdzie cały flirt polega na polowanku, o czym obie strony doskonale wiedzą, to już „konsumpcja” jest traktowana u panów, jako chrupanie zdobyczy, czyli łup dla myśliwego.
Seks jest traktowany egocentrycznie – a nie jako gest altruizmu i chęć dania siebie drugiej stronie.
I zamiast zabawy we dwoje, wzajemnego obdarowywania się rozkoszą, partnerskiego erotyzmu – mamy wyładowanie męskiej chuci myśliwego i uległą zdobycz, która wcale nie tak rzadko – udaje zadowoloną (to nie żadna tajemnica, każdy seksuolog o tym wie).
W sumie kobieta jest sprowadzana do pogotowia erotycznego dla panów, gdy im staje dęba męskość.
Zapominają nasi panowie, ze największym afrodyzjakiem dla kobiet – są …męskie oczy w których, w czasie takich miłosnych uniesień widać bardzo wiele, gdyby wiedzieli ile – oddawali by się seksowi z zamkniętymi oczami.
Zdradzają wszystko – ekstazę, pożądanie, chłód serca albo jego żar, niecierpliwość, gniew, nienawiść i zazdrość, rozładowanie pożądania, spełnienie, szczęście…
Całą paletę emocji i uczuć.
Jasna Anielko,
żeby była jasność – piszę o seksie bez wnikania czy to seks małżeński, pozamałżeński, przygoda jednej lub kilku nocy czy trwalszy romans.
Seks, moim zdaniem, nie może być „obowiązkiem” małzeńskim/ partnerskim czy też „dowodem” miłości – ale obopólną radością i chęcią dania z siebie wiele partnerowi.
Jeśli go wspiera miłość, przyjaźń lub inne ciepłe uczucie – to tym lepiej. Doznania stają się pełniejsze, głębsze, inaczej przeżywane przez obie strony. Jest dopełnieniem tych emocji.
3 kwietnia 2007, o godzinie 08:09
Ja myślę, że z mojego krótkiego wpisu nie wynika takie koniecznie takie prymitywne “rąbanko”, z papierosem na koniec i chrapaniem u boku, aczkolwiek i tym wiele kobiet byłoby zachwyconych. Ja jedynie podkreślałem konieczność zdecydowanego działania. Jasnaanielka słusznie podkreśliła, że w przeciwnym razie kęsim, kęsim. Słabi psychicznie i fizycznie mężczyźni doznają poważnych urazów. Postawa łagodnego barbarzyńcy otwiera drogę na głębsze pełniejsze przeżywanie jak i to prostsze.
3 kwietnia 2007, o godzinie 09:55
Głosie,
każdy człowiek to indywidualność.
Seks można konsumować, jak kto woli, jak śledzia na gazecie i w postaci wykwintnego dania. Można zaspokoić głód i można smakować.
Rzecz gustu.
Problem polega na tym, by ta konsumpcja sprawiała radość obu stronom a nie jednej.
Ideałem jest, by seks był formą nie tyle brania, ale dawana siebie komuś.
Kwestia podejścia. Idziesz do łóżka, bo masz ochotę zaspokoić swoje libido, albo idziesz do łóżka,bo chcesz sprawić frajdę drugiej osobie i zaspokoić swoje potrzeby.
W pierwszym przypadku emocje są na podstawowym poziomie, raczej determinowane pożądaniem, w drugim przypadku emocje są na wysokim poziomie, które wzmagają pożądanie.
Dla każdego człowieka ta wersja druga jest bardziej atrakcyjna.
Z Twego opisu wygląda, że preferujesz seks jako zaspokojenie swoich potrzeb erotycznych, egocentrycznie.
3 kwietnia 2007, o godzinie 13:00
głosie zwykły – jak zwykle nie pojąłeś, o co mi chodziło, ale to już tak jest na świecie. Nie ma między ludżmi zrozumienia i nie będzie.
Zofia oczywiście robi próby wytłumaczenia ci paru prostych rzeczy, ale generalnie, mówicie niby o tym samymj, a nie rozumiecie się.
Jest to klasyczne języków pomieszanie. I tak już na wieki zostanie.Dedykuję ci jeden z wierszy mojej przyjaciółki;
„Powtarzają jak zaklęcie miłość
wstając z łóżek pomiętych i ciasnych
na s p o s o b y rozbijają pochyłość
dotknięć spojrzeń i słów miłosnych
U ż y w a j ą kobiet dla sportu
dla rozrywki umysłowej z krzyżówką
wielbiciele mizernego komfortu
co zmienili słowa na słówka”
3 kwietnia 2007, o godzinie 17:50
Zofio i Jasnaanielko.
Pewnie, że się nie rozumiemy. Jak widać preferujecie takiego maneżowego konika, co nosi klapki z boku głowy żeby nie dostał
kręćka w tej karuzeli spełniania oczekiwań klaczy. A ja tam wolę takiego dzikiego ogiera, który zapładnia klacze w biegu. Żadnych słówek i krzyżówek!
3 kwietnia 2007, o godzinie 18:48
Nareszcie zrobilo sie ciekawie. Na powyzsze tematy polecam artykul „Seks w małym mieście”. Tez chcialbym tam mieszkac, sadzac z opisow na pierwszej stronie artykulu. Do drugiej jeszcze nie doszedlem. Poza tym, z Tczewa blisko do Gdanska, a w Gdansku ksiadz Rydzyk wykupuje tereny pod przyszla plaze nudystow. A moze bedzie to stadnina, gdzie koscielne ogiery beda galopowac wzdluz brzegu? Wszystko w biegu, bez krzyżówek. Serdecznie polecam.
http://www.gazetawyborcza.....33512.html
3 kwietnia 2007, o godzinie 19:14
Głosie,
nieco się mylisz, a może i mocno.
Odnoszę wrażenie, że doskonale się rozumiemy.
Jeśli patrzysz na seks rozgrzanym okiem ogiera reproduktora, to nie dziwię się, zę w kobiecie widzisz wyłącznie klacze w okresie rui.
Twoja sprawa.
To jest poziom libido i nic więcej.
Tak między nami, to byle młody przystojny ratownik na basenie potrafi to z równym skutkiem.
Ale ja wolę dosiadać nie ogiera-rozpłodowca, ale ogiera szlachetnej krwi, który poza zapładnianiem klaczy coś jeszcze potrafi, np. pokonywać Wielką Partubicką, albo wygrywać WWKW.
A do tego trzeba niemalże idealnego zgrania jeźdźca z wierzchowcem. Nie każdy ogier do tego się nadaje.
Mamy po prostu inne doświadczenia i poglądy.
Dla mnie seks to wspaniałe bycie we dwoje i bycie dla siebie. Wzajemnie, bo nie widzę żadnych przeciwwskazań, by kobieta była bierną w tych igraszkach. Wręcz przeciwnie.
Dla Ciebie seks to – upust chuci bez troski o partnerkę i jej potrzeby.
Być może nie trafiłeś jeszcze na kogoś, kto by Ci pokazał, jak tak naprawdę wygląda ars amandi, nie wciągnął w tę dość niesamowitą przygodę we dwoje.
Może jesteś leniwy, a może nie darzysz żadnym ciepłym uczuciem kobiet, które posiadłeś czy posiadasz.
Tak naprawdę, to nie moja sprawa.
Mogę Cie tylko zapewnić, seks oparty na skierowaniu się ku partnerowi, drugiej osobie, jest czymś wspaniały, dla obu partnerów pościelowych igraszek.
Zapewnić, że igraszki w pościeli mogą być satysfakcjonujące dla obu stron, jeśli się obie postarają. O ile tylko będą chciały – chcieć.
Chcieć być dla siebie.
Ofiarować siebie partnerowi – z wzajemnością.
3 kwietnia 2007, o godzinie 20:28
Zofio,
Nie żałuje, żadnego spotkania nie-intelektualnego, nie-partnerskiego, nie-wiernego, bo było mi przyjemnie i to lubię. Seks jest specyficznym spotkaniem, nawet bez wielu słów głębokim. A przy tym, to jest takie przyjemne spotykać coraz to nowe kobiety. Zawsze czuje się taki oczarowany, kimś świeżym i nowym. Nie oceniam wartości kobiet, ja je sobie od czasu do czasu powoli lub trochę szybciej smakuje. Wolę kobiety w sferze dotykowej i lubię na nie popatrzeć w naturalnej postaci. Pogadać zawsze można potem.
3 kwietnia 2007, o godzinie 23:01
Głosie,
a kto tu mówi o gadaniu?!
Ja piszę o seksie a nie gadułach!
Nie pisze o przeintelektualizowanych spotkaniach z Platonem pod pachę, ale o pościelowym spotkaniu dwojga ludzi sobą zainteresowanych.
Wybacz, ale kobiety, które smakujesz – nie są rzeczami, ciastkami do konsumpcji, ale żywymi istotami.
Czyż nie widzisz, ile masz, tak na serio w sobie …pogardy dla kobiet, sprowadzając je wyłącznie do ciała w którym zagłębia się Twój członek! Pamiętasz przynajmniej imiona tych kobiet…
Ciekawa jestem, jakbyś się czuł, gdyby Ciebie kobiety oceniały wyłącznie po wielkości jadra, które uwypukla się w Twojej nogawce.
Nie dostrzegały oczytania, wiedzy, inteligencji i innych walorów.
I powiedz mi dlaczego, gdy kobiety np. tak jak Ty smakują mężczyzn, zmieniając ich jak rękawiczki i widząc w nich wyłącznie tylko sprawnych erotycznie mięśniaków – nazywacie je dziwkami?
A jak o takich facetach, jak Ty, mówi się – dziwkarze – to jesteście obrażeni na wszystkich dookoła?
Z jednej strony, zapewne, jak każdy – chcesz być tym kimś w oczach innych, ważnym, być może najważniejszym, docenianym, zauważonym i kochanym – a drugiej strony, kobiety które trafią Ci w ramiona traktujesz jak szmaty, którymi wycierasz swego penisa.
A potem wracasz do domu, ślubnej połowicy łgarz jak z nut, odpalasz jakiś souvenir by się zamknęła i nie urządzała scen i dla świętego spokoju raz na pół roku odwalasz jakiś numerek małżeński, wypijając przedtem pół flaszki wódeczności?…
I to ma być czymś normalnym?
Nie chce Ci się czasem rzygać na konterfekt widziany w lustrze?
Zapytam nieco niedyskretnie, kochałeś kiedyś Głosie w życiu jakąś kobietę, tak na serio, glęboko?
Wiesz w ogóle co to jest miłość, przyjaźń głęboka, fascynacja drugim człowiekiem, nie tylko jego ciałem, ale nim całym?
Wiesz z autopsji jak odbiera się seks w takim stanie?
***
Piszesz:
Nie żałuje, żadnego spotkania nie-intelektualnego, nie-partnerskiego, nie-wiernego, bo było mi przyjemnie i to lubię
W to nie wątpię, każdemu mężczyźnie jest przyjemnie po erekcji i wytrysku. Znasz takiego, który tego uczucia nie lubi?
Ale czy kobietom, które pod Tobą leżały też było przyjemnie i lubią być traktowane jak spluwaczka dla Twojej spermy?
3 kwietnia 2007, o godzinie 23:09
Głosie,
masz naśladowców i pełne umotywowanie działania:
http://wiadomosci.gazeta......36881.html
Gratuluję!!!
4 kwietnia 2007, o godzinie 09:17
Zofio,
A już miałem nadzieję, że Maurycy Mochnacki przez ciebie przemawia z ideą romantycznej wierności uczuciom wielkim i samemu człowieczeństwu. Tymczasem w tym co piszesz pobrzękuje religijność. Napisanie, że byłby to fanatyzm byłoby nieuczciwe, tak jak przywoływanie przykładu Leppera. Dziwkarz to jednak kategoria kolejna taka jak kurwa. Pochodna obyczajowości religijnej. Oto w rozumieniu pań wystających dnie całe na mszach,
seks pozamałżeński to spotkanie dziwkarza z kurwą. A spotkanie dwóch panów to sodomia lub pedofilia. A seks grupowy to tylko komplety upadek, zabawy kryminalne gangsterów z prostytutkami.
Wszystko o czym napisałaś w przedostatnim wpisie to jest zaściankowa obyczajowość (przybrana wcześniej ładnym stylistycznie tekstem o partnerstwie), a nadto niezauważenie, że w Polsce zazwyczaj inaczej postrzegana jest seksualność i kontakty mężczyzna-kobieta, a w innych społeczeństwach normą jest zupełnie co innego. Pisał juz o tym Michał Montaigne w swoich „Próbach”. Ten sam męski szowinista, który w XVI wieku zauważył, że kobieta to jest takie stworzenie, które ma chwile swoich słabości, tak duże, że nawet mulnik, jak będzie odpowiednio cierpliwie czekał, to znajdzie szansę na dostęp u swojej pani. A dzisiaj mulnik, też uważnie obserwuje swoje panie, ale ma już w ręku nie tylko bat na osiołka, ale sztuczny wibrator, kondomy z wypustkami, lubrykatory do miłości analnej, ringi rozkoszy. Mulnik ten nadto stylizuje swoje ciało i zachęca swoim wyglądem i ubiorem, typu unisex. Nie jest więc to jasne, czy to on wybiera, czy sam jest bierny pozwala na to aby zostać dostrzeżony i wybrany.
Doprawdy nie wiem, czy dzisiaj kobiecie w Niemczech czy Szwecji tak zależy na partnerstwie, skoro jest często niezależna finansowo i ma możliwość stawiania warunków. Podobnie i w Polsce choć los kobiet jest cięższy, to na pewno w jednym są nowoczesne, że nie są bierne, że same wybierają sobie lub akceptują przygodnych partnerów. Niektórzy lubią to a inni lubią znowuż co innego. Szanowna Pani pastor Zofio. Teraz są panie z paniami, panowie z paniami, a na trzecim miejscu dopiero krzyżówki (to jest tekst z sławnego filmu pod tytułem Gang Olsena na tropie). A pani pastor tkwi jeszcze w XIX wieku?
A co do ważnej tej jedynej kobiety, to oczywiście i taką miałem. Ale nie spaliłem się jak Adam Mickiewicz i nie zostałem poetą. Kobieta wyszła mi za mąż, za niemieckiego artystę od pejzaży kanciastych, obecnie dobrze zarabiającego architekta. Od wielu lat jest zaangażowana w szkolnictw polskie w Niemczech. Nie ma dzieci, bowiem organizm jej odrzuca dzieci. Ja natomiast przewartościowałem swoje uczucia. Zachowałem wspomnienia pierwszej miłości. Zrozumiałem, że kobieta jeśli ma wybór, to instynktownie dokonuje optymalnego wyboru partnera, jak mawia Maria Czubaszek, to jest w niej piękne, że jak znajdzie swojego milionera, to się w nim jeszcze na koniec zakocha. Zrozumiałem, że trzeba mieć dystans do swoich uczuć wyłącznych i cielesności. A z beczki dziegciu i miodu, który jest w każdej kobiecie, starać się polizać jednak trochę miodu, jeśli można… Jeśli można to jest bardzo ważne słowo. Ostatecznie kobieta jak znajdzie swojego milionera i sie w nim zakocha, to jeszcze ma ochotę cały czas na ognisty romans. Tak więc apel to żonatych z ładnymi i wdzięcznymi kobietami – noście swoje rogi dumnie!
4 kwietnia 2007, o godzinie 09:43
Zofia mniwe ubiegła, bo też chciałam dać link do tego artykułu. Bardzo mi się też spodobał jeden z wpisów internautów, który stwierdził, że jest to dobry przykład praktycznego zastosowania prawa naturalnego – od poczęcia z gwałtu, do naturalnej śmierci po dostaniu w łeb kłonicą.
Zofio, daj już spokój temu wiejskiemu „wolnemu strzelcowi”, co to tak se chodzi po wsi i tak se dupcy…
W istocie rzeczy głos – z całym szacunkiem do jego zawodowego wykształcenia – jest właśnie takim wiejskim głupkiem. To jest w mentalności głęboko zakorzenione i nic tego nie zmieni. Kobieta, która mu odmówi, to w jego mniemaniu albo idiotka, albo chora wenerycznie, albo lesbijka – nie ma innej możśliwości, bo żadna normalna kobieta nie mogłaby mu odmówić.
Przypadek jest nieuleczalny, pacjent jest przekonany o swoim absolutnym zdrowiu, więc należy go przyjmować zs dobrodziejstwem inwentarza. Zawsze wiedziałam, że z wariatem i pijanym nie należy dyskutować. WESOŁYCH ŚWIĄT!!!
4 kwietnia 2007, o godzinie 10:13
A ja jestem jednak wychowany w poczuciu Szacunku dla kobiety, jaka by ona nie była, czy głupia wiejska baba, czy też wykształcona tj. przynajmniej z maturą i uzbrojona w poglądy kościoła katolickiego poglądy, ale w gruncie rzeczy, także z polskiego zaścianka. A kto chce z siebie robić głupka, to proszę bardzo, niech sobie pojedzie do pobliskiego Berlina lub dalszego Paryża i wyłoży naszym sąsiadem swoje poglądy na seksualność człowieka. Zobaczymy, kto zdaniem naszych zlaicyzowanych sąsiadów jest z wiochy! Zwłaszcza z tymi osobistymi przygłupimi jednak, przytykami.
4 kwietnia 2007, o godzinie 10:23
Mylisz się Glosie,
ani w tym co pisze nie ma religijności, ani też ukłonów ku romantycznej miłości.
Seks traktuje normalnie, jak ludzką potrzebę, konieczną do egzystencji, jak jedzenie, picie czy spanie.
Tyle, że, by przeżyć możesz pić, jeść czy spać – sam, seks uprawiać raczej z kimś. Z drugim człowiekiem.
Dla mnie istotne są relacje między seksualnymi partnerami i zgodnie z moimi zasadami (nie muszą to być zasady innych czy Twoje), seks nie może nikogo ani sprowadzać do poziomu przedmiotu dla zaspakajania czyiś potrzeb seksualnych, ani też naruszać ludzkiej godności.
Zważ, ze nie dzielę seksu na małżeński, poza małżeński, przygodę jednej nocy czy romanse.
To co piszę nie wynika z doktryn ideologicznych, ale mego osobistego doświadczenia, a ono obejmuje wszystkie wyżej wymienione sytuacje. Bez wyjątku.
Jestem wystarczająco niezależnym człowiekiem, by sobie na to pozwolić. I to od bardzo wielu lat.
Żaden związek z mężczyzną nigdy mi tej niezależności nie odebrał. Nawet 20 lat małżeństwa, które mam za sobą.
Wierna jestem wyłącznie swoim uczuciom. I jeśli je ktoś zdobywa, zdobywa moja lojalność i wierność. W miłości, przyjaźni czy sympatii. Kupić tego nie da rady – ani kontem w banku ani cyrografem USC, ani też nakazami religijnymi.
Na podstawie tych doświadczeń mogę odpowiedzieć – że najbardziej satysfakcjonujący dla mnie seks jest zawsze z partnerem, który nie jest mi obojętny, ale najgłębsze doznania są wtedy, gdy wyczuwam w partnerze coś więcej niż pożądanie.
Jest więc sprawą nader oczywistą, że mając prawo wyboru, skieruję się zawsze ku takiej erotyce, która nie skończy się wyłącznie chwilą fizycznej rozkoszy, ale dostarczy mi nieco więcej satysfakcji i przyjemności.
Seks jest dla mnie tylko elementem pewnego zjawiska, które nazywa się byciem we dwoje. I dodaje pikanterii temu byciu.
I nie ważne czy jest to bycie na pół dnia, 24 godz., miesiąc, lat kilka czy dłużej.
Co nie oznacza, że reaguję pozytywnie na każde męskie zaczepki.
Twoje mniemanie, że kobieta znajdzie, lub dąży by znaleźć – milionera w którym się zakocha – jest objawem ….owej „religijnej obyczajowości”, która tak wyszydzasz.
Chyba jednak nie do końca się z niej wyzwoliłeś Głosie.
Sądzę, że ta kobieta, którą ongiś kochałeś nie wybrała milionów i tytuł, ale człowieka.
A jeśli tak?, No cóż, nie jest przyjemne być zamienionym na pękaty portfel? To boli…
Zaczynam rozumieć przyczyny Twojej bariery emocjonalnej, boisz się ponownego zranienia. I nie dajesz żadnej szansy kolejnemu uczuciu.
Smutne…
4 kwietnia 2007, o godzinie 10:49
Zofio,
Oczywiście, że kobieta w którą byłem zaangażowany wybrała człowieka, który jej zdaniem dawał jej największą szanse realizacji uczuć i ambicji poza małżeńskich. Ja nie czuje się zraniony i nie zagradzam sobie drogi uczuciom. Jedyne to o czym piszę, to że preferuję kontakt fizyczny, gdyż daje mi on satysfakcję, tak jak i mam nadzieję kobietom (umiejętność uprawiania seksu to też uzdolnienie jeśli nie talent. Tutaj jak w dziedzinie kultury, liczy się praktyka (długie i żmudne ćwiczenia) i wiedza (poznawanie swoich partnerek) i dopiero na końcu można zagrać wielką symfonię swoim fletem z odgłosem cymbałek na wszystkich żebrach partnerek). To o czym ja mówią możesz także znaleźć i u seksuologów. No cóż bywa i tak, że taka wiejska obyczajowość i mądrość lokalnych przygłupów, jest tym samym co można odczytać w pracach naukowych. Ważne jest aby jednak cieszyć się jak najdłużej i jak najwięcej swoją seksualnością, obojętnie w jakich związkach. Z tego płynie otwartość i radość życia. Gdzie jest napisane w księdze życia, że człowiek jest z natury wierny? Gdzie są w naturze zapisane liczne tematy tabu. Zofio wiek religii odchodzi w przeszłość w krajach bogatych, a wraz z nim i sprawy uświęconych związków i uświęcenia wszystkiego. Największą zaś rzeczą jaką może człowiek zdobyć to zainteresowanie innego człowieka, nie ważna jakie czy intelektualne czy tylko fizyczne. Wszystko cieszy. Kto jednak w każdym klapnięciu szeroką dłonią w pośladek widzi od razu uprzedmiotowienie kobiety i kłody i nie wiem co jeszcze, niewątpliwie będzie patrzył z czasem z prawdziwym żalem, na swoje więdnące ciało. A seks z wieku emerytalnym też jest możliwy! Dziadek z nóżkami prostowanymi na beczce z babcią cycatą kurdupelką nie muszą chodzić tyko na łączkę pod rękę i do kościoła. Zalecam sięgnięcie, niektórym zagubionym, głębiej ( i umycie następnie przed jedzeniem ręki).
4 kwietnia 2007, o godzinie 11:19
Głosie, czy Ty umiesz czytać ze zrozumieniem?!
Przecież ja o radości z seksu właśnie piszę cały czas!
I nie mam nic przeciwko temu, by mnie klepnął po zadku człowiek, którego obdarzam ciepłym uczuciem i pożądaniem.
Natomiast nie zdzierżę, by mnie klepał każdy facet, bo mu się tak podoba. Chyba to normalne.
Nigdzie nie napisałam, że seksualność człowieka jest czymś złym, wręcz przeciwnie.
Tyle, ze ja nie oddzielam genitaliów od człowieka i jeśli jestem z kimś w pościeli, to nie wyłącznie z jego członkiem, ale z całym człowiekiem, jego psychiką, intelektem, całą jego osobowością, jak z ciałem w którym czas rzeźbi swoje znamię.
***
I tak oto doszliśmy w tym temacie do pewnego consenusu.
I to jest to, co Tygrysy lubią najbardziej!
4 kwietnia 2007, o godzinie 11:47
No to cieszę się, że jest ta nić porozumienia. W istocie uważam, że jest się w pościeli z drugim człowiekiem, tylko inaczej zbudowanym i w ogóle trochę innym niż ja, aczkolwiek nie za bardzo.