Trup zamiast Układu.
KALENDARZ POŚCIGU ZA UKŁADEM.
Minęł0 575 dni od rozpoczęcia pościgu za układem!
a “UKŁADU” ANI ŚLADU, zaś o nowym GADU, GADU!
********
Piszę bez ogródek i proszę wszystkich, których to może urazić o wybaczenie. Otóż Pani poseł i minister Barbara Blida to pierwszy trup paranoi, która od dwu lat rządzi Polską. Paranoi, polegającej na wierze bardziej gorliwej, niż w Pana Boga, bez cienia wątpliwości i zastanowienia, totalnej, groźnej dla osób ją wyznających i dla nas wszystkich. Na wierze w istnienie owego Układu, przestępczej superstruktury oplatającej kraj, o granicach zupełnie niejasnych, które mogą być wszędzie i nigdzie, o uczestnikach, którymi mogą być wszyscy i każdy z osobna, a już na 100 % ci, którzy nie lubią rządzących.
Wyjaskrawiam, ale wyjaskrawiam coś co istnieje na prawdę, co daje o sobie znać coraz bardziej szokującymi zachowaniami organów władzy, które paranoi ze szczytów ulegają, mimo woli lub z czystego oportunizmu i tchórzostwa. Zwracam od dawna uwagę na ten jad, którym zatruci są liderzy i część rządzącej koalicji i na jego możliwe złe następstwa. Znam bardzo dobrze psychologiczne mechanizmy oddziaływujące na ludzi władzy i wiem, jak nieszczęśliwy może być splot tych mechanizmów z imaginacjami opartymi na podejrzliwości i nieufności. To nie są żarty.
Niedługo miną dwa lata rządów obecnej władzy, dwa lata posiadania w ręku wszystkich narzędzi ścigania, w stopniu w jakim nie miała ich żadna ekipa po roku 1989. I jak dotąd brak jakiegokolwiek efektu, gdy chodzi o znalezienie jednego choćby twardego dowodu, czy wiarygodnej poszlaki, że taka przestępcza superstruktura istnieje, że wiara ma cokolwiek wspólnego z rzeczywistością, że nie jest postępującym przypadkiem ciężkiej politycznej choroby, ściagania w realnym świecie własnych urojeń branych za rzeczywistość, która wywoływała w historii fatalne następstwa.
Żadnego dowodu, żadnej mocnej poszlaki, za to coraz większa niecierpliwość, coraz bardziej utwierdzone przekonanie, że Układ, właśnie dlatego, że nadal zakryty, musi być jeszcze bardziej potężny, niż się sądziło. I że wobec tego trzeba go szukać jeszcze bardziej zajadle, angażując jeszcze większe środki, stosując jeszcze bardziej zdecydowane działania. Nawet propisowscy dziennikarze dostają delirium tremens. Czytam właśnie na blogu Jgora Janke jego wpis sugerujący, że Blidę zastrzelił funkcjonariusz ABW należący do Układu! To jest marsz w chorobę, na którego końcu, mówię to bez przesady, może być szpital psychiatryczny, a wcześniej – w przypadku osób u władzy – wiele krzywd wyrządzonych ludziom uznanym za członków rzekomego układu, dobieranych z niewinnych, albo z winnych od innych spraw, lecz pasujących do układowego klucza, albo z takich, których można pokazać, jako winnych, choć nimi nie są. Nie można wykluczyć wydarzeń podobnych do tych z Siemianowic Śląskich.
Nie wiem, czy i co robiła i zrobiła Barbara Blida dziesięć lat temu. Ze słów Ziobry i Wassermana wynikało, że może coś, a być może nic! I to ponad 10 lat temu. Ale zapukano do niej o szóstej rano, bo pasowała do paranoicznej układanki, którą rządzący politycy, groźni dla kraju układają coraz bardziej gorączkowo, bo ona się nie daje ułożyć. Aż wreszcie pada trup, oby ostatni.
4 maja 2007, o godzinie 13:18
Bars,
wzruszyły mnie te Twoje opowieści o futrzakach, bo sama mam któregoś z kolei psa, kotów też było kilka. W porywach 3 koty i jeden pies. Ale najpiękniejszy był czas kota Bidula (pan domu) i suczki Zuzi, kundelek szpicopodobny i o szpicowatym charakterku polowczyka.
Kota mi autentycznie brakuje. Spędziliśmy razem 18 lat i był to zwierzak kumpel. Bidul „zaliczył” kilka psów w domu z ostatnim, obecnie rezydującym owczarkiem niemieckim Diorą włącznie.
Z Zuzką spędzili razem lat 12, Zuzia urodziła mi się w domu a Bidul kibicował jej od urodzenia aż po dni ostatnie. Stanowili niesamowity tandem, przy czym zwierzyńcem rządził kot.
Potrafili oboje do perfekcji opanować otwieranie lodówki, mimo, ze na głowie stawaliśmy w domu, by ją zabezpieczyć. Prędzej czy później zwierzaki rozbrajały najprzemyślniejsze ludzkie zamknięcia. Tylko po to by wyciągnąć kartonik z mlekiem , nadgryźć, podeptać (mleko sikało) i się napić.
Kiedy zwierzaki pokonały zamknięcie, kot wsuwał łapą pod drzwiami lodówki i ciągnął je ku sobie, pies wtykał nos w szparę, pchał i drzwi się otwierały. Pies wyjmował kartonik, nadgryzał i „tupał” po nim łapami, kot czekał aż mleko siknie. Potem było wylizywanie mleka. najpierw kot, potem pies. Mleko w miseczkach – to nie to, co mleka ukradzione z lodówki.
Zabierałam je oboje na wakacje, na wieś.
Spacerki po okolicy były nie tylko we dwójkę ale z cała psią ferajną tubylczą. Kot bronił mnie przed motylkami, polował na muchy, łaził psom między nogami a jak się zmęczył wrzeszczał i dalej trzeba by go nieść. Po chwili ryczał, że chce na ziemię i tak cały czas spaceru. Nigdy nie odpuszczał wypraw do lasu i nad jeziora, pływał z psami, taplał się przy brzegu, gonił fale. Zawsze pierwszy ustawiał się w kolejce do ubrania w obroże czy szelki na spacer. Bo jak psy z obrożami, to on też i musieliśmy mu kupić stosowne „ubranko”.
Ale najpiękniejsze były sceny podwórkowe z obcym kotem czy zadziornym kogutem Józkiem. Obcy kot – to wrzask Bidula do psów, by przyszły i wygoniły intruza. Nawet tubylczego „Rozalka” tak przepędzał, bo z chwila przyjazd uważał się za gospodarza. Polowanie na kury sąsiadów było zajęciem nadzwyczaj ciekawym. Za każdego kurczaka oskubanego z piórek dostawały wciry psy a mąż płacił za dewastację kurnika. Okazało się, że to nie psy, ale nasz Bidulek, tłuściutki kastrat przecudnej urody tak rozrabiał.Łapał kurczę, broń Boże nie zagryzał, ale obskubywał na żywca z upierzenia na grzebiecie. Wydało się, jak się zasadził na starą kwokę i ta urządziła rejwach na cała wieś.
Koguta się bał, bo dostał dziobem kilka razy w ogon i ilekroć Józek pojawił się w zasięgu kociego wzroku była awantura i wzywanie psów na ratunek.
Kot dość szybko połapał się do czego służy telefon i potrafił „gadać” jak najęty. Skojarzył dwie rzeczy na raz – rozmowy między ludźmi, był szalenie towarzyski i też komunikował się z ludzkimi domownikami głosem i telefon. Dlatego ilekroć zaczynałam rozmowę, zjawiał się kot, właził na kolana wtykał pyszczek w słuchawkę i zaczynał swoje kocie gadułki. Przy czym modulował te swoje miauczenia. A jak z drugiej strony padało „cześć Bidulek” – kot szalał, trzymał łapkami słuchawkę wyrywał mi z rąk i „gadał” jak nakręcony. Tego nie da rady opisać.
Dostałam go jak miał 3 miesiące w stanie bez mała agonalnym.
Odchowany i wyleczony wyrósł na pięknego kota.
Był, bardzo proporcjonalny, prawie biały. Nie za duży i zwartej budowy.Na głowie czarny czepeczek z uszami i równiutkim przedziałkiem po środku. Czarna „grzywka” kończyła się nad oczami, szła od środka czoła równymi łukami na obie strony. Na grzbiecie miał czarny „serdaczek” obustronny oraz czarny ogon. Łepek bardzo foremny, z pięknym nieco „greckim” w profilu nosie, olbrzymimi zielonymi, wręcz szmaragdowymi oczami.
Wyjątkowej urody wiejski dachowiec, bardzo komunikatywny, o prospołecznych zachowaniach. Ludzi traktował jak duże, nieco głupie koty. Umiał okazywać sympatie, ot tak, bo kogoś lubił. Ale jak nie lubił – też potrafi to jednoznacznie okazywać. Potrafił wpaść na łóżko, pogłaskać mnie łapką po policzku, lekko złapać ząbkami …czubek nosa, potamosić z lekka, liznąć a potem pacnąć opuszkami łapki i lecieć dalej bawić się z psem.
Do spania zarezerwował sobie moją sypialnie i lewe ramię. Na stare lata potrafił wymuszać, nawet gdy byli goście w domu położenie się ok. 11 wieczorem, użyczenie ramienia, bo kot chciał iść spać. Potem, jak zasnął, mogłam wracać do gości.
Dzisiaj, moja obecna suka, wprowadzana w obyczaje domowe przez Bidulka – robi dokładnie to samo. Targa mnie rano zębami …za nos, wali lapa po policzku, usiłuje zaanektować miejsce po lewej stronie. Przejęła obowiązki domowe we wszystkim po kocie.
Łącznie z karesami i …gadaniem do telefonu.
Tak Bars, życie w otoczeniu zwierząt dostarcza wiele urokliwych chwil. Są takie autentyczne!
4 maja 2007, o godzinie 17:52
Bars,
pisała o tym Polityka (wydanie specjalne” Lidzie roku 2007) Nr 3/2206 – 27.12.2006 – 31.01.2007.
Otóż – na str. 9 – podano, jak to matka braci Kaczyńskich, podczas obchodów uroczystości rocznicy powstania warszawskiego w 2004 r. pod patronatem mera stolicy, jej syna Lecha pełniła role bohaterki powstania. „Polityka” przypomina, jak to magistrackie biuro Kaczyńskiego informowało wszem i wobec, że wiersze na bilboardach o powstaniu wybrali sami powstańcy, m.in. Jadwiga Kaczyńska. PAP donosiło, że Kaczynska dostała tytuł człowieka Roku (?!), „walczyła w Powstaniu Warszawskim, była sanitariuszką Szarych Szeregów, ratowała rannych powstańców” itp. Słowem – bohaterka narodowa.
Prawda jest taka, że Jadwiga Kaczyńska przed wybuchem wojny została przez rodziców wraz ze swoją siostrą wysłana do rodziny, do Starachowic. Po wybuchu wojny dołączyli do nich także ich rodzice. W 1941 r. matka Kaczyńskich wstąpił do konspiracyjnego harcerstwa, to fakt, ale w Starachowicach. zrobiła jakiś tam kurs medyczny o została oddelegowana do miejscowego szpitala.
W powstaniu warszawskim natomiast brał udział ojciec Kaczyńskich , był w nim ranny, opatrywała go wtedy ciotka …marszałka Komorowskiego, został odznaczony za udział w powstaniu Krzyżem Walecznych i krzyżem Virtuti Militari. Ale oni, bracia Kaczyńscy, o swoim ojcu w ogóle nie mówią. Zmarł w kwietniu 2005 r.
Lech Kaczyński podczas fety powstańczej – kreował matkę na fałszywą bohaterkę, o ojcu, jeszcze wtedy żyjącym, autentycznym powstańcu warszawskim – nie pisnął słowa.
I jak oceniać takiego człowieka, dzisiaj prezydenta kraju?
No jak?
I ten facet ma być kreatorem w Polsce postaw patriotycznych, chce rozliczać przeszłość i historię, kłamiąc i oszukując nawet wobec własnego ojca?!
5 maja 2007, o godzinie 19:03
Panie Kuczynski.To ludzie pana pokroju zasmradzaja ten kraj.Nie rozumie pan zasad demokratycznych?.Narod wybral Kaczynskich na swoich reprezentantow.Narod.MY.Polacy. Wasze zalosne skomlenie jest najlepszym potwierdzeniem potrzeby oczyszczenia tej stajni Augiasza .Zyczy pan Polsce jak najgorzej?Coz-jest pan blaznem.
6 maja 2007, o godzinie 16:55
Naród wybrał Kaczyńskich? Nie, 10,8 % narodu. Jak pan nie potrafi tego obliczyc, chocby na oko to jestes Pan gówniarz, a nie obywatel.
23 kwietnia 2016, o godzinie 18:01
bible download…
Strona Waldemara Kuczyńskiego » Blog Archive » Trup zamiast Układu….