Sens Polskiego Października 2007.
Wybory prezydenckie i parlamentarne w 2005 roku stworzyły w ramach demokratycznego systemu zagrażającą mu dewiację. Konstytucyjny podział władz, będący podstawą ustroju uległ faktycznemu zawieszeniu w skutek zdominowania przez jedną osobę, a mianowicie przez Jarosława Kaczyńskiego, rządzącej partii, większościowej koalicji parlamentarnej, a więc i sejmu oraz prezydenta. Na miejscu pluralizmu władz powstała władza jednostki, a na dodatek cały ten układ rządzący składał się z sił politycznych otwarcie wrogich istniejącemu ustrojowi oraz Konstytucji. Taka była istota politycznej dewiacji, jaka się pojawiła w roku 2005. Wybory tamte nie były więc zwykłą zmianą władzy i całe dwulecie nie było zwykłą kontynuacją demokratycznej praktyki pod rządami innej ekipy. Były to wybory wyjątkowe i był to okres wyjątkowy na który, jeśli chce się go dobrze rozumieć nie można przenosić klisz wypracowanych przy analizowaniu i ocenianiu poprzednich ekip. Na przykład różne praktyki rządu PiS, formalnie podobne do stosowanych wcześniej, jak zawłaszczanie mediów publicznych, czy używanie służb do celów politycznych, wymagały oceny z zupełnie innej perspektywy, a nie załatwiania kwestii stwierdzeniem, że poprzednio było podobnie, co nagminnie robili i nadal robią komentatorzy bliscy tej ekipie. Nie było podobnie, czy tak samo, jak dawniej. Czym innym bowiem jest właściwa każdej władzy chęć posiadania przychylnych sobie mediów, a czym innym jest przejęcie ich po to, by stały się narzędziem realizacji radykalnej koncepcji politycznej, a mianowicie budowy Czwartej RP, która miała być zaprzeczeniem Trzeciej, tej zgodnej z Konstytucją. I podobna różnica występuje pomiędzy „zwykłym” nadużywaniem służb, które kusi każdą ekipę, a robieniem z nich narzędzia do trzymania pod okiem, do poskramiania przeciwników owej koncepcji politycznej. Takich istotnych różnic w praktykach wyglądających podobnie było wiele.
Tak więc i wybory roku 2007 nie były wyborami zwyczajnymi i z tego sobie powszechnie zdawano sprawę, mówiąc na przykład, że są to najważniejsze wybory od roku 1989. Nie można by niczego takiego powiedzieć, gdyby nie fakt że całe minione dwa lata były właśnie dramatycznym odchyleniem od demokratycznej drogi Polski po roku 1989, a nie czymś normalnym. Wybory październikowe, były najważniejsze od roku 1989, bo zlikwidowały tą patologiczną dewiację, która opisałem na początku. Stało się coś więcej niż tylko odsunięcie od władzy PiS. Zlikwidowana została władza jednostki i jednocześnie od sterów państwa odsunięte zostały siły otwarcie wrogie obecnemu ustrojowi i obowiązującej Ustawie Zasadniczej. Odblokowany został więc mechanizm pluralizmu władz to znaczy, że powróciliśmy na konstytucyjny szlak, od patologii przeszliśmy do normalności. To jest najważniejsza, fundamentalna zmiana, jaka nastąpiła po 21 października. Wszystkie inne mają znaczenie drugorzędne, choć oczywiście są bardzo ważne i pozytywne. Mamy lepszy sejm, bez partii zamawiających piwo po faszystowsku, bez partii skłóconych z prawem i dobrymi obyczajami, z dominacją partii, które nie chcą wywracać do góry nogami tego co całe społeczeństwo tworzyło przez 18 lat. Są to też w przeważającym stopniu partie zwrócone ku przyszłości, kierujące się realnymi wyzwaniami przed którymi stoi Polska, partie racjonalne, obliczalne, wolne od obsesji i manii prześladowczych. Jest więc szansa, że potrafią lepiej niż zdominowane przez Kaczyńskich Prawo i Sprawiedliwość wykorzystać tą ogromną szansę, jaką dało Polsce wejscie do Unii Europejskiej. Na pewno nie służyłyby jej dalsze lata zatruwania atmosfery podejrzliwością i lękami, dalsze lata pościgu za wyimaginowanymi układami i wrogami.
Daliśmy sami sobie niezłą lekcję, bo to przecież my, jako wyborcy na ten dewiacyjny szlak kraj skierowaliśmy w roku 2005. My to znaczy także ta Polska, która wtedy została w domach. Teraz już wiemy, może nie wszyscy, ale wielu z nas, że demokracja wymaga uważnego przyglądania się, czy za dobrze brzmiącymi sloganami polityków nie kryją się apetyty na ustawianie narodu w szeregi i prowadzenie ku świetlanej przyszłości wymyślonej przez opętanych poczuciem misji do spełnienia. Oni nadal są obecni. Ważne by już nie dostali szansy na następną próbę. Aby to się stało trzeba by ta, którą przeżyliśmy mocno zapadła nam w pamięć.
16 listopada 2007, o godzinie 12:16
Sluchałem przemowien Kaczyńskiego i Tuska. Oba pełne podtekstów, ale rożnych w tonie. U Tuska raczej podteksty typu wymówki, ale i apelu do prezydenta o współpracę, jednak bez wiary, że to coś da. U Kaczynskiego wyraźnie wrogie, choć mocno przypudrowane. Sens taki – nie dalo sie uniknac wyborów, choc rzadzilismy cudownie, przegralismy, bo PO obiecywala jeszcze wieksze cuda i zobaczymy jak sie z tego wywiąże. Życzę całkowitej klęski, tfu, tfu, tfu wielkiego sukcesu bo to jest sukces Polski
16 listopada 2007, o godzinie 12:20
Glosie
Ja temat „Narciarz” wyczerpalem. Cieszy mnie jak zwykle zbieznosc naszych pogladow.
Ale czy w sprawie ogranieczenia suwerennosci (przyszlego) panstw narodowych tez?
16 listopada 2007, o godzinie 12:22
Gospodarzu
Calkowita kleska oznacza ze bedzie J.K. siedzial w Palacu Namiestnikowskim bratu na karku. To oznacza kolejny kryzys.
16 listopada 2007, o godzinie 12:22
„Jesli potrzebuje [CSU] to pewnie cos takiego sie zrodzi.”
.
To polskie CSU nie może się urodzić od osiemnastu lat i ja się go nadal nie spodziewam. Musi się najpierw pojawić zupełnie nowe pokolenie polityków tej orientacji, bo starzy już niczego nie stworzą. O ile pamiętam, to już PC miało być wielką partią chadecką.
16 listopada 2007, o godzinie 12:25
Bardzo mi się podoba dyskusja, która trwa. Nie włączam się, ale pilnie obserwuję i kibicuję obu stronom. Lubię, gdu się spierają inteligentni ludzie. I można bez wyzwisk… Co za ulga!
;
Nowy rząd zaprzysiężony. Całe szczęście, że to się już stało. Teraz pewnie zrobi się nieciekawie, nie będziemy się co rano zastanawiać
– co też znowu wykombinują???
Jedno mnie frapuje… na czym polega szczególna elegancja listu gratulacyjnego, który były już premier przesyła do obecnego premiera. Czy list będzie zdobny w różyczki, kwiatki polne, czy złoty szlaczek?
I czy zostanie wysłany za pośrednictwem Poczty Polskiej?
;
Jak to dobrze, że już po wszystkim…
16 listopada 2007, o godzinie 12:28
Panie Waldemarze,
Widać, że Jarosław Kaczyński zna dzieła wszystkie Romana Dmowskiego, jak Pan, ale ma mniejszy do nich dystans.
16 listopada 2007, o godzinie 12:32
Edwardzie,
Podzielam opinię w sprawie ograniczenia suwerenności państw narodowych, zwłaszcza przez unijne sądownictwo, a w niewielkim stopniu przez szczegółowe regulacje brukselskiej biurokracji. Natomiast ze względów pragmatycznych jestem za zachowaniem terytorialnej i ludnościowej jednorodności w Polsce. Leoncin, który w moim przekonaniu jest reprezentatywny dla polskiej wsi, nie jest przygotowany na wójta innej narodowości i wcale nie jestem pewny czy kiedykolwiek będzie.
16 listopada 2007, o godzinie 12:40
Glosie
Leoncin!!! Glosie podnosze ze zdziwienia brwi jak kiedys Rokossowski (moze wiesz dlaczego podnosil). Leoncin typowa wsia PL? Przecie to juz podmiejska prawie okolica. O innych realnych potrzebach niz typowa wies PL. Z innym chyba skladem spolecznym. Zgoda ze moze psychologia, poglady, wartosci u duzej czesci mieszkancow pozostaly tradycyjne. Ale taki Leoncin umiera Glosie.
16 listopada 2007, o godzinie 12:42
http://www.matka-kurka.net/post/?p=1167
Przemyślenia matki-kurki na temat, który był tu dyskutowany – naszych żołnierzy, stojących dziś przed sądem. O odpowiedzialności za to, co się wydarzyło. Trochę to odmienne od opinii wyrażanych tu poprzednio, ale to tekst, pod którym i ja mogłabym się podpisać. Jako starsza pani, która trochę w życiu widziała i nie wiele ją dziwi.
16 listopada 2007, o godzinie 12:42
Pawle
Pododnie mysle ale mam smak „na swiecone” a do Wielkiej Nocy daleko, oj daleko.
16 listopada 2007, o godzinie 12:50
Drogi Gospodarzu, Panie Waldemarze,
mam podobne wrażenia po zaprzysiężeniu gabinetu Donalda Tuska.
Przyznam się, że źle odbieram prezydent RP, który nie potrafi wznieść się poza swoje bliźniacze pokrewieństwo i cała polityka polska oscyluje mu w granicach stosunków rodzinnych – braterskich.
Poza tym jego kancelaria popełnia skandaliczne błędy – bowiem prezydent gadał wierutne bzdury o wskaźnikach ekonomicznych, zwłaszcza w finansach państwa z czasów rządów jego brata – Jarosława. Został fatalnie przygotowany do swego wystąpienia.
Prezydent sam i dobrowolnie się ośmiesza. Przy okazji ośmiesza urząd, który piastuje.
Przypomniały mi się rządy Kwaśniewskiego w pałacu – kwiaty dla nominowanych ministrów płci nadobnej, teki od Batyckiego dla nowego rządu, dużo uśmiechu.
Pożegnania rządu też były bardziej ciepłe: pióra dla ustępujących ministrów, kwiaty dla kobiet…
Tego brakuje.
Nie chodzi o te prezenty, ale o gest sympatii, bez względu kto rządy w kraju obejmuje. O tę odrobinę elegancji.
16 listopada 2007, o godzinie 12:52
Glosie
Jak na dzis to jednorodnosc PL jest zachowana az do nudnosci .
Watpie jednak czy da sie utrzymac w perspektywie pokolenia.
Zwlaszcza metropolie ulegna internacjonalizacji.
I bedzie to miara Polskiego sukcesu Glosie.
16 listopada 2007, o godzinie 12:55
Zofio
Podobno piora dostali od Jaroslawa. On sie im w cudze piorka, nawet braterskie, stroic nie pozwoli.
16 listopada 2007, o godzinie 13:00
Edwarze, Głosie –
wójta obcokrajowca może jeszcze nie ma, ale cudzoziemcy, mieszkający legalnie i z polskimi paszportami w radach samorządów lokalnych już są.
Poza tym spoglądnijcie na rząd Tuska – minister finansów, chociaż Polak, to z paszportem brytyjskim i polskim.
Mamy zatem legalnego Anglika w rządzie.
16 listopada 2007, o godzinie 13:01
Jasnaanielko
a propos matki kurki
Jestesmy w NATO i jesli oczekujemy wykonania przez sojusznikow zobowiazan wobec PL my takze powinnismy swoje wykonac.
Mit armii w PL to szeroki temat jak Oka, metny jak Tybr (rozkazy dawal z Kapitolu), i jak Utrata sentymentlny, ze o innych cechach tej rzeczki nie wspomnie (choc nie, bylem w Zelazowej Woli we wrzesniu, nie smierdzi). To temat rzeka jak Glosowa kleska wrzesniowa.
16 listopada 2007, o godzinie 13:05
Gdzies tam soltysem byl Afropolak a i dzialacz Solidarnosci pierwszej taki sie
pojawil w internatach. Moze ktos pamieta chyba nazywal sie na „M” a konczyl na „ski”.
16 listopada 2007, o godzinie 13:23
Milo w Blogu ale opuszczam bo inne sprawy pila.
Na wszelki wypadek mowie dobranoc gdybym przed noc nie zdazyl.
16 listopada 2007, o godzinie 13:27
Jasnaanielko,
tak mi się wydaje, że moja opinia dot. odpowiedzialności za to co wydarzyło się w Afganistanie:
http://kuczyn.com/2007/11.....ment-39571
jest bardzo zbliżona do tego co napisał matka-kurka.
Inna sprawa, że absolutnie nie zgadzam się z końcową konkluzją m-k dotyczącą udziału polskich wojsk w takich misjach, jak ta w Afganistanie.
16 listopada 2007, o godzinie 13:43
Mamy rząd PO – PSL.
Wrażenia z pierwszej konferencji prasowej bardzo pozytywne. Swoboda, wystarczające “ciut” luzu, nawet dowcip. Podobało mi się.
Niejakie wątpliwości w składzie rządu nasuwa mi obecność
pana Schetyny – w związku z jego osobą słyszało się to i owo, – co na to wrocławianie na blogu ?
Pytanie do blogowych warszawiaków: czy standardy tzw. dobrego wychowania jakimi (podobno) cechują się inteligenci z Żoliborza są tożsame z zachowaniem b. Premiera RP ?
Mnie ,- zagłębiakowi, wygląda to (zachowanie b. Premiera) na pospolite chamstwo. No, bądźmy tolerancyjni – na brak elementarnej kindersztuby
16 listopada 2007, o godzinie 13:43
Edwardzie
„miara Polskiego sukcesu”
*Miarą Polskiego sukcesu jest to jeżeli Polacy w międzynarodowym środowisku zajmują równorzędne stanowisko, i także materialnie się bogacą, oraz to, że mogą to czynić w Polsce i gdzie indziej. Natomiast fakt, iż w międzynarodowej firmie działającej w Polsce, można zajmować co najwyżej niższe szczeble kadry kierowniczej, a za granicą nieliczni przebijają się wyżej, to nie będzie akurat miara Polskiego sukcesu. Miarą Polskiego sukcesu będzie to, jeśli polskie często rodzinne firmy mikro, małe i średnie będą zdobywały Polski rynek i prowadziły ekspansje na inne kraje lub też jeśli będą zakładane i i odniosą sukces na rynkach innych krajów zachodnich. Podobnie holenderskie czy też niemieckie gospodarstwa wielkotowarowe w Polsce i jednocześnie utrzymanie status quo na wsi, nie będą sukcesem Polski. Natomiast wielkotowarowe i wyspecjalizowane polskie gospodarstwa eksportujące importujące, a nawet posiadające grunty za granicą – będą. Ja patrzę na te sprawy osiągania sukcesu w kategoriach awansu społecznego Polaków. Myślę, iż jest to właściwa perspektywa. Nawet Kowalskiego który zostałby Kanclerzem Niemiec lub Prezydentem Francji uznam, za nasz sukces. Podobnie jak np. Niemieckim sukcesem jest piękna karta historii polskiej rodziny Zollów w Polsce.
16 listopada 2007, o godzinie 14:15
A w sprawie podobno artysty Vargasa z Kosta-Ryki.
Toż to regularne bydlę, nie człowiek, nie mówiąc już o artyzmie.
Dla wyjaśnienia: – nie chodzi mi o penisa. Chodzi mi o psa.
16 listopada 2007, o godzinie 14:35
Lexie!
Jestem rodowitym Warszawiakiem i Warszawiacy mają swój honor. Mówi się, że są oni honorni. Dla mnie to nie było pospolite chamstwo, to za duże słowa. To była po prostu małość człowieka (i nie mówię tu o wzroście fizycznym), powiedziałbym – małość człowieczka. Zresztą po ostatnich dyskusjach portret psychologiczny Braci zaczął mi się wypełniać, a najwięcej zrozumiałem, jak się okazało, że Bracia z podwórka uciekali z płaczem do mamy i samotnie bawili się w małym ogrodzie. To jest przede wszystkim brak umiejętności zawierania kompromisów, „ucierania” się z przeciwnikiem. Nie można do wszystkich spraw podchodzić – albo będzie po mojej myśli, albo się obrażam, zabieram swoje zabawki, nie żegnam się i wychodzę z piaskownicy.
Żeby nie było, że się czepiam Kaka, to identycznie postąpił Tusk opuszczając Unię Wolności.
16 listopada 2007, o godzinie 14:43
A w sprawie wójta innej narodowości – wierzcie mi, to zależy od konkretnego człowieka. Zaręczam Wam, że dowolny (Amerykanin, Niemiec, Żyd czy Arab) człowiek zostanie wójtem, jeżeli zostanie przez ludzi zaakceptowany i polubiony.
My Polacy mamy taką samą zdolność obrażania ludzi bez powodu (Żydzi w Polsce), jak i genialną umiejętność tłumaczenia w przeciwnym kierunku (On jest nasz, swój).
16 listopada 2007, o godzinie 15:07
Durna dyskusja o podwórkach. Jest jasne jak słońce, że premier po prostu chciał pokazać, że był lepiej wychowany od obszczymurków z podwórka, którzy zamiast za potrzebą udawać się do wc lali gdzie popadnie, a czasem urządzali konkursy kto dalej siknie. Zgaduję, że w tej konkurencji bracia z każdym podwórkowcem by przegrali, ale wygraliby w pluciu na odległość. Przecież musieli trenować by z ich ogródka splunąć na pogardzane podwórko. Jasne jest, że chodzenie do wc a nie lanie gdzie popadnie świadczy o lepszym wychowaniu i dlatego premier ma 100 proc. racji uważając, że jest lepiej wychowany.
Nie maniery świadczą jednak o stosunku do drugiego człowieka, ale to, czy się potrafi ktoś wczuć w jego skórę i nie wywyższać z powodu posiadania manier.
Chiałbym stanąć w obronie domów z ogródkami! W górnym Sopocie za cholerę nie było i nie ma podwórek. Były place, skwerki, buszowanie po ogródkach, no i oczywiście najwspanialsze miejsca – polanki w lesie. Na jednej takiej wkopaliśmy na obu skrajach w ziemię po jednym drongu, które robiły za słupek – drugim słupkiem były pniaki ogromnych sosen. Później ktoś przyszedł z młotkiem i gwoźdżmi i przybił poprzeczki. Polana nie była prawdziwą polaną, bo co kilka-, kilkanaście metrów wznosiły się i wznoszą dalej ogromne sosny. Ba!, ale oto chłopcy z ogródków sami somi zbudowali boisko! W samym środku PRL wzięli sprawy w swoje ręce. No i mieli miejsce, gdzie mogli wieść takie same spory jak ci z podwórek, i urządzać podobne zawody. A nawet mogli ich urządzać więcej – jak np. kto wyrzej wdrapie się na drzewo. Nikt nie musiał kisnąć w ogródku i być pod kloszem – nazywano by go mamisynkiem. Co prawda byli w okolicy dwaj dziwacy – bracia blizniacy, ale nie jednojajowi bo widać było, że są różni. Ci nie wychodzili. Byli ministrantami i byli pod kloszem proboszcza. Wyszli na tym całkiem nieźle – proboszcz w spadku zapisał im swoją willę pod „pisakową górą” – to taki pagórek na skraju osiedla i lasu (las sopocki to same pagórki i dolinki, jeden z najładniejszych lasów, jakie można w Polsce zobaczyć, z pięknym np. miejscem na „gliniance” z widokiem na Hel). Przykład z bliźniakami od proboszcza pokazuje jednak, że wychowanie pod kloszem przynosi z czasem wychowywanym tam bliźniakom korzyści. Podwórkowce nie mogą liczyć na spadek po księdzu.
16 listopada 2007, o godzinie 15:08
Co do wójta, to nie pamiętam gdzie, ale gdzieś wybrali sobie wójta murzyna-lekarza, a gdzie indziej Niemca i Holenderkę.
16 listopada 2007, o godzinie 15:11
Torlin
Żeby nie było, że się czepiam Kaka, to identycznie postąpił Tusk opuszczając Unię Wolności.
—
Chciałbym zauważyć, że są pewne granice kompromisu. Czas pokazał, że to Tusk miał rację. Jest premierem i szefem najpotężniejszej partii w Polsce. A gdzie jest UW? Kwiatkiem u kożucha SLD.
16 listopada 2007, o godzinie 15:17
odnośnie podwórek
.
Niech ci wszyscy oburzeni redaktorzy i politycy powiedzą gdzie mieszkają. Stawiam dolary przeciw orzechom, że w większości w strzeżonych willach, lub na zamkniętych osiedlach.
16 listopada 2007, o godzinie 15:35
Bernardzie
aleś ty naiwny i małolotny. Redaktorzy dziś pracujący w mediach to ludzie bogaci, zarabiający krocie. Nikt z nich na podwórku nie mieszka, ale być może czytał w dzieciństwie o „Chłopcach z placu broni” i krew ich zalewa, że ktoś Nemeczka miesza z błotem.
16 listopada 2007, o godzinie 16:17
Rosjanie nas załatwili:
„Kupiona przez PKN Orlen rafineria w litewskich Możejkach na zawsze będzie pozbawiona dostaw ropy z rurociągu „Przyjaźń”. Rafineria – za którą Polacy zapłacili prawie 2,5 mld dolarów – ropę będzie musiała ściągać tankowcami przez Bałtyk. Rosjanie oświadczyli bowiem, że prowadząca do Możejek rosyjska odnoga ropociągu „Przyjaźń” jest zepsuta, a remontować jej nie ma sensu”.
http://www.dziennik.pl/De.....leId=67748
a na dodatek to nasi żołnierze w Iraku walczyli tam po ta, aby dziś Rosjanie zawiązywali z Irakijczykami spółki i zarabiali na ropie.
16 listopada 2007, o godzinie 18:17
EDD:
czytac Twoje wypracowania jest to rozkosz zaiste nieporownywalna z niczym. Zawsze zazdroscilem mojej nauczycielce polskiego, ze ma okazje robic to regularnie i jeszcze jej placa, co prawda niewiele.
Uroda tego przypuszczenia przypomina krzyk nocnego ptaka wyrazajacy radosc, ze slonce zaszlo a sroki poszly spac, bo ona polatucha juz sie puszyla, juz sie iskala z dziennych insektow.
To zdanie przejdzie do historii. Przycmiles „ogary poszly w las”, jak slonce (ktore wlasnie zaszlo) przycmiewa ksiezyc.
–
Widze tez ze zostalem hipotetycznie przez Narciarza zaliczony w poczet intelektualistow…
Na kredyt.
–
Ale jesli ktos daje “tytul””, a potem odbiera …
Nie tytul, tylko hipoteze, jak sam zauwazyles. Hipoteza okazala sie falszywa. Nie bylo czego odbierac.
–
intelektualista to taki facet co posiadajac duza wiedze w jakiejs waskiej specjalnosci + tytul
Pomyliles intelektualiste z ekspertem. Ekspert to rzeczywiscie jest taki ktos, kto wie prawie wszystko o czyms zupelnie nieistotnym. (W moim przypadku, o projektowaniu roznicowych czujnikow pojemnosciowych.) Natomiast intelektualista to cos innego. Ani ja ani Ty nie mamy pojecia, co to za zwierz. Moze polatucha?
–
Moze na przykladzie blogowi najblizszym. Na przykladzie Narciarza. Ale w chwile potem: Stary Giertych na ten przyklad.
Czuje sie urazony. Nie jestem stary.
–
Na szczescie Narciarz intelektualista nie jest. Sam sie od tego uwolnil.
Nie mialem sie od czego uwalniac. Nie jestem i tyle.
–
Kartkowke zaliczam na „6”. Wstep do kartkowki na „3+”, poza zdaniem zacytowanym na wstepie, ktore przejdzie do historii literatury.
–
Spocznij!