Jestem z Układu


Życzenia na Gwiazdkę i Nowy 2008 rok.

Moi Drodzy,

wszyscy, którzy zaglądacie na ten dyskusyjny jarmark, a jeszcze bardziej Wy, którzy na nim zabieracie głos, przyjmijcie bardzo serdeczne życzenia dobrego zdrowia i wszelkich dobroci w nadchodzącym roku, a ponadto nastrojowej Wigilii, udanych świąt, w dobrej kompanii, przy smakowicie i zdrowo zastawionym stole oraz godziwych trunkach, jakoż i  radosnego przywitania Nowego Roku w Najjaśniejszej, którą okazała się Trzecia po zakosztowaniu Czwartej.

Tego wszystkiego życzy Wam a także i sobie

Waldemar Kuczyński 

96 komentarzy to “Życzenia na Gwiazdkę i Nowy 2008 rok.”

  1. Paweł Luboński napisał(a):

    JasnaAnielko,
    Mnie się też przypomniał dowcip na temat. Ilu psychoanalityków potrzeba do wkręcenia żarówki? Odpowiedź: dwóch. Jeden wkręca, a drugi trzyma mu penisa… chciałem powiedzieć – matkę… tfu, drabinę!
    .
    Wesołych Świąt wszystkim!

  2. jasnaanielka napisał(a):

    Pawle! Ale się uśmiałam :-c Dowcip jest przedni, a nawet tylny.
    Wszystkim jeszcze raz Wesołych Świąt!
    ;
    Bars! Czy potomek odciął cię już absolutnie od komputera?
    Co się dzieje?

  3. leszek.sopot napisał(a):

    Życzenia dla wszystkich
    wraz z wierszem Josepha Von Eichendorff:
    Pusty rynek. Nad dachami
    Gwiazda. Świeci każdy dom.
    W zamyśleniu, uliczkami,
    Idę, tuląc świętość świąt.

    Wielobarwne w oknach błyski
    I zabawek kusi czar.
    Radość dzieci, śpiew kołyski,
    Trwa kruchego szczęścia dar.

    Więc opuszczam mury miasta,
    Idę polom białym rad.
    Zachwyt w drżeniu świętym wzrasta:
    Jak jest wielki cichy świat!

    Gwiazdy niby łyżwy krzeszą
    Śnieżne iskry, cudów blask.
    Kolęd dźwięki niech cię wskrzeszą –
    Czasie pełen Bożych łask!

  4. W.Kuczyński napisał(a):

    Dodatek do zyczen. Troche ruchu nie zawadzi.

    http://www.elfyourself.co.....1750526657

  5. Bars napisał(a):

    Drogiemu Gospodarzowi wraz z Rodziną,
    wszystkim przemiłym piszącym w tym blogu
    i wszystkim ten blog czytającym wraz z Bliskimi,
    dużo zdrowia, szczęścia bez miary,
    wiele miłości branej i dawanej,
    nieustającego powodzenia w spełnianiu marzeń, planów i zamiarów,
    słowem wszystkiego co najlepsze – życzy Bars

  6. Stan napisał(a):

    O północy przyszedł wreszcie Fidel. Rosa drzemała na swoim legowisku. Psisko wlokło się niezdecydowanie i, w końcu usiadło przy mnie. Zapytałem go gdzie był, na co opowiedział niechętnie, że przygotowywał tekst wystąpienia, ale szło mu ciężko, a tekst wyszedł toporny. Za często czytam na blogu u Ministra takiego ogrodnika i uzależniłem się, prawie warknął. Jakiego ogrodnika – zapytałem? Jest tam taki, który same buzgi wam posyła. Chciałem powiedzieć coś w tym stylu, ale doszedłem do wniosku, że lepiej zrobię gdy mu, przy okazji odciski zębów na tyłku zostawię. Rozkapryszony facet. Chętnie bym to zrobił teraz, bo jeszcze nie przestały wyrastać mi zęby.
    A mnie coś chciałeś powiedzieć?
    Tak.
    Więc..
    Przestań mnie pieszczotliwie nazywać Sorry. Rosę możesz nazywać Sorka. To wasza sprawa. Ja jestem poważnym psem, na co powinieneś zwrócic uwagę jak goniłem tego rogacza po pagórkach leśnych. Z tą hordą dzików kolo domu też mogło być różnie, gdybyś tak strachliwie nie szarpał i przytrzymywał mnie na smyczy. Po tym skierował się do wyjśćia. Przy drzwiach zatrzymał się i, zniechęcony, powiedział. Wiem, że twoje skłonności belferskie są silniejsze od ciebie, ale spróbuj się wziąć w garść i przestań mnie wreszcie uczyć pływać.
    Czyłem wstręt i wstyd kiedy inne psy się podśmiewały, gdy we Wdzydzach wnosiłeś mnie do jeźiora, a potem na smyczy prowadziłeś jak szczeniaka do brzegu. A już ta poranna kąpiel w jeźiornym basenie, kiedy pociągnełeś mnie za sobą do lodowatej wody, była okropna.
    Popraw się, i ruszył w kierunku swojego legowiska.

  7. soulgarden napisał(a):

    Widzę, że karakan DrWARS wie nawet, że mi kiedyś pies wpadł do przerembla.

  8. Mawar napisał(a):

    Torlin
    „A ludziom z mózgami zalanymi żółcią zwracam uwagę, że są święta”.

    Torlin, czy dla ateisty istnieje coś takiego jak święto? No zastanów sie raz jeszcze. A może nie zerwałeś jeszcze więzi ze światem religianckich przesądów i jesteś „półwierzący”? :)

  9. soulgarden napisał(a):

    Mawar, załóżmy, że nie piszesz tego do Torlina.
    1. Ile technik użyłeś?
    2. Co pomyślałeś wczoraj o 16:25 głaszcząc psa?

  10. Mawar napisał(a):

    Ponieważ, jak niestety wiadomo, święta, święta i po świętach, więc dowcip poświąteczny: Co jest stolicą Ubekistanu? Obecnie Tuskient.

  11. jasnaanielka napisał(a):

    Taka sobie ciekawostka z komentarzem…
    http://jotesz.blogspot.co.....owaem.html

  12. soulgarden napisał(a):

    Hasło łączące PC i PIS wymyśliłem ja (porozumienie i centrum). Czy te krzesło na kartach to może aluzja do inwigilacji internetowej lub współpracy?

  13. Bars napisał(a):

    Warto przeczytac, choc niewesołe :
    http://tygodnik.onet.pl/1.....dzial.html

  14. soulgarden napisał(a):

    http://gardensoulofsoulga.....index.html

  15. Torlin napisał(a):

    Tak, Mawarze, istnieje, gdyż jest to sprawa kulturowa dla mnie. Tak było zawsze w moim życiu i wszelka – można tak powiedzieć – „ceremonialność” dla mnie miała charakter kulturowy, tradycji, ale nie miało związku z religią. Dla przykładu – dla mnie dzielenie się opłatkiem przy stole wigilijnym jest związane z odwieczną tradycją i tak będę postępował do końca życia. Nie chodzę do kościoła czy na Pasterkę, ale potrafię pójść w różnych okresach i oglądać żłóbki czy groby.
    Ateista z Warszawy zawsze będzie się różnić od ateisty z Damaszku.
    Mnie chodziło o to, że ludzie wierzący mimo świąt mają tyle nienawiści w sobie. Z jednej strony taki jeden z drugim prawicowiec modli się „jako i my odpuszczamy”, a zaraz potem „ja mam mu odpuścić? Nigdy w życiu!”. I dla mnie to jest fałsz.

  16. soulgarden napisał(a):

    blokada wyposzczonego psychopaty

  17. głos zwykły napisał(a):

    Bars
    „wyższość amerykańskiego podejścia do bankructwa”
    Nie bardzo rozumiem dlaczego Andrzej Wielowiejski napisał tak katastroficzny artykuł złożony z optymistycznych kawałków. To chyba oczywiste, że lepszy wygrywa! Lepszy czyli posiadający lepszą armię i wydajniejszą gospodarkę oraz dominującą kulturę i naukę. A więc owszem jest to przestroga, ale dla globalnych graczy dla Azji czyli Japonii i Korei Płd. oraz Europy. Od dawna miałem chęć tutaj podnieść problematykę upadłości i egzekucji długów, czyli tego co nazywa się bankructwem – proces ten w Polsce ma wymiar skandaliczny jest w istocie swej pasożytniczy i niszczący dla gospodarki! Z jednej strony nieskuteczność tego procesu zapewnia cała masa matołów skupiona w różnych korporacjach prawniczych i ekonomicznych, a z drugiej strony niemożność upadnięcia przedsiębiorstw państwowych. Przedsiębiorstwa państwowe w kapitalizmie to prawdziwa zaraza, a przedsiębiorstwa socjalistyczne w gospodarce rynkowej, to rzecz nie do pogodzenia z rozsądkiem. I proszę sobie wyobrazić, że ta rzecz sobie istnieje w Polsce przez ostatnich 16 lat! I jeszcze nam się wmawia, że transformacja zakończyła się sukcesem. Jakim sukcesem? Po prostu tutaj przyszły wielkie międzynarodowe koncerny z swoim know-how i to co kupiły i wybudowały – funkcjonuje, bowiem mają doświadczenie jak działać w tego rodzaju państwach. Wracając jednak do bankructwa to nie wiem jak sprawa wygląda w USA, ale w Wielkiej Brytanii jest ogromna ilość prawników specjalizująca się w tym temacie, doradzająca jak zbankrutować i wypłacić to co się należy wierzycielom, a jednocześnie ograniczyć koszty samej upadłości i egzekucji długu. Tak aby można było pokusić się w przyszłości o dalsze inwestycje. Tak więc jest wiele elementów składających się na sukces, a jednym z nich umiejętność umiejętnego bankrutowania, no i USA posiadła tą umiejętność w stopniu doskonałym. Nie rozumiem więc co w tym złego. Co w tym złego, że źli, słabsi, bardziej nieporadni, mniej skuteczni muszą odpaść w konkurencji globalnej, a na konkurencyjnych rynkach na rynkach lokalnych.

  18. soulgarden napisał(a):

    Dziwne to były święta w mediach. W 7 ogólnodostępnych programach TV łączna zawartość programów związanych ze świętami (transmisja z Watykanu, filmy historyczne, publicystyka) była szokująco śladowa. Przeciętny dzień świąteczny nie miał choćby połowy tego co na codzień idzie na programy policyjne (w tym promocję policji). Najbardziej obecnie katolicki kraj w Europie posiada media nie funkcjonujące w minimum dialogu ze społeczeństwem. Czy to nie jest wulgarnie totalne? No i niemal jedynym istniejącym w sferze publicznej Chrześcijaństwem jest rozkrzyczane i postponowane RM i TV Trwam + z drugiej skrajnej str quasi chrześcijański Tygodnik Powszechny promujący delikatnie pisząc hipermodernizm żeby nie powiedzieć Judaizm i laicyzm.

  19. soulgarden napisał(a):

    http://gardensoulofsoulga.....index.html

  20. soulgarden napisał(a):

    http://niemcy.salon24.pl/53763,index.html
    http://michalstanislawdez.....index.html

  21. jasnaanielka napisał(a):

    Do szopki hej…
    http://www.polityka.pl/po.....;page=text

  22. Zofia napisał(a):

    DrogiPanie Waldemarze,
    Nasz gospodarzu, Koleżanki i Koledzy w blogowaniu,
    oraz Mawarz i inni moi Antagoniści,
    po powrocie z Berlina i Brukseli, celowo nie podłączyłam sie pod internet wysyłając w przeddzień peregrynacji – cały domowy sprzęt do informatyka do konserwacji. Laptop po powrocie do domu nieco nawalił i dopiero dzisiaj wszystko wróciło do normy.
    Ale w głębi serca życzyłam w wigilijny wieczór wszystkim ludziom, których cenię i lubię – wszystkiego najlepszego, by im te dni świąteczne dały wiele objawów miłości najbliższych i przyjaciół.
    dzisiaj już mogę osobiście i na „łamach” bloga życzyć Drogiemu Naszemu Gospodarzowi i uczestnikom blogowych dysput – w nowym, nadchodzącym 2008 roku Ojczyzny normalnej, zrównoważonej i rozsądnej, takiej w której chce się żyć, mieszkać i widzieć szanse dla swojej przyszłości.
    Nam wszystkim w dyskusjach – wyrozumienia i szacunku dla cudzych poglądów.

  23. Zofia napisał(a):

    Torlinie,
    jestem po lekturze wywiadu z p. Sołtys, psycholożką.
    Dla mnie – nihil novi, żadna dla mnie rewelacja. Nic poza ty, co sama dostrzegłam i pisałam znacznie wcześniej.
    Każdy, kto miał do czynienia z psychologią rozwojową i społeczną na studiach – widzi to samo.

  24. soulgarden napisał(a):

    Jasnaanielka, co robisz w wolnych chwilach?

  25. Zofia napisał(a):

    W odpowiedzi Mawarowi:
    Od czego taniej i od czego szybciej, nie kończysz myśli, chyba nadmiernie rozbieganych? Brukselskie metro jest brudne, ciemne i wąskie (z lat 60, niemodernizowane). Do warszawskiego, które jest czyste, szerokie i oświetlone, a w dodatku bezpieczne, ani się umywa. Czy pierwszy raz podróżowałaś metrem i sąd ten zachwyt? To w PRL pisywało się zagraniczne reportaże zza biurka, a ten twój wpis częściowo tak wygląda

    Nie znam metra warszawskiego, nie kursuje tam, gdzie mi po drodze. Brukselskie było natomiast o niebo czyściejsze niż nie jeden wagon PKP, którymi dość często podróżuje.
    Mając w Brukseli do wybory taksówki i metro, którego stację miałam nieopodal hotelu, wybierałam to, co mi dawało przejazd szybki i na miejsce do którego zdążałam. Np. z lotniska czy na nie – jeździłam taksówkami.
    ***
    Gość w Brukseli powinien udać się na mule podlane białym winem, ewentualnie piwem o wdzięcznej nazwie Kwak – moje ulubione. Eltarnty belgijski klasyk.
    Nie wiem jakiej marki piwo piłam, może Kwak, ale było ciemne, mocne, miłe w smaku, oczywiście pod małże, homary, kraby i inne tutti frutti di mare
    Małże w białym winie? – może to belgijski klasyczny specjał, ale ja jadałam je już w wielu restauracjach i dla mnie to żadna klasyka. Tym razem wyjadałam je przyjacielowi podczas kolacji.
    Nie omieszkał jak Ty, zaznaczyć, że są gotowane w białym winie. Wolałam go nie deprymować twierdzeniem, ze jak się uprę to takie same mogę zjeść w szczecińskiej knajpie o nazwie „Chief”. Tyle, że nie w muszlach.
    A jak się jeszcze bardziej uprę – to sobie mogę ugotować w domu. Mule (nawet w muszlach) są w byle supermarkecie szczecińskim, białe wino, nawet rieslingi mozelskie (właśnie popijam) także, a te są najlepsze do małż.
    ***
    Przyjaciel nie był zazdrosny o te chińskie małpeczki? :)
    Nie mam pojęcia, nie zdradzałam mu, kto obsługuje mnie w hotelowej recepcji. On gania za spódnicami na własny rachunek.
    ***
    Należało – schodząc z centrum – minąć Grand Place i iśc dalej w kierunku Place Saint Catherine, minać go i pospacerować, najlepiej wieczorem, w dzielnicy arabskiej. Może nie byłoby tak uroczo, ale o ileż więcej adrenaliny. A i przyjaciel mógłby wykazać się męstwem w obronie czci niewieściej zagrożonej przez potomków Saracenów. Na plus zapisuje ci, że nie nabrałas się na “słynne brukselskie czekoldaki” (przynajmniej nic o tym nie piszesz), bo to okropieństwo jedyne w swoim rodzaju.
    Nie dałam się, bo Wedel jest smaczniejszy a belgijskie są ogólnie dostępne, moim przydomowym markecie – także.
    Jeśli chodzi o przyjaciela, to na widok Saracenów dał by dyla gdzie pieprz rośnie, do takich bohaterów, co to dla czci niewieściej karku nastawia to on nie należy. Jeśli już to raczej do obgadywania bab, to owszem, talent ma.
    ***
    Z kolei dałaś się nabrać na miejscowe koronki. Prawdziwe koronki to były wówczas kiedy w Brukseli były jeszcze prawdziwe Beginki. Teraz to Cepelia i obciach. Ale skoro przyjaciel płacił? :)
    Żarty sobie stroisz? Kupiłam to, co mi się podobało i przewróciłam nie jeden sklep z koronkami nim znalazłam to, czego szukałam. Flamandzkie koronki mam typowe, takie jakie chciałam, bynajmniej nie białe, ale kremowe. Jeśli nawet to „CEPELIA”, to dobra.
    Przyjaciel nie płacił, jego całe koszty – to moje kolacyjne tutti frutti di mare za circa 20 euro tudzież piwo. Nie zrujnowałam go. Jestem pod względem finansowym samowystarczalna. Obrus był 5 razy droższy niż jego całe wydatki na moją kolację.
    ***
    Trzeba było w drodze powrotnej jednak zawadzić o Norymbergę, może i przyjacielowi by się to przydało? W końcu to nie tylko miasto Wita Stwosza
    Po pierwsze – samolot nie miał międzylądowania w Norymberdze, ale opóźnienia wielogodzinne z powodu mgły.
    Po drugie – przyjaciel to Polak i jemu Norymberga nie potrzeba.
    Ołtarz ze szkoły Wita Stwosza, można bez problemu zobaczyć w katedrze w Roskilde pod Kopenhagą. Polecam, bo niewiarygodnie piękny.

  26. soulgarden napisał(a):

    http://rybitzky.salon24.p.....index.html

  27. Stan napisał(a):

    Oczekiwałem, że poświąteczny dyskurs Zofii i Mawara będzie niezwykle wyrafinowany językowo i, że będzie ocierał się raczej osalony paryskie lub londyńskie (przecież pierwszy język Zofii, to angielski). I tu się pomyliłem. Skończyło się na Brukseli i Szczecinie, chociaż w rozmowie muśnięta została też Norymberga, która według mnie powinna zostać wygumkowana z tego dialogu z powodu zbyt niskiej kategorii (mnie się podobał tylko rynek).
    Już teraz mam dreszczyk emocji, na myśl w jak wyszukany sposób Mawar rozpocznie drążenie tematu, który u niego także budzi niezwykłe emocje. Na tej ślizgawce Mawar nie tylko może się potknąć, ale nawet upaść.
    Póki co, zabieram się za deser po ruskich pierogach. Jak oczekiwanie się przedłuży, to strzelę sobie dodatkowo małą czarną z expressu.

  28. soulgarden napisał(a):

    Stan pisze pod wpływem oglądania przeze mnie filmu erotycznego. Jednak najbardziej przeżywa to główny wodzirej – zawsze. Miałem okazję kiedyś obserwować nawet to swoiste szczególne rozdraźnienie na czacie. miłych dysput

  29. soulgarden napisał(a):

    PS Informuję gdyż istnieje duża koincydencja z blokadami, tak jak i dziś.

  30. Zofia napisał(a):

    Och, Stan!
    Kawa po pierogach ruskich?! Toż to raczej jakaś naleweczka by pasowała, taka z babcinej piwniczki wyszperana.
    Lubię ruskie pierogi ale takie podsmażone, polane masełkiem z cebulą podsmażoną. Pychotka.
    Zdradzę tajemnicę – takie można dostać u pana Henia na szczecińskiej przystani jachtowej AZS-u.
    Wiesz, moja Diorka,
    urządziła mi w noc wigilijną kosmiczną awanturę o te wyjazdy. Pachnę Bóg wie czym po powrocie i pies dostaje kręćka, by to wszystko „odczytać”. Poza tym nie lubi sama zostawać w domu, choć „opieka” przychodzi jak trzeba te 2 razy dziennie wysadzić psa, żarełko w misce jest, deserki się dostaje i spanie w pościeli pani zapewnione.
    Ale zdaniem psa, pies także ma prawo do podróży i do zwiedzania różnych miejsc, które tak dziwacznie pachną.
    Poza tym ten kot w brukselskiej knajpie.
    To była zbytnia poufałość z mojej strony. Całe moje spodnie pachną jakimś obcym kotem, którego Diorka nie „sprawdziła”. Zdaniem psa, mogę się zadawać tylko z takimi kotami, które ona zna i akceptuje.
    Tłumaczyłam psu, że jazda samolotem w klatce nie jest żadną atrakcją, ale pies stwierdził, że wyrobi sobie zdanie, jak poleci choć raz w życiu. Poza tym mogę jeździć pociągami, które lubi, bo może uwalić się na cała długość i żaden konduktor nie odważył sie jeszcze kazać psu ustąpić miejsca.
    To fakt, konduktor musi przechodzić nad psem, bo się nie ruszy pod żadnym pozorem, chyba, że jej każę wstać. Mój pies nie reaguje na ludzi w pociągu a pociąg służy dla psa do jazdy w takiej pozycji, w jakiej psu wygodnie. A wygodnie u psa oznacza, że można leżeć np. w poprzek korytarza, albo w przejściu, albo z pyskiem na czyiś butach.
    W wagonach DB, niemieccy konduktorzy także toleruja jej obyczaje, a nawet czasem zapraszają do służbowego przedziału, gdzie miejsca dosyć i pies może leżeć jak mu się chce. O ciasteczkach i kanapkach nie wspominam, bo dodatkowa wyżerka w niemieckich pociągach jest raczej murowana. Chyba Diorka jest jedynym „cywilnym” psem, który tak podróżuje do Niemiec na tej linii.
    Tak więc mam psa obieżyświata i to zmanierowanego.

  31. jasnaanielka napisał(a):

    Przeczytałam pytanie soulgardena i zastanawiam się… czy ja miewam wolne chwile? Właściwie, to chyba nie, bo ja nie potrafię nic nie robić. Przed świętami było wiele krzątaniny, porządki, zakupy, gotowanie, pieczenie – z towarzyszeniem radia, albo muzyki z płyt. W tzw międzyczasie zezowanie na blogi, a wieczorem oglądanie czegoś w telewizji, z drutami w rękach – robię niebieski sweterek, jeszcze rękawy zostały. Pod choinką zastałam parę książek i teraz czytam kolejną pozycję mojego ulubionego Petera Mayle’a – „Zawsze Prowansja”. Byłam tam w ubiegłym roku w gościnie u przyjaciółki, więc czytam o tym, co na własne oczy widziałam i co smakowałam. W kolejce czeka „Gottland” Mariusza Szczygła i „Klub wspomnień” Laury Kalpakian. Na dodatek od Wigilii każdego dnia jestem na obiedzie w innym domu, więc jedzenie wspaniałe i ciekawe rozmowy. Jutro wybieram się na spacer po odświętnie przystrojonym Wrocławiu, warto pooglądać także różne szopki. Trzeba też zaklepać sobie jakieś bilety do opery, bo właśnie odbyła się premiera Rigoletta, więc trzeba to koniecznie zobaczyć….
    Chyba nie miewam wolnych chwil i bardzo się z tego cieszę, bo to świadczy o tym, że mam trochę fajnych znajomych o wieloletnim stażu. Mam do kogo pójść i kogo zaprosić. Mam z kim wybrać się na koncert i do teatru. Jeśli jeszcze zdrowie nie nawali, to jestem osobą zadowoloną z życia i ludzi, których mam wokół siebie.
    Humor trochę tracę, sporządzając swój prywatny budżet, ale na to nie mam wpływu, więc nie zamartwiam się, bho przecież pieniądze szczęścia nie dają, a żyć mam za co.
    Oby tak dalej w 2008 roku.

  32. Stan napisał(a):

    Zofia,

    to i tak Diorka ma dobre maniery. Mnie Fidel trzyma mnie krótko. Kiedy wychodzę z domu, Rosa mu nie wystarcza. Zwykle w takich sytuacjach zjada mi kapeć i, na dodatek, niszczy prawicowe gazety.
    Wiesz, chyba z tej małej czarnej zrezygnuję.

  33. Stan napisał(a):

    Anielciu,

    pytanie Ogrodnika (jak go Fidel nazywa) jest niezwykle wyrafinowane. Uważaj na siebie. Ta akcja może mieć nieoczekiwany finał. Żeby tylko nie skończyło się na blokadzie komutera.

  34. jasnaanielka napisał(a):

    Stan – ja to biorę pod uwagę, ale wrodzona ciekawość mnie dźga w słabiznę. Sama nie wymyśliłabym różnych wariantów myśli wolnej od wszelkich więzów i swobodnie szybującej lotem wznoszącym a bywa, że i koszącym. Jak to w ogrodzie.

  35. Torlin napisał(a):

    Stanie!
    Oj – nie mów tak. Na mnie Norymberga zrobiła wielkie wrażenie, całe Stare Miasto. Jestem wprawdzie raczej turystą kulturowym (przebywam w danym mieście, włóczę się, jadam, ale nie zwiedzam go z przewodnikiem w ręku. Zaglądam do niego dopiero wtedy, jak coś zobaczę i na coś wpadnę), ale to miasto pozostawiło ciepło w moim sercu. Mają też piękne mosty na rzece Pegnitz.
    A jak wspomnieliście Wita Stwosza to przypomniałem sobie swoją rajzę po Salzkammergut i wizycie w St. Wolfgang nad Wolfgangsee. Tam w kościele farnym jest piękny ołtarz typu szafiastego (tak jak Stwosza w Kościele Mariackim), a jest to dzieło Michaela Pachera.
    Ale jeżeli chcesz zobaczyć naprawdę cudowne niemieckie miasto w Bawarii (a tak naprawdę we Frankonii) z najpiękniejszym rynkiem w Niemczech, to pojedź do Bambergu. Tam też w Katedrze możesz obejrzeć cudowny ołtarz Wita Stwosza z drewna lipowego.

  36. Stan napisał(a):

    Torlin,

    być może urok starówki i ratusza w Norymberdze został u mnie przytłumiony widokim ponurych wnętrz sal sądowych oraz pamięcią historycznych procesów, które się tam po wojnie odbyły. Jednak ciągłe wspominana, przez Mawara, w dialogach z Zofią Norymberga, skłania mnie do przypuszczeń, że nasz przyjaciel blogowy zapewne w ten sposób odnosi się do przeżytych w tym mieście jakichś wcześniejszych uniesień miłosnych i stąd te powroty w czas przeszły.

  37. Torlin napisał(a):

    Stanie!
    Jeżeli chodzi o fatalne skojarzenia, to Norymberga oczywiście łączy się z Trybunałem, ale mnie jeszcze bardziej ze zjazdami NSDAP.

  38. jasnaanielka napisał(a):

    Synku, w niebie wiatr wielki.
    Nie chodź do Norymbergi.

    Ale poszedł. Przez deszcze.
    Z pieśnią gniewną. Jak Dawid.
    Polską żył. Co najlepsze,
    wszystko Polsce zostawił.

    A Krakowowi serce
    jak jabłko na jabłoni;
    a skonał w Norymberdze;
    a nikt nie płakał po nim.

    Synku –

    Ten wiersz, mówiony przez Autora – co za głos!!! – zawsze mnie wzruszał. Kiedyś miałam go na czarnej płycie; dziś na CD.

  39. Mawar napisał(a):

    Torlin
    „Na mnie Norymberga zrobiła wielkie wrażenie, całe Stare Miasto. Jestem wprawdzie raczej turystą kulturowym…”.

    No nie Torlin, stanowczo jesteś zbyt skromny. Chyba jednak byłeś turystą kulturalnym, cokolwiek to oznacza. Aspekt „kulturowy” zwrezerwujmy dla Buszmenów z pustyni Kalahari, Aborygenów lub ludożerców z Nowej Gwinei, którzy do ateizmu jeszcze nie dorośli.

  40. Torlin napisał(a):

    Mawarze!
    Miły jesteś! Ja rozumiem, to Święta tak na człowieka działają…
    Ale długoby pisać na temat różnic pomiędzy turystyką kulturową a kulturalną, pozwolę sobie odesłać Cię do swojej notki jeszcze w Interii. Będziesz miał ochotę – przeczytasz
    http://torla.blog.interia.pl/?id=655861

  41. soulgarden napisał(a):

    Jasnaanielka, akcentowanie swoich obaw co do moich intencji i duża staranność w odpowiedzi, nawet odrobinę wylewności (przy kilkumiesięcznym ignorowaniu) jest obrazem kompletnie absolutnej niespójności – nieautentyczności. Nie jeden psycholog powiedziałby, że to reakcja upozorowana – ja nie wnikam w twoje słodkie oraz gorzkie wypowiedzi. Ale czasem rzeczywiście celowość twoich wypowiedzi nie jest głęboko perspektywiczna, ale najwyżej średnio. Nie zmienia to ogólnego obrazu. A np Rewa to głupi jest wg ciebie?
    ,

    „Anielciu,

    pytanie Ogrodnika (jak go Fidel nazywa) jest niezwykle wyrafinowane. Uważaj na siebie. Ta akcja może mieć nieoczekiwany finał. Żeby tylko nie skończyło się na blokadzie komutera. ”

    „Zofia,

    to i tak Diorka ma dobre maniery. Mnie Fidel trzyma mnie krótko. Kiedy wychodzę z domu, Rosa mu nie wystarcza. Zwykle w takich sytuacjach zjada mi kapeć i, na dodatek, niszczy prawicowe gazety.
    Wiesz, chyba z tej małej czarnej zrezygnuję. ”
    ,
    Mój kot budzi mnie prosząc o jedzenie wydając piskliwe miałki i drapiąc strasznie gazety. „Mała czarna” to w wydaniu DrWARSA może być „wspólnie zapoznana” dziewczyna, z którą rozmowy moje na pewno podsłuchiwał.

  42. soulgarden napisał(a):

    „Przebaczenia, pokoju i radości wigilijnej Czytelnikom, Przyjaciołom, Nieprzyjaciołom życzy najserdeczniej „Gazeta Wyborcza””
    ,
    Wierząc, że układ i sens tych słów nie jest przypadkową wypadkową jakiegoś składania pierwszych liter, ale ma niewymuszony sens można się zastanowić nad przekazem zawartym w tych właśnie życzeniach. Zapewne zapomniano o tym, że zespół pośród różnych antagonistów posiada również wrogów, i w tym wrogów z większego udziału własnego. Czy im nie należałyby się zyczenia? Gdyby istniała możliwość teoretyczna takich wrogów to uwzględniono by ich szczególnie. Druga refleksja dziwności, nienaturalności życzeń wynika z przyjętej hierarchii życzeń. Przebaczenie jest ważną powszechną cechą życia. Co z pokojem? Czy ktoś nie odpowiadający na ciosy rezygnuje z wojny i tym samym pokój zostaje urzeczywistniony? Radość wigilijna to rzeczywiście radość dobra choć ulotna. Jednak lepsza ulotna szlachetna radość niźli inna. Czy życzenia szczęścia, zdrowia, miłości, spokoju, zrozumienia, pomyślności, siły nie znalazłyby miejsca u Karola Sztrasburgera (nie wiem czy dobrze piszę – z teleturnieju)?

  43. soulgarden napisał(a):

    http://marcinsawicki.salo.....index.html

  44. jasnaanielka napisał(a):

    soulgarden – nikt tutaj nie jest autentyczny, łącznie z tobą. Występujemy, jako anonimowe nicki. Każdy pisze tyle, ile chce, ale już pozostali mogą, jeśli oczywiście chcą, wyrabiać sobie własne opinie o kimś, kto go zainteresował, bądź zdenerwował. Do tego ma nikłe przesłanki w postaci krótkich notek, na różne tematy. Wiemy mniej więcej, jakie poglądy prezentują piszący tutaj, wiemy co nieco o zainteresowaniach, uprawianym zawodzie, czasem o wieku piszących. To zdecydowanie za mało, aby wygłaszać zdecydowane poglądy. Mnie czasem czyjaś opinia na mój temat zaskakuje, czy zdziwi. Sama nigdy nie pomyślałabym, że tak właśnie ktoś mnie zobaczył. Ale jest to fascynujące. Dla Leszka jestem nikim, dla Stana aniołkiem blogowym, dla Bernarda celem do zniszczenia, dla ciebie jakimś wirtualnym Michnikiem i jeszcze Bóg wie czym. A sama o sobie mam jeszcze inne zdanie, ale subiektywne. Sądząc po tym, że utrzymuję wcześnie zawarte znajomości i przyjaźnie chuchając na nie i dmuchając, nie jestem potworem, ale też i nie aniołkiem – no chyba że blogowym. Tak, jak Bars jestem zodiakalną Wagą i dążę do równowagi, czasem kosztem własnego zdania, ale nigdy poglądów. Są wartości, których nie poświęcę dla żadnej ugody i wygody. Stąd miewam też zajadłych przeciwników, którym staram się w miarę możności schodzić z drogi, ale nie ustępować znalazłszy się na wąskiej kładce, co na szczęście nie zdarza się często, bo jednak wolę omijać.

  45. Zofia napisał(a):

    Torlin,
    podzielam Twoje zdanie nt. turystyki kulturowej, w takim sensie, w jakim Ty to rozumiesz. Sama staram się właśnie tak, a nie inaczej zwiedzać obszary, które mnie z jakiś tam względów interesują.
    Tak też zwiedzałam kilka dni temu tzw. dzielnicę europejską Brukseli, na więcej nie miałam akurat czasu.

  46. Bernard napisał(a):

    jasnaanielko
    przeceniasz się. Twoja osoba zwisa mi jak kilo kitu. Nie lubię tylko oszczerców i kłamców, którzy nie chcą wycofać się ze swoich skandalicznych sądów.
    .
    To jak Anielko z tymi Żydami? Masz już pierwszy rozdział?

Skomentuj