Jestem z Układu


Głupcy za kółkiem!

Bardzo mocno zirytowało mnie relacjonowanie przez media głośnego wypadku dwu dziennikarzy, którzy roztrzaskali się o słup wiaduktu na ulicy Puławskiej w Warszawie. Jeden zginął na miejscu, drugi walczy o życie. To oczywiście tragedia, dla nich samych, dla jednego największa, ale i dla rodzin. Oby przynajmniej ten jeden wyszedł z wypadku z życiem. Ale na tym kończy się, moje przynajmniej współczucie, i zaczyna się moje oburzenie na tę parę i niemniej na sposób przedstawiania wypadku przez media, Przez „kolegów dziennikarzy”, na przykład przez TVN24 wieczorem w czwartek. Była to relacja o nieszczęśnikach, a nie o piratach drogowych. Znalazłem tylko jedną stosowną do tego co się stało reakcję, komentarz Łukasza Warzechy w Salonie 24 o himalajach hipokryzji. Tym wpisem dołączam się do jego opinii.  

Ci dwaj ludzie, w mieście o wielkim natężeniu ruchu ulicznego rozpędzili samochód do szybkości, jak mówią świadkowie bliskiej 200 kilometrom na godzinę i na odcinku o wyraźnym ograniczeniu prędkości do 50 km stracili nad nim kontrolę. Popełnili więc przestępstwo, czyn o skrajnej nieodpowiedzialności, postępek podyktowany przez mieszaninę głupoty, pychy (bo jesteśmy super) i poczucia bezkarności (bo jesteśmy znani). Nie rozróżniam, który z nich kierował, bo to ma znaczenie drugorzędne. Decyzję podjęli wspólnie, a przynajmniej przy braku protestu tego który siedział obok, bo trudno sobie wyobrazić inną sytuację. W tej tragedii jest łut szczęścia, bo samochód mógł walnąć w inny samochód i wtedy zginęliby na dodatek ludzie całkowicie niewinni stworzenia sytuacji, która przyniosła im śmierć. Więc wydawało się, że po takim przejawie wręcz morderczej głupoty na pierwszy plan w przekazie medialnym wysunie się zwrócenie uwagi na ten aspekt wydarzenia. Że fakt, iż za kierownicą siedział dziennikarz tak znany publicznie, że pokazywano go na billboardach będzie dodatkowym argumentem dla pokazania i napiętnowania szaleńców siadających za kierownicą. Przecież ich u nas nie brakuje. To szaleństwo powinno być wydobyte na pierwszy plan, a nieszczęście w tle. Szczególnie dlatego, że jeden z nich przynajmniej to osoba znana publicznie, wobec której obowiązują podwyższone standardy.

Zamiast tego mieliśmy pokaz dziennikarskiego przysznurowania sobie ust, bo sprawcami okazali się dziennikarze, zadziałała korporacyjna solidarność, może nawet kumplostwo. Łagodzono więc, jak to tylko możliwe wymowę tego co się stało. Okazało się, że dziennikarze „testowali samochód na ulicach Warszawy”. Testowali, no to znaczy wykonywali, coś co powinno być wykonane, jakiś obowiązek, w którym już zawarte jest pewne usprawiedliwienie, a znów w testowaniu, z samej nazwy, doprowadzanie testowanego przedmiotu do ekstremum. Nie! Oni niczego nie testowali, oni szaleli. Nie widząc jadących obok siebie samochodów niewinnych ludzi uznali, że są królami jezdni, jej władcami absolutnymi, że wolno im wszystko. Owszem słyszeliśmy bąknięcia, że według świadków samochód jechał z prędkością 200 km, choć powinien w granicach 50, ale to były bąknięcia utopione w opowieściach, jakie tam jest wybrzuszenie jezdni, że to nie pierwszy wypadek z tego powodu, więc jakby okoliczność łagodząca dla tych 200 km na godzinę, a potem długie relacje o stanie zdrowia, prawie jakby dziennikarz był głową państwa. O tym, jacy to doświadczeni kierowcy, jak to lubili szybką jazdę i wiedzieli wszystko o samochodach i tak dalej, a na koniec prawie minuta ciszy w TVN24. Jeszcze trochę i byłaby gloria dla największego w ostatnich czasach, także i dlatego, że tragiczanego, pokazu drogowego piractwa.Ciekawy jestem, czy gdyby tego Ferrari prowadzili dziani faceci, spoza dziennikarskiego towarzystwa i publicznie nieznani to także gadano by, że testowali samochód na ulicach Warszawy i skrzętnie unikanoby powiedzenia właściwych słów oceniających to co oni spowodowali? Życzę temu dziennikarzowi, który walczy o życie, żeby wygrał walkę. Ale uważam, że jeśli ją wygra to jego miejsce jest przed prokuratorem i przed sędzią. I fakt, że jest osobą publiczną powinien być przed tym sędziowskim obliczem okolicznością obciążającą. I nie ważne jest kto samochód prowadził, za to ważne jest by dziennikarze i media mieli oko na to, aby z faktu, że jeden z nich nie żyje nie zrobiono z niego kierowcy tylko po to, by drugi mógł znowu usiąść z kółkiem i testować kolejnego Ferrari, jeśli – czego mu życzę- los okaże się dla niego łaskawy. 

184 komentarze to “Głupcy za kółkiem!”

  1. głos zwykły napisał(a):

    Lex,
    Ale warto też zrozumieć sytuację polskiego typowego przedsiębiorstwa: „Pozyskiwanie i przerób chrustu na opał do pieca węglowego ” Jan Kowalski i Janina Kowalska SC, które dysponuje nierzadko płynnością gotówkową 10 tys. złotych, a zatrudnia 10 pracowników (to wcale nie rzadki przypadek). Czy takie przedsiębiorstwo może z ekonomicznego punktu widzenia ponieść ciężary wynikające z przepisów kodeksu pracy, opracowanego dla wielkich państwowych pracodawców?

  2. Mawar napisał(a):

    tow. Zofia
    „Pisałam o dukaniu w języku polskim a nie o znajomości polskiej literatury piękne przez prezesa PiS”.

    Popatrz, nawet reżimowi dziennkarze podziwiają J. Kaczyńskiego za umiejetność składnego mówienia bez kartki, choć rzecz jasna absolutnie nie mogą zgodzic się z tym co on mówi, inaczej wywalą ich na zbity pysk z roboty. A dukając i jąkjąc tak się nie da. Chyba że chodziłoby ci o duck’anie, ale czy ja mam na twój rachunek dowcipkować?

    „… o inteligencji nie świadczy doskonała pamięć i cytowanie z pamięci fragmentów cudzych wierszy nauczonych w latach szkolnych, ale posiadanie własnego zdania z umiejętnością racjonalnej jego argumentacji”.

    To wszystko masz u dowolnego Kaczyńskiego, natomiast pijacki bełkot u innych polityków. Tobie pozostaje tylko dokonać wyboru.

    ***
    „Jeśli Ci sprawia przyjemność bycie Masajem i ganianie z dzidą za antylopą po sawannie – to życzę przyjemnych łowów. Pół królestwa swego ofiaruję za możliwość oglądniecie tego widoku “na żywca”.

    Niestety nie masz połowy królestwa. Przy tobie człowiek redukuje się do roli belfra. Nie „oglądnięcie tego widoku”, jak piszesz, tylko oczywiście: „obejrzenia tego widoku”. Zresztą masz to codziennie na Animal Planet. Za karę, zamiast stania w kącie polecam lekturę: „Czarnej księgi komunizmu” (Le Livre noir du Communisme. Crimmes terreur et repression), Stephane Courtois, Nicolas Werth, Jean-Louis Panné, Andrzej Paczkowski, Karel Bartosek, Jean-Louis Margolin. Może być przed snem.

  3. Zofia napisał(a):

    Soulgarden,
    moje sympatie (czyli owe – lubię Cię) kieruję wyłącznie do osób mi osobiści znanych, a red. RZ – nie znam.
    Więc mi nie wmawiaj, ze go lubię czy nie lubię. Człowieka osobiście nie znam, jego teksty mi nie „leżą”, więc ich nie czytam.
    I to wszystko Ogrodzie. Nie buduj mitów bez podstaw.
    ***
    Wiem kim jest red. Adam Michnik. Lubię czytać jego teksty Cenię je sobie, ich treść zawsze zmusza mnie do głębszych przemyśleń. Ale nie znam osobiście pana redaktora, więc i w tym wypadku nie mogę Ci powiedzieć czy go, jako człowieka- lubię czy nie.
    Pozytywnie odbieram jego twórczość, to fakt.
    Zapewne ten pozytywny, ciepły stosunek automatycznie przeniósł by się i na pana Adama, gdybym go osobiście poznała.

  4. Mawar napisał(a):

    tow. Zofia
    „Wiem kim jest red. Adam Michnik. Lubię czytać jego teksty Cenię je sobie, ich treść zawsze zmusza mnie do głębszych przemyśleń. (…) Pozytywnie odbieram jego twórczość, to fakt”.

    Kiedyż to element antysocjalistyczny Adam Michnik stał się dla ciebie red. Adamem Michnikiem, którego twórczość odbierasz pozytywnie i od kiedy ją tak odbierasz? Bardzo interesują mnie psychologiczne aspekty przełomów duchowych i politycznych. Dlatego pytam.

  5. Lex napisał(a):

    Głosie,
    ależ ja rozumiem sytuację przeciętnego pracodawcy i dlatego uważam, że aktualnie obowiązujące uregulowania to postawienie problemu na głowie. Ale zdając sobie sprawę z nienormalności w dziedzinie praw pracowniczych i swobody kształtowania stosunków prawnych pracy, nasi decydenci zdają sie poruszać od ściany do ściany. Najpierw zrobiło się z kodeksu pracy karykaturę, a teraz żeby sytuację naprawić proponuje się równie karykaturalne rozwiązania.
    Ktoś to prawo pracy przecież spieprzył i to wcale nie tak dawno, i nie – bynajmniej – komuniści.
    Przed chwilą skończyła rozmawiać w TVN 24 z red. Pochanke na temat proponowanych zmian p. Minister Pracy.
    Pani Minister mówiła dużo, pokrętnie i nie przekonująco. Z uporem maniaka trzymała się przykładu zatrudniania tzw. niań do dzieci dowodząc, że teraz nianie zatrudniane są na czarno, a jak się wprowadzi możliwość wywalania ich za drzwi z minuty na minutę to będą zatrudniane lege artis. Przecież -pozostając przy przykładzie niań – proponowane zmiany to nic innego jak sankcjonowanie aktualnie kultywowanego bezprawia. Podobnie z emerytami in spe.
    Poza tym: dlaczego sytuacja prawna pracowników zatrudnianych przez osoby fizyczne i przez małe firmy zatrudniające do 10 pracowników ma być inna aniżeli tych zatrudnianych przez firmy ciut większe, np. zatrudniające 12 pracowników. Jak się to ma z konstytucyjną zasadą równości praw. Dlaczego ci pierwsi mają być pozbawieni ochrony pracowniczej, a ci drudzy w pełni chronieni w majestacie prawa ?
    Będą obowiązywały dwa kodeksy pracy de facto ?
    Ja tego nie rozumiem.
    A jeśli chodzi o faceta, który zatrudnił do zbierania chrustu 10 pracowników…. Zatrudniam tylu ilu mogę a nie tylu ilu wydaje mi się, że mogę, bo np. chcę być biznesmenem całą gębą. Ryzyko związane z zatrudnieniem muszą ponosić obie strony stosunku pracy.

  6. dark side napisał(a):

    Dalsze informacje na temat zmian w kodeksie pracy:
    http://www.gazetaprawna.p......1.0.1.htm
    Niektore z tych zmian – jak wyplacanie swiadczen chorobowych przez Zus, a nie przez pracodawce wydaja sie sensowne, w koncu zus jest ubezpieczycielem i kolekcjonuje skladki. Jednak nie powinno byc nierownosci wobec prawa pracownikow malych i duzych przedsiebiorstw. Szukajcie innych rozwiazan, to z pewnoscia nie przejdzie.
    Glosie – paradoksem jest sytuacja, gdy funkcjonuja dwa rozne kodeksy pracy i zaden nie jest przestrzegany z powodu niewydolnosci kontrolnej systemu.

  7. Piotruś napisał(a):

    Głosie z punktu widzenia pracodawcy składacz wiązek chrustu i składacz rakiet międzykontynentalnych wykonuja pracę stosowną do własnych kompetencji. Płaca za każdą z tych prac kształtowana przez rynek jest proporcjonalna zarówno do kwalifikacji jak i podaży pracobiorców. Rynek „rakietowy” powinien być stabilizowany przez państwo, natomiast rynek „chrustowy” jako dużo bardziej płynny i dynamiczny powinien być przez państwo regulowany minimalnie. Moim zdaniem relacje pracodawca-pracobiorca na dynamicznym i dużym rynku niskich kwalifikacji nie powinny, poza kompetencjami inspekcji pracy i ubezpieczeń socjalnych podlegać regulacjom państwowym.
    Stabilizacja rynku pracy wymagających wysokich kwalifikacji powinna bardziej polegać na organizowaniu systemu stałych zamówień na „wyroby wysokich technologii” niz ingerowaniu w relacje pracodawca-pracobiorca.
    Dark jak twoim zdaniem powinno być gwarantowane przez pracodawcę bezpieczeństwo socjalne pracobiorcy w zakładzie rzemieślniczym typu majster i pomocnik w sytuacjach braku zamówień.

  8. głos zwykły napisał(a):

    Lex,
    Poza tym: dlaczego sytuacja prawna pracowników zatrudnianych przez osoby fizyczne i przez małe firmy zatrudniające do 10 pracowników ma być inna aniżeli tych zatrudnianych przez firmy ciut większe, np. zatrudniające 12 pracowników.
    Odpowiedź: Ze względów ekonomicznych. Skoro 3,5 mln osób pracuje w mikro przedsiebiorstwach, to pogorszenie lub polepszenie sytuacji mikro przedsiębiorców wpływa w dużym stopniu na stopę bezrobocia i na tzw. popyt wewnętrzny, który napędza wzrost gospodarczy i uniezależnia nadto Polskę od światowych gospodarczych cykli. Duże inwestycje, duże koncerny międzynarodowe nie likwidują stopy bezrobocia tak skutecznie, jak właśnie mikro przedsiębiorcy. Zresztą na przykładzie USA, Kanady, czy też Australii widać, że duże konglomeraty gospodarcze, gdzie układy zbiorowe dają pracownikom duże zabezpieczenie socjalnie, nie są tak konkurencyjne i innowacyjne, jak te małe i średnie przedsiębiorstwa, gdzie pracownik i pracodawca z dnia na dzień mogą rozwiązać umowę o pracę, kierując się każdy własnym interesem. Jednak tam, gdzie funkcjonuje mniejsza ochrona stosunku pracy muszą jednocześnie istnieć mechanizmy pozwalające pracownikom na szybką zmianę zatrudnienia i kwalifikacji. Nadto pracownik pracujący w liberalnym środowisku gospodarczym musi być mobilny, mieć realną możliwość przenoszenia się z miejsca na miejsce, idąc za pracą i jednocześnie podnosząc lub uzyskując nowe kwalifikacje. W Polsce takich realnych możliwości nie ma, a wyjazd za granicę, to jest wyjazd w przytłaczającym procencie do zmywaka lub fabryki, względnie prac rolnych. Pomimo tego, pomimo indolencji administracji i tak lepszym rozwiązaniem dla wszystkich, w moim przekonaniu, jest mniejsze obciążenie pracodawcy kosztami pracy i zabezpieczeń socjalnych.
    dark side oczywiście, że to jest paradoksalna sytuacja, gdyby miały istnieć efektywnie dwa kodeksy prawa pracy, i dlatego ja osobiście wolałby, aby liberalizacja kodeksu pracy miała charakter może mniej ostry, ale za to bardziej powszechny. Rozumiem twoją sytuację i potrzeby jako osoby, która oczekuje stabilności, ale pytanie jest takie czy tą stabilność wiązać z jednym miejscem pracy. Wydaje się, że ty sama podjęłaś inną decyzję – poszukiwania stabilności poprzez zapewnienie sobie możliwości wyboru. Takie rozwiązanie polecałbym innym. Zrozumiałe jest jednak, że aby mieć wybór państwo musi prowadzić określoną długofalową i przemyślaną politykę nakierowaną na to, aby taki wybór pracownikom zapewnić. Niestety państwo polskie takiej polityki nie prowadzi, i na dodatek bardzo ustępuję różnym feudalnym grupom interesu.

  9. dark side napisał(a):

    Leksie,
    Nie widzialalam Twojego wpisu zamieszczajac swoj. Widze, ze sa zbiezne w tresci:)
    Na przykladzie podanym przez Glosa mozna latwo zobrazowac dobrodziejstwa proponowanego systemu. Zalozmy, ze Firma zbierajaca chrust zatrudnia dzis 15 pracownikow po 8 godz. dziennie. W swietle nowych przepisow najbardziej oplaca sie zatrudnic 9-ciu po 12 godz. dziennie (nie ma ewidencji czasu pracy), w dodatku mozna zarzadac od nich wlasnego transportu do lasu, a przy probie podjecia dyskusji zwolnic bez podania przyczyny i z minimalna odprawa (jako, ze pracodawca moze skrocic dowolnie okres wypowiedzenia). Golym okiem widac, ze firma przynosi znacznie wieksze zyski niz poprzednio.
    Watpie jednak by w tej sytuacji znalazlo sie wielu chetnych do pracy w naszym kraju. Kazdy kto ma troche oleju w glowie wyjedzie.

  10. dark side napisał(a):

    Leksie,
    Nie widzialalam Twojego wpisu zamieszczajac swoj. Widze, ze sa zbiezne w tresci:)
    Na przykladzie podanym przez Glosa mozna latwo zobrazowac dobrodziejstwa proponowanego systemu. Zalozmy, ze Firma zbierajaca chrust zatrudnia dzis 15 pracownikow po 8 godz. dziennie. W swietle nowych przepisow najbardziej oplaca sie zatrudnic 9-ciu po 12 godz. dziennie (nie ma ewidencji czasu pracy), w dodatku mozna zarzadac od nich wlasnego transportu do lasu, a przy probie podjecia dyskusji zwolnic bez podania przyczyny i z minimalna odprawa (jako, ze pracodawca moze skrocic dowolnie okres wypowiedzenia). Golym okiem widac, ze firma przynosi znacznie wieksze zyski niz poprzednio.
    Watpie jednak by w tej sytuacji znalazlo sie wielu chetnych do pracy w naszym kraju. Kazdy kto ma troche oleju w glowie wyjedzie.

  11. W.Kuczyński napisał(a):

    Dark Side,
    sama sobie zaprzeczasz. Jezeli będzie tak, jak mówisz to ten przedsiębiorca nie znajdzie nawet tych 9 -ciu. I co? Jak widzisz sama doprowadziłaś do wniosku, że ogromna wiekszośc problemów reguluje sam rynek a nie przepisy.

  12. głos zwykły napisał(a):

    dark side,
    Widzę, że dobrze postrzegłaś dylemat pracodawcy. Jeśli w sytuacji mniejszego bezrobocia, pracodawca chciałby zdecydować się na wyzysk, młody pracownik natychmiast wyjedzie pracować do lasu w Sherwood hrabstwie Nottinghamshire , i być może dostanie lepszą nawet pracę, polegającą na dziurkowaniu biletów wstępu na doroczne zawody łuczników (istnieje także opcja zatrudnienia się w Disneylandzie pod Paryżem w charakterze złośliwego kaczora). Pytanie jest takie: co w tej sytuacji zrobi pracodawca? Oczywiście zaktywizuje i to bez żadnego państwowego programu grupę 45+. Grupa 45+ będzie na początku zadowolona, bo długo była bez pracy, ale gdzieś po roku, zrobi mu strajk, i zażąda podwyżki, pod groźbą zorganizowania objazdowej grupy teatralnej, mającej w repertuarze bajki takiej jak np.: „Jaś i Małgosia i dobry leśniczy”, „O czerwonym Kapturku i dobrym pracowniku służby leśnej”, czy też „Gajowy Marucha”.

  13. Lex napisał(a):

    Pod koniec lat 80-tych dość mocno „ocierałem” się o problematykę prawa pracy. Stąd moje przekonanie, że prawo pracy jest jedną z tych dziedzin, które zostały gruntownie po 1989 r zepsute i wymaga nowej kodyfikacji, od początku. Doraźne próby „naprawiania” tylko sytuację pogarszają czyniąc te przepisy praktycznie niemożliwymi do stosowania. Dość powiedzieć, że 96 przepisów obowiązującego kodeksu pracy (jeśli dobrze policzyłem) jest uchylonych lub skreślonych. Do „grzmota” jest przepisów zwielokrotnianych, np. artykułów oznaczonych cyfrą 18 jest chyba 11, art. 67 – 17, art. 151 -12 a artykułów 241 jest … 30. Populistyczne nowelizacje doprowadziły np. do sytuacji, w której urlop pracownika należy liczyć w … minutach. Przykłady można mnożyć.
    A co do ochrony praw pracowniczych…. Wielokrotnie stykałem się z komentarzami szefów, którzy musieli „trawić” kodeksową ochronę praw pracowniczych, że kodeks pracy jest do d… , że przy takich przepisach nie da się firmą kierować , itd.itp.
    Do czasu,- do czasu gdy sami zostawali z dnia na dzień wywaleni z roboty (zdarzało się i to, a jakże). Wtedy zaczynało się szukanie ochrony w tych samych przepisach, które jeszcze wczoraj były do d…, kombinowanie i utyskiwanie, że te przepisy, choć chronią to jednak tak nie do końca i również okazywały się w ich przekonaniu do d… bo chroniły niedostatecznie.
    W każdym bądź razie różnicowanie sytuacji prawnej pracowników w zależności od wielkości podmiotu zatrudniającego wydaje mi się pomysłem dziwnym i chyba jednak niekonstytucyjnym.
    Prawo pracy jest nadmiernie sformalizowane, nadmiernie szczegółowe – to nie ulega wątpliwości. Trzeba je zmienić – to tez oczywiste. Ale nie takimi metodami i sposobami jak proponowane zmiany.
    Optowałbym raczej za ustawową możliwością dowolnego kształtowania treści stosunku pracy przez strony z pozostawieniem do prawnej regulacji w kodeksie wyłącznie podstawowych zasad i rozwiązań, które w umowach o pracę musiałyby się znaleźć, – np. dot. czasu pracy, wynagrodzenia, uprawnień urlopowych itp. Coś na kształt zapisów dotyczących poszczególnych rodzajów umów w kodeksie cywilnym. Np. zbliżona co do treści do umowy o pracę – umowa zlecenia uregulowana jest w kodeksie cywilnym w 18 artykułach i … wystarcza. Szczególy strony dogadują miedzy sobą.
    Ale wtedy to co strony uzgodniły i podpisały musiałoby być święte i egzekwowane bez „zmiłuj się”. Tak jak umowy cywilno-prawne.
    (Podobne rozstrzygnięcia już były w ustawach dot. umów o pracę robotników i pracowników umysłowych z 1928 r i starczały aż do 1972 r).

  14. dark side napisał(a):

    Piotrusiu,
    Jesli nie ma zlecen pracownika sie zwalnia. Nie widze w tym nic nadzwyczajnego. Podejrzewam jednak, ze niewielu pomocnikow jest dzis zatrudnionych na umowe o prace w warunkach niepewnosci zlecen. wlasciciele niewielkich firm preferuja bardziej elastyczne formy zatrudniania i prawo im to umozliwia. Dlatego nie rozumiem tego dazenia platformy do zroznicowania umow o prace. Jesli ma to byc sposob na sklonienie pracodawcow do placenia zusu (z ktorego sa zwolnieni w wypadku innych umow) to chetnie poczekam na rezultaty takiego eksperymentu. zus ma dzis zdaje sie problemy finansowe i cala ta akcja wydaje sie pomyslem na naplyw nowych funduszy.
    Glosie,
    Ja osobiscie nie oczkuje od zadnego kraju zapewnienia mi stabilnosci zyciowej.zycie nomada- w ruchu, miedzy kilkoma krajami to moj zywiol , rodzina nie jest tu przeszkoda- na szczescie trafil mi sie partner wychowany na styku kultur i swietnie radzacy sobie w kazdym srodowisku . Nie mialam tez nigdy problemu ze zdobyciem pracy w wybranej firmie i zwykle udaje mi sie wynegocjowac wiecej niz daja na poczatku. Co wiecej- rozwiazania proponowane przez platforme bylyby korzystne dla moich prywatnych finansow. zwlaszcza zniesienie opodatkowania dochodow od zyskow kapitalowych i podatek liniowy, ktorego zwolenniczka nigdy nie bylam :) Brzmi pewnie wariacko, ale mam nadzieje, ze nie jestem jedyna taka wariatka w kraju.
    w proponowanej reformie kodeksu pracy uderza mnie przee wszystkim niesprawiedliwosc spoleczna . Pracownicy powinni byc rowni wobec prawa niezaleznie od wielkosci firmy, w jakiej pracuja. To moj glowny zarzut. Widze slusznosc argumentow Twoich i Pana Waldemara. wiem, ze proponowane przez platforme zmiany sa potrzebne dzis, w tej sytuacji w jakiej jestesmy, ze przyczynia sie do przyspieszenia rozwoju kraju i w konsekwencji do poprawy sytuacji wielu ludzi- jednak ta kwestia- stworzenie sytuacji glebokiej niesprawiedliwosci spolecznej nie pozwala mi tych rozwiazan zaakceptowac.

  15. dark side napisał(a):

    Panie Waldemarze,
    Nie przecze sama sobie :) pisalam przeciez, ze wyjada ludzie, ktorzy maja troche oleju w glowie. Jednak z moich obserwacji wynika, ze ziemie zamieszkuja w duzej mierze glowy bezolejowe. Jak inaczej mozna wytlumaczyc sobie fakt, ze tak wiele osob podejmowalo prace na przyklad w sieci Biedronka, czy fakt, ze tak niewielu pracownikow dochodzi dzis w sadzie swoich praw. Dlatego mysle, ze przedsiebiorstwo Glosa mialoby duze szanse powodzenia na rynku i nie narzekaloby na brak pracownikow.
    Rynek owszem reguluje takie rzeczy, jednak robi to bardzo wolno- czasem zycia nie starcza by doczekac sie rezultatow.

  16. głos zwykły napisał(a):

    dark side,
    Prawo pracy nie odnosi się w ogóle do egalitaryzmu, sprawiedliwości i elitarności. Prawo to reguluje tylko i wyłącznie istniejące stosunki pracy. Wyważa prawa i obowiązki pracownika i pracodawcy. Najwyraźniej dotychczas wyważało je źle. Pozwalało bowiem na początku w gruncie rzeczy pasożytować pracownikowi na pracodawcy, aż do tego momentu, gdy role się odwróciły i pracodawcy zaczęli pasożytować na pracownikach. Gdy funkcjonowały przedsiębiorstwa państwowe, które nie tyle produkowały, co dawały pożyć – pasożytem był zazwyczaj pracownik. Gdy otworzyła się gospodarka i zaczęto wyceniać realistycznie pracę wówczas okazało się, iż koszty pracy wg. unormowań kodeksu pracy są dla pracodawcy zbyt wysokie. Nie pozwalają mu konkurować na rynku. A skoro tak było, to jeden po drugim padali „uczciwi” pracodawcy z wysokimi kosztami. Ich miejsce zastąpili ci „nieuczciwi”, ale za to z małymi kosztami, czyli np. sieć biedronka. A w jaki sposób obniżyli koszty pracy? No w ten, że ustawy kodeksu pracy wcale nie przestrzegali, łamali także ustawę o związkach zawodowych, a zaoszczędzone pieniądze wydali na radców prawnych i być może na inspektorów pracy. Dzięki korupcji, niskim zarobkom pracowników, które nie pozwalały na opłacanie adwokatów lub radców prawnych, niskiej kulturze prawnej, braku efektywnego nadzoru administracyjnego i sądowego byli bezkarni. Może więc jak słusznie zauważył Lex lepiej mieć mniej praw jako pracownik, ale za to mieć takie, które są egzekwowane i nie mieszać do prawa pracy pojęć egalitaryzmu i sprawiedliwości, bowiem z ogólnych zasad kodeksu pracy wcale nie wynika, że taka jest funkcja prawa pracy.

  17. Zofia napisał(a):

    Mawar,
    Cierpisz chyba na halucynacje, bo ja zawsze, odkąd czytam GW ceniłam sobie pióro red. Michnika.
    Na pytanie:
    Kiedyż to element antysocjalistyczny Adam Michnik stał się dla ciebie red. Adamem Michnikiem, którego twórczość odbierasz pozytywnie i od kiedy ją tak odbierasz?
    Zadam Ci inne pytanie: a kiedy to Adam Michnik był dla mnie „elementem antysocjalistycznym”? I jak wyrażałam o nim takie opinie?
    Bo ja sobie nie przypominam bym kiedykolwiek i kogokolwiek klasyfikowała wg podziału na „elementy” socjalistyczne i antysocjalistyczne.
    *
    To, że interesują Cię psychologiczne aspekty przełomów duchowych i politycznych nie wątpię, ale w moim przypadku będziesz miał kłopot z uzyskaniem odpowiedzi, bo odkąd posiadam jakieś określone poglądy polityczne, to można je zaliczyć jako stopniową ewolucję od socjaldemokratycznych w kierunku socjal-liberalnych.
    Czystej krwi socjalistką nigdy w życiu nie byłam a zbyt wielkie umiłowanie wolności osobistej i dewizy my home is my castle – nie pozwalało mi nigdy na fascynacje komunizmem.
    Komuniści nie mają poczucia prywatnej własności, ja mam natomiast bardzo mocno ugruntowane. Od urodzenia.

  18. soulgarden napisał(a):

    Zofio, też cię lubię, ale w przeciwieństwie do ciebie potrafię to napisać wprost. Być może dlatego, że będąc pod wpływem współdziałającej (w moim zakresie) grupy musiałem nauczyć się wyrozumiałości dla nadludzi, może dlatego, że jesteś kaleką, a ja potrafię naprawdę współczuć takim osobom.
    Wracając do rzekomo twojego obojętnego stosunku do RZ ze względu rzekomo na styl. Czy to nie rodzaj wykrętu? Nie mam pewności choć wypadałoby ci wierzyć.
    Pokażę ci teraz tekst nieznanego dziennikarza. Chcę byś odniosła się do formy i treści czyli nie z głupia franc. Napisz czym różni się od tekstów, które cię skłoniły do nieczytania RZ i czym różni się od tekstów AM – którego czytasz; „uprzejmie dziękuję”.
    „Odwołanie Raczyńskiej nie pomoże Urbańskiemu

    Pożądany pluralizm świata mediów wygląda tak: skrajna lewica – Sławomir Sierakowski, umiarkowana lewica – Jacek Żakowski, centrum – Janina Paradowska z Piotrem Pacewiczem, prawica – Tomasz Lis, na skrajnej prawicy Tomasz Wołek. „A wszystko, co nadto, ode złego jest”.

    Niestety, w ciągu ostatnich lat w środowisku dziennikarskim pojawiło się sporo zła. Takie typy jak Semka czy Lichocka, zamiast siedzieć, gdzie ich miejsce, czyli na marginesie życia publicznego, pojawiły się w mediach elektronicznych. Nie zawiódł, co prawda, system koncesyjny i jego nadrzędna zasada powierzania prywatnych telewizji ludziom rekomendowanym swego czasu przez Urbana Kiszczakowi. Albo takim, którzy pierwsze pieniądze zarobili dzięki temu, że (z przyczyn niedających się wyjaśnić bez narażania na kosztowny proces sądowy) władze Peerelu pozwalały im na rzeczy, których innym stanowczo zakazywały. Ale zawiódł element wydawałoby się najlepiej kontrolowany, czyli media państwowe, gdyż wraz z całym państwem dostały się pod kontrolę sił, które – jak to arcytrafnie ujęło pewne grono mędrców – zagroziły demokracji, albowiem zakwestionowały autorytety.

    A co zawiodło raz, może zawieść i po raz wtóry. Próżne zatem wydają mi się wysiłki prezesa Urbańskiego, który zapewnia w wywiadach i udowadnia to czynem, choćby odwołując wczoraj Małgorzatę Raczyńską, że Platforma wcale wymieniać go nie musi, bo lepszego nie znajdzie. Nowa ekipa chce mieć na jego miejscu swojego człowieka, i temu się trudno dziwić, bo dlaczego miałaby być gorsza od poprzednich. Wydaje się nawet lepsza, bo wcześniej żadna partia nie była zdecydowana, żeby, jeśli nie uda się na państwowych mediach położyć łapy, zniszczyć je. A PO, sądząc i po jej pospiechu, i po pomysłach, nie tylko dotyczących abonamentu, jest zdeterminowana.”

  19. Zofia napisał(a):

    Mawar,
    wybacz, ale nie znasz mego królestwa, ani nawet jego połowy.
    Więc nie wiesz co mam, a czego nie mam.
    Zalecanej lektury przed snem nie będę czytała, z kilku powodów.
    Po pierwsze – czytam co innego,
    po drugie – sama wybieram sobie zestaw lektur,
    po trzecie – komunizm jako taki zupełnie mnie nie interesuje.
    ***
    Między bełkotami „dowolnych” Kaczyńskich, a politykami z bełkotem pijackim – mam dosyć prosty wybór – wole tych ostatnich.
    Z prostej przyczyny, pijacy mają zdolność trzeźwienia, Kaczyńskim jakoś to się nie zdarza.
    ***
    Popatrz, nawet reżimowi dziennkarze podziwiają J. Kaczyńskiego za umiejetność składnego mówienia bez kartki, choć rzecz jasna absolutnie nie mogą zgodzic się z tym co on mówi, inaczej wywalą ich na zbity pysk z roboty. A dukając i jąkjąc tak się nie da. Chyba że chodziłoby ci o duck’anie, ale czy ja mam na twój rachunek dowcipkować?
    Oj Mawar,
    niby taki obryty w historii a nie wie, że niejaki Adolf Hitler cudownie mówił bez kartki, tłumy go podziwiały, zagraniczne, niekomunistyczne – także, pismaki sikały po nogach nad jego charyzmą. No i jak skończył ten geniusz gaduł do tłumów bez kartek?
    To po pierwsze.
    Po drugie – jak zrobisz stenogram z tych przemówień prezesa PiS – i podejmiesz potem próbę przeczytania tego ze zrozumieniem, to się przekonasz jaki to bełkot. Piramidalny.
    Jak się dziennikarze nad tymi przemówieniami Jarosława Kaczynskiego zachwycają – to tylko fatalnie o nich świadczy. Są jak te babiny w kościele, gdy pytane o czym ksiądz proboszcz mówił na kazaniu,odpowiadają – a ni wiem panoczku, nie wiem, ale piknie mówił.
    Kaczyński mówi niechlujnie, nieprecyzyjnie, często nie rozumie znaczenia słów, którymi się posługuje i przez to nie zdaje sobie sprawy jakie bzdury wygaduje.
    Raczej gra emocjami słuchaczy, z treściami wystąpień jest znacznie gorzej.

  20. jasnaanielka napisał(a):

    Szczera prawda. Mówienie „z niczego,czyli z głowy” dobrze wypada tylko w oczach i uszach zasłuchanych wielbicieli. Przeniesione na papier, który jak wiadomo wszystko wytrzyma stają się zwykle bełkotem nie do wytrzymania.
    DOBRANOC……………
    No ładnie… 3+7 to nie jest 10 :(

  21. Mawar napisał(a):

    tow. Zofia

    „Oj Mawar, niby taki obryty w historii a nie wie, że niejaki Adolf Hitler cudownie mówił bez kartki, tłumy go podziwiały, zagraniczne.

    „Widzę towarzyszko, że albo brak wam internetowej ogłady (czerwona słoma z butów wyłazi), albo nie umiecie przegrywać. :) Na blogach i forach internetowych powszechnie przyjęte jest, że jeśli ktoś w argumentacji sięga do Hitlera oznacza to zamknięcie dyskusji poprzez poddanie się delikwenta. Działa to podobnie jak w boksie ręcznik rzucony na ring. Powód jest prosty: „po Hitlerze” nie sposób już dalej rozmawiać, to definitywnie zamyka dyskusję. Przeciwnik z braku ręcznika sięga do Hitlera, a to oznacza, że ma juz dosyć.

  22. Zofia napisał(a):

    Mawar,
    wybacz, ale dla mnie Hitler jest taką sama postacią historyczna jak inne. Jak można przytaczać zachowania Nerona, Kaliguli i Stalina, to także i Hitlera. Ograniczenia w tej materii w imię jakiegoś tam obyczaju – mało mnie interesują. Są bzdurne.
    Hitler nie jest tu argumentem, ale jego (Hitlera) przemowy do tłumów – są tu przykładem na to, że gadanie bez karki o żadnej wielkości mówcy nie świadczy.
    Może zaczniesz bardziej precyzyjnie myśleć? Staraj się odczytywać tekst wprost, tak jak jest napisany a nie na zasadzie – wiem co autor zdania miał na myśli.

  23. soulgarden napisał(a):

    Ale chyba raczej bardziej to co powie
    bez karki -majowi skini, InDoor, kręgosłup moralny, nagrania radiowe i na żywo etc itd. Tak to właśnie potrafią (szoda, że TYLKO) porozumiewać się czołowi władcy rządu dusz, jak pisałem w kontekście najogólniejszym – polscy nadludzie.
    Arystokracja – zobowiązuje. Wypowiedzi naruszające reguły metabolizmu informacyjnego są najlepszym przykładem.

  24. Lex napisał(a):

    http://www.polityka.pl/po.....33&ne
    ws_id=247343&layout=18&forum_id=14026&fpage=Threads&page=text
    Pod wskazanym linkiem wywiad J. Paradowskiej z M. Dochnalem.
    Jeżeli choć część tego co mówi Dochnal jest prawdą to skóra cierpnie i włos się jeży.

  25. Lex napisał(a):

    Przepraszam, ale nie cały adres zmieścił się pod wskazanym linkiem.
    Zainteresowani mogą próbować „na piechotę”.

  26. Lex napisał(a):

    id=247343&layout=18&forum_id=14026&fpage=Threads&page=text
    Spróbowałem jeszcze raz.

  27. W.Kuczyński napisał(a):

    Lex.
    Ta rozmowa Paradowskiej z Dochnalem jest rzeczywiście szokująca, bo wygląda na bardzo wiarygodną. Ja mam troche doświadczenia i śledczego i więziennego i ona mi brzmi baradzo, bardzo wiarygodnie. I jesli to jest prawdą, to widać także złajdaczenie pewnej części sędziów. No i oczywiście widać, to zresztą nie po raz pierwszy, lecz po raz enty do czego prowadza psychopaci w polityce a szczególnie u władzy. Przecież to wszystko początek ma w chorobie psychicznej pod nazwą „UKŁAD”. Całe dwa lata w historii kraju stracone by udowodnić, że choroba psychiczna nie jest chorobą tylko rzeczywistością. Ja to wiedziałem od początku, zanim jeszcze IVRP znalazła się na nieszczęście tego kraju u sterów państwa.

  28. głos zwykły napisał(a):

    Kim jest Marek Dochnal
    Polo na śniegu

    http://www.polityka.pl/ar.....id=3333135
    „Na utrzymanie kosztownych drużyn polo – każdy zespół musi mieć na przykład 24 specjalnie dobrane konie rasy criollo – mogą pozwolić sobie jedynie koronowane głowy, arystokracja i najwięksi biznesmeni. Na czym zatem dorobił się fortuny 43-letni rodak Marek Dochnal, którego drużyna właśnie zdobyła w St. Moritz mistrzostwo świata na śniegu?”

  29. dark side napisał(a):

    Glosie
    dzieki za wyklad z praktyki wolnego rynku :)
    Mam jednak kilka uwag natury technicznej
    -Po pierwsze prawo pracy powinno byc zgodne z konstytucja. Lex zwrocil uwage, ze proponowane zapisy dzielace pracownikow na 2 kategorie moga byc niekonstytucyjne.
    – Po drugie jezeli uznamy, ze rynkiem rzadza firmy lamiace prawo pracy i usankcjonujemy taki stan to mozemy spokojnie wyrzucic ten dokument do kosza i pojsc pograc sobie w golfa. Nie zapomnijmy tylko zaopatrzec sie w bron na wypadek rozruchow. Reguly rzadzace panstwem prawa i panstwem anarchii sa inne, choc do kazdych mozna sie dostosowac. Zdarzylo mi sie juz pracowac w kraju, gdzie mieszkalo sie w zamknietej dzielnicy, stroz w domu mial bron dluga, a na piknik za miasto wyjezdzalo sie w konwoju. Wydawalo mi sie do tej pory, ze naszym celem jest panstwo prawa. Nie wiem skad ten pean na czesc lamiacej bezkarnie to prawo biedronki.
    Ostatnia rzecz- prawo pracy nalezy zmienic, wszyscy jestesmy co do tego zgodni. propozycja Leksa, by zapisy zredukowac do kilku podstawowych kwestii jest sensowna. Tak to wlasnie dziala w kraju, w ktorym pracuje obecnie, gdzie firma moze uzgodnic warunki umowy z pracownikiem, moze tez nie podpisywac wogole umowy i poprzestac jedynie na podstawowych zapisach, na ktore sklada sie: osmiogodzinny dzien pracy, prawo do urlopu wypoczynkowego w odpowiednim wymiarze, urlop zdrowotny i macierzynski (z zagwarantowanym powrotem do pracy mlodych matek) i okres wypowiedzenia umowy (krotki-2 tygodnie). Te zapisy musza znalezc sie w kazdej umowie. Negocjuje sie : prywatne ubezpieczenie zdrowotne, dentystyczne, emerytalne, zwrot kosztow wynajmu mieszkania, darmowe lunche,zwrot kosztow przelotow, sprzet sluzbowy itd., zasaday pracy w nadgodzinach, zasady przyznawania podwyzek i bonusow, czasem mozna sie spotkac z koniecznoscia podpisania deklaracji o niezachodzeniu w ciaze przez pewien okres czasu, czy o nieuzywaniu narkotykow lub zgode na obserwacje (inwigilacje:) elektroniczna podczas pracy.
    Uwazam, ze ten system dziala dobrze.
    To co budzi moj sprzeciw w pomyslach platformy to jest zlamanie zasad, ktore uwazam za podstawowe, w przypadku pracownikow malych firm. Chodzi mi o osmiogodzinny dzien pracy (potwierdzony ewidencja), mozliwosc zwolnienia z pracy kobiet w ciazy i osob w wieku przedemerytalnym, a takze obciazanie pracownika kosztami sluzbowymi. To sa standardy azjatyckie i afrykanskie. nie sadze by udalo sie te rozwiazania przeprowadzic w naszym kraju. jesli platforma je przepchnie jakims cudem przez sejm to bardzo szybko wyleci przy okazji najblizszych wyborow.

  30. W.Kuczyński napisał(a):

    głosie,
    ale to nie dezawuuje jeszcze ani jednego slowa Dochnala. One nawet moga być w 100 % prawdziwe, choć nie muszą.

  31. głos zwykły napisał(a):

    Ja osobiście uważam, iż on ma brudne łapki, ale wie, że do sędziów do prokuratorów można dotrzeć. Dlatego też smrodzi na około, aby sprawę ktoś przyklepał. Poza tym być może nie jest taki głupi jak go odmalowała GW.

  32. głos zwykły napisał(a):

    dark side,
    Bynajmniej nie pieję peanów na cześć Jeronimo Martins – właściela największej w Polsce sieci sklepów detalicznych Biedronka, liczącej obecnie ponad 1000 sklepów i 6 nowoczesnych Centrów Dystrybucyjnych w Grudziądzu, Kostrzynie, Lubinie, Rudzie Śląskiej, Wyszkowie i Wojniczu. Pokazuję jedynie na przykładzie prawa pracy, iż tak jak pieniądz gorszy może wypierać lepszy, tak i przedsiębiorcy gorsi mogą wypierać lepszych. Gra rynkowa zazwyczaj opiera się o takie realia, że wygrywa ten kto jest lepiej przystosowany do środowiska, dlatego też nie widzę realnej możliwości narzucania rynkowi określonej aksjologii, jakby to chcieli socjaldemokraci. Takie próby spotkają się z oporem przedsiębiorców, a końcu uderzą w samo funkcjonowanie rynku. Pracownicy mają tylko jedną korzystną dla siebie sytuację, a mianowicie wtedy, gdy jest ich niedostatek na określonych rynkach. W przeciwnym przypadku należytej ochrony nie zapewni im ani ustawa zasadnicza, czyli konstytucja, ani ustawy zwykłe (ustawodawstwo pracy i ubezpieczeń społecznych). Dysproporcje kosztów pracy bywają tymczasem ogromne i przekładają się też na myślenie przedsiębiorcy. Jeśli średni lub mały przedsiębiorca jest w stanie uszczknąć z wynagrodzenia każdego pracownika powiedzmy 1000 złotych netto wynagrodzenia do ręki, a ma ich 10., to ma więcej dla siebie 10.000 złotych po opodatkowaniu. Dodajmy do tego drugie 10.000 które ma po opodatkowaniu, jako zarządzający i właściciel przedsiębiorstwa i mamy gościa, któremu na prawdę dobrze się żyje w Polsce. Tylko sytuacja na rynku pracy może go zmusić, aby płacił pracownikowi więcej, a sam musiał konsumować mniej. W moim przekonaniu, małego i średniego przedsiębiorce, żadne prawa, żadne konstytucje nie przekonają, bo on je po prostu ignoruje. Dla niego liczy się tylko i wyłącznie realny układ sił.

  33. W.Kuczyński napisał(a):

    głos,
    byc moze ma brudne łapki, ja nie jestem obrońca Dochnala, choc na razie mu niczego wielkiego nie dowiedziono. Ale moze ma. Tylko, że on mówi o faktach podobnych do tych o ktorych mówili inni, ostatnio Leszek Piotrowski, a ponadto on tez musi uważać, żeby nie mieć dziesiątek spraw o zniesławianie, a jesli te fakty, ktore podaje byłyby wymyslone to juz ma ich parę. Za chwile będzie moj wpis na ten temat.

  34. soulgarden napisał(a):

    http://pawelpaliwoda.salo.....ndex.html#

Skomentuj