Zadeptać sukces Tuska.
LICZNIK PREZYDENCKI
Do końca kadencji “Prezydenta Swojego Brata”
zostało 598 dni (już poniżej dwu lat).
W kilku artykułach, na podstawie moich obserwacji, ale także powołując się na opinie Ludwika Dorna, dobrze znającego PiS pisałem, że dla braci Kaczyńskich (bo niekoniecznie dla ich partii) Polska jest krajem podbitym przez antynarodową siłę – Platformę Obywatelską, która – jak napisał to jeszcze przy starym wizerunku (nowy to kiepski kant) Jarosław Kaczyńskich – chce zdezintegrować społeczeństwo, naród i państwo. Będąc taką, Platforma, w pojęciu braci Kaczyńskich, nie może niczego dobrego dla Polski zrobić, bo z definicji robi tylko złe rzeczy. W tej sytuacji jedynym zadaniem partii życzliwej narodowi, społeczeństwu i państwu, jaką jest PiS musi być odbicie Polski z rąk jej wrogów. Jedynym zaś sposobem, aby tego dokonać jest zniszczenie politycznej siły Platformy Obywatelskiej poprzez opozycję totalną. To znaczy wobec wszystkich jej poczynań, choćby uważano, że Polsce i Polakom służą, i poprzez takie publicznie zgłaszane propozycje i inicjatywy, które będą przez wyborców odebrane przychylnie, bez względu na to, jak szkodliwe byłyby efekty ich zastosowania. Sabotaż rządu, to jest podstawa polityki Prawa i Sprawiedliwości, jako opozycji. Wywołane zniszczenia będzie się usuwało po odbiciu kraju. Tylko przez pryzmat tej dyrektywy, dyrektyw można zrozumieć działania PiS. W tym także Lecha Kaczyńskiego, który zajmując urząd prezydenta Rzeczpospolitej, w istocie prezydentem nie jest, lecz wyłącznie politykiem partii opozycyjnej podporządkowanym bratu. Patrz zmiana tonu o euro po telefonicznej konsultacji z bratem wiodącym.
W świetle takiego, jak opisałem nastawienia zrozumiała staje się totalna krytyka rządu dotycząca między innymi wyników nieformalnego szczytu brukselskiego, drastycznie rozmijająca się z powszechnym odbiorem mediów w kraju i za granicą. PiS dobrze wie, że premier odniósł tam niemały sukces i że to jest sukces Polski w Unii Europejskiej. Ale to sukces odniesiony przez Platformę, przez wroga i siłę antynarodową więc nie wolno mu choćby najsłabiej przyklasnąć, nie wolno nawet go przemilczeć, trzeba go zakrzyczeć, wdeptać w orzeszki z Gabonu (oj to wykształcenie Prezesa!).
A to spore osiągnięcie, budujące pozycję Polski i Donalda Tuska w Europie, a ponadto zapobiegające złemu. Tusk skupił wokół siebie szefów dużej grupy nowych krajów Unii dla przeciwstawienia się pokusom egoizmu narodowego i protekcjonizmu, ze strony starych bogatych członków. Protekcjonizm (także grupowy, w postaci choćby owych obligacji eurolandu, o których ćwierkano), to duża pokusa w czasie kryzysu i najgorsza plaga, śmiertelne zagrożenie dla Unii. Coś, czemu należało ukręcić głowę, jak tylko dało oznaki życia, bez czekania aż się bardziej ożywi. I bardzo dobrze, że taka demonstracja nowych krajów nastąpiła, że nastąpiła z inicjatywy polskiej, i że jeszcze zyskała wsparcie Niemiec.
Jarosław Kaczyński, z twarzą bez śladu nowego wizerunku, a więc w jego prawdziwej prawdzie, kpił z osiągnięcia rządu, na pewno skręcając się z zazdrości, na widok pierwszych stron gazet. Nigdy niczego podobnego nie uzyskał. Potrafił wyłącznie zamieniać Polskę w europejskie dziwadło, nadęte, ponure i chcące gwiazdek z nieba. Jeszcze bardziej zajadła i głupia była jego krytyka rezygnacji Polski z dołączenia się do z nikim nieuzgodnionego wyskoku premiera Węgier o program ratunkowy, dla rzekomo tonącej Europy Środkowej. Taki program nie miał najmniejszych szans, był niepotrzebny, a przede wszystkim szkodliwy dla krajów tego regionu i większość z nich go odrzuciła nie popierając Węgier. To była właśnie solidarność w imię dobrze pojętego wspólnego interesu. Europa Środkowa nie tonie, ma problemy, jak wszystkie kraje w tym czasie, ale nie wymaga brania jej na unijny garnuszek, kosztem oczywiście innych. Problemy mają głównie Węgry i niektóre kraje nadbałtyckie. Potrzebują pomocy i ją dostają. Domaganie się nadzwyczajnej ratunkowej michy to byłoby dziadostwo i wbijanie Unii Europejskiej noża w plecy w trudnym okresie, jaki przechodzi. Byłby to drastyczny przejaw, że Unia dwu prędkości, której nie chcemy jest faktem, że dzieli się na normalnych z zachodu i niedorajdów ze wschodu, a my dobrowolnie się do tych niedorajdów zapisujemy. To byłby też widowiskowy wręcz krzyk do finansistów – nie ufajcie nam, wiejcie z tej części kontynentu, żadnych pożyczek, a jak już to na horendalne procenty.
Postępowanie PiS pod kierownictwem Kaczyńskich zasługuje na jedną tylko konkluzję, nigdy więcej władzy nad krajem w ręce tych polityków. Nigdy już powtórki z wyborczych błędów roku 2005, największej katastrofy politycznej w III Rzeczpospolitej.
9 marca 2009, o godzinie 09:21
EDD! Chcieć – to móc :!:
Ja tam cię kocham bezwarunkowo i nie muszę przypominać, nie czuj się samotny :) Człowiek – a nawet kobieta! – chciałby żyć wśród przyjaciół i ludzi życzliwych, omijając, gdzie się tylko da niesympatycznych i wrogich. Jednak nie da się tak bezkolizyjnie przejść przez życie, a szkoda. Te paskudy nas znajdą i będą kłuły, szczuły, szczypały i nogę podstawiały. Więc ja się cieszę, kiedy trafiam na człowieka mądrego, dowcipnego, uśmiechniętego i życzliwego.
Takiego chętnie przytulę i pogadam z nim sobie o tym i owym, choć na co dzień bardziej lubię słuchać i coś tam coś tam wtrącić dla podtrzymania rozmowy. „*_*”
9 marca 2009, o godzinie 09:22
Torlin!!! Ja cię chyba pobiję. Na bieżąco! Kto cię przytulił??? No kto???
9 marca 2009, o godzinie 09:29
Torlinie, muszę ci szczerze powiedzieć, że po części sam prowokujesz ataki, wypowiadając bardzo kategorycznie sądy przesadne albo kontrowersyjne.
A swoją drogą, to nie sądziłem, że zatęsknię za Mawarem. Niesympatyczny jest, ale zwykle ma coś do powiedzenia. Ostatnio zaś jego miejsce zajęło kilka nicków, które niczego do powiedzenia nie mają, a gaworzą jak Soulgarden skrzyżowany z Uchachanym. Co gorsza część stałych bywalców jakby ulega tej manierze. Mawarze, wróć!
9 marca 2009, o godzinie 09:30
Jasnne Jasnaanielko, ja ciebie tez i Torlina
Najbardziej jednak powiniśmy się obawiać „kochania” przez wszystkich. Człowiek wtedy czuje się jak Q.
9 marca 2009, o godzinie 09:48
Gazety Wyborczej zabrakło! Pewnie będę musiał na plebanie iść od proboszcza pożyczyc. Chyba ze ktoś link podeśle.
Pawle
Soulgarden to był wspaniały (szkoda ze powtarzający się w koło)
parodysta wszystkich uciśnionych przez media, wszystkich manipulowanych.
9 marca 2009, o godzinie 10:02
Drogi EDD
Dalej tonę w lekturze, w przerwach zajmując się podłogami i na blog mam mniej czasu, ale skoro limeryki są Ci bliskie, to na dzień dobry i do widzenia, kolejna próba mówienia „nie prozą” wg wzorów Edwarda Leara
’
Raz pewien polityk z Żoliborza
Biegał wciąż od gór do morza
A wdzięk jego polegał
Na tym, że biegał
Z upodobaniem po bezdrożach
’
PS. Ja Cie lubię. Co do miłości, to nie przesadzajmy, poza tym Jasna Anielka była pierwsza i zajęła.
9 marca 2009, o godzinie 10:05
To pokochaj tez Torlina!!!
9 marca 2009, o godzinie 10:08
Co za pomyłka!
Prostuje, ma być:
* limeryk dla Dyplomaty,
* wyrazy sympatii dla Obu,
* deklaracja na temat miłości dla EDD.
***
Dla Bars
* życzenia zdrowia,
Z migreną trudno walczyć, trzeba przeżyć, to wyjątkowo uciążliwa przypadłość.
9 marca 2009, o godzinie 10:09
Proponuję choć dziś nie mam już czasu formę sonetu.
Na plebanię trzeba.
Do poczytania
9 marca 2009, o godzinie 10:11
Bars to pewne szlachcianka z tą migrena. Mnie to łeb napie. Sorry.
9 marca 2009, o godzinie 10:12
EDD,
za dużo wymagasz.
Czasem pisanina Torlina adresowana do mnie – sprawia mi przykrość, ale zachowuję do niego uśmiech.
Co do miłości, serce nie sługa, samo wybiera.
Nie padło na Torlina.
***
Już na serio kończę i wyłączam komputer.
9 marca 2009, o godzinie 10:34
EDD! Z tym napadem na autostradzie.
Ty piszesz o innej kasie, jesli twierdziś ,że jej nigdy nie było.
Rozumiem, że chodzi Ci o te kilka(set)bilionów które strażnicy sobie wydrukowali by pograć sobie w Monopoli, czasami tylko sięgając do przewożonej kasy po premie i co pewien czas podmieniając te swoje pieniążki z obrazkiem Mickey Mouse na te przewożone co mieli pilnować. Mi nie chodzi o te nieistniejące. Mi chodzi o te rzeczywiste.
9 marca 2009, o godzinie 10:55
Wysłuchałam rankiem rozmowy z prof. Joanną Senyszyn i postanowiłam o tym napisać, choć 8 marca już szczęśliwie za nami
– wszystkim, którzy złożyli paniom życzenia w tym dniu – dziękuję :D
A pani profesor mówiła mądrze i sensownie. Oświadczyła, że kobiety nie powinny rezygnować z męskich hołdów, ucałowań rącze i kwiatów.
To się im należy, bo są piękne i mądre, stanowią piękniejszą część ludzkiej populacji i nie powinny o tym zapominać; zaś równe prawa w zarobkach oraz dostępie do stanowisk im się po prostu należą. Chcemy kwiatów i władzy! mówiła pani profesor i mnie się to hasło podoba ;)
Sama zaś pani profesor (ktoś pytał, jak wygląda?) jest osobą niebanalną już z samej powierzchowności. Nienaganna fryzura, perfekcyjny, ostry makijaż i manicure, ubrana tak, że gdyby pokazać tylko samą sylwetkę – też nienaganną – zasłaniając głowę, każdy by wiedział, że to właśnie ona… ubiera się też niebanalnie ale w sposób konsekwentnie utrzymywany. Jakieś fikuśne skóry, duża biżuteria. Ja w czymś takim nie pokazałabym się ludziom, ale jej sobie nie wyobrażam w czarnej garsonce, z dyskretnym łańcuszkiem!
Na tle innych pań wygląda, jak barwny, pyszny ptak… może ktoś wie, jak się nazywa pani od żurawia? … ŻURAWINA! „^__^”
9 marca 2009, o godzinie 11:17
Pawle,
nie zgadzam się z taka oceną Torlina. Sądzę, że jest to raczej subiektywne wrażenie wynikające stąd, że w ostatnim czasie bardzo rzadko zamieszcza On swoje wpisy na tym blogu i gdy to już czyni, to najczęściej aby wrazić dezaprobatę wobec komentarzy Zofii. I jeśli o tym mowa, to należy zapytać, kto tak naprawdę prowokuje te ataki. Uważam, że to Zofia jest w tej kwestii mistrzynią. Nawet we wpisie
http://kuczyn.com/2009/03.....ment-71693
Według mnie, Torlin jest akurat najbardziej umiarkowany spośród Jej adwersarzy, a Jemu imiennie się w tym wpisie oberwało. I te fragmenty do których Torlin miał uwagi. Skrajnie nieuczciwe. W ogóle uważam za nieuzasadnione zarzucanie krytykom władz Rosji nienawiści do wszystkiego co rosyjskie. Taki zarzut wobec Torlina jest wręcz śmieszny. A że taki sam zarzut padał w przeszłości wobec mnie, śpieszę wyjaśnić. Z osobistych kontaktów znam zarówno żołnierzy radzieckich jak i amerykańskich. I doskonale wiem, że prywatnie są to tacy sami sympatyczni ludzie. Na lokalnym forum lobbuję za Centrum Kultury Rosyjskiej w Słupsku, bo taka oferta tutejszym władzom została złożona. I nie przeszkadza mi, ze jest to oferta putinowskiej fundacji „Ruskij Mir” na czele której stoi wnuk Wiaczesława Mołotowa. A jestem w tym lobbowaniu osamotniony, gdyż przeważają głosy krytyczne wobec tej inicjatywy i widzące Centrum wyłącznie jako komórkę KGB. Naprawdę niechęć do władz jakiegoś państwa wcale nie musi wynikać z niechęci do obywateli tego kraju. Można wręcz napisać, że o niechęci do władz danego kraju pomimo dużej sympatii do jego obywateli.
9 marca 2009, o godzinie 11:59
Andrzeju, moja uwaga do Torlina dotyczyła formy jego wypowiedzi, a nie ich treści, i opierała się na ogólnym wrażeniu z ostatnich dni, a nie na analizie konkretnych wpisów. Może przesadziłem. Ale dość o tym, bo za dużo dyskutujemy o sobie wzajemnie, zamiast o szerszych zagadnieniach.
.
Czy ktoś czytał już anonsowany od paru dni artyukułGospodarza? Jest w dzisiejszej Wyborczej (w każdym razie w papierowej, bo tę czytam). Od ekonomii jestem bardzo odległy, więc nie mnie się mądrzyć, ale dla mnie p. Waldemar jest przekonujący. Jest w tym tekście dystans, na który niewielu publicystów w tej chwili stać.
9 marca 2009, o godzinie 12:15
Andrzeju,
Bronisz Torlina, Twój wybór, ale powiedz mi uczciwie, czy to jest dyskusja na temat czy o mnie:
marzec, 8,23 po południu:
„Ja z Zofią mam problemy od kilku lat. Nawet wielbiciele KK mają od czasu do czasu chwile wątpliwości, Zofia – nigdy. Wszystko, co zrobią Rosjanie jest genialne, a każde państwo występujące przeciwko Stanom Zjednoczonym zasługuje z samego tego faktu na największy szacunek.”
– ale gdzie jak tak napisałam, nie podaje.
A to jest pomówienie.
Kolejne zdanie:
Ale mnie to zaczyna bawić, szczególnie w momencie, kiedy to Zosia zaplącze się w swojej demagogii – jak to pięknie wyłapali nasi blogowicze (w sprawie kolejności).
I leci po tym m.in. takim tekstem:“Rosja ma (…) doświadczenie w wojnie z talibami – możesz mi przypomnieć, kiedy była wojna afgańska, a kiedy powstali talibowie? Może Ci przypomnieć? Wojna trwała w latach 1979 -1989, a talibowie powstali w 1992. To, kiedy niby nabrali oni tego doświadczenia? Mudżahedini to nie talibowie”.
I jak mam mu odpowiedzieć na takie dictum?
Mam mu z encyklopedii, co pięć minut cytować, że talib – to arabskie określenie ucznia szkoły koranicznej, nie ważne, w jakim państwie. I każdy bojownik (muhażahedin) afgański mógł być talibem, jeśli do takiej szkoły chodzi lub chodził.
Jak tak napiszę, Torlin to nazwie demagogią. Bo wg niego talibowie powstali …w 1992 r. koniec kropka.
Nie przyjmuje, że ja to pojęcie rozumiem szerzej niż on. On pojęcie „talib” ograniczył do potocznej nazwy grupy radykalnych fundamentalistów afgańskich wywodzących się z środowiska talibów.
*
Kolejne zdanko:
“Wszelkie obecne działania czy to Hilary Clinton, czy NATO są wypadkową przejęcia stricte przez RFN wiodącej, choć nieformalnej przywódczej roli w NATO” – Zofio – co Ty wypisujesz? RFN pełni przywódczą rolę w NATO? Zosiu, zlituj się.
Jak się zlitowałam, dałam mu odnośniki do stron rządu RFN z opisem nowej strategii NATO robionej przez Niemcy, łącznie z wypowiedziami kanclerz Merkel, nazywanej w Niemczech adwokatem nowej strategii NATO – to siedzi cicho.
Poza tym traktuje moją wypowiedz wybiórczo i nimi manipuluje, bowiem mówiłam nie tylko o roli Niemiec w NATO, ale jednocześnie ścisłe związałam to z poglądami na NATO amerykańskich demokratów. Więc, o co mu chodzi, o dyskusję na temat, czy by mi przywalić, bo moje poglądy są inne niż jego?
*
Takie manipulacje wybiórczo wybranymi zdaniami a nawet pół zdaniami Torlin stosuje wobec mnie często – i z tym się nie mam zamiaru zgadzać. Jest inteligentnym człowiekiem, więc nie wynika to z niewiedzy, ale pewnego szalbierstwa intelektualnego, któremu się po prostu sprzeciwiam.
9 marca 2009, o godzinie 12:20
Andrzej! Specjalnie dla Ciebie.
Konkurs piękności w obozie kobiecym niedaleko Władywostoku.
http://nol.hu/galeria/000.....000090077/
Trzeba na te strzałki na dole kilkać, to się ukazują kolejne zdjęcia.
9 marca 2009, o godzinie 12:20
Chyba sie odwaze choc ja nie kaem zaden. Bo tak sie to wpasowywuje we wszystko! Szczegolnie zas w gaworzenie.
’
Zreszta DZIEN minal. U mnie nieobchodzony. Ja z tego powodu nie cierpie ale chetnie bym przeczytala cos na temat wyzszosci DNIA nad NOCA. Celebrowana we wszystkich postach wypranych z usmiechu. Niedomyty czasem grymas mnie tam taki wstretny nie jest. Hang on, kaem!
’
’
WY ROSJANIE
Wsiada Rosjanin do pociągu relacji Paryż -Bruksela. Wszystkie miejsca zajęte, a jedno z podwójnych siedzeń zajmuje francuska gospodyni z małym pieskiem. Rosjanin:
– Madame, nie moglaby pani wziąć swojego pieska na ręce?
Kobieta: – Wy, Rosjanie jestescie jak zwykle bezceremonialni. Moja Fifi jest zmęczona. Niech sobie pan poszuka wolnego miejsca w innym wagonie!
Rosjanin idzie szukać innego miejsca, ale nie znajduje. Wraca.
– Madame, jestem bardzo zmęczony, chciałbym usiąść. Niech pani weźmie swojego psa na ręce.
Francuzka rozeźlona juz na dobre krzyczy:
– Wy, Ruscy, jestescie gruboskórni i nieokrzesani! W Europie ludzie się tak nie zachowują. To jest nie do pomyślenia!
Rosjanin nie wytrzymał. Błyskawicznie chwycił suczkę i wyrzucił ją przez okno, a sam usiadł sobie wygodnie. Francuzka jest w szoku: przeklina, wrzeszczy, w rozpaczy wyrywa sobie włosy z głowy. Wówczas zabiera głos siedzący obok Anglik:
– Wy, Rosjanie, wszystko robicie nie tak. Podczas obiadu trzymacie nóż w lewej rece, samochody jeżdżą u was po prawej stronie, a teraz pan wyrzucił przez okno nie tę sukę.
9 marca 2009, o godzinie 12:50
Bars,
jednak w czasie przedwiośnia rosnące na pagórkach leśnych drzewa są już bez liści, a ściółka leśna nie ma tak intensywnego koloru jak jesienią, co powoduje, ze Sorry biegając z Rosą po zboczach nie roztapia się na nich. Teraz tutaj nie ma takiej świeżości i zapachu nagrzanego igliwia, którą zabrałaś ze sobą.
Wczoraj wracałem ze spaceru i zobaczyliśmy w odległości kilkunastu metrów dzika, który, olewając nas ocierał się z dużą zapalczywością o wystający konar drzewa.
Po chwili zdumienia, cała nasza trójka w sposób zorganizowany wycofała się na upatrzone w pewnym pośpiechu pozycje.
Ty zapewne mieszkałaś gdzieś w pobliży wierzchołka wzgórza leżacego w okolicach kościoła i stadionu. Ja to miejsce nazywam Parnasem. Są tam wille z widokiem na najładniesze miejsce w Europie (za Humboltem). Mnie się wydaje, że właśnie w tym miejscu jest nawiększe stężenie skladnikow potencji twórczej (za Tomaszem Mannem) i stąd właśnie Ciebie kojarzę z tym skrawkiem lasu.
W domu mam trzy lupy o różnej sile powiększania, jednak w sobie nawet przez te urządzenia nie mogę dojrzeć czegoś co warte by było odnotowania jak u Ciebie.
Jednak najlepszą wartością czlowieka jest jego wyobraźnia i tęsknota do czasów beztroskiej mlodości.
Oczekuję, ze jeszcze nie raz nas zaskoczysz.
9 marca 2009, o godzinie 12:53
W pierwszym rzędzie przepraszam Nelę, klęczę przed Tobą i opieram Twoją stopę o głowę, jak Piętaszek. Tak niewiarygodne faux pas, że nie wiem, gdzie podziać oczy.
Piszę rzadziej, bo – jak to wiedzą czytelnicy mojego blogu – rozpocząłem pracę zawodową i nie ma mnie czasami cały dzień, również w soboty i w niedziele.
Ja sobie ciągle powtarzam, że dyskusja z Zosią nie ma sensu. Sam na siebie jestem zły, bo nie umiem się powstrzymać. Bo jak dla mnie jest coś nielogiczne, to natychmiast chcę to przelać na klawiaturę. Jak chociażby z Talibami – można to odnieść np. do Odrodzenia. Odrodzona Polska była również za Kazimierza Odnowiciela, ale nikt nie mówi o Odrodzeniu, jeżeli nie dotyczy to Renesansu. To samo z Talibami. Oczywiście, że Talibowie to uczniowie szkół koranicznych, ale w wypadku interwencji rosyjskiej Rosjanie nie walczyli z Talibami, bo nikt nie posługiwał się tym określeniem. Może i byli tam studenci, ale przede wszystkim byli to normalni bojownicy (mudżahedini).
Ja Zosię w mnóstwie spraw popieram, w jej walce o wspomnienia z czasów PRLu, o unowocześnienie Polski, wzrost jej znaczenia. Muszę naprawdę narzucić sobie samokontrolę, bo zaczynam być traktowany jak Talib i boję się, że wyląduję w Guantanamo.
Zmieniając temat – Najsłynniejsza Polska Narzeczona wyrzuca samodzielnie z partii
http://wiadomosci.gazeta......l_sie.html
Bardzo podobał mi się jeden z komentarzy: „Bóg wybacza, Szczypińska nigdy”.
9 marca 2009, o godzinie 14:16
Tak jakby pod Indoora. Z moja – tez! – sympatia.
’
Jeszcze raz do salonu wlaze. Z pytaniem: co z ta „Nelu” jakas? Domyslic sie kto to moze i idzie, choc to tez nie takie pewne. „Ciotki” takie podobne, kaem zauwazyl i chyba ma slusznego. Skad tylko ta „Nelu” sie bierze? Szukam w czerwonych linkach nickow niektorych, jednym, drugim. Nic, albo prawie nic. „Address Not Found” albo inne jakies „deleted”. Migrena wszedzie czy co?
’
A w tym temacie, Indoor-ze: po cos ty tym siwakiem pojechal? Jak zes wlazl juz na salony, musisz piskac tak jak ony. No ale ty to wiesz. Ty WSZYSTKO wiesz! Wszedzie. Tez. Bez zawijasow nikakich.
’
Nawet Wladywostok twojemu radarowi nie umknal. Ciekaw jestem, ktorzy z tych naszych resident-rusofili dowala ci za te madziarskie wymadrzanie sie. Przypomne tylko rusofilom (z bozej laski), ze Wegrom wciaz o tego Nagy’ego idzie. No bo czy nie tak, Indoor?
9 marca 2009, o godzinie 14:35
Patrycja_Zab.
Opowiem historię z historii światowych finansów,dokładnie o tym, jak to chcieli komuniści węgierscy walczyć z kapitalizmem.
Podczas wojny (IIWS) powstał pomysł, by fałszywymi banknotami 100 pengo próbować osłabić reżym. Papier dostarczono z Moskwy, farbę dostarczyli komuniści wiedeńscy działający w finansach, ale matryce przygotowali lokalni złodzieje. Tak to pisało w podręczniku historii liceum, oczywiście jak tylko na lekcji zauważyłem podkreśliłem zdanie, bo bardzo mi się podobało i podałem dalej.Po jakimś czasie każdy pośmiał, nauczyciel zauważył, sprawdził z czego się klasa śmieje i coś powiedział w rodzaju, że czasami piszą też prawdę. Całą akcję z ramienia NKWD ponoć nadzorował własnie Imre Nagy. Akcja spaliła się na panewce, bowiem farba, którą zorganizowali Wiedeńczycy była za dobra. Oryginalne banknoty rozpuszczały się w wodzie, fałszywe były wodoodporne. Po pewnym czasie kasjerki miały przy stanowiskach pracy pojemniczki z woda i maczały te banknoty. Puszcza-oryginalny. Trzyma kolor-fałszywy. Tym samym zostało potwierdzone ponownie twierdzenie Kopernika jakoby gorszy pieniądz wypiera lepszego.
Po wojnie walkę z fałszywymi banknotami rozwiązano w ten sposób, że banknoty co je rano wydrukowali, wieczorem już nic nie były warte.
9 marca 2009, o godzinie 14:58
Patrycja_Zab! Jako że na hasło „Nelu” odezwała się Jasnaanielka, więc pewnie ma na drugie „Nelu”.
9 marca 2009, o godzinie 15:37
Indoor,
Pewnie Nelu. Nie mylic z Rokitu.
’
A z tym Wladywostokiem tos potwierdzil, swoim zawijasem, ze to o good dead Imre wciaz idzie. Ktoremu spalilo SIE na panewce. Tu ci tez krotka historia odwine. Przepraszam, ze nie z historii wojen swiatowych a jeno rozdzinnych. Wiec i krotsza.
’
Moj stary tutejszy, nauczajacy ESL (English as a Second Language), za kazdym razem mnie poprawia, gdy ja w towarzystwie innych mowie 'I no like it’. Bo mysli ze inni nie wyczuja, iz to moja durna taka zgrywa. Wiec niech ci SIE pali na panewce jak najdluzej, bratanku. I dzieki za nastepna sensacje 20-go wieku.
9 marca 2009, o godzinie 15:52
Patrycjo_Zab! Nie wiem szczerze mówiąc o co tym razem Węgrom pójdzie. 15 marca tradycyjnie naród się zbiera na krótkie mordobicie wiosenne, Reuters na wszelki wypadek zapodał, iż 13 zabraknie w bankach pieniędzy żeby nastroje trochę uspokoić. Chcą również z tej okazji zmienić premiera na kogoś, czyje nazwisko może zjednoczyć większość węgierską z mniejszością romską i skanalizować nastroje w tym kierunku, że razem rusza na Parlament. To jest Lajosa Bokrosa, byłego ministra finansów, kolegi Jana Vincent_Rostowskiego z CEU w Budapeszcie.
9 marca 2009, o godzinie 16:15
I bądź tu szary człowieku/przeciętny zjadaczu chleba naszego powszedniego mądry i spokojny.
Czytam ci ja dzisiejszą Wyborczą, a tam na 18 stronie artykuł Pana Waldemara o kryzysie co to musi się wyszumieć. Przywołuje w nim Pan Waldemar opinię prof. Gomułki”
„…najgorsze za nami. Bardzo zdecydowane i prowadzone na dużą skalę działania banków centralnych już praktycznie usunęły zagrożenie światowym krachem. W sektorze finansowym mamy już sytuację w zasadzie ustabilizowaną, choć jeszcze nie całkiem zdrową”.
I od siebie uzupełnia Pan Waldemar: Uważam, że jest to ocena słuszna:.
Optymistycznie „zainfekowany”- czytam ja dalej tą Wyborczą, dochodzę do str. 21, a tam kobylastymi literami wali w oczy tytuł”
Kryzys to dopiero będzie a pod tytułem: Co piąta firma ma zwalniać pracowników i co piąta straciła majątek na opcjach. Jest źle, a będzie jeszcze gorzej….” – to wg. badań Krajowej Izby Gospodarczej. A według zamieszczonej pod tym tytułem opinii Krzysztofa Rybińskiego, b. wiceprezesa NBP a teraz partneru u Ernesta i Younga: „… Obecny kryzys narasta znacznie szybciej niż wielka depresja lat 30. To niepokojace zjawisko. Nie wiemy jescze dokąd nas doprowadzi”.
To co ogłupiały po takiej lekturze stary Lex ma zrobić: lecieć do banku po kredyt i stymulować swoim popytem podaż, – czyli nakręcać konunkturę, czy szykować się na najgorsze ?
9 marca 2009, o godzinie 16:35
Lex ! Trafiłeś w sedno z tym komentarzem. Ja bym te wszystkie artykuły uzbierał w jeden tom i wydał pt.”Ekonomia kryzysu vel kryzys ekonomii”.
To nie wiesz czy masz wspierać swoim popytem podaż. Według mnie słuszna strategia gospodarstw domowych, gdy informacje są takie rozbieżne to przede wszystkim nie zadłużać się. Ja w każdym razie tak robie.
Ale ja mam inny problem:mam dwa ciekawe projekty na biurku i nie mam pojęcia czy robić je czy nie, czy jest szansa na sprzedaż, jak kalkulować. Nic. Kompletnie żadna wiarygodna informacja. Nie ma jak planować, nie ma horyzontu czasowego.
Dlatego też tak mnie oburza postępowania ministra finansów,który twierdzi, że wszystko jest git. A wiele wskazuje na to,że wszystko się wali dookoła. I to bynajmniej nie od wczoraj.
Ja po zapowiedzi oczekiwałem artykuł, z którego się dowiem, dlaczego jest tak, że jak inwestorzy mają zły nastrój to w w Polsce będzie mniej operacji. Albo kim są ci tajemniczy inwestorzy od których humoru zależy długość kolejki oczekujących na badania lekarskie i co trzeba by robić żeby owego Tajemniczego Inwestora rozweselić.
9 marca 2009, o godzinie 16:37
„czyli nakręcać konunkturę, czy szykować się na najgorsze ?”
Ja tam jestem optymista. Mam kilka konserw z napisem „Otwierać przed końcem .. ” ale na razie ich nie ruszam.
9 marca 2009, o godzinie 16:47
Lex, Indoor,
A wam oczy czym zarosly? Caly ten wpis przeciez, z tytulem wlacznie, o zadeptywaniu traktuje. Zadeptywac suksesow nie lzia! Niczewo wy nie kapewu.
Co teraz GUS wysmazy? Pisuarem pojedzie czy deszczykiem ozywczym pokropi?
9 marca 2009, o godzinie 16:55
Nowi zaczynają rządzić blogiem. Dla starszych stażem jest wiadomo, że Nela na początku się pomyliła i do każdego bloga założyła inny nick. I tak zostało. W blogu Pana Kuczyńskiego postanowiła użyć nicku „Jasnaanielka” i go już nie zmieniała. A ja do Neli piszę po imieniu.