Jestem z Układu


GWIAZDKA 2009 – NOWY ROK 2010

LICZNIK  PREZYDENCKI
Do końca kadencji “Prezydenta Swojego Brata”
zostało już tylko 314 dni.

Znikłem z blogu, bo mam pilne zamówienie na spory tekst, które muszę wykonać do 31 grudnia. Nie mam więc pomysłu i głowy na nowy wpis.

Życzę wszystkim bywalcom blogu, a także tym, którzy go tylko czytają, czy na niego zaglądają miłych, spokojnych i dostatnich Świąt. A w Nowym Roku dużo zdrowia, zadowolenia, braku nieszczęść w rodzinie i jak najszybszego globalnego ocieplenia. Niech Opatrzność albo, jak kto woli wszystkie Dobre Moce Wszechświata będą z Wami.

Waldemar K.  

297 komentarzy to “GWIAZDKA 2009 – NOWY ROK 2010”

  1. Paweł Luboński napisał(a):

    JasnaAnielka: „Za cholerę nie uwierzę, że gość tak inteligentny, jak Mawar, pisze te wszystkie banialuki z przekonania.”
    .
    No to kiepskim jesteś psychologiem. Stykałem się z ludźmi inteligentnymi, wykształconymi i o wielkiej erudycji, wygadującymi znacznie gorsze banialuki i wierzącymi w zupełne nonsensy.
    Mam znajomego, który niezmiernie góruje nade mną wiedzą ogólną i oczytaniem, a też i umiejętnościami analitycznymi. Problem polega na tym, że gdy raz wyrobi sobie opinię w jakiejś sprawie, zaczyna ją traktować jako pogląd jedynie rozumny i uzasadniony.
    To zaś z kolei rzutuje na jego ocenę innych ludzi: kto jest innego zdania, ten jest głupcem lub ignorantem. Albo wypowiada się w złej wierze, bo ma w tym jakiś cel.
    Myślę, że właśnie ludzie o wysokiej inteligencji są szczególnie podatni na tego rodzaju zaślepienie.

  2. maciek.g napisał(a):

    Coś się pokiszkowało z blogiem i dopiero teraz mogę ci Pawle odpowiedzieć
    To były pierwsze sprowadzane do Polski Maszyny IBM przez prywatnych importerów
    Był to IBM 5160 XT, 4,77 MHz lub IBM PC XT, 512 Kb RAM
    dwa napędy dyskietek DS (double-sided) , dysk twardy 20 MB. • monitor to IBM 5151 – monochromatyczny, z kartą Herkules. • MS- DOS 2.0;
    Do tego drukarka Star taśma barwiąca na szpulach.
    Jako uzupełnienie kupiłem wtedy 3 Unipolbrity

    Unipolbrit 2086 wzorowany na Timex 2068, produkowany w Unimorze z elementów sprowadzanych z Portugalii. Sprzedawany był z kartridżem emulatora ZX Spectrum i z nim przeważnie był używany.
    Dane:

    * Mikroprocesor Z80A 3,58 MHz
    * ROM 24 KB
    * RAM 48 KB
    * Rok produkcji 1983
    * Klawiatura 40
    * Grafika 256 x 192, 256×192 (extended colour mode), 512×192 monochrom
    * Tekst 32 x 24
    * Dźwięk AY-3-8912 Sound Chip
    * Wbudowana pamięć masowa: brak
    * Złącza: magnetofon, szyna systemowa, RF, monitor, 2 x joystick, kartridż
    * System: Basic, CP/M 2.2 ze stacja dyskietek FDD3000
    Jak pewnie wiesz były to komputery przeznaczone do użytku domowego i przeznaczone raczej do gier, ale wówczas były i tak wspaniałe,
    Rok był 1984r.
    Ja do zakładu doświadczalnego przeszedłem z Ośrodka metod inżynierskich w którym mieliśmy PDP 11/40 z pamięcią dyskową wymienna 40Mb i jednostką taśmową i kilkoma terminalami /tam robiłem programy inżynierskie dla zrzeszenia/. Stan wojenny spowodował, że odszedłem z ośrodka i jakiś czas wróciłem do inżynierskiej roboty w dziale remontowym skąd właśnie poproszono mnie do zakładu doświadczalnego bym tam robił przyczynek komputeryzacji, ale po przejściu zamiast tego utknąłem u kolegi jako konstruktor i stąd ta deska.

  3. Torlin napisał(a):

    To ja się mogę pochwalić, że byłem w latach 70. programistą w Cobolu w pewnym Centrum Informatyki i mieliśmy tam 2 komputery: Odra 1305 i Riad R-32.

  4. Paweł Luboński napisał(a):

    Co tu, u czorta, sami programiści?
    Ja studiowałem informatykę na UW, ale aż do trzeciego roku komputer miał dla mnie postać półki, na której kładło się plik kart perforowanych, a następnego dnia odbierało wydruk. Jedna literówka przy perforowaniu i dzień stracony. Na wydziale była wtedy tylko końcówka dużego systemu CDC stojącego w Świerku.
    Na trzecim roku miałem laboratorium na ośmiobitowym komputerku (Intel 8080) zmajstrowanym przez wydziałowych techników. W zasadzie nie było na nim systemu operacyjnego: programy pisało się w asemblerze i wprowadzało w kodzie szesnastkowym.
    Dopiero pod koniec studiów dorwałem się do Mery400. Miałem nawet do dyspozycji własny wymienny dysk sztywny o pojemności, jeśli pamiętam, 1,5 MB. Startowało się tę Merę, podtykając jej taśmę papierową z bootstrapem i ustawiając odpowiedni kod na przełącznikach panelu głównego.
    Pracę magisterską uruchamiałem już na uczciwym IBM 370.
    Natomiast w moim pierwszym miejscu pracy znowu miałem ośmiobitowy komputerek z procesorem Z80, systemem CP/M oraz stacją dyskietek ośmiocalowych. To też był 1984 rok.

  5. Torlin napisał(a):

    Drogi Pawle, to było tak dawno, ale pamiętam, że jeżeli się pomyliłeś na karcie perforowanej, to ją wyrzucałeś i zaczynałeś po 20 sekundach znowu na nowej. Tobie chodziło zapewne o tasiemkę perforowaną, tutaj cały ciąg musiał być bez błędu.
    U nas sala z komputerem miała ze 100 metrów, siedziała operatorka (jakie to były śliczne dziewczyny) i najbardziej lubiliśmy, jak marszcząc noski mówiły: „program ci się zapętlił, a ja akurat byłam na kawie. Przepraszam”. I dostawałeś 2 tony papieru.

  6. jasnaanielka napisał(a):

    Paweł – rzeczywiście z tą psychologią u mnie cieniutko :)
    To był mój noworoczny ukłon w stronę Mawara, ale czy on się z tego ucieszy? Przyznaję, że wciąż wprawia mnie w zdumienie taki właśnie mentalny szpagat u wykształconych, mądrych i oczytanych ludzi, jak ich opisałeś. Bo to jest właśnie ta zagadka… albo hydrozagadka ;)
    Czy ktoś ten filmik pamięta? :D
    Ukłon w stronę Mawara nie był moim jedynym w kończącym się roku ukłonem… Drugi – ważniejszy – był w stronę sąsiadki zza ściany :)
    Z końcem jesieni zrobiłam rewolucję pod moim oknem i balkonem; wykopałam i wykarczowałam nieprzebytą dżunglę wszelkiej, możliwej roślinności, którą ona gęsto, bez ładu i opamiętania sadziła nie słysząc moich próśb i argumentów. Zrobiłam to jednorazowo, kiedy już przekwitło to, co kwitło. Sąsiadka była bardzo zbulwersowana i obrażona, nie znalazła jednak zrozumienia u innych sąsiadów i chodziła z zadrą w sercu. Wprawdzie na powitania odpowiadała, a nawet wzięła moje klucze, aby wpuścić spisywaczy stanu wodomierzy, pod moją nieobecność, ale…
    No więc zaprosiłam ją do siebie, poczęstowałam smaczną nalewką i piernikiem pod herbatę, przeprosiłam za doznaną przykrość i w Nowy Rok wchodzimy w zgodzie i przyjaźni… no, to może za wiele powiedziane, ale w każdym razie ona, taka przeproszona będzie się czuła lepiej, a ja pod balkonem będę miała coś, co sama posadzę i będzie zgoda :D

  7. maciek.g napisał(a):

    Torlinie,
    Z wykształcenia jestem inżynierem, jak skończyłem studia to w tej profesji rozpocząłem pracę jako konstruktor, kalkulatory były szczytem techniki /potem pojawiły się programowalne/ Tak wyszło, że komputery i ich możliwości mnie fascynowały i zacząłem robić programy z mojej profesji najpierw jako konstruktor. Swą przygodę z programowanie rozpocząłem od pisania programów w Fortranie i były one realizowane na Odrze 1305. Potem miałem szczęście pracować na minikomputerze PDP z bezpośrednim dostępem do maszyny. Był tam juz prymitywny edytor liniowy. Potem jak pisałem IBM’y i Polbrity w /Basicu na Polbrity/. Potem okazało się, że znikło zapotrzebowanie na programy inżynierskie więc nauczyłem sie DBASE i Clippera i zmieniłem profesję na przetwarzanie danych i programy usługowe typu mała księgowość sprzedaż-magazyn. Nauczyłem sie też Pascala i w nim popełniłem jeszcze parę programów w tym jeden dla PW. Z działalności inżynierskiej całkiem przestawiłem się na kierunek informatyczny i tu oprócz pisania oprogramowania składałem komputery , a potem utknąłem na usługach typu help desk i opiekowanie sie siecią komputerową pod Novellem. Obecnie już na emeryturze ale pracuję sobie na część etatu.

  8. Kasia napisał(a):

    Sroka na dachu,
    szabla przy boku,
    życzę Państwu szczęśliwego Nowego Roku.

  9. maciek.g napisał(a):

    Torlin ,
    a nigdy ci sie karty nie rozsypały?. Jak były ponumerowane to pal sześć , ale był okres że nie były. Te tasiemki papierowe na Odrę to był koszmar i też pamiętam szło sie na noc i okazywało się, że jest błąd poprawka następnego dnia błyskawiczna i znów sesja na następny dzień

  10. Torlin napisał(a):

    Maćku!
    Przykro jest mi powiedzieć, ale ta wspaniała ekipa się rozpadła. Nasz dyrektor stworzył fantastyczny zespół mniej więcej 40 – 60 młodych (poniżej trzydziestki) adeptów informatycznych, tylko że ministerstwo, do którego należeliśmy, płaciło grosze. Mnie się w 1979 roku urodziła córka i rodzina przeprowadziła ze mną tak zwaną „poważną rozmowę”.
    W rozwój komputerów nikt wtedy wśród przeciętnych ludzi nie wierzył.

  11. Torlin napisał(a):

    Maćku!
    Oczywiście, że się rozsypywały. Zależy, z kim się zbierało! :D
    W tamtych czasach mieliśmy sorter, ale zabij mnie, nie pamiętam, jak on działał.

  12. Indoor napisał(a):

    To ciekawe z tymi komputerami, ale to już przerabialismy. Ale jesli już się ponownie się odliczamy to:
    pierwszy program na komputer (lampowy Urał 2) napisałem w 1968, grubo przesadzając mógłbym napisac, że wówczas również brałem udział w konstrukcji komputera (na przekaznikach telegraficznych, prawdziwego – zegarem , arytmometrem i pamięcią) ale prawda jest taka, że ja kolegom trzymałem lutownicę.
    pierwszy „mój” komputer powstał w 1981, miał 16 bajtów pamięci, przełaczniki i lampki. Taki malutki odra 1325. KOlejne modele powstawały co 2-3 miesiące, cpraz wiekszą pamięcią, ale czały czas 8 bitpwe. Nie przekroczyłem nigdy granicy 8 bitówek i CP/M. Nawet gdy pojawiły się już procesory 16 bitowe na rynku (na Zjazdowej w Łodzi) to UNIX był poza zasięgiem.
    Duzym impulsem było zainstalowanie w RFN rakiet typu MGM-31B Pershing II. Miesiąc po instalacji mozna było kupić na Zjazdowej i procesory (8085) i pamięci EPROM (z zawartością). Ciekawostka.
    Najbardziej dumny jestem z komputera zbudowanego pod wpływem informacji jakoby nowy polski szkolny MK ma byc kompatibilny z ZX Spectrum i ma mieć CP/M. Taki komputer zbudowałem mając worek uszkodzonych elementów i duzo wolnego czasu (podczas wyjazdów długimi zimowymi wieczorkami) Poza pamięcią (dynamiczne 512 kb) wszystkie elementy wraz z ULA i procesorem były uszkodzone i pochodziły z odzysku. Komputer miał i dyski elastyczne i dyski wirtualne w pamięci i spełniał założenia (CP/M i tryb ZX Spectrum przełaczane dynamicznie/programowo) . Jako klawiatura słuzyły przyciski rosyjskich kalkulatorów przymocowanych do drewnianego rusztowanka w obudowie plastykowej magnetofonu szpulowego. Kilka lat komputer słuzył, głównie synowi i do zabawy i do programowania. (pod CP/M były dostepne i kompilator C i Pascal).

  13. Torlin napisał(a):

    Rzeczywiście, sami informatycy i programiści.

  14. Indoor napisał(a):

    Ja nie jestem informatykiem ani programista. Ja jestem bezrobotnym muzykiem, którego wadza ludowa skierowała na front informatyki. Dokładniej to w 197? roku syna nie chcieli przyjąć do przedszkola, bo „tatuś nigdzie nie pracuje” więc poszedłem do posredniaka i powiedziałem im (nieco kłamiąc przy tym), że nie mam żadnegoi wykształcenia, nie znam się na niczym, nic mnie też nie interesuje i potrzebuję się zatrudnić blisko swego miejsca zainteresowania. No to powiedzieli, że świetnie, na programistę się nadaję. I tak jakoś zostało.

  15. maciek.g napisał(a):

    Stara prawda , dobrą ekipę rozwalić łatwo, ale ją zmontować to już nie zawsze się udaje.
    Wadą PRL’u miedzy innymi było nie wykorzystywanie takich talentów jak Indoor, który tu troszeczkę blaguje.

  16. maciek.g napisał(a):

    Ponieważ szybko zbliża się koniec roku więc pora na życzenie dla Gospodarza i wszystkich Blogowiczów by nowy rok 2010 zastał ich wszystkich w zdrowiu i w zdrowiu zachował tak aż do swego końca. Każdemu życzę by się mu szczęściło i aby mu ten rok nerwów nie strzępił
    Maciek

  17. Torlin napisał(a):

    Przyłączam się do Maćka i żegnam się do Nowego Roku. A tak się zarzekałem, że jestem zmęczony…

  18. maciek.g napisał(a):

    Torlin
    tam były dziurki powycinane w kartach które sterowały sorterem i pozwalały na automatyczne ułożenie kart po kolei . Ale to późniejszy wynalazek

  19. Indoor napisał(a):

    Dziurki w kartach dziurkowanych to pożniejszy wynalazek? To czym zastąpiono dziurki w kartach dziurkowanych chwilowo, do czasu wynalezienia dziurek?

  20. Stan napisał(a):

    Jak czytam te zwierzenia blogowych bogów informatyki, to utrwala się we mnie przekonanie, że też jestem zdolny, wytrwały i pracowity.
    Jednak na efekty trwającej edukacji trzeba będzie poczekać przynajmniej jedną dekadę.
    Gdy przypominam sobie, jak wyglądała hala komuterowa w przedsiębiorstwie, które prowadziło rozliczenia gospodarki materiałowej, a właściwie księgowośc przedsiębiorstw w zjednoczeniu, gdzie akurat się zaczepilem, to byłem przekonany, że z tej zabawy nic nie wyjdzie.
    Świadczy to jakim kiepskim wizjonerem byłem w zakresie rozwoju technologicznego. Jednak koniec tradycyjnej książki przewidziałem już wiele lat temu i nie zaskoczyła mnie wypowiedź jednego z jankesów, który powiedział coś w rodzaju; 500 lat i dosyć!.

    Pozdrawiam całą grupę blogową, siejącą postęp technologiczny i spoleczny.
    Dosiego Roku.

  21. Indoor napisał(a):

    Macie racje. Mam małzonkę bardzo tolerancyjną na moje wyczyny. Zyczę Wam udanego (jeszcze bardziej udanego) Nowego Roku i wypijcie za zdrowie Dam.

  22. Indoor napisał(a):

    Co do wizjonerstwa to zwracam uwagę, że nikt nie był w stanie wyobrażać, że można będzie kiedyś na jednym IBM S370 emulować 25 Oder1305 jednocześnie. Ja widziałem takie cudo. Ale też widziałem, jak nowe kierownictwo dużej firmy samorządowej rozpędziło na cztery wiatry zespół informatyków tuż przed zakończeniem prac nad samodzielnym wrażaniem pełnego SAPu na wspomnianej mainframie (nie jest to byle co) i zatrudniło kilka studentów na ich miejsce. Nie chcę zgadywać jakie miało kierownictwo intencje. Już za „demokracje”.

  23. W.Kuczyński napisał(a):

    Panie i Panowie,
    życzę udanego Sylwestra, w dobrym towarzystwie, przy godziwych trunkach, wykwintnie zastawionym stole, i tańcach które lubicie.
    Ja spędzam dzień dzisiejszy tylko z żoną.
    Nie dałem nowego wpisu, bo mam pusta głowę.
    Przez całe święta i parę dni po pisałem zamówiony tekst i napisałem 26 stron pod tytułem „Wspomnienie o skoku w rynek”. Jestem gotów tym tekstem stanąć do konkursu o najlepsze publicystyczne opracowanie początku polskiej transformacji ekonomicznej.
    Ukaze się w miesięczniku „Bank”, jak tylko będzie link do niego to podam go. To mój najdłuższy tekst napisany jednym „szwungiem” od 1991 roku kiedy pisałem „Zwierzenia Zausznika”. Myslałem, że juz nie potrafie z siebie takiego szwungu wykrzesać. Więc może jak sie teraz dobrze ugrzeje pójdę za ciosem.
    Jeszcze raz miłego Sylwestra

  24. Zdzisław_1 napisał(a):

    Spóźnione ( przyczyny nie zależne)
    Dla Gospodarza dla wszystkich blogowiczów bez wyjątku najlepsze życzenia z okazji Bożego Narodzenia i Nowego Roku.
    Pomyślności.
    Przesyłam też moją ulubiona Orkiestrę z doskonałym (dla mnie) utworem.
    Niech w tak tej melodii będzie ten nadchodzący Rok
    http://www.youtube.com/wa.....re=related

    Pozdrowienia

  25. Paweł Luboński napisał(a):

    „Drogi Pawle, to było tak dawno, ale pamiętam, że jeżeli się pomyliłeś na karcie perforowanej, to ją wyrzucałeś i zaczynałeś po 20 sekundach znowu na nowej.”
    .
    Torlinie, tak by było, gdybyś miał do wyłącznej dyspozycji perforator do kart, tudzież terminal z czytnikiem i drukarką. U nas studentów pierwszych lat do terminala nie dopuszczano (był jeden na cały wydział). Przychodził operator, zabierał karty z półki i szedł je wczytywać. A wydruk (na przykład z informacją, że kompilator wykrył błąd syntaktyczny w programie) dostawało się nazajutrz, bo prace studenckie były wpuszczane na komputer zazwyczaj w nocy,kiedy było mniejsze obciążenie.
    Perforatory były, owszem, do dyspozycji studentów, ale zawsze były do nich kolejki i ciągle się psuły.

  26. Paweł Luboński napisał(a):

    Gwoli ścisłości, informatykiem to ja byłem ostatnio prawie dwadzieścia lat temu. Dziś jestem tylko użytkownikiem komputera. Jak mam problemy, to wołam fachowca. Na szczęście mam takiego, z którym jestem zaprzyjaźniony na pozakomputerowym gruncie, więc wiele za usługi nie bierze.
    Z noworocznym pozdrowieniem dla wszystkich,

    Paweł

  27. jasnaanielka napisał(a):

    W trakcie swej zawodowej kariery przeżyłam dwie próby wprowadzenia komputeryzacji do firmy. W jednym przypadku mój zakład dysponował jednym komputerem „Odra” ileśtam, wielkości biurka i wszystkie działy miały obowiązek, korzystając z tego usprawnienia prowadzić bieżące prace. Byłam wtedy kierowniczką działu handlowego i próbowałam wdrożyć komputerowe fakturowanie, co było ważne, bo te, pisane na maszynie często zawierały błędy. Albo myliła się ta, co liczyła, albo przepisująca, albo obie na raz. Szczytem perfekcji wykazała się pracownica, która dla uniknięcia błędu w wystawianej fakturze, brała kalkulator i przed wpisaniem sumy wszystkich pozycji maszynopisu, podliczała je starannie, aby się zgadzało!!! Księgowość, która sprawdzała również ręcznie się nie czepiała i dopiero klient wybrzydzał ;) A ja byłam wredna, bo ją na tym przyłapałam i opierniczyłam. Zresztą sama za to zebrałam od dyrekcji :D
    Nie muszę chyba dodawać, że komputeryzacja się nie powiodła, choć dyrektor był przyszedł wprost z „Elwro” i był entuzjastą, ale fachowej wiedzy i chęci do własnej pracy nie przejawiał. Programy dla wszystkich zainteresowanych miały opracować DWIE :D programistki z „Elwro”, w ramach pracy zleconej, czyli fuchy :D
    Drugie przeżycie z wprowadzaniem komputeryzacji miałam w kolejnej firmie, gdzie też robiłam za kierowniczkę działu.
    Zadanie polegało na wprowadzeniu własnych, symboli dla przeróżnych elementów, znajdujących się na stanie magazynów i narzędziwni i tych, codzień dostarczanych do kilkunastu magazynów w kraju i za granicą. Dziesiątki tysięcy pozycji. Cała ta operacja miała chyba uzasadnić istnienie mojej firmy – czapki nad kilkoma oddziałami terenowymi, które na tę czapkę pracowały w kraju i za granicą. To była istna paranoja, bo zwykły pierścień Simmera o takich samych symbolach fabrycznych i parametrach mógł mieć w naszym zbiorze kilkanaście symboli wewnętrznych!!! Zależy w którym magazynie się znajdował i kiedy został zakupiony i za jaką cenę.
    Wszystkie te dane wypisywano u mnie w dziale na klawiaturach komuterowych, podłączonych gdzieś centralnie, a następnie wysyłane do „ZETO”, gdzie szły już na te dziurkarki i drukarki. Wracało to do nas w formie kilkunastu kilogramów arkuszy do ręcznego sprawdzenia!!! Bywało, że się coś tam „sfajtało” i zabawa była nieustanna. Podejrzewam, że gdyby nie przełom systemowy w PRL, do dziś ten taniec trwałby w najlepsze, ale przyszły wiadome zmiany, firma się rozleciała, bo nie miała racji bytu, ja wylądowałam na 10 miesięcy na bezrobociu, potem przeszłam na wcześniejszą emeryturę i tak zostało.
    Nie muszę dodawać, że dyrekcja źle na tym nie wyszła, bo zamiast jednego etatu, załapali się na kilka… tu jako dyrektor, tam i tam jako główny specjalista albo członek rady nadzorczej.
    Długo nie wierzyłam, że komputeryzacja kiedykolwiek się da wdrożyć :D
    A dziś sobie siedzę wygodnie we własnym domu i piszę na własnym komputerze…
    Ech! życie!!!
    ;
    SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU WSZYSTKIM jeszcze raz!

  28. Indoor napisał(a):

    Co do absorbcji innowacji w ustroju realnego socjalizmu przypomniałem sobie, że gdy mając nieco ponad 6 lat na poczekaniu wymysliłem na lekcji dodawania suwak logarytmiczny, to Pani miała tylko taką uwagę, że to już wymyślono tym samym skutecznie zniechęciła mnie do wymyślania czegokolwiek przez najbliższe kilkadziesiąt lat(nawet Jej powiedziałem, że „nastepnym razem sama sobie wymyśl głupia babo”, ale na szczeście nie usłyszała. Chyba). Jeszcze mi uwagę wpisała do dziennika, że „wierci się i przeszkadza na lekcji”. Nawet to Jej nie tłumaczy, że była to szkoła muzyczna. Podobnie zresztą nie cenili moich kompozycji w liceum. Matematycznym dla odmiany.

  29. Mawar napisał(a):

    Torlin
    „Ale dla mnie całkowitym zaskoczeniem było zdanie skierowane do mnie: “Jeśli robili dyplomy to za swoje pieniądze”. Mam drobne pytanie, płaciłeś za swoją naukę, czy tak tylko wypisujesz, co Ci klawiatura przyniesie”?
    .
    Przecież napisałem, że szkolnictwa z pewnością nie finansowała PZPR z partyjnych składek. Nawet Wyższa Szkoła Nauk Społecznych KC PZPR była finansowana z budżetu oświaty. Na budżet państwa komunistycznego składali się ci co pracowali. Zostawiano ludziom trochę na przeżycie (robotnikom mniej, ubekom znacznie więcej), resztę arbitralnie zabierało państwo. W systemie nakazowym trudno to nawet nazwać podatkiem. Nie mniej każdy pracujący był takim quasi-podatnikiem. W tym sensie, jak napisałem, studiowało się za swoje pieniądze.

  30. Mawar napisał(a):

    Paweł Luboński
    “Książka jest zapisem zwierzeń Leszka Balcerowicza sporządzonym przez Jerzego Baczyńskiego, obecnego naczelnego Polityki, a prywatnie męża Aldony zatrudnianej w schyłkowym PRLu w redakcji „Sztandaru Młodych” przez Aleksandra Kwaśniewskiego.”
    .
    Czyż nie uroczo obnażona mentalność pewnej formacji światopoglądowej?
    .
    Oczywiście, że jest to bardzo interesujące, powie ci to każdy historyk i socjolog. Nie ma to nic wspólnego ze światopoglądem, tym bardziej „obnażaniem mentalności”. :) Światopogląd=pogląd na świat, ale w aspekcie filozoficznym i religijnym.

  31. Mawar napisał(a):

    Ciekawy tekst Bernarda, wspomniany już tu przez Pawła Lubońskiego, ale bez zlinku.
    http://bernardo.salon24.p.....ym-wydaniu

  32. Mawar napisał(a):

    Ciekawy tekst Bernarda, wspomniany już tu przez Pawła Lubońskiego, ale bez zlinku.
    http://bernardo.salon24.p.....ym-wydaniu

  33. Indoor napisał(a):

    http://wiadomosci.onet.pl.....,item.html
    Siłą ją wciagnięto do autobusu, by Jej zaproponować, że ją wypuszcza, ale się nie zgodziła. Opozycja organizowała manifestację w obronie konstytucyjnego prawa do zgromadzeń. Póżny PRL. Mozna było dużo i nikt Cię nie przesladował. Jednej rzeczy na pewno nie wolno było: twierdzić publicznie, że WLADZA kogoś prześladuje. Natychmisat Cię prześladowano. Nowego!

  34. Indoor napisał(a):

    Demokracja to jest wtedy, gdy obrońcy prawa do gromadzeń mogą swobodnie się gromadzić i protestować w obronie swoich praw. Jasne. Jesli nie mogą się swobodnie gromadzić i protestować w obronie swoich praw do gromadzeń to jest dyktatura. Dyktatura upada, gdy obrońcy prawa do gromadzeń nie mają innych zmartwień niż gromadzić się w obronie swoich praw. To wszystko jakaś paranoia. Paranioą największą zaś jest to, że od rana jest to wiadomość dnia w serwisach internetowych największych mediów polskich. Mam nadzieje, że moja wirtualna interwencja poskutkuje i serwisy zajmą się powaznymi sprawami np. ile petardowiczów się wysadziło w powietrze wczoraj nocy. Coś chyba w zeszłym roku dali sobie mocno popalic, bo jakoś w tym roku było w miarę spokojnie i kulturalnie.

  35. jasnaanielka napisał(a):

    Czy z nowym rokiem tylko mnie skasowało dane osobiste do nowego wpisu? Musiałam wszystko od początku wpisać w kolejne ramki. :(

  36. jasnaanielka napisał(a):

    Petardowicze w mojej dzielnicy chyba obrabowali jakiś większy magazyn! Strzelali już od zmroku, tak ostro od 23-ej, zakończyli grubo po pierwszej w nocy. Zastanawiałam się, czy moje cipirytki zza okna przeżyją ten huk, ale od rana już się posilają tym wszystkim, co wystawiam, więc nie jest źle.
    Ale to strzelanie pośród domów powinno być zakazane.
    Niechby towarzystwo wyszło z domów na pobliską łąkę i tam paliło z czego popadnie. To jest totalne matołectwo.
    Wiem to od pieska mojego brata.

  37. Indoor napisał(a):

    Jasnanielko! U mnie w miarę spokojnie, trochę strzałów, trochę pogotowia. Mi się wydaje, że w zeszłym roku towarzystwo wystrzelało amunicję albo siebie. Kilka lat temu było tragicznie, ludzie jak brakło municji wyrzucali z balkonów jakieś palące się zimne ognie lub papierki. Czekałem na moment gdy któryś z sąsiadów podpali teściową i wyrzuci. Bloki antagonistyczne strzelali sobie po oknach petardami i podobne jaja. Miałem dwie starsze suki (starsza umarła w tym roku) strasznie się bały tej kanonady. Bardzo nie lubiły się, jak jedna wchodziła do pokoju to druga wychodziła, ale na Sylwestra razem wchodziły do łazienki i tam dygotały ze strachu. Ale plecami do siebie. Na starość jednak nabrały odwagi. Albo ogłuchły.

  38. maciek.g napisał(a):

    U mnie było też stosunkowo spokojnie, a myślałem że będzie ostro, bo już o18 strzelali jak szedłem strzelali prawie jak na Sylwestra o 12.
    Indoor wyobraź sobie, że na samym początku nie było na kartach dziurkowanych informacji dotyczącej kolejności. Szybko jednak wprowadzono zarówno informację drukowaną a potem odpowiadającą im dziurkowaną. Tę dziurkowaną wykorzystywały sortery kart, ale raczej nie mieliśmy do nich dostępu i jak się rozsypały to trzeba było ręcznie układać , ale było to możliwe dzięki tym drukowanym cyferkom. Ty oczywiście o tym wiesz, tylko piszesz tak jak zwykle

  39. maciek.g napisał(a):

    Jasnanielko,
    Wdrażanie komputeryzacji przy pomocy ODR , Mińsków i Riadów szło rzeczywiście kiepsko, a to z powodu ułomności tego sprzętu, małej wiedzy na temat tych zadań i trudności tworzenia oprogramowania o których już tu pisano.
    Sprawy ruszyły ostro właśnie za sprawą komputerów osobistych i łączenia je w sieci. Ilość osób tworzących oprogramowanie niepomiernie wzrosła , były liczne wpadki , ale i sukcesy. Już parę lat po tym jak zacząłem pisać pierwszy program dla klienta , większość sklepów przestała sobie wyobrażać możliwość pracy bez pceta.
    Jednak w miarę rozwoju komputeryzacji wymogi wobec oprogramowania gwałtownie zaczęły rosnąć i wielu domorosłych twórców się wykruszało, pojawili się celowo kształceni informatycy i oni zaczęli wypierać amatorów, ale wielu tych amatorów dzięki praktyce stało się profesjonalistami i w branży zostali.

  40. Stan napisał(a):

    Przeczytałem wpis Bernarda którego uważam za potencjalnego publicystę (jeżeli uwolni się od tak charakterystycznej zapiekłośći i nienawiści obecnych czasów) nawej fali.
    Moim zdaniem, jako byłego nikowca i prawnika, nie można nic Waldemarowi Kuczyńskiemu zarzucić, sam Bernard wykorzystuje jedynie casus Kuczyńskiego po to żeby napisać kilka smaczków z niedawnej historii.
    Trzeba oczywiście pamiętać, że żyjemy w Polsce i standardów szwedzkiej socjaldemakracji, ktorej lider, Erlander, do kończ życia mieszkał w wynajmowanym czynszowym mieszkaniu nie da się utrzymać.
    W Polsce bywało i tak, co odczuł na wlasnej skórze autor tych słów, że po podpadnięciu jakimś kacykom można było cofnąć tzw. staż spółdzielczy (w moim przypadku sześcioletni) i okres oczekiwania zaczynać od początku.
    Dobrze się jednak stało, że nikomu nie nakładłem po mordzie (a miałem ochotę), bo byłbym więźniem politycznym.

  41. Paweł Luboński napisał(a):

    Mawar: „Nie ma to nic wspólnego ze światopoglądem, tym bardziej obnażaniem mentalności. :) Światopogląd=pogląd na świat, ale w aspekcie filozoficznym i religijnym.”
    .
    Powinieneś jeszcze dodać: „Siadaj, dwa!”. Naprawdę nie byłeś nigdy belfrem z zawodu? Bo tryska z ciebie potrzeba protekcjonalnego pouczania innych.
    Ja jednak sądzę, że mówi to wiele o Bernardzie i jego sposobie oglądu rzeczywistości, jeśli omawiając wywiad z Balcerowiczem, uważa za stosowne zaznaczyć, gdzie dziesięć lat wcześniej pracowała żona dziennikarza wywiad ten przeprowadzającego.
    Tekstu Bernarda nie linkowałem, bo sam w sobie wydał mi się mało ciekawy – ot, takie usilne szukanie drobnych grzeszków w przeszłości ludzi, których nie lubi.

  42. Indoor napisał(a):

    maciek.g! co do kart! wiem, nie wiem. Trochę wiem, w zasadzie w mojej praktyce karty częściej nosiły charakter nośnika danych a nie programu. W tym ujęciu ich kolejność zwykle miał charakter drugorzędny.
    Sprawa kart troche ilustruje dla mnie pewien ograniczony sposób myslenia, które powstaje wówczas, gdy na rzeczy patrzymy z punktu widzenia użytkownika wtórnego, który nie zdaje sobie sprawy z uniwersalności stosowanych przez siebie przedmiotów. („Tatusiu wyobraż sobie, że kiedyś samochody nie miały dyszli żeby zaprząc kunia” – cytat z listu z przyszłości, gdy zabraknie ropy).
    Gdy pan Hollerith (który pozniej zmianił nazwisko na IBM) wymyslił te karty o i pozniej długo długo ich sortowanie na podstawie zawartych w dziurkach informacji było jednym z podstawowych zadań. Karty panów w prawo , pań w lewo i już mamy przetworzony spis ludności pod wzgledem płci. Dodatkowych dziurek określających kolejność w pudełku nie wiem kto wymyslił. Raczej Nobla za to nie dostał.

  43. Indoor napisał(a):

    Zawsze też głosiłem wyższośc tasiemek dziurkowanych nad kartami jako nośnika porogramu. Poprawka pojedynczych rekordów wymagał pewien wysiłek (ja znam editora tasiemki dziurkowanej produkcji czechosłowackiej z super smieszną instrukcją obsługi, tłumaczenie swobodne z czeskiego. Boki zrywać) ale za to się nie pomieszały. Już na ZAM-41 istniały (głównie słuzyły jako nosnik systemu operacyjnego, bo programy były na tasmach magnetycznych a wgrywało się je najczęściej z kart perforowanych). Ich zaletą były niewielki rozmiar i stosunkowo prosty interfejs. Ja zresztą też je używałem w swoich pierwszych komputerach.
    Mogły też słuzyć jako interfejs w sieciach komputerowych. Długa rozbiegówka i już to co maszyna na pietrze dziurkowała mogła druga maszyna na parterze wczytywac. Na tej idei zresztą oparłem pewien swój wynalazek (jestem z niego bardzo dumny) co eliminując samą tasiemkę ale zachowując ideę, pozwolił połaczyć w sieć MERA 400 z OS CROOK na piętrze połaczyć z ODRA 1305 z OS Executor na parterze. Programiści w miarę komfortowych warunkach pisali programy na MERA, wykonane były zaś na Odrze bez konieczności perforowania na tasmie lub kartach. Wcale dobrze i szybko działała i to bez żadnej zmiany w systemie operacyjnym którejkolwiek z maszyn.

  44. W.Kuczyński napisał(a):

    Stan,
    nie wiem skąd wziąłes, że jestem nikowcem i prawnikiem. Ani to ani to.
    A człowiek podpisujący sie nickiem Bernard to osobnik dotknięty choroba zawiści do świata w skutek niespełnienia. Od dwana wylewa na mnie między innymi jad ze swoich ślinianek, bo inaczej by sie nim udusił. On powtarza to co ja sam przed wielu laty napisałem. W latach 50-tych tacy ambitni goście ze śledczym entyzjazmem stawali sie wzorowymi ubowcami. Ja mu zresztą mówiłem, że ma osobowość jak ulał do tamtej roli. Chyba uznał w duchu ze mam rację, bo mnie od tego czasu co raz to usiłuje ugryźć, ale za słabe ząbki.

  45. Stan napisał(a):

    Panie Waldemarze,

    Wiem, że ma Pan stopień naukowy doktora ekonomii i przez pewien czas pracował naukowo na Uniwersytecie Warszawskim.

    To ja swoje doświadczenia zawodowe pogłębiałem pracując w Najwyższej Izbie Kontroli, a gdy zrobiłem ogląd gospodarki tamtego okresu, postanowiłem poszerzyć ograniczjący mnie zakres swobody i, po odbyciu aplikacji zostałem licencjonowanym prawnikiem z własną kancelarią.

    Pozdrawiam

    I tak mi zostało do ostatnich dni.

  46. W.Kuczyński napisał(a):

    Stan,
    pomyłka nie mam stopnia doktora. Kiedys chciałem go mieć, ale wtedfy nie mogłem, a potem przestalo mi sie chcieć i juz mi sie nie zachce.

  47. Zofia napisał(a):

    Ku pamięci:
    http://wyborcza.pl/duzy_k.....kiego.html
    Ojciec Kaczyński Częstochowski – jest chyba najlepszym zdjęciem w tym zestawie. Tak to wygląda, gdy następuje sojusz tronu z ołtarzem.
    Na II miejsce typuję – Podwójny Majestat – czyli używanie dwóch odrębnych krzeseł na dwa prezydenckie półdupki (pośladki).

Skomentuj