Oto moje dwie ważne wigilie;
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Waldemar-Kuczynski-moja-pierwsza-wigilia-Friedrich-zjadl-Waldemarowi-ciasteczka,wid,15196567,wiadomosc.html
http://wyborcza.pl/1,126764,13099565,Wigilia_nadziei_1982___wspomina_Waldemar_Kuczynski.html
Ten wpis został opublikowany
poniedziałek, 24 grudnia, 2012 at
13:57 .
Możesz śledzić komentarze do tego wpisu za pomocą linku
RSS 2.0 .
Możesz zostawić komentarz, lub śledzić je z własnej strony.
24 grudnia 2012, o godzinie 19:26
Panie Waldemarze i wszyscy odwiedzający ten blog!
Składam Wam wszystkim najserdeczniejsze życzenia świąteczne, zdrowia i spełnienia wszystkich marzeń.
25 grudnia 2012, o godzinie 00:45
Szanowny Panie Kuczynski! Wlasnie przeczytalam Panskie wspomnienia wigilijne – te wojenne i te „pokojowe”…zrobily na mnie ogromne wrazenie. Nie jestem zbyt czynna uzyteczniczka Pana blogu – owszem…”czyta, ale nie pisze”…dzisiaj jednak, ze tak powiem…dalam za wygrana i postanowilam dac cos-niecos od siebie…a co mnie do tego sklonilo?!…no coz…kilka odpowiedzi, ktore Pan otrzymal i ktore stawiaja znak zapytania – „bo czy trzy- czteroletnie dziecko moze pamietac?!”…Powiem od siebie: JAK NAJBARDZIEJ MOZE!!! Jestem „powojennym dzieciakiem” i pamietam moje miasto wlasnie z tego okresu, gdy mialam 3-4 lata. Smutny byl to widok…gruzy naokolo…cegly…kamienie…pamietam-chyba najbardziej-powrot do domu – mojej babci i moj. Miala ona odebrac w jakims urzedzie klucz do skrzynki na listy (TAK, TAK!!!). Pamietam, ze bylo bardzo zimno…moze byl to koniec jesieni, a moze poczatek zimy…Po zalatwieniu spraw jechalysmy bardzo oszronionym tramwajem do przystanku koncowego…potem trzeba bylo isc…pamietam ogromne zmeczenie i bol w nogach…sciezka byla bardzo waska i trzeba bylo isc „gesiego”…bo po obu stronach sciezki lezal gruz do (chyba!) pierwszego pietra znajdujacych sie tam „budynkow”…no wiec szlysmy…babcia przede mna, a ja za babcia…gdy nastepowala „mijanka”, ktos musial komus ustapic i wtedy albo my, albo „ten ktos” musial wskakiwac miedzy cegly i gruz…po obydwoch stronach sciezki staly domy…to znaczy kiedys to byly domy…tylko fasady po nich pozostaly…te „domy” byly PRZEOGROMNE!!!…chyba 3-4 pieter mialy!!!…no coz, sciezka waska, babcia idzie ostroznie i powoli, czyli jest czas na rozwiniecie wyobrazni…pamietam moj zachwyt patrzac w okna tych „domow”…”ci ludzie ktozy tam mieszkaja musza byc bardzo szczesliwi!!!…maja takie piekne, niebieskie sufity pelne gwiazd!”…”Jak ja bede duza, to tez chce miec taki sufit!”…kilkanascie lat temu, gdy wyremontowalam pokoj mojego- wtedy 10-cio letniego „chlopa” pierdzielnelam samoswiecace gwiazdki, planety i komety na suficie…NIGDY, PRZENIGDY nie zapomne jego wyrazu twarzy!…”Mumu (czyli ja!) bardzo ciebie kocham”…powiedzialo chlopie poczym zasnelo…Pozdrawiam. Jolka zza Baltyku.
25 grudnia 2012, o godzinie 12:09
http://www.przeglad-tygod.....ami-bedzie
25 grudnia 2012, o godzinie 14:41
Pani Jolanto,
bardzo pani dziekuję, za to wspomnienie. Najlepszą reakcję ze wszystkich na obie moje wigilie. Pozdrawiam.
26 grudnia 2012, o godzinie 02:39
Gospodarzu Drogi!
Mnie taka reakcja na Panskie wspomnienia wigilijne sie nasunela
http://www.youtube.com/wa.....-bj4TccyKk
W powyzszym klipie k.d. lang wyspiewala, w tlumaczeniu, tak:
Może ponad tym wszystkim jest Bóg
I wszystko czego nauczyłam się z miłości
To jak strzelić do kogoś, kto Cię niszczy
To nie płacz ,który słyszysz w nocy
To nie ktoś, kto widział światło
To zimne i złamane „Alleluja”
Alleluja, alleluja
Alleluja, alleluja
Alleluja, alleluja
Alleluja, alleluja
26 grudnia 2012, o godzinie 02:46
Alisci, nasi wlasni Dawid Mika i Judyta Rapacz taka rendycje tekstowa postanowili z tego nam wyspiewac:
http://www.youtube.com/wa.....gdmIBRoVZI
O wielki Panie dziś w domu Twym
Rozbrzmiewa ten miłości hymn
Bo sławić Ciebie pragnę z całych sił
Błogosław Boże miłości tej
Daj siły na ich każdy wspólny dzień
Prosimy Cię wołając Alleluja!
Ref: Alleluja, alleluja, alleluja, alleluja
Niby co innego oni, Dawid i Judyta, wyspiewali. Ale, jak dobrze pomyslec, to w sumie jednak moze cos zblizonego.
Leonard Cohen niekoniecznie mial na mysli swojego starozakonnego Boga, piszac wiele lat temu swoje Halleluja. Ktore to w tym roku bije rokordy popularnosci i zainteresowania jego utworem, po niemal 30-tu latach od momentu powstania. On pisal o milosci jak najbardziej LUDZKIEJ. MIEDZY-ludzkiej, dokladniej mowiac. Slowo 'Bog’ zostalo uzyte raczej jako symbol.
Nawet tu chodzi o milosc raczej typu hetero a nie homo. k.d. lang, bardzo homo, w ogole nie hetero, wyspiewala dokladnie to co Cohen chcial, zeby ona wyspiewala. To dlatego uznal on jej rendycje swojego utworu za NAJBLIZSZA jego idealowi.
Krotko mowiac, Panie Ministrze: ile nam wiekow jeszcze brakuje do tego, zebysmy zaczeli probowac zrozumiec czym w ROZNORODNYCH stosunkach miedzyludzkich moze byc ZLAMANE Alleluja? Boga nie musimy w to mieszac. On jest ponad to.
Z ogromnym szacunkiem pochylam glowe w uznaniu Panskich zaslug, oraz konkretnych krokow w tym kierunku wciaz, od tylu juz lat, czynionych.
Niech Malzonce Panskiej przypadna z tego tytulu NAJWYZSZE wyrazy uznania
26 grudnia 2012, o godzinie 18:54
Wigilia 1942 r. – Ojciec na morzu na statku w konwoju do Murmańska, Mama sama w Wielkiej Brytanii, je wigilijną kolację w kasynie sztabu gen. Sikorskiego w Londynie, gdzie pracuje.
Jest smutna, z lotu zwiadowczego nie wrócił jej młodszy brat, Zbyszek, lotnik RAF, prawdopodobnie wpadł razem z samolotem do Zatoki Walijskiej z powodu oblodzenia silnika. Samolotu i ciała – nie odnaleziono.
Wigilia 1982 r. – miesiąc wcześniej, 22 listopada, w dzień po moich urodzinach – moja mama zmarła. W 2 tyg. po operacji woreczka żółciowego, miała 77 lat.
Wigilię spędziłam u przyjaciółki z jej mamą i siostrą. Brat był poza domem, na morzu.
Obie te wigilie w 1942 i 1982 zapisały się smutnymi znakami śmierci w historii mojej rodziny, zwłaszcza Mamy.
27 grudnia 2012, o godzinie 09:03
Szczerze mówiąc nie pamiętam w jakiś specjalny sposób żadnej Wigilii.
27 grudnia 2012, o godzinie 10:03
Torlinie,
Wpadne ci w slowo
Wigilie jak wigilie ale Swieta Bozego Narodzenia to rzeczywiscie warto sobie przypomniec z przeszlosci. Odstapie tylko od tych przez Gospodarza wybranych lat, 1942 i 1982. I wybiore lata do mnie bardziej przystajace. Przyznam sie bez najmniejszych tortur, ze nie pamietam absolutnie NICZEGO z czasow PRZED moim narodzeniem pochodzacych. Nie wiem tez jak lata przeze mnie wybrane przystaja do pamieci Zofii. No ale jedzmy z tym gipsem.
Ja przypominam sobie rok 1972. Pierwsze moje swieta w Polnocnej Ameryce. Razem z innym GTA (Graduate Teaching Assistant), Nabim, z Pakistatnu, jestesmy zaproszeni na Christmas brunch do domu naszego profesora. Nauki scisle sa, jak najbardziej.
Brunch to takie spoznione sniadanie. Chodzilo po prostu o rodzinne otwieranie prezentow z pod choinki wydobywanych. Oraz tych jeszcze innych upominkow z tzw. stockings. Czyli z ponczoch, lub sporego rozmiaru skarpet, do ktorych Santa Clause ponawkladal przeroznych prezencikow i prezentow. Dostarczywszy je do kazdego domu, przez komin, noca z 24-go na 25-go grudnia.
Mowilismy do naszego profesora po imieniu: Murray. Choc jego trojka dzieci byla w wieku tylko niewiele nizszym niz wiek moj czy Nabiego. Tych stockings wisialo na mantel piece (kominka) sztuk siedem. Usadziwszy nas, dzikusow, przed choinka, Murray rozkazal: teraz kazdy bierze swoja stocking i pokazuje reszcie zgromadzenia co Santa im byl laskaw dostarczyc ostatniej nocy.
Skonczylo sie to tym, ze niedlugo po tym wezwaniu siedmioro ludzi siedzialo przed choinka i zapychalo sie, na spoznione sniadanie, roznego rodzaju slodyczami. Wydobytymi z przepastnych glebi ogromnych stockings. Kiedy znalezlismy sie z Nabim z powrotem w students residence, Nabi tak opisal nasz Christmasowy brunch u profesora Murray:
– To bylo przedziwne dla mnie zjawisko. Siodemka w pelni doroslych ludzi siedziala przed zupelnie martwym drzewem z gatunku świerk pospolity (Nabi byl biologiem z wyksztalcenia) i jadla, na sniadanie, cukierki wydobywane ze skarpet o przesadnych rozmiarach. Niesamowite to bylo. Caly czas myslalem: czy to naprawde ONI maja zawladnac swiatem?
27 grudnia 2012, o godzinie 11:27
No a teraz skoczmy do przodu o te obowiazkowe 40 lat, jak Gospodarz czy Zofia fcom. I wezmy rok 2012. Dzien Bozego Narodzenia. Grudzien 25. Dzwonie do brata, w Bialymstoku. Mowie:
– Wesolych Swiat.
– Jakich swiat?
– No, Bozego Narodzenia..
– Jakiego narodzenia? U nas swieta bedziemy obchodzic 6-7 stycznia. Trzynascie dni pozniej. Wedlug kalendarza julianskiego. Gdzies ty sie uchowal?
– Ty, poczekaj no. Przeciez nasza siostra dzisiaj obchodzi swieta..
– Ona nic absolutnie nie wie co ona obchodzi. Ona sie zalapala na WARSZAWSKIE obchody. A nam te warszawskie obchody w Bialymastoku zwisaja smetnie..
Widzac jak daleko zalegam z aktualnosciami, jeszcze sie ratuje:
– No a Putin to Gregorianski czy Julianski wyznawca jest?
– Czlowieku! On Julianski na mur asfalt jest.
W tym momencie przypomnialem sobie skad ja to 'na mur asfalt’ zaczerpnalem. No i wtedy wszystko stalo sie jasne.
KALENDARZ GREGORIANSKI TO ERZAC. Nie zgadza sie nawet z naukami Einsteina. Putin, jak zwykle, gora. Zofio! Ja tobie znowu gratulowac musze
27 grudnia 2012, o godzinie 12:27
Orteq,
zabawnie przedstawiona refleksyjność twojego pakistańskiego kolegi jest świetna i skuteczna przy świątecznym trawieniu.
Jednak pozostaje w tyle za dowcipnym stylem (który zaprezentowałeś na blogu Paradowskiej) zawierania znajomości przez babcie klozetowe z wyższą klasą średnią.
27 grudnia 2012, o godzinie 13:34
…nie lubie tych „swiat”…przede wszystkim dlatego ze wlasnie w tym dniu…24-go grudnia…ktoregos tam roku…zamordowano mojego Jasia!…Jasio byl karpiem i wyczynial najcudowniesze teczowe piruety w wannie i w powietrzu, pryskal na mnie woda przy kazdej nadarzajacej sie okazji, a gdy mi sie zdarzalo siedziec „tuz obok”, usmiechal sie do mne swoim slodkim wasatym pyniem i zapraszal do wodnej zabawy…(czy ja wiem…duza byla…znaczy – ta wanna…moze „poniemiecka”?!)…w dzien wigillijny Jasio zostal mi „podstawiony pod nos” z uwaga: „No co?!…moze posmakujesz rybki?!”…Jasiu!…gdziekolwiek jestes…niech ci woda czysta dedzie!…
27 grudnia 2012, o godzinie 14:01
…Jasia nie tknelam…kluski z makiem tak!…
27 grudnia 2012, o godzinie 20:10
Orteg,
bardzo ci dziekuję za słowa do mnie z 26 grudnia 2012, o godzinie 02:46. A takze do mojej żony. Pozdrawiam z serca.
28 grudnia 2012, o godzinie 01:04
Stanie, Rybenko (ty moja)
Ogromnie sie ciesze z moich osiagniec na polu poprawiania świątecznych procesow trawiennych w Twoim zlozonym systemie.
Jesli zas o dowcipny styl zawierania znajomości POprzez babcie klozetowe z wyższą klasą średnią chodzi, to dwa primo musze zglosic. POniekad musze je zglosic.
Pierwsze primo to takie, ze pierwsza inspiratorka takiego wlasnie sposobu zawierania znajomości (przez babcie klozetowe z wyższą klasą średnią-przyp. O.) byla niejaka Jasnaanielka vel ANCA_NELA. To ona mnie tak urzekla, kilka lat temu juz zapewne, swoim dowcipnym stylem. Czego mi do dzisiaj dotkliwy brak doskwiera na blogu Pana Ministra. Na nasze szczescie mamy mozliwosc endzojowania tego Jej stylu u pani red. Janki Paradowkiej. Dobre i to. Choc to niezupelnie TO. If you know what I mean.
PO drugie primo jest nastepujace:
'Babcia klozetowa – inaczej miła starsza pani, która nigdy nie opuszcza mszy niedzielnej, jak i w tygodniu. Babcia ta ofiaruje kościołowi swe wynagrodzenie, które otrzymała od ZUS. Babcie te najczęściej w domu swym przetrzymują całą masę kotów (najczęściej samców), prowadzą osiadły tryb życia i skupiają się najczęściej na modlitwach, a żywią się jedynie bułkami z mlekiem. Swój wolny czas babcia klozetowa spędza na pilnowaniu toalet w wielu uczelniach.’
So far so good, nieprawdaz? Otoz, ze NIEPRAWDAZ! Bo popatrz:
'Stanowisko babci klozetowej mogą zajmować jedynie osoby, które w latach 1944–1990 nie współpracowały ze Służbą Bezpieczeństwa.’
I tu jest Szarik pogrzebany. Babcie klozetowe to byly UBowki!
28 grudnia 2012, o godzinie 01:23
Jolanto,
Jestes wielka! No, moze nie az tak wielka jak Jasnaanielka, ale, niemniej – wielka. TY UMIESZ PISAC!
Pisz, zatem, pisz. I to jak najwiecej pisz. NAPRAWDE jestes SWIETNA. I Pan Minister Ciebie polubil. Co nie jest chicken feed.
Czasy wchodzenia na blog zeby tylko sobie poczytac Orteqa, skonczyly sie bezpowrotnie. Nastaly czasy PISANIA.
God help you, child. Whatever is your age
28 grudnia 2012, o godzinie 02:13
Adendum do 'babc klozetowych’:
'Cały czas piszę o Babciach Klozetowych, a przecież w toaletach przesiadywali także mężczyźni, a jeżeli nie nazywam ich dziadkami klozetowymi, to tylko dlatego, że – w przeciwieństwie do kobiet – często byli młodzi. Osobliwego klozetowego spotkałem przed laty w Skawinie. Kiedy uiściłem na talerzyk, dziękując za bloczek, klozetowy westchnął: „No, jeszcze dwóch klientów i będzie piwo”. „A ilu klientów ma pan dziennie?” – zapytałem. „Na pięć piw”… ’
I to tez jest zycie. Nawet nie wszyscy wiedza, ze w Madrycie wcale nie musi byc lepsze to zycie
28 grudnia 2012, o godzinie 03:15
W.Kuczyński (20:10)
A i ja napisalem z serca. Wychodzi na to, ze moglismy osiagnac stan reciprocity. Jesli to mozliwe w ogole jest. Pozwoli Pan, ze wroce, na moment, do „Halleluja” Leonarda Cohena.
Cohen mi jest blizszy, lub dalszy, zaleznie od pory dnia czy nocy. Jest on blizszy niz kto inny z tej przyczyny, ze on zaslynal, powsrod niektorych pan kanadyjskich, z racji pewnej kontastacji. Ta kontastacja bylo nastepujace stwierdzenie pewnej damy, mnie zreszta znanej osobiscie: z Cohenem to nawet bez gry wstepnej..
28 grudnia 2012, o godzinie 08:05
„Z Cohenem to nawet bez gry wstepnej”
Wiec to takie ludzie maja wyzwania. My laborujemy zgodnie z JPII 1981 przeslaniem „Laborem Exercens”. Kwiaty 'flowers first’ i takie tam. A Leonard tylko zanuci Hallelujah i ma kogokolwiek tylko zechce. Hetero, z tego co wiadomo, on tylko zachciewa. Chociaz, kto go tam wie.
Z jego corka, Lorca, sprawa tez nie jest zupelnie jasna. Chodzi o ojcowstwo jej corki, Viva. Narodzonej w ubieglym, 2011 roku. Rufus Wainwright, piosenkarz oraz zadeklarowany i ozeniony z drugim gejem gej, zglosil pretensje do ojcowstwa tej wnuczki Cohena. I na Rufusowe wyszlo: zostal on proklamowany ojcem wnuczki Cohena. Rufus zyje od paru lat w jednoplciowym zwiazku z pewnym Niemcem, Jörnem Weisbrodt. Technikalia/genitalia poczecia nie zostaly ujawnione. Takie to cuda niewidy sie zdarzaja w tym bozym swiecie Sodomii i Gomorii dzisiejszej. Mam skryta nadzieje, ze Pan Minister otwarty rowniez jest i na takie realia dzisiejszego humanizmu.
Czysmy, w skansenie POmroczna pomieszkujac, doszlusowali juz do tych standardow biblijnych? Bo od tych ucieczki nawet Stanislaw Michalkiewicz nie widzi. O standardach RM wspominac nie warto
http://www.guardian.co.uk.....-katherine
But I digress. Czy sie z tej dygresji wyrwe? Nie wiada, nie wiada