Sukinsyńska IVRP.
Projekt polityczny Kaczyńskich, ową IVRP nigdy nie nazwałem Rzeczpospolitą, tylko tym skrótem, żeby nie obryzgać Rzeczpospolitej czymś paskudnym. IVRP była dla mnie zawsze Chwastem, szkodliwym, niszczącym, trującym. Państwem, jak pisałem „powszechnej podejrzliwości i domniemanie winy”. Tworem wyrosłym z paranoicznego widzenia świata, pełnego wrogów, gróźb. Ponurego, straszącego. No i mamy produkt tego politycznego sukinsyństwa, o którym pisze dzisiejsza „Wyborcza”, podsłuchiwanie dziennikarzy. Jestem pewien, że skala tego i podobnego łajdactwa jest o wiele większa. Ona nie wyjdzie na jaw sama, bo skundleni ludzie w prokuraturach i służbach ze strachu o siebie ale i z solidarności zrobią wszystko, by tak się stało. Ale może im się nie uda, jak z tymi podsłuchami.
10 października 2010, o godzinie 11:08
Maciek,
za przeproszeniem bzdury piszesz. Jaka niekwestionowana wartosc ma „Nie bedziesz mial bogow cudzych przede mna” ?
Moge sie zgodzic od IV w gore, choc X wydaje mi sie odciete od IX tak jakby zastapilo cos innego. Ale to jeszce ma jakis sens i grupuje zbiorcza wiedze plemienia ludzkiego, ze pewne dzialania powoduja zagrozenie dla istnienia, bo prowawdza do sporow i wojny. Ale te cztery pierwsze?
Ewangelie to jak Czerwony Kapturek, bajki z moralem, napisane setki lat po faktach, ktore opisuja. Ot, taki dawniejszy Smolensk…
10 października 2010, o godzinie 11:38
Narciarz2 pisze: „Ntomiast jest takze inna Polska, ktora wolalaby produkowac nie wode swiecona, tylko mikroprocesory”.
.
Dobry przykład umysłowego rozgardiaszu nadal komunizującego narciarza. Japonia na przykład produkuje mikroprocesory (i wiele więcej), a przy tym wcale nie wyrzeka się tradycji historycznej i religijnej, a nawet uważa je za swoją silę. W Europie takim przykładem może być Bawaria. Ale narciarz2 ma w tyle głowy komunistyczną utopię, czyli najpierw muszą być zgliszcza starego ładu, a potem posadzimy kobiety na traktory i przemodelujemy całą rzeczywistość, zaczynając od gospodarczej, tak jak to wymyślili klasycy utopii przy kawiarnianych stolikach. W ten sposób student Sorbony Pol-Pot zaplanował przyszły rozwój Kambodży.
10 października 2010, o godzinie 11:42
Madzia
„W latach 2005-07 nie byłem podsłuchiwany, nie żądano moich billingów ani łączeń do BTS. Pierwszy raz przez służby zostałem nagrany teraz.”
.
„Aferę” rozpętała „Wyborcza” by przykryć proces „odpolitycznienia” TVP, czyli instalowanie tam medialnych działaczy PO, SLD i PSL. Ale „afera” tak została sprzedana jak byli w stanie zrozumieć istotę rzeczy redaktorzy „GW”, którzy np. nie rozróżniają bilingu, lokalizacji BTS od podsłuchu. No i nie wiedzą, że na przejrzenie bilingów zgodę wydaję prokurator w sytuacji, gdy z toku postępowania wynika, że może to być dowód w sprawie. Głównie chodziło o przecieki z instytucji państwowych. Media nie muszą ujawniać swych informatorów, ale to nie oznacza, że państwo ujawniać ich nie może. Owszem może, a nawet musi. W taki, zwykle banalny, sposób dochodzi do inwigilacji dziennikarzy, którzy sami „wchodzą na druty”, więc powinni się z tym liczyć (albo pisywać o modzie, kuchni lub seksie). Nie jest tajemnicą, że wiele redakcji za uzyskane materiały z przecieków płaci pieniądze. Nieopodatkowane.
10 października 2010, o godzinie 11:52
E-J
„Ewangelie to jak Czerwony Kapturek, bajki z morałem, napisane setki lat po faktach, które opisują”.
.
Pisz raczej na czym się znasz (to się dowiemy na czym), lub wyraź swoją własną ciekawą opinię (to będziemy ci gratulować intelektualnej odwagi).
Cztery Ewangelie (tzw. kanonicze) nie powstały „setki lat po faktach”, tylko co najwyżej dziesiątki lat po faktach. Najwcześniej św. Marka (ok 68 r. n.e. – to rok śmierci cesarza Nerona), najpóźniej św. Jana (pod koniec pierwszego wieku n.e.). Później powstały ewangelie apokryficzne, ale to osobny temat.
10 października 2010, o godzinie 12:06
A ty sie oczywiscie znasz, Mawar :)
Nawet kilkadziesiat lat to juz bardzo dlugi czas pozwalajacy na stworzenie legendy. Od smolenskiej katastrofy minelo pol roku i popatrz tylko, Lesio za najlepszego prezydenta wszechczasow prawie robi, prawie polegl podobno za ojczyzne, Ruscy mgle robili a Tusk calowal Putina. A nad tym wszystkim unosi sie duch Jaroslawa z krzyzem w reku.
Wiara, Mawarze, to wiara. Boga tworza wyznawcy, bez wyznawcow jest niczym. Nie ma go.
10 października 2010, o godzinie 12:17
Trwa piękna, poruszająca uroczystość w Smoleńsku.
Godnie, uroczyście i w duchu miłości.
10 października 2010, o godzinie 13:38
Jasnaanielko,
rzeczywiście, to symboliczne zakończenie przerwane tragiczną katastrofą obchodów 70-lecia mordu w Katyniu – jakie podjęły rodziny ofiar tej katastrofy – jest wzruszające.
Obecność małżonek prezydentów Polski i Rosji, mądre słowa jakie wypowiedziały, także słowa fantastycznego księdza z warszawskich Biela, kierowane do ludzi, którzy odważyli się zmierzyć z miejscem katastrofy – nadają tej specyficznej pielgrzymce bardzo szlachetny wymiar.
Do Smoleńska pojechali bliscy ponad 60 ofiar wypadku. Czyli znakomita większość. W sumie ponad 170 osób, z towarzyszącymi im opiekunami, duchownymi, służbami – ponad 200. ludzi.
Władze Smoleńska uporządkowały i zagospodarowały teren, pojawili się mieszkańcy miasta z wiązankami kwiatów, delegacja młodzieży uniwersyteckiej.
Program ich swoistej pielgrzymki jest nadzwyczaj powściągliwy, bez zbytecznej pompy, momentami zamknięty dla mediów, by zachować prywatność i intymność przeżyć tych, którzy tam pojechali.
Kiedy porówna się to z cyrkiem, jaki po raz kolejny urządził Jarosław Kaczyński składając wieniec pod pałacem prezydenckim, nie bardzo wiadomo, czy jako wyraz bólu po stracie tego pałacu i funkcji prezydenta czy jako wyraz hołdu tłumom, które się tam pojawiły po katastrofie smoleńskiej – to godna postawa rodzin ofiar, które stają oko w oko z tragedia w samym Smoleńsku jest aż nadto widoczna.
Jakaż różnica w otoczeniu bohaterów tych wydarzeń – Kaczyńskiego przed pałacem w Warszawie i rodzin ofiar w Smoleńsku!
Zastanawiam się, czy prezes PiS widzi w jakim koszmarnej scenerii występuje w pół roku po tragedii.
Czy ta przedziwna egzotyczna gromada fanatyków spod znaku „Obrońców Krzyża”, przypominająca swoim zachowaniem pacjentów będących na dziedzińcu w domu wariatów – jest odpowiednia dla szefa największej partii opozycyjnej w parlamencie?
Są przecież jakieś granice ośmieszania się i politycznej groteski.
Bój i smutek po utracie bliskich i przyjaciół – można przęzywać godnie i powściągliwie, można z tego robić, jak prezes PiS – z tego jakieś groteskowe polityczne przedstawienie.
Pytanie tylko czy tak na prawdę wypada?…
10 października 2010, o godzinie 15:31
Warto też zauważyć, że prezesowi towarzyszyli partyjni funkcjonariusze i osobista ochrona. Nie zauważyłam przedstawicieli pozostałych w kraju z różnych powodów rodzin ofiar katastrofy.
To polityka w czystej – czy aby na pewno czystej!!! – postaci.
Żałoby w tym nie zobaczyłam. Niestety.
10 października 2010, o godzinie 16:17
E-J,
Wcale nie bzdury. Trzy pierwsze punkty nie zmieniają nic z wartości pozostałych. A te wg ciebie bajeczki ewangeliczne na przykładach pokazują szkodliwe i pozytywne postępowanie człowieka Jest owszem parę ewangelii ustawionych typowo pod wiarę i nie wnoszących nic z z zakresu stosunków międzyludzkich. Jednak jak by nie parzył nie ma tam nic co mogłoby być złego
10 października 2010, o godzinie 17:41
maciek.g napisał: „Zasady na których opiera się kościół (dekalog, ewangelie itd), są są niekwestionowanie wartościowe i nie zawierają nic szkodliwego dla Państwa , a więc i ludzi w nim żyjących , a wręcz są dla niego korzystne.”
Oczywiscie. Z Ewangelii nie da sie wydedukowac ani ludobojstwa Indian, ani wyrzynania sie chrzescijan nawzajem, ani papieza, ktory kazal strzelac do ludzi. A jednak to wlasnie chrzescijanie maja na koncie te i wiele innych osiagniec. Zreszta podobnie z komunizmem. Trudno jest w ksiazkach Marksa dopatrzec sie gulagu.
10 października 2010, o godzinie 17:50
Narciarz: „Trudno jest w ksiazkach Marksa dopatrzec sie gulagu.”
.
Mawar do boju! Na pewno dzieła Marksa też znasz na wylot. Prosimy o egzegezę.
10 października 2010, o godzinie 17:58
Mawari i głos,
trudno bronic słabo udokumentowanego swojego stanowiska porównują standardy ślęczących nad uzasadnieniami oraz prowadzącymi rozprawy, sędziów, teraz i za acien regime.
Prawdę powiedziawszy, to dzisiejszy spacer w czasie prowansalskiej pogody z szalejącymi ze szczęścia psami, po najładnieszej ze znanych mi plaż (czyli sopockiej), skutecznie zniechęca do polemik. Przy czym dekoracyjność plaży powiększały różnobarwne obecnie korony drzew. Psy wiedziały z czego się cieszą.
Zapewniam Szanownych Blogowiczów, że o JK będę starał się pisać umiarkowanie lub wcale.
Przede wszyskim moim zamiarem nie była gloryfikacja minionego okresu, który był ponury i przykry, żeby jedynie uwypuklić aspekt psychologiczny.
Lawina informacji (czynnik intelektualny) i forsy (czynnik materialny) jaka spłyneła w ostatnich latach na nasz wybrany kraj, spowodowała, że tych okresów łatwo (zwłaszcza na blogu) porównać się nie da.
W moim subiektywnym odczuciu ludzie zatrudnieni za acien regime w sądownictwie głębiej się angażowali (chociaż świństwa zdarzały się licznie) w swoją pracę. Jednak prymitywne oprzyrządowanie pracy rodziło takie rodzynki, o ktorych pisze głos. Pamiętam, że tenże znakomity komentator wpadł ze dwa lata temu wzburzony na blog i soczyście opisał mądrośći pani sędzi, która orzekała w jego sprawie, mniej więcej tak jak opisał wyżej.
Z mawarem nie jestem w stanie polemizować, bo zaraz znokatuje mnie barwnym opisem pewnego niedouczonego prokuratora, którego przyrodni brat trząsł (kto wie czy to nie on powinien dostać Nobla) Polską i Europą.
Idzie o to, ze tamten reżim, oddalając się od daty swoich narodzin łagodniał, a ostatnie lata zasłyneły tzw. aresztami wydobywczymi, półanalfabetyzmem sędziów w skomplikowanych sprawach gospodarczych i, ogólnie rzecz biorąc, korupcją na niespotykaną dotąd skalę.
Mogę tu przypomnieć, że w PRL także była korupcja (np. dostałem na imieniny książkę spod lady, co dzisiaj wzbudziloby śmiech, bo mało kto obecnie z cenzusem wykształcenia czyta książki).
Jednak Ruch, który obalił spróchniały reżim szedł do władzy wymachując sztandarami ze świetnymi hasłami. Dzisiaj ten Ruch praktycznie odrzucił nośne hasła i walczy jedynie o to żeby utrzymać się u władzy. Pytanie zatem nasuwa się samo. Po co się tak męczy?
Jak widać udało mi się pominąć głównego sprawcę obecnego marazmu, i nie jest nim JK.
P.S.
Niepokoi mnie brak na blogu dobrze zapowiadającego się narratora, Orteqa.
10 października 2010, o godzinie 18:14
Przeczytalem raport w Gazecie. Mam nadzieje, ze Polska mikroprocesorowa sie czego nauczy. Jestem pewien, ze Polska swiecona nie nauczy sie niczego.
http://wyborcza.pl/1,1057.....omino.html
10 października 2010, o godzinie 19:03
Stan,
nie zdążyłam dać Ci znać, bo i czasu wolnego miałam jak na lekarstwo, ale potwierdzam – morze w Trójmieście o tej porze jest cudowne. A przyroda dookoła w cudownych barwach jesieni!
Dla mnie w okolicach Orłowa, bo tam niedaleko plaży mam swoje locum, jak bywam w tych stronach.
Dopiero co z Trójmiasta wróciłam.
Villa (taka nazwa pensjonacików w Trójmieście) jakaś tam (nazwy nie podam ze względu na moją prywatność), leżąca w zacisznej uliczce, po drugiej stronie centrum handlowego „Klif”, w miarę wygodna i czysta, ma kilka fantastycznych rzeczy – wielki obraz polskiego malarza z przełomu XVIII/ XIX wieku, w bardzo dobrym stanie – z serii wieś spokojna, sielska i anielska w sali jadalnej, malutki wirydażyk pełen zieleni i doskonałe połączenia trolejbusowe z Gdynią czy Sopotem czy Gdańskiem.
O drogach nie wspominam, bo połączenia są doskonale, ale z powodu kolejnych robót i masowego …nie korzystania z transportu publicznego ludzi Trójmiasta – korki czasem ogromne!
No i ta bliskość morza….
Wczoraj byłam trochę chwil na plaży i żałuję, że pies został w domu, bo cisza, spokój i wspaniała pogoda!
PS.
Ta nowa hala sportowa w Gdyni – też udana, choć na bankiery dla ponad 2 tys. ludzi to nieco mało ustawna i za ciasna.
Wolę nie myśleć, co by było z tymi gośćmi, gdyby nie daj Boże jakiś pożar czy inne nieszczęście.
Ludzie by się stratowali.
10 października 2010, o godzinie 19:10
PS.
Jakoś nikt w czasie tego mego przedłużonego weekendu na północnym wschodzie tej części Europy, w gronie ludzi, jakich spotykałam, a było ich mnóstwo – o Jarosławie Kaczyńskim nie gadał.
Czasem wyrażano tylko wielkie zdziwienie, że osoba z poglądami, jakie ostatnio prezentuje Anna Fotyga mogła być szefem naszej dyplomacji w naszym kraju.
Więcej martwiono się płonącym promem na Bałtyku.
10 października 2010, o godzinie 20:09
Czyli w telegraficznym skrócie konsultacje się udały?
10 października 2010, o godzinie 21:56
Przeczytałem wywiad z Eustachym Rylskim – moja diagnoza. Dziwak.