Lustracja Gilowskiej.
Oglądam proces lustracyjny Zyty Gilowskiej. I pierwsze spostrzeżenie, które mi się narzuca, to porównanie przesłuchań przed sądem z przesłuchaniami przed Komisją Orlenowską. Jakiż kontrast. Tam puszenie się „śledczych” przed kamerami, traktowanie każdego świadka, jak przestępcę, z wyjątkiem tych, już ściganych przez prawo. Tych uważano za świadków najcenniejszych i najbardziej wiarygodnych. A do tego obrażanie, insynuacje, paranoiczne wymysły i w istocie zero efektów. Po kilkunastu miesiącach dociekań „orlenowców” i po kolejnych 10 miesiącach władzy ludzi marzących o złapaniu „Układu”, po „aferze orlenowskiej”, która miała być największą w historii III RP, nie ma śladu. Została ogromna ilość kłamliwej mazi wlanej ludziom do głów, jak to strasznie jest w Polsce.
I teraz ten sąd lustracyjny, który chce się zlikwidować. Sąd, jakby nie było Trzeciej Rzeczpospolitej. Cywilizacja, dociekliwość – czapki z głowy przed sędzią Mojkowską – niekwestionowane dążenie do odkrycia prawdy, a nie do poniewierania wybranych z góry ofiar, stanowczość wobec świadków, ale i wobec lustrowanej (za to co wygadywała do mediów o spiskach i szentażach) i kultura. Oglądając ten proces czuje się majestat wymiaru sprawiedliwości, a zarazem można się dowiedzieć wiele, jak działał aparat SB i jest to wiedza wyciskana ze świadków, ale odcedzona od wszystkiego co nią nie jest. Nie ubabrana w obsesyjne majaczenia posłów.
Ten proces ujawniając fakt zarejestrowania Zyty Gilowskiej, jako TW, bez jej wiedzy pokazuje, że w SB, podobnie jak w całej strukturze komunistycznego państwa działał mechanizm rodzący powszechnie „hodowle królików Lejzorka Rojsztwanca”, byty nieistniejące. Wyższe szczeble tej hierarchii, w gospodarce, partii, państwie i SB oceniały i nagradzały lub karały ludzi niższych szczebli z konieczności w oparciu o informacje otrzymywane od tych ocenianych. Żaden system nadzoru nie mógł wyeliminować tego, że podstawą oceny były informacje dostawane od ocenianych. I oceniani manipulowali tymi informacjami, żeby dobrze wypaść. Jak kapitan Wieczorek. W całym ówczesnym systemie więc, i to było oczywiste dla każdego, kto się z nim zetknął, a ja go nawet badałem naukowo, krążyły gigagigabajty informacji wypaczonych. Mówienie więc, że w archiwach SB jest prawda to świadectwo kompletnej ignorancji. Tam jest prawda wymieszana z lipą i oddzielenie jednego od drugiego wymaga takiego właśnie cywilizowanego sądu, a nie jakiegoś smarkacza z IPN, czy z Sejmu, który nazywa się historykiem, ale z tamtego czasu nic nie rozumie, choć może znać treść wielu papierków.
Bardzo dobrze, że przegłosowana przez Sejm po głupiemu, skandaliczna ustawa lustracyjna została zastopowana przez senatorów i bardzo dobrze, że wyraził się o niej krytycznie Prezydent, a także Premier. To duży „plus dodatni” dla nich. Oby została wyrzucona na śmieci, bo tam jest jej miejsce.
Powiada się często, że wyważoną ocenę jakichś czasów daje dopiero pokolenie po nich następujące. To pewno jest prawda w odniesieniu do sytuacji, kiedy między pokoleniami nie następuje całkowita zmiana charakteru czasów. Bo kiedy następuje, to oceniający z zupełnie innej perspektywy, mogą łatwo to co oceniają zafałszować.
Na koniec nawiązanie do dyskusji, która zaczęła się przy poprzednim wpisie. Oczywiście, że obecne dobre wyniki gospodarki nie są w żadnej mierze zasługą obecnej ekipy, ale wzorem poprzedników, ona je sobie przypisze. Byle nie uwierzyła, że to prawda. Nie ulega wątpliwości, że ta koniunktura będzie władzę koalicji stabilizowała. Ale populistyczny charakter koalicji nie pozwoli wykorzystać wszystkich możliwości, jakie w narastającej koniunkturze kryją się dla rozwoju Polski. Pod tą ekipą Polska nie pójdzie drogą Irlandii, czy Hiszpanii, lecz Grecji. Pisałem o tym w niedawnym artykule w „Rzeczpospolitej”. Jest na tej stronie w „Publicystyce”, a obszerniej w artykule, który być może ukaże się wkrótce w „Tygodniku Powszechnym”.
7 sierpnia 2006, o godzinie 09:38
DROGA KASIU jak tylko zrozumiesz że śmierć cywilna ma sie kompletnie nijak do prawa cywilnego to podyskutujemy. Osiągasz coraz to wyższe poziomy ignorancji.
7 sierpnia 2006, o godzinie 10:18
Jasnaanielko,
myślę, że trochę za surowo oceniasz Katarzynę. Raczej unikałbym przymiotników mściwa i zajadła, raczej naiwna i sfrustrowana. Dlatego stroni (przynajmniej tak sądzę) od patriotyczno-solidarystycznych (wg terminologii raVq) blogów, które są dla niej zbyt radykalne (właśnie ze względu na mściwość i zajadłość). Dyskusja ze znajomymi w jej przypadku nie wchodzi w grę, gdyż jak sama pisze na jednym z blogów:
„Swoja droga, zdumiala mnie powszechna „antykaczosc” wsrod moich znajomych – nawet biorac pod uwage, ze niemal w calosci sa to sympatycy d. Uni Wolnosci. Zdumial mnie ich totalny brac gotowosci do wysluchania jakichkolwiek argumentow, zapoznania sie z jakimikolwiek materialami poza stricte „antykaczymi”. Wydawalo mi sie, iz przynajmniej od nich moge spodziewac sie rzeczowego osadu, rzeczowej dyskusji. A skadze! Histeria i atak, panika i cizkie armaty, zywcem wyprowadzone z propagandy GW. Ani cienia namyslu, ani cwierc szansy na normalna polemike. Czasami mialam wrazenie, ze cofnelismy sie o 20 lat i mowimy o komunistach.”
A zatem pozostały jej tylko takie blogi jak np. ten.
7 sierpnia 2006, o godzinie 10:41
Andrzeju!!!
Zgoda. Poniosło mnie. Kasia jest naiwna i sfrustrowana.
7 sierpnia 2006, o godzinie 12:50
Droga Kasiu
Tlumaczenie arytmetyka i wpychaniem w ramiona leppera i giertycha przez przyjaciol z PO slyszalem juz nie raz i uwierz mi – z bliska wyglada to troszke inaczej niz z kanady-komody. doskonale wytlumaczenie dla wciskania do rzadu przestepcy i neo-ndeka.
mi w moim liberalnym ptasim mozdzku jakos nie moze sie pomiescic ze rokita i tusk okazuja sie zli, a lepper i giertych (LEPPER I GIERTYCH FFS) sa ci dobrzy.
a dobrzy sa tylko dlatego ze poslusznie podnosza lapki jak im jarek kaze. zenada
7 sierpnia 2006, o godzinie 14:09
Kaden-Bandrowski, wielki poplecznik Pisłudskiego, doskonale wiedział, że politykę gwałtownych przewrotów, krwawych bitew i niespodziewanych puczy prowadzi się po to, żeby przeciętny, pospolity człowiek mógł bez obaw wyjść rano i kupić sobie na śniadanie bułki.
Nic dziwnego, że nas, mieszkańców kraju nad Wisłą, interesuje przede wszystkim właśnie to. Możliwość pracy na miejscu, poprawa sytuacji, stopniowe dorównywanie standardom europejskim. Nie twierdzę, że obecny rząd chce nas teg pozbawić, ale jednak skupia się na zadaniach tyleż głośnych i efektownie brzmiących, co dla ww celów obojętnych. Jak przekonanie nas, że korupcja jest nieładna. Statystyczny Polak, tak jak Kanadyjczyk, doskonale wiedzą, że korupcja jest nieładna. Jak ludzie od tysięcy lat. I od tysięcy lat korupcja istnieje, a zwalcza się ją nie rewolucjami moralnymi, tylko gruntownymi reformami podatków, przepisów oraz kompetencją i uczciwością polityków. Wtedy pozostanie nam i przekonanie, i jeszcze trochę innych przyjemności.
Bezgraniczne zaufanie do rządzących fascynuje mnie. Jak to robi ten Kaczyński? Ja też głosuję od ponad 10 lat, ale w życiu nie miałem bezgranicznego zaufania do wybieranych przeze mnie. Tym mniejsze rozczarowanie.
7 sierpnia 2006, o godzinie 14:27
problem polski polega na tym ze od mniej wiecej 15 lat stajemy bez przerwy przed wyborem mniejszego zla.
7 sierpnia 2006, o godzinie 15:06
Problem polegający na konieczności wyboru mniejszego zła jest typowy dla wszystkich krajów demokratycznych. Problem Polski polega na tym, że stojąc w obliczu takiego wyboru zawsze wybieramy to większe zło.
7 sierpnia 2006, o godzinie 15:07
Tdi, alez nie trzeba az zamieszkiwac dalekie kraje, aby sadzic, ze to nielojalnosc PO zmusila PiS do takiej koalicji – naprawde, w Polsce jest mnostwo ludzi, ktorzy tak sprawe oceniaja. Nie zauwazyles?
Wybor „mniejszego zla” bynajmniej nie jest problem specyficznie polskim. Pechem Polski jest to, ze wybila sie na demokracje, kiedy ta przezywa kryzys na calym swiecie ( m.in na skutek terroryzmu).
RaVg – nie okreslilam i nie okreslilabym swego zaufania do Kaczynskich jako „bezgraniczne”. To agresywna nadinterpretacja, wiec nie ma sensu z nia polemizowac.
Kaska
7 sierpnia 2006, o godzinie 15:16
Andrzej, coz za rewolucyjna mysl! Nic, tylko nalezy te demokracje w Polsce zlikwidowac, jako, ze „Polacy do niej nie dorosli”. Tylko dlaczego prezentujacy ( wprost lub posrednio) takie tezy jednoczesnie z a r z u c a j a Kaczynskim, ze ci daza do dyktatury? Powinni sie cieszyc ( jezeli sami wierza w to co mowia).
Skoro Polacy ZAWSZE – jak podkreslasz, wybieraja to „wieksze zlo”. A. moglbys, wobec tego, mnie – naiwnej – podpowiedziec, ktora z funkcjonujacych w Polsce opcji politycznych to „wieksze dobro”, co bym nie byla taka „sfrustrowana”?;)
Kaska
7 sierpnia 2006, o godzinie 15:17
Warto zajrzec:
http://stop-histerii.blog.onet.pl/
Kaska
7 sierpnia 2006, o godzinie 15:36
Pewnie, że warto tam zajrzec. Na dobry początek proponuję Ci Katarzyno wysłać tam próbkę twórczości Galby i jego zwolenników. Warto też podesłać to i owo z wypowiedzi Veniveni (Veni_venissy), którą mentalnie coraz bardziej przypominasz.
A jak masz problemy z nadmierną frustracją to proponuję wizytę u dobrego specjalisty. To jest to największe dla Ciebie dobro.
7 sierpnia 2006, o godzinie 15:38
tak kasiu zauwazylem. tylko co z tego? to ze panowie kaczynscy tworza byty i jak mantre powtarzaja pewne hasla w ktore wierzy nasz swiatly narod, nie znaczy ze byty sa rzeczywistoscia. to PIS wyciagnal dziadka z wermahtu i to pis straszyl znikajacym zarciem z lodowki a nie odwrotnie prawda?
PIS tworzy sobie ten swoj wirtualny swiat, a ludzie to lykaja jak bocian zaby. tak samo jak wczesniej lykali belkot SLD
7 sierpnia 2006, o godzinie 15:48
Wspólny interes z SB.
Jakiś czas temu trwała dyskusja na Pana blogu o Wałęsie, Gwiaździe itd. Krytykował Pan Gwiazdę i wszystkich „ekstremistów”. Chwalił Wałęsę i cieszył się, że to on własnie odniósł sukces na zjeździe. Patrząc na doniesienia o „Delegacie” można by wysnuć wniosek, że miał Pana poglądy, cele (niektóre oczywiście) zbieżne z poglądami, celami Służby Bezpieczeństwa. Czy uważa Pan, że „Delegat” był patriotą, postacią tragiczną? Czy należy mu się order, czy raczej ostracyzm? Czy SB działało w związku z tym dla dobra Polski? Może im tez należą się ordery? Do takich to absurdów dojść możemy.
pozdrawiam
Bernard
7 sierpnia 2006, o godzinie 15:51
No właśnie stop histerii Kaska. Przestań panikować. Raczej poczytaj co wygadywali na poprzednie rządy Twoi ulubieńcy. Postudiuj bliźniaków. Wygląda na to, że słabo znasz pismo święte swoich faworytów. Ja przypomnę tylko słynny zwrot: Teraz K…. My. Ale to tylko na dobry początek. Zgadnij robaczku do kogo się odnosił.
7 sierpnia 2006, o godzinie 16:00
zobacz kasiu co mowil kaczynski o lepperze jeszcze 2 lata temu. zobacz co mowil lepper o kaczynskim. przypomnij sobie co LPR mowilo o PISie i co PIS uwazal o LPR.
jesli po czyms takim wierzysz w jakakolwiek UCZCIWOSC pogladow w tej koalicji to chyba jestes misiem o bardzo malym rozumku, albo osoba o nieskonczonych pokladach naiwnosci.
7 sierpnia 2006, o godzinie 16:02
Bernardzie ale czy to nie prezydent Kaczynski odznaczyl bylego prezydenta Jaruzelskiego? :D
a tak naprawde – KOGO TO OBCHODZI? gospodarka glupcze!
7 sierpnia 2006, o godzinie 19:07
My tu sobie gadu gadu, a przed chwilą w TV powiedzieli, że w szpitalu specjalistycznym we Wrocławiu WSZYSTKIE pielęgniarki z intensywnej terapii noworodków wypowiedziały pracę, aby udać się do pracy za granicę, gdzie zarobią około 10 razy tyle, co w kraju.
Pojadą śladem innych, którzy biorą sprawy w swoje ręce i nie mają zamiaru przyglądać się kolejnej odsłonie lustracyjnej tragikomedii.
W przyszłym roku zaś większość pozostających w pracy pielęgniarek osiągnie wiek emerytalny.
A my tu lustrujemy, a my tu lustrujemy…
7 sierpnia 2006, o godzinie 19:52
Tdi
TKM – NIE odnosilo sie do samych siebie, ale bylo ironicznym i celnym okresleniem stylu co poniektorych AWSowcow( calkowicie zasluzonym).
Polityka jest sztuka uzyskania kompromisu. Umial dokonac go Kaczynski, umial Lepper, umial Giertych. NIE umiala PO.
Za ten kompromis Kaczynski nie musial ani o krok wycofywac sie z zelaznych punktow swych zamierzen i utrzymal nad nimi 100% kontrole.
Nie sadze, aby poglady K. na Leppera czy G. ulegly glebszej zmianie, choc oczywiscie i ja dostrzegam,ze obaj ci panowie dzis zachowuja sie nieco inaczej: dojrzalej i odpowiedzialniej. Nie mam jednak do nich cienia zaufania i nie sadze, aby Kaczynski obdarzal ich zbyt wysokim: najlepszym na to dowodem jest jest stanowisko wobec ich udzialu ich partii w tzw, resortach silowych
Giertych mial sytuacje podbramkowa, kiedy zdecydowal sie na wejscie do koalicji, zas Lepper wszedl do niej z nieco innych powodow, na ktorych omawianie nie mam teraz czasu. Krotko: wyrachowanie: albo uda sie cos namotac, poprzekrecac, poodwlekac, nabruzdzic – w najlepszym wypadku troche skompromitowac rzad, albo – przynajmniej ocalic wlasna skore; wg mnie L. ciagle jest na pierwszym z tych etapow). Obrazilabym inteligencje Kaczynskiego, gdybym sadzila, ze on to widzi inaczej.
Gospodarka – no tak, przeciwnicy Kaczynskich zawsze przeskakuja na gospodarke, kiedy padaja na polityce. A coz to, n.b.takiego zlego sie dzieje z ta gospodarka, aby tak krzyczec i od glupcow innych wyzywac? Potencjalny powrot Gilowskiej jej z a g r a z a, czy co? Jak sie ma gospodarka do tematu glownego wpisu i calej pod nim dyskusji?
Kaska
7 sierpnia 2006, o godzinie 20:25
Czy kompromis, który polega na „niecofaniu się o krok i zachowaniu 100% kontroli” można nazywać kompromisem?
Oczywiście nie. I tu akurat należy się PO plus za niezgodę na taki „kompromis” z lufą przy skroni.
Jeśli zaś chodzi o gospodarkę:
Jeżeli dobrze rozumiem Tdi, związek głównego wpisu i gospodarki jest dość oczywisty: podstawą rozwoju państwa jest gospodarka, nie zaś nieustające rozliczenia z przeszłością.
8 sierpnia 2006, o godzinie 00:12
Luther – dokladnie o to mi chodzilo. zamiast grzebac sie czyms co wiekszosc spoleczenstwa ani nie interesuje ani nie dotyczy, lepiej zajac sie sprawami ktore sa naprawde wazne. jak na przyklad podatki, czy dobrze przeprowadzana prywatyzacja.
Kasiu – to nie ja mowilem o TKM, czytaj uwazniej. co nie zmienia faktu ze PiS stosuje obecnie ta taktyke gdzie tylko sie da (hostile takeover rad nadzorczych w mediach, czy grzebanie przy ordynacji na 2 msce przed wyborami). natomiast jesli dla ciebie kompromisem jest postawienie kogos pod sciana i powiedzenie mu – albo zgadzacie sie na to co wam kazemy, albo rozwiazujemy imprezke to pozostaje pogratulowac nietrzezwej oceny faktow. ja, w odroznieniu od ciebie, nie uwazam ze cel uswieca srodki.
8 sierpnia 2006, o godzinie 06:43
Luther kompromis polegal na tym,ze wprowadzono go w obszary, ktore nie kwestionuja glowych tez PiSu. C u s mi sie wydaje, z es nastepny milosnik lapania za slowka i pomijania kontekstu. Ok. whatever.
Tdi, ja tez uwazam,ze cel nie uswieca srodkow, ale jednoczesnie nie uwazam, aby Kaczynski stosowal taki manewr. Wiem, ty uwazasz,ze stosuje. Protokol rozbieznosci? ( bo nic nie wskazuje na to, ze jedno z nas bezi ew stanie drugie przekonac do swego „uwazania”;)
Kaska
8 sierpnia 2006, o godzinie 08:09
Katarzyno, to co nazywasz „łapaniem za słówka” to po prostu szczegóły, drobne elementy. Akurat powiedzenie o diable, który w nich tkwi, jest całkiem trafne: one mają czasami wielką wagę. Nie warto ich zatem bagatelizować.
Wracając do sedna. Kompromis, w którym rezygnujemy tylko z jakiś nieznaczących punktów to oczywiście marzenie negocjatorów. Ale taką umowę zawrzeć można tylko z bardzo słabym partnerem lub pod groźbą pistoletu. W jednym i drugim wypadku trudno mówić o prawdziwym kompromisie. (Przypomnę słownikową definicję: to ugoda, porozumienie osiągnięte wskutek wzajemnych ustępstw).
8 sierpnia 2006, o godzinie 08:56
Odpowiadam Bernardowi, jeżeli w więzieniu wybucha bunt i część zbuntowanych chce więzienie podpalić, z ryzykiem, że spłonie część zbuntowanych i część załogi, to pomiędzy tymi z pośród zbuntowanych, którzy nie chcą pożaru, bo wierzą i wiedzą, że nie doprowadzi do wolności, i częścią załogi powstaje chwilowa zbieżność interesu. Tak było w roku 1980-1981 między Wałęsą i tym nurtem w „S”, który wyrażał, a Generałem Jaruzelskim, który przewodził „załodze” i też bał się pożaru. Była walka i to ostra, ale ze świadomością, że toczy się w mieszkaniu pełnym benzyny i gośćmi, jak Gwiazda, z zapałkami w rękach. I dodam, ze świadomościa, żeby nie było kolejnego „powstania warszawskiego”. To była sytuacyjna zbieżność interesu na tym szczeblu, a nie między Kuczyńskim i SB, choć i SB i Kuczyński, jakoś w tę sytuację byli wkomponowani. Jak Pana znam, to sądzę, że dałem Panu okazję do solidnego strzyknięcia jadem.
8 sierpnia 2006, o godzinie 09:37
Panie Waldemarze,
nie odpowiedział Pan na pytanie, czy „Delegat” był patriotą? Postacią ze wszech miar tragiczną? Coś jak Judasz skrzyżowany z Konradem Wallenrodem? Czy kapusiem? Proszę o jasną deklarację.
Puśćmy wodze fantazji. Jest rok 1981. Rośnie napięcie, zbliża się zjazd Solidarności. Pan wie, że ekstrema (a może tylko przedstawiana jako ekstrema przez agentów SB?) chce przejąć władzę w związku. Sowieci czaja się na granicach (chociaż ze źródeł sowieckich, czeskich i innych wynika, że wówczas sowieci wkraczać nie chcieli i spuszczali Jaruzelskiego na drzewo). Tak czy inaczej napiecie rośnie. Pan odgrywa ważna rolę. Ma Pan mieszane uczucia. Lęk o Polskę i powinność mieszaja się ze sobą. I wtedy przychodzi do Pana jakiś pułkownik SB. Tłumaczy, że działają dla dobra Polski, że ekstremę trzeba trzymać na wodzy. I że ma swietny nowy plan, jak pomóc Związkowi i Polsce. Nie proponuje współpracy, lojalek, ani pokwitowań. Przedstawia pomysł jak uratować Polskę, Związek. Trzeba tylko działać w jedynie słusznym kierunku. wypiepszyć Gwiazdę. Poprzeć Wałęsę. Przekonać innych. Napluć w kulisach na Gwiazdę. Puścić może parę pogłosek? No i żeby Wałęsa nie wygrał za bardzo, bo też może stać się ekstremistą.
I co wówczas? Czy poszedłby pan na to? A może byli tacy, którzy poszli? Może Delegat na to poszedł?
Oczywiście historia fikcyjna od początku do końca – ale czy tak nie mogłoby być?
8 sierpnia 2006, o godzinie 10:00
Tak, tak, Bernardzie. Gdybaj sobie do woli. Ale pomyśl przez chwilę, że przytrafiła ci się smutna konieczność – trafiasz do szpitala – a tu pelęgniarki właśnie pojechały do Szwecji, Anglii, Irlandii i gdzie tam jeszcze… Anestezsjologa też nie ma, za to jest dyrektor szpitala – zlustrowany jaknajbardziej – i za twoje pieniądze podatnika informuje cię, jak w ruskim domu towarowym: niczewo niet i niczewo nie budiet!
Czy nie czas zakończyć bezsensowne dyskusje, które nic nie wnoszą do naszego życia? Prawdę powiedziawszy zaczyna mi być coraz bardziej obojętna cała lustracja. Co rząd i prezydent zamierza zrobić, aby w tym kraju można było żyć jeśli nie jak w Kanadzie, to choć w Czechach?
8 sierpnia 2006, o godzinie 12:51
Kasiu :D jezus :D
jest w koalicji z Samoobrona? jest w koalicji z LPR? to sa FAKTY dowadzace ze cel uswieca srodki.
8 sierpnia 2006, o godzinie 15:38
Do lustracji mam stosunek taki, że jak słyszę to słowo to zaczynam ziewać. Przypuszczam ze 90% Polaków (włączając elektorat Pisu – te „ciemną masę” jak był uprzejmy wyrazić się Pan Kurski) reaguje tak samo. Wyborcy Pisu chcą wreszcie obiecanego „solidarnego” państwa a nie tych głupot. Kiedy wreszcie Pis wywiąże się ze swoich obietnic i doprowadzi gospodarkę do ruiny (sarkazm niezamierzony)? Czy jedynym obrońcą wyborczego programu Pisu ma pozostać Andrew Lepper??
Co do ustawy lustracyjnej którą nam proponuje Pis to pewnie odrzuci ja Trybunał Konstytucyjny (trzeba będzie wymienić sędziów w TK :)) albo sprawa skończy się w Strasburgu. Nie wgłębiałem sie w sprawe, ale ta ustawa chyba narusza zasadę domniemania niewinności, ochrony danych osobowych i pare innych rzeczy?
Zastanawiam sie co kieruje ludzmi, ktorym spac nie daje pytanie kto 20-30 lat temu byl świnią i donosił do SB. Dzisiaj SB juz nie ma, zyjemy w IVRP, gdzie lojalna wspolpraca z władzami panstwowymi jest cnotą i wczorajsi donosicieli byliby dzisiaj sumiennymi obywatelami. Czy ta cala lustracja jest naprawde komus do czegos potrzebna? Miedzy bajki wkladam opowiesci o tym, że Polska rządzi mafia złożona z byłych donosicieli szantażowanych przez bylych esbekow. Dla mnie to głownie sprawa moralno-estetyczna: donosicielstwo jest obrzydliwe podobnie jak publiczne puszczanie bąkow. Za prl-u bylo to szkodliwe i antyspoleczne, ale ludzie, minelo 20 lat! Po takim czasie nastepuje przedawnienie karalnosci za gwalt! Po 30 latach za zabojstwo!
Skoro w Polsce nie mozna zajmowac sie spokojnie, bez histerii i msciwych mysli najnowszą historią, to moze najlepiej byloby wywiezc te wszystkie akta na wysypisko smieci, oblac benzyną i podpalic? W ten sposob sprawa lustracji zostalaby rozwiązana tanio, zgodnie z prawem europejskim i raz na zawsze.
8 sierpnia 2006, o godzinie 17:23
No to mamy dylemat. Bo lustracje niewatpliwie nalezy przeprowadzic, chocby po to by rewelacje z teczek nie stawaly sie stalym elementem gry politycznej i szantazu w naszym kraju. Z drugiej strony ciekawie bedzie wygladac lustracja, gdy polowa dokumentow zginela, a druga polowa moze byc zafalszowana lub nieoczekiwanie odnalezc sie w jakiejs szopie w odpowiednim momencie:), a jedynymi autorytetami i najcenniejszymi swiadkami sa byli agenci, ktorzy akurat w sprawnym przeprowadzeniu lustracji nie maja zadnego interesu. Konia z rzedem i skrzynke wodki temu kto potrafi przeciac ten wezel.
8 sierpnia 2006, o godzinie 17:42
Należy zamknąc te papierzyska w jakims lochu i utajnic na 50 lat. Potem będzie je można opublikować choćby na intergalaktycznej infostradzie, mało kogo to już wtedy obejdzie, a prawdzie historycznej stanie się zadość.
14 sierpnia 2006, o godzinie 07:58
W sprawie p. Zyty Gilowskiej przedstawiam głos p. Stanisława Michalkiewicza.
http://www.michalkiewicz......8-2006.php