UKŁAD znaleziony!!!
KALENDARZ POŚCIGU ZA UKŁADEM
Minęło 329 dni od rozpoczęcia pościgu za układem. A “UKŁADU” ANI ŚLADU!
Znaleziono „UKŁAD”!!! Ale nie ten, za którym goni PiS owski pościg!! Inny, taki, który publicznie jest od dawna cholernie widoczny, ale nie dla śledczych chartów obecnej przewodniej siły. Te mają prawe oko szczelnie zasłonięte, a prawą szczękę spiłowaną, bo w tej stronie leżą ich „pastwiska”, a swoich się nie gryzie. Węszą, jak dotąd z rezultatami mizerniutkimi po polach politycznych wrogów. Tu, co najwyżej jakieś łebki ze średniej kadry ministerialnej, albo i niżej, jakieś zwykłe przekręty i to nie wiadomo jeszcze, czy prawdziwe. Kto wie, czy z paniki, że „układu ani śladu”, a miał być wszędzie, nie powsadzali niewinnych. Ale chwała i za schwytanie takich kanciarzy, jeśli nimi się okażą. Tylko gdzie ta ogromna superstruktura oplatająca cały kraj i państwo, sięgająca wszędzie, dzieląca po swojemu dochód narodowy, spowolniająca wzrost gospodarczy. O ten UKŁAD chodzi!! Tak go określał obecny premier i jego brat w wielu wypowiedziach. Nie o jakieś tam pospolite złodziejstwa. Gdzie ten „stolik”, „czworokąt” – twór wymyślony przez inteligenckich mitomanów i podsunięty politykom prawicy, jak brzytwa małpie. Nie ma. Więc w panice rozpoczyna się warczenie na Balcerowicza i insynuowanie mu nieuczciwości przez gościa nie sięgającego mu do pięt. Także uczciwością. I zamiar wygrzebania truchła komisji orlenowskiej, tej „perły polskiej demokracji”, a naprawdę największego szkodnika ostatnich lat, rekordzisty w pluciu na 16-lecie, w odbieraniu Polakom poczucia sukcesu, w insynuacjach, oskarżeniach, pomiataniu ludźmi i obsesyjnych majakach. W sam raz na parę seansów w stylu maccartystowskim, przed wyborami samorządowymi, dla gawiedzi zawsze stęsknionej oglądania, jak ucina się łby znanym ludziom, choćby symbolicznie, i nieważne czy słusznie.
Ale Układ jest! Ich własny. Polecam świetny artykuł Bianki Mikołajewskiej – „Kasa rządzi” o SKOK- ach, PiS -owskim imperium finansowym, wszczepionym w struktury rządzenia od góry do doły. Hodowanym i upasionym w sposób, którego bezczelność wprost zachwyca. To jest dopiero UKŁAD! Jakieś tam SLD -owskie Pęczaki, czy inni, to pikusie, cieńkie bolki, dyletanci. Naprawdę polecam artykuł tej autorki, która od dawna zresztą chodzi za tym tworem przypominającym super mafię partyjną i nici z tego!
Tak więc jest UKŁAD. Czy widzi go ktoś z okolic ministrów Wasseremana lub Kaczmarka, czy Mariusza Kamińskiego? Bardzo wątpię, ale warto by wiedzieć.
PS.
18 sierpnia w „Rzepie” ukazał się artykuł Julity Sierakowskiej – „Polityk blogiem silny” w którym znalazła się taka oto ocena naszego blogu, piszę naszego, bo wszyscy go tu jakoś redagujemy, choć oczywiście główna odpowiedzialność spoczywa na mych, wcale nie tak wątłych jednak, barkach. Tak oto blog ocenił medioznawca pan Tomasz Łysakowski:
„Tylko w blogu Waldemara Kuczyńskiego (były doradca premiera Mazowieckiego i premiera Buzka), mamy publicystykę i politykę z prawdziwego zdarzenia. Kuczyński nie promuje siebie, tylko rozwiązania polityczne. Jego wpisy są ostre, kontrowersyjne i wywołują burzliwe komentarze. Kuczyński pisze nie po to, byśmy zaczęli go lubić czy szanować, wszak trudno polubić kogoś, kto własnemu państwu życzy jak najgorzej. Sympatią nie darzy go też zapewne obecny premier: „Dziś dzień zaprzysiężenia rządu Jarosława Kaczyńskiego. (…). Moim jedynym dobrym życzeniem byłoby, żeby Kaczyńskiego Duch Święty nawiedził i wyleczył z obsesji i jeszcze gorszych przypadłości. (…) Poza nawiedzeniem przez Ducha Świętego, wszystkiego złego Panie Premierze” (14.07.2006)”.
Podoba mi się ta ocena, szkoda tylko, że medioznawca powtarza kłamstwo, jakobym w znanym wpisie życzył najgorszego Polsce. Przeciwnie życzyłem Jej najlepszego, tak, jak przez całe moje życie. Życzyłem Jej najlepszego poprzez jak najszybsze zakończenie obecnych rządów, które uważam za pierwsze tak bardzo szkodliwe dla Polski od roku 1989, albo przez cudowne przemienienie obecnie rządzących w ludzi normalnych.
21 sierpnia 2006, o godzinie 17:28
Panie Dobrowol
Pełna zgoda, tylko … niech chociażby PEKAO SA czy też inne banki odda to co dostał od Państwa na dofinansowanie kilka (bądź kilkanaście) lat temu.
Tak dla sprawiedliwości.
21 sierpnia 2006, o godzinie 18:52
Widze ze wrocil znowu temat Polakow z Kanady.
Otoz lepiej jak wypowiadaja sie POLACY z Kanady niz ANTYPOLACY w Polsce, szczegolnie innych narodowosci.
21 sierpnia 2006, o godzinie 19:10
POLFIC,
A badz tak dobry i oswiec nas o jakim dofinansowaniu bankow przez panstwo mowisz?
Tak na przyklad podaj jakies sumy wydane na ten cel lub ustawe na podsatwe ktorej dofinansowano banki.
Dobrowol
21 sierpnia 2006, o godzinie 19:54
Dobrowol,
Daj mi dwa dni to znajdę bo teraz nie mam czasu szukać, ale sądzę że Gospodarz oddpowie dokładnie kiedy dlaczego i jak.
21 sierpnia 2006, o godzinie 23:05
Pani Katarzyna Makowska,
to bardzo ładnie, że troszczy się Pani o naszą ojczyznę, w której jak Pani pisze spędziła ponad połowę swojego życia. Ale z jakichs przyczyn już tutaj Pani nie mieszka od jakiegoś czasu. Nawet jeśli to jest tylko pięć lat, to robi to ogromną różnicę. Próbuje nam Pani narzucać swoje wybory, upodobania i resentymenty, samej mieszkając bezpiecznie w kraju demokratycznym od wielu pokoleń, o bogatej i różnorodnej samorządności. Byłaby Pani dużo bardziej przekonywująca, gdyby Pani tutaj z nami na codzień doświadczała rządów Pani ulubieńców. SKOK-i w obecnej „polskiej” formie przypominają układ mafijny. Proszę uważnie i bez uprzedzeń przeczytać artykuł w Polityce. Kiedyś zwalczaliśmy czapy spóldzielcze w mieszkanictwie, rzemiośle itd. A przecież przy obecnych SKOK-ach były to instytucje dla grzecznych pensjonarek. O tym czy mamy zrzucać się na milionowe pensje Panów B., K., i Z. proszę wybór pozostawić nam, płacącycm tutaj podatki. Natomiast Pani, jeśli taka Pani wola, może wspomagać unie kredytowe w swojej obecnej ojczyźnie.
KRANADHA
Proszę zapamiętać, bo napiszę to tylko raz. Nie każdy kto ma inne niż Pan/Pani poglądy jest „antypolakiem, szczególnie innej narodowosci”. Póki co mamy prawo się różnić.
22 sierpnia 2006, o godzinie 07:01
Maku, nic na to nie poradze, ze nie jestem w stanie czytac artykulow w „Polityce” bez uprzedzenia, ale zapewniam cie, iz zalegalam na te przypadlosc jeszcze kiedy mieszkalam w Polsce.
Czasy kiedy „prawdziwym Polakiem” mozna bylo byc tylko zyjac w PRL – minely juz dosc dawno, dobrze byloby, abys to wreszcie zauwazyl, nawet jezeli uwazasz, ze z jakichkolwiek powodow mozna czlowiekowi zamknac usta.
Acha – i przy okazji, przekaze prof. Brzezinskiemu twoje uwagi, na pewno wezmie je sobie gleboko do serca!:) ;)
Kaska
22 sierpnia 2006, o godzinie 09:05
Może pan Kuczyński, jako znany ekonomista, wyjaśni dlaczego duże banki, w odróżnieniu od zwykłych ludzi, uwielbiają PROVIDENTA, a nie znoszą SKO-ków? A teraz konkurs, kto napisał niżej cytowane słowa? Możliwe nagrody.
„400 zł spłaca się przez 14 tygodni, po 40 zł co tydzień. Koszt 400-złotowej pożyczki wynosi aż 160 zł, czyli 40 proc. w skali kwartału. Przy obecnych stopach procentowych w bankach pożyczka na na taki sam okres – przy założeniu 20-proc. rocznej stopy i 1-proc. prowizji – kosztowałaby 25 zł. Jak widać Provident jest bardzo drogi.
Za pierwszą pożyczkę życzy sobie 0,4 proc. za dzień, czyli więcej niż niejeden lombard, ale nie żąda żadnych zabezpieczeń. Następna pożyczka – jeśli klient zwróci pierwszą – może wynieść 1000 zł. Spłaca się ją przez 30 tygodni po 49 zł tygodniowo. Pożyczka ta jest tańsza od pierwszej o połowę, ale czterokrotnie droższa niż w bankach. Jej oprocentowanie roczne wynosi około 82 proc. „.
22 sierpnia 2006, o godzinie 10:07
Pani Katarzyno Makowska,
„nic na to nie poradzę,” że zaległa Pani na nową przypadłość. Tym razem zdaje się zachorowała Pani na bliźniaków. No cóż, niektórzy już tak mają.
W swojej odpowiedzi, nie raczyła Pani ustosunkować się do najważniejszej sprawy, którą poruszyłem, i którą szczegółowo opisuje Polityka (nie tylko zresztą), tj. do milionowych, złodziejskich pensji nowych „socjalistycznych spółdzielców”, choćby braci B., skazanego Z., zastraszania świadków, układów biznesowo-rodzinnych, sięgających najwyższych władz IV Rz. Kartoflano-Buraczanej (właśnie układów – proszę wczytać się w słowa swojego idola). Cóż nam Pani radzi z dalekiej Kanady, Pani Katarzyno. Mówi nam Pani w ten sposób. Siedźcie cicho i finansujcie nowych właścicieli IV Rz K-B. Płaćcie z waszych podatków na ich wspaniałe siedziby (zdjęcia w mediach) i chwalcie nowe porządki. Otóż nie, Pani Katarzyno, “prawdziwi Polacy” (zawsze mnie ciekawi jak odróżnić prawdziwego Polaka od nieprawdziwego), tak nie potrafią. A jeśli tak się Pani to podoba, to powtarzam. Proszę mieć odrobinę przyzwoitości, wracać do kraju i utrzymywać tych Panów z własnych podatków. Pozdrawiam.
PS.
Gratuluję znajomości. Proszę w takim razie przekazać pozdrowienia dla Pana Profesora również ode mnie, szarego obywatela IV Rz K-B.
22 sierpnia 2006, o godzinie 17:56
Alez Maku jezeli widzisz gdzies zlodziejstwo – to jak najszybciej zglos do prokuratury! Coz innego mozna z takim fantem zrobic?
Nie mam zdania w sprawie SKOKow, bo zupelnie nic na ich temat nie wiem. Czy te milionowe pensje jego szefowie pobieraja zgodnie z prawem? Czy udzialowcy wyrazili na nie zgode w trakcie zatwierdzonego przez udzialowcow systemu wynagradzania? Jezeli nie, to oni powinni oddac sprawe do sadu i to czym predzej tym lepiej.
W USA udzialowcow Disney’a w koncu skrewily takie praktyki i podali firme do sadu – nie powiem ci szczegolow, bo nie obserwuje tej sprawy, widzialam tylko jeden o tym program.
Kaska
22 sierpnia 2006, o godzinie 20:32
Pani Katarzyno Makowska,
trafiłem na rasową polemistkę. „Nie mam zdania w sprawie SKOKow, bo zupelnie nic na ich temat nie wiem.” Ale będę o tym pisać aż do zamęczenia współblogowiczów. No nie, w ten sposób nie da się dyskutować. Do widzenia. Życzę zdrowia, bo demokracji (bezprzymiotnikowej) ma Pani pod dostatkiem w swojej obecnej ojczyźnie.
22 sierpnia 2006, o godzinie 23:14
Panie Mak, przejdźmy do konkretów, bo zarobki menadżerów instytucji wysokodochodowych (znajomy A. Kwaśniewskiego, niejaki Wróbel z Orlenu się kłania) to zupełnia osobna sprawa. Może i powinny być niższe, ale niby kto miałby określać ich wysokość? No chyba nie my. Gdzie w razie potrzeby wziął by pan pozyczkę, w SKOK-u czy u Providenta? Zakładamy teoretycznie, że banki coś pana ostatnio nie lubią.
23 sierpnia 2006, o godzinie 08:19
Mak, znowu ci sie Kaski pomieszaly. Ja o SKOKach nie pisalam, odpowiedzialam kiedy m n i e spytales.
Moze wiec zdecyduj sie z kim polemizujesz, bo metode stosujesz fenomenalna – zarzucasz jednej osobie cos, co napisal ktos inny. Sadze, ze twoje polemiki beda jeszcze bardziej blyskotliwe jezeli zaczniesz dyskutowac sam ze soba. Powodzenia!
Kaska
23 sierpnia 2006, o godzinie 17:17
Panie Serwus,
słusznie pisze Pan, że zarobki menadżerów „może i powinny być niższe „wrzucając do jednego worka spólkę akcyjną (PKN Orlen S.A.) i typową sojalistycznę czapę spółdzielczą. Jesli nie dostzrega Pan różnicy, o której wie każdy kandydat na studenta ekonomii, to gratuluję. Po drugie zaś zarobki Pana G.B. grubo przekraczają miesięczne wynagrodzenie prezesa największego banku w Polsce – PKO BP. Po trzecie pyta Pan, kto powinien określać wysokość zarobków. Powiem tylko, że np. zarobki w spółkach państwowywch i z przewaga kapitału państwowego są regulowane przez sejm. I wreszcie proponuje mi Pan wybór między dżumą a cholerą. Odpowiem tak. Za komuny proponowano głosowanie na PZPR, ZSL lub SD (zgadnij robaczku, kto były jednym z szefów SD). Niektórzy wybierali w tej sytuacji roznoszenie ulotek.
Pani Katarzyno M.
nic mi sie nie pomyliło. Rozmawiamy tutaj o SKOK-ach (patrz wpis Gospodarza). Polemizuje Pani z moimi wpisami, które całkowicie poświęciłem SKOKO-m, starając się nie zauwazyć mafijnego układu (definicja super Prezia). Nie będzie Pani zapoznawać sie z tą sprawą, bo jak rozumiem stosunki mafijne w dawnej ojczyźnie Panią nie interesują, a może, jest Pani ślepa na prawe oko i nie interesuje Pani tylko układ po prawej stronie. Nie oczekuję odpowiedzi. Życzę zdrowia w kraju pachnącym żywicą.
23 sierpnia 2006, o godzinie 19:49
Maku jestes wzruszajacy: g d z ie ja polemizuje z toba w sprawie SKOKow? Wyjasnilam, ze twoja pomylka nastapila z powodu nieodrozniania Kasiek, a potem, kiedy spytales o moja opinie o SKOKach, odpowiedzialam, ze niewiele o tym wiem, niezbyt ufam Polityce i zadalam kilka pytan. Jakbys mi konkreteni podal, ktora z tych moch wypowiedzi potraktowales jako polemike , bylabym wdzieczna, bo najwyrazniej dysponujesz jakas nader, ze sie wyraze: zindywidualizowana definicja polemiki.
Dyskutowac o SKOKach nie mam zamiaru, bo nawet jezeli mialabym brac pod uwage artykuly z Polityki, musialabym sie zapoznac takze z innymi zrodlami – jak to mam w zwyczaju, kiedy zbieram informacje. A ani mnie to specjalnie interesuje, ani zadnych innych zrodel mi nie podsunales.
Komisja ma badac nieprawidlowosci przy prywatyzacji bankow, SKOKi ani nie sa bankiem, ani nie podlegaly prywatyzacji, poniewaz nie istnialy wczesniej jako jednostka panstwowa. Jezeli dokonano w nich jakichs przekretow pomijajacych prawo – to sprawa dla prokuratury i jak widze, juz ja tam skierowano. Coz j a tutaj mialabym miec do dodania? Potepic ew. przekreciarzy? Alez potepie, jak tylko im sie przekrety udowodni! Bic wokol tego politycznej piany nie mam zamiaru. Tak samo, zreszta, jak wobec Balcerowicza czy prywatyzacji bankow. Wolno mi? Najzwyczajniej, za malo o tych sprawach wiem.
I to by bylo na tyle.
Kaska
24 sierpnia 2006, o godzinie 12:01
Polityka – nr 33 (2567) z dnia 19-08-2006; s. 28
Kraj
Skoki
Kasa rządzi
Spółdzielczymi Kasami Oszczędnościowo-Kredytowymi zainteresowaliśmy się dwa lata temu. Powodem była prowadzona wtedy w Sejmie akcja lobbingowa promująca projekty ustaw o upadłości konsumenckiej oraz zapobieganiu lichwie, na których miały skorzystać Kasy. Gdy przyjrzeliśmy się im dokładniej, okazało się, że ich działalność znacznie odbiega od pierwotnych, szczytnych założeń – samopomocy i oddolnej demokracji – które towarzyszyły początkom SKOK. Oto nasze kolejne ustalenia.
Bianka Mikołajewska
Początki były piękne. Rok 1989. Solidarność wchodzi do parlamentu. W Komisji Krajowej „S” trwają prace nad programami reformy kraju. Władze związku gorączkowo poszukują kapitału, który mógłby zainwestować w Polsce. Po latach World Council of Credit Unions (Światowa Rada Związków Kredytowych), której członkiem jest SKOK, napisze na swej stronie internetowej: „Kaczyński (Lech, ówczesny wiceprzewodniczący Solidarności – przyp. red.) zlecił jednemu ze swoich współpracowników – Grzegorzowi Biereckiemu (…) znaleźć amerykańskie banki, które chciałyby otworzyć swoje przedstawicielstwa w Polsce. (…) Banki w USA nie były zainteresowane, ale zasugerowały spotkanie z uniami kredytowymi”.
Bierecki – wówczas szef biura ds. kontaktów z rządem i organizacjami społecznymi NSZZ Solidarność – spotkał się więc z przedstawicielami cieszących się w USA ogromnym powodzeniem credit unions. Przekonali go, że podobna organizacja powinna powstać w Polsce: pomagająca najuboższym ludziom, gromadząca oszczędności swoich członków i udzielająca ze zgromadzonych pieniędzy niskooprocentowanych pożyczek, działająca non profit. Jej członkowie mieli być zarazem jedynymi jej klientami i właścicielami.
Pomysł spodobał się także władzom Solidarności. Kaczyński powołał grupę roboczą, która przy wsparciu Światowej Rady Związków Kredytowych miała przystosować organizację unii kredytowych do polskich realiów. To ta grupa stworzyła podwaliny systemu SKOK. We współpracy z nią w 1990 r. WCCU powołała Fundację na rzecz Polskich Związków Kredytowych (FPZK), której celem miało być m.in. szkolenie pracowników SKOK oraz udzielanie pomocy prawnej, organizacyjnej i finansowej powstającym Kasom. Na działalność dostała kilka milionów dotacji m.in. z Amerykańskiej Agencji Rozwoju Regionalnego.
Dziś Kasy nie przyznają się do swoich ojców-założycieli. W książce „Człowiek przede wszystkim”, wydanej na 10-lecie SKOK, zamieszczono kopie artykułów na temat Fundacji, które ukazały się w prasie w 1990 r. Nazwiska niektórych osób, które przyczyniły się do jej powstania, usunięto komputerowo. Dotarliśmy do archiwalnych egzemplarzy gazet ocenzurowanych przez Kasy. Okazuje się, że twórcami systemu SKOK byli m.in. Sławomir Siwek, Przemysław Hniedziewicz i Maciej Zalewski – najbliżsi współpracownicy braci Kaczyńskich w Porozumieniu Centrum, posłowie I kadencji. Na początku lat 90. Zalewski założył wraz z Jarosławem Kaczyńskim i Marianem Parchowskim spółkę Telegraf. W jej akcje zainwestowały państwowe firmy, wielokrotnie pomnażając początkowy, niewielki kapitał. Gdy Jarosław Kaczyński objął funkcję szefa Kancelarii Prezydenta Lecha Wałęsy, a jego brat – szefa prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego, Zalewski został sekretarzem BBN. Powołując się na swoje wpływy w kancelarii obiecał wówczas właścicielom Art-B, że w zamian za łapówkę wpłynie na przebieg toczącego się przeciw nim śledztwa. W 2005 r. został za to skazany na 2,5 roku więzienia. Być może to właśnie ze względu na jego nazwisko Kasy ocenzurowały swoją historię.
Największe zasługi dla powstania systemu SKOK autor jubileuszowej publikacji przypisuje Grzegorzowi Biereckiemu, który w 1990 r. został prezesem utworzonej przez WCCU Fundacji. I jest nim dziś. W zarządzie zasiadają także jego brat Jarosław Bierecki oraz Adam Jedliński, były prawnik Solidarności, autor większości projektów ustaw dotyczących Kas (pisaliśmy o tym w Raporcie „Wielki SKOK”, POLITYKA 47/04). Wszyscy pełnią funkcje bezterminowo. Odwołać ich można tylko, gdyby zostali skazani prawomocnymi wyrokami za przestępstwa przeciwko mieniu.
Pierwszym przewodniczącym rady Fundacji był Lech Kaczyński (pełnił także funkcję przewodniczącego rady nadzorczej Towarzystwa Ubezpieczeń SKOK Benefit SA, którego współwłaścicielem była Fundacja). Ale na tym polityczne koneksje Fundacji się nie kończą. Na początku lat 90. pełnomocnikiem zarządu Fundacji została Małgorzata Gosiewska – obecnie posłanka PiS. Specjalistą w biurze pełnomocnika w latach 1993–95 był jej ówczesny mąż – Przemysław Edgar Gosiewski, do niedawna szef parlamentarnego klubu PiS, dziś szef komitetu stałego Rady Ministrów. W latach 1994–96 funkcję pełnomocnika zarządu Fundacji pełnił obecny poseł PiS Jędrzej Jędrych (potem pracował jeszcze w kilku innych podmiotach należących do systemu SKOK, a gdy został posłem, poszedł na bezpłatny urlop). Z Fundacją, a następnie z Pomorskim Funduszem Pożyczkowym, którego współudziałowcem jest Fundacja, związany był także Jacek Tarnowski. Do 2005 r. był prezesem PFP. Zrezygnował, gdy Kazimierz Marcinkiewicz zaproponował mu funkcję szefa gabinetu politycznego premiera.
Fundacja przejmuje władzę
Początkowo Fundacja faktycznie wspierała powstawanie Kas. Udzielała pożyczek pierwszym SKOK powstającym w zakładach pracy, a później także w parafiach i przy rozmaitych organizacjach społecznych. Nie były to duże kwoty, bo Kasy nie potrzebowały wówczas dużych pieniędzy – działały kątem w lokalach związkowych albo na plebaniach, ich działacze pracowali społecznie.
W 1992 r. Grzegorz Bierecki przekonał kilka istniejących wówczas SKOK do utworzenia spółdzielni Kas – Krajowej SKOK. Miała ona nadzorować Kasy i gwarantować ich finansowe bezpieczeństwo. Prezesem „Krajówki”, jak nazywają Kasę Krajową członkowie SKOK, został Grzegorz Bierecki, a członkami zarządu jego najbliżsi współpracownicy: Lech Lamenta i Wiktor Kamiński. Przy wsparciu Adama Jedlińskiego – który objął funkcję przewodniczącego rady nadzorczej Kasy Krajowej – i Jarosława Biereckiego rządzą systemem SKOK do dziś. W Kasach nazywają ich Wielką Piątką.
W 1995 r. Sejm przyjął ustawę o spółdzielczych kasach oszczędnościowo-kredytowych, której projekt opracował Adam Jedliński. Wprowadziła ona obowiązek przynależności wszystkich Kas (nazwijmy je szeregowymi) do Krajowej SKOK. Posłowie uchwalili, że członkami Krajowej SKOK mogą być tylko szeregowe Kasy. Równocześnie jednak w ustawie znalazł się zapis, że istniejąca już Krajowa SKOK staje się Krajową SKOK w rozumieniu ustawy. A to oznaczało, że wszystkie Kasy musiały podporządkować się tej rządzonej przez Wielką Piątkę.
Okazało się, że członkiem Krajówki jest już Fundacja na rzecz Polskich Związków Kredytowych. Co więcej: że to ona rozdaje w Kasie Krajowej karty. Podczas walnych zgromadzeń w szeregowych Kasach obowiązuje zasada: jeden członek – jeden głos. Ale nie w Krajowej SKOK. Tu o tym, ile kto ma głosów na walnym, decyduje liczba posiadanych udziałów. O tym zaś, ile kto może kupić udziałów – decydują władze Krajowej SKOK. Na walnym zgromadzeniu członków Kasy Krajowej w lutym 1996 r. na 4686 głosów aż 3547 miała Fundacja. W proteście przeciwko takiemu rozkładowi głosów część przedstawicieli szeregowych Kas opuściła salę, w której odbywało się posiedzenie. Kilka Kas wystąpiło do sądu o rozstrzygnięcie, czy zgodnie z ustawą o SKOK Fundacja w ogóle może być członkiem Krajówki.
Sąd podzielił jednak opinię zawartą w ekspertyzach prawnych przedstawionych przez Krajową SKOK, z których wynikało, że skoro Fundacja była członkiem Krajówki przed wejściem w życie ustawy, to nie można jej pozbawić praw nabytych. Autorami ekspertyz byli Lech Kaczyński, Marek Głuchowski (wspólnik Adama Jedlińskiego w kancelarii prawnej; w ubiegłej kadencji zostali obaj powołani przez klub PiS na ekspertów podkomisji powołanej do rozpatrzenia opracowanych przez Kasy projektów ustaw o zwalczaniu lichwy oraz o upadłości osób fizycznych, dziś jest przewodniczącym rady nadzorczej banku PKO BP) oraz prof. Krzysztof Pietrzykowski (specjalista w dziedzinie prawa spółdzielczego).
Opracowując ekspertyzę Kaczyński nie był już formalnie związany z Fundacją ani Kasami. Jednak – jak pisze na swej stronie internetowej Światowa Rada Związków Kredytowych – nawet w latach, gdy pełnił funkcje senatora, ministra w Kancelarii Prezydenta, prezesa NIK, ministra sprawiedliwości i prezydenta Warszawy, nadal angażował się w rozwój i umacnianie związków kredytowych w Polsce. W 1995 r. „w uznaniu wieloletniego poparcia dla ruchu spółdzielczych kas oszczędnościowo-kredytowych” dostał najbardziej prestiżową nagrodę Kas – Feniksa (później dostali go także posłowie PiS – Przemysław Gosiewski i Artur Zawisza). Potem jeszcze wielokrotnie brał udział w krajowych konferencjach SKOK. Jesienią 2003 r. – już jako prezydent Warszawy – Kaczyński gościł w ratuszu Grzegorza Biereckiego i Bobby Mc Veighta, prezesa Word Council of Credit Unions. Dziś córka Lecha Kaczyńskiego – Marta Kaczyńska-Smuniewska – jest aplikantem adwokackim w kancelarii, której wspólnikami są Adam Jedliński i Marek Głuchowski, a jej mąż Piotr Smuniewski pracuje w dziale monitoringu i kontroli Krajowej SKOK.
Kto nie z nami…
Dzięki małemu haczykowi w ustawie o SKOK Fundacja, na którą Kasy nie mają żadnego wpływu, zyskała de facto władzę nad Kasami. Szybko rozprawiono się z tymi, którym nie podobała się dominacja Fundacji w Krajówce. Na walnym zgromadzeniu w lutym 1996 r. liderem opozycjonistów był Kazimierz Graca, prezes SKOK w Kopalni Węgla Kamiennego Piast. Na kolejnym walnym Gracy już nie było. Gdy przedstawiciele innych Kas dopytywali się, co się z nim dzieje, Bierecki poinformował, że w SKOK w KWK Piast „stwierdzono szereg poważnych nieprawidłowości, które usuwane są przez zarząd komisaryczny” wprowadzony przez Krajową SKOK i że „skierowano do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstw”. Prokuratura nie dopatrzyła się jednak w działalności Gracy żadnego przestępstwa i umorzyła postępowanie. Zgodnie z prawem po roku urzędowania komisarza członkowie SKOK w KWK Piast musieli wybrać nowe władze. Prezesem został Graca. Natychmiast po wyborach podał się do dymisji. Dziś tłumaczy, że chciał tylko pokazać władzom Kasy Krajowej, że nie udało im się go zniszczyć, ale nie chciał dłużej mieć z nimi nic wspólnego.
Mechanizm zastosowany do wyeliminowania Gracy został z czasem przez Krajową SKOK udoskonalony. Wykorzystywano go do przymusowego łączenia szeregowych Kas (w 2000 r. było ich około 250, dziś są tylko 73). Wprowadzony przez Kasę Krajową komisarz rekwirował całą dokumentację SKOK, zgłaszał do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu rozmaitych przestępstw przez jej dotychczasowe władze, ogłaszał, że Kasa znajduje się w fatalnej kondycji finansowej i podejmował decyzję o jej natychmiastowym przyłączeniu do innej. Członkowie byłych władz Kasy, nie mając dostępu do dokumentów, nie mieli jak się bronić przed zarzutami. Jeśli próbowali (występowali do sądu, do mediów) – Kasa Krajowa podważała ich wiarygodność ogłaszając, że to przestępcy, którzy mają sprawy w prokuraturze.
Były i inne metody na opornych. Proboszcz parafii św. Antoniego w Gdańsku ksiądz Bernard Zieliński był założycielem pierwszego przyparafialnego SKOK i zapalonym propagatorem idei Kas (pomagał je zakładać księżom z całej Polski). Współpraca z Krajową SKOK układała się świetnie, dopóki rada nadzorcza SKOK, na czele której stał ks. Zieliński, nie odwołała popieranego przez Krajówkę zarządu. O tym, że w jego Kasie został wprowadzony zarząd komisaryczny i że zostanie ona przyłączona do SKOK Rodzina, dowiedział się od Biereckiego, gdy wracał z władzami Krajówki z Rzymu po audiencji u Jana Pawła II, którą osobiście „wychodził” u władz kościelnych dla działaczy SKOK. Gdy podjął działania, by ratować Kasę, na terenie jego parafii ktoś rozkolportował ulotkę z obrzydliwym wierszykiem, z którego wynikało, że ksiądz wyjątkowo źle się prowadzi. Sprawa trafiła do przełożonych księdza i o mało nie został relegowany z parafii. Udało nam się dotrzeć do byłego pracownika SKOK Rodzina, który gotów jest potwierdzić nawet przed sądem, że to ówczesny prezes tej Kasy, zaprzyjaźniony z Wielką Piątką, kazał swoim podwładnym roznosić ulotki.
Po naszych publikacjach na temat SKOK* walczący dotąd samotnie członkowie władz kilku zlikwidowanych w ten sposób Kas skrzyknęli się i utworzyli Stowarzyszenie Odnowy Spółdzielczości. Wspólnie złożyli do prokuratury zawiadomienia dotyczące nieprawidłowości w systemie SKOK. Od tamtej pory gnębieni są anonimowymi telefonami i listami z pogróżkami. Przewodniczącego SOS Zenona Baszczyńskiego, byłego prezesa SKOK Sezam w Szczecinie, ostrzegano w listach: „Obserwujemy cię. Jesteś odstrzelony”, „Zniszczymy cię, chyba nie wiesz, z kim zadarłeś. Nie takich jak ty załatwiliśmy”, „Jesteś trupem”.
Chcąca zachować anonimowość osoba dostarczyła Baszczyńskiemu fragment raportu na jego temat, sporządzonego przez należącą do byłych policjantów szczecińską agencję detektywistyczną. W raporcie są informacje dotyczące rodziny, finansów, trybu życia Baszczyńskiego. Te same informacje posiadały osoby, które dzwoniły do niego anonimowo i grożąc mu żądały wycofania spraw przeciwko Krajowej SKOK.
Członkowie SOS, którzy zostali zgłoszeni przez „Gazetę Wyborczą” na świadków w procesie wytoczonym jej przez Krajową SKOK, dostali listy z groźbami, by nie jechali na sprawę do Warszawy, bo się im „przytrafi mały wypadek po drodze”. Policja musiała zapewnić im obstawę.
Dzięki kolejnym przyłączeniom likwidowanych Kas największą Kasą został SKOK im. Stefczyka, w którego radzie nadzorczej zasiadała do niedawna cała Wielka Piątka (obecnie bez Jarosława Biereckiego). Teraz to Stefczyk ma najwięcej udziałów w Krajowej SKOK. Razem z Fundacją na rzecz Polskich Związków Kredytowych mają tyle głosów, że same mogą wybrać władze Kasy Krajowej. Władze Krajówki robią wszystko, by jeszcze umocnić te dwa podmioty.
Wszystko musi kosztować
Na początku lat 90., gdy powstawała Fundacja, jej fundatorzy zakładali, że to ona z pozyskanych darowizn będzie wspomagać Kasy. Stało się jednak inaczej. W artykule „Kasa Wielkiej Piątki” (POLITYKA 51/04) pisaliśmy, że Kasa Krajowa nakładała na szeregowe Kasy wciąż nowe obciążenia i obowiązki. Okazuje się, że napędza w ten sposób biznes Fundacji. Na przykład kandydaci na członków SKOK i pracownicy Kas muszą ukończyć organizowane przez Fundację szkolenia i zdać organizowany przez nią egzamin. Co dwa lata muszą potwierdzać swoje kwalifikacje – co wiąże się z kolejnymi kursami i egzaminami. Na ich prowadzeniu w ciągu 10 lat Fundacja zarobiła 6,7 mln zł. Sprzedaż wydawanych przez Fundację pism, polecanych członkom Kas jako materiał szkoleniowy, przyniosła jej kolejnych 750 tys. zł.
Kasa Krajowa zobowiązała także wszystkie SKOK do korzystania z programów komputerowych opracowanych przez spółkę H&S, której jedynym właścicielem była do niedawna Fundacja. Kasy nie mogą jednak kupić programów od H&S. Muszą brać go w dzierżawę. Wysokość opłaty dzierżawnej zależy od majątku danego SKOK: gdy majątek Kasy rośnie, opłata rośnie razem z nim.
Zgodnie z zaleceniami Krajówki kampanie reklamowe i akcje promocyjne Kasy mają prowadzić za pośrednictwem utworzonej przez Fundację spółki Media SKOK (jest właścicielem „Gazety Bankowej”).
Kasy muszą płacić Fundacji nawet za wykorzystywanie znaku graficznego SKOK. W tym przypadku zyski Fundacji rosną wraz z siecią placówek SKOK. W ciągu 10 lat Fundacja zarobiła na znaczku prawie 3,2 mln zł (z czego pół miliona w ubiegłym roku).
Prawdziwą kurą znoszącą złote jajka są jednak dla Fundacji nieruchomości.
W 1996 r. Fundacja kupiła od władz Gdyni budynek przy ul. Bohaterów Starówki Warszawskiej 6. Zapłaciła za niego 8,7 tys. zł (!!!). Władze Gdyni sprzedając nieruchomość za tak śmiesznie niską cenę uzasadniały, że na jej poczet zaliczono wydatki, które FNPK poniosła wcześniej (dzierżawiąc obiekt) na jego rozbudowę. Podkreślały także, że Fundacja jest organizacją non profit, a kupiona przez nią nieruchomość zostanie przeznaczona na cele oświatowe (Fundacja będzie w niej prowadziła Policealne Studium Bankowe). Tymczasem rok później Fundacja odsprzedała budynek Kasie im. Stefczyka – za milion złotych.
I kupiła kolejną nieruchomość – przy ul. Władysława IV, w ekskluzywnej willowej dzielnicy Sopotu. Dziś stoi tam nowoczesny biurowiec, którego wartość sama wyceniła na 6,4 mln zł. Mieści się w nim centrala SKOK. Powierzchnie w nim wynajmują od Fundacji wszystkie najważniejsze podmioty należące do systemu SKOK. Zgodnie z umową z 1998 r. Kasa Krajowa miała z tego tytułu płacić Fundacji 4,8 tys. dol. miesięcznie (około 10,5 dol. za metr). W umowie zapisano jednak, że czynsz może wzrosnąć o 30 proc. rocznie. I prawdopodobnie wzrósł – bo już należąca do systemu SKOK spółka Asekuracja, która w tym samym budynku wynajęła pomieszczenia 3 lata później, miała płacić 20,6 dol. za metr (razem blisko 3,7 tys. dol.). Gdyby któryś z najemców spóźnił się z wniesieniem opłat, musiałby zapłacić równowartość rocznego czynszu (w przypadku Kasy Krajowej w 1998 r. było to prawie 58 tys. dol.).
Zapytaliśmy pracowników kilku sopockich biur obrotu nieruchomościami, czy w swojej karierze zawodowej spotkali się kiedyś z takimi karami nakładanymi na spóźnialskich najemców. Wszyscy stwierdzili zgodnie, że pierwszy raz słyszą o czymś takim i że ich zdaniem żaden klient nie zgodziłby się na takie warunki.
O tym, że biurowiec w Sopocie nie należy do Kas, pisaliśmy już w Raporcie „Wielki SKOK”. Grzegorz Bierecki pytany potem przez dziennikarzy, czemu to nie Kasy są właścicielem nieruchomości, tłumaczył, że po prostu Fundacja była w pewnym okresie silniejsza finansowo od Kas i było ją na to stać. Ze sprawozdań z działalności Fundacji wynika co innego: że nie wydała ona na budowę biurowca ani grosza. Inwestycja została sfinansowana w całości z przedpłat czynszu dokonanych przez przyszłych użytkowników – czyli podmioty należące do systemu SKOK. Dziś te same podmioty, które sfinansowały budowę biurowca, muszą płacić za wynajęcie w nim powierzchni więcej, niż zapłaciłyby na wolnym rynku.
Jedną z niewielu firm należących do systemu SKOK, która ma swą siedzibę poza biurowcem, jest H&S. Wynajmuje on od Fundacji kupioną w ubiegłym roku za 2,8 mln zł zabytkową willę w sąsiedztwie centrali.
W ciągu 10 lat na wynajmowaniu nieruchomości Kasom Fundacja zarobiła ponad 12 mln zł (w tym od 2003 r., kiedy powstał biurowiec w Sopocie, do 2005 r. – 7,1 mln zł). Za refakturowanie opłat za prąd, wodę i inne świadczenia wystawiła im rachunki w wysokości 2,7 mln zł.
Miliony non profit
Dzięki kontroli nad Fundacją i SKOK im. Stefczyka władze Krajowej SKOK zyskały władzę absolutną nad całym systemem Kas. Korzystają z niej m.in. dla powiększania własnych majątków.
W licznych wywiadach prasowych Grzegorz Bierecki podkreślał, że gdy pierwszy raz zetknął się z uniami kredytowymi, urzekło go przyświecające im hasło: „Nie dla zysku, nie z miłosierdzia, ale po to, żeby służyć”. W myśl tej idei Kasy miały prowadzić działalność po możliwie najniższych kosztach, a ich władze pracować społecznie (ewentualnie wynagrodzenie może otrzymywać zarząd Kasy). Nie dotyczy to jednak spółek, które powstały wokół Kasy Krajowej. Za zasiadanie we władzach każdej z nich Wielka Piątka i osoby należące do wąskiego kręgu zaufanych otrzymują po kilka tysięcy złotych miesięcznie. Jak nam się udało ustalić, Grzegorz Bierecki w podmiotach należących do systemu SKOK zarobił w zeszłym roku 2 mln zł (dla porównania: miesięczne wynagrodzenie prezesa największego banku w Polsce – PKO BP – wynosiło w ubiegłym roku około 100 tys. zł). Rok wcześniej zarobił jeszcze dodatkowo pół miliona złotych pracując na umowę-zlecenie. Ale to nie wszystko.
Członkowie władz Krajowej SKOK i SKOK im. Stefczyka pozakładali sobie kilka lat temu prywatne spółki zajmujące się obrotem nieruchomościami. Grzegorz Bierecki i Andrzej Sosnowski, prezes SKOK im. Stefczyka, utworzyli spółkę Arenda, Jarosław Bierecki, Lech Lamenta i Ludwik Sikora (były prezes SKOK Rodzina) – spółkę Bila, a Adam Jedliński i Marek Głuchowski wraz z dwoma kolegami z kancelarii – spółkę Quorum. Wiktor Kamiński zdecydował się prowadzić działalność samodzielnie. Za pieniądze z kredytów zaciągniętych w Kasach kupują lokale, które następnie wynajmują Kasom albo spółkom z nimi związanym. Na przykład Jarosław Bierecki, Sikora i Lamenta kupili w 2004 r. nieruchomość przy ul. Kościuszki w Sopocie. Wzięli na nią kredyty w SKOK Stefczyka (zabezpieczone hipoteką w wysokości ponad 1,1 mln zł). Dziś lokal wynajmuje od nich spółka SKOK Family Tours.
Wysokość czynszów jest dostosowana do wysokości rat, w jakich spłacają kredyty.
W ten sposób w ciągu kilku lat stali się właścicielami nieruchomości w całym kraju. Bierecki i Sosnowski zainwestowali w nie 5,6 mln zł. Sam Bierecki na ich wynajmowaniu zarobił w ubiegłym roku 700 tys. zł. W tym roku do ich spółki dołączyła Halina Puniewska, żona byłego wiceprezesa SKOK im. Stefczyka Zbigniewa Puniewskiego (później z rekomendacji PiS został wiceprezydentem Wrocławia), wnosząc lokal o wartości 879 tys. zł przy sławnym sopockim Monciaku.
Członkowie władz SKOK inwestują także w prywatne nieruchomości. W 2003 r. prezes SKOK im. Stefczyka i jego żona kupili za 950 tys. zł blisko tysiącmetrową działkę w sąsiedztwie centrali SKOK. Zaciągnęli na nią 900 tys. zł kredytu w SKOK Rodzina (przejęty później przez SKOK im. Stefczyka). Potem wzięli jeszcze kredyt i pożyczkę w SKOK im. Stefczyka – zabezpieczone hipoteką w wysokości ponad 1,2 mln zł oraz 314 tys. zł pożyczki w Towarzystwie Finansowym SKOK. Dziś na kupionej przez nich działce dobiega końca budowa olbrzymiej willi przypominającej stylistyką hotele w krajach arabskich – z przeszklonym dachem, witrażem w gigantycznym oknie, dwiema windami – osobową i towarową.
Za przyzwoleniem kolejnych ekip rządzących Kasy zostały podporządkowane grupie kilku osób, które dziś są praktycznie nieusuwalne. Poparcie, jakim cieszyły się przez wiele lat ze strony kolejnych ekip rządzących, dało im ogromne poczucie siły i bezkarności. Pozwoliło traktować Kasy jak maszynkę do zarabiania pieniędzy. Dziś ci ludzie przekonują, że Kasy wciąż jeszcze są organizacją samopomocową, że wciąż rządzą w nich demokratyczne reguły. Przymusowe łączenie Kas tłumaczą troską o bezpieczeństwo oszczędności swoich członków; tworzenie nowych spółek – chęcią poszerzenia oferty. Korzystając ze wsparcia PiS chcą przeprowadzić nową ustawę o SKOK, zdobyć kolejne przywileje dla Kas. Nadal pozostając poza wszelką zewnętrzną kontrolą chcą oferować usługi, jakie oferują banki, np. udzielać wieloletnich kredytów hipotecznych. Liczą na to, że ci, którzy kiedyś byli przy narodzinach Kas, a dziś sprawują władzę, pomogą im osiągnąć ten cel. Pozostaje tylko pytanie: Czy politycy wciąż wierzą, że działalność Wielkiej Piątki ma cokolwiek wspólnego z przyświecającą początkowo Kasom ideą?
Bianka Mikołajewska
* Kasom poświęciliśmy trzy publikacje: W artykule „Wielki SKOK” (POLITYKA 47/04) pisaliśmy o przywilejach, jakimi zostały obdarowane dzięki przychylności kolejnych rządzących, a także o oplatającym SKOK układzie spółek i rozmaitych innych organizacji, w których władzach zasiadają ludzie związani z Wielką Piątką. W „Kasie Wielkiej Piątki” (POLITYKA 51/04) opisaliśmy część prywatnych interesów prowadzonych przez władze Krajowej SKOK, a w „Buncie w SKOK” (POLITYKA 3/05) – reakcje, jakie wywołały nasze poprzednie publikacje wśród polityków i członków Kas. Po naszych publikacjach władze Krajowej SKOK wystąpiły przeciwko „Polityce” do sądu, kwestionując istnienie „układu polityczno-rodzinno-biznesowego”, o którym pisaliśmy, zażądały zakazu dalszych publikacji na temat Kas, 5 mln zł odszkodowania oraz przeprosin. Złożyły także doniesienie do prokuratury oskarżając nas o pomówienie.
Prawa autorskie © S.P. Polityka. Artykuł pochodzi z archiwum internetowego http://www.polityka.pl
24 sierpnia 2006, o godzinie 13:20
Polityka – nr 33 (2567) z dnia 19-08-2006; s. 28
Kraj Skoki
Kasa rządzi
Prawa autorskie © S.P. Polityka. Artykuł pochodzi z archiwum internetowego http://www.polityka.pl
Admin: usunąłem tekst artykułu, bo jest już we wczesniejszym wpisie „kota”.
5 września 2006, o godzinie 12:51
Gratuluję Panie Kuczyński! SKOK jak wynika z Pana wypowiedzi ( a jakże, popartych argumentami Polityki) jest największą ze znanych afer przy których FOZZ, afery z udziałem J.Ćwieka, Orlen, PZU i wspomniany A.Pęczak to betka a UKŁAD to bajka wymyślona przez kretynów i (lub) złodziei usiłujących zatuszować własne podłości. Pozwoliłem sobie już w innym miejscu napisać, że nie podejrzewam Pana o brak wiedzy nt. otoczającej nas rzeczywistości. Ręce opadają, kiedy takie rzeczy wypisuje były doradca byłego premiera.
jen
21 września 2006, o godzinie 19:30
No to może by, Panie jen, SKOKI wziąć i wyjaśnić. Raz na jutro. Przecież zgodnie z zasadami moralnymi IV RP ci co nie mają nic na sumieniu, nie mają się czego obawiać.
10 października 2006, o godzinie 14:40
cynkutis
2006/10/10 15:07:13
Mieczysław Wachowski stwierdził że kaczory szykowały zamach na Bolka. W obronie własnej Bolek zrobił nocną zmianę. Kamień spadł mi z serca. Myślałem że to była próba zminimalizowania działania teczek, a tu kurde bele bohatersko powstrzymano zamachowców. Ogólnie w Polsce jest źle, ale przynajmniej wesoło. Cóż każdy maKurskiego na swoja skalę i mozliwości.
zzamiedzy -> „Czemu na stronach zbiera sie jakis oszolomski chorek.” Kto mnie wołał czego chciał? :)
Słowo oszołom, bardzo popularne dawnymi czasy ostatnio jest troszkę rzadziej używane, a to konkretnie od czasu gdy:
1. okazało się że „ałtorytety” moralne wyborczej to banda zwykłych uboli
2. Nocna zmiana była metodą zagrzebania teczek, a nie walka o cokolwiek innego.
3. WSI miało swych agentów w kluczowych punktach mediów
4. W KAŻDYM państwie Mitteleuropy gdzie nie wprowadzono planu balcerowicza jest lepiej (patrz koszty życia w stosunku do zarobków, wzrost gospodarczy itp.)
5. w Polsce istnieje mafia, czyli zorganizowana przestępczość powiązana z politykami
6. istnieje porozumienie ponad podziałami dotyczące tajnych służb, teczek itp.
7. „niezależni” dziennikarze bywaja dyspozycyjni jak cholera („Teraz my z WSI”)
8. Kuroń czyli ikona polskich przemian, realizował je wspólnie z ubolami, a opozycjonista Michnik to tak naprawdę stary kumpel Urbana (który przynajmniej nie udaje patrioty i autorytetu czym zasługuje sobie jednak na większy szacunek, lepszy cynik niz świętoszek).
To dośc zabawna sytuacja że w pale ci się nie mieści (a moze mieści?) że ktoś może widzieć oblepiający wszystko szlam, bez inspiracji ze strony kaczorów.
A poza tym oszołomy wyszły z mody teraz mówi sie „młodzi gnoje”. :)
http://ewamilewicz.blox.p.....Komentarzy
PS.
..SZANSE POLSKICH PATRIOTóW: KOT BUś, CONTRA 5 MLD KULCZYKA. NIEWIELKIE SZANSE. BęDZIE POLSKA NA PIERWSZEGO,
JEśLI KOT BUś DOLECI I WPADNIE AKURAT W DYSZę AIR FORCE ONE CZERWONYCH SK.. TU NIE WęGRY ORBANA.
TU JEST x % GAWIEDZI DISKOPOLOWEJ Z RPrl, PLUS xx % CIęZKO PRZESTRASZONYCH. SłYCHAć TYLKO GęG NIEULECZALNYCH IDIOTóW, Z UDECJI MICHTRIXA, I Z KALISZOWENDERLICHA CHOWU SłAWKA WIATRA. DZIENNIKARSKIE BŁAZNY, W STUDIACH CELEBRUJĄ DEMOKRATYCZNIE JANKA LESIAKA Z gestaponsdap. CIEKAWE, KTO SIĘ CHOć BęDZIE MODLIć O CUD KOTA BUSIA? W KOśCIELE – KS.ISAKOWICZ – ZALESKI, I MAłO KTO JESZCZE..
28 października 2006, o godzinie 17:05
Kaska, znowu ciebie z mna pomyla, wiec sie odzywam zanim doczytam wpisy.
Sprawa SKOKOw jest podejrzana i PiS popelnia wielki blad, probujac odwracac kota ogonem, ze „to nie bank”. Moze i nie bank, ale zebralo sie wystarczajaco wiele przeslanek, aby cala historie zbadala prokuratura. Dziwne, ze w sytuacji, kiedy PiS nie potrafi sie zdobyc na taki krok, gruszki w popiele zasypuje takze opozycja.
Mozliwe, ze wszystko dokonalo sie zgodnie z prawem, ale znaczyloby to tyle, ze trzeba to prawo zmienic, poniewaz dzis – opieram sie tutaj na doniesieniach prasowych – SKoKi funkcjonuja na zasadach ksiestwa feudalnego. Tego tolerowac w panstwie demokratycznym nie wolno.
Oczywiscie, nie jest to jedyna sprawa wymagajaca wyjasnienia, oczywiscie, nie wszystkie da sie wyjasniac naraz, ale kiedy oboz rzadzacy, dokonujac wyboru co wyjasniac najpierw, ewidentnie odsuwa ew. grzeszki we wlasnym gronie, obniza swoja wiarygodnosc poprzez praktykowanie stronniczosci.
Druga taka sprawa zwizana z obrotem pieniedzmi jest bank, w ktorym kiedys maczali palce ludzie LPR ( nie pamietam nazwy). Fakt, ze czlowiek zwiazany z tym bankiem zostaje sedzia TK jest wg mnie nie do przyjecia.
Za te bledy PiS zaplaci rownie slono, jak dzis oczekuje ze za swoje beda placic inni. CBA, wczesniej czy pozniej, dobierze sie do skory i sprawcom tych skandali.
Naturalnie, triumfalny okrzyk naszego Gospodarza, ze znalazl wreszcie „ow uklad” jest jego nieudolna proba wycofania sie z naglowka, ktory przyswiecal jemu blogowi od kilku meisiecy. Spuscmy zaslone milczenia na nieudolnosc i pozwolmy mu sie wyplatac z tej niezrecznosci bez zjadliwych komentarzy. Moze taki kompromis pomoze mu otworzyc oczy i na inne uklady, a nawet, z czasem dostrzeze on jak wiele ich nitek przeplata sie pomiedzy soba. Kto wie – moze te ze srodowiska koalicji tez. Moze z czasem zrozumie, ze niekiedy na pozbycie sie niejednego groznego chwasta, skutecznym bywa posluzenie sie innym – takim, ktory po wykonaniu zadania latwiej bedzie wyplenic mniej radykalnymi sposobami. I medycyna i agrokultura juz stosuje takie metody i to osiagajac znaczne sukcesy.
Kaska
28 października 2006, o godzinie 17:07
Gospodarzu, pisze pan:
„Ale nawet gdybym uczestniczył w nim aktywnie nie rzuciłbym legitymacji z powodu wybryku jednego posła. ”
Tak samo i ja nie zamierzam skreslac PiSu z powodu jednego wySKOKu.
Kaska
28 października 2006, o godzinie 17:11
„Otóż ten szkodliwy program będzie mógł być realizowany tak długo, jak długo Kaczyńscy utrzymają przy sobie elektorat “socjalny”, dając mu prezenty także w skutek napływu środków z UE. Dopiero oderwanie tego elektoratu od PiS pozwoli na usunięcie od władzy obecnej ekipy. A to nastąpi wtedy kiedy władza nie będzie mogła dalej go przekupywać, kiedy coś nim wstrząśnie. Otóż z punktu widzenia interesu Polski, i w sumie także tego wyborcy, jest aby taki odwrót elektoratu od PiS nastąpił i to jak najszybciej.”
Bardzo mnie interesuje co pan, ew. opozycja ma do zaproponowania owemu elektoratowi oraz chocby czesciowa konkretyzacja czym mialby byc ow „wstrzas”.
Kaska
13 listopada 2006, o godzinie 23:16
Z analizy tekstu Bernarda wynika, że jego miejsce powinno być raczej w kaftanie bezpieczeństwa niż kawiarence internetowej.
11 sierpnia 2007, o godzinie 11:23
” UKŁAD znaleziony!!!” – ciekawy artykuł, jeszcze ciekawsze komentarze.