Pan prezydent nie zdecydował by żyć
Fragment rozmowy w kokpicie z Gazety Wyborczej
„8.26:11. Dowódca załogi: Panie dyrektorze [do Mariusza Kazany, szefa protokołu dyplomatycznego MSZ, który wszedł do kokpitu], wyszła mgła, w tej chwili i w tych warunkach, które są obecnie, nie damy rady usiąść.
8.26:20. Dowódca załogi: Spróbujemy podejść, zrobimy jedno zajście, ale prawdopodobnie nic z tego nie będzie.
8.26.:25. Dowódca załogi: Tak że proszę pomyśleć nad decyzją, co będziemy robić.
8.26:32. Dowódca załogi: Paliwa nam tak dużo nie starczy, żeby wisieć [krążyć nad lotniskiem, czekając na poprawę pogody].
8.26:37. Kazana: No to mamy problem…
8.26:38. Dowódca załogi: Możemy pół godziny powisieć i odchodzimy na zapasowe.
8.26:43. Ktoś w kokpicie [zapewne Kazana]: A gdzie jest to zapasowe?
8.26:44. Dowódca załogi: Mińsk albo Witebsk [co oznaczałoby opóźnienie uroczystości w Katyniu o kilka godzin].
8.27.17. Ktoś w kokpicie: Boże kochany.
Trzy minuty później kolejny ważny fragment:
8.29:46. Dowódca załogi: Już jest blisko [chodzi o lotnisko].
8.29.47. Nawigator: Zanim zadecyduje [zapewne ktoś ważny na pokładzie], to może byśmy kartę zrobili w międzyczasie? [chodzi o wprowadzenie do instrumentów pokładowych takich danych, jak np. ciśnienie] Wszystko jedno, czy to będzie Mińsk, Witebsk.
8.29:50. Dowódca załogi: Tak, bardzo proszę.
Po czym załoga wykonuje czynności związane z tzw. kartą podejścia, niezbędne podczas przygotowywania się do lądowania.
Następnie pada wyraźnie zdanie, na czyją decyzję załoga czeka:
8.30:26. Kazana: Na razie nie ma decyzji prezydenta, co dalej robimy”.
Więcej… http://wyborcza.pl/Polityka/1,103835,8974870,Niech_prezydent_powie__co_robic.html#ixzz3q893PSNS
Dyr. Kazana o powiedzeniu, że mamy problem idzie do Kaczyńskiego i po trzech minutach, tyle mniej więcej trwała więc między nimi wymiana zdań oświadcza, że na razie nie ma decyzji prezydenta co dalej robimy.
Co trzeba jeszcze więcej, by jasnym było, że Kaczyński przez niedanie zgody na odlot zwalił ten samolot do ziemi, a 96 osób wpędził do grobu. Co więcej do diabła! W tych trzech minutach nieobecności Kazany przekreśliło się życie 96 osób. Przez brak decyzji jednej osoby i to najważniejszej. Ważność okazała się śmiercionośna.
22 stycznia 2011, o godzinie 14:20
Czyżby w Platformie zaczynało się coś dziać?
Na podwórku wybitnego polityka.
Eee, tam. Pewnie wzrok już nie ten.
22 stycznia 2011, o godzinie 14:30
Znowu zaczyna się bredzenie.
22 stycznia 2011, o godzinie 14:40
Stan,
Zawsze fascynował mnie zwrot: <immamentnie transcendentny
który związek z adwentem, czyli przyjściem Jezusa – w chwale do końca czasów. Aby zrozumieć ten zwrot trzeba wiedzieć, dlaczego faryzeusze nie zauważają, że on tutaj jest i nie trzeba go oczekiwać w końcu czasów?
Otóż faryzeusza nie rozumieją, że on jest w nas jest wszędzie rozjaśnia całą rzeczywistość, a jednocześnie „nie jest tym ani tamtym”, nie jest fragmentem rzeczywistości choćby najdoskonalszym. A więc jest immamentnie transcendentnym. :D)
I to jest właśnie wkład chrześcijaństwa w rozwój cywilizacji, przez który ani ty ani twój pies się nie przegryzie.
No, chyba że miałbyś kota, to byś był jeszcze do uratowania, ale i tak nie bardzo, bo trzeba mieć odpowiedniego kota, aby to zrozumieć.
22 stycznia 2011, o godzinie 14:42
zwrot: immanentnie transcendentny
który ma związek z adwentem, czyli przyjściem Jezusa – w chwale do końca czasów.
22 stycznia 2011, o godzinie 14:46
Z sztambucha Nowego Wszechpolaka
Benedykt o prezerwatywach
http://tygodnik.onet.pl/3.....tykul.html
Uwzględniając kontekst wypowiedzi, rzecz wygląda zatem tak: Benedykt XVI uważa, że „być może” (tryb warunkowy) są pojedyncze przypadki, jak przypadek mężczyzny uprawiającego prostytucję. Ale wprowadza zastrzeżenie (znów tryb warunkowy), że mężczyzna ten stosuje prezerwatywę nie tylko jako środek do zabezpieczenia się przed HIV, lecz także jako krok na drodze do umoralnienia, refleksji nad swym postępowaniem. Prezerwatywa miałaby być zatem także pierwszym krokiem do zmiany trybu życia.
W wymiarze praktycznym papieska wypowiedź dotyczy więc tylko wąskiej grupy: męskich prostytutek. I to nie wszystkich, lecz tych gotowych do autorefleksji, nawrócenia. Dla codziennych wyborów milionów zwykłych katolików, którzy prezerwatyw używają jako metody planowania rodziny (z bardziej lub mniej dolegliwą świadomością, że nie są w zgodzie z nauką Kościoła), papieskie słowa nie zmieniają nic.
22 stycznia 2011, o godzinie 14:53
Jeśli są na tym blogu jakieś wierzące męskie prostytutki (nie wiem jak się do was zwracać: panowie czy panienki), to uprzejmie wyjaśniam, że papież Benedykt XVI tylko im zezwolił na używanie prezerwatyw, pod pewnymi warunkami, a mianowicie, aby nie zarażały one swoich klientów.
Dla wszystkich innych szlaban na kondoma trwa dalej i trzeba stosować kalendarzyk małżeński, a damskich prostytutek unikać.
22 stycznia 2011, o godzinie 15:12
A jeśli chodzi o komunistów i endeków, to w sensie idei leżącej u podstawi ustroju, już po 56 r. nie było tak dużej różnicy.
cytuje z Odbudowania Państwa Polskiego Romana Dmowskiego:
Zdecydowany zwrot ku masom ludowym, w przypadku Polski ku chłopom, przesądził o całym późniejszym kształcie koncepcji Romana Dmowskiego. Wzmacniał w nich elementy demokratyzmu i realizmu politycznego. Zwrot ten owocujący
w pojmowaniu narodu przede wszystkim jako wspólnoty etnicznej dał początek zasadniczej zmianie pojęć i ogólnej reorientacji w ujmowaniu spraw polskich. Ludowość ściśle wiązała się z, zainicjowanym już przez Popławskiego, wyczuleniem i zainteresowaniem losami zachodnich kresów ojczyzny.
Myślenie o sprawach narodu w kategoriach ludowych, demokratycznych i etnicznych stanowiło fundament
Do tego fundamentu należy dodać wiarę w nieomylny kościół katolicki i już kłania nam się mumia generała i mruga do nas niezabandażowanym oczkiem w czarnych okularach :D).
22 stycznia 2011, o godzinie 15:21
Trudno jednak uznać za prawdziwą tezę, że marksizm nie wykluł by się w innym sytemie cywilizacyjnym, bo przyjął się w Chinach i innych krajach Azji i zebrał tam bardzo bogate żniwo, a Chiny, które rozwinęły koncepcję narodowego marksizmu święcą dzisiaj triumf i inwestują w polskie papiery dłużne. I nie wiem czy ktoś inny z Polaków niż Jarosław Kaczyński będzie w stanie rozmawiać z Chińczykami jak równy z równym. A trzeba jeszcze pamiętać, że mamy wspólny interes, bo Chińczycy chcą odzyskać Syberię, a prawdziwa Polska nigdy nie zapomni o tym, że Moskwa jest nasza!
22 stycznia 2011, o godzinie 16:18
Stan
„Orteq jest po prostu zwyrodniałym marksistą, wykorzystującym na dodatek swój przerost gruczołu krokowego do reklamowiania się kosztem mojej osoby. Nie dość, że wypromowałem go za jego blogową twórczość, to zamiast cieszyć się z tego w rodzinie, on podkreśla ten fakt na każdym kroku. Chodzi przy tym bez nocnika i moczy mi nogawki.”
Celne. Szczegolnie owo 'na kazdym kroku’. Bo to jest spojne z przerostem gruczolu krokowego.
A z nocnikiem chodze – podpatrzyles mnie na molo ostatnio, beznocniku – bo musze te reke w czyms trzymac po obudzeniu. Nogawki zas mocze tylko i wylacznie swoje.
Z reszta wycia zgadzam sie bezgranicznie. Ale tylko dlatego, ze te zniesiono w chrzescijanskiej Jewropie.
22 stycznia 2011, o godzinie 16:59
„są tacy intelektualiści, którzy dla podbudowania własnego wizerunku we własnych oczach potrzebują, jak tlenu odbicia się od kogoś, kogo uważają za gorszego od siebie”
„Ktos” zapomnial o cudzyslowiu dla slowa intelektualisci. A zjawisko o ktorym napisano w/w cytacie miesci sie w przedziale dowartosciowywania SIE.
W tym samym przedziale Nur Fur Mondre Ludziki wolno jezdzic wszystkim innym nadludziom. A wiec i tym ponadludzikom, ktore, korzystajac z najlepszych wzorow hunwejbinskich, ustawicznie sie domagaja od ich przelozonych, by interweniowali. W konkretnym przypadku, tu i teraz, wolaja o to, by nie lubiani przez nadludzikow wspoltowarzysze niedoli blogowej zostali uwaleni przez pana Gospodarza.
Przypadki ponadludzikowania okreslane jako „mild” poprzestaja na zaleceniach: omijac lukiem kurskim. Co jest wyraznym objawem szwankujacej asertywnosci.
Pan Minister musi posiadac anielska cierpliwosc. Co dla mnie jest zupelnie jasne.
22 stycznia 2011, o godzinie 18:26
Zajrzalem tu po przerwie i znow widze Mawara. I znowu mi sie robi obrzydliwie na sam widok tego slowa.
22 stycznia 2011, o godzinie 18:44
Jedzie sobie autokar. Kierowca mowi przez glosniki:
Kierowca: – „Nasza predkosc 100 km/h. Zbilizamy sie do niebezpiecznego zakretu. Juz widze tabliczke 40 km/h. Czy Glowny Pasazer moglby powiedziec, co mam zrobic?”
Glowny Pasazer: – „Zastanawiam sie. Prosze poczekac.”
Drzewo na zakrecie: – „BUM”.
Dusze pasazerow i kierowcy: – „O k..wa. O k..wa.”
.
Problemem nie jest to, ze Glowny Pasazer Tupolewa sie zastanawial. To byl czlowiek intelektualnie na poziomie Mawara. Wiec w ogole mu nie przyszlo do glowy, ze on nie ma sie zastanawiac, tylko ma zapiac pasy. Nie mozna winic Glownego Pasazera za brak rozumu. Jeden ma, drugi nie ma, nawet na wysokim urzedzie. Jesli ktos nie ma, to mu sie wydaje, ze moze wtykac palce, gdzie nie powinien.
Problemem jest to, ze pilot pytal, a potem czekal na odpowiedz. Problemem byly otwarte drzwi do kabiny. Problemem byl general pchajacy sie tam, gdzie nie wolno. Nie po raz pierwszy zreszta. Problemem bylo lamanie procedur, niedoszkolenie, i wszystko to, co wypunktowaly raporty komisji. Podobne problemy byly zarowno po polskiej, jak po rosyjskiej stronie.
Najwiekszym problemem jest to, ze drugi zoliborski inteligent postepuje dokladnie tak samo, jak pierwszy. Teraz on usiluje przejac stery panstwa. Na podobnej zasadzie, na jakiej jego brat usilowal przejac stery samolotu. I znowu, problemem nie jest stan umyslu tego akurat czlowieka. Problemem jest to, ze otoczenie, politycy, i media widzac kolejnego paranoika z reka wyciagnieta w kierunku kierownicy zachowuja sie dokladnie tak samo, jak s.p. pilot. Czekaja na posuniecia i decyzje wariata, zamiast odwrocic sie i walnac na odlew.
Problemem sa wszyscy Polacy, a nie jeden Polak. Nawet taki, ktory ma forse, zeby placic Mawarowi, Kaminskiemu, i innej swoloczy. Problemem jest narastajaca w kraju zbiorowa psychoza.
22 stycznia 2011, o godzinie 19:00
Zycze Panstwu owocnych przygotowan do zbizajacej sie rocznicy katastrofy. Jednym zycze udanych marszow z pochodniami, a innym zycze, zeby ich dym z pochodni nie udusil. Zaraz po rocznicy bedzie beatyfikacja, ktora Kosciol w swojej nieskonczonej madrosci umiescil w kalendarzu tak, zeby bylo wygodnie polaczyc oba wydarzenia. Zaraz po obu wydarzeniach polityczno-religijnych bedzie mozna gladko przejsc do wyborow, ktore Kosciol (w swojej nieskonczonej madrosci) ma ochote wygrac przy pomocy relikwii smolensko-katynsko-fiolkowych. Zaiste nieskonczona jest madrosc Kosciola.
Zycze Panstwu dlugiego i spokojnego zycia pod opatrznosciowym triumwiratem Kaczynski-Rydzyk-Dziwisz. Ci, ktorym sie to nie bedzie podobalo, beda sie mogli przekonac, do czego Mariuszowi Kamiskiemu byly potrzebne karabiny z lunetkami. Jak sam powiedzial, brak honoru jest gorszy niz smierc. Nalezy wiec przypuszczac, ze mowil to szczerze, i ze zamierza wspolobywatelom zaproponowac mniejsze zlo. Do czego karabiny z lunetkami niewatpliwie sie przydadza.
Po kilku kadencjach zoliborski inteligent zapewne odejdzie z przyczyn naturalnych, po czym rzady obejmie Ziobro z Mawarem. Dopiero wtedy bedziecie Panstwo tesknic do wolnosci pod rzadami Kaczynskiego.
Zycze udanej rocznicy.
22 stycznia 2011, o godzinie 19:50
Narciarzu!Chciałbym sobie wydrukować Twoje przemyślenia o stanie wojennym,ale nie mogę sobie przypomnieć na czyim blogu je umieściłeś.Proszę pomóż
22 stycznia 2011, o godzinie 20:22
głosie,
chińczycy przejeli najlepszą ideologię od Gruzina.
Pewnie nie pamiętasz, ale gdy najlepszy Premier liberał likwidował branżę stoczniową, ja proponowałem oddać ją potencjalnym sojusznikom chińskim za złotówkę (a nawet złotówkę dopłacić). Jako że w 1956 roku coś tam pastuchowi z Ukrainy szeptali na ucho w naszej sprawie.
Orteq,
jak będą Cię wyrzucali z bloga, to powiedz, że niejaki Stan gotów jest nadstawić właną klatę z Ciebie i ponieść karę, która Ci się słusznie należy.
Wszystko to z powodu zuroczenia Twoim egzotycznym pisarstwem
wypełnianym w całości za stodołą.
22 stycznia 2011, o godzinie 20:38
Panie Waldemarze!
Przypomina mi się słynna anegdotka (którą zresztą słyszałem na własne uszy) prof. Zbigniewa Landaua, eksperta od gospodarki międzywojennej, mojego zresztą promotora. Podczas wykładów z historii gospodarki zwykł mówić: „Chłopom polskim według naszych podręczników stale się pogarszało, jakby to była prawda, to ich w ogóle by nie było”. Tak samo z Tuskiem, jemu stale spada. I jakoś tego nie widać.
Ja też wolę Tuska nieskończenie bardziej niż jakiegokolwiek innego polityka. I nie mogę powiedzieć, o ile bardziej, bo przez zero nie wolno dzielić.
22 stycznia 2011, o godzinie 20:44
Do narodu przemowil Duce:
„Zostaliśmy przez Rosjan jako naród, jako państwo, upokorzeni. To co zobaczyliśmy i usłyszeliśmy, kiedy pani Anodina przedstawiała raport, to był policzek. Policzek wymierzony nam wszystkim, nie tylko Donaldowi Tuskowi. Nie wolno się na to zgadzać, nie wolno prowadzić polityki tchórzliwej i naiwnej – znów usłyszał gromkie brawa.”
Więcej… http://wyborcza.pl/Polity.....z1Bn9VrWlC
Brawa jeszcze wieksze sie rozlegna, gdy Duce dosiadzie Kasztanki. Podstawiony taborecik nie bedzie filmowany.
„Nasza historycznie uwarunkowana droga na wschod bedzie wolna i demokratyczna. Bo Smolensk znow musi byc nasz. Gotowy na przyjecie ladowania w krzakach o kazdej porze i przy wszystkich bez wyjatku warunkach atmosferycznych.” Tu dlugie brawa.
„Nam nie wolno, tchorzliwie i naiwnie, prowadzic polityki odchodzenia od ladowania na cmentarzu. Tego domaga sie polska racja stanu. I o to z gory wola swietej pamieci Prezydent. Moj swietnej pamieci Brat. Za powtarzanie sie nie bedzie przeprosin!”. Po tych slowach nastapily niemilknace tym razem brawa.
Dalsza transmisja przemowienia Duce nie nastapila. W trakcie niekonczacej sie transmisji niemilknacych braw, w Moskwie mialo miejsce pierdniecie Putina. Przez czysty przypadek, jego dupa byla akurat skierowana na zachod. Pislandia Pomroczna po raz nastepny zniknela z mapy swiata. Tym razem na zawsze.
PS.
Stan nie zdazyl, po prostu, wziac owego pierdniecia na wlasna klate. Mnie uchronila stodola, choc bez wrot. Te zostaly perfidnie zniszczone w Smolensku jako wrak dowodowy. Rzeczywiscie wiec pisze zza stodoly. Stan, napasiony ryba – ryba regeneruje stare komorki i ipody – jeszcze nigdy sie nie splamil powazniejsza aszibka.
22 stycznia 2011, o godzinie 22:30
głosie.
zafascynował mnie przytoczony przez Ciebie termin. Musiałem sięgnąć do słownika, choć kilkadziesiąt lat temu fascynowałem się filozofią i zamiast obkuwać się z przedmiotów będących w programie szkoły średniej chodziłem z Krytyką czystego rozumu pod pachą, a także męczyłem się z Estetyką Hegla, którego nie rozumiałem. Nadal mam parę cennych pozycji z zakresu estetyki, bo ten kierunek chciałem studiować u prof. Ingardena w Krakowie.
Opatrzność sprawiła, że barierę wymogów przekroczyłem ,ale zabrakło mi parę punktów.
Czułem się tak upokorzony, że studiowałem o parę lat dłużej od Widstaina i zaliczyłem studia podyplomowe oraz uzyskałem aplikację prawniczą bez ktorej nie mógłbym prowadzić praktyki prawniczej. Wszystko to udokumentowanie, w przeciwieństwie do szemranych majątków janczarów stojących na straży nowego porządku gospodarczego i umacniającego nową rzeczywistość nieweryfikowalnymi terminami. Czuję wtedy, że tacy jak ja zamiast opłacać Ci studia prawnicze, lepiej by zrobili fundując Ci zakon. Na mnie wrażenie zrobił generał Walters, doradca Regana, który pusćił do mnie oko z ekranu telewizora w czasie emisji filmu o zabójstwie szefa banku Ambrosijano, który został zamordowany bo ośmielił się napisać do naszego rodaka, że powie prawdę o finansach tej instytucji. To było przyczyną, że papież zdjął z niego ochronę i, dwa tygodnie później, zawisł po londyńskim mostem.
Mrugając do mnie generał powiedział, że kościół jest mądrzejszy od marsistów, bo życie w szczęściu i dostatku fundują po śmierci (uważam, że komunizm jest skrajnym przeciwieństwem religii i brał z niej inspiracje).
Ci co nie posiedli daru zawierzenia, a zafundowali Ci studia z pewnością nie zasugują na pogardę i lekceważenie, bo także Twoja nowa fascynacja religijna (wszak pochodzisz z rodziny, która dorobiła się na wierości poprzedniemu sytemowi) naucza o życiu zgodnie z dogmatami, które sprowadziły tyle szczęścia i nieszczęścia naszemu gatunkowi.
Kiedy ja w stanie wojennym wylatywałem z pracy, a późnie jedziłem w zimie ponad sto kilometrów (i jeszcze dziesięć) pieszo po śnieggu, Ty grzałeś tyłek w dostatku w Warszawie. Nie znajduję u Ciebie żadnego tytuły wywyższania się ponad kogokolwiet na tym blogu. Dotyczy to także wartości intelektualnych, które w okresie II RP były ze znanym skutkiem praktykowane.
Czy nie naszła Ciebie nigdy wątpliwość, że inni mogą mieć rację?
Ten kraj tak się obecnie męczy, bo ktoś nie dopuszcza myśli, że inni mogą mieć rację.
Nigdy nie ceniłem forsy, bo ja, w jakimś sensie, filozofem byłem z przekonania.
Spróbuj i Ty część swojego dobytku zdobytego w z talentem w trudnym okresie, oddać słabszym (jak zaleca Twoja wiara), a poczujesz się lepszym i wolnym człowiekiem.
Przepraszam wszystkich, że w tekście zbyt dużo mówię o sobie i dostosowałem się do tenoru dyskusji zaproponowanej przez mojegoo adwersaża.
23 stycznia 2011, o godzinie 00:12
Stan (22 stycznia 2011, o godzinie 22:30)
„Przepraszam wszystkich”
Nigdy za nic nikogo nie przepraszaj. Szczegolnie wszystkich. I szczegolnie po polsku.
Kiedys, dawno temu to bylo, jechalem polonezem mojego chrzesniaka przez dopiero co z pod okowow komunizmu wyzwolona nasza umeczona ojczyzne. Nie znalem drogi. Moja nie polska polowica siedziala, jak powinno byc, w fotelu pasazera. Wiec to ona byla blizej kraweznika. A to wlasnie do kraweznika co raz to musialem sie zblizac, zeby o droge zapytac. Wtedy to moja niczego nie kumaty slicznosc odkrecala szybke – w power windows firma polonez nie wierzyla natenczas jeszcze – i wypowiadala magiczne dla niej slowo „pshepuasham”.
Jak sie jaki naiwny przechodzien zblizyl, wtedy juz ja prowadzilem egzaminacje z rozpoznania terenu. Pierwszym jednak zawolaniem o pomoc ona musiala zablysnac, ta jezykowo uzdolniona cudzoziemka moja. Inaczej umarl w butach. Oznakowanie ulic oraz adresow bylo czarna magia. Absolutnie nic nie zgadzalo sie z mapa. Akurat byl sezon na zmiane nazw ulic, osiedli i przedszkoli. Nic mi nie wiadomo o zmianach nazw wiezien i kosciolow.
W pewnym miescie, nazwy nie pomne, bylo to w poblizu Zielonej Gory. A moze na Zoliborzu. w Warszawie . Taki, w kazdym razie, przypadek zapamietalismy na cale zycie.
Zjezdzam pod kraweznik. Szybka w dol, odczekanie na naiwnego. No i wystudiowane „pshepuasham”. Osobnik sie zbliza. Troszku niepewnie. Ja, poprzez do tylu odchylona slicznosc moja, slodziutkim glosem nadaje:
– Czy pan moze wie gdzie jest ulica Prochnika?
Osobnik:
– Wiem. Ale ta dama nie musi mnie w obcych jezykach przepraszac za Prochnika. Jego jeszcze solidaruchy nie uwalily.
Po dwudziestu latach wolnosci naszej ja juz przestalem przepraszac za to, ze zyje. Czas i na twoje pelne wyzwolenie, Stanie. W dalszym ciagu, Stanie nie Tyminskim. Ani wojennym. A Prochnik czyms tam jednak zaslynal!
http://pl.wikipedia.org/w.....C3%B3chnik
Glosa zwyklego to sobie jednak odpusc. On jest przypadkiem tzw. trudnym . Nie jestem tylko pewien, czy calkowicie nieszkodliwym dla otoczenia. Bo wtedy zadzialalby inny paragraf. „Szkodliwosc spoleczna przestepstwa”.
Wiec, Stanie, czuj duch. I jak trzeba, buch! Niekoniecznie tylko na odlew. Ja twoje ciosy odbieram bez szkody dla zdrowia.