Polska nad przepaścią? Nie dajmy sobie wciskać kitu!
Mój komentarz dla Wirtualnej Polski:
Idą wybory, więc i czas obietnic, także wątpliwej wartości, a z drugiej strony krytyk, często posuniętych w kłamstwach i czarnowidztwie do absurdu. Już słychać, że Polska stoi u progu katastrofy jak Grecja, albo i większej i tylko drastyczne zaciskanie pasa może ją od tego uchronić, a może i na to za późno. A w ogóle to zmarnowaliśmy 22 lata transformacji, bo to, tamto i owo, a głównie Platforma i Tusk. Gdy dużo mówi się o wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie wyborów piszę komentarz „Chwalmy Trzecią Rzeczpospolitą Obywatele”, bo jest za co. Mogę napisać bardzo obszerną pochwałę, ale mam mało miejsca, więc do rzeczy.
Bardzo dobrze wykorzystaliśmy 22 lata wolności. Popatrzmy na parę ważnych liczb gospodarczych i społecznych. Polski produkt krajowy brutto wzrósł od roku 1990 do 2010 o ponad 113%. Żaden kraj pokomunistyczny od Łaby po Władywostok nie osiągnął takiego wyniku. Jesteśmy czempionem wzrostu. Więcej, cały on – z dużym okładem – uzyskaliśmy dzięki przyrostowi społecznej wydajności pracy, która zwiększyła się w tym czasie o 132%. To poprawiło naszą konkurencyjność, dzięki czemu – podwajając PKB – zwiększyliśmy eksport czterokrotnie i to na rynki o najwyższych wymaganiach.
Jeszcze nie kończę; podwojenie PKB osiągnięto przy rewelacyjnym zmniejszeniu istotnych nakładów na jego uzyskanie. Zużycie wody, supercennego dobra, spadło w tym czasie o 24%, wydobycie węgla kamiennego o 47%, stali o 51%. Produkcja elektryczności wzrosła tylko o 11% i to – dzięki racjonalizacji zużycia – wystarczyło dla zwiększenia PKB, przy okazji znieczulając na potrzebę dbania o utrzymanie tego działu w należytym stanie. Całkowitej likwidacji uległy katastroficzne tendencje rozwoju gospodarczego z czasów PRL – rozwój bez eksportowych szans, skrajnie marnotrawny, przy nikłym wzroście wydajności pracy i dominacji gałęzi dewastujących środowisko.
Z sytuacji bez wyjścia w końcu lat 80. wyszliśmy ofensywnie na szerokie wody i nieźle płyniemy. Gdy chodzi o stopę życiową nawet trochę za dobrze. Płaca realna przy podwojeniu PKB wzrosła o 60% co nie jest rewelacją, ale nie jest też wynikiem złym. Nie oddaje jednak rzeczywistej poprawy poziomu życia, bo w tym czasie spożycie w sektorze gospodarstw domowych wzrosło o 121%, czyli więcej niż PKB, co już wskazuje na to, że żyliśmy ponad stan. Część długu publicznego tutaj ma źródło.
Wzrosły zróżnicowania społeczne, ale Polska nie jest czarnym wyjątkiem, jak się często sugeruje; mieścimy się w europejskiej normie, nieco bardziej zróżnicowani, niż średnia unijna. I jeszcze dwa wskaźniki brane, oprócz PKB, jako miary tego, czy kraj poszedł do przodu czy nie. Gdy kończył się PRL na tysiąc niemowląt umierało dziewiętnaście, a dziś pięć. O ponad pięć lat podniosła też Trzecia Rzeczpospolita średnią długość życia kobiety i mężczyzn. Pięć pięknych wiosen do oglądania dodatkowo.
Chwalmy więc Trzecią RP, ale i patrzmy co jest nie tak, bo jest. Ciągle gospodarka nie tworzy tylu miejsc pracy, by bezrobocie spadło w okolice 5% co byłoby do tolerowania. Nasz wzrost, czempioński, jest za mocno oparty o rynek wewnętrzny i konsumpcję, a za mało o inwestycje i – mimo postępu – o eksport. Nie jest też dobry, trwały deficyt w bilansie handlu zagranicznego. Nasze finanse publiczne na pewno nie stoją u progu katastrofy, jak to wieszczą wróżbici bardzo tego pragnący, choć biją się w piersi, że to nie prawda. Wymagają natomiast reformy, która jest zawsze głównie reformą wydatków i dlatego ludzie, a także politycy tak jej się boją. To zadanie dla zwycięzcy wyborów.
Pamiętajmy też, że Polska jest dziś solidnie wspierana środkami z Unii Europejskiej, lecz ten dopalacz kiedyś się skończy. Trzeba więc kraj już od teraz przygotowywać do życia całkowicie na własny rachunek. Mamy ogromne sukcesy i spore problemy, ale do rozwiązania. Nie dajmy sobie wciskać wyborczego kitu, ktokolwiek by nas nim faszerował.
31 lipca 2011, o godzinie 00:34
Idę spać,
miłych snów Mawar
z raportem Millera pod poduszką!
31 lipca 2011, o godzinie 00:43
Zofia
„Ja Ci Mawar staram się pokazać, że powszechnie było wiadomo w jakim stanie było wtedy lotnisko w Smoleńsku”
Nie, pisałaś, że smoleńskie lotnisko było NA PEWNO nieczynne.
Ja ci odpisałem, że:
„Dla lotniska wydano Świadectwo nr 86 o państwowej rejestracji i zdatności lotniska do eksploatacji z 25.05.2006 r., przedłużone do 01.12.2014 r. To jest z Raportu Millera (55 str.), który sam tego nie wymyślił, bo w przypisie powołuje się na dane z raportu MAK. A czy jest coś świętszego od Raportu MAK?
.
„Na wyjątkową okazję – wojskowi specjalnie przystosowali lotnisko.
To też Ci trudno pojąć”?
Rozumiem, ale dlaczego 2 dni później brakowało 30 proc. żarówek w oświetleniu pasa. Wojskowi zabrali je z sobą? W domach sobie świecą?
:)
31 lipca 2011, o godzinie 00:50
Zofia
„Idę spać,
miłych snów Mawar. Z raportem Millera pod poduszką!”.
A tobie niech pośladki Putina się przyśnią. Zasłużyłaś sobie. :)
PS. Jeśli po udanym podważeniu Raportu Komisji Millera chesz teraz podważać Raport MAK to musisz sięgnąć po drugą butelkę whisky single malt. :)
Inaczej się nie da.
31 lipca 2011, o godzinie 01:14
Muszę jeszcze dopisać się do tej pięćsetki, bo to rzadka okazja na blogach.
Nie chcę Mawarowi psuć spokojnej nocy, więc nie będę pytał go, co ze sprzecznymi informacjami na temat gen. Błasika (ja sobie wyrobiłem krytyczną opinię, bo swoją obecnością w kabinie pilotów wprowadził atmosferę napięcia wśród pilotów amatorów).
Nie zrobiono analizy jego niemych rozmów z dowódcą samolotu.
Teraz może zacząć uchodzić (jak pewien blogowicz z Sopotu) za żołnierza nawiększych nadziei.
Mimo, ze nie czytałem całego raportu (zdaję się na mojego pełnomocnika Indoora), to Uważam rze jest on napisany poprawną (dobrą) polszczyzną.
Prosto z szatni idę dołóżka.
31 lipca 2011, o godzinie 01:27
Ojcze jurandzie,
wyszedłem z pościeli, bo przypomniałem sobie, ze jesteś zdolnym weterynarzem, a mój pies, Fidel, ma kłopoty z pazurami (sopoccy konowałowie nie radzą sobie z tym problemem.
Więc gdybyś nie mógł spać, to bądź łaskaw wrzucić (z uwagi na sympatię jaką Cię darzę) na komputer tem problem.
Już raz komował zeywał mu pazur. To okropne (teraz chyba na sen wezmę tabletkę).
Jerszcze raz z szatni
31 lipca 2011, o godzinie 07:37
Ja nie rozumiem, skoro to był wypadek lotniczy, z tego czy z innego powodu, po jaką cholerę my od tylu miesięcy się tą sprawą zajmujemy.
31 lipca 2011, o godzinie 08:32
Torlin!
Ja też nie rozumiem i nawet mi się rozumieć nie chce. Jeśli ktoś nie jest specjalistą od lotnictwa, nie jest na co dzień konfrontowany z tymi problemami, to się nie powinien wypowiadać o skomplikowanych sprawach, tylko szukać opinii tych, co się znają. I tyle.
A te osławione żarówki były, czy ich nie było, w tym konkretnym przypadku i tak były psu na budę, bo nie zdążyły być potrzebne.
Tupanie w kurzu i tyle.
31 lipca 2011, o godzinie 09:42
Ponieważ raport M. przywrócił temat wypadku w internecie pojawiło się sporo wpisów na ten temat. Przy okazji natrafiłem na wcześniejszy wpis , a właściwie blog Prof. Fizyki Dakowskiego który pisze takie brednie,że przebija słynną prof. Staniszkis jedno i drugie w swej profesji. Bzdur Pana Dakowskiego nie będę tu omawiał bo szkoda czasu, dla informacji podam że ten pan wyliczył że opóźnienie podczas katastrofy to max 4g!. Ten pożal się Boże profesor fizyki wykombinował sobie, że samolot lądując jechał tak jak samochód po autostradzie i zatrzymał się w jednym kawałku po iluś tam metrach, a brzoza w ogóle nie miała prawa odciąć skrzydła , a nawet gdyby tak było to samolot nie wykonał by tzw beczki itd i tp
W artykule na temat bzdur pana Dakowskiego znalazłem ciekawy wpis znającego się na lotnictwie internauty i go załączam
http://monitorpolski.word.....mment-1368
A w raporcie M. usilnie chce się obciążyć kontrolerów za wypadek, i chce się wybielić Błasika twierdząc, że podawanie przez niego wysokości , które toi informacje nawigator powtarzał jak papuga nie było włączeniem się w pilotowanie samolotu i wpływ Błasika na wypadek był żaden. Na dodatek błędnie informuje że były to wysokości z barometru barycznego.
Dla każdego przytomnego Błasik nie tylko przyzwolił na lądowanie ale swą postawą wręcz go wymusił.
31 lipca 2011, o godzinie 10:27
jasnaanielka
„A te osławione żarówki były, czy ich nie było …”.
…. no raczej nie było
„… w tym konkretnym przypadku i tak były psu na budę, bo nie zdążyły być potrzebne”.
No bo wiadomo, podczas gorszej widoczności wyłącza się na lotniskach oświetlenie, w samochodach światła, a na ulicach latarnie. Może twoje twoje oczy są zmutowane i widzisz w podczerwieni?
Ale jedna rzecz może nie dać ci spokoju, na wszystkich lotniskach świata na kilka minut przed podejściem samolotu do progu pasa włącza się jego oświetlenie. Jakieś szaleństwo, prawda? :)
31 lipca 2011, o godzinie 10:35
Ale ja dalej nie rozumiem, co to zmieni, czy były żarówki, czy nie, czy generał miał słuchawki czy nie, czy samolot ściął brzozę, czy przeleciał koło niej? Zginęli ludzie, straszna ilość ludzi, i zamiast w zadumie pochylić głowę nad ich śmiercią wałkowane są jakieś kompletnie nieistotne sprawy. Powtarzam, nie mówię, żeby zapomnieć o strasznej śmierci, ale te wszystkie „rozstrzygane rozstrzygające problemy” nic do tego podstawowego faktu nie wnoszą.
31 lipca 2011, o godzinie 10:42
Mawar,
dałam Ci do poczytania rosyjskie materiały prasowe napisane trzy miesiące przed katastrofą w Smoleńsku.
„Odwojskowione” lotnisko Smoleńsk Siewienyj (Północny) od X.2009 było nieczynne, uruchamiane od przypadku do przypadku, okazjonalnie.
Załoga naziemna – szczątkowa a lotnisko zdezelowane.
Nie wiem czy wiesz, ale
niedaleko Szczecina, na dawnej niemieckiej autostradzie tzw. berlince (Berlin -Królewiec/Kaliningrad) jest tzw. lotnisko polowe, na które w ramach ćwiczeń wojskowi sadzają swoje samoloty.
Droga ta jest normalnie użytkowana przez kierowców, tylko czasami wyłączana z ruchu.
Nie ma normalnie żadnych urządzeń naziemnych, poza dodatkowymi utwardzonymi placami dla samolotów na poboczach. Owe place są na co dzień parkingami dla grzybiarzy, bo to obszar Puszczy Goleniowskiej.
Wszystkie urządzenia naziemne są mobilne i przywozi ze sobą wojsko.
Widziałam takie manewry, jak i dość często tę droga jeżdżę na „swoja” wieś.
Tubylcy lubią owe „lotnisko” i urządzają sobie na nim niezłe pokazówki – ile da się z z silnika wycisnąć. I rozwalają sobie łby na motorach czy w samochodach od czasu do czasu.
Więc jeśli premier Putin i jego polski gość, premier Tusk lecieli do Smoleńska, rosyjscy wojskowi byli w stanie przygotować się do przyjęcia ich samolotów nawet na jakieś szerokiej i prostej autostradzie, nie mówiąc już o lot. Sierwiernyj.
31 lipca 2011, o godzinie 10:43
Stan
„… na temat gen. Błasika (ja sobie wyrobiłem krytyczną opinię, bo swoją obecnością w kabinie pilotów wprowadził atmosferę napięcia wśród pilotów”.
Zamiast psychologizować, nie będąc w dodatku psychologiem, idź lepiej z psami na spacer. Zostaw ten temat cynglicy z „Gazety Wyborczej”, niejakiej redaktor Agnieszce Kublik, która przecież z tego żyje. O właśnie, czy ty swoja obecnością wśród psów nie wprowadzasz ich w stan napięcia? Też jesteś ich szefem. :)
Piloci to nie dziewice w burdelu, oni wszyscy byli oficerami i pilotami woskowymi. A gdyby służyli w innej jednostce i dostali rozkaz bombardowania Libii lub Białorusi, to co rozpłakaliby się? Czy może polecieliby na bombardowanie z psychologami w kabinie?
31 lipca 2011, o godzinie 10:55
Torlin
„Ale ja dalej nie rozumiem, co to zmieni, czy były żarówki, czy nie…”.
Gdyby pas był właściwie oświetlony to mieliby szansę zorientować się, że są w złym miejscu w stosunku do osi pasa, co okazało się tragiczne, bo tam rosły te wysokie drzewa. W osi pasa drzew nie było, jak dobrze widać na zdjęciach satelitarnych zamieszczonych w raporcie Millera. Piloci twierdzą, ze nawet przy gęstej mgle silne światła lotniskowe tworzą poświatę, która wskazuje, gdzie znajduje runway.
31 lipca 2011, o godzinie 10:56
Mawar – kiedy napiszę jakiś komentarz zupełnie blachy, to ty się niezawodnie przyczepisz i podszczypujesz.
Jeśli się zdarzy, że zadam ci jakieś problemowe pytanie i na poważnie, to akurat jakoś tak dziwnie cię nie ma i nie zauważysz.
Pozdrawiam.
31 lipca 2011, o godzinie 11:10
Specjalnie dla jasnejanielki, Matka Kurka o raporcie Milllera:
„Nawet z tej mowy końcowej oskarżonych, bo inaczej na to przedstawienie medialne patrzeć nie można, da się znieść niemal wszystkie ludowe i miejskie legendy, którymi karmiono gosposie domowe, domorosłych hydraulików i inżynierów, którzy skończyli studia za punkty i półtusze.
1) Komisja stwierdza, że samolot odleciał po niewielkim spóźnieniu, co było bez znaczenia dla lotu. Swego czasu mantrę „gdyby się nie spóźnił” śpiewali wszelkiego rodzaju operatorzy grilla po wieczorowej szkole ślusarskiej.
2) W trakcie wylotu załoga nie miała pojęcia jaka była pogoda w Smoleńsku. Pierwszy raport otrzymali na 20 minut przed PRÓBĄ PODEJŚCIA. Następna wrzutka sms, rozprowadzana przez Niesiołowskiego i Grasia.
3) Próba podejścia JEST NORMALNĄ PROCEDURĄ i żadnym błędem.
4) Ani przez moment PROTASIUK NIE CHCIAŁ LĄDOWAĆ, co więcej prosił o zapasowe lotnisko, którego nie dostał.
5) NIE BYŁO ŻADNYCH NACISKÓW NA ZAŁOGĘ, ŻADNEGO ZMUSZANIA DO LĄDOWANIA. Błasik nie czytał komend, nie odezwała się JEDNYM SŁOWEM NA TEMAT CZYNNOŚCI ZAŁOGI.
6) Urządzenia, którymi dysponowali ruscy kontrolerzy POZWALAŁY NA PRECYZYJNE OKREŚLENIE KURSU I ŚCIEŻKI. Podawali wskazania błędne przez cały czas. Odchylenia dochodziły do 130 metrów i przekraczały wszystkie dopuszczalne normy.
7) TAWS im krzyczał, że ziemia, a oni lecieli „jak idioci”. Wiemy już, że TAWS krzyczał bzdury, był źle skonfigurowany i po prostu trzeba było go WYŁĄCZYĆ.
8) Kapitan Protasiuk WYDAŁ KOMENDĘ ODCHODZIMY, potwierdził komendę drugi pilot i rozpoczęli procedurę odejścia, po 5 sekundach przeszli na „odejście ręczne”. Przygotowana załoga „w czasie eksperymentu” na drugim TU154M, zareagowała po 4 sekundach.
9) Według procedur 36 specpułku, w warunkach niezwiązanych z technicznymi problemami samolotu, to „główny pasażer” musiał podjąć decyzję o zapasowym lotnisku, nie mógł, ale musiał”.
31 lipca 2011, o godzinie 11:20
Szkoda mojego czasu na czytanie wywodów Matki Kurki i kurkopodobnych.
Coraz bardziej szkoda mi czasu na uczestniczenie w tym forum.
31 lipca 2011, o godzinie 12:15
Mawar
Gdyby pas był właściwie oświetlony to mieliby szansę zorientować się, że są w złym miejscu w stosunku do osi pasa(…)Piloci twierdzą, ze nawet przy gęstej mgle silne światła lotniskowe tworzą poświatę, która wskazuje, gdzie znajduje runway.
Mawar coś wie, ale nie do końca. Przy silnej mgle oświetlenie krawędzi pasa niewiele przy lądowaniu się przyda. W takiej sytuacji stosuje się tzw. bramkę czyli ustawione na obu krawędziach pasa, świecące do góry w kierunku lądujących samolotów reflektory lotniskowe. To one są wskazówką dla pilotów. A jak wynika z relacji załogi Jaka, bramka ta działała bez zarzutu.
31 lipca 2011, o godzinie 12:51
63 proc. pytanych w sondażu grupy IQS dla „Newsweeka” uważa, że parlamentarzyści, członkowie rządu i prezydent powinni przechodzić obowiązkowe badania psychiatryczne.
http://wiadomosci.onet.pl.....omosc.html
vox populi powinien być prawem? Wydaje mi się że osoby kierujące innymi ludźmi powinny być przebadane. Ilu nieszczęść w polityce byśmy uniknęli?
31 lipca 2011, o godzinie 12:53
Mawarze przestałbyś sie miotać i zaczekał na wyroki sądów. Sądy wyrokowac będą po wyborach i bez przedwyborczej presji. Mam nadzieję, że rozprawy odbywac sie bedą w trybie jawnym i dowiemy się jak sprawy wygladały nie w ciągu 5 sekund ale prawie pięciu lat.
Dlaczego sklecono tak dziwny skład załogi?
Dlaczego dowodców pułku i samolotów zmieniano jak rekawiczki?
Dlaczego piloci unikali lotów z Dysponentem?
Komu miało słuzyć organizowanie w krótkim terminie drugiego zagranicznego lotu?
Jakie okoliczności wymusiły lądowanie naczelnego dowództwa na terytorium przeciwnika?
31 lipca 2011, o godzinie 13:00
Jasnaanielko (22:01) autor nie przytoczył bardzo istotnego szczegółu. Genaerał Blasik miał na miejscu nad sobą trzech przełożonych. O ile w Gruzji „udało” się rozmyć odpowiedzialność drogą telefoniczną w Smoleńsku „ślepy los” takiego komfortu nie zapewnił. Ostateczną decyzję podejmował najwyższy rangą. Taka już specyfika wojska, że warunkach bojowych podwładni intuicyjnie realizują zamiary dowódcy. Wygrywa ten kto popełni mniej błedów.
31 lipca 2011, o godzinie 13:02
Andrzej
„Mawar coś wie, ale nie do końca. Przy silnej mgle oświetlenie krawędzi pasa niewiele przy lądowaniu się przyda. W takiej sytuacji stosuje się tzw. bramkę czyli ustawione na obu krawędziach pasa, świecące do góry w kierunku lądujących samolotów reflektory lotniskowe”.
I jak zwykle masz pecha:
„W „Protokole oblotu kontrolnego” wykonanego 15.04.2010 r. stwierdzono, że „światła podejścia w zależności od miejsca położenia i wysokości lotu, na odległości 400, 700 i 800 metrów od progu DS 26 mogą być zasłaniane przez rosnące wokół nich drzewa i krzewy.
W tym samym dokumencie wskazano, że światła drugiej i trzeciej grupy (800 i 700 metrów od progu Drogi Startowej 26) nie istnieją – znajdują się tam resztki lamp, a kabel zasilający był zerwany.
Na światłach pierwszej grupy (900 metrów) były rozbite filtry świetlne, a z trzech żarówek świeciła jedna. Z przeprowadzonego przez Komisję w dniu 14.04.2010 r. rekonesansu na miejscu wypadku wynikało, że w latarni kodowej KNS-4U, umieszczonej na
BRL, z sześciu lamp sprawne były trzy.
Z dokumentacji fotograficznej Komisji wynika, że elementy wchodzące w skład układu świetlnego lotniska SMOLEŃSK PÓŁNOCNY pochodziły z bliżej nieokreślonego systemu.
W odróżnieniu od elementów urządzenia ŁUCZ-2MU nie miały luster i soczewek skupiających ani możliwości regulowania kąta świecenia zarówno w płaszczyźnie pionowej, jak i poziomej. Ustawienie punktów świetlnych systemu istniejącego na lotnisku SMOLEŃSK PÓŁNOCNY jest inne niż specyfikacja systemu ŁUCZ-2MU (dodatkowa linia lamp). Zapis w „Protokole kontroli z powietrza systemu świetlnego ŁUCZ-2MU” z 25.03.2010 r., że system spełniał wymagania do zabezpieczenia lotów statków powietrznych bez ograniczeń, nie jest zgodny ze stanem faktycznym zarówno w dniu
wykonania oblotu kontrolnego, jak i dniu wypadku”.
(z Raportu Komisji Millera s. 175)
31 lipca 2011, o godzinie 13:08
Piotrusiu!
Właśnie za tę genialną intuicję w przewidywaniu życzeń najwyższego przełożonego na ramiona Błasika spadały kolejne gwiazdki niczym deszcz meteorów. Nie było w historii tak błyskawicznie awansującego oficera. Ale okazało się, że do czasu, który okazał się bezlitosny zarówno dla awansowanego, jak i awansującego.
Wprawdzie wiara góry przenosi, ale nie zawsze pozwala bezpiecznie wylądować.
31 lipca 2011, o godzinie 13:14
Mawar
I jak zwykle masz pecha:
A czy ja wypowiadałem się na temat sprawności systemu ŁUCZ? Ja tylko stwierdziłem, że przydatność tego sytemu przy silnej mgle (choć powinienem jeszcze dodać „w dzień”) jest znikoma, o ile nie żadna, zaznaczając przy tym, że w takich sytuacjach wykorzystuje się „bramkę”. W przytoczonym przez Ciebie fragmencie protokołu jakoś nie doczytałem się nic na jej temat.
31 lipca 2011, o godzinie 13:15
Piotruś
„Dlaczego sklecono tak dziwny skład załogi”?
Dobre pytanie – do ministra Klicha, jemu podlegał 36 splt.
„Dlaczego dowódców pułku i samolotów zmieniano jak rękawiczki”?
Dobre pytanie – do ministra Klicha, jemu podlegał 36 splt.
„Dlaczego piloci unikali lotów z Dysponentem”?
Dobre pytanie – do ministra Klicha, jemu podlegał 36 splt.
„Komu miało słuzyć organizowanie w krótkim terminie drugiego zagranicznego lotu”?
Dobre pytanie – do premiera Tuska, po co mu była oddzielna wizyta 7 kwietnia w Katyniu. Rocznice Katynia zawsze obchodziło się 10 kwietnia. W 2010 roku była to 70. rocznica.
31 lipca 2011, o godzinie 13:16
jasnaanielka napisał(a):
31 lipca 2011, o godzinie 13:08
Hodowla niekompetentnych przydupasów to niestety przypadłość każdej władzy, bez względu na strefę geograficzną.
Drugie niestety, to że u nas ich jakby więcej niż norma przewiduje…..
No i mamy efekty.
Modlenie się nie zastąpi pracy organicznej ani działania…..
31 lipca 2011, o godzinie 13:19
Mawar napisał(a):
31 lipca 2011, o godzinie 13:15
Tu masz częściową odpowiedź dlaczego Klich poległ w starciu z biurokracją wojskową……
Niezły tekst podsumowujący działalność Klicha…
http://wyborcza.pl/1,7547.....alow_.html
Za fałszowanie danych, przedstawianie nierzeczywistej sytuacji w armii, ktoś powinien ponieść odpowiedzialność. Prokuratura Wojskowa ma lata wytężonej pracy przed sobą!!!
No i sprawa współpracy pomiędzy Prezydentem a ministrem obrony. Nie może być tak, by wzajemnie te instytucje się blokowały.
Sprawa wiarygodności i kompetencji współpracowników, to podstawa działania w każdej firmie, a taką jest MON.
Wielomiliardowy budżet powinien być zarządzany profesjonalnie. A tej profesjonalności zabrakło…..
31 lipca 2011, o godzinie 13:20
Jasnaanielka
Właśnie za tę genialną intuicję w przewidywaniu życzeń najwyższego przełożonego na ramiona Błasika spadały kolejne gwiazdki niczym deszcz meteorów. Nie było w historii tak błyskawicznie awansującego oficera.
Od kilku lat nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Po prostu otrzymuje się taki stopień wojskowy jaki przypisany jest do danego etatu.
Zdumiewająca jest szybkość z jaką gen. Błasik przeszedł od stanowiska dowódcy bazy do stanowiska dowódcy SP.
31 lipca 2011, o godzinie 13:21
Mawar, a czemu nie obchodzono rocznicy Katynia tak uroczyście wcześniej? Tylko w latach wyborczych?
31 lipca 2011, o godzinie 13:29
Andrzej
„… w takich sytuacjach wykorzystuje się „bramkę”. W przytoczonym przez Ciebie fragmencie protokołu jakoś nie doczytałem się nic na jej temat”.
W Smoleńsku bramki były dwie, mobilne – na samochodach: Аэродромная Прожекторная Машина, czyli po naszemu APM. Komisja ich nie kontrolowała (nie ma o tym wzmianki w raporcie), bo nawet jeśli 10. 04. były niesprawne to do kontroli przyjechałyby odpicowane, jak to w wojsku. Byłeś więc wiesz.
31 lipca 2011, o godzinie 13:30
Mawar
Dobre pytanie – do ministra Klicha, jemu podlegał 36 splt.
Hmm, o ile mi wiadomo najwyższym zwierzchnikiem Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej jest Prezydent RP. Rozumiem zatem, że pytania należałoby składać do min. Klicha tylko z racji tego, że ówczesny Prezydent RP nie żyje.
31 lipca 2011, o godzinie 13:34
Wiesiek59
„Mawar, a czemu nie obchodzono rocznicy Katynia tak uroczyście wcześniej? Tylko w latach wyborczych”?
Bo to była rocznica jubileuszowa. Każdy polityk ma prawo do wyboru tradycji pod jaką się podpisuje. Co o tym sadza wyborcy okazuje się podczas głosowania. Np. była posłanka Izabela Sierakowska z SLD znana była z tego, że obchodzi święto 22 lipca. Quod libet …
31 lipca 2011, o godzinie 13:35
Mawar
Komisja ich nie kontrolowała (nie ma o tym wzmianki w raporcie), bo nawet jeśli 10. 04. były niesprawne to do kontroli przyjechałyby odpicowane, jak to w wojsku.
We wcześniejszym wpisie przypominałem również, że lądująca wcześniej załoga Jaka nie miała do niej uwag.
31 lipca 2011, o godzinie 13:36
Andrzej
…. zajrzyj sobie do Konstytucji i ustawy o MON, a dowiesz się za co odpowiada Prezydent jako zwierzchnik sił zbrojnych, a za co minister szef MON. Z pewnością za 36 splt opowiada MON.
31 lipca 2011, o godzinie 13:38
Mawar napisał(a):
31 lipca 2011, o godzinie 13:34
Cóż w takim razie, sam wybrał czas i miejsce……
Więcej rozsądku wykazali ci przywódcy państw, którzy zrezygnowali z bytności na jego pogrzebie. Widocznie mają mniej przydupasów, więcej osób kompetentnych w otoczeniu…..
31 lipca 2011, o godzinie 13:43
Pretensje można mieć do szefów wyszkolenia lotnictwa- począwszy od dowództwa pułku, skończywszy na Błasiku jako dowódcy wojsk lotniczych…..
Po co fałszowali raporty? wnioski pokontrolne?
No i dlaczego zrezygnowano ze szkolenia na symulatorach?
Kto tak zadecydował? Szczygło?
31 lipca 2011, o godzinie 13:54
Mawar
zajrzyj sobie do Konstytucji i ustawy o MON, a dowiesz się za co odpowiada Prezydent jako zwierzchnik sił zbrojnych, a za co minister szef MON. Z pewnością za 36 splt opowiada MON.
Doczytałem się, ze to Prezydent RP powołuje dowódców Sił Zbrojnych. I to Prezydent RP nie odwołał swego czasu na wniosek Min Klicha gen Błasika ze stanowiska za bałagan w SP, którego efektem była katastrofa w Mirosławcu.
31 lipca 2011, o godzinie 13:54
Mawarze ostatnie pytanie pomnąłeś.
Akademie ku czci jak to akademie organizować można wszędzie – nie wiem co ma do tego rząd. Premier brał udział w oficjalnym spotkaniu organizowanym przez stronę rosyjską.
Myślę, że bez zasłaniania się ministrem prokurtura w miarę szczegółowo przedstawi do osądu rzeczywisty obraz sytuacji.
31 lipca 2011, o godzinie 14:13
Uśmiałam się do łez!
http://youtu.be/oJ4q7Lgyzio
31 lipca 2011, o godzinie 14:14
Miało być to…
http://www.youtube.com/wa.....re=related
31 lipca 2011, o godzinie 14:34
Na przeczytanie tej opinii czasu nie żałowałam. Polecam.
#
Antonius pisze:
2011-07-31 o godz. 13:19
Epitafium Smoleńskie
Podobno obowiązuje przyzwoitego człowieka łacińskie porzekadło:
De mortuis nihil (lub nil) nisi bene
Jeśli to potraktować jako absolutny imperatyw (taką oczywistą oczywistość), wtedy też o zmarłych, znanych dyktatorach – Hitler i Stalin – można mówić tylko miłe rzeczy. Np. Adolfek malował ładne „landszafciki”, a Józio Dżugaszwili dbał o piękny kształt sumiastego wąsa i starał się zawsze być wysokim, a nie kurduplem, jakim był w rzeczywistości w wyniku słabych starań jego rodziców.
Co ma zrobić przyzwoity człowiek, gdy nie potrafi sobie przypomnieć niczego dobrego o zmarłym? Do czego może doprowadzić ścisłe stosowanie nakazów tradycji pokazuje znakomity dowcip żydowski.:
Umarł największy nicpoń społeczności wiejskiej. Pogrzeb odbywa się w strugach ulewnego deszczu i wichurze. Nie można jednak zamknąć grobu, bo tradycja wymaga właśnie tych kilka dobrych słów o zmarłym – a tu klops – nikt niczego dobrego o nim nie może powiedzieć. Mokną i marzną „żałobnicy”, aż odezwał się Moniek: „Lubił kluseczki z makiem”! Uznano to za wystarczająco miłe słowa i pogrzeb mógł zostać sfinalizowany.
W sprawie katastrofy Smoleńskiej znalezienie tych
„bene” słów też jest trudne, gdy ofiara bywała sama sprawcą lub współwinnym swej tragedii. Wtedy należałoby zmodyfikować to porzekadło, opuszczając wyraz „nisi”!
Komisja wskazała na błędne zachowanie załogi i brak ich należytego wyszkolenia.
Kto jest odpowiedzialnym za naganne zachowanie załogi i braki jej umiejętności fachowych – ich przełożony, generał, ofiara i równocześnie sprawca tragedii i to kilkoma działaniami lub zaniechaniami przed lotem i w czasie!!!
Kto postawił tego człowieka, który nie reagował na nagminne łamanie procedur, na czele wojsk lotniczych i nie pozwolił go ruszyć?
Jego mentor, głównodowodzący wszystkich wojsk w Polsce, prezydent – ofiara i sprawca katastrofy, jeśli użyć szumnych słów o odpowiedzialności politycznej, wykrzyczane przez PiS wobec ministrów i premiera. Poleciała (politycznie) głowa ministra, który prezydentowi sugerował ukaranie osoby winnej za katastrofę w Mirosławcu, gdy Klich był jeszcze czysty jak łza i co się stało? Prezydent pokazał ministrowi gest Kozakiewicza i dodał „za karę” osobie odpowiedzialnej za śmierć kwiatu polskiego lotnictwa trzecią gwiazdkę, a czwartej oczekiwał po wylądowaniu w Smoleńsku, za dzielne wsparcie załogi.
Następna ofiara też miała swój udział w sprawie – szef „durniów z Afganistanu”, który na sugestie sprowadzenia lidera rosyjskiego podobno powiedział, że nie będzie KGB rozkazywało polskim oficerom – tak szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego dbał o psyche największego skarbu narodu, tzn. prezydenta. O jego udziale w zaniedbaniach wojskowych nawet nie wspomnę.
Na koniec, czyli szumnie „last but not least”, jest ofiarą pewien poseł, którego wdowy krzyczą z „bulu” w ramach kampanii wyborczej PiS’u – poseł, który zniszczył morale pilotów 36-go pułku przez bezprzykładne, chamskie ataki i oskarżenia pilota z Gruzji, niszcząc tego człowieka nawet w oczach kolegów, może chojraków, którzy nie chcieli „tchórza” w swoim elitarnym gronie. Gdyby Protasiuk nie był świadkiem awantury gruzińskiej to nawet nie pytałby grzecznościowo, które lotnisko zapasowe wybrać, tylko poleciałby do Mińska, nie przejmując się tym, że spóźnialski pasażer spóźni się jeszcze bardziej do miejsca triumfu politycznego, tego mocnego uderzenia na początku kampanii wyborczej, do której go popychał – jak zawsze – brat o przerostach ambicji.
Komisja to wybitni fachowcy i są w posiadaniu dokumentów, ale zwykła „baba” we wczorajszym Szkle Kontaktowym wykazała się trafną logiką, nietypową dla kobiet (paskudny stereotyp) i zwracała uwagę na chronologię wydarzeń.
Dysponent samolotu dowiaduje się od swojego człowieka, że jest [wulg.] – tzn. nie ma warunków do lądowania. Przerażony dzwoni do swojego „przełożonego”, czyli prezesa jednej z partii opozycyjnych, z meldunkiem nie tak optymistycznym jak po wyborach prezydenckich.
„Jest [wulg.], nie mogę wykonać zadania partyjnego, panie prezesie”!
i powtarza informacje z poprzedniej rozmowy o zdrowiu mamusi ? może to był szyfr? Nie znamy treści rozmowy, ale podobno część tego co pisałem wynika z protokołu przesłuchania prezesa.
Jaki jest dalszy ciąg wydarzeń. Generał, przyjemnie zajęty „małpką” (to licentia poetica) zrywa się z fotela i biegnie – nie do toalety, która jest blisko kokpitu, tylko do kabiny pilotów (to już fakty). Co go skłoniło do tego czynu (albo kto i po co?)? Możemy tyko dywagować, ale dobry psycholog mógłby na podstawie tych informacji postawić ciekawe hipotezy. Komisja liczyła 34 osoby, ale chyba psychologa nie zapraszali, Anodina wykazała większe wyczucie i skorzystała z porad psychologów.
Mam w świetle tych rozważań moralny problem ? zachować pozory przyzwoitości i nie mówić nic o niektórych zmarłych, albo powiedzieć prawdę, mimo tego, że nie jest miła dla rodzin ofiar, bo zmarli mają gdzieś uwagi żywych.
Pozostaje jeszcze jeden aspekt zagadnienia – ludzie jeszcze trochę żywi, których działanie lub zaniechanie doprowadziło pośrednio do tej katastrofy. Prezes i jego trupa winią wyłącznie rząd i premiera, strasząc Trybunałem Stanu i prokuraturą, nie widzą żadnej winy u siebie ani w kancelarii prezydenta ? organizatora tej wycieczki bez zaproszenia na teren „wrogiego” państwa. Gdy wczoraj Kalisz nieśmiało wspomniał o takiej możliwości, to trzeci bliźniak Dorn naskoczył na niego ostro. Sam postawił pytanie, które sobie postawiły wcześniej miliony Polaków:
„Po co się prezydent tam w ogóle pchał”? Ja dodałbym „i dlaczego z taką świtą”?
(Moje pytanie ma oczywiście charakter retoryczny, bo ja wiem ? ale nie powiem). Wielu blogowiczów nie ukrywało swego zdania na temat celu „pielgrzymki” przedwyborczej. Prezes jedzie do Częstochowy, a biedak brat chciał do Katynia, aby na szczątkach ofiar napiętnować ich morderców – płomienne przemówienie oskarżycielskie było gotowe. Nie pamiętam, czy było w Internecie?
Panowie Czuma i Kalisz natychmiast się wystraszyli i zaprzeczali, że tak haniebnego pytania nigdy by nie postawili.
Na koniec mam uwagę o „zbrodni” szefa MSZ’u, który nie roznosił po Warszawie kopii pisma ambasadora z informacją, że lotnisko Smoleńsk-Północ jest nieczynne, o czym zresztą wszyscy zainteresowani dobrze wiedzieli i wcześniejszy stan lotniska „czynnego” też znali dobrze.
„Zdradka przed Trybunał” wołają jedyni sprawiedliwi. Nie słuchali Millera, który jasno powiedział, że jest korespondencja, w której Rosjanie zgodzili się otworzyć lotnisko (nadali status otwartego lotniska) dla wybranych lotów ? swoich i polskich w dniach 7-10 kwietnia, więc jaka jest ta niezwykła ważność dużo wcześniejszego, nieaktualnego pisma ambasadora? Zastępczy papier toaletowy w toaletach MSZ, jeśli się odnajdzie? A może Trybunał ma sobie podetrzeć co nieco tym pismem?
Jestem laikiem w sprawie lotnictwa i lotnisk. Jako pasażer widziałem kilka nawet bardzo porządnych, ale mogę sobie wyobrazić minimalne wymagania: Jako taka, niezbyt dziurawa płyta pasa startowego, cysterny z paliwem i personel pseudo-wieży, który może w momentach grozy (np. stado krów na pasie) wołać przez radio: „Sto pierwszy, [wulg.], [wulg.] spierdalajcie! [wulg.] ? pas zajęty” [wulg.] [wulg.], albo „fog, visibility zero metrow” (nie powtarzam już zwyczajowego „wulg.”). Jeszcze kilka latarni i radiolatarni oraz zdezelowany radar do przybliżonego określenia ścieżki i kursu i to Rosjanie zrobili, staranniej lub gorzej, tak jak to jest przyjęte u słowiańskich lotników, żołnierzy. Braki określiła komisja Millera, Anodina ich nie wymienia, bo nie były jej zdaniem istotnymi przyczynami katastrofy.
Utrudniały bezprawne lądowanie Jaka, ale nie miały znaczenia dla tupolewa, który przecież według raportu Millera wcale nie chciał lądować, a „komend” (informacji personelu naziemnego) i tak nie słuchał.
Mam zasadnicze pytanie? Kto i kiedy postanowił lądować w Smoleńsku, lub uparł się na tak paskudne lotnisko? Muszą być pisma w posiadaniu komisji. Ja wiem (przesadzam) ? ale nie powiem. Uważałbym za przesadną uprzejmość ze strony Rosjan, aby dla zdeklarowanego rusofoba, którego nie zapraszali, zrobili więcej niż dla premiera, którego oficjalnie zapraszali, nie są przecież masochistami.
Popełnili jedną „zbrodnię” – nie zapewnili warunków meteorologicznych, dostosowanych do uprawnień polskich pilotów. Państwo tak rozwinięte technologicznie mogło rozpędzić chmury i mglę, w ZSRR byłaby to normalka, widać też zjeżdżają na psy jak Polska po „częściowym” wyzwoleniu i przed „ostatecznym” wyzwoleniem przez krzyżowców prezesa („ojczyznę wolną, racz nam…”). Oni, biedacy (Rosjanie), nawet nie wiedzieli, że piloci nie mieli prawa siadać za sterami, to ujawniła dopiero komisja Millera (to uważam za zdradę stanu). Jedyny sprawiedliwy to technik, osoba w zasadzie zbędna w tupolewach, bo ruskie tutki latają z 3-osobową załogą, sam widziałem na filmie.
Mógłbym tak jeszcze długo, ale nie chcę przeginać „czegoś tam”.
PS
[wulg.], [wulg.] w tekście to wyrazy uznane powszechnie za nieprzyzwoite, przeważnie zaczynające się na literę „p” (po polsku ? Rosjanie mogą korzystać z innych liter). Są to cytaty z obu raportów.
31 lipca 2011, o godzinie 14:56
Coroczny kijek w mrowisko……[taka świecka tradycja nam powstała?]
„Naszym dążeniem jest, aby w każdym mieście była ulica lub plac Powstańców Warszawy lub aleja Armii Krajowej, ale aby z tych miast zniknęły ulice imienia Bora-Komorowskiego, Okulickiego, Chruściela czy Pełczyńskiego. Bo ci megalomani zdolni do szafowania życiem żołnierzy i ludności cywilnej nie zasługują na cześć i nie mogą być wzorcami do naśladowania, a stawianie im pomników świadczy o aberracji myślowej, piszą autorzy strony”
http://www.tvn24.pl/0,171.....omosc.html
Sikorski lubi być kontrowersyjny. I pomyśleć że firmował politykę PiS własnym nazwiskiem…..
A swoją drogą, za smoleński burdel też ponosi odpowiedzialność- w końcu TEŻ był ministrem obrony……
31 lipca 2011, o godzinie 16:20
Mnie przypomina się o co dbał w wojsku przede wszystkim prezydent Kaczyński, jako zwierzchnik sil zbrojnych RP, poza dopieszczaniem gen. Błasika.
A więc:
Ceremoniały.
Bardzo istotne dla polskiej armii. Postanowił je wzmocnić nowymi, i tak:
* Mieliśmy więc fanfary z muzyczka barokową wykonana przez wojskowych trębaczy na wejście i wyjście prezydenta w salach pałacu prezydenckiego podczas oficjalnych uroczystości,
* podnoszenie na maszt proporca prezydenta RP, gdy prezydent odbierał jakieś defilady wojskowe.
*defiladę przez miasto z prezydentem w gaziku. Na konia nie pasował, choć pewnie kasztankę też by wymyślono, gdyby nie prezydencka postura.
Generalicja
* awanse i mnożenie ich jak u królików. Często bez odpowiedniego przebiegu służby wojskowej. Ale musieli być z kręgów PiS albo szefem duszpasterstwa wojskowego czy innej służby mundurowej.
* blokowanie dymisji przewidzianych przez szefa MON, dzięki temu generalicja czuła się totalnie bezkarna i robiła, co chciała.
I jeszcze parę innych spraw, ale już pominę je litościwie…
Decyzje
* piecze nad wojskiem w kancelarii prezydenta powierzono „fachowcom” – Al. Szczygło, prawnik, który zaraz po studiach (1990) został asystentem Kaczyńskiego i tkwił przy nim nieustannie. Wł. Stasiak, historyk z …NIK. J
Jedyny wojskowy to Roman Polko, którego Kaczyński oczywiście mianował na generała (brygady).
Słowem – malowani jak ulani z lancą w dłoni – to obraz wojska a la Kaczyński. Szamerunki, szable, rogatywki, parady, defilady, proporce i fanfary.
12 sierpnia 2011, o godzinie 10:55
W świetle ustaleń prokuratury i postępowań sądowych w sprawie panów K i R wiązanie Leppera z „aferką gruntową” jest na insynuacjach i domysłach oparte. Trzymajmy się więc faktów.
Wg. tych ustaleń żadnych nieprawidłowości z korupcją w tle w związku z odrolnianiem gruntów w Ministerstwie Rolnictwa ( co trafnie wcześniej zauważył Orteg) nie stwierdzono, gdyż gdyby stwierdzono to paru ministerialnych urzędników również miałoby sprawy karne. Była „aferka” panów K i R, przy okazji której postanowiono „umoczyć” i wykończyć Leppera. Co się udało.
PS. W moim abstrakcyjnym przypuszczeniu to nie Prezydent Kaczyński miałby informować Kaczmarka o akcji p-ko Lepperowi a odwrotnie. To całkiem „życiowo” mogłoby być usprawiedliwione, że to Kaczmarek ( który – do czasu podobno był człowiekiem Prezydenta ) gdy dowiedział się o akcji p-ko -było nie było Wicepremierowi – udał się do człowieka, któremu ufał, którego cenił, i który sprawował najwyższy urząd w państwie.- z pytaniem: co ma robić. Czy to psychologicznie jest wykluczone ?
To przecież już było: Milczanowski o domniemanym szpiegostwie Oleksego poinformował Walęse – Prezydenta.
Ale to już nie jest ważne. I L. Kaczyńskiego i A. Leppera nie ma wśród żywych.
PS 2. Czy ówczesny zastępca Leppera w Ministerstwie, w którego gestii były właśnie sprawy odrolnień nie był aby nominantem PiS ?
Tak mi się kojarzy…..