Koniec Chwasta?
KALENDARZ POŚCIGU ZA UKŁADEM.
Minęły 682 dni od rozpoczęcia pościgu za układem!
a “UKŁADU” ANI ŚLADU, zaś o nowym GADU, GADU!
Bardzo chciałbym napisać, że szkodliwy dla kraju, wręcz groźny projekt polityczny zwany IVRP się nie powiódł. Ale jeszcze tego nie można napisać na 100 %, bo być może Kaczyńskim uda się w ostatniej chwili sklecić jakąś większość sejmową z uciekinierów od Leppera i z LPR-u. To jest mało prawdopodobne, ale gdyby udała się odbudowa posłusznej szefowi PiS koalicji, to wcześniejszych wyborów nie będzie. Ciągle też obawiam się jakichś kombinacji na granicy prawa, lub wręcz poza prawem, mających na celu utrzymanie władzy w rękach PiS. Uważam ekipę, która rządzi dziś tą partią za zdolną do takich działań. Może jest to niesprawiedliwe, ale w materii tak ważnej wolę być niesprawiedliwy, niż ślepy i głuchy.
Sam fakt wcześniejszych wyborów, jeśli zostaną rozpisane, już będzie klęską braci Kaczyńskich i ich obozu, bo nie można nazwać inaczej doprowadzenia w niespełna dwa lata od triumfalnego zdobycia władzy do sytuacji, gdy dalsze rządzenie jest niemożliwe. Od roku 1989 nie było ani jednej ekipy, która w trakcie kadencji doprowadziłaby państwo do ślepego zaułka, z jedynym wyjściem, a mianowicie wcześniejszymi wyborami i możliwą utratą władzy. Kaczyńscy stoją o krok od stania sie prymusami w tym względzie. Bardzo im tego prymusostwa życzę, choć niestety nie mogę jeszcze napisać, że je zdobyli.
Załóżmy jednak, że większości nie da się odtworzyć i że jestem niesprawiedliwy w swych podejrzeniach o gotowości bronienia władzy wbrew Konstytucji. Jeśli będą wcześniejsze wybory, to najprawdopodobniej żadna z dwu głównych partii nie zdobędzie większości absolutnej, bo nikomu jeszcze się to w Polsce nie udało drogą demokratyczną. Prawdopodobnie też wzmocni się pozycja lewicy i demokratów, a osłabnie pozycja Samoobrony i LPR (LiS-u), a może nawet te partie nie wejdą do Sejmu. Jeśli się tak stanie to rząd powstanie z trójkąta PO, PiS i LiD. Jakiejkolwiek barwy partyjnej będzie ten rząd, Jarosław Kaczyński i jego ekipa nie będą pełnili roli przywódczej. To jest oczywiste i w przypadku POLiD-u i w przypadku POPiS-u. Platforma choćby nawet zajęła drugie miejsce, czego nie można wykluczyć, zważywszy, że nie ma tak wielkiego taktyka i wojownika, którego mogłaby przeciwstawić Jarosławowi Kaczyńskiemu, nie zgodzi się na drugorzędną rolę w koalicji, mając w rezerwie LiD i przeżyte doświadczenia. Jeżeli tak się stanie to straci głos decydujący ekipa budowlana IVRP w tej postaci, w jakiej jest ona budowana od dwu lat, z wszystkimi opłakanymi skutkami; niszczeniem mechanizmów podziału władzy i państwa prawa, wojną polityczną w kraju, skłóceniem społeczeństwa, dewastacją obrazu Polski na zewnątrz. Wymontowany zostanie główny motor pchający Polskę na pobocza, znikną najważniejsze zagrożenia, w tym obawy o los wolności obywatelskich w kraju, które były głównym motywem tak ostrego kontestowania obecnej władzy, ze strony wielu, bardzo ważnych środowisk widzących takie zagrożenia.
Dla mnie osobiście skończy się polityczna wojna, pierwsza po zakończeniu w roku 1989 wojny z komuną, w której musiałem wziąć udział odkładając na bok normalną rolę publicysty, mającego oczywiście swoje poglądy, ale nie będącego bojownikiem żadnej strony. Pewno zmieni się wtedy i tytuł tego blogu i jego wspaniałe motto znalezione przeze mnie w internecie, którego autora nie znam, choć mógłby się objawić. I oczywiście zniknie licznik pościgu za układem, a może go zostawię na złą pamiątkę zatrzymany na godzinie śmierci Chwasta. Nie będę wojował o to, czy ma rządzić POPiS, czy POLiD, byle od władzy trzymani byli na dystans pokręceni goście, opętani fobiami, obsesjami i marzeniemi, by uszczęśliwiać rodaków, bez liczenia się za bardzo z nimi, tą tylko Polską, którą oni uważają, za jedynie prawdziwą. Polska jest dla wszystkich; dla mocherowych beretów i dla zaciekłych socjalistów, dla konserwatystów i dla liberałów, dla wierzących i dla niewierzących, dla homoseksualistów i dla heteroseksualistów, dla patriotów i dla kosmopolitów, byle przestrzegali prawa i uczciwie płacili państwu podatki. Rządzić mogą wszystkie możliwe partie i koalicje, którym na to pozwoli Konstytucja i wyborcy, pod jednym warunkiem, że zapomną o tym, jakoby Polska była „tylko tu gdzie oni” i nigdzie indziej. Każdy polityk tak myślący, to „paskudny gwałtownik, straszny rabuśnik, największy łajdak”, jak to już dawno zauważył jeden stary Żyd z Podkarpacia, a Czesław Miłosz zrobił z tej mądrości motto do „Zniewolonego Umysłu”.
22 sierpnia 2007, o godzinie 13:04
Edwar D. Dana
Zanim całkiem popadniesz w kulinarny kwietyzm typu zając w buraczkach, napisz, czy istnieje jakaś partia (lub zlepek partii), której zwycięstwo zmieniłoby twój nastrój na bardziej euforyczny? No i nie zapomnij tego uzasadnić.
22 sierpnia 2007, o godzinie 13:20
Mawarze!
Odpowiem Ci za Edwara – nie, nie istnieje.
22 sierpnia 2007, o godzinie 13:45
Mawar
Blizsze kontakt PL polityka pozwolil mi lepiej zrozumiec
powojenna postawe np Milosza w stosunku do PL tradycji, politycznego i kulturowego obyczaju. Emocjonalnie jestem na granicy powiedzenia (niech to wreszcie Putin za morde wezmie).
Wbrew temu co czesto sie im zarzuca KaKa to nie produkt PRL.
Oni naprawde sa kontynuatorami PL tradycji, tradycji osobnika ze snu Pilsudskiego ( pamietasz) „zaplutego karla”. Kakaizm to produkt fermentacji mieszanki „gowna i trzciny” jak opisywal rodactwo tenze J.P.
By scisle odpowiedziec na twoje pytanie: Nie, nie widzie takiego „zlepku” w najblizszej przyszlosci.
Glosowal bede oczywiscie na LiD.
Acha, stosunek moj do dzisiejszej Rosji i Putina jest wrogi dlatego pisowszczykow i ciebie nia strasze.
22 sierpnia 2007, o godzinie 13:57
Pokazanie wizerunku osoby bez jej zgody w spocie reklamowym/wyborczym jest naruszeniem prawa tej osoby.
To nie chodzi o informację w postaci pokazania zatrzymania przestępcy (nawet domniemanego ).
Trzeba umieć (chcieć ) dostrzec tą wcale nie drobną różnicę .
22 sierpnia 2007, o godzinie 14:00
http://www.gazetawyborcza.....97369.html
Oto ojciec proszku Ixi – Wywiad z M. Wilczkiem. Nie był dotychczas omówiony na tym forum, a może okazać się interesujący tak dla Mawara, który jak to wynika z jego wypowiedzi nie bardzo kuma czym był czerwony, oraz leszka.sopota. Poniżej zamieszczam co bardziej apetyczne wypowiedzi Wilczka
„w Stanisławowie kwitło bujne życie towarzyskie. Hodowałem konie arabskie, a Daniel Olbrychski trzymał w moich stajniach swego bachmata”,{…} „ale proszę pamiętać, że wówczas nikt, nawet „Solidarność”, wcale nie chciał wprowadzania kapitalizmu. Oni wszyscy chcieli socjalizmu z ludzką twarzą. Jak ja im mówiłem, że taki socjalizm musi mieć zawsze gołą „d…”, to się wszyscy uśmiechali niedowierzająco. Wtedy nie mówiono o prywatyzacji, tylko o akcjonariacie pracowniczym. Ja mówiłem: dobrze, zgadzam się na akcjonariat pracowniczy, bo potem te wszystkie fabryki sprzedam spod młotka, bo one zbankrutują, bo im niepotrzebny jest udział pracowników, tylko pieniądze. Ale w ogóle prywatyzacji nie zakładałem. Ja zakładałem, że powstaną nowe firmy, bo te stare są do luftu i nie ma co topić w nich pieniędzy.” {…}”Zaprosiłem przedstawicieli strajkujących do siebie na rozmowy i przyszedł któryś z Kaczyńskich, Jacek Kuroń i przewodniczący związków zawodowych Moryc, taka menda straszna. I ja referuję, taki zadowolony, że przynajmniej jedną sprawę załatwię, i wyliczam: chcieliście, żeby nie pracowali w niedziele, święta, tak będzie. Zamkniemy kopalnię jedną czy drugą, a górnicy będą więcej zarabiać. I wtedy ten Kaczyński, nie wiem, który, mówi: „nie”. Ja nie byłem przygotowany na odmowę. Pytam: „dlaczego nie?”. A on, że nie, bo nie.”{…}”Nie udało się też panu zamknięcie Stoczni Gdańskiej. Czemu podniósł pan rękę na kolebkę „Solidarności”?
– Bo ta stocznia do niczego się nie nadawała. Tam robili właściwie tylko kadłuby, a całą elektronikę kupowaliśmy od Norwegów. Ale pierwszym, który przyszedł z protestem, był radca ambasady radzieckiej. Pytał, kto im będzie statki robił.[…] „Trzeba było ją zamknąć. Jakbym teraz miał wystawić rachunek, ile ta stocznia połknęła pieniędzy, to wszyscy by się za głowę złapali. Nic nie była warta. Teraz nadal chcą ją sprzedać, ale nie ma chętnych.”
Ostatni zaś fragment na pewno zainteresuje gospodarza blogu: „Znowu chce się wszystko regulować urzędowo. A ponieważ co drugi urzędnik jest drań, a co trzeci jest głupi, to jest coraz gorzej. Państwo powinno tylko pilnować, żeby była konkurencja, żeby nie było monopoli, żeby prawo było przestrzegane. A tymczasem państwo zawłaszcza gospodarkę. Mamy coraz więcej urzędników, którzy mają coraz większe prawa i którzy walczą z wolnymi przedsiębiorcami”.
Wynika z tego wywiadu, że Polski kapitalizm wprowadzony przez komunę wcale nie musiał oznaczać drogi chińskiej. No, ale tutaj święta pielgrzymka ze świętymi ojcami wartości dźwigała nam do gospodarki, i SLD dźwigała i Solidarność dźwigała, i LPR i PiS, a także Samoobrona, ba nawet UW/UD krzyż niosła. Im więcej jednak gadania o wartościach tym więcej tych „wartości” w praktyce obróciło się w antywartości, a społeczeństwo ma poczucie życia w gnojówce politycznej, która same nota bene kreuje, wywyższając coraz to bardziej spektakularnych gadaczy-rozdawaczy coraz bardziej wartościowych i na dodatek bronionych przez nowe gazety masowe i ruchy quasi religijne oraz świeckich apostołów kaczo-wartości.
22 sierpnia 2007, o godzinie 14:02
Bardzo ciekawy i ważny artykół Wojciecha Sadurskiego. Polecam szczególnie osobom z nerwem konstytucjonalistycznym i demokratycznym.
„Imposybilizm” oznacza, że czegoś „nie można”. I to jest właśnie istota konstytucjonalizmu
Więzy, które krępują władzę
„Jeśli ktoś ma przekonanie, że w Polsce panuje taki sam poziom kultury politycznej i wielowiekowej wolnościowej tradycji jak w Wielkiej Brytanii, to konstytucyjne gwarancje rzeczywiście nie są już mu potrzebne – pisze Wojciech Sadurski, filozof prawa
Czy liberał ma powód, by sprzyjać idei konstytucjonalizmu? A zatem: przyjęciu i obowiązywaniu konstytucji zawierającej w miarę ścisłe i realne ograniczenia władzy ustawodawczej i wykonawczej, kartę praw z minimalnymi „delegacjami” do ograniczania praw obywatelskich w drodze ustawowej; instytucjonalne zasady podziału i równoważenia się władz z minimalnym marginesem na władzę uznaniową; metody dyscyplinowania władzy niestosującej się do konstytucji, np. przez obdarzenie sądów kompetencją do uznawania niektórych działań władz za niezgodne z konstytucją?
To nie jest pytanie czysto akademickie, lecz jak najbardziej praktyczne, bo opory wobec konstytucjonalizmu są stale na porządku dziennym bieżących sporów politycznych: czy chodzi o aktualną Konstytucję RP (która, jak narzekają najwyżsi polscy dostojnicy, zafundowała im system „imposybilizmu”, czyli niemożności przeprowadzenia zmian usprawniających państwo), czy też o konstytucję dla Unii Europejskiej, który to pomysł na razie padł, ale którego cieniem jest obecna dyskusja o Karcie praw podstawowych.
„Imposybilizm” to zresztą bardzo dobre słowo – bo wbrew tym, którzy je w Polsce ukuli z intencją utyskiwania na krępujące ich więzy, stanowi niezłą definicję konstytucjonalizmu właśnie. „Imposybilizm” – czyli że czegoś „nie można”. To jest właśnie istota konstytucjonalizmu.
Myśl, że liberał z niechęcią miałby traktować ideę konstytucjonalizmu, jest osobliwa i historycznie nieuzasadniona: pierwszy wielki eksperyment prawdziwie konstytucyjny w dziejach świata – w Stanach Zjednoczonych – był oparty na uzasadnieniach par excellence liberalnych. Amerykańscy ojcowie założyciele projekt swój kierowali przeciw systemowi prawnemu Wielkiej Brytanii, w którym dostrzegali zagrożenie dla wolności obywatelskich: protest przeciw prawom ograniczającym swobodę wypowiedzi politycznych był potężnym czynnikiem motywującym prawników amerykańskich doby rewolucji.
Nieufność i konstytucja
Najpotężniejszym motywem ojców założycieli, gdy projektowali swą konstytucję, była głęboka nieufność do władzy i wynikająca stąd myśl, że władzę trzeba maksymalnie skrępować rozmaitymi więzami proceduralnymi, kompetencyjnymi i – przede wszystkim – katalogiem konstytucyjnych praw człowieka, stanowiących nieprzekraczalne granice władzy ustawodawczej.
Ta nieufność do władzy jest w istocie najważniejszym, trwałym dziedzictwem amerykańskiego konstytucjonalizmu, który w Europie został przejęty dopiero po II wojnie światowej. Wcześniejsze konstytucje były dokumentami programowymi tworzącymi co prawda złożone mechanizmy sprawowania władzy, ale niepoddające instytucji państwowych żadnym realnym ograniczeniom.
Jedynym takim skutecznym mechanizmem egzekwowania ograniczenia władzy wbrew jej samej był niezależny system sądowniczy – ale dopiero po II wojnie światowej Europa kontynentalna zaczęła stopniowo przejmować to, co w USA funkcjonowało od początku XIX wieku, a mianowicie zasadę, że sądy mogą uznawać pewne akty władzy ustawodawczej i wykonawczej za niezgodne z konstytucją. Różne były metody i mechanizmy takiej kontroli konstytucyjności, ale liberałowie wszędzie uznali, że władza sama w sobie się nie ograniczy, nawet jeśli ma reguły jasno zapisane w konstytucji.
Brytyjski wyjątek
Wszędzie – z jednym ważnym wyjątkiem. W Wielkiej Brytanii zasada kontroli konstytucyjności ustaw nigdy się nie przyjęła. Nie dlatego, żeby w Wielkiej Brytanii nie było konstytucji – jest, choć w dużej mierze niepisana. Ale dlatego, że dogmat nadrzędności parlamentu („suwerenności parlamentu”, jak mówią niektórzy) nie stanowił tam specjalnego zagrożenia dla praw i wolności obywatelskich ze względu na moc kultury politycznej i wysoki stopień konsensusu społecznego i politycznego.
Gdy konsensus ten zaczął się załamywać w latach 80. ostatniego wieku, nieprzypadkowo zaczęły się pojawiać coraz silniejsze głosy na rzecz przyjęcia Karty praw. Jej namiastką stała się ustawa pozwalająca sędziom sygnalizowanie parlamentowi, że pewne ustawy (przez tych sędziów akurat stosowane) mogą być niezgodne z ratyfikowaną przez Wielką Brytanię europejską konwencją praw człowieka.
Na ile model Wielkiej Brytanii jest kuszący dla liberała żyjącego w innym kraju i traktującego poważnie wolność swych współobywateli? Na przykład w Polsce? To zależy od diagnozy stanu kultury politycznej i prawnej. Jeśli ktoś ma ufne przekonanie, że w Polsce panuje taki sam poziom kultury politycznej i wielowiekowej wolnościowej tradycji jak w Wielkiej Brytanii, to istotnie konstytucyjne gwarancje nie są mu już potrzebne. Wystarczy zdać się na powściągliwość piastunów władzy, kulturę polityczną współobywateli i piękną, ugruntowaną tradycję poszanowania wzajemnej godności. Ale byłaby to diagnoza, którą do Polski nie każdy chętnie by zastosował.
Myślę, że tylko taka diagnoza może przyświecać komuś, kto – jak Maciej Rybiński w polemice ze mną („Jak kołtun z kołtunem”, „Rzeczpospolita” z 7 sierpnia 2007) – uważa, że liberalizm konstytucyjny to zbitka taka sama jak demokracja socjalistyczna albo krzesło elektryczne – czyli taka, w której przymiotnik podważa istotę rzeczownika. W istocie liberalizm pozbawiony gwarancji stwarzanych przez obowiązywanie i stosowanie konstytucji jest nie tylko ułomny, ale przede wszystkim – iluzoryczny.
Liberał, czyli ktoś, kto poszanowanie wolności ludzkich dostrzega przede wszystkim w ograniczeniu przymusowej funkcji pastwa, musi mieć bezgraniczną ufność w dobrą wolę i przyzwoitość władzy, by nie domagać się konstytucji stwarzającej instytucyjne bodźce i sankcje, które odnoszą się do instytucji publicznych. Ufność taka może być symptomem bardzo dobrego charakteru albo bardzo młodego wieku, ale niewielu znanych mi liberałów ją podziela. Być może są starymi złymi ludźmi…
Prawo i przymus
Zdaniem Rybińskiego każde nowe prawo przyznane jednym ogranicza innych: „Przyznanie każdego nowego prawa jednym jest związane z przymusem wobec innych” – cytuje z aprobatą zdanie niemieckiego autora. Na pozór brzmi to przekonująco, ale tylko na pozór. Bo prawa, zwłaszcza prawa konstytucyjne, stwarzają gwarancje obywatelskie przeciwko władzy. Tak samo – liczne prawa szczebla ustawowego.
Czyje to wolności naruszone są przez np. prawo o ochronie danych osobowych? Albo prawo do informacji? To przykłady „nowych praw”, traktowanych przez niektórych jako irytujące nowinki dyktowane modą lub polityczną poprawnością. Niech będzie. Ale czy pasuje do nich chmurne oskarżenie, że to, co jest prawem dla jednego, jest przymusem dla drugiego?
Być może – ale tylko w tym sensie, że jest to przymusem, tzn. ograniczeniem władzy uznaniowej urzędnika. Czy to powód zmartwienia dla liberała? Hasło, że im więcej przepisów, tym mniej wolności, może się wydawać przekonujące tylko zanim zaczniemy zastanawiać się nad treścią tych przepisów – nad tym, jakie właściwie interesy jednostkowe lub społeczne one chronią.
Jeden z najwybitniejszych amerykańskich konstytucjonalistów John Hart Ely zatytułował swą słynną książkę poświęconą teorii kontroli konstytucyjności: „Demokracja i nieufność”. W tej zbitce wyraża się istota liberalnego konstytucjonalizmu: demokracja wymaga liczenia się ze zdaniem większości, ale wolności obywatelskie zagwarantowane są przez system zinstytucjonalizowanej nieufności wobec władzy.
Faktem jest, że dziś w Polsce mamy do czynienia z intensywnym oporem władzy przeciw tej właśnie zinstytucjonalizowanej nieufności. Można, jeśli się tak uważa, sprzyjać władzy w jej aktach zrywania więzów, jakie ją krępują. Można jej współczuć, że pada ofiarą „imposybilizmu”, choć przecież wie dobrze i chce dobrze…
Ale co to ma wspólnego z liberalizmem?
Wojciech Sadurski”
22 sierpnia 2007, o godzinie 14:06
Torlinie,
Może nie orientuję się w ubezpieczeniach górskich, natomiast niezgorzej znam się na górach. Koncepcja przymusowych ubezpieczeń w warunkach polskich zwyczajnie mi się nie podoba i nie jest dla mnie argumentem, że tak jest w Alpach (ciekawe, czy również np. w Masywie Centralnym lub w górach Szkocji?).
Sto lat temu też chodzili ludzie w Tatry, też niektórzy z nich postępowali lekkomyślnie lub bezmyślnie, też bywały wypadki śmiertelne. I jakoś obywało się bez śmigłowca, i nikt nie mówił o płaceniu za ratunek. Tak sobie myślę, że powinienem się urodzić wtedy.
Usilna dążność do minimalizacji wszelkiego ryzyka, zarówno dla życia, jak i dla kieszeni, to ten aspekt naszej cywilizacji, którego nie akceptuję. Nie życzę sobie, żeby jakiś urzędnik kontrolował, czy nie za bardzo się narażam.
A w tym konkretnym przypadku poruszyło mnie to, że za bodziec do takich rozważań posłużył idiotyczny, ale jednostkowy epizod. Gdyby ten pijak nie polazł na Czerwone Wierchy, to nie byłoby sprawy…
22 sierpnia 2007, o godzinie 14:20
Pawle
100 lat temu turystyka gorska to niebyla zawawa masowa!!!
Oto miesiac lipiec tylko w Tatrach:
„Ratownicy TOPR podsumowali swoją ratowniczą działalność w miesiącu lipcu. W tym okresie doszło do: 2 wypadków śmiertelnych ( jeden na płd stkach Koziego Wierchu, drugi w Żlebie Kulczyńskiego) 12 kontuzji ciężkicj, 22 kontuzji lekkich 24 poważnych zachorowań ( Stany przedzawałowe, silne zatrucia pokarmowe, osłabienia nie pozwalające na kontynuowanie wycieczki o własnych siłach). Oprócz 61 wypadków turystycznych doszło do 4 wypadków taternickich, 1 wypadku roweroweo i jednego podczas prac w górach. W sumie ratowano 67 osób z czego 27 przy użyciu smigłowca. Zorganizowano 22 wieloosobowe wyprawy ratunkowe i 41 akcji ( działania ratownicze wymagające mniejszej ilości ratownikow i sprzętu). Bezpośrednio na akcjach i wyprawach ratownicy spędzili 388 godzin”
22 sierpnia 2007, o godzinie 14:21
Torlin
Dzieki za wsparcie i trafna odpowiedz Mawarowi.
22 sierpnia 2007, o godzinie 14:35
Edwarze,
Masowa czy nie masowa, kilkadziesiąt wypadków miesięcznie, łącznie z „kontuzjami lekkimi” (stłuczenie kolana?) to i tak w skali kraju margines. Dlaczego więc nie można ich traktować tak samo, jak wypadków nie-górskich? W Puszczy Kampinoskiej też czasem ktoś zwichnie nogę na korzeniu albo rowerzysta rozwali się o drzewo, nie mówiąc już o tym, co się dzieje na ulicach miast.
22 sierpnia 2007, o godzinie 14:44
We wschodniej Polsce upał jak w środku lata, ponad 32 st C. Jak tam wentylacja u szanownych dyskutantów – emerytów? :)
22 sierpnia 2007, o godzinie 14:46
Pawle
27 interwencji przy uzyciu smiglowca, na obszarze powiatu!!!
To prawie codzien.
22 sierpnia 2007, o godzinie 14:51
Glosie
Zostaw tego Wilczka bo mu Mawar w ipn zajrzy i zobaczy to na co zaluzyl.
22 sierpnia 2007, o godzinie 15:08
Edwardzie,
Nie mogę, bowiem Wilczek ma rację. zostałem zarzucony w sierpniu ogromną ilością akt, które przerabiam do późna w nocy, a w nich są same nonsensy. Wezmę pierwszą teczkę z brzega, i buch mam ! Sąd zasądził na rzecz SKOK tytułem kary umownej 40% kwoty od kwoty głównej, emeryt pożyczył 1000 złotych, a komornik przyszedł do niego po 6000 tys. złotych. A SKOK to dzieło Solidarnościowe PiS-owe. Czy ładnie więc tak dmuchać dziadka, który nie ma na liście do buraka na obiad (nie wspomnę już o lekach). I po co taką drapieżną instytucję finansową wyłączyć z nadzoru bankowego? Chyba po to, aby lepiej eksploatować klientów.
22 sierpnia 2007, o godzinie 15:10
Edwar D. Dana
„Glosował bedę oczywiście na LiD”.
–
Ok. to nadal wolny kraj, może LiD okaże się liderem. Ale czy wiesz co konkretnie wybierasz, główne danie (SLD), czy przystawki (całą osobliwą resztę)? A jeśli SLD, to Dyducha, Millera (z ostatniego miejsca w Pabianicach), czy kogoś teoretycznie bardziej światłego? Może Oleksy wystartuje? Sam bym na niego zagłosował, niekoniecznie w żartach. No i sam widzisz ile elektorat różnych partii może mieć ze sobą wspólnego. Jak się domyślasz ja zwykle głosuję na haniebnych faszystów i totalitarystów, ale podziwiam Oleksego za odwagę. Narazić się gangsterom i przeżyć to nie takie banalne.
22 sierpnia 2007, o godzinie 15:10
Kampania wyborcza to będzie biltzkrieg PiS (tu się zgadzam z narciarzem2). Wybory to w normalnej demokracji prawdziwe święto. Wielu przeciwników PiS również czekało na te wybory, z nadziejami.
Ale nim się obejrzymy, już będzie po wyborach. Z rozczarowaniem zobaczymy, że hasło „Zasady zobowiązują” powtórzone tysiące razy na bilbordach, spotach, dziennikach, brukowcach jest w stanie przygnieść prawdę o 2 latach łamania wszelkich przyzwoitych zasad. Kampania będzie krótka, pełna kłamstw i brudów. Opozycja nie zdąży nawet nazwać i przypomnieć wyborcom tych wszystkich świństw na szczytach władzy. Krótka kampania wyborcza, szczególnie że rozpoczęta jedynie przez PiS jest dla niej sytuacją optymalną. Właśnie teraz, ze świętowaniem 1 i 17 września (czyli okazjami do wymachiwania na sąsiadów szabelką), teraz póki PiS ma jeszcze kasę z budżetu, póki nie widać oznak zadyszki ekonomicznej, póki komisje śledcze nie działają. Te wybory to ryzyko dla wszystkich stron. Także dla opozycji, która tak na nie czekała.
22 sierpnia 2007, o godzinie 15:20
Edwar D. Dana
„Zostaw tego Wilczka bo mu Mawar w ipn zajrzy i zobaczy to na co zaluzyl”.
–
Wystarczy w oczy mu spojrzeć. :) Nie rozumiem zachwytu nad tym pre-postkomunizmem lat 80. i osobliwie lekko szemranym tow. Wilczkiem. Kapitalizm, który by nam Wilczek zbudował byłby syntezą wschodniego systemu oligarchicznego z Trzecim Światem. Nie można wykluczyć, że niektórym na tym blogu nawet by to pasowało.
22 sierpnia 2007, o godzinie 15:27
głos zwykły
„Sąd zasądził na rzecz SKOK tytułem kary umownej 40% kwoty od kwoty głównej, emeryt pożyczył 1000 złotych, a komornik przyszedł do niego po 6000 tys. złotych. A SKOK to dzieło Solidarnościowe PiS-owe”.
–
Odpowiedniki SKOK-ów istnieją w wielu krajach, dobrze się mając, więc nie jesteśmy takim znowu dziwolągiem. Pomijając populistyczną demagogię z tym emerytem, czy taki Provident jest dla nich łaskawszy i ma niższe procenty? Zewsząd słyszę, że SKOK przy PROVIDENCIE to nadzwyczaj łagodny baranek.
22 sierpnia 2007, o godzinie 15:29
Mawar
13.08 na Placu Litewskim w znanym ci Lublinie wzialem udzial
w happeningu. Happenig ten byl demonstracja na rzecz Gombrowicza.
Elementem tego zdarzena byl konkurs min w ktorym oczywiscie wzialem udzial. Dokumentacje znajdziesz na:
http://www.pupapupapupa.pl
„Ta strona jest galerią polskich min, powstającą na przekór kołtunerii. Ta strona jest też formą krzyku opinii publicznej, żądającej od polityków racjonalnych działań w obronie polskiego dziedzictwa kulturalnego, którego Gombrowicz jest – i na zawsze będzie – nieodłączną częścią”
Przypatrz sie nam dobrze i zrob „mine”.
22 sierpnia 2007, o godzinie 15:30
Torlin
„Mawarze! Odpowiem Ci za Edwara – nie, nie istnieje”.
–
Już mniejsza z tym co nie istnieje. I znów mnie przygwoździłeś osinowym kołkiem. Skąd ty je bierzesz Torlinie? :)
22 sierpnia 2007, o godzinie 15:48
Edwar D. Dana
„Mawar 13.08 na Placu Litewskim w znanym ci Lublinie wzialem udzial w happeningu. Happenig ten byl demonstracja na rzecz Gombrowicza”.
–
Jak widzę znów wróciły czasy kiedy miesza się literaturę z polityką. Gombrowicza należy konsumować con amore, a nie z powodu Giertycha. Jestem umiarkowanym zwolennikiem twojej literackiej fascynacji, a i to pod warunkiem, że nie dochowamy się pokolenia z „umysłem zniewolonymi” Gombrowiczem, który z lekka staje się anachroniczny, jak Sienkiewicz i Kraszewski. :)
22 sierpnia 2007, o godzinie 15:49
Mawar
„Nie lekajcie sie” Mawarze. Jak narazie jest ciemno ” i u biskupa i krola, ciemno na calym (waszym) swiecie”.
Jeszcze possiesz Mawarze.
Cytaty latwo zidentyfikujesz.
22 sierpnia 2007, o godzinie 15:57
Edwar D. Dana
Jestem kiepski w rebusach i zagadkach, chyba że szachowych. Może jakiś help?
22 sierpnia 2007, o godzinie 15:57
Mawar,
Mieczysław Wilczek jest przykładem pozytywnym z historii PRL-u. Nie wiem dlaczego z góry wykluczasz, że nie było tam ludzi normalnie myślących i racjonalnie działających. Rzecz naganna była w czymś innym w biurokracji, partyjnych wszech wpływach i ideologicznych ograniczeniach. Te elementy są właśnie postulowane jako przydatne w III czy IV RP przez wiele partii, a także przez wielu wyborców. Ja uważam osobiście, że nie należy niczego z tamtego biurokratycznego systemu powielać w kaczym stanie, ale ty jako nie-czerwony, masz prawo właśnie czerpać obiema rękami z tradycji PRL-u i krytykować jako komuchów tych, którzy nie chcą czerpać. Prawo demokracji i ja je respektuje. Provident i SKOK, zaś jak sam słusznie zauważyłeś to dwie różne instytucje. SKOK powinien być kasą oszczędnościową dla biedniejszych i stosować łagodniejsze procedury i standardy. Ergo powinien mieć większą z założenia pulę złych kredytów, a prezesi i dyrektorzy tej kasy jeździć samochodami niższej klasy i zarabiać odpowiednio mniej, bowiem tylko to uzasadnia jego uprzywilejowane traktowanie. Przeciwne rozwiązanie jest nabijaniem społeczeństwa w butelkę.
22 sierpnia 2007, o godzinie 16:03
Mawar
„Jak widzę znów wróciły czasy kiedy miesza się literaturę z polityką”
Masz racje, Nikodem Dyzma i Jan Karol Maciej Wścieklica
wrocili i jak czytam dobrze ci z nimi.
22 sierpnia 2007, o godzinie 16:35
Czemu krzykaczyk Źrebro krzykaczy non stop? Czy jest to stały moduł osobowości lub jego przejaw? Czy jest bardziej pod presją podskórnej agresji dziennikarzy za każdą konferencją? Warto byłoby prześledzić jakieś wywiady i dyskusje studyjne.
22 sierpnia 2007, o godzinie 16:46
Mówiąc o nieuczciwości Kaczmarka uśmiechnął się solennie i rumieniec mu nie zeszedł do końca konferencji. Może to być poczucie właściwego określenia totalitaryzmu przez Kaczmarka?
22 sierpnia 2007, o godzinie 17:20
Edwardzie (1:45) gratuluje preferencji wyborczych.
Moje 80 letnie ciotki (mohery oświecone lub nawrócone?) też zaczynają coś szemrać o Kwaśniewskim.
Czyąby coś drgnęło w moherze?
22 sierpnia 2007, o godzinie 18:09
Kiedy wspominałam kilka miesięcy temu, ze jesień dla PiS będzie trudna, że rozliczenie budżetu za 2006 r. ukaże prawdziwe oblicze tej partii, nie myliłam się.
O sytuacji finansów publicznych wspominałam tutaj w blogu p. Kuczyńskiego, nie raz i nie dwa sygnalizując problemy. I to poważne problemy, zwłaszcza dot. długu publicznego.
http://finanse.wp.pl/wid,.....caid=14541
Z góry zakładałam, że za takie działania wobec budżetu, rząd Jarosława Kaczyńskiego absolutorium nie otrzyma, bo otrzymać nie może. Stąd moje twierdzenie, że „jesień będzie gorąca”.
Przypominam to specjalnie dla Minera.
Moje diagnoza była słuszna a przewidywania dot. wykonania budżetu w 2006 r. sprawdzają się jota w jotę.
Rząd tak czy siak – do dymisji będzie musiał się podać.
Myślę, że zabiegi by odejść jako ofiara fatalnych koalicjantów jest po części kamuflażem klęski finansów publicznych.
22 sierpnia 2007, o godzinie 19:08
głos zwykły
„Ja uważam osobiście, że nie należy niczego z tamtego biurokratycznego systemu powielać w kaczym stanie, ale ty jako nie-czerwony, masz prawo właśnie czerpać obiema rękami z tradycji PRL-u i krytykować jako komuchów tych, którzy nie chcą czerpać. Prawo demokracji i ja je respektuje”.
–
Jeśli chodzi o silne państwo, przez jego przeciwników niekiedy zwane biurokratycznym, to niekoniecznie trzeba ograniczyc się do grajdołu peerelowskiego. To państwo ani nie było silne, a nie miało sprawnej biurokracji. Może lepszy jest przykład francuski. W demokracji możliwe są różne opcje i ostatecznie to wyborcy decydują jakiego chcą państwa.
22 sierpnia 2007, o godzinie 19:13
Mawar napisal: O “raporcie” pisałem, skoro W. Kuczyński nie płaci to nie ma o czym mówić. :)
–
Drogi Mawarze, Pan Kuczynski nie placil Ci, gdy komponowales swoje przepowiednie. Jakos Ci to wtedy nie przeszkadzalo. Natomiast wezwany do tablicy odpowiadasz „nie placi, nie ma o czym mowic”. Gdybys byl 12-to letnim smarkaczem, to taka odpowiedz mozna by przyjac i czekac, az dorosniesz. Natomiast nie bedac smarkaczem, pokazujesz zla wole, z jaka prowadzisz dyskusje na tym blogu.
–
Na tym stwierdzeniu chcialbym ten temat zamknac az do czasu, gdy ewentualnie dorosniesz.
22 sierpnia 2007, o godzinie 19:14
Torlin pisze: Ci ubezpieczeni od wichury w państwie prawa i sprawiedliwości czują się tak samo, jak ci, co wykupili mieszkania ze spółdzielni mieszkaniowych. Tak się premiuje inicjatywę ludzką.
;
Właśnie ja wykupiłam takie mieszkanie i czuję się jego właścicielką od 18-tu lat. Nie liczyłam nigdy, że coś dostanę za darmo /albo dawszy d..y, co sugerował Leszek/. Mój dom powstał jeszcze w czasach gomułkowskich i jak na owe czasy był nowoczesny, jednak ściany z prefabrykatów były przewiewne i z tego względu dom był ocieplany. Stopniowo, w miarę możności początkowo zrobiono to płytami z acekolu /zawiera azbest/, na to tynk. Teraz kończy się etap demontażu tych płyt, po ścianach aktualnie łażą kosmici w kombinezonach, maskach i okularach. Na moim budynku właśnie za dzień lub dwa położą nowiutki tynk strukturalny. Pieniądze na te modernizacje kiedyś pochodziły z kredytów zaciąganych przez spółdzielnie, /wszystkie spłacone co do grosza!/ ostatnio z pieniędzy, pochodzących z przekształceń praw lokatorskich na własnościowe.
Komasowano pieniądze wspólne i modernizowano dom po domu.
Prace te na szczęście dobiegają końca, bo wg nowego prawa – jeśli nie zostanie zakwestionowane przez TK każdy budynek będzie na siebie zarabiał indywidualnie i przerzucanie pieniędzy będzie zakazane. A są budynki wyłącznie mieszkalne i takie, w których funkcjonują sklepy, zakłady usługowe, z czego są dodatkowe niemałe pieniądze. Administracja spółdzielcza w przypadku mojej i nie tylko mojej sp-ni funkcjonowała dotychczas bez zarzutu. Wystarczy przejść się po osiedlach spółdzielczych i komunalnych, aby zobaczyć różnicę. Statut mówi, że majątek spółdzielni jest wspólnym majątkiem członków.
I teraz państwo wkracza i rozdaje to, czego nie wytworzyło.
W starych spółdzielniach, takich, jak moja tych „obdarowanych” może być 8 – 10 %. Zarobią notariusze, stracą w perspektywie spółdzielcy, ci co nie uzyskali mieszkań do tej pory, nadal ich mieć nie będą. Szkoda gadać. Jeszcze jedna zadyma, która ludzi skłóci niczego dobrego nie przynosząc.
22 sierpnia 2007, o godzinie 19:29
Myślę, że zabiegi by odejść jako ofiara fatalnych koalicjantów jest po części kamuflażem klęski finansów publicznych.
jesli to prawda, to nalezy sobie zyczyc, aby Sejm nie ulegl samorozwiazaniu. Powinny powstac komisje sledcze, oraz ten Sejm powinien rozliczyc rzad, ktory sam powolal.
22 sierpnia 2007, o godzinie 19:39
„27 interwencji przy uzyciu smiglowca, na obszarze powiatu!!!”
.
Edwarze,
Pewnie już tego nie przeczytasz, bo jest nowy wątek, ale ja zadałbym tu pytanie: ile z tych interwencji śmigłowcowych było naprawdę niezbędnych, ratujących czyjeś życie, a ile było jedynie wygodnych: oszczędzających ratownikom trudu, ewentualnie poszkodowanemu dodatkowego cierpienia?
22 sierpnia 2007, o godzinie 20:03
Pawle – czyżbyś sugerował, że TOPRowcy dla uprzyjemnienia sobie życia latają nad Tatrami i nawet czasem kogoś z grani zdejmą?
Ty się dobrze czujesz? Czy też jesteś wychowankiem J.K Mikke?
22 sierpnia 2007, o godzinie 20:48
Pawle
Przeczytalem. Po wiadomosci z Polsatu o rodzicach ktorzy zabrali dwuletnie dziecko na Rysy bez wachania poparlbym wniosek o pozbawienie ich praw rodzicielskich. Ale masz racje, to zupelnie inna sprawa.
pozdro
22 sierpnia 2007, o godzinie 21:19
Mawar,
co Ty wiesz o Mieczysławie Wilczku!?
Był moim zwierzchnikiem przez wiele lat, najlepszym dla firmy. I kiedy czytam, co o nim wypisujesz, zaczyna mnie swędzić ręka!!!
23 sierpnia 2007, o godzinie 12:12
Dzięki Samoobronie, wykonanie budżeru za 2006 r zostało przez Sejm przyjęte, szkoda, bo wiele w nim nieprawidłowości.
Ale to wyjdzie niebawem.
Na razie trwa w Sejmie walka o komisje śledcze….
23 sierpnia 2007, o godzinie 22:47
Przed chwilą przeczytałem wpis D. Passenta na jego blogu. Mowa w nim o problemach medyczno-społecznych z jakimi boryka się obecna wladza. Warto przeczytać, bo jest to analiza na czasie. Na poprzednim blogu sugerowalem domagania się badań stanu zdrowia (w tym psychiatrycznych) od przyszłych posłów. Dzisiaj dodaję, bo widzę taką potrzebę, publikowania ich w internecie na stronach sejmowych.
Coraz częstsze głosy pojawiające się w tej sprawie w mediach, świadczą o głębokim zaniepokojeniu opinii publicznej wynaturzeniami z jakimi się spotykamy na szczytach władzy.