Nie ma pudru na straszydło!
LICZNIK PREZYDENCKI:
Do końca kadencji „Prezydenta Swojego Brata”
zostało 887 dni.
Dwa lata rządów braci Kaczyńskich, a szczególnie brata Jarosława tęgo nastraszyły tylu Polaków, że gdy nadarzyła się okazja pognali oni do lokali wyborczych, żeby straszydło od władzy przegonić i się udało. Jeszcze przed tym przegonieniem, a o wiele częściej po przegonieniu miłośnicy braci, także z mediów narzekali na zimny wizerunek ich umiłowanych, szczególnie brata Jarosława. W tym zimnie upatrywali ważnej przyczyny odpędzenia go od władzy i to doprowadziło ich do postulatu, aby wizerunek owego straszącego ludzi brata ocieplić, żeby go ogacić, jak się mówi, chcąc zrobić cieplejszym, coś co z natury swej jest zimne. Za chwilę o tym, czy słowo ocieplić oddaje dobrze intencje pisolubnych postulantów.
Najpierw o tym, że w samym postulacie ocieplenia jest coś szemranego, bo on proponuje zastosowanie kłamstwa, jako lepu na wyborców. Podsuwa ten postulat lipę podobną do tej, którą pokazują telewidzom solidnie upudrowane buźki w telewizorach tylko o wiele bardziej odbiegającą od natury osoby i poważniejszą, groźniejszą, gdy chodzi o skutki dla nas wszystkich. Bo chodzi o to, żeby prezes PiS nie pokazywał się dłużej takim, jakim się pokazywał do tej pory spontanicznie, czyli jakim jest naprawdę, z natury. A pokazywał się, jak dowiedli pędzący do urn wyborcy, jako polityczne straszydło. I to bynajmniej nie zimne! Gdzie tam, cholernie gorące, to nawet za mało, parzące i to jak! Prezesa PiS nie ma co ocieplać, jego należałoby wychłodzić, nałożyć grubą warstwę pudru, by ukryć złość na twarzy, może jakieś szkła kontaktowe dla schowania sztyletów w oczach, którymi przeszywa swoich i brata niezliczonych wrogów; w mediach, w sejmie, we wszystkich zawodach, we wszystkich stolicach. Trzeba by też zrobić coś z nadaktywnością stref mentalnych, które zawiadują podejrzliwością, szybkim sądzeniam, osądzaniem i skazywaniem i tak dalej i tak dalej.
Robota gigantyczna! I niestety syzyfowa. To widać, słychać i czuć. Niedawno Salon24, internetowe zbiorowisko blogów założone przez Igora Janke, z jego inicjatywy zresztą zaproponował internautom zadawanie pytań Jarosławowi Kaczyńskiemu, a Jarosław zobowiązał się na nie odpowiedzieć. I oto opublikowano w tym salonie, w dwu wielkich odcinkach odpowiedzi lidera PiS. Bardzo ciekawe było prześledzenie komentarzy pod obydwoma częściami. Pierwszy wywołał u wielu zdumienie, zaskoczenie, które dobrze oddają następujące wypowiedzi:
„Jarosław Kaczyński jawi się w tych wypowiedziach w znacznie lepszym świetle niż miałem okazję poznać oceniać dotychczas. Nie ma tej retoryki wojennej, ani krytyki totalnej. Wypowiedzi są logiczne, składne i wyważone”. „Konsekwentne ocieplanie wizerunku. Co dla ultraPiSowców z tego Salonu może być nieznośne. Ale PiS przyjął taką strategię i prezes najwidoczniej ją realizuje. Stawia na umiarkowanie, spokój, łagodność – zupełnie nie ten J.Kaczyński, którego pamiętamy wrzeszczącego coś o tym gdzie stoi on a gdzie stało ZOMO..”. W drugim natomiast rozkład opinii był już wyraźnie inny i tu dobrze tę różnicę ilustruje taka oto wypowiedź; „Z tym wywiadem jest jak z softem Billa Gates’a, pierwsza część to było demo: śliczne, ładne, eleganckie. W drugiej wyszło szydło z worka i wszystkie małości Jarosława Kaczyńskiego. Szkoda, że nie umie on wyciągać wniosków z historii…”
A w poniedziałek prezes postawił „kropkę nad ocieplaniem”, mówiąc ze znanymi grymasami o niemieckim radio RMF – FM i posyłając serię kopów w inne media i dziennikarzy podlaną także dobrze znanym sosem z przymiotników i epitetów, i to w takim zgęszczeniu, jakiego brat Jarosław nie sporządził od dawna. Nie zrobi się kózki z wilka, nie da się upudrować straszydła, bo puder za słaby, żeby przykryć naturę. Jarosław Kaczyński jest politykiem wojny, zamętu, podziałów, złości, podchodów, podstępów. To wielki i zły talent polityczny. Na szczęście dał się nam poznać strasząc nas i kolebiąc krajem przez dwa lata, i też na szczęście robi wszystko, by takim właśnie, jak go obserwowaliśmy pozostał w naszej pamięci. Nie ma pudru na straszydło.
17 lutego 2008, o godzinie 10:35
Mawar,
moja wąska specjalizacja publicystyczna – masz rację, ona nastapiła gdzieś od początku 2005 roku – to nie jest kwestia ewolucji, lecz po pierwsze strachu, że pojawilo sie straszydło, które chce mnie wepchnąć w klimaty przypominające PRL, tylko katoendecki i po drugie kwesta mojego smaku, który na takie klimaty reaguje wymiotami. I po trzecie kwestia praktyki – bo dwa ostatnie lata pokazały, że w tym kierunku idziemy. I to juz sie nie powinno powtorzyć. Więc to nie ewolucja tylko celownik – PiS pod obecnym szefostwem to największe zło. Trzeba je obnażać „aż się rozsypie w proch i w pył PiSowska zawierucha”. Proste? Proste, jak lufa publicystycznego kolta! Ale Ty i tak będziesz swoje gadał, bo Ty chyba ten katoendecki smrodek kochasz?
17 lutego 2008, o godzinie 11:13
Ogrodniku,
śniło mi się, że byłem właścicielem gazety której postępową neolibelarną linię programową ralizował głos. W połowie tego kolorowego snu poprosiłem Redaktora Naczelnego żeby udostępnił ci pół kolumny na twoje strzeliste, ale pełne finezji i wielowarstwowe felietony dla dzieci. Początkowo powiewało grozą, ale póżniej dzieciaki dostrzegły w nich głębię filozoficzną i folklor polityczny.
17 lutego 2008, o godzinie 12:38
Stan! Wkraczasz na niebezpieczną ścieżkę. Te biedne dzieci mają szansę fruwać, jak Piotruś Pan i nigdy nie powrócić na ten piękny świat rzeczywistej rzeczywistości. Miej sumienie!
17 lutego 2008, o godzinie 12:44
Minister Waldemar Kuczyński
„Ale Ty i tak będziesz swoje gadał, bo Ty chyba ten katoendecki smrodek kochasz”?
–
Paie Ministrze, proszę zajrzeć 3 wpisy wyżej – soulgardem (luty 17th, 2008 at 12:34 am) cytuje P. WIerzbickiego o sprawach które tak bardzo leżą Panu na sercu. W dużej mierze jest to o Panu. Miłej lektury.
17 lutego 2008, o godzinie 13:02
W ostatnim wpisie na swoim blogu Janina Paradowska poruszyła problem projektu ustawy o prokuraturze autorstwa prof. Ćwiąkalskiego. Muszę przyznać, że ta wybitna poblicystka potrafi we mnie wtłoczyć zawsze poważne wątpliwości do spraw pozornie oczywistych.
Tak było trzy lata temu, kiedy nikt nie zwracał większej uwagi na kluczowe elementy programu Prawa i Sprawiedliwośći. Paradowska bez komentarza opublikowała wówczas fragment konstytucji autorstwa K&K. Był to dla mnie szok. Jednak mało kto zwrócił wówczas uwagę na taki „drobiazg”, bo media ogarnięte były szaleństwem teczkowym i miały swojego bohatera w osobie Wildsteina. Śmiem twierdzic, że gdyby wybitniejsi publicyści zaczeli tą konstytucję i program wyborczy nicować, to rzeczywistość polityczna ostatnich dwóch lat byłaby mniej drapieżna. W czasie kampanii wyborczej do sejmu i na urząd prezydenta nie do pomyślenia była sytuacja kraju, w którym króluje nepotyzm, podsłuchy i szantaż polityczny. Jednak się stało. Więc przyjmijmy uwagę redaktora Baczyńskiego z Polityki, że warto przyjąć iż Polska cały limit szczęśliwych zbiegów okolicznośći ma już za sobą i nie oczekujmy kolejnego cudu.
Wracając do projektu Ćwiąkalskiego, to zdaje się nie ulegać wątpliwości, że jest on radykalną reakcją na „państwo prawa” a la aplikant prokuratorski Ziobro.
Paradowska poddaje w wątpliwość zbyt dużą autonomię prokuratury, która może stać się korporacją o niebezpiecznej sile politycznej nie zawsze działającej na korzyść państwa. Takie instytucje mają skłonność do nadmiernego wkraczania w politykę i ustawiania klocków po swojemu. Jako przykład niech posłuży CBA.
Tak na marginesie roli służb specjalnych w Polsce, uważam że dobrze się stało iż mamy ich więcej niż np. jedną. Zapobiegło to nadmiernemu wzrostowi sił tej jednej jedynej i nie doszło do jakiegoś zamachnięcia się na państwo. W przyszłości trzeba je będzie ograniczyć, ale na razie nie widzę nic złego w tym, że donoszą one na siebie do liderów policznych róznych ugrupowań. Bez tego bałaganu pąństwo nasze już dawno by się zwichnęło. Bardzo zręcznie służby specjalne na siebie napuszczał de Gaulle.
Pomysł Paradowskiej żeby nie dopuszczać do zbytniej autonomi prokuratury podzielam. Myślę, że pogląd Paradowskiej ucieszy także naszego kolegę blogowego głosa, który nie znosi korporacji, a szczególnie adwokackej.
Co więcej radykalne stanowisko, przeciwne projektowi, demonstruje też Prezydent. I tak znalazłem się w obozie politycznym PIS-u, co przewidzieli Andrzej i Torlin. Temu ostatniemu za wpisy o giełdzie założyłem teczkę.
Dark side posuneła się w dyskusji o lokalizacji Stadionu Nardowego jeszcze dalej, bo skierowała mnie do kółka różańcowego Ojca Rydzyka. Przeżyłem szok, bo jestem jej pienistością zafascynowany i nigdy bym tak okrutnie się z nią się nie obszedł jak Mawar, który w ferworze polemicznym zmienił jej płeć. Wprawdzie z tym stadionem stanęło na moim, ale to tylko dlatego, że Premier jest z tej samej parafi, a ja, podpatrując Zosię, nabrałem przekonania, że on to zechce przeczytać mimo, że tak naprawdę nie ma na to czasu, bo czas na pijar by mu przepadł.
17 lutego 2008, o godzinie 13:11
Stan,
napisałeś: ” kiedy nikt nie zwracał większej uwagi na kluczowe elementy programu Prawa i Sprawiedliwośći. Paradowska bez komentarza opublikowała wówczas fragment konstytucji autorstwa K&K. Był to dla mnie szok. Jednak mało kto zwrócił wówczas uwagę na taki “drobiazg”, bo media ogarnięte były szaleństwem teczkowym i miały swojego bohatera w osobie Wildsteina”.
To nie dotyczy mojej publicystyki. Roszczę sobie prawie, że tytuł pierwszeństwa do roli gęsi kapitolińskiej ostrzegajacej przed kaczyzmem. Napisałem ze 20 , albo wiecej artykułów bardzo wyraziście ostrzegawczych. Oto jeden z pierwszych, prawie nazajutrz po utworzeniu rządu PiS, a może nawet przed.
http://kuczyn.com/papers/publicystyka/pol_cwierci_20051119.pdf i http://kuczyn.com/papers/publicystyka/larum_graja_20060203.pdf z 1 lutego 2006 w „Gazecie Wyborczej” i jeszcze jeden: http://kuczyn.com/papers/.....061101.pdf
a jest ich wiele na tej stronie.
17 lutego 2008, o godzinie 13:42
Pan Minister
.
„…kwesta mojego smaku…”
.
Herbert, jak mi Bóg miły – drugi Herbert!
17 lutego 2008, o godzinie 13:45
-> Stan
.
„…I tak znalazłem się w obozie politycznym PIS-u,…”
.
Czy w związku z tym wybrałeś już rodzaj ostrza, którym popełnisz seppuku…?
17 lutego 2008, o godzinie 13:47
Stan,
Raczej należałoby napisać, że jej wątpliwości są sprawą oczywistą, a nie że potrzeba wyodrębnienia prokuratury jako super niezależnego ciała jest oczywista. Prokuratura w moim przekonaniu powinna pozostać częścią administracji państwowej. Prawdę powiedziawszy problematyka reformy wymiaru sprawiedliwości i zmian w funkcjonowaniu korporacji, to jest sprawa która powinna być starannie przemyślana. A myśląc o tych sprawach należy je także rozpatrywać niedoskonałości polskiego systemu politycznego. Doświadczenia w tym zakresie są złe. W moim przekonaniu rzecz opiera się na stosunkowo niewysokim poziomie intelektualnym i etycznym samych ludzi, którzy tworzą zarówno substrat osobowy wymiaru sprawiedliwości jak i partii politycznych, a także polskiej nauki (czym prędzej trzeba się dobrać do dupy kadrze naukowej wydziałów prawa i innych nauk społecznych). Zresztą nieufność dotyka także publicystów. Tak wiec moja malkontent-ość jest ogromna w tym zakresie. W związku z tym jedynym sensownym podejściem jest holistyczne podejście do całej problematyki. Poprawa funkcjonowania poszczególnych członków, wiązać się powinna raczej z troską o zdrowie organizmu jako całości. W tym względzie zaś polecałbym profilaktyką w postaci zaostrzonej krytyki i dużej ilości dyskusji, także inicjowanych przez instytucje, które w cele statutowe mają wpisane kształtowanie instytucji społeczeństwa obywatelskiego i demokracji lokalnej, przed podejmowaniem jakichkolwiek inicjatyw ustawodawczych. Wydziały prawa mają katedry prawno-porównawcze. Chyba niezbyt dobrze one funkcjonują, co jest widoczne w jakości materiałów, którymi dysponuje Rada Ministrów jak i Sejm. Moje hasło nie tylko na dziś, ale od początku jest takie walczmy z feudalizmem jak z imperialistyczną stonką ziemniaczaną, nie popierajmy post- włościańskiej mentalności, ograniczajmy katolickie elementy dworu hiszpańskiego w Polsce do minimum.
Z poważaniem duch Francisco Goya w emulacji internetowej głosa zwykłego.
PS
Postulowałbym także krytykowanie Z. Ćwiąkalskiego w celu zachęcenia go do powrotu na uczelnie i zajęcie się praca naukową, względnie profesjonalnym doradztwem prawnym (najlepiej, aby nie łączył tych dwu funkcji, chyba że ograniczy się do roli eksperta). Jak przewidywałem chłopak po prostu nie nadaje się do polityki.
17 lutego 2008, o godzinie 13:58
Uchachany,
co do smaku to Herbert mi nie jest potrzebny. Pisałem o ważnej roli „smaku” w antypeerelowskich zaangazowaniach juz w roku 1984, a więc 24 lata temu w paryskim Aneksie nr. 35/84 w polemice z Andrzejem Walickim (moj tekst „W tym największy jest ambaras…” s.105-118) Zacytuje tylko jedno zdanie z większego wywodu: ” Wydaje mi sie, że najważniejszy ( w tych zaangazowaniach jak sie wtedy wydawało bez szans na realizacje – W.K) był motyw praktyczny, choc zarazem bardzo osobisty. Było nim odrzucenie stylu życia, którego od jednostki wymaga system, wstręt do tego stylu, który przeważył nad korzyściami, jakie można by uzyskać poddając się mu”.
Cos podobnego zagrażało ze strony IVRP.
Uchachany ja jestem za stary, żeby kierowały mną jakiekolwiek autorytety.
17 lutego 2008, o godzinie 14:00
Obudziła się ze śpiączki… przed pogrzebem
http://wiadomosci.onet.pl.....,item.html
To jest taki bardzo polski problem kształtowania naszej państwowości. Tyle że jak dotychczas budziliśmy się ze śpiączki już po pogrzebie…
17 lutego 2008, o godzinie 14:46
Uchachany
-> Stan
.
“…I tak znalazłem się w obozie politycznym PIS-u,…”
.
'Czy w związku z tym wybrałeś już rodzaj ostrza, którym popełnisz seppuku…”?
–
Ja bym proponował przyłożenie sobie dwóch wlączonych telefonów komórkowych do głowy jednoczesnie. Śmierć na miejscu murowana. Mniej krwi, a efekt ten sam. W programie dla wykształciuchów z Ciemnogrodu (piątkowe ble-ble-bla w Radiu TOK FM) M. Ziomecki użalając się nad pielęgniarkami, które za rządu PiS napadły na URM, opowiadał jak niebezpieczne dla zdrowia i życia są fale elektromagnetyczne którymi je stamtąd BOR wypłaszał.
17 lutego 2008, o godzinie 15:00
Pan prezydent zawetuje. Nawet jeśli będzie pewien, że weto będzie nieskuteczne. Liczy się determinacja.
http://www.dziennik.pl/po.....ntowi.html
17 lutego 2008, o godzinie 15:06
Waldemar Kuczyński,
Nie czytałem. Sorry. Należy to wziąć na karb mojego gapiostwa.
P.S.
To wszystko na dzisiaj. Idę na film „To nie jest kraj dla starych ludzi”
17 lutego 2008, o godzinie 15:23
moze jakis komentarz?:) :
http://emerytury.wp.pl/PO.....240318.005
17 lutego 2008, o godzinie 15:34
bohdan,
komentarze tego „cudaka” nie zasługuja na to, żeby im poświecac choćby minutę.
17 lutego 2008, o godzinie 15:57
oby miał Pan racje:)
17 lutego 2008, o godzinie 16:16
Nie włączam sie w dyskusję nt. prawne i około-prawne, bo nie czuje sie na silach, za mało wiem, kodeksów na pamięć też nie znam.
Ostatnio zrezygnowałam z radców i innych prawników, bo doili kasę, zaś ich praca miała nędzne efekty, zajęłam się swoimi sprawami sama, nieco denerwując różnych prezesów różnych sądów, ale to co chciałam przed obliczem temidy załatwić – załatwiłam.Wydałam nieco pieniędzy na różne kodeksy i ich interpretacje.
Ale za to nieco mnie zainteresowała dyskusja n. stylu i życia i smaku w zyciu, na dodatek w określonej epoce i przy określonym systemie politycznym.
Uleganie stylowi życia wymaganym system polityczny – to pojęcie enigmatyczne co nonsensowne.
Zgodzę się – mógł być lansowany styl życia, ale wymagany przez system polityczny?
No bo cóż jest ten styl życia – ubiór, metoda spędzania wolnego czasu, tematyka dyskusji literackiej w szerszym gronie i sposób jej prowadzenia,odnoszenie się do kindersztuby wyniesionej w domu, aprobowanie lub negacja tzw. dobrych manier, uleganie modzie we wszystkim i na różnych płaszczyznach – tak jak dzisiaj w pewnych kręgach intelektualno-dziennikarskich – słynna „michnikowszczyzna”?
Przecież to wszystko zależy od wyboru osobistego człowieka.
Jak ktoś koniecznie chciał mówić to co wszyscy i przypodobać się większości w danym momencie – to pasjonował się krytyką „michnikowszczyzny”, a ktoś, kto myśli , gdy czyta teksty Michnika i zastanawiał się nad ich treścią – nawet nie zareagował, bo co z jakimś tępakiem intelektualnym gadać.
Uleganie modzie jest znamienne dla osób, które nie mają własnego zdania.Uleganie narzucanemu przez system politycznemu stylowi życia – także.
Jest tez druga strona tego medalu.
Można mieć poglądy wbrew opinii ogółu. Można mieć własne zdanie i nie ulegać ogólnym trendom. Można, ale za to się płaci, bo wolność jednostki jest cholernie cenna i droga.
By nie ulegać trzeba być wolnym. Wewnętrznie wolnym.
Nie jedno dziecko tego doświadcza, gdy rozsądna matka robi mu lalkę szmaciankę a nie kupuje Barbie. I znają to rodzice, którzy muszą tłumaczyć dziecku, ze nie jest ono o cal gorsze od innych dzieci, gdy nie ma lalki Barbie. Ale jest o niebo ciekawsze, bo ma lalkę, której nikt na świecie nie ma takiej samej, a lalkę Barbie można kupić w byle kiosku.
Wystarczy spoglądnąć na ten blog, by zobaczyć jak trudno jest znieść ludziom w Polsce fakt, ze ktos nie podziela ich zdania. Jak silny jest dyktat określonych poglądów np. na szpiega Kuklińskiego czy relacji USA – Rosja.
Kwestia smaku – to niejako pochodna mody. W jednych kręgach kwestia smaku będzie codzienna kreacja, w innych – kanon lektur, w innych – krąg przyjaciół i znajomych.
Dla mnie kwestią smaku – jest stosunek to takich wartości jak:
* harmonia i proporcje, w architekturze, ubiorze, wystroju wnętrza, modzie, muzyce itp.
* umiar, elegancja, racjonalność ,
* zachowanie indywidualności i nie uleganie modzie, w czymkolwiek
* negacja powierzchowności i blichtu,
* wierność własnym zasadom.
Dlatego trudno mi uwierzyć, że jakikolwiek system polityczny wymuszał styl życia. System polityczny wyłącznie wskazywał, co jest dla danej opcji politycznej korzystne i mile widziane a co nie. I jakie sa konsekwencje wolnego wyboru. Od człowieka zależało, czy narzucany styl życia czy nie.
Bardzo często mnie dziwiło, że ludzie podczas narady np. w KW PZPR minionej epoki skwapliwie zgadzali sie z andronami serwowanymi np. przez sekretarza propagandy, a potem na korytarzu tego samego KW gremialnie te propagandowe androny nazywali bzdurami. Ale nie znalazł się żaden odważny by powiedzieć to po drugiej stronie drzwi. Jeden odważny nic by nie działał, ale wszyscy, gdyby to co gadali na korytarzu, rzekli na sali – było by w naszym kraju zupełnie inaczej.
Ale milczeli i konformizm zwyciężał, hasełko – żyj i daj żyć innym – znakomicie odzwierciedla tamte czasy.
Człowiek jest istotą żyjącą nader ekonomicznie – szybko, tanio, w najlepszym gatunku i bezpi9ecznie.
Szybko che osiągać swoje życiowe cele, przy najniższych kosztach a cel ma być najwyższego gatunku, zaś droga do celu – bezpieczna.
Więc jeśli wybierał konformizm, to mu się takie zachowanie musiało to w życiowych kalkulacjach po prostu opłacać.
Ale powtarzam do znudzenia – wybór drogi życiowej jest wyborem indywidualnym a wolność człowieka, ta wewnętrzna wolność, bo o takiej mowie, jest luksusem, drogim, trudno osiągalnym i szalenie cennym.
17 lutego 2008, o godzinie 16:27
bardzo złośliwy napad blok/scan
17 lutego 2008, o godzinie 16:34
To nie jest kraj dla starych ludzi… A ja właśnie przeczytałam fragmenty z większej całości – wywiad z prof. Bartoszewskim; oby nam tacy starzy ludzie żyli i żyli, niechby i nas przeżyli!
http://www.gazetawyborcza.....33894.html
;
Zofio! mam nadzieję, że nie ulegając żadnym nakazom mody, nosisz modną garsonkę, modne i wygodne obuwie i z pewnością masz stosowną torebkę. Daj sobie margines i nie przesadzaj z niezależnością od wszystkiego! Proszę o to ja jasnaanielka.
17 lutego 2008, o godzinie 18:45
Stan, myślę, że musisz swoje wielowarstwowe belzebubizmy odrobinę utemperować -http://kuczyn.com/2008/02/12/nie-ma-pudru-na-straszydlo/#comment-44154
– zwłaszcza, że warstwa homoseksualna jaką niemal niewidocznie umieszczasz musi być przebadana na wykrywaczu kłamstw (podobnie jak u twojego gejowskiego kompana). Całość tego homopodkładu stosowana od pięciu lat musi być przedmiotem dokładnego badania. Zrobię co mogę byś odpowiedział za wspólne działanie na tym polu. By każda twoja związana z tym działaniem myśl i każda myśl twego kontynuatora zostały odwzorowane przez badanie obiektywne, nie śmieszne. Oczywiście w znaczeniu przenośnym „każda myśl”. Nie chodzi tu o to co ci przemyka przez głowę, ale co jest twoją trwałą intencją. Chciałbym z całego serca byście odpowiedzieli za całościowy sens i znaczenie homoseksualnej warstwy zaplanowanego na dłużej działania. Gotów jestem się nawet za to pomodlić do boga w którego nie wierzę. Amen.
17 lutego 2008, o godzinie 18:57
Droga Jasna Anielko,
oczywiście, ze noszę z mody co nieco, ale umiarem i absolutnie nie wg sugestii żurnali czy babskich pism.
Jak „wszyscy” noszą teraz w kraju szare garsonki dodatkiem czerwieni, bo to na topie, to ja nie mam tego akurat w swojej garderobie.
Ale mam ciemno szaro-grafitowe spodnium (spódnica na zmianę), w delikatne paski cieniutkie na dwie niteczki biały. Noszę do tego kupiony onegdaj, oryginalny pakistański szal jedwabno-kaszmirowy. Na pewno nie ma czegoś takiego w trendach lansowanych w żurnalach, choć akurat kolorystyka mogłaby się zmieścić w granicach.
Mówiąc oględnie sama sobie wymyślam style w garderobie a kolorystykę zestawiam wg własnego upodobania.
Stosowna torebka do całości – to kwestia gustu a nie mody.
Buty natomiast muszą być nie tyle modne, co wygodne i eleganckie, dobrane do całosci.
Nigdy nie włożyłam na nogę bucików z wąskim i długim szpicem (szalenie modne w Polsce jeszcze w zeszłym sezoni), nie noszę żadnych bluzek z nadrukami, poza koszulkami bawełnianymi w domu do sprzątania. Nie lubię z reguły plastikowej biżuterii, ani złota (mam tylko naszyjnik z brylancikiem, prezent od bliskiej osoby) wole już półszlachetne kamienie. Ulubionym jest naszyjnik robiony mieszanki złota i platyny (to jakoś się nazywa, ale nie pamiętam w tej chwili), ręczna robota afrykańska i oprawione weń przepiękne agaty i onyksy. Dostałam od brata, przywiózł mi go z jakiegoś rejsu. nawet nie wiem skąd. Nie zdążyłam się wypytać. Po babsku powiem – zwraca uwagę.
Na serio Anielko Jasna
nie jestem niewolnikiem mody. Noszę to co mi wpadnie w oko, pasuje na mnie i do zestawu już posiadanej garderoby.
Raz jest to żorżetowa bluzka wypatrzona w second hand shop’ ach (po naszemu ciuch budach), innym razem nowiutkie, eleganckie futerko (sztuczne rzecz jasna) w ekskluzywnym sklepie Berlina.
Po prostu.
szafa nie pęka z nadmiaru garderoby, kupuje raczej rzeczy eleganckie o uniwersalnych krojach, stosowne do figury, wzrostu i wieku i zmieniam dodatki.
I choć mam długie nogi, jestem wysoka, to w mini raczej nie latam, tak jak i nie nosze kiecek do ziemi, czy nad kostkę, o ile nie jest to kreacja wieczorowa.
17 lutego 2008, o godzinie 20:48
Zofio Od razu mi lepiej!
17 lutego 2008, o godzinie 21:21
Do wszystkich kotów blogowych i pozostałych.
Pozdrawiam Was serdecznie i życzę dużo zdrowia.
Kotom prawego skrzydła blogowego życzę, dodatkowo wytrwałości w kontaktach ze swoim prawicowym państwem.
Wiadomo, że kot i pies może być szczęśliwy jedynie przy państwie, które kieruje swój azymut na centrum.
Tym ważniejsza wasza rola. Schładzanie porawicowych popędów jest dobrodziejstwem społecznym. Jakie by obyczje panowały wśród ludzi
gdyby nie wsza inteligencja i wytrwałośc.
Tak trzymać.
17 lutego 2008, o godzinie 21:59
Dziewczyny,
jesteście fantastyczne. Od razy zrobiło się …. naturalniej, przyjemniej, przyjaźniej.
Dzięki.
17 lutego 2008, o godzinie 22:01
Bars, co się dzieje z Bars ?
Wie ktoś ?
17 lutego 2008, o godzinie 22:24
Bars skarzyła się, że jej latorośl (jedynak) nie dopuszcza do komputera. Pośrednio była to może krytyka bestresowego wychowania, generującego małych egoistów.
17 lutego 2008, o godzinie 22:25
Dopiero w tej wypowiedzi można ledwo bezpośrednio zweryfikować tą potworną pogardę jaka jest zawarta w podstawie tych zwrotów. Abstrahując od treści i sensu powtarzalności tych działań.
17 lutego 2008, o godzinie 22:28
Stan, mój kot pozdrawia twoje psy, à propos, kiedy jest dzień psa?
17 lutego 2008, o godzinie 22:42
Mawar,
nie wiem. Popracuję nad tym, bo w domu czekały by mnie spore wydatki.
17 lutego 2008, o godzinie 22:45
Lexe,
a mnie brakuje na blogu ciepła i życzliwości Bożenki.
17 lutego 2008, o godzinie 22:56
Bars gdzieś tam jęczy w niewoli swego potomka-okropniaka.
Mnie też jej brakuje. Ostatnio jednak zauważyłam na blogu salonowym, że uaktywniła się Kaska – Pyzol i jest w formie. Może nie wszystko stracone? Bożenka znikła bez ostrzeżenia. Madzia pewnie przegląda płytotekę. Dark wpada z doskoku… Panowie! nie traćcie nadziei.