Sikorski nie wyrwał by nas Ludojadowi.
LICZNIK PREZYDENCKI
Do końca kadencji “Prezydenta Swojego Brata”
zostało 691 dni (mniej niż dwa lata).
Media poinformowały we wtorek, jeszcze nieoficjalnie, że badania szczątków generała Sikorskiego nie potwierdziły, by został zastrzelony, czy otruty, a obrażenia wskazują na katastrofę lotniczą. Odpada więc część hipotez, robionych zwykle przez historyków opętanych przez jakąś wersję. Ale to nie nie zamyka drogi dla poszukiwaczy spisku, bo katastrofa mogła być sprowokowana.
Śmierć Sikorskiego tu i ówdzie chętnie by wtedy świętowano, a może faktycznie świętowano. Przypuszczam, że radośnie wzniosła by modły za duszę generała, nareszcie w niebie a nie w ciele, część londyńskich rodaków, bardzo patriotycznych, za to niezbyt mądrych politycznie, dla których generał był prosowieckim ugodowcem. Ale najbardziej pewno ucieszyłby się sam Józef Stalin, jeśli to nie on był inspiratorem tej katastrofy. Kiedy ginął generał Sikorski było już po Stalingradzie i ten ludojad miał wszelkie powody sądzić, że on pierwszy zajmie Polskę, a był to kawałek ziemi bardzo dla niego ważny, co wielokrotnie mówił. Dla Wielkiej Brytanii i dla Stanów Zjednoczonych Polska była o wiele mniej ważna. Na pierwszym planie było pokonanie Niemiec i ich napaść na Rosję była, jak zbawienie dla Wielkiej Brytanii. To od początku dało Stalinowi silną pozycję negocjacyjną, bo najpierw bano się, że Rosja dla uniknięcia całkowitej klęski zawrze pokój z napastnikiem, a potem starano się robić tak, by największy wysiłek w rozbiciu Wehrmachtu wziął na siebie Związek Radziecki, bo to oszczędzało krew amerykańską i brytyjską. Pod koniec wojny zaś dla władz Stanów Zjednoczonych, jeszcze nie wiedzących czy bomba atomowa wypali i jaki da skutek, bardzo ważny był udział ZSRR w pokonaniu Japonii, głównie jej armii w Chinach, a dla Roosevelta udział Rosji w, będącej jego idee fix, światowej Organizacji Narodów Zjednoczonych.
Sprawa Polski, nie pierwoszplanowa, była jednak najważniejszą z drugoplanowych. Stalin to wiedział i zapewne czuł, że polityk o tak wielkim autorytecie na Zachodzie i w Polsce, jak Władysław Sikorski, może mu skomplikować stosunki z zachodnimi aliantami, ciągle potrzebnymi, przez usztywnianie ich stanowiska. Jeśli nawet go sam nie utłukł to zapewne bardzo był rad z jego śmierci. Miał teraz w Londynie polskich polityków oderwanych od realiów, myślących kategoriami „słoń a sprawa Polska” i mających przez to zerową zdolność do wpływania na zachodnich sojuszników. Wyjątkiem był Mikołajczyk, też już odsądzany w Polskim Londynie od czci i wiary i nie mający tego co Sikorski formatu oraz autorytetu.
Wydaje się jednak, że nie można przeceniać politycznego znaczenia katastrofy gibraltarskiej dla losu Polski. Słuchałem parę dni temu w TVN24 młodego historyka, czy politologa, którego nazwisko mi umknęło, sugerującego, że gdyby Sikorski żył to Polska nie stałaby się sowieckim satelitą. Uważam to za całkowitą fantazję, za element polskiego myślenia magicznego w polityce. Pewno w szczegółach historia potoczyłaby się inaczej, może nawet lepiej, może generał Sikorski, nie zasiedziałby się we Włoszech, jak generał Sosnkowski, chyba tylko po to, by się odseparować od kwestii; walczyć, czy nie walczyć w Warszawie. Może Sikorski powstrzymał by czwórkę generałów, która w szaleńczej trwodze, że Rosjanie wejdą do Warszawy, a AK nie zdąży wystrzelić do Niemców sprowokowała warszawski armagedon ludności cywilnej pięć minut przed końcem okupacji. Może tak by było. Ale niestety Polska nie uniknęłaby stania się PRL.
Byliśmy w rękach jednego z największych morderców w dziejach nowożytnych, ale wtedy niemal czczonego przez całą walczącą z Hitlerem Europę, a za nim stała najpotężniejsza na kontynencie, zwycięska machina wojenna. Nie tylko Sikorski, ale nawet Churchill i Roosevelt nie mieli już nic do gadania w sprawach polskich. To widać, jak się czyta stenogramy z Jałty, czy relacje Winstona Churchilla w jego „Historii Drugiej Wojny Światowej”. Oni tam z prezydentem Rooseveltem robili co mogli, by uzyskać od Stalina jak najmniejsze ograniczenie suwerenności powojennej Polski. Byli pełni dobrej woli i niestety pełni też bezsilności. A naprzeciwko mieli mur z hipokryzji i cynizmu, za którym stała postawa, „tam gdzie doszedł żołnierz radziecki, ja jestem gospodarzem”. Nic nie mogło nas uratować od losu, którego doświadczyliśmy. Ludojad chciał nas mieć i nas miał. Pewną pociechą może być to, że chciał nas możliwie daleko na zachód i dzięki temu pragnieniu mamy Szczecin, Świnoujście, Wrocław i granicę na Nysie Łużyckiej, czyli Zachodniej, a nie na Nysie Kłodzkiej, czyli Wschodniej. Bo tego nam szczególnie Churchill dać nie chciał.
8 grudnia 2008, o godzinie 08:05
Swoja droga Zofia bardzo chętnie zarzuca innym pogardę dla Rosjan. Dla mnie najbardziej pogardliwym w stosunku do Rosjan tekstem jest:
Ludzie w Rosji muszą wolności myślenia uczyć się od nowa i trzeba na to pokoleń a nie kilkunastu lat.
Dla tych ludzi wolność osobista jest zjawiskiem (dla większości) nowym, którego nawet w pewnym sensie się boją.
Dlatego w Rosji wolność musi być dawkowana ostrożnie, z umiarem i stopniowo. To proces na lata.
Inaczej będzie jaz zagłodzonym człowiekiem, który dorwał się do sytego jedzenia – zachoruje lub umrze.
I to pisze osoba, która szczyci się, ze jest w przeciwieństwie do większości tu piszących człowiekiem Zachodu.
8 grudnia 2008, o godzinie 08:32
Jasnaanielko
Na czym polegała „nieelegancja” Andrzeja pojąć nie moge.
Stwierdzenie ze czyjeś poglądy są marginalne jest hipoteza nie stwierdzeniem.
I właśnie o „lokalności” poglądów chciałem. W gruncie rzeczy poglądy nas wszystkich są jakoś „lokalne” to znaczy osadzone w jakimś środowisku w jakiejś tradycji, w jakimś kontekście doswiadczenia. Ich wartość polega na „lokalności” a im mniej są „lokalne” tym bardziej są banalne i nieciekawe do czytania..
Zofia wybrała lokalność „angielską”(absolutnie bez starej konotacji „Anglik z Kołomyi”) i „protestancką”. Czemu nie? To bardzo „lokalny” punkt widzenia. Obejmujący niewielka stosunkowo grupe. To jest ciekawe nawet jeśli są to emocje.
8 grudnia 2008, o godzinie 08:33
Glosie
Moja kompetencja „literacka” jak to nazywasz nie jest wieksza od polityczno-gospodarczej, dlatego o Holy Golightly nie mam odwagi sie wypowiedziec.
Głosie
Moja kompetencja „literacka” jak to nazywasz, nie jest większą od polityczno-gospodarczej, dlatego o Holy Golightly nie mam odwagi się wypowiedziec.
Tym bardziej ze niedawno na jej temat „wypowiadano” się w prasie codziennej profesjonalnie, co na pewno czytałeś (?). Do tekstu nie chce mi się wracać, a film bardzo sugestywne przesłonił literackość tej postaci.
8 grudnia 2008, o godzinie 08:35
Zdzisławie
Jasnaanielka ma rację ze ruszanie dziś podziału administracyjnego było by grzebaniem w mrowisku. Uwolniły by się nieracjonalne emocje i kupa innych bzdur. Na razie rozważania na ten temat to raczej cwiczenie umysłowe czy zabawa.
Mam nadzieję ze w miarę przechodzenia coraz większych kompetencji z centrali niżej i w miarę nieuniknionego rozwoju infrastruktury komunikacyjnej niektóre województwa okażą się zbędne w sposób oczywisty.
Pomysł by siedziby władz umieszczać w ośrodkach o mniejszym prestiżu miał także na celu obniżenie”wartości” obecności władz . Nie władza powinna kreować metropolitalnosc.
Pozostaje też pytanie o szczebel między regionem a gmina.
8 grudnia 2008, o godzinie 08:36
Dark
Ja” nie rozumiem” lub „rozumiem” kobiety ani mniej ani więcej niż mężczyzn. Tyle ile rozumiem ludzi. Pewnie w jakimś okresie życia różnica jest duża, albo raczej WYDAJE SIĘ być wielka. Moja sytuacja egzystencjalna nakazuje mi mniemać ze to różnica całkiem niewielka.
Mogę tylko w pewnym stopniu zaspokoić twa ciekawość jeśli idzie o Tarnów co pośrednio rozumiem jako ciekawość „babska”(?) „gdzie pomieszkuje latem”.
Nie, nie jest to Tarnów ani jego okolice.
Jestem krakowianinem z lwowskimi koneksjami. i choć się z powodu polskiej drogi życiowej czuje się silnie zmazany z Warszawa i Mazowszem wybrałem Galicję na dom letni.
Prawdę mówiąc byłem (nie w sensie przejazdu) pewnie raz w życiu w Tarnowie na starówce (ładna) i np. Puławy i Płock znam lepiej.
To o czym pisałem w sprawie siedzib władz regionalnych powinno cię zainteresować jako „organizatora przestrzeni”. A jeśli już ciekawość, to także moja. Wydaje mi się ze w blogu pisałaś ze nabyłaś czy też zbyłaś posiadłość w Małopolsce. Której?
8 grudnia 2008, o godzinie 08:51
Jasnaanielko
Powinno byc tak:
„Stwierdzenie ze czyjeś poglądy są marginalne jest hipoteza nie stwierdzeniem. Nie jest tez obrazliwe.”
8 grudnia 2008, o godzinie 09:08
Edwardzie,
Pewnie w jakimś okresie życia różnica jest duża, albo raczej WYDAJE SIĘ być wielka. Moja sytuacja egzystencjalna nakazuje mi mniemać ze to różnica całkiem niewielka.
______________
Hmm, Hmmm. Moim zdaniem w formie clipu podpowiedź adresowana do ciebie przez dark side odnośnie zrozumienia młodej kobiety brzmiała: mał-pe-cz-ka.
Może właśnie relacje z młodymi kobietami, tak bardzo odmładzają i odprężają dojrzałych mężczyzn.
(to taka hipoteza robocza, bo jak wiesz nie jestem „dojrzały”)
8 grudnia 2008, o godzinie 09:25
Tyle ze Głosie.
Relacje z młodymi mężczyznami odmładzają i są odprężeniem dla kobiet
dorodnie dojrzałych.
Głosie
Czy nie mógł byś założyć swojego bloga „w temacie” intelektualnego flirtu.
Czy nie widzisz ze wielu tu to nudzi i zniecheca. Umiar, umiar, i jeszcze raz umiar.
8 grudnia 2008, o godzinie 09:46
Andrzeju
– mój tekst o Rosjanach nie jest tekstem pogardliwym. zechciej to zauważyć.
***
Dark,
po pierwsze – nie pisze emocjonalnie.
To Ty tak mój tekst odbierasz. Ale nie wiesz co ja czuję, bo to raczej jest niemożliwe. Nie siedzisz we mnie.
Teraz na temat „Sahiba” – możliwe, że Ty nie widzisz zbiezności, ja natomiast widzę.
Kiedyś w w liceum miałam dwie koleżanki – Żanetę – muzułmankę i Elsterę – żydówkę. Byłyśmy w jednej klasie do matury. Bywałyśmy u siebie w domach, zapraszałam je na święta Bożego Narodzenia, ja obchodziłam zakończenie ramadanu czy Chanukę.
Ta szkolna znajomość nauczyła mnie podchodzić dla ludzi innych ras, kultur i wyznań z szacunkiem, pokorą wobec ich kultur, i po partnersku.
Przez pewien okres czasu, (w latach 70.tych) stykałam się z oficerami i żołnierzami Armii Czerwonej którzy stacjonowali w w Szczecinie a właściwie ich rodzinami. Zapraszali mnie do siebie do jednostki, bywałam z nimi w cerkwi na prawosławnym Bożym Narodzeniu i ich wigiliach, bo takie mieli tutaj obyczaje.
Miałam okazję wiele z nimi rozmawiać. To byli nie tylko Rosjanie, ale także przedstawiciele innych narodów, które wówczas zamieszkiwały ZSRR.
Wszyscy ci znajomi mi ludzie mieli tylko jeden zarzut wobec Polaków z którymi się oni stykali – traktowanie ich z wyższością, ale nie jako wojsko okupacyjne, ale dlatego, bo jako ludzie, byli – Ruski, czyli głupsi, prymitywni, bez kultury osobistej.
Te uwagi wyczuliły moje zachowanie wobec nich. Bo znam uczucie, gdy obserwowałam jak byli w tym czasie traktowani Polacy np. w Danii. tak samo, jak „Ruskie” w Polsce.
Tak, Rosjanom w tamtych latach Polska ze swoją ograniczona wolnością jakoś imponowała, lubili polska żywność, kupowali polską odzież, kosmetyki, drobiazgi i zagraniczne ciuszki od marynarzy. Ale już sprzęt AGD, meble itp woleli z NRD. Ale tzw. Zachód, dla tych w Szczecinie, to nie była Polska, ale właśnie NRD.
***
Piszesz, że gloryfikacja moja Rosji dziwi Cię szczególnie, ponieważ Polska tubylcom jawi się jako kraina z bajki o członkostwie w unii europejskiej.
Tak samo jak Polakom swego czasu UE, gdy bywali zagranica np. w latach 80-tych.
Ja to przerabialam na własnej skórze, gdy jeździłam w tym czasie do Kopenhagi na urlopy do polskich przyjaciół.
Dla mnie Zachód nigdy nie był krainą z bajki, bo atrybuty Zachodu, czyli mydełko palmolive, perfumy Chanel 5 czy whisky prosto ze Szkocji miałam w domu, bo brat i ojciec po prostu pływali i przywozili. Kopenhaga wabiła mnie urodą architektoniczna i zabytkami a nie zaopatrzeniem sklepów, co najwyżej kupowałam przepiękna tam galanterię papierową np. listownikami albo żyłki wolframowe i jakieś błyski na szczupaki firm francuskich dla brata.
Ale na promie, czy w domach spotykałam starych i nowych Polonusów, polskich turystów i miałam całą gamę zachowańn Polaka który zachłystuje się zachodem.
Rosjanie przeżywają to samo, ale jak już nasyca się sklepami typu Adler, Lidl, Tesco, Real itp. to przestaną.
Gdy w latach 90-tych, na ich początku, jeszcze przed akcesją Polski i Litwy z UE, byłam w Kownie na międzynarodowej konferencji państw nadbałtyckich i w mieście powędrowałam sobie aleją lipową po sklepach, miałam pełen Zachód i bogactwo Wschodu, bo takich soboli to ja w życiu nie widziałam.
Lokalny supersam, czy jak to się dzisiaj mówi market – niczym się nie wyróżniał od polskiego Reala czy Tesco. ten sam unijny asortyment, te same proszki do prania, pasty do zębów czy chemia domowa lub alkohole. Miałam nawet problem, by wyszukać coś extra litewskiego na do domu.
***
Piszesz, ze widzę wiele niedomagać w Polsce a nie dostrzegam ich w Niemczech czy Rosji.
Odpowiem Ci tak, wtedy w Kijowie jechałam wspaniałą autostradą z Wilna, gdzie przyleciałam samolotem do Kowna, a potem z Kowna z wiceministrem transportem p. Sykalisem do Kłajpedy, by zobaczyć tamtejszy port.
Takich autostrad w Polsce jeszcze nie było, na Litwie była. Potem w porcie zobaczyłam to, do czego Polska jakoś nie potrafiła się nawet należycie przygotować a tam funkcjonowało znakomicie – oddzielenie strefy eksploatacyjnej portu od strefy zarządzania gruntami i obszarami morskimi, które były państwowe. Eksploatacje portu była w rękach prywatnych spółek, w tym zagranicznych.
W Polsce ten proces rozdzielenia stref praktycznie został zakończony dopiero rok temu. Kilkanaście lat później, niż zrobiono to w Kłajpedzie!!!
Litwini, mimo, że też kraj postkomunistyczny, ba, dawniej republika radziecka – potrafił dobre wzorce unijne transponować szybko i skutecznie.
W Polsce, gdzie teoretycznie, skażenie komuną mniejsze – takich wzorców przetransponować nie dało rady, ani szybko ani skutecznie przez wiele lat.
I to jest moją odpowiedzią na Twoje zarzuty.
Staram się znaleźć pytanie dlaczego gdzie indziej, w krajach skażonych tzw. komuna, znaczniej i głębiej – można dobrze i skutecznie – a w Polsce nie można.
Gdzie w Polakach tkwi bariera owej niemocy?
8 grudnia 2008, o godzinie 10:04
Wygląda na to ze Zdzisław wyczekuje na nowa wypowiedź Gospodarza. Chyba ma racje.
8 grudnia 2008, o godzinie 10:16
Flirtuj Glosie,
to mile i wcale nie zniecheca! :)
Bardziej zniecheca marudzenie i pouczanie…
8 grudnia 2008, o godzinie 10:21
No i widzisz Glosie ze mialem racje. :D
„Relacje z młodymi mężczyznami odmładzają i są odprężeniem dla kobiet
dorodnie dojrzałych.”
Poczytamy.
8 grudnia 2008, o godzinie 10:36
No to, zanim się Gospodarz popisze nowym tekstem, opowiem tu o moim spotkaniu z Rosjaninem w Leningradzie :)
Byłam na kilkudniowej wycieczce orbisowskiej Moskwa -> Leningrad -> Tallin. Tak stało w programie a okazało się, że trasa była Leningrad -> Tallin -> Moskwa – tak, na wypadek, gdyby ktoś z kimś chciał się przy okazji umówić :D Czas był tuż przed ogłoszeniem stanu wojennego i nawet znajomi mi gratulowali, że na Sołówki będę miała znacznie bliżej. Zaspałyśmy z koleżanką na wycieczkowy autobus, który miał nas zawieść do Soboru św. Izaaka. Bardzo nam na zwiedzeniu zależało, więc próbowałyśmy się tam dostać autobusem. Na przystanku z planem miasta sprawdzałyśmy trasy autobusów i zaczepił nas jakiś pan w średnim wieku pytając w czym mógłby pomóc? Wsiadł z nami do autobusu, wysiadł, gdzie trzeba, podprowadził pod drzwi i wpakował do środka! co nie było proste, bo bileterka tam biletów nie sprzedawała, tylko wpuszczała wycieczki, a prywatnego zwiedzania nie było. Nie nado!!! Nasz „przygodny opiekun” ją dosłownie zakrzyczał i KAZAŁ nas wpuścić!
Przedtem jednak pokazał nam Jeźdźca Miedzianego, kawałek parku przy Ermitażu, gdzie podobno wybierał się na jakąś konferencję naukową, nawet zrobił nam kilka zdjęć, ale sam nie chciał fotki w naszym aparacie ;) W sumie było to przemiłe spotkanie – tylko SKĄD on się wziął na drodze naszego życia?
Przez tych kilka dni mój stary, szkolny język rosyjski bardzo się odnowił. :D
8 grudnia 2008, o godzinie 10:43
Jasnaanielko
Wujaszek Wania mówi ze to jego Wujaszek. Podobno wiele o Was opowiedal.
8 grudnia 2008, o godzinie 10:51
EDD – T bardzo prawdopodobne. Wujaszkowi przekaż pozdrowienia. (^_^)
8 grudnia 2008, o godzinie 10:52
Zofio,
ależ jest. Traktujesz Rosjan jak niedorozwinięte społeczeństwo, które trzeba prowadzić za rączkę, i któremu trzeba tylko po troszeczku dawkować wolność, aby broń Boże tą wolnością się nie udławiło. I kto to jeszcze ma robić? Ano byli oficerowie KGB pod których światłym przywództwem Rosja będzie rosnąć w silę, a Rosjanie będą żyć coraz dostatniej.
8 grudnia 2008, o godzinie 10:59
Głosie ,
napisałeś „Na tym polega problem z teoriami, że są uogólnieniem.”
W nauce historii, ponieważ nie można przeprowadzać doświadczeń sprawdzających prawdziwość teorii sprawdza się ich prawdziwość szukająć nie podlegającymi dyskusji, dobrze udokumentowanych faktów z przeszłości. Na temat tego, że bunty przeciw dowódzcom wybuchają wtedy, gdy im się nie wiedzie /nie osiągają sukcesów lecz wręcz przeciwnie ponoszą same porażki/ nie trzeba dalko szukać. Przeciw Jarkowi nikt sie nie buntował gdy partia po jego wodzostwem wygrywała wybory, swego prezydenta itd, lecz natychmiast jak doszło do spektakularnej katastrofy z wyborami i poparciem, a w sondażach zaczęło regularnie lecić w dół poparcie, zbuntował się Dorn /właściwie twórca PiS/, i tzw. „trzech tenorów”, a wielu posłów zaczęło odchodzić z PiS. Wszyscy zbuntowani zostali ukarani wyrzuceniem z PiS.
W czasie II WŚ, nie było buntów przeciw Hitlerowi gdy odnosił on sukcesy / niegdzie, w poważnych źródłach historycznych nie znalazłem potwierdzenia twej rewelacji o buncie w wermachcie w czasie walk w Dunkierce, gdyby takowy był , była by pacyfikacja w wojsku, bo w czasie wojny stłumiony bunt karany jest pokazowymi egzekucjami, a takowych w tym czasie nie było/. Natomiast znane są bunty, gdy stało się jasne, że Hitler przegra wojnę /najbardziej znany jest zamach Staufenberga – jak Hitler potraktował zamachowców wszyscy pewnie wiemy/
8 grudnia 2008, o godzinie 11:24
maciek. g
Tak myślałem, że nie znajdziesz w internecie potwierdzenia, bo i ja nie znalazłem, a chciałem podeprzeć się słowem pisanym. Natomiast moje „rewelacje” o buncie znalazłem w filmie dokumentalnym pt: Wehrmacht od powstania do upadku (CD.1-5) *DVDRip* *AC-3* (Die Wehrmacht ). Wypowiadają je wojskowi historycy niemieccy pracujący w archiwach Bundeswehry. Jak masz tzw. klienta P2P możesz ściągnąć film dokumentalny wykorzystując tzw. linki ed2K
ed2k://|file|Wehrmacht.od.powstania.do.upadku.2007.DVDRiP.XviD.AC-3.CD.1.Dragonlew.[eMulek.com.pl].avi|732110848|B5BF5E18F99D669813ECAC4B41067F6B|/
ed2k://|file|Wehrmacht.od.powstania.do.upadku.2007.DVDRiP.XviD.AC-3.CD.2.Dragonlew.[eMulek.com.pl].avi|731951104|4EC90A3594F05E08783D3505E1CF8485|/
ed2k://|file|Wehrmacht.od.powstania.do.upadku.2007.DVDRiP.XviD.AC-3.CD.3.Dragonlew.[eMulek.com.pl].avi|732809216|272BF165FEFA011DFA9A983EE9FC42EC|/
ed2k://|file|Wehrmacht.od.powstania.do.upadku.2007.DVDRiP.XviD.AC-3.CD.4.Dragonlew.[eMulek.com.pl].avi|732807168|26141D7950FE895AC1E7778736E72D09|/
ed2k://|file|Wehrmacht.od.powstania.do.upadku.2007.DVDRiP.XviD.AC-3.CD.5.Dragonlew.[eMulek.com.pl].avi|731850752|104051048951898FF51693CCD96BC196|/
linki pochodzą ze strony: http://www.emulek.com.pl/.....8;id=16976
8 grudnia 2008, o godzinie 11:26
Poseł Gowin dywaguje o opętaniu. Przypominam ze problematyka opętania Kaczyńskich i ewentualności zastosowania egzorcyzmów była już w tym blogu poruszana. Sama strona dźwiękow zjawiska PIS sugerować może satanistyczne powiazania.
Teolodzy i historycy idei żartują a Diabeł się cieszy. ^___^
„Wczoraj rozmawiałem z teologiem, który pół żartem wspomniał o zjawisku opętania, w kontekście właśnie tych słów na temat Stefana Niesiołowskiego”
http://www.dziennik.pl/po.....taniu.html
8 grudnia 2008, o godzinie 11:31
Witam wszystkich
Rano wstalem powiedzmy wcześnie 6.30 oczywiscie po tym ranych czynnosciach zasiadlem do poczytania blogu i musialem wyjśc. Teraz ponownie poczytałem i postanowilem cos napisać.,gwoli wyjasnien.
Nie bardzo lubię rozważan typu akademickiego (ja to nazywam dzielenie włosana na czworo)
Nie wymagam choć chciałbym by to z czym czasami wyskoczę było na tyle interesujące że poruszę innych ( od razu rosnę).
Najmniej lubię rozważania co myślał autor jakiejs filozoficznej i zawiłej zwykle tezy bo tak naprawdę nikt nie wie co On myślał.Moze myślał że trzeba coś napisać i wysłąć do redakcji,wydawnictwa ( bo brak gotówki) i czasami im większa bzdura tych powyżsi płatnicy chętniej wtedy płacą. Ja ktoremu nikt za te bzdury nie placi pisz sobie a muzom więć dlatego ciesze się że ktos przeczytał i też coś napisał..Pisze tez jak coś mnie poruszy.
Ale ” rozbioru” Polski na regiony nie traktowałem serio, ot tak może by bylo lepiej.
A rozważania typu czy niemcy lepsi czy gorsi i to tacy jako całość to naprawdę nic mi nie daję. Mogę tylko pozazdrościć. Bo co mi da że Ci niemcy sa lepsi. Ja osobiście zadnej korzyści z tego nie mam. Mówi sie przecież że „blizsza koszula ciału jak marynarka”
dlatego lubię wpisyEDWARA, JASNEJANIELKI i jeszce paru osób ( których sobie teraz nie przypominam (skleroza) bo u jest duzo uśmiechu > Inne wpisy cenię za dużą fachowośc tematu ( ale oczywiście szybko zapominam całośc argumentu zostawijąc tyko to co mnie zafrapuje.
Mniej więcej to jest przyczyna że uczestnicze w tym blogu jest tu prawie wszystko,co mnie interesuje.
Ojej ale wyłozyłem swoje credo. a jescze bardzo lubię do wszystkiego podchodzić z poczuciem humoru.
I podkreślam nie dokonywałem rozbioru Polski. Ale bardzo mnie zafrapował problem Łodzi (gdzie ja przydzielic ? Czy tu są Łodzianie może zabierze glos w tej sprawie.
Pozdrawiam.
8 grudnia 2008, o godzinie 11:49
Lodz (3 miasto w PL) wszystko psuje. No bo jak do mazowsza to region mazowiecko-podlaski za duzy. W Malopolsce sie nie miesci.
Nie ma co z nia zrobic.!!!
Moze jedno Pomorze, region podlasko- mazurski a Warszawa z Lodzia razem? Wtedy na stolice regionu proponuje Lowicz.
Dla regionu mazursko podlaskiego Suwalki.
^___ ^
8 grudnia 2008, o godzinie 11:52
Edwarze,
nie probuje pociagnac Cie za jezyk, by wydobyc informacje gdzie pomieszkujesz latem :)w ogole nie przyszlo mi to do glowy. co zreszta mialabym zrobic z taka wiedza?
zainteresowalo mnie za to Twoje przywiazanie lokalnego patriotyzmu do pewnej koncepcji historycznej czy utopii literackiej. przecietny czlowiek okresla swoja mala ojczyzne przestrzennie. Gdy kaze mu sie zaznaczyc ja na mapie zaczyna od miejsc z dziecinstwa: miasteczko gdzie chodzl do szkoly,wies gdzie mieszkala babcia , jezioro gdzie jezdzil na ryby, stolica gminy lub powiatu zawsze znajduja sie w obrebie takiej granicy, bo tam krzyzuje sie wiele interesow i aktywnosci lokalnych. Przy czym przeszkody naturalne traktowane sa ciekawie. Nie miejsce tu by sie rozpisywac na ten temat, jednak wspomne tylko ,ze to co przecietny czlowiek uwaza za swoj teren znajduje sie w zasiegu dnia marszu od rodzinnych miejsc. Gdyby barwna plama zaznaczyc na mapie granice malej ojczyzny kazdego mieszkanca 2 gmin dajmy na to, otrzymalibysmy ciekawy kalejdoskop, przy czym bardzo wiele plam by sie pokrylo w zaskakujacy sposob :) (tereny sporne). Takie badania sa prowadzone, jednak punktem wyjscia do wyznaczania granic jest zwykle infrastruktura i siec interesow i powiazan.Przy czym istnieje hierarchia. w skrocie- miejscowosc gminna zgarnia jak zlewisko rzeki interesy (zarzadzanie,komunikacja, dystrybucja uslug, handel) calej gminy, powiat skupia w sobie jak soczewka interesy podleglych mu gmin. przy czym mamy powiaty ziemskie i powiaty grodzkie (miasta na prawie powiatu), zas miasto wojewodzkie musi byc dobrze skomunikowane z podleglymi mu powiatami i reprezentowac ich interesy. te rzeczy bierze sie pod uwage przy podejmowaniu decyzji do jakiej gminy czy wojewodztwa dany teren ma nalezec.
Ciesze sie ,ze zwrociles uwage na koncepcje lokalnosci jako grupy cech i zachowan uksztaltowanych w konkretnym miejscu i czasie (dziecinstwie).
zawsze bardziej interesowaly mnie procesy globalne. swiat byl dla mnie kula opleciona ogromna, pulsujaca siecia infrastruktury, ktora nalezalo utrzymac drozna i sprawna. (money must flow- pieniadze musza krazyc) . myslalam kategoriami globalne- konta- lokalne. z biegiem czasu jednak zmienia mi sie perspektywa. coraz czesciej za punkt wyjscia przyjmuje lokalny punkt widzenia i z niego oceniam globalne zmiany, ktore stoja u wrot i dobijaja sie, lub pchaja sie nieproszone :)
jesli chodzi o wybor miast o mniejszym znaczeniu na siedziby wladz, to jest to nieco sprzeczne z historia. gdyz w procesie miastotworczym lokacja nastepowala zwykle tam, gdzie byla siedziba wladcy. Jest to naturalny ekonomicznie punkt ciezkosci, ktory przyciaga jak magnes. wokol niego organizowalo sie zycie spolecznosci. dzis , z powodu wielu procesow opisem ktorych nie chce zanudzac, coraz czesciej eksportuje sie wladze i rozrosnieta administracje za granice stolic. Wieden, zeby daleko nie szukac. pare lat temu wybudowano cale miasteczko rzadowe, gdzie przeniosly sie wladze (lokalne chyba). przy sposobnosci podrzuce linka. kreowanie nowych centrow, ktore mialyby rywalizowac ze starymi raczej nie wchodzi w gre, gdyz burdel i zamieszania moglyby wzrosnac niepomiernie.
8 grudnia 2008, o godzinie 12:10
Edwarze!!!
Łódz 3 miastem w PL ? które jest drugim ?Czyzby Kraków? masz przechlapane u Łodzian. Dobrze że tą dacze kupiłeś na południu Polski.
A może z uwagi na te problemy podzielić to miasto tylko zastanawiam sie gdzie granica, najbardziej naturalna byłaby Piotrkorska tylko jak ona biegnie geograficznie?
No i rusz tu co ile jest problemów/ I dziwić się że Rząd tak sabo pracuje nad reformowaniem Państywa?
8 grudnia 2008, o godzinie 12:20
jak juz zmodernizuja trase warszawa-lodz bedziecie jak ci bracia syjamscy
http://www.plk.warszawa.p.....-lodz.html
13 stycznia 2009, o godzinie 03:26
13 stycznia 2009, o godzinie 03:27
maniactwo
18 czerwca 2009, o godzinie 11:35
co znaczy słowo „sobczysz” którego użył Pan dark side?