Niech żyje dąb w Jaśle!
LICZNIK PREZYDENCKI
Do końca kadencji “Prezydenta Swojego Brata”
zostało 494 dni (już poniżej pięćset).
Wysłuchałem w czwartek w TVN24 dwu wiadomości, które chcę skomentować. Najpierw słowa Silvio Berlusconiego. Uzasadniając dlaczego Włoch powinien zostać szefem Parlamentu Europejskiego powoływał się na to, że we Włoszech frekwencja w wyborach wyniosła dwie trzecie, a w Polsce jedną czwartą uprawnionych, że jego partia dostała największą w Unii liczbę głosów, a mianowicie 12 milionów podczas, gdy Platforma Obywatelska tylko 3 miliony. Warto, by te słowa premiera Włoch usłyszeli polscy wyborcy, bez względu na to, jaki będzie wynik zabiegów o obsadzenie tego ważnego stanoiska. Słowa Berlusconiego potwierdzają prawdę, że ważne jest nie tylko kogo wybieramy, ale także ilu z nas go wybiera. Im więcej, tym większą temu komuś dajemy w rękę siłę w robieniu tego, czego od niego oczekujemy, mówi się, że tym silniejszy mu dajemy mandat. I nasz wybraniec w razie potrzeby może się na silny mandat powoływać, albo nie może się powoływać, jeżeli stoi za nim mała liczba wyborców. Niestety premier Tusk nie miał w ręku równie silnych faktów, by ten argument Berlusconiego odeprzeć. Wedle słów Sławomira Nowaka premier mówił, że PO dostała największy procent głosów, ale to nie zmienia faktu, że pod względem liczby głosów w obu krajach Pan Mauro góruje nad Jerzym Buskiem, jak 1:4. Oczywiście targi w samej Brukseli mogą przeważyć szalę na rzecz naszego kandydata, ale to nie zmienia faktu, że argument frekwencji ma znaczenie, a więc i frekwencja w wyborach jest ważna, dla siły partii w kraju i dla siły kraju w Unii Europejskiej. Lenistwo wyborcze nie służy krajowi.
*************
W ten sam czwartek trochę z rozbawieniam, ale i ze złością wysłuchałem tyrady przeciwko dębowi. A mianowicie jeden starszy Pan, może nawet trochę starszy odemnie przypomniał mieszkańcom Jasła, że piękny, dorodny dąb stojący w reprezentacyjnym punkcie to dar dla zajętego przez Niemców miasta od Adolfa Hitlera. Albo nikt o tym już nie pamiętał poza tym Panem, albo ci co pamiętali nie uważali, że metryka dębu jest czymś takim, co warto przypominać, dość, że wybuchła sensacja. Dąb od Adolfa Hitlera! Na najbardziej widocznym widoku! Hitlerowskie żołędzie brukające odwieczną Polską ziemię, tworzące grunt pod kolejną niemiecką konkwistę, zatruwające naszą ojczystą atmosferę drobinkami tlenu z wizerunkiem swastyki!
Starszy pan przypomniał historię dębu z całkiem spokojnym komentarzem, i sensownym, że może to być dzisiaj, w końcu siedemdziesiąt lat po wybuchu wojny, obiekt o turystycznej wartości, przynoszący budżetowi polskiego miasta i okolicznym sklepikom pieniądze. Tego sobie Adolf w złym śnie nie mógł wyobrazić dając w darze ową sadzonkę. Już to zachęcałoby do postawienia obok dębu odpowiedniej tablicy i zrobienia reklamy obiektu świadczącego, o tym jak sprawiedliwy los potrafi odwinąć się bandycie. Ale znalazło się w Jaśle serce tak patriotycznie wrażliwe, że myślenie przycupnęło przy nim, jak onieśmielona myszka, a mianowicie serce pani Burmistrz, takiej chyba pięćdziesięciolatki, która z jakże rodzimym uśmiechem na twarzy powiedziała; Nie! coś takiego nie może stać w środku miasta! Zetniemy to teutońskie ziele, niczym „koń jasielski” zostawione tutaj przez najeźdźcę. Nie będzie dąb Jasła nam germanił!
Pani Burmistrz, niech Pani tej, zastrachanej patriotycznym sercem, myszce myślenia trochę dopomoże. Pewno powie ona Pani, by posłuchała głosu takiej ślicznej może dwudziestoletniej jasłowianki, która na pytanie czy ściąć ten dąb odpowiedziała; „a komu on przeszkadza?”. Pani Burmistrz, jak wiadomo „myślenie ma ogromną przyszłość”. Także w jasielskim urzędzie miasta. Niech Pani na nie postawi. I niech żyje dąb!
1 lipca 2009, o godzinie 05:46
http://wyborcza.pl/1,7524.....adach.html
… I po ptokach…
1 lipca 2009, o godzinie 06:50
Unia chce by liczyć metoda kasową
Witam
Deficyt budżetowy wynosi podobno 27 miliardów.Jest deficyt liczony metodą memoriałową .Tak zrozumiałem po licznych artykułach i podanych definicjach (na blogu przez Gospodarza) i i zostanie uchwalony z korektą .
Ale licząc metodą kasowa deficyt wynosi znacznie więcej bo,np.ZUS ma mniejsze wpływy a większe wypłaty różnicę powinien pokryć rząd różnica ta wynosi sumę X,ale rząd według budżetu po nowelizacji da nie X a Y czyli można ułożyć równanie X-Y=Z .Czyli w budżecie naprawdę brakuje 27mild.+Z.
Rząd mówi ZUS-owi sumę Z pożyczcie z banków.ZUS to robi ale kiedys musi oddać,czyli to faktycznie dlug rzadu bo z naszych składek oddawać będzie ZUS (czyli większe wydatki ,które musi pokryć rząd)
Teraz pytanie kto za to ponosi odpowiedzialność Rząd wykonawca ustaw a moze sejm zatwierdzający ustawy ,które sam powinien opracować.
Czyli wszystkim bolączkom budżetowych winien jest nie min. Rostkowski lecz Sejm bo składa sie z koalicji i opozycji z takim samym prawem głosu 1 poseł 1 głos.
I za każdym razem w sprawach budzetu powinien byc rozliczany nie posel tylko szef klubu bo to On odpowiada za polityke klubu (nie poseł bo może sie nie znać na rachunkach nie umie dodawać i odejmować)
Reszte nie będę juz opisywać bo wynika to samo z siebie do budżetu powinno być dodane wszystkie zobowiązania które ponosi Polasa jako naród i czy jest deficyt tak czy tak pokryje je spoleczeństwo ,dzieci,wnuki.
Więc czy zadłuży sie rząd ,czy ZUS to i tak załaci Spoleczenstwo!!!!
oto link na oparcie
http://wyborcza.pl/1,7596.....derka.html
DZIURA BAUCA SIE KŁANIA
I ja tez sie kłaniam
1 lipca 2009, o godzinie 08:13
Drogi Głosie,
Twój punkt widzenia z Leoncina jest taki sam, jak z mego transgranicznego Szczecina. W poniedziałek byłam na konferencji polsko-niemiecko-szwedzkiej poświęconej planowaniu przestrzennemu w pasie nadgranicznym i mogłam się tylko wstydzić za Polaków. Oczywiście planowanie – to także system transportowy, wzajemne uzgadnianie np. uwarunkowań ochrony przyrody, standardów, to rozumienie pewnych pojęć itp.
Można było płonąć ze wstydu, gdy głos zabierały panie z różnych rządowych resortów.
Wystąpienie panienki (circa 23-26 lata) wicedyrektor departamentu polityki transportowej niedouczonego studenta I roku, któremu totalnie mylą się podstawowe pojęcia i nie bardzo wie o czym mówi.
Inne dwie panienki z Krajowej Dyrekcji Dróg Wodnych pieprzyły 3 po 3 o konwencji Espoo dot. wzajemnego uzgadniania inwestycji pod kątem ochrony środowiska w państwach transgranicznych i rozbrajająco przyznawały, że Polska, rzecz jasna nadal nie podpisała protokołu do tej konwencji z 2003 r i ustalenia dot. inwestycji w pasie transgranicznym z Niemcami opierają się na starych umowach bilateralnych, mimo, ze komisja międzyrządowa obu państw jeszcze w grudniu alarmowała, ze tak być nie może.
Wiceminister infrastruktury Dziekoński z rozbrajającą szczerością natomiast zastanawiał się, czy może jednak inwestycje transgraniczne komunikacyjne jednak wzajemnie uzgadniać już na płaszczyźnie planowania przestrzennego.
Choć powinno to być dla niego tak ewidentne, jak noszenie slipek pod spodniami.
Gdy się słuchało przedstawicieli regionu Skania w Szwecji, pracowników niemieckich resortów transportu i budownictwa federalnego oraz landowych z Meklemburgii Pomorza-Przedniego, Brandenburgii i Berlina – to polskie dyletanctwo, czasem wręcz głupota i brak kompetencji wyłaziły na każdym kroku.
Przecież to nie krasnoludki zatrudniają niedouczonych panienek w agendach rządowych, nie powierzają im wysokich funkcji, nie delegują na międzynarodową konferencję. Tylko Polacy.
Żadna wraża siła.
Nie jest to zjawisko odosobnione. Z brakiem wiedzy i kompetencji spotykam się bardzo często, czasem nawet na szczeblu polskiej profesury i b. często ciśnie mi się na ustach pytanie – człowieku czy ty nie widzisz, że twój słuchacz jest bardziej zorientowany w temacie, o którym mówisz, niż ty?….
Większość ludzi, z którymi się zawodowo stykam posiada wiedzę potrzebną na stanowisku, zawodową, ale jej nie kojarzy z rzeczywistością, nie potrafi jej przypisać do faktów i wyciągać wniosków. Nie potrafi jej absolutnie praktycznie zastosować.
Znają pojęcia, którymi się posługują nie rozumiejąc ich znaczenia – jak było to w przypadku pani wicedyrektor departamentu z ministerstwa infrastruktury. Jej wystąpienie i pokaz były czystą kompromitacją.
Przy takich kadrach niewiele da się w naszym kraju zrobić. Większość ludzi z tych kadr nie umie po prostu myśleć. Na nic ich wiedza, studia, doktoraty i habilitacje, skoro nie potrafią z posiadanej wiedzy robić należytego użytku, nie potrafią posługiwać się szarymi komórkami.
Mają ewidentne kłopoty już na poziomie skojarzeń.
A Ty się zastanawiasz nad gejzerami g..a w Warszawie.
1 lipca 2009, o godzinie 08:50
Właśnie twojego głosu Zofio brakowało w bieżącym wątku dyskusji. Takie właśnie są nasze kadry, formowane na zasadzie przynależności i rodzinnych powiązań. Ścieżka awansu w naszym pięknym kraju nic a nic się nie zmieniła. Odpowiednio przygotowany fachowiec na właściwym miejscu to jedynie wyjątek, potwierdzający regułę.
Niestety.
1 lipca 2009, o godzinie 09:16
E tam, panienki dobre sa… :)
1 lipca 2009, o godzinie 09:20
Droga Zofio,
Jakoś tak mi się skojarzyło to z postacią Drewnowskiego kreowanego przez Bogumiła Kobielę w Popielę i Diamencie. Drewnowski to przebiegły, chłodno kalkulujący cynik, jakby z Gogola, śmieszna i groźna zarazem, obserwując nowo powstające elity PRL przy biesiadnym stole uprzywilejowanych powiedział: gówno wypłynęło na wierzch!
Jakoś nie możemy się pozbyć owej kongresowej mentalności. Jeśli chodzi o naukowców to wcześniej pisałem, że środowisko to zostało w dużym stopniu skorumpowane w PRL i u progu transformacji, okazało wraz z różnymi grupami zawodowymi i politykami, oblicze owych cudotwórców dla których żaden cud swoistej nowomowy, charakteryzującej się pomieszaniem podstawowych pojęć, nie jest nie do osiągnięcia. W tym kontekście brak ustaw anyt-korupcyjnych , a potem i tak ich niefunkcjonowanie, miał duże znaczenie praktyczne dla ciśnienia pod którym ów swoisty gejzer od początku działał. Dzisiaj mamy niestety tą sytuację, że wiele korupcyjnych sytuacji i praktyk ma już swoje zasiedziałe źródło w ustawodawstwie i orzecznictwie i jest dzielnie rozwijane przez praktyków i teoretyków, którzy mogą sobie powiesić nad łóżkiem portrety nie tylko takich Ministrów Sprawiedliwości jak Ziobro, ale także Jaskiernia czy też Kalwas.
______________
A tymczasem ZUS-owi zabrakło pieniędzy, a budżecie ich ni ma!
http://biznes.onet.pl/0,2.....mosci.html
dla Brukseli, która ocenia stan naszych finansów, nie liczy się deficyt budżetu, tylko całego sektora finansów publicznych (to nie tylko długi budżetu, ale też państwowych funduszy i samorządów). A ten przez takie pożyczki znacznie spuchnie. Według Komisji Europejskiej w tym roku wyniesie on w Polsce aż 80 mld zł, czyli 6,6 proc. PKB.
1 lipca 2009, o godzinie 09:21
I na powaznie.
Zofio, a kto ich/je mial nauczyc myslec?
Rodzina, w ktorej dominuje regula posluszenstwa i zaleznosci?
Szkola, gdzie wymaga sie wyklepania wiedzy a nie myslenia, czy miejsce pracy, gdzie masz przyznawac racje szefowi bo inaczej wylecisz?
Od dawna caly system wychowania w Polsce jest nastawiony na promowanie poslusznych i niemyslacych. To wygodne dla wszystkich, a myslacy i niepokorni sa traktowani jako pryszcz na spolecznosci.
1 lipca 2009, o godzinie 09:35
Prezentacja od Zdzisława
http://dyrektor.cba.pl/Ja....._pisza.pps
1 lipca 2009, o godzinie 09:57
Jasna Anielko, Ewo-Joanno, dziewczyny,
o poziomie nauczania wolę nie mówić, bo to temat namiętnych dyskusji z moją wychowanką, która uczy polskiego w gimnazjum,gdzie przyjętymi tam metodami nauki – produkuje się tumanów.
Cała kadra nauczycielska b. ciężko pracuje, by tabuny tępaków wypuścić.
W gimnazjum generalnie – nikt nie czyta lektur, ale pracuje na brykach, filmach zrobionych na książkach, bawi się w teleturnieje, testy itp. Lekturę czyta nauczyciel. Bo musi.
Ale tak uczy, by uczeń już jej przeczytać nie musiał.
No to ciekawi mnie jak ci młodzi ludzie mają się nauczyć rozumieć to, co czytają, jak ma być ćwiczony ich mózg, skoro to wszystko odbywa się na poziomie komiksu i tabloidu?
Uczniom uatrakcyjnia się lektury na siłę, ale nie zmusza do czytania. Mają znać treść i już. Oraz stosowną wiedzę podręcznikowa do tego.
Ale o procesie myślenia czy kształcenia wyobraźni – nie ma mowy.
Poza tym – w dużych aglomeracjach, tam gdzie klasyczne lumpenproletariackie rodziny – język nauczyciela do ucznia jest b. często po prostu plugawy i nie pozbawiony wyzwisk.
Bo ponoć – inaczej nic do nich nie trafia!
W klasie powyżej 25 dzieciaków, często ok. 30-tki.
Co roku taka trzydziestka razy 3 czy cztery (w zależności ile tych klas na danym poziomie jest) opuszcza mury jednego z gimnazjum w Szczecinie.
Praktycznie setka ludzi bezmyślnych.
Moja dziewczyna – gdy pytam ją o ten szkolny skandal mówi wprost – Nie będę się wychylać i już. Wszystkie tak uczą (bo kadra generalnie – babska). Mnie rozliczają ze stopni, nie mogę serwować samych jedynek, jak w klasie mam 2-3 normalnie myślących dzieci to cud.
Ja się już nie dziwię, że 20% maturzystów w tym roku oblało maturę, a poziom szczecińskich gimnazjów jest najgorszy w kraju.
Cały polski system edukacyjny od przedszkola począwszy jest od korzeni – fatalny i sprzeczny z psychologią dziecięca. Nie sprzyja rozwojowi intelektualnemu.
Ponadto nikt nie zastanawia się jakie spustoszenie intelektualne wywołuje w mozgach internet dostępny dla dzieci przed 12-tym roku życia.
Dla dzieci dostęp do internetu winien być po przekroczeniu progu abstrakcyjnego myślenia – nigdy wcześniej.
Najpierw trzeba nauczyć myśleć, potem dawać instrumenty pomocnicze do ręki i „gotowce” zamiast przygody zwanej – zdobywaniem wiedzy za pomocą własnego rozumu.
Niestety – w Polsce, za zgodą rodziców, opiekunów, władz oświatowych i innych dorosłych – trwa taśmowa produkcja matołków.
1 lipca 2009, o godzinie 10:54
„Młodzież jest coraz gorsza, nie chce się uczyć, jest lekka w obyczajach, a kobiety zachowują się zbyt swobodnie”.
Brzmi znajomo? A to powiedział jeden z faraonów ze Średniego Państwa 2000 lat p.n.e.
Jak świat światem starsi narzekali na młodzież, jej niechęć do nauki, że pójdą na terminarz do szewca. Stale też starsi coś starają się tej młodzieży zabronić i narzucić. Starsi jak wojskowi, stale myślą kategoriami poprzedniej wojny.
Ja się pytam, po co młodzieży czytanie lektur? Bo nam się tak wydaje, że to jest potrzebne? Bo poszerza horyzonty? Zosiu, wierz mi, Internet poszerza o wiele bardziej horyzonty, a zabranianie dzieciom dostępu do Internetu jest właśnie cofaniem ich w rozwoju.
Takich produkujemy niby ciemniaków, a nasi informatycy wygrywają konkursy międzynarodowe, mnóstwo młodzieży pracuje w bankach zachodnich, na wysokich stanowiskach, prowadzą własne firmy.
Dajmy im się rozwijać zgodnie z nowoczesnością, a nie tak, jak nam się wydaje, że to powinno wyglądać. Bo to co piszesz pachnie na odległość XX wiekiem. A to – przypominam Ci – jest wiek poprzedni. Teraz mamy XXI.
1 lipca 2009, o godzinie 11:01
Glos
Twój wpii podaje fragment
A tymczasem ZUS-owi zabrakło pieniędzy, a budżecie ich ni ma!
http://biznes.onet.pl/0,200037…..mosci.html
dla Brukseli, która ocenia stan naszych finansów, nie liczy się deficyt budżetu, tylko całego sektora finansów publicznych (to nie tylko długi budżetu, ale też państwowych funduszy i samorządów). A ten przez takie pożyczki znacznie spuchnie. Według Komisji Europejskiej w tym roku wyniesie on w Polsce aż 80 mld zł, czyli 6,6 proc. PKB.
Ja pisalem o tym wczesniej w pytaniach o metody rozliczeń memoriałowa i kasowa. i o Sławnej Dziurze Bauca ,ale nikt nie podjął tematu.
Dopiero widzę ze musi byc juz głosno na ten temat,by próbowac rozpocząć dyskusje.
Podejrzewam że Rząd celowo wywołuje zastepcze tematy w stylu ustawa medialna i rózne obrony jej i przeciwnicy.Temat dosłownie dla mnie wydumany bo wystarczy nie przyjąć sprawozdania finansowego i dokonac zmian tylko w sprawie abonamentu(gdy chce sie wywiązać z obietnic)
A problemem naprawdę jest sposób rozliczania budzetu (metoda kasowa) i prawdziwy budzet , ZUS,KRUS,Firmy Krzaki Sciągalność należnosci podatkowych i pewnie te Dziury Budzetowe nie będą takie dziury.
I nie podnoszenie podatków tylko naprawdę reforma finansów ,sfery gospodarczej. Czyli nowy Balcerowicz lub konsekwencja dzialania w tych reformach Buzka bo Tuska na to nie stać
Pozdrawiam