Jestem z Układu

Podzielić i poszczuć

sobota, 16 października 2010

Wysłuchałem wystąpienia Jarosława Kaczyńskiego na PiS-owskiej konwencji niby samorządowej. Na tej konwencji używano słowa samorząd, ale to nie była konwencja samorządowa, lecz „rządowa”. Etap w kampanii wyborczej roku 2011.

Dla PiS samorząd nie istnieje, jako odrębny typ władzy wyłoniony przez społeczność l0kalną, lecz jako ogniwo jednolitego systemu władzy państwa narodowego. Tego się nie mówi wprost, ale to jest zawarte w sposobie widzenia państwa przez lidera tej partii, jako jednolitej organizacji o bardzo rozbudowanych funkcjach i działającej wedle jednej myśli narodowej. Ta wizja wyziera z niemal wszystkich programowych wystąpień Kaczyńskiego. Także i z tego. Co chwila słychać było co samorząd musi i jak się będzie go ustawiać. Przez kogo? Przez państwo, rzecz jasna.

Kaczyński zastosował po raz nie wiadomo już który swoją klasyczną taktykę wyborczą. Podzielić i poszczuć! Podzielił na dobrą Polskę, która żyje skromnie, biednie, a nawet nędznie i na wysysający z niej siły żywotne establishment, niezdefiniowany socjologicznie więc plastyczny, ale wiadomo, że od Tuska i Platformy, kierujący się neoliberalizmem w tym wysysaniu.  

Dla Jarosława Kaczyńskiego samorząd jest transmisją władzy narodowej do mas, wszystko inne to sprawy drugorzędne i piękne ozdobniki. Kampania samorządowa PiS liczy się dla lidera tej partii tylko o tyle, o ile przybliży go do władzy w kraju. Dając więc PiS-owcom władzę w regionach pomagamy im w marszu do władzy nad krajem, do wyjątkowo mściwej repety z IV RP, jeśli by im się udało.

Jeden wódz, jeden kraj, ćwiartka narodu.

niedziela, 10 października 2010

Mój krótki komentarz o porannej „imprezie” pod Pałacem Prezydenckim:

http://wyborcza.pl/1,75968,8490416,Jeden_wodz__cwiartka_narodu.html

Sukinsyńska IVRP.

piątek, 8 października 2010

Projekt polityczny Kaczyńskich, ową IVRP nigdy nie nazwałem Rzeczpospolitą, tylko tym skrótem, żeby nie obryzgać Rzeczpospolitej czymś paskudnym. IVRP była dla mnie zawsze Chwastem, szkodliwym, niszczącym, trującym. Państwem, jak pisałem „powszechnej podejrzliwości i domniemanie winy”. Tworem wyrosłym z paranoicznego widzenia świata, pełnego wrogów, gróźb. Ponurego, straszącego. No i mamy produkt tego politycznego sukinsyństwa, o którym pisze dzisiejsza „Wyborcza”, podsłuchiwanie dziennikarzy. Jestem pewien, że skala tego i podobnego łajdactwa jest o wiele większa. Ona nie wyjdzie na jaw sama, bo skundleni ludzie w prokuraturach i służbach ze strachu o siebie ale i z solidarności  zrobią wszystko, by tak się stało. Ale może im się nie uda, jak z tymi podsłuchami.

Mogę żyć w Polsce Palikota.

niedziela, 3 października 2010

Oglądałem „Zlot Palikota”. Prawie nic o Kaczyńskim, za to sporo ważnych spraw. Czyli to czego wielu chce. Życzę Panu Januszowi powodzenia, choć ja bezpartyjny. Nie wszystkie pomysły lubię, ale mógłbym żyć w takiej Polsce, w odróżnieniu od Polski PiS-u, który uosabia ciemną stronę naszej duszy. Może ruch Palikota to strona jasna? Lecę na kilka dni do Moskwy, ale z Putinem się nie napiję bom na „prochach”. A co!?

Przy okazji informuję, że we wtorek prawdopodobnie ukaże sie w „Wyborczej” mój spory artykuł „Nasz dług w mitach i liczbach.

Tam kłamstwo i tu kłamstwo.

sobota, 2 października 2010

To jest coś, co osłupia:

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,8455218,Staniszkis__Prosilam_Kaczynskiego__zeby_nic_nie_bral.html

Nie chodzi o to, że Jarosław Kaczyński brał środki uspokajające, bo śmierć brata była aż nadto wystarczającym powodem, żeby po nie sięgnąć.

Nie wierzę w to, że podjął on decyzję o kandydowaniu w wyborach prezydenckich nie mając świadomości o czym decyduje, czy, że decyzja ta została mu wmuszona. On ją podjął doskonale wiedząc, co robi. I jeśli prawdą jest to co wypisuje Jadwiga Staniszkis, źródło dość jednak wątpliwe gdy chodzi o wiarygodność, to kampania wyborcza PiS była gigantycznym przekrętem podsuwającym narodowi na prezydenta gościa, którego prochy zmieniły w manekina ustawianego przez gołębi, by dał się łatwo kupić Polakom.  To też coś o nich mówi!

Jeśli zaś to co pisze Jadwiga Staniszkis, a także to co mówi Kaczyński o braniu prochów i pozostawaniu niemal ubezwłasnowolnionym jest kłamstwem, to jeszcze gorzej. Bo to znaczy, że w całej kampanii Prezes i jego otoczenie z całą świadomością poszli na zmajstrowanie gigantycznego oszustwa wyborczego, a gdy skończyło się porażką podsuwają teraz kolejne kłamstwo o czasowej zamianie Kaczyńskiego w roślinę, by sam nie umarł po śmierci brata. Ono ma z kolei wywołać litość i usprawiedliwienie jego „łagodności” w oczach twardych PiS-owców, których ta łagodność  zachwiała w wierności dla niego, co sam przyznał. Tam kłamstwo i tu kłamstwo.

Wyrwał ster o sekundę za późno.

czwartek, 30 września 2010

Postanowiłem zrobić z tego mojego postu do poprzedniego wpisu początek strony. 

Wydaje mi się, że to jest ciekawe co mówi pułkownik Klich:
http://wiadomosci.gazeta……yment.html
To nie dotyczy przyczyny katastrofy, ale rzuca światło na działanie załogi sekundy przed katastrofą. Ja pamiętam pierwsze relacje 10 kwietnia tuż po wiadomości, że samolot się rozbił. Mówiono, że przed upadkiem rozległ się ogłuszający ryk silników. Wygląda więc na to, że załoga samolotu wyrwała się z kręgu presji, by lądować i poderwała maszynę do lotu. Niestety za blisko tej brzozy. To w ogólnym oglądzie niewiele zmienia, ale zmienia jednak nieco, gdy chodzi o ocenę pilotów.

Miner skomentował go tak: „Czyli bohatersko Protasiuk wyrwał stery Kaczyńskiemu i próbował ratowac samolot? Tak Pan to widzi w swoich nienawistnych wizjach?’

a ja odpowiedziałem tak:

„miner,
tak, tak bym to ujął obrazowo, w ostatniej chwili, niestety o sekundy za późno wyrwał stery Kaczyńskiemu i zdecydował zrobić to co jego kolega podczas próby lotu do Gruzji, czyli pokazać prezydentowi „gest Kozakiewicza”. Nie ma w tym co piszę niczego nienawistnego poza gniewem na faceta, którego pycha wepchnęła do grobu prawie setkę ludzi z nim włącznie. Bo „Pan prezydent nie podjął jeszcze decyzji”, klarowne więc kto był kapitanem podczas tego lotu!”

Heterykowi Wała!

wtorek, 28 września 2010

Pojawia się nowy podział ludzi. Jedni są homo, a inni hetero. To jest słownictwo pochodzące od tych homo i powinni je przyjąć także ci hetero. Otóż ja go nie przyjmuję. Ja nie jestem żaden hetero, czy heteryk. Ja należę do tej orientacji seksualnej, dzięki której gatunek ludzki istnieje na ziemi. W nim zaś inne, niż ta  – nie wiem, jak ją nazwać poprawnie, kiedyś była „normalna”, ale teraz to potwarz wobec innych i ja to rozumiem, więc powiem niż ta „reprodukcyjna”, chyba jednak główna, ale może to też dyskryminacja.

Jak napisałem we wpisie „Nagonka” nie mam nic przeciwko tym innym orientacjom, ale określeniu heteryk pokazuję środkowy palec. Na dodatek te dwa słowa zaczyna otaczać odmienna aura. Heterycy, oczywiście nie wszyscy prześladują tych homo, zmuszają ich do ukrywania się po szafach, uniemożliwiają im normalne życie, a sami żyją w rodzinach pełnych patologii, zdrad, bicia kobiet i wykorzystywania seksualnego dzieci etc. Oby nie było tak, że będziemy walczyć z homofobią – niewątpliwym problemem- aż poprawnością będzie musiała być homofilia, a dobrze widziana będzie heterofobia.

Powtarzam to co napisałem w „Nagonce”, żeby nie oberwać pociskiem homofob, bo latają obficie:

„Jak każdy mam swój pogląd na kwestie różnych orientacji seksualnych. Uważam je za dzieło boskie, lub natury, które nabywa się przez urodzenie, a nie przez wychowanie, czy obcowanie z daną orientacją. Dlatego sądzę, że Kościół powinien przestać uważać homoseksualizm za grzech, bo to jest kwestionowanie decyzji boskiej, nawet jeśli nie znamy jej uzasadnienia. Widać po coś została podjęta.  Nie widzę też – wychodząc z takiego poglądu na źródła zjawiska- przeszkód przed homoseksualnymi małżeństwami, choć lepiej je nazywać inaczej, a nawet przed adopcją dzieci przez pary homoseksualne. Nie sądzę, by dziecko wychowywane w związku homoseksualnym stawało się homoseksualistą, nie dędąc nim z urodzenia. I na pewno byłoby mu lepiej i normalniej, niż w domu dziecka”.

Groza Państwa PiS!

niedziela, 26 września 2010

Moja uwaga na Fecebooku:

Jarosław Kaczyński w Rzepie; „Oni (PO) wpisują się w pewien stan społeczeństwa, a my kontestujemy. To jest być może powód potwornej nienawiści do nas ze strony pewnej części społeczeństwa. My symbolizujemy dla nich system wymagań, którego nie znoszą, którego nie rozumieją, bo to przekracza ich horyzonty”.

Potworna nienawiść to akurat te słowa.To typowa projekcja wnętrza tego polityka. Ale w samej ich logice są też obozy, dla niespełniających „wymagań”. I tu właśnie leży groza państwa PiS, państwa, którego propagator, chce ustawiać naród wedle miarki wymagań! I na dodatek to nigdy nie ustawia państwo, lecz wódz i to nie są wymagania państwa, lecz jego widzimisię.

Być może coś na ten temat napiszę obszerniej do „Rzepy” lub Wyborczej”.

Babilon mądry i….

sobota, 25 września 2010

Moje mądrości na Facebooku:
1)Oglądam Babilon na TVN24. Pani filozof Szyszkowska chwali Jarosława Kaczyńskiego za ideowość, a Tuska gani za brak ideowości. Pani z Zielonych, mądra może dlatego, że nie filozof, zwraca uwagę, że ideowość nie jest cnotą, bo zależy jaka. Na przykład, to już ja,  w latach 30-tych komunistryczny Rot Front masowo wstąpił do SA, bardzo ideowego. Jak się ma marny wzrok polityczny to można mylić czerwone z brunatnym na przykład.

2)Pani Jankowska Janina, wzór dziennikarskiego niezaangażowania, matka teresa obiektywizmu, rzecze, że PO i PiS to to samo, tu wódz i tu wódz. Prowadzący mówi, że Halicki jednak wyszedł bez szwanku, a Jakubiak nie. Pani Janina; ale obaj wodzowie dyscyplinują, tylko Kaczyński brutalnie, a Tusk przez głaskanie. Czy dostaniesz w mordę, czy Cię pogłaskają dla Pani Janki ganz egal, bo inaczej trzebaby dać plusik Tuskowi! A się nie chce!

Nagonka!

piątek, 24 września 2010

W moim odczuciu, które na pewno nie jest odczuciem „moherowym”, ale też nie jest libertyńskim, pani minister Elżbieta Radziszewska nie powiedziała niczego, co by usprawiedliwiało istną nagonkę na nią. Być może nie powinna wspominać o orientacji seksualnej swego rozmówcy, ale była przekonana, twierdząc, że ma dowody, iż jej nie ukrywał, a ponadto przeprosiła za swoje słowa. Nie widzę natomiast kompromitacji, wykluczającej możliwość pełnienia przez nią funkcji publicznej, która pełni, w stwierdzeniu, że szkoła katolicka nie ma obowiązku zatrudniać nauczycielki deklarującej, że jest lesbijką. Ja też uważam, że jeśli szkolnictwo danego wyznania jest legalne, to ma ono także prawo stosować się do reguł, które nie są w sprzeczności z tym wyznaniem.  A nauczycielka taka nie musi pracować akurat w szkole katolickiej.

Jak każdy mam swój pogląd na kwestie różnych orientacji seksualnych. Uważam je za dzieło boskie, lub natury, które nabywa się w genach, a nie przez wychowanie, czy obcowanie z daną orientacją. Dlatego sądzę, że Kościół powinien przestać uważać homoseksualizm za grzech, bo to jest kwestionowanie decyzji boskiej, nawet jeśli nie znamy jej uzasadnienia. Widać po coś została podjęta.  Nie widzę też – wychodząc z takiego poglądu na źródła zjawiska- przeszkód przed homoseksualnymi małżeństwami, choć lepiej je nazywać inaczej, a nawet przed adopcją dzieci przez pary homoseksualne. Nie sądzę, by dziecko wychowywane w związku homoseksualnym stawało się homoseksualistą, nie dędąc nim z urodzenia. I na pewno byłoby mu lepiej i normalniej, niż w domu dziecka. Póki jednak Kościół uważa inaczej to nie można mu zakazywać kierowania się jego systemem wartości, skoro dopuszcza się go, jako instytucję legalną. 

Ta nagonka na minister Radziszewską jest straszna – to prawie terror pod hasłem tolerancji. Uczestniczy w tym sporo moich znajomych i nie jest dla mnie łatwe pisanie czegoś takiego, ale nie zamierzam siedzieć cicho, mając wewnętrzne przekonanie, że za tym wszystkim, jest jakaś nienawiść i mściwość, a nie tylko prawa człowieka. To po prostu wyziera z emocji, które się objawiły.  Oby nie było tak, że walczymy o prawa różnych mniejszości, tak, by pozostała większość nie śmiała pisnąć coś innego, niż my.