Jestem z Układu

Lider ciemnej strony mocy

poniedziałek, 20 września 2010

Link do mojego artykułu w jutrzejszej papierowej „Rzeczpospolitej”; http://www.rp.pl/artykul/9133,538404-Kuczynski–Lider-ciemnej-strony-mocy-.html

Dołączam też moją refleksję z Facebooka:

Premier Donald Tusk powiedział, że nie ma z kim przegrać i rozstawił przeciwników po kątach. Sugeruję szefowi rządu zajrzenie do listy grzechów głównych z pychą, zabójczynią polityków na czele. Gabinet każdego premiera emanuje anomalią psychologiczną, ona jest jego złym duchem bo wykrzywia myślenie. Raz w kierunku podejrzliwości wobec wszystkich, innym razem w kierunku nadmiernej pewności. Czuj Duch Panie Premierze!

Kirow, Kirow, Kirow!

sobota, 18 września 2010

W książce Anatolija Rybakowa – jako chłopiec zaczytywałem się w „Kordziku” – znalazłem taką oto próbę odtworzenia myśli Stalina po zabójstwie Kirowa w roku 1935:

‎”Kirow, Kirow, Kirow!  Naród nie może zapomniec o tej stracie, o tej stracie  naród musi stale pamiętać i mścić się za nią, mścić się bezustannie. Trzeba wpoić narodowi miłość do Kirowa, naród nie powinien zapominać o nim nawet na chwilę.

Trzeba wydawać książki o Kirowie, kręcić filmy o Kirowie, nadawać jego imię miastom, wsiom, fabrykom, muzeom, teatrom… Wszystko musi przypominać narodowi o Kirowie, Kirow musi się stać relikwią,  wiecznym bólem, wiecznie otwartą raną. Tę ranę trzeba jątrzyć, stale jątrzyć, powinna bez przerwy przypominać narodowi o wrogach, których należy tępić, tępić i jeszcze raz tępić.”

(Anatolij Rybakow „Trzydziesty piąty i później”. Iskry 1990 s.118)

Fałszerze czasu!

poniedziałek, 6 września 2010

Blogerka kataryna opublikowała fragmenty mojego tekstu z roku 1983 „Droga do stoczni gdańskiej”, znadującego sie od 4 lat na mojej stronie internetowej (zakładka – Co robiłem w polityce). Moja Mama mawiała, że jak ktoś chce psa uderzyć to kij zawsze znajdzie. Otóż kataryna jest bardzo utalentowaną poszukiwaczką kijów do bicia nielubianych przez nią psów, ale także do poszukiwania smakowitych kosteczek dla pocieszania lubianych przez nią psów. I zawsze je znajduje. I znalazła!

Podane przez nią fragmenty mają rzekomo potwierdzać to co o ekspertach powiedział na Zjeździe „Solidarności”  Jarosław Kaczyński. Jest to zafałszowanie sensu tekstu, nie pierwsze z jej strony w stosunku do tego co napisałem. Gdyby katarynie zależało na przekazaniu tego co wiedziałem i myślałem w czasie „Solidarności” to zadałaby sobie trud dotarcia do mojej ksiażki – dziennika z tamtego czasu (Burza nad Wisłą). Znalazłaby w nim ciąg dalszy tekstu „Droga do stoczni Gdańskiej” pod tytułem „W oku cyklonu”. Ale nie dotarła, bo chodziło nie o prawdę, lecz o uwiarygodnienie, choćby za cenę fałszerstwa sensu tego co napisałem, idola kataryny. 

 W tym drugim tekście znajduje się taki oto fragment:
„Mazowiecki powiedział, że tworzymy Komisję Ekspertów MKS, jesteśmy pomocnikami strony, a nie mediatorami. Było oczywiste, że mówi jako przewodniczący. NASZĄ ROLĄ NIE BĘDZIE WIĘC DYSKUTOWANIE Z PREZYDIUM ZASADNOŚCI, REALNOŚCI POSTULATÓW, LECZ DOPOMOŻENIE STRAJKUJĄCYM, BY NIE ZOSTALI WYKOŁOWANI, BY JAK NAJWIĘCEJ OSIĄGNIĘTO. DOTYCZY TO SZCZEGÓLNIE PUNKTU PIERWSZEGO, KTÓRY JEST TU DLA WSZYSTKICH NAJWAŻNIEJSZY, WYSTARCZY POROZMAWIAĆ Z ROBOTNIKAMI. Mamy te postulaty przełożyć na język negocjacji. Podstawowa zasada naszej pracy to odpowiadanie na pytania Prezydium, które jest władzą. Ono negocjuje i decyduje” (str.29)

Tego cytatu na stronie kataryny nie ma, choć pewno i on zostałby zinterpretowany, że tu chodziło ekspertom o kapitulację przed władzą.  

Teraz o baniu się, bo fragmenty mojego tekstu służą do oskarżania nas o tchórzostwo. Odpowiadam na to tak – baliśmy się w stoczni, jak na pewno większość ludzi, która tam była. I robiliśmy swoją robotę. Zrobiliśmy ją dobrze i walnie przyczyniliśmy się do zwycięstwa. Tylko nieświadomy tego co się dzieje smarkacz, albo narwaniec z wyłączonym instynktem, samozachowawczym mógł się tam nie bać.

Baliśmy się, także o to, żeby nie stało się to do czego doprowadziło czterech umundurowanych gierojów w sierpniu 1944 roku posyłając na rzeź nieuzbrojoną młodzież i przykładając ręce do śmierci jakichś 150-200 tysięcy cywili, którzy mieli prawo żyć. A potem trzech z tych gierojów – jeden miał mniej szczęścia – zamiast strzelić sobie w łeb 4 października 1944 roku, umarło spokojnie, kilkadziesiąt lat później we własnych łóżkach. I – o śmiechu szyderczy z 200 tysięcy zwłok – mają pomniki i nazwy ulic, a pomnika tych 200 tysięcy nie ma nigdzie i są prawie nieobecni podczas rocznic. Do tego nie chcieliśmy dopuścić i się udało. Więc niech mi i moim kolegom z tamtego czasu taka, czy inna swołocz internetowa, czy polityczna, nie zarzuca tchórzostwa. Niech znajdzie się najpierw sama w podobnej sytuacji.

I na koniec. Kaczyński podle kłamał w sprawie ekspertów w stoczni. Nie namawialismy strajkujących do kapitulacji. Kłamał też o roli swojego brata. Na ten drugi temat będzie lada dzień mój tekst w „Rzeczpospolitej”.

Nadciąga wielki pożar

środa, 1 września 2010

Nadciąga wielki pożar nad kraj. Trójka podpalaczy; skrajnie konserwatywna część kleru przerażona Europą, znerwicowany, nadęty pychą związek zawodowy „Solidarność” i wrogi obecnej demokracji, ziejący pragnieniem zemsty utalentowany podpalacz polityczny na czele dużej partii. Cel – zespolić w taran do rozwalenia obecnego ustroju całe niezadowolenie i frustrację. „Wrócić do Polski”, czyli odbić kraj dla „prawdziwych Polaków-katolików”, porachować się z resztą i odciąć go od ateistycznej Europy. Larum grają nad Wisłą!

Solidarność to nie był anioł.

niedziela, 29 sierpnia 2010

Korzystając z okazji, żeby polecić Wam mój artykuł w Rzepie otwieram nowe poletko.

http://www.rp.pl/artykul/528653-Kuczynski–Zniewalajacy-mit–Solidarnosci–.html

Piromani nad Wisłą.

piątek, 13 sierpnia 2010

Mój tekst sprzed kilku dni w „Wyborczej”:

http://wyborcza.pl/1,75515,8234662,Piromani_nad_Wisla.html

Od bardzo dawna bracia Kaczyńscy mnie nie zaskakują, nie dziwią i nie zawodzą. Oceniałem obu różnie.
Lech był po ludzku lepszą częścią pary, choć o wiele mniej utalentowany politycznie i całkowicie zdominowany przez brata. Jarosław to duży talent, ale zły. Polityk niebezpieczny, bo o paranoicznej wizji świata, pełnej zagrożeń i wrogów, o miłości do władzy absolutnej, pod warunkiem że to jego władza. Wtedy tylko jest demokratyczna. Jest kopią postaci z dawnych czasów; taką sanacyjną repliką. Od początku znienawidził porządek polityczny po roku 1989 i jego twórców. Nie szczędził im kłamstw i obelg, można podać długą listę. Jego kariera składa się z wywoływanych wojen – mniejszych lub większych zależnie od aktualnej siły politycznej: z Mazowieckim, Wałęsą, Olszewskim, Suchocką, AWS-em, a od roku 2005 ze wszystkimi. Upatrywanych wszędzie wrogów on, a także jego brat, atakowali, nie przebierając w słowach i czynach, z sięganiem po inwigilację i represję, gdy mieli władzę. Lech sponiewierał urząd prezydenta, robiąc z niego prezydenturę na usługach brata, a od 2007 roku sabotował poczynania rządu, zamiast zgodnie z konstytucją mu pomagać. W odpowiedzi oni i ich partia dostawali wedle zasług. Bzdurą są żale, że ich krzywdzono, że byli ofiarami niesprowokowanej nienawiści. Doświadczali jej w reakcji na tę, którą sami żywili i demonstrowali jak rzadko kto.

Stworzyli partię o strukturze niemal totalitarnej, z projektem groźnym dla wolności obywatelskich, partię odwróconą od dzisiejszych czasów. Przez dwa lata rządów zrobili z Polski europejskie dziwadło. Większość obywateli tak przerazili praktyką państwa podejrzliwego, śledczego i represyjnego, że PiS odegnano wręcz od władzy z odruchem wstrętu niespotykanym od czasów walki z komuną i trwającym do dziś. Pokazali, że w dążeniu do władzy nie ma zasad, jest tylko skuteczność. Można iść z każdym i każdego porzucić, a nawet aresztować sojusznika, stosując prowokację. Ostatnio zaś zobaczyliśmy fałsz nad fałszami – przeszczep politycznej twarzy i języka, by nabrać wyborców, i odrzucenie przeszczepu z dnia na dzień, gdy z kalkulacji wyszło, że warto wracać do drapieżnej prawdy. Nie ma w Polsce partii z równym potencjałem fałszu w genach.

No i mamy narastający atak, mówi się, że to wynik emocji po tragedii. Owszem, prezes PiS jest pełen emocji, i to bardzo złych, co widać, ale to emocje z metodą. W tym szaleństwie jest zamiar rozpalenia do białości konfliktu wokół katastrofy smoleńskiej. Stawia się na mobilizację wokół tego dużej części społeczeństwa i skierowanie go przeciw władzy, obecnemu państwu i gorszym Polakom. Lider PiS po tym, jak marsz ku centrum nie doprowadził go do Pałacu, liczy na to, że rozpalając atmosferę, wyrwie z bierności, jak sądzi, bliższych mu niż Platformie wyborców niegłosujących i z ich pomocą zdobędzie pełną władzę konieczną do realizacji jego idei i do zemsty na wrogach. W żadnej koalicji tego nie osiągnie.

To się zapewne nie uda, nie ma w Polsce paliwa dla wielkiego pożaru i milionowych rzesz pragnących awantury. Ale nie wolno tego, co się dzieje, lekceważyć. PiS kierowany przez Jarosława Kaczyńskiego jest zagrożeniem dla ładu w Polsce.

Jest w kraju wiele problemów do rozwiązania i słychać narzekania, że zamiast mówić o nich, mówi się o PiS i Kaczyńskim, o opozycji, a nie o Platformie Obywatelskiej, która rządzi. Władzy trzeba patrzeć na ręce i ją rozliczać, jak długo sytuacja jest normalna. Ale jeśli we wsi zjawia się piroman, to sołtys siłą rzeczy schodzi na dalszy plan, bo on może coś źle zrobić, ale wsi nie spali. Otóż nie ma dziś ważniejszej sprawy niż stworzenie kordonu sanitarnego wokół politycznych piromanów, póki nie minie im ochota do wzniecania ognia. Kordonem powinna być obywatelska czujność ufundowana na powszechnej wiedzy o PiS i jego zamiarach. Trzeba je więc opisywać i analizować w debacie publicznej, by w godzinie wyborczych prób ludzie byli zdecydowani i zdolni utrzymać tę partię pod tym kierownictwem z dala od sterów państwa. To przez jakiś czas pozostanie najważniejszym problemem politycznym w Polsce. 

Łomoczą idola.

sobota, 31 lipca 2010

Kiedy słucham lub czytam komentatorów znanych z sympatii, a czasem miłości do PiS i jego lidera to dochodzę do wniosku, że mogę wziąć urlop. Zewsząd rwanie włosów z powodu słów i zachowań Jarosława Kaczyńskiego i jego drużyny. Istna fala krytyki. Daniel Passent poświęcił temu zjawisku obszerny wpis więc nie będę się rozwodził tylko odsyłam do niego :http://passent.blog.polityka.pl/ 

Przy okazji mamy tu  świadectwo marnej wnikliwości fanów Kaczyńskiego, bo z wielkim zdziwieniem i zaskoczeniem odkrywają to co biło w oczy od dawna.  A tu nie widziały gały co brały!?  Skoro z Kaczyńskim zaczęła walczyć jego medialna pretoria  to można odłożyć dzidę na bok i popatrzeć! Nie żeby tak na zawsze, o nie, ale póki trwa to łomotanie idola przez zawiedzionych miłośników to na moim froncie, jak „na zachodzie bez zmian”. Można pojechać na przepustkę, a strzelanie do Tuska, Komorowskiego i PO zostawiam licznym innym chętnym. Może dołączę po wakacjach, a może nie. Na razie jestem po stronie tej zadowolonej z rządu połowy Polaków (patrz ostatni sondaż ), czego nie należy mylić z zachwytem.

Życzę wszystkim Państwu udanego sierpnia.

Ale jutro pomyślmy o tej strasznej górze nieszczęścia i ludzkich zwłok, oraz ruin, które sprawili Niemcy, ułatwili Sowieci,  ale niemądrze sprowokowali czterej Polacy nie zasługujący na ulice i pomniki; Okulicki, Bór Komorowski, Chruściel i Pełczyński.  Powstanie Warszawskie to mniej 1 Sierpień, a bardziej 4 Październik. I wielkie dzięki dla autorów owej animacji miasta ruin, bo ona pokazuje bardzo naocznie, choć nie w pełni, co zostało po decyzji podjętej 31 lipca 1944.

Drzwi Piekła i Palikot

poniedziałek, 19 lipca 2010

Nie mam pomysłu na wpis blogowy. Może tylko słowo w obronie Janusza Palikota. Uważam, że Platformersom musiałoby z upału paść na głowy, gdyby z partii wyrzucili tego polityka. Są tam oczywiście mdłe świętoszki, które trzęsące się oburzenia, na każde jego słowo, jak ratlerki na wietrze, ale mam nadzieję, że nie oni wezmą górę.

Panie Januszu, niech się Pan nie daje! Ja z Panem! Sam widziałem w sennej, niesennej imaginacji Gosia pod Sejmem, jak chciał odzyskać swoją interpelację przeciwko pilotowi, co nie zgodził się lecieć do Tbilisi. Niech pan to powie Gowinowi i temu europosłowi!

Pojutrze w „Rzeczpospolitej” będzie mój duży tekst „PiS otwiera drzwi piekła” próbujący wyjaśnić wiraż Kaczyńskiego. To rozwinięta forma tego co mówię od kilku dni w mediach mówionych.

Polecam tez artykuł mojej żony w poniedziałkowej „Rzeczpospolitej”. Jest tu:http://www.rp.pl/artykul/510685.html

I jeszcze moja poniedziałkowa dyskusja z Jadwigą Staniszkis w TVN24:

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,8155201,Staniszkis_o_zespole_Macierewicza___Dobrze__ze_powstal__.html

PiS-owski Armagedon 2011 nad Wisłą

środa, 14 lipca 2010

 W dzisiejszym Poranku w toku przedstawiłem swoja hipotezę na temat nagłego powrotu PiS do ostrej strategii: Jest tutaj: http://www.tok.fm/TOKFM/0,0.html w części dyskusja publicystów.

Szykuje sie nam, moim zdaniem, „PiS-owski Armagedon 2011 nad Wisłą”.

Komorowski wygrał, Kaczyński przegrał

poniedziałek, 5 lipca 2010

Słuchając komentatorów nasuwa się taka uwaga, że ponieważ Komorowski wygrał to przegrał, a ponieważ Kaczyński przegrał to wygrał. I podobnie dotyczy to PiS i PO. Przegrał kandydat PiS to znaczy, że wygrał PiS a ponieważ wygrał kandydat PO to przegrała PO. Jakaś abberacja.

Wygrał Komorowski, przegrał Kaczyński. Nikt nie odniósł triumfu i nikt nie doznał klęski. Wygranym zalecam wielką powściągliwość we wszelkim wyrażaniu uciechy wobec przegranych. Jak mawiał Churchill, po zwycięstwie wielkoduszność i wyrozumiałość dla pokonanych, także dla ich emocji.

Wygrał Komorowski, to dobry wybór. Powtarzam to co kiedyś napisałem – Polska jest w dobrych rękach. Oczekuje od Komorowskiego, jako jego wyborca po pierwsze, że – jak zapowiedział –  będzie robił co tylko możliwe, żeby dotrzeć z misją pokoju do tej drugiej Polski. Oczekuję wielkiej powściągliwości we wszystkim co by robiło wrażenie, że jest prezydentem rządzącej partii. Po drugie oczekuję, że swoim postępowaniem zaprzeczy opiniom, że będzie prezydentem Donalda Tuska. Życzliwa, ale samodzielna ocena poczynań rządu – TAK. Poddaństwo – NIE!  

Tyle na gorąco. Najlepszego Panie Prezydencie, najlepszego Bronku!