Dość już o traumie Kaczyńskiego!
środa, 6 lutego 2013Trauma Jarosława Kaczyńskiego jest już kilka lat przedmiotem troski narodowej i rozważań, czy jeszcze jest, jaka jest, czy mija, czy się nasila, czy go uspokoi, czy go uwściekli. Nawet ja napisałem w Wirtualnej komentarz dokąd duchy popchną Jarosława Kaczyńskiego. We wtorkowym Poranku w TOK FM znowu słyszę, jak Michał Komar podziwia odporność Jarosława na tragedie, które go dotknęły.
Podzielam opinię, że tragedią musiała być dla niego śmierć brata. Ale od niej miną zaraz trzy lata, czyli trzykrotna norma żałobna i nawet jeśli w roku 2010 były jakieś powody, aby z traumy Kaczyńskiego zrobić temat publiczny, to chyba od dawna już temat traumy 2010 powinien być pozostawiony ewentualnie tylko jemu. I zupełnie nie rozumiem publicznego biadania nad jego traumą z powodu śmierci Matki. Śmierć matki to dla każdego bardzo smutne wydarzenie, rzecz jasna, nie zamierzam tego kwestionować. Wiem czym jest, bo mam je za sobą. Ale dla 65-latków śmierć rodzica, czy rodziców to na pewno nie tragedia, to kolej rzeczy. Tragedia to coś, co nie miało prawa nastąpić, a nastapiło.
Tragedią dla matki jest śmierć dziecka. Miażdżąca większość żyjących przeszła lub przejdzie przez śmierć rodziców. Smutek Jarosława Kaczyńskiego z tego powodu nie jest w niczym większy i bardziej szlachetny niż innych. Nie przejdą przez ten smutek tylko Ci, którzy staną się sami powodem tragedii, np. wspomniane dzieci odchodzące przed rodzicami.
Więc może koniec z wydziwianiami nad traumą Jarosława? Tym bardziej że on nie z emocji, lecz z kalkulacji, już włączył Matkę do swej gry przeciw obecnej Polsce, jako 97 ofiarę katastrofy i pewno zamachu. Pytałem w Wirtualnej, dokąd to duchy popchną Kaczyńskiego? Po jego wywiadzie dla „W Sieci” już wiadomo. Do piekła. Tylko dlaczego chce zaprowadzić tam także 38 milionów ludzi.