Jestem z Układu

Dlaczego PiS musi być „smoleński”

wtorek, 23 października 2012

 Zamieszczam tu mój artykuł z Gazety opublikowany na początku miesiąca, który nie jest powszechnie dostępny.

 Waldemar Kuczyński

 Dlaczego PiS musi być „smoleński”

 PiS nie przestanie być „smoleński”. Jarosław Kaczyński co jakiś czas zakłada maskę, która ma pokazać, że nie są partią „jednego, smoleńskiego, tematu”, lecz merytoryczną wielowątkową itd. Za każdym razem budzi pragnienie, by tym razem to była prawda i nadzieję, że tak się stanie. Łączą one tych zwolenników PiS, którzy gotowi byliby bardziej go popierać, gdyby się poprawił i przeciwników PiS, którzy chcieliby mniej się go obawiać. Dopiero co dał im wyraz Jacek Żakowski w „Poranku w Toku” mówiąc; „PiS pokazał, że jakby chciał mógłby zachowywać się rozsądnie. Pytanie czy będzie chciał..”.

 

Otóż, ani tym razem ani wcześniej PiS i Prezes nie pokazali tego co by mogli, gdyby chcieli. Oni tego co pokazali nie mogą chcieć, mogą tylko udawać, że chcą. Dlaczego? O tym właśnie jest artykuł.

 

Widzę dwa powody, dla których Kaczyński i jego partia nie porzucą: po pierwsze – tego co wiąże się z postulatem budowy IV Rzeczpospolitej, choćby jakiś czas nie używano tego określenia. I po drugie – tego, co wiąże się z wyobrażeniem PiS o katastrofie smoleńskiej; jej wyjaśnianiu i wyciąganiu konsekwencji. Oba tematy pozostaną priorytetami Partii i jej szefa. Dodam jedynymi priorytetami; wszystkie inne, choćby je tak nazywano, będą narzędziami dla ukrycia celów głównych, z myślą o zmyleniu wyborców spoza twardego elektoratu PiS.

 

Pierwszy powód dotyczy Jarosława Kaczyńskiego. Niezgoda na III Rzeczpospolitą, zamiar jej likwidacji i budowanie IVRP, wypełnia jego biografię polityczną od roku 1989. Od hasła „przyspieszenia” wymierzonego w rząd Tadeusza Mazowieckiego i układ okrągło-stołowy, po zapowiedź budowy „Nowego państwa” wygłoszoną w podsumowaniu ostatniej debaty ekonomistów. Kaczyński rezygnując z tworzenia państwa od nowa przestanie istnieć politycznie. Powstaje pytanie, czy 10 kwietnia 2010 r. mógł powiedzieć, że katastrofa jest wypadkiem lotniczym i w ten sposób oddzielić ją od wojny z establishmentem i III RP? Formalnie mógł, politycznie nie miał wyjścia, nawet, gdyby cierpiąc zamyślał o takim rozdzieleniu. Temat smoleński i dziwne opowieści, jakie mu towarzyszą, są na dobre i złe związane z głównym projektem politycznym tej partii i jej szefa. Z obaleniem obecnego porządku politycznego, rozprawą z elitami wspierającymi ten porządek i budową owego nowego państwa.

 

Jarosław Kaczyński nie mógłby rozdzielić IVRP i katastrofy dlatego, że między nim i partią, a bazą społeczną, to znaczy wyborcami, ale także wieloma inicjatywami i organizacjami, jakie narosły wokół PiS jest zależność wzajemna. Co więcej to Jarosław Kaczyński zależy bardziej od bazy społecznej, niż ona od niego. Kaczyński pozbawiony jej poparcia skończyłby się, jako polityk. Ona bez niego trwałaby nadal, tak, jak istniała, gdy był do końca lat 90-tych prawie zapomniany. Być może PiS nie istnieje bez niego, ale on nie istnieje bez tej Polski marzącej o innym, niż dotychczasowe państwie. I nie on tę Polskę stworzył. Co najwyżej skupił wokół siebie i dopomógł lepszemu uświadomieniu jej samej kim jest. Polska marząca o IVRP, zanim jeszcze to określenie powstało, wystąpiła w identycznej emocji i retoryce, którą widzimy u niej od kilku lat podczas kampanii przed referendum konstytucyjnym w roku 1997. Także z udziałem krzyży, sutann, purpury i w skali podobnej do dzisiejszego twardego elektoratu PiS. Przeciw Konstytucji stanęło 24,38% wyborców. Kaczyński jest nie tylko przyspawany do swej biografii politycznej, ale także do bazy społecznej jego i jego partii, dzięki której są wpływową siłą polityczną. Ta baza, jak doszła wiadomość, że samolot spadł sama znalazła odpowiedź; to było morderstwo w skutek spisku. Innej by nie przyjęła. Ciesząc się jej zaufaniem, a nawet miłością najbardziej ludowej części, ma on pewną swobodę manewru w działaniach politycznych. Dostateczną, by tolerowano zmiękczające maskarady, ale za małą, by mogły przestać być maskaradami. Zmiękczanie, przesuwanie ku centrum itd. im są bardziej na serio, budzą niepokój i złość w głównej masie społecznej tej partii. W „ludzie pisowskim”, jak się mawia, czy aby wódz nie posuwa się za daleko, czy to jeszcze umizg do lemingów, by ich nabrać, czy początek zdrady sprawy prawdziwych Polaków.

 

Bo ta Polska zbuntowana przeciwko istniejącemu państwu ma wspólną sprawę, która stoi ponad wszystkim. To prawdziwa wspólnota, czy na rzecz dobra – to odrębny problem. Trzeba odkręcić, co możliwe, z tego co zaczęto okrągłym stołem. Trzeba rozliczyć twórców zła, które się wtedy zaczęło i obrastało w dalsze zło przez 23 lata, z krótkimi epizodami. I które zakończyło się spiskiem zdradliwej, postkomunistycznej, neoliberalnej, masońskiej elity z obcymi, by zamordować jedynego prawdziwie polskiego prezydenta w katastrofie smoleńskiej.

 

Choćby PiS wymyślił najgenialniejszy, merytoryczny program polityczny i gospodarczy, jeśli nie zostałby przypięty do owej „sprawy” ludu pisowskiego, jako uzupełnienie zostałby odrzucony. Wódz natomiast znalazłby się przed sądem wiernych i poznałby, że nie tylko pańska, ale i ludu łaska na pstrym koniu jeździ. I wtedy znalazłby się nowy wódz, może już dziś znany, a może zupełnie nie znany. Znalazłby się bo powstałaby luka, wymagająca bezwzględnie wypełnienia. Ta formacja nie może istnieć bez wodza.

 

Pisząc o PiS popełnia się bardzo często podstawowy błąd polegający na uważaniu go za normalną partię demokratycznego ładu. Popełniają ten błąd wszyscy mający nadzieję, że partia ta może „normalnieć”. Tymczasem PiS i wszystko co wokół niego narosło i narasta, a także się z nim sprzymierza, łącznie tworzą ruch. Bardzo silnie zmotywowaną i złączoną zbiorowość, od wyborców po Jarosława Kaczyńskiego i Tadeusza Ryzyka. To część Polski, która zdecydowała stanąć do walki o opisaną wyżej sprawę. Normalna partia może trwać w codziennej rutynie. Ruch nie może trwać, musi maszerować, w przenośni i dosłownie na ulicach. Jeśli staje w miejscu rozpada się. Już więc kroi się plan wymuszenia siłą w trzecią rocznicę katastrofy smoleńskiej wcześniejszych wyborów. I już korespondować ma z tym zapowiedziany przez Kaczyńskiego w Białymstoku program rządowy. Cechą ruchu jest aktywizm, a także uwodzące ciepło wewnętrzne dla swoich i nietolerancja oraz agresja dla reszty, bo ruch każdy ruch kieruje się zasadą „kto nie z nami ten przeciw nam”.

 

PiS nie może stać się czymś innym, niż ruch, którego jest częścią i który nadaje mu siłę. Jakakolwiek próba rzeczywistego zmienienia charakteru partii, w duchu oczekiwań i nadziei na normalniejszy PiS, skończyłaby się tak, jak wszystkie secesje z Prawa i Sprawiedliwości, przymusowe, czy dobrowolne. Wyrzuceniem przez „lud pisowski” poza ramy ruchu. Znalazłby sobie on wtedy nowego idola i stworzył nową partię.

 

Pozbawiona złudzeń świadomość, czym jest partia Kaczyńskiego ma ważne znaczenie. Ta partia w zabiegach o wyborców spoza twardego elektoratu musi się maskować, nie może im mówić, jakiej Polski chce, bo czuje, że oni jej nie chcą. Kolejna maskarada właśnie trwa. Ostatnia odsłona; Prezes, dla którego nie liczy się nic poza władzą zapewnia w Białymstoku, że „my do żadnej władzy się nie pchamy”. Ten człowiek, inicjator i główny podsycający owej, jak mówi „piekielnej wojny polsko – polskiej”, znowu ogłasza, że chce ją kończyć. Przebieranie się polityków groźnych spraw w owcze skóry, jest znane ze złych epizodów historii powszechnej. Niejedno społeczeństwo temu zawierzyło i żałowało. Nie jesteśmy wyjątkiem. W roku 2010, kilku procent wyborców zabrakło, by zafundować krajowi pięć lat ostrego konfliktu na szczytach władzy, niszczącego dla Polski, gdyby prezydentem został Jarosław Kaczyński. Dano wiarę tamtej przebierance na łagodnego polityka. To się może powtórzyć. Jeśli wyborcy uwierzą, że obecna ofensywa pod hasłem partii merytorycznej, to nowe PiS, wówczas, zmęczeni i rozczarowani rządami obecnymi, porą tę partię. Licząc, że zdobywszy władzę naprawi to co zrobiono ich zdaniem źle, a zapomni o wywracaniu państwa, szukaniu winnych dwu wybuchów, gnębieniu wrogów wewnętrznych i toczeniu „wojen” z Rosją, Niemcami i Unią Europejską. I coś takiego się rysuje, o czym świadczy sondaż, w którym PiS wyprzedziło PO zyskując aż 8 % dodatkowych sympatyków. A na końcu maska spadnie i nastanie Polska, którą przez dwa lata rządów Prawo i Sprawiedliwość tylu ludzi przestraszyło i mają ją znowu, z IV RP i katastrofą smoleńską na pierwszym miejscu. Jeśli więc już, to niech będzie ona skutkiem świadomego wyboru, a nie politycznego oszustwa.

Unia Europejska to nasza niepodległość

wtorek, 18 września 2012

Mój czwartkowy komentarz w Wirtualnej Polsce. Orteg, dzięki za odnotowanie komentarza pod poprzednim wpisem.

Przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso opublikował bardzo ważny artykuł „Potrzebujemy Federacji Państw Narodowych”, z taką oto główną myślą: „Musimy przekształcić się w federację państw narodowych. Nie w superpaństwo, ale demokratyczną federację państw narodowych, która będzie w stanie rozwiązywać nasze wspólne problemy, dokonując takiego podziału suwerenności, aby każde państwo było lepiej przygotowane do kontrolowania swojego własnego losu”.

 Wbrew opiniom, ale i pragnieniom, bo i takie się u nas pojawiły, że pod wpływem kryzysu w strefie euro nastąpi powrót do walut narodowych, a może i do Europy państw narodowych, nic takiego się nie stanie. Euro pozostanie wspólną walutą, coraz większej, a nie mniejszej liczby członków Unii, w nie tak znów odległej perspektywie i Polski. Pozostanie też Unia Europejska; bardziej zwarta, bliższa właśnie Federacji, jak to postuluje i zapowiada szef Komisji. Nikt nie weźmie na siebie ponurego odium, jakim byłoby rozpoczęcie demontażu tego najwspanialszego, najbardziej humanitarnego projektu od powstania Europy, jako kulturowej i politycznej odrębności. Nie tylko interes ekonomiczny, choć on także, ale właśnie widmo roli Herostratesa, niszczyciela, podpalacza strzeże Unii. A także inne widmo, o którym śniący Europę znowu tzw. „państw narodowych” widać zapomnieli, ale większość pamięta. To ta właśnie Europa o takiej architekturze politycznej wystawiała prawie każde pokolenie swojej młodzieży na mniejsze lub większe wzajemne mordowanie się pod sztandarami państw narodowych. Więc nie będzie upadku Unii Europejskiej, lecz jej zamiana w Federację Europejską, po przejściu i pod wpływem wielkiego kryzysu. To zarazem test trwałości stworzonej dotąd budowli, pokazując, jak ją wzmocnić i rozwinąć. Paradoksalnie, Unia potrzebowała czegoś takiego.

 Jest zrozumiałe, że w naszych dyskusjach o wstępowaniu do UE i teraz o byciu w niej dużo miejsca zajmuje rachunek zysków i strat, różnie ujmowany. W dalszym ciągu żywa jest filozofia „wyciśnięcia brukselki”, czyli jak najwięcej korzyści i jak najmniejszy nasz wkład, czy to w postaci pieniędzy, czy tzw. suwerenności; „macie szczodrze dawać, ale od naszego domu wara”. A w razie czego wycofujemy się. Ta postawa zasługuje, by zapisać ją na wysokiej pozycji w Księgach Polskiej Głupoty. A widać ją choćby w czwartkowej dyskusji sejmowej nad trybem ratyfikacji traktatu o przystąpieniu Chorwacji do UE.

Unia Europejska to nie jest dla Polski „brukselka”. To najlepsze od co najmniej trzech stuleci środowisko pozwalające nam, a także innym krajom środka Europy, pielęgnować swoją odrębność, tożsamość, wolność, niepodległość. Unia jeśli nawet nie wytępiła, to potężnie osłabiła nacjonalizm, szowinizm, ekspansjonizm, rewanżyzm. To co przez wieki gnało po Europie wszystkich jeźdźców Apokalipsy. Gdyby znikła te potwory prędzej, czy później ożyją. Ktoś powie: nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Tak, ale można wejść do równie złej. Unia to pewność pokoju, a także wolności.

W naszym interesie, naszych dzieci ale także naszych odległych potomków jest, by Polska została w Unii i by stawała się ona coraz bardziej zwartą organizacyjnie przestrzenią dobrobytu, wolności narodów i ludów kontynentu. By mogły żyć w niej bez lęku, że ich siedziby zostaną najechane, a one same będą podlegały przymusowemu przekształcaniu w kogoś, kim nie są i nie chcą być. Im więcej Polski w Unii i im więcej Unii w Polsce, tym lepiej. Idźmy tam dokąd wzywa obecny jej przewodniczący. To jest nasza dobra przyszłość.

Waldemar Kuczyński specjalnie dla Wirtualnej Polski
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,title,Waldemar-Kuczynski-Unia-Europejska-to-nasza-niepodleglosc,wid,14924089,wiadomosc.html

WP – Przebiera się piroman za strażaka

piątek, 7 września 2012

Komentując niedzielne „expose” Jarosława Kaczyńskiego, premier powiedział, że woli, jak prezes PiS bawi się kalkulatorem, niż zapałkami. Także w komentarzach Kaczyńskiemu życzliwych i nieżyczliwych słychać było ulgę, że zniknął Smoleńsk i związane z nim szaleństwa. Słyszałem nawet opinie, że PiS ten kierunek porzuca. Premier na to pozytywnie utrefione widowisko nie mógł zareagować inaczej, jak pozytywnie. Ale nie sądzę, by tak myślał. Jest politykiem o wystarczającej przenikliwości, by nie dać się nabrać. Niestety przytrafia się to wielu komentatorom, kiedy PiS wchodzi w kolejną fazę zmiękczania i pozytywizmu.
 Nie zgadzam się więc ze słowami premiera i z naiwnością wielu komentarzy. To gorzej dla wsi, że piroman bawi się kalkulatorem, a nie zapałkami. Piroman nie kryjący swej pasji jest bezpieczniejszy od tego, który ją chowa i wstępuje straży mówiąc, że będzie pożary gasił lepiej, niż inni. I gorzej dla kraju, gdy partia, a właściwie jej kierownictwo, zafiksowane na tle smoleńskim i na paru innych zaczyna głosić, że chodzi tylko o to, by Polakom dać więcej ulg za mniej pracy i dlatego powinni tę partię i tego lidera popierać. Obraz PiS przedstawiony w niedzielę jest bardziej niebezpieczny!

Zapałki bowiem nie zostały porzucone, lecz tkwią w pudełku przypominającym kalkulator. Szaleństwa smoleńskie nie zostały porzucone, lecz ukryte w partyjnym tabernakulum, gdzie tkwią, jako największa świętość prezesa i jego kręgu, może nie całej partii i czekają na moment. Jak ta iskra z której rozgorzeje płomień, gdy tylko Polacy uwierzą w pozytywność PiS pod tym przywództwem i dadzą mu upragnioną władzę. Nawiasem mówiąc wątpię, czy po wywiadzie we „Wprost” wyleczą się z naiwności gadający, że prezes nie chce władzy?

To, co pokazano w niedzielę, to nie jest nowe PiS, lecz kolejne wydanie starego fałszu o PiS. Pod tym kierownictwem jest ono po pierwsze partią zniszczenia obecnego porządku politycznego i budowania nowego. Po drugie partią rozprawy z częścią społeczeństwa zwaną łże-elitami, których skład swobodnie określa przywódca. Po trzecie partią wierzącą w zamach smoleński. To jest PiS! Jego prawdziwe oblicze widać w „Gazecie Polskiej”, w takich portalach jak Niezależna.pl, wPolityce.pl itp. Innego PiS pod tym kierownictwem nie ma i nie będzie.

Kaczyński nie może wyrzec się wojny z Trzecią Rzeczpospolitą i z owymi łże-elitami, które jej bronią, bo musiałby wyrzucić na śmieci swoją polityczną przeszłość, a więc i przyszłość. Nie może odrzucić mitu, raczej bzdury, pod nazwą smoleński zamach. Pomijając już, że pewno w to wierzy, zostałby wyklęty przez swój elektorat, któremu sam to wmawiał. PiS z nim na czele nie może stać się normalną partią demokratycznego dialogu i sporu. Musi pozostać partią politycznej wojny z ustrojem i z częścią społeczeństwa. Partią groźną dla większości, bynajmniej nie tylko platformianej, która jego wizji nie podziela. Polska dzisiejsza, liberalna daje wszystkim, z ustrojowej zasady, te same prawa do kraju i możliwości jego kształtowania. PiS chce Polski zrobionej pod wyobrażenia jednej czwartej społeczeństwa, w której musiałyby żyć te trzy czwarte. To jest dla tej większości, o różnych przekonaniach i światopoglądach, nie do przyjęcia. Dlatego ta partia gdy zabiega o powiększenie elektoratu musi zakładać maskę, która prawdę ukrywa. Pomysły Kaczyńskiego są dewastacyjne ekonomicznie i dobrze, że to się pokazuje. Ale najważniejsze, że jakie by nie były, to jest nowa maska. Teraz zwana „expose”.

Waldemar Kuczyński specjalnie dla Wirtualnej Polski: http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Waldemar-Kuczynski-przebiera-sie-piroman-za-strazaka,wid,14904683,wiadomosc.html

Mowa Kaczyńskiego to lep na naiwnych!

niedziela, 2 września 2012

Wklejam poranny komentarz, który umieściłem na Facebooku. Jest aktualny i po mowie Kaczyńskiego.

 Wiek zmienia perspektywę patrzenia na rzeczy. Im się jest starszym tym ma się większą przeszłość i mniejszą przyszłość. Coraz mniej więc to co będzie, mnie dotyczy i chociaż dotyczy moich dzieci i wnuków, to jednak zaangażowanie w tę przyszłość już mniej moją, czy wręcz nie moją maleje. Wraz z tym słabnie motywacja do zajmowania się różnymi ważnymi, ale jednak jakby trochę nie moimi sprawami. Oczywiście pozostaje motyw przywiązania do kraju, ale to jednak nie to co jego sprzęgnięcie z własnym bytem. I ja to odczuwam, jako brak motywacji do wchodzenie w różne kwestie i spory dotyczące tego czy innego premiera, ministra, słuzby zdrowia, edukacji i tak dalej. Urosło już dostatecznie dużo młodych głów z wielką przyszłością i niewielką przeszłością by się tym zająć. Natomiast jedna sprawa jest dla mnie tak samo ważna, jak była całe życie, wolność jednostki w mojej Ojczyźnie. Potrzeba wolności kiedyś popchnęła mnie do opozycji przeciw komunie. W opozycji żyło się wolnym w niewolnym kraju. Jestem dostatecznie starym by wiedzieć, że wolność choćby nie wiem jak wydawała się utrwaloną oczywistością nie jest dana na 100 % i po wsze czasy. Nawet w kraju Unii Europejskiej i NATO. Więc choć słabnie siła moich „czułków” na różne inne kweste, to na tę na los wolności w Polsce mam je tak samo nastroszone jak dawniej. Dlatego byłem w polowie lat 90-tych ostrym przeciwnikiem prezydenta Wałęsy, bo widziałem w jego ambicjach i działaniach zagrożenie dla wolności obywatelskich. To wyjdzie w moim dzienniku, juz za miesiąć w sprzedaży. Dlatego dziś jestem najostrzejszym jak tylko mogę przeciwnikiem polskiej nacjonalistycznej, konserwatywnej prawicy i jej  wodza Jarosława Kaczyńskiego. Nic dziś nie jest większym zagrożeniem dla Polski niz władza tego nurtu i tego polityka. Trzymanie ich w obywatelskim sanitarnym kordonie to jakwazniejszy cel polityczny. Dobre rozwiązania wszystkich innych zależą od powodzenia tego. Prawica ujawni swoje prawdziwe zamiary wtedy gdy będzie miała potęgę państwa, także represyjną w garści. Do tej pory wszystko co robi i mówi, to lep na ludzi, jak na muchy. Słodki i zabójczy.

I parę moich uwag po mowie J.K z Twittera:

J.K nie przedstawił swej wizji, która ma byc realizowana. To jest PR, że PiS to nie wariaci lecz powaga. Jego wizja to wywrócenie państwa.

Spektakl J.K, jest nastawiony na takich naiwniaków w polityce i w mediach, jak Amber Gold na naiwniaków w ekonomii. Prawdą jest IVRP

Mowa Kaczyńskiego to lep na wyborców. Zresztą taki sobie. Prawdziwy program i prawdziwy PiS jest w Gazecie Polskiej i praktyce 2005-2007.

Ach! Żeby tak ktoś chwycił nas za pysk.

niedziela, 26 sierpnia 2012

 Mój czwartkowy komentarz w Wirtualnej Polsce.

Parę tysięcy jeleni, raczej dzianych, niż biedaków, raczej chciwych niż naiwnych, dało się nabrać obrotnemu młodziakowi i …Polska się wali! Generatory histerii ruszyły pełną parą. Po raz nie wiadomo który.

Polska się miała rozpadać przez aferę ART-B. Wtedy państwo miało koszmarnie zawieść. Przez aferę Rywina, o której do dziś nie wiadomo, czym była naprawdę; grupą trzymającą władzę, czy wyskokiem gościa naprutego (dzięki Doda za to fajne słowo) procentami. Tu już Trzecia RP po prostu leżała bezwładna, czekając na Czwartą, co obwieścił jeden mędrzec o pośpiesznym myśleniu.

Potem Orlen i PZU, afery jak grzmiano największe od 1989 roku. Tyle, że do dziś nikt nie udowodnił, czy w ogóle były. A histeria medialna i polityczna trzęsła krajem przez miesiące wmawiając ludziom, że żyją w europejskiej, co tam – światowej, czarnej dziurze pod każdym złym względem. Wzywano do wzmożenia moralnego, wołano o moralną rewolucję. Skutkiem była największa demobilizacja wyborców od początku III RP, do dziś. Oraz dojście do władzy wstecznej, odwróconej od współczesności, kołtuńskiej i zamordystowskiej koalicji pod kierowniczą rolą PiS braci Kaczyńskich.

Tym się kończą tęsknoty do wzmożeń moralnych, czy „budzenia” (dokładnie mówiąc napuszczania) narodu w wolnym i demokratycznym kraju. Dwa lata później Polacy, tym razem tak zmobilizowani, jak nigdy od 1989 roku odpędzili od władzy tę koalicję z odruchem wstrętu. Mija pięć niełatwych lat, w których rządzący, z różnych powodów, wielu zapowiedzi nie wykonali i podlegali, jak wszyscy u władzy, erodującemu wpływowi czasu i popełnionych błędów. Stracili dużo poparcia, ale najostrzej ich atakujący PiS nie zyskał niczego. Działa odruch wstrętu Anno Domini 2007.

Przypominam dla przestrogi minione nie tyle afery, co histerie wokół nich i skutki. Afera Amber Gold jest realna, ale taka sobie, Tadeusz Mosz z TOK FM słusznie zauważył małą liczbę chciwych i naiwnych, którzy dali się nabrać na tak wielką reklamę, jaka była. Być może także dzięki niezawodnemu zadziałaniu KNF. Ale faktem jest, że pokazała ona przypadki formalizmu, braku wnikliwości i tumiwisizmu w praktyce prokuratury i sądów. One na pewno są obecne także w innych agendach państwa. To jest problem do dyskusji i szukania rozwiązań. Ale na pewno nie jest to powód do formułowania bzdury, że zawiodło państwo. Bo co to znaczy? Każde państwo to struktura rozległa, nigdy nie działająca, jak algorytm, czy szwajcarski zegarek, mająca wiele narosłych nielogiczności, punkty silne i słabe, urzędników dobrych i złych. Dopiero co cieszyliśmy się, jak sprawnie państwo zorganizowało gigantyczną imprezę. I co parę tygodni potem, z powodu jednego małego cwaniaka, jest kupą szmelcu o której każdy głupi może powiedzieć, że zawiodło, bo dwa słowa każdy zna? A co ma powiedzieć Norweg o swoim państwie, które pozwoliło, by szaleniec bezkarnie zabijał przez tak długi czas? Albo Amerykanin o państwie które dopuściło do wyrośnięcia tak gigantycznej piramidy, jak Madoffa, albo Francuz, o państwie, które nie tak dawno długo tolerowało używanie krwi mogącej wywoływać AIDS. A co mają powiedzieć obywatele Grecji, Hiszpanii, Włoch itd.? Co, że wszystko zawiodło?

Określenie państwo zwiodło jest puste, to slogan dla leniwych, albo dla awanturników, bo jedyny wniosek, jaki z niego wynika brzmi likwidujemy to państwo i budujemy nowe. Nie należy lekceważyć tego co przy okazji wyszło z afery Amber Gold. Warto jednak pamiętać, że czasy gdy popularne stają się wołania o silne państwo, silny rząd, silnego prezydenta, silnego przywódcę, po to by zwalczać niegodziwości, lubią kończyć się tym że nastaje państwo silne w trzymaniu obywateli za pysk, a na niegodziwości jeszcze bardziej podatne.

Waldemar Kuczyński specjalnie dla Wirtualnej Polski: http://wiadomosci.wp.pl/kat,133954,opage,5,title,Ach-zeby-tak-ktos-chwycil-nas-za-pysk,wid,14867792,wiadomosc.html#opOpinie

Alians przeciw dzisiejszej Europie?

niedziela, 19 sierpnia 2012
Bardzo i od dawna chcę byśmy zakopali z Rosja okopy a jednak patrzę na list Kościołów bardziej z rezerwą, niż z nadzieją. List jest przedstawiany, jako wezwanie do pojednania Polaków i Rosjan, i w tym aspekcie bardzo chwalony. Tymczasem wygląda on bardziej, jak deklaracja wymierzona przeciwko dzisiejszej Europie, liberalnej i zeświedczającej się. To coś, jak święte przymierze Kościołów, którym do tej odpornej krucjaty potrzebne jest zbliżenie ludzi obu krajów. Chodzi o jednanie się na gruncie wspólnego dziedzictwa Chrześcijańskiego, a nie na gruncie ludzkiego humanizmu, obejmującego także Pussy Riot i obrońców tych dziewczyn a nie tylko chadzających do cerkwi. Abp. Michalik nie pisnął słówka przeciwko szaleńcom smoleńskim póki nie stanęli mu na drodze. Zadecydowała kalkulacja, a nie racja.
Pojednanie nie może dokonywać sie tylko między ludźmi, skoro rozjednywanie dokonywało się między państwami. Rzecz w tym, że pojednanie z dyktaturą, nawet tak rozluźnmioną, jak dziś rosyjska,  jest sakramencko trudne, wręcz niemożliwe, bo ona jest nieprzewidywalna. Możemy mieć i powinniśmy mieć jak najlepsze stosunki z Federacją Rosyjska, ale nie wyobrażam sobie byśmy mogli z nią dojść do takiego zbliżenia, jak z Niemcami.
W wielkim kłopocie jest PiS i cała ta formacja, bo oto ich filar konserwatywny episkopat zawiązuje coś, co z przesadą, ale nie aż tak wielka można nazwać aliansem Michalik – Cyryl – Putin, skierowanym przeciwko Europie. Na pewno coś wymyślą, prezes juz siedzi cicho i główkuje, może prosi o pomoc ducha Dmowskiego.

 

Cwaniak, dzieciuchy i tumiwisizm, czyli Amber Gold.

czwartek, 16 sierpnia 2012

Moje uwagi o aferze z Amber Gold

http://wiadomosci.wp.pl/kat,126914,title,Cwaniak-dzieciuchy-i-tumiwisizm-czyli-Amber-Gold,wid,14848789,wiadomosc.html

„Solidarność w opozycji – dziennik 1993-1997”

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Zapowiedź wydawnicza II tomu mojego dziennika z lat 1989-2001. Obejmuje okres 1993-1997;http://www.bookmaster.pl/solidarnosc,w,opozycji,dziennik,1993,1997,tom,2/waldemar,kuczynski/ksiazka/657145.xhtmlTom pierwszy obejmujący okres 1989-1993 ukazał się w roku 2010; http://www.ecs.gda.pl/newss/news/2047/archive/33

Tom trzeci obejmujący okres 1999-2001 ukaże się za jakiś czas. 

Bez fałszywej skromności mogę powiedziec, że to są żródła historyczne nie do obejścia. I ciekawe zarazem. Polecam wszystkie trzy tomy.

Uważajcie – PiS się zmiękcza.

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Nawet nie próbuję się usprawiedliwiać z wielotygodniowego porzucenia blogu. Miałem mniej czasu, bo kończę prace nad II tomem mojego dziennika tym razem z lat 1993-1997 pt. „Solidarność w opozycji”. Wyjdzie we wrześniu- październiku. Spory prawie 500 stronicowy wolumin. Tom pierwszy „Solidarność u władzy. dziennik 1989 – 1993 wyszedł w roku 2010. Tom trzeci obejmujący okres 1999-2001 wyjdzie za jakieś dwa trzy-lata. Musi sie troche zestarzeć. Ponadto jest lato i my bardzo wiele czasu spędzamy na wsi gdzie nie mam internetu i raz w tygodniu korzystam z internetu w gminie, żeby wysłać czwartkowy komentarz dla Wirtualnej Polski. Ostatni jest tu, wklejam go choć wcześniej zrobił to wiesiek59. Dziękuję: http://wiadomosci.wp.pl/kat,1027139,title,Waldemar-Kuczynski-ludzie-uwazajcie-PiS-sie-zmiekcza,wid,14833722,wiadomosc.html

 Jeszcze raz przepraszam za nieobecność. Nie gwarantuję, że wrócę do codziennej obecności, chyba, że znajdę nową formułe bloga, bo ta dla której został pomyślany się wyczerpała. Nie dlatego, że  zniknęły powody, lecz dlatego, że spełnia ją Wirtualna Polska i od czasu do czasu internetowa strona Gazety Wyborczej, a także Facebook i Twitter media sieciowe o znacznie powszechniejszym zasięgu. Wszystkich, którzy są na Twitterze i Facebooku zapraszam na moje profile.

 

Prawicowe fioły tańczą ze zwłokami generała.

czwartek, 21 czerwca 2012

 W informacjach o śmierci generała Petelickiego nie ma, jak dotąd, nic, co by wskazywało, że został zamordowany. Na odwrót to co wiadomo z przekazu prokuratury, także z sekcji zwłok, wskazuje, że popełnił samobójstwo. Powiedziałbym; bardzo fachowo, czy filmowo, jak kto woli, wkładając sobie pistolet do ust i pociągając za spust. To tragiczne, budzące współczucie dla rodziny, zapewne finał czegoś, co okazało się ponad jego siły, które wcale nie musiały być takie, jakby na to wskazywał jego życiorys, czy zachowania publiczne. To jest jego tajemnica. Nie zamierzam robić o niej żadnych domysłów. Finał, tragiczny, jest zarazem trywialny, lufa pistoletu w ustach.

Każda gwałtowna śmierć osoby znanej publicznie budzi ciekawość i ciekawstwo. Co się za tym kryje i czy aby ktoś za tym nie stoi. Podobnie było, i nadal zresztą jest, z krystalicznie oczywistym wypadkiem samochodowym Waleriana Pańko, czy z równie krystalicznie oczywistym powieszeniem się Andrzeja Leppera. Podobnych przypadków jest sporo; nie budzących podejrzeń, ze strony badającej je prokuratury, są murowanymi morderstwami dla podejrzliwej części publiki, bo zawsze jest taka, że szuka spisków i sensacji. To normalne i nie byłoby tematu do pisania, gdyby nie nasza polityczna osobliwość, a raczej schorzenie, które trwa sporo lat. Najbardziej pasuje mi określenie „fiołotwór złośliwy”, czyli nie dające się niczym pohamować pragnienie, by Polska, w której żyje taki zainfekowany, wbrew wszelkim oczywistościom, okazała się krajem, jak z Południowej Ameryki, w czasie, gdy w niektórych szalały komanda śmierci. W Polsce szaleje, jak napisał ważny zakażony, „zbiorowy samobójca”. Utłukł kilkanaście, czy kilkadziesiąt osób.W głównym prasowym rozsadniku „fiołotwórstwa”, „Gazecie Polskiej” wywalono o tym „zbiorowym samobójcy” tekst na kolumnę, i to on rozwarł superkomandosowi zęby i walnął mu w mózg.
 
Śmierć generała Petelickiego jest tragedią, ale to, co prawicowa nekrofilia z pisoidalnego świata z nią wyprawia, nadaje się tylko na kpienie i politowanie. Włącznie z tajemniczą „krótką listą” Prezesa Kaczyńskiego złożoną z osób źle mówiących o początkach, czy o całej transformacji i przeznaczonych do likwidacji. Jakieś horrendum! Jak dotąd jedyną „krótką listą” była ta jego brata, może obu braci, z Moniką Olejnik do załatwienia.

Cały ten pisoidalny konglomerat pogrąża się coraz bardziej w aberrację. Każda dobra wieść o kraju, to przerażenie, bo to idzie na dobro Tuska, Komorowskiego i PO! A tu jeszcze Euro 2012 dobrze wychodzi. (Co też gadam! Dziennikarze rosyjscy poparli posła Błaszczaka, że to organizacyjna porażka). W samonakręcającej się karuzeli majaczeń Polska wedle nich to społeczeństwo zniewolone, terroryzowane przez zabójców z rządu i obcych państw, spętane cenzurą i zakazami dla TV Trwam, prześladujące odważnych dziennikarzy itd. A nad tym złowieszcze oblicze cara północy i pani Fuhrer z Berlina rozważających, jak tu jeszcze bardziej wolnych Polaków wziąć w dyby. I generał Petelicki jest jedną z ofiar tego horroru, bo jak powiedziała nieoceniona Jadwiga Staniszkis, wiedział za wiele o tym, czego nie powinien. Uwaga Jadziu, znaczy Ty też wiesz! Jest wcale nie mała liczba Polaków wierzących w te bzdury i wznoszących okrzyki „Jarosław Polskę zbaw”. To sprawia, że nie wolno ich lekceważyć, bo szaleństwa powtarzane i powtarzane, jeśli jeszcze trafią na sprzyjający czas, są jak taki właśnie fiołotwór złośliwy dający łatwo przerzuty, a leczący się ciężko. Na razie jednak szczepionki przeciw szajbie i kordony ochronne z rozsądku ludzi i pogody ducha trzymają się nieźle. Mimo porażki drużyny narodowej.

Waldemar Kuczyński specjalnie dla Wirtualnej Polski
http://wiadomosci.wp.pl/kat,126914,title,Prawicowe-fioly-tancza-ze-zwlokami-generala,wid,14668417,wiadomosc.html