Jak odwołano rząd Olszewskiego
Rozmowa Piotra Rachtana ze mną, chyba w 15 -lecie odwołania tego rządu.
Piotr Rachtan: Noc teczek — finał, nie początek
2012-06-02. O rządzie Jana Olszewskiego, Tadeuszu Mazowieckim, Jarosławie Kaczyńskim i Lechu Wałęsie mówi Waldemar Kuczyński, ekonomista, doradca „Solidarności”, były minister przekształceń własnościowych, założyciel Unii Demokratycznej.
Mitem założycielskim IV RP jest upadek rządu Jana Olszewskiego spowodowany „nocą długich teczek”, tak ładnie pokazaną w filmie Jacka Kurskiego „Nocna zmiana”. Jednak do przesilenia doprowadziło wtedy wiele innych przyczyn, których źródeł trzeba pewnie szukać wcześniej. Cofnijmy się do wyników wyborów w 1991 roku. Dlaczego Unia Demokratyczna nie podjęła się wtedy sformowania rządu? Była przecież najsilniejszą partią w Sejmie.
Partii w Sejmie było wtedy 19 w większości niechętnych Unii. Ponadto prezydent, Lech Wałęsa chciał – podobnie jak Kongres Liberalno-Demokratyczny – żeby rządem kierował nadal Jan Krzysztof Bielecki, który gwarantował kontynuację. Wałęsa kombinował, żeby to zrobić. Sądzę, że dlatego zaproponował Geremkowi tworzenie rządu. Uważał, że mu się to nie uda, ale wtedy Unia poprze Bieleckiego i sama wejdzie do jego rządu. Dziwiło mnie, jak się do tego zabrał. Pamiętam arytmetykę sejmową z której wynikało, że Geremek – jeśli miał jakąkolwiek szansę utworzyć rząd – to od centrum w prawo. A on wziął, jako głównego pomocnika do tworzenia rządu Jacka Kuronia, na którego prawica bardzo źle reagowała i mógł tylko Geremkowi zaszkodzić w tworzeniu rządu centroprawicowego.
Unia Demokratyczna miała wtedy największy klub z 62 posłami. SLD miało 60, PSL i Akcja Katolicka – po 50.
Szansę miała tylko koalicja centroprawicowa. Bronek wziął Jacka – i akcja się nie udała. Więc zrezygnował i wtedy do akcji wkroczył Jarosław Kaczyński. Udało mu się stworzyć większość parlamentarną, ale potrzebował kogoś znacznego na premiera. Jedyną osobą dla nich był Jan Olszewski, ale nie chciał być premierem, zapierał się i bronił rękami i nogami. Trwało to jakiś czas – wreszcie Olszewski pękł. Wywołało to entuzjazm, wiadomość przyniósł chyba Zdzisław Najder, a może sam Kaczyński, już nie pamiętam. Zaczęło się wtedy tworzenie rządu Olszewskiego, które omal nie skończyła się klapą, gdy poszło o osobę Leszka Balcerowicza, o to, czy ma zostać. Olszewski podał się do dymisji, ale większość sejmowa sklecona przez Kaczora jej nie przyjęła.
A co z Unią Demokratyczną?
Unia była gotowa wejść do rządu Olszewskiego, w każdym razie jej część związana z Tadeuszem Mazowieckim. Natomiast Geremek i jego stronnicy byli przeciwni. Na nic im by się ten opór zdał, gdyby nie kręcenia Olszewskiego, który do rządu chciał dopuścić nie tyle polityków Unii Demokratycznej, ile osoby z nią związane, określane mianem ekspertów. W zamian liczył na głosy klubu UD. To wszystko działo się tuż przed Wigilią. Mazowiecki poszedł na rozmowy z Olszewskim, a prezydium Unii czekało na wyniki w przekonaniu, że po dogadaniu się wróci z Olszewskim. Wrócił sam mówiąc, że koncepcja Olszewskiego jest nie do przyjęcia. I w ten sposób nie powstał rząd z Unią Demokratyczną.
A jakich ekspertów wymyślił wtedy Olszewski?
O ile pamiętam, nie było mowy o nazwiskach, tylko o zasadzie. Olszewski mówił Mazowieckiemu, że chciałby utworzyć rząd autorski, co w tamtych realiach było mrzonką. Wtedy też zdecydowanym przeciwnikiem dołączania Unii do rządu był Jarosław Kaczyński. I co się dzieje? Olszewski dostaje misję tworzenia rządu z jego poręki, po czym zaraz lekceważy go, mianując szefem Urzędu Rady Ministrów Wojciecha Włodarczyka, a nie Lecha Kaczyńskiego.
Lech Kaczyński miał chyba objąć Ministerstwo Obrony Narodowej, zaś na stanowisko szefa URM miał pójść Sławomir Siwek, który podobno oglądał nawet parę razy „swój” przyszły gabinet?
Bardzo możliwe. Tak czy owak Kaczyński słusznie zobaczył w tym próbę usamodzielnienia się Olszewskiego o niego. Od tego momentu zmienił zdanie, uważając, że do rządu powinna wejść Unia Demokratyczna. Wejście UD do koalicji przywróciłoby mu możliwość rozgrywania partnerów koalicji i pośrednio kontrolowania Olszewskiego. Premier nie mógłby być zanadto samodzielny. 23 grudnia powstał w końcu rząd bez Unii i zapadła na parę miesięcy cisza. Ale panowało przekonanie, że Olszewski będzie musiał w końcu wykonać gest wobec Mazowieckiego. I to się stało w marcu 1992 roku.
Ważne jest by pamiętać, że rząd Olszewskiego został narzucony prezydentowi Wałęsie. Wałęsa od początku był mu wrogi i, po prostu, bał się go. Czuł słusznie, że rząd Olszewskiego ma być narzędziem wojny Kaczyńskich z nim. O żadnej IV RP nie było wtedy mowy. A więc w założeniach tego rządu tkwił konflikt z prezydentem, który trwał do końca. Cisza na linii rząd UD trwała do odrzucenia przez Sejm założeń polityki społeczno-ekonomicznej. Olszewski uznał widać wtedy, że stoi na ruchomym piasku i wykonał ruch w kierunku Mazowieckiego. Zaproponował poszerzenie koalicji i zasadniczą rekonstrukcję rządu. W Unii odżyła natychmiast opozycja przeciwko marszowi w tym kierunku, kierowana przez Bronisława Geremka i Jacka Kuronia, do której należał wtedy także, terminujący jeszcze u Geremka Jan Maria Rokita. Ledwo się zaczęły konsultacje, a Olszewski zapał do koalicji z Unią stracił mimo nalegania Jarosława Kaczyńskiego. Jednocześnie w Unii trwała zmowa przeciwników tych rokowań. Robili wszystko, by je storpedować. I prawdopodobnie były równolegle kontakty z Wałęsą, nawiązane wiedzy Mazowieckiego, nie wykluczam też, że z PSL-em, mające na celu stworzenie alternatywy dla rządu Olszewskiego. W kwietniu rozmowy o koalicji z Janem Olszewskim skończyły się niczym,.
A czy jednak nie zaczęły się one trochę wcześniej, w styczniu?
Nie, one zaczęły się w marcu, jak mówiłem – po odrzuceniu założeń polityki społeczno-ekonomicznej. To było dziwne zjawisko. Najostrzej krytykowała założenia Unia, za ich antyrynkowe elementy, i za to atakowała ją większość partii. To było wtedy w modzie – najpierw przywalić Unii odpowiedzialnej za plan Balcerowicza, a potem rządowi, żeby było jasne, że jest się w opozycji.
Kiedy rozmowy się załamały, wewnętrzna opozycja UD była bardzo zadowolona i Wałęsa też był zadowolony. I wtedy zaczął kusić Mazowieckiego szansą na powtórne objęcie stanowiska premiera. Na tym tle doszło do kolejnego paroksyzmu wewnątrz unijnej wojny. Trwała ona wewnątrz UD, i wewnątrz tzw. małej koalicji. Bo podczas rozmów z Olszewskim doszło do zbliżenia Unii z liberałami i tak zwanym „Dużym Piwem”. Do kuszenia Wałęsy Mazowiecki odnosił się sceptycznie, choć zarazem miał na to wielką. Natomiast unijna opozycja wobec Tadeusza a i liberałowie też, na wizję ponownego premierostwa Mazowieckiego stanowczym oporem. I już wtedy pojawiła się koncepcja z Waldemarem Pawlakiem. Zapewne od jakiegoś czasu trwały rozmowy wałęsy z PSL-em. Nie wykluczam, że mogło się to odbywać z jakimś udziałem polityków z Unii Demokratycznej.
Ale nikt się chyba do tego się nie przyznawał?
Absolutnie nie.
Nie była to decyzja Mazowieckiego?
Przeciwnie.
No to kto mógł w tym uczestniczyć?
Nie wykluczam, że jakąś rolę odegrał Bronek Geremek, że była o tym mowa gdy leciał z prezydentem do Moskwy. Był przewodniczącym Komisji Spraw Zagranicznych w Sejmie. Wkrótce po tym, na początku mają pojawiła się nagle koncepcja powołania nowego premiera i padło nazwisko Waldemara Pawlaka. To było na zebraniu prezydium Unii Demokratycznej i doszło wtedy do ostrej dyskusji w związku z tym pomysłem.
Ponadto nie było też zdecydowania, że rząd Olszewskiego trzeba odwołać. Trwało to do połowy maja, do oskarżeń wysuniętych przez Jana Parysa, ministra obrony narodowej, że jacyś politycy próbują kupować sobie generałów. Ja wierzę w to, co mówił Parys, że Wałęsa tego próbował. I wówczas pojawiły się pogłoski, że z inicjatywy prezydenta padnie wniosek o odwołanie rządu. Mówiło się też, że wniosek podobny złoży SLD. Wtedy na posiedzeniu władz Unii Jan Lityński powiedział, że musimy to zrobić my. Bo jak Wałęsa wyjdzie z inicjatywą , to będziemy musieli go poprzeć, bo to był fatalny rząd. Ale z drugiej strony, jeżeli wniosek poprzemy to zrobią z nas wałęsowskich dworaków, na co byliśmy mocno uczuleni. Musimy więc złożyć wniosek wyprzedzający, choć nic nie w wskazuje, by odniósł sukces, będzie to więc raczej demonstracja. Problem agentów w ogóle nie był obecny w wewnątrz unijnych rozmowach na temat rządu. Były dwa powody, dla których chcieliśmy ustąpienia rządu Olszewskiego. Pierwszy, to bardzo krytyczna ocena jego polityki wewnętrznej. Drugi to zmasakrowanie wizerunku Polski na zewnątrz.
A agenci?
Wniosek Unii o votum nieufności, kiedy o nim decydowano, nie miał związku ze sprawą agentów. Słyszeliśmy, że rząd chce jakąś listę sporządzić, ale uchwała, z którą wyskoczył nagle Korwin-Mikke – na pewno uzgodniona z Antonim Macierewiczem – była zaskoczeniem. A kiedy doszły jeszcze absurdalne wieści, że na liście jest Grażyna Staniszewska i Jerzy Osiatyński, Mazowiecki, który ciągle miał wahania, czy rząd odwoływać wyzbył się resztek wątpliwości. Było jasne, że mamy do czynienia z rządem szalonym. Ale nadal byliśmy przekonani, że nasz wniosek nie uzyska poparcia. I nagle 1 czerwca Piotr Nowina-Konopka dostał wiadomość z PSL, że ludowcy proszą o pilne spotkanie na najwyższym szczeblu partyjnym. Mazowiecki był w Poznaniu. Piotr odpowiedział PSL-owi, że Tadeusza nie ma i że na spotkaniu może być on i ja. I oni się zgodzili na nieobecność przewodniczącego Unii, tak im zależało na czasie. Ale Mazowiecki natychmiast wrócił z Poznania. Spotkanie odbyło się następnego dnia w restauracji „Lers”, koło Arsenału. Początkowo przyszedł tylko Mikołaj Kozakiewicz, bo Pawlak zrezygnował dowiedziawszy się, że z naszej strony nie będzie „pierwszego”. Taki ambicjonalny tik. Ale doszedł dowiedziawszy się, że Mazowiecki jest obecny. Tuz przed rozmową zjawił się Jerzy Osiatyński, wprost z przyjęcia dla księcia Liege, by nam powiedzieć, że wie od Wachowskiego, o ugadaniu Pawlaka przez Wałęsę. I na tym spotkaniu dopięto sprawę. Ustaliliśmy, że jeżeli PSL zagłosuje przeciwko rządowi Olszewskiego – nie wstrzyma się, tylko stanie przeciw, z pełną dyscypliną klubu – i jeśli Wałęsa wysunie Pawlaka na premiera (nie my), to Unia Demokratyczna zagłosuje za powierzeniem mu misji tworzenia rządu. Bez rozstrzygania, czy do niego wejdzie, czy nie. I dopiero zawarcie tego kontraktu umożliwiło Wałęsie realne dogadanie się z Pawlakiem, i stworzyło możliwość przegłosowania unijnego wniosku o wotum nieufności dla rządu Olszewskiego. Olszewski w ostatniej chwili próbował się jeszcze ratować KPN-em, ale za późno, bo już zostało wystrzelone działo z listą Macierewicza, na której było nazwisko Leszka Moczulskiego.
Konfederaci, gdy pojawiła się pogłoska o Moczulskim, w kółko biegali do Macierewicza próbując czegoś się dowiedzieć o swoim wodzu.
Premier liczył, że KPN wejdzie do koalicji porzucając Moczulskiego, gdy inni działacze Konfederacji zobaczą jego papiery. I tu się przeliczył, bo stanęli murem za Moczulskim. Tak więc 4 czerwca to była medialna musztarda po obiedzie. Wszystko było gotowe zanim ruszyła kamera Jacka Kurskiego, by nagrać filmik „Nocna zmiana”.
A co na to Kaczyński? W rządzie miał swoich ludzi z Porozumienia Centrum lub związanych z jego środowiskiem.
Kaczyński ulokował Olszewskiego na fotelu premiera, ale jak ten przestał go słuchać zaczął pod szefem rządu kopać dołki. Uprawiał opozycyjne uczestniczenie w rządzie, był w koalicji głównym spiskowcem. I spiskował aż do momentu, gdy Unia Demokratyczna wyszła z wnioskiem o wotum nieufności. Wtedy znów zmienił stanowisko o 180 stopni i zwarł szeregi z obozem rządowym. Jeszcze po załamaniu rozmów Olszewskiego z Unią próbował wrócić do pomysłu, rzuconego wcześniej na próbę przez Mazowieckiego, by – zamiast zmieniać rząd – wymienić premiera. Mazowiecki zaproponował człowieka z ich obozu, mianowicie, nieżyjącego dziś, Jerzego Eysymontta. Niezłego ekonomistę, ale chyba bez wymiaru premierowskiego. I już wtedy Kaczyński nadstawił ucha. Ale powiedział – nie. Natomiast po załamaniu rozmów zasugerował powrót do tej koncepcji. Teraz Mazowiecki powiedział, że już jest za późno. Gdy stało się jasne, że sprawa rozstrzygnięta – Kaczyński postanowił wrócić do macierzy. Dlatego dzień 4 czerwca PC zaczął od różnych działań blokujących. Obserwowałem to z domy, widziałem, jak kolejne działania blokujące są przełamywane. Było jasne, że machina, która ma obalić rząd działa i że tego rządu już nie ma.
Jeszcze po drodze był incydent z odwołaniem Andrzeja Olechowskiego, ministra finansów.
Tego dobrze nie pamiętam, chyba sam się podał do dymisji. Rząd więc został obalony, ale wcześniej jeszcze zaczęły krążyć niepokojące pogłoski, że ci opętani ideologicznymi obsesjami politycy, działając w napięciu, mogą zrobić głupstwo, próbując rozwiązań siłowych. Na 2 tygodnie przed 4 czerwca zanotowałem w dzienniku, że podczas rozmowy z Mazowieckim, Wałęsę bardzo niepokoiły te pogłoski, także o zamknięcia go w Arłamowie i usunięciu z urzędu prezydenta. I wierzę w to, co mówił Donald Tusk o rozmowach w czasie próby tworzenia koalicji z liberałami pod koniec 1991 roku. Wszystkie stanowiska gospodarcze miały przypaść KLD w zamian za ich przyłączenie się do usunięcia Wałęsy, które byłoby oparta na ubeckich materiałach. Prezydent o nich wiedział i – niewykluczone – jakieś miał. Liberałowie wtedy się nie zgodzili. Teraz, pół roku później, Wałęsa był bardzo zaniepokojony. Mazowiecki też. Dlatego poprosił Andrzeja Milczanowskiego, by przyjechał parę dni wcześniej do Warszawy i był do dyspozycji. Miał czekać, żeby, w razie potrzeby przejąć najważniejszy resort siłowy, czyli MSW i zapobiec nieodpowiedzialnym posunięciom odwoływanych. Nie po to, żeby szperać po sejfach w poszukiwaniu materiałów na „Bolka”.
Czy rozpoczynając rozmowy z PSL-em u Lersa, mieliście kontakty z liberałami?
Uzgodnień z liberałami nie było, choćby dlatego, że sprawa była nagła. Dokładniej, nie było uzgodnień od strony Mazowieckiego. Ale nie mogę wykluczyć, że drugi ośrodek decyzyjny UD – owa nieformalna opozycja – uzgadniał cos także z liberałami. Wszystkiego nie wiem. Jestem pewien, że były kontakty między Bronkiem i Jackiem, a Tuskiem i Bieleckim. I myślę, że były też uzgodnienia, dotyczące premierostwa dla Pawlaka. Natomiast Mazowiecki był przeciwny uzależnianiu rozmów z Pawlakiem od tego, co na to powiedzą liberałowie. To wprawdzie była koalicja trzech partii, jednak trzeba było brać pod uwagę siłę każdej z nich. Mazowiecki miał prawo uważać się za formalnego lidera.
Cóż, stał za nim największy klub w Sejmie.
No właśnie. Po obaleniu rządu Olszewskiego były jeszcze rozpaczliwe próby ze strony Porozumienia Centrum, które znów zmieniło stanowisko. PC gotowe było pójść na ogromne ustępstwa, włącznie z powierzeniem misji Mazowieckiemu, byle nie godzić się na wariant z Pawlakiem
To był wybór Wałęsy, i o to wystarczało Kaczyńskiemu. Z każdym, byle nie z Wałęsą.
Gdyby Unia Demokratyczna była inna, a Mazowiecki był politykiem tak cynicznym i amoralnym jak Kaczyński, i gdyby Mazowiecki nie miał wewnątrz partii tak potężnej opozycji, to kto wie, jakby się historia wtedy potoczyła. A Pawlakowi się nie udało…
Tylko 33 dni był premierem…
Tak, i w gruncie rzeczy ten pomysł, z koalicją prawicową ale bez Olszewskiego został zrealizowany później. Powstał rząd Suchockiej – ale też i bez Kaczyńskich. I to na życzenie Jarosława. Rząd z udziałem PC mógł powstać, gdyby Kaczyński zrezygnował z ministerialnej posady dla Adama Glapińskiego, którego Suchocka i jej środowisko nie akceptowali. Także dlatego, że były jakieś zarzuty wobec niego. Ale Kaczyński go bronił. To doprowadziło do usunięcia się PC i Kaczyńskich na margines, na którym trwali aż do roku 1999.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał: Piotr Rachtan
tekst był drukowany przed laty przez ”Kontrateksty” oraz pism „POgłos”.
18 czerwca 2012, o godzinie 09:54
Paweł Luboński napisał(a):
18 czerwca 2012, o godzinie 09:39
„No toż ja proponuję”
Oj, nie. Cel nie uświęca środków. Są rzeczy ważniejsze na tym świecie od skuteczności. Zresztą zredukowałeś, nie wiem czy świadomie, „skuteczność” li tylko do wygrania wyborów. Ale i trafnie. Bo o to i tylko o to obecnie chodzi. Dorwać się do koryta, nachapać, a potem niech się dzieje.
„Właśnie wybierają.”
Manipulację pomijam, choć to akurat tutaj istotne, prawda?
Dalej nie na temat. Niech wybierają. ZA SIEBIE. I NA SWOJĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ.
„Na pewnym poziomie, Bekasie, klasę człowieka poznaje się po jego stosunku do oponentów.”
Och, oczywiście. Tyle, że znów uciekasz, a dwa: zapewniam Cię, że do Twojego „prymitywnego motłochu” mnie daleko. I zdaje się, nie przebiję Cię.
„Jest taki dowcip.”
Lanie wody ma to do siebie, że pokryjesz nim wszystko. A najśmieszniejsze jest to, że teraz ZNÓW masz wynik działania socjalizmu, a dalej siedzisz w okopach. Matematyk? Informatyk? Nie mogę uwierzyć.
I raz jeszcze. Zadłużanie podatników jest w sensie ścisłym kradzieżą. O innych nie wspominam.
18 czerwca 2012, o godzinie 09:57
„[Petelicki] fatalnie ocenia zarządzanie wojskiem i bardzo źle min. Klicha. Wygląda, że jest skonfliktowany z wieloma ludźmi mającymi wpływ na to co się w wojsku Polskim dzieje. Może więc nie jest to samobójstwo?”
.
Śmiechu warte. Czy jeden tylko Petelicki krytykował poczynania rządu? Czy on to robił najostrzej? Czy jego głos miał szczególnie wielką wagę, czyli był dla władz najbardziej niebezpieczny? Przecież ostatnio to był emeryt wojskowy prowadzący prywatną działalność gospodarczą. Nie miał już żadnej siły sprawczej w kwestii wojska.
Nawet jeśli założyć, że Tusk czy jego podwładni są gotowi nasyłać siepaczy na niewygodnych oponentów, to myślę, że wybraliby istotniejszy obiekt.
18 czerwca 2012, o godzinie 09:59
Pawle.
Apropos wcześniejszego wpisu mego i Twego.
Podrzucam:
http://www.raje-podatkowe.....temap.html
Te w Europie raczej traktuj z dystansem. I może Stany dorzuć, choć wiadomo: skąd wziąć wizę?
O, a może dokładaj do mapki Stanów przewodnik:
Wiza. Stany. Bogactwo*. Jak zdobyć wizę i majątek.
*bogactwo tylko w stosunku do naszej mizerii.
18 czerwca 2012, o godzinie 09:59
A, biorę 10 procent od ceny.
18 czerwca 2012, o godzinie 10:00
Bekas: „Są rzeczy ważniejsze na tym świecie od skuteczności.”
.
Czyli w tym wypadku od skuteczności, czyli od popchnięcia systemu politycznego na jedynie słuszne tory, ważniejsze jest siedzenie z założonymi rękami w poczuciu wyższości moralnej i wieczne narzekanie na rzeczywistość.
18 czerwca 2012, o godzinie 10:09
Paweł Luboński napisał(a):
18 czerwca 2012, o godzinie 10:00
„Czyli w tym…”
A kto siedzi z założonymi rękami? Są prawicowcy, którzy niezmiennie od tal nawołują do zmiany. I nawet startują w wyborach.
To raz. A dwa: uczciwość, prawda to są wartości ważniejsze od skuteczności. Jedno kłamstwo ciągnie za sobą kolejne…
18 czerwca 2012, o godzinie 10:30
Bez względu na to kim są przyszli rodzice, wzorzec jest ten sam: tylko Hinduski w najbardziej rozpaczliwej nędzy godzą się wynajmować swoje brzuchy. Ponieważ koszt leczenia niepłodności i wynajęcia matki zastępczej jest w Indiach niższy niż gdzie indziej na świecie, przyszli rodzice przyjeżdżają masowo po dzieci, którym przynajmniej częściowo będą mogli przekazać swoje geny.
http://wiadomosci.onet.pl.....omosc.html
=============
Kapitalizm……..
18 czerwca 2012, o godzinie 10:33
Gen. Petelicki, jak podali publicznie jego koledzy – miał problemy z poważne z nałogiem (nie podają jakim), co za tym idzie słabą kontrolą nad swoją sferą emocjonalną. I popełnienie samobójstwa przez nałogowca, zwłaszcza w stanie depresyjnym – jest jak najbardziej prawdopodobne.
Podłączanie pod to jakiś wątków politycznych jest bezsensowne.
Proponuję po prostu poczekać na wyniki śledztwa a nie dopatrywać się jakiegoś tam morderstwa.
18 czerwca 2012, o godzinie 11:02
wiesiek59 napisał(a):
18 czerwca 2012, o godzinie 10:30
Lewicowa logika. Czyli Logika Społeczna.
„Bogaci klienci z Zachodu masowo zamawiają dzieci w „fabrykach niemowląt” w Indiach, gdzie nie obowiązują żadne regulacje. Cierpiące nędzę surogatki żyją w strasznych warunkach, a ich los nie interesuje nikogo.”
„Jeśli Indie wkrótce nie uchwalą stosownych przepisów, społeczność międzynarodowa powinna wywrzeć na nie nacisk. (…) Inaczej jest bardzo prawdopodobne, że większość niezdrowych praktyk zejdzie do podziemia, a mgła tajemnicy spowijająca ten biznes stanie się jeszcze gęstsza.”
Czyli obecnie w Indiach nie ma żadnych uregulowań i straszne praktyki są na porządku dziennym, o czym się dowiadujemy z artykułu. Co będzie jak Indie nie przyjmą uregulowań?
Ano „większość niezdrowych praktyk zejdzie do podziemia, a mgła tajemnicy spowijająca ten biznes stanie się jeszcze gęstsza.”
Po „bezpłatnej edukacji” i „równych szansach” już się nie dziwię, Wieśku. Łykniesz każdą bzdurę byleby postępowa była.
18 czerwca 2012, o godzinie 11:05
Bekas: „Są prawicowcy, którzy niezmiennie od lat nawołują do zmiany. I nawet startują w wyborach.”
.
I niezmiennie od lat nikt ich nie słucha. I niezmiennie od lat przegrywają wybory.
„A dwa: uczciwość, prawda to są wartości ważniejsze od skuteczności. Jedno kłamstwo ciągnie za sobą kolejne…”
.
Tak. Wystrzegajcie się morderstwa. Prowadzi ono do kradzieży, a stąd już tylko krok do kłamstwa…
Ech, Bekasie, jakbyś poczytał trochę więcej z historii powszechnej, to byś wiedział, jak często na kłamstwie albo i zbrodni budowano pomyślną przyszłość ludów.
18 czerwca 2012, o godzinie 11:22
Paweł Luboński napisał(a):
18 czerwca 2012, o godzinie 11:05
„I niezmiennie od lat nikt ich nie słucha.”
Sztandarowy argument. A dopiero ktoś tutaj pisał, że większość się może mylić, a jednostki mieć rację. Niech strzelę. To był niejaki Paweł L. Ale mogę się mylić, albo i więcej: pomówić.
W dodatku fajne. Słyszałeś ile to dzieci rodziców nie słucha, albo młodzież?
„I niezmiennie od lat przegrywają wybory.”
Wyczytałem właśnie w Sieci, że we Francji teraz to już będzie cymes, bo socjaliści wzięli (znaczy: ci oficjalni socjaliści) wszystko. Ale to uwaga na boku.
Maria Le Pen właśnie też przegrała. O sto głosów.
„Wystrzegajcie się morderstwa. Prowadzi ono do kradzieży, a stąd już tylko krok do kłamstwa…”
Czyli, że zalecasz niewystrzeganie się morderstwa? Oj…
A schemat bardzo dobry. I często stosowany w życiu. Morduje się, by ukraść, a potem się kłamie.
Pawle. Chyba masz dziś ślepaki w magazynku.
„Ech, Bekasie…”
No to poducz mnie, Pawle.
Jedno jednak zaryzykuję. Zbrodnie były, ale skoro ludy żyły pomyślnie, to tam nie mogło być komunizmu/socjalizmu.
18 czerwca 2012, o godzinie 12:10
Motto:
„Wystrzegajcie się morderstwa. Prowadzi ono do kradzieży, a stąd już tylko krok do kłamstwa…”
„To co, przyjdziesz na spotkanie?” – zapytał przez słuchawkę. Skinął głową w odpowiedzi na to, co usłyszał. „Dobrze, o 17. Będę czekać”.
……………………………………………………………………………………
Właśnie wyciągał z piekarnika kaczkę…. Mocno ją przypiekł. „To na pewno się Jej spodoba” – pomyślał i uśmiechnął się z przekąsem…gdy zadzwonił dzwonek.
– Już biegnę! – krzyknął zdejmując kuchenny fartuch.
Otworzył drzwi. To była ona. Luba Pawłowska. Podkochiwał się w niej trochę, a w dodatku znała się na matematyce. On zaś miał z nią same kłopoty. Widząc uśmiech na Jej twarzy powitał ją w swoim stylu:
– Dzień dobry, Lewicowe Słoneczko!
W Lubie na dźwięk tych słów coś pękło. Poczuła jak złość rozlewa się w jej ciele, jak ciemność zalewa jej oczy. Pchnęła Ptaszyńskiego w głąb domu z całą siłą, jaka z niej wykipiała. Fircyk niczego się nie spodziewał więc przeleciał pół hallu jak szmaciana pacynka. Zawadził prawą nogą o taborek i przewróciwszy się uderzył głową w pierwszy stopień schodów prowadzących na piętro. Znieruchomiał, a spod włosów wyciekła krew, po chwili tworząc na podłodze coraz to większą plamę. Luba nie zastanawiała się długo. Wyszła z domu, zamknęła drzwi. Wytarła dzwonek przy drzwiach i klamkę. I spokojnie odeszła. Przechodząc przez park natknęła się na znajomego. Ten widząc ją ucieszył się i od razu zaproponował:
– Och, Luba, jak fajnie że Cię widzę! Może dasz się zaprosić na kieliszek wybornego Tokaja?
– Och, dziękuję, ale wiesz, może innym razem. Za godzinkę mam spotkanie z Ptaszyńskim w jego domu.
Znajomy wybałuszył oczy i wygiął usta.
– Oj, to uważaj!
– A to czemu?
– Ano bo Ptaszyński, jak Michnik, wszystkie rozmowy nagrywa na dyktafon. Ma go za książkami w biblioteczce w salonie.
Luba poczuła jak ogarnia ją fala gorąca.
– Lubo! Co ty taka czerwona się zrobiłaś?
– A, wiesz, przypomniało mi się, że w domu żelazka nie wyłączyłam. Muszę lecieć! – nim znajomy coś odrzekł już jej nie było.
………………………………………………………………………………………
Wpadła do jego domu i skoczyła do salonowej biblioteczki. Miała, jak to kobieta, intuicję. Za wielgachnym tomem „Kapitalizm. Wolny Rynek. Encyklopedia” znalazł go od razu. Wsadziła do torebki i wybiegła. Ale znów miała pecha. Ledwie przebiegła ze sto metrów, jak zza rogu wylazła na nią sąsiadka.
– Oj, Luba, a gdzie to ty tak pędzisz?
– Marysiu, nie teraz, przepraszam Cię, ale pędzę do wydawnictwa na cotygodniowe zebranie! – rzuciła i przeleciała obok zdziwionej kobiety.
„Dziwne” – pomyślała sąsiadka – „Przecież dziś niedziele, a te jej spotkania są zawsze w piątki” – uniosła brwi i poszła w swoją stronę.
18 czerwca 2012, o godzinie 12:37
Ciekawostka.
Z Krynicy.
Diagnoza:
„Ale gdyby mnie pani chciała obsadzać politycznie, to jestem zwolennikiem monarchii oświeconej. Oświeconej – to ważne. Muszą być tacy, którzy prowadzą. Oświeceni. Demokracja ma jedną wadę – decyduje większość, a większość, jaka jest, każdy widzi.”
Oznaki:
„W Tuska wierzył pan od dawna, już w 1995 roku mówił pan, że to pana ulubiony polityk.
– Bo grał w piłkę, a ja jestem sportowiec…”
wyborcza.pl/magazyn/1,126715,11945443,Englert__Dlaczego_przestaje_byc_patriota.html
Ciekawostka.
Ze Świata Elyt:
„Polacy! Rozluźnijcie się choć trochę. Przepraszam że wyzywam od Polaków , ale sami się tak nazywacie.”
http://www.krystynajanda......ie#p643721
18 czerwca 2012, o godzinie 12:39
Bekasie
Starożytni spuentowali stosunki międzyludzkie krótko
HOMO HOMINI LUPUS
Silniejsi będą zawsze wykorzystywać słabszych, bo leży to w naturze ludzkiej i w mechanizmach sprawowania władzy.
Nawet wzory cnót wszelkich- kardynałowie, bawią się w te gierki….
Nie ma na świecie przeciwwagi- socjalizmu, więc rozmontowywuje się zdobycze socjalne.
W końcu, można człowieka zredukować do jednego ze składników kosztów……
I świat znowu podzieli się na panów, kapłanów i resztę hołoty.
A panie będą się rozmnażać przez surogatki, by nie tracić figury…
18 czerwca 2012, o godzinie 15:37
Czy to nie jest przypadkiem obłęd? Znowu „Gazeta Polska”
http://fakty.interia.pl/p.....,1810655,3
18 czerwca 2012, o godzinie 16:33
Dokształt dla Bekasa….
http://www.przeglad-tygod.....tal-rzadzi
18 czerwca 2012, o godzinie 18:25
Torlin
„Czy to nie jest przypadkiem obłęd? Znowu „Gazeta Polska”
Uwaga typowa dla leminga. Istnieją przepisy w jaki sposób mogą, a w jaki nie mogą być eksponowane godło i barwy narodowe. Kiedy „Gazeta Wyborcza” drwiła z niewłaściwie eksponowania flag narodowych przed budynkiem MSZ za rządów PiS (jakiś cieć się pomylił) nie pisałeś, że to obłęd czepiania się. Typowo lemingowa amnezja i hipokryzja.
18 czerwca 2012, o godzinie 18:37
Zofia
„Gen. Petelicki … miał problemy z poważne z nałogiem …. co za tym idzie słabą kontrolą nad swoją sferą emocjonalną. (…)
Proponuję po prostu poczekać .
Ale ty nie czekasz na wyniki śledztwa tylko sugerujesz, że zabił się sam – przez nałóg.
Pewnie za dużo palił i to go zgubiło. Akurat w weekend. Seryjni samobójcy w III RP uwielbiają zabijać się w piątek lub sobotę, aby nie można było od razu zrobić sekcji zwłok. Tacy sprytni.
18 czerwca 2012, o godzinie 18:38
Bekas
http://kuczyn.com/2012/06.....ent-123357
Bardzo dobre. :)
18 czerwca 2012, o godzinie 18:46
http://www.alert24.pl/ale.....zdaza.html
I ta firma chce w ten sposób zdobyć rynek?
————
Mawarze!
Ty masz mentalność „Gazety Polskiej”, dlatego też tego nie rozumiesz. Flaga ma być otoczona szacunkiem, a nie każde zestawienie kolorów białego i czerwonego. Tak samo Chorwacja nie może zakwestionować praw wszystkich ludzi do biało – czerwonej szachownicy czy Irlandczycy do koloru zielonego. Bo taki zestaw kolorystyczny nie ma nic wspólnego z flagą, a jeżeli już upierasz się, że ma, to i tak dotyczy to art. 16 pkt 2 Ustawy o godle, barwach i hymnie Rzeczypospolitej Polskiej oraz o pieczęciach państwowych z 1980 roku – „2. Dozwolone jest umieszczanie na przedmiotach przeznaczonych do obrotu handlowego godła lub barw Rzeczypospolitej Polskiej w formie stylizowanej lub artystycznie przetworzonej”.
18 czerwca 2012, o godzinie 19:01
wiesiek59 napisał(a):
18 czerwca 2012, o godzinie 16:33
To mówisz, że teraz dziki kapitalizm?
Hmmm, a tu na blogu wciąż mnie przekonują, że taki zwierz nie istnieje.
To mówisz, że teraz dziki kapitalizm?
I mówisz to za przewodniczącym związku zawodowego umocowanego stosowną ustawą w kraju należącym do UE, która na widok kapitalizmu dostaje nerwicy?
To mówisz, że teraz dziki kapitalizm?
W kraju, gdzie kodeksy pracy, płace minimalne, zasiłki dla bezrobotnych, tysiące i miliony dyrektyw i regulacji???
Wieśku.
Albo Ty nie rozumiesz o czym piszesz albo udajesz głupiego. Trzeciego wyjścia niet.
Aha.
Smaczek.
O tym, co przekonuje, że u nas dziki, XIX wieczny kapitalizm.
O Janie nomen omen Guzie.
Czy p, Jan sam był wykorzystywane przez ten wstrętny kapitalizm?
Sprawdźmy.
W młodości nie, bo tutaj panował szczęśliwy socjalizm peerelowy.
To może później?
Też nie, bo p. Jan na studnia poszedł. Ukończył. Nawet na stronie OPZZetu się tym pochwalił, że jest „magister nauk politycznych (Akademia Nauk Społecznych)”. Przez skromność chyba nie dodał szczegółów. Ale ja człowieka doceniam i podaję, co prawda za Wiki więc może to lipa, ale zaryzykuję, że p. Jan tę Akademię skończył przy KC PZPR w Warszawie. A tam wiadomo, nauka stała na takim poziomie, że o narody!
No dobrze, dość uszczypliwości, bo może p. Jana dziki kapitalizm dopadł potem i wykończył fizycznie? Oddajmy głos bohaterowi, przecież nie kłamie w tej sprawie. Gdzie pracował i pracuje?:
„Pracował zawodowo m.in. jako: zastępca Komendanta Hufca OHP, w latach 1982-1997 przewodniczący Rady OPZZ województwa bialskopodlaskiego, w latach 1997-2004 wiceprzewodniczący OPZZ, a od kwietnia 2004 roku przewodniczący OPZZ. 19 maja 2006 r. większością głosów ponownie wybrany na przewodniczącego OPZZ kadencji 2006-2010. 28 maja 2010 r. zostaje wybrany po raz kolejny na funkcję Przewodniczącego OPZZ w kadencji 2010-2014.”
Czyli ZERO PRACY FIZYCZNEJ. W dzikim kapitaliźmie!
Wieśku, dasz wiarę?
Mówisz, Wieśku, że dokształt?
Masz rację, biegnij szybciutko!
18 czerwca 2012, o godzinie 19:10
Pawel Luboński
„Nawet jeśli założyć, że Tusk czy jego podwładni są gotowi nasyłać siepaczy na niewygodnych oponentów, …”.
Dość naiwne. Przewodniczący Tusku jak coś zrobi źle to z kunktatorstwa, głupoty bądź strachu. Żadnych siepaczy on nie ma, to przecież nie ten kaliber ludzki. Co nie znaczy, że „nieznanych sprawców” w III RP nie ma. Owszem – są i czasem dają o sobie znać. Ale dla nich Tusku nie znaczy zbyt wiele. Dziś jest, bo ktoś musi być, jutro będzie kto inny. Życie toczy się dalej i jak to w systemie mafijnym, co jakiś czas dochodzi do tarć o kasę i strefy wpływów, wówczas trup się ściele, nawet w weekend.
„Już ci kompletnie odbiło. Niezłego trzeba mieć bzika, żeby doszukiwać się korelacji między wyznaniem piłkarzy a stylem gry. Nawet zresztą nie piłkarzy jako takich, tylko kraju, który reprezentują”.
To tylko słowa, a teraz fakty: Radosny, techniczny, ładny futbol masz we wszystich krajach Ameryki Południowej (Argentyna, Brazylia, Urugwaj – mistrzowie swiata) i środkowej. To wszystko kraje katolickie. W Europie katolickie są: Portugalia, Hiszpania, Włochy, Niemcy (Bawaria), Chorwacja. Z krajow niekatolickoch mistrzem świata była jedynie Anglia w 1966 (a i to u siebie). Waham się co do Francji (mistrzostwo świata w 1998 r. – też u siebie), kiedyś był kraj ultrakatolicki, ale właśnie – kiedyś.
„A propos mawarowych krajów katolickich, gdzie króluje radosny, żywiołowy futbol. Czy przypadkiem Polska nie należy do najbardziej katolickich krajów w Europie”?
Zgadza się i to tłumaczy, że parę razy mielismy drużynę na światowym poziomie (w latach 1972-1982), grającą radosny i żywiołowy futbol. Ale przy naszym obecnym PZPN to i Hiszpania by przegrywała.
18 czerwca 2012, o godzinie 19:28
Mawar: „Życie toczy się dalej i jak to w systemie mafijnym, co jakiś czas dochodzi do tarć o kasę i strefy wpływów, wówczas trup się ściele, nawet w weekend.”
.
O, to Petelicki nie był nieustraszonym krytykiem rządów PO, tylko indywiduum zamieszanym w porachunki mafijne?
.
A co do piłki nożnej, to mógłbyś – na litość boską – choć raz przyznać, że się zagalopowałeś, zamiast bronić do upadłego tezy, której obronić się nie da.
Francję od dawna trudno nazwać krajem katolickim. Czesi są najbardziej zlaicyzowanym narodem Europy, a mistrzostwo kontynentu zdobyli. Zdobywali je także protestanccy Duńczycy, prawosławni Grecy i ateistyczni Sowieci. Włosi są arcykatoliccy, a nigdy specjalnie radosnego i żywiołowego futbolu nie prezentowali, choć bywali skuteczni. Natomiast żywiołowy futbol pokazywali w swoim czasie protestanccy Holendrzy. W tym samym czasie mniej więcej, kiedy Polska dzięki swemu katolicyzmowi miała przez kilka lat drużynę na najwyższym poziomie (przedtem i potem jakoś ten katolicyzm nie działał). Katolicka jest Irlandia, która specjalnie nie błyszczy. A we wszystkich reprezentacjach narodowych roi się od imigrantów z Afryki czy Azji.
18 czerwca 2012, o godzinie 19:32
A swoją drogą błyskotliwa gra w piłkę nożną jako dowód wyższości katolicyzmu nad innymi wyznaniami – to już sam w sobie pomysł groteskowy.
18 czerwca 2012, o godzinie 21:10
Kiedyś do zbawienia wiecznego wystarczał katolicyzm. Teraz doszła jeszcze piłka nożna. Dalibóg, takiego cyrku dawno już tu nie grali.
Mawarze! Żeś ty kiep, to oki. Ale że i z Pawła takowego próbujesz wystrugać, to za dużo. A z powrotem na drzewo! I spijajcie sobie z dzióbków z Nielotem
18 czerwca 2012, o godzinie 21:47
Oni prezentują radosny, techniczny futbol, bo są krajami południowymi.
18 czerwca 2012, o godzinie 21:58
Faktem jest, że mieszkańcy krajów południowych w statystycznym ujęciu różnią się temperamentem od tych ze środkowej i północnej Europy, ale nie jestem przekonany, czy przekłada się to akurat na styl gry w piłkę. Chyba jednak trenerzy też mają tu coś do powiedzenia, a także nawyki czysto piłkarskie przechodzące z pokolenia na pokolenie graczy.
Podejrzewam, że w tych ocenach jest wiele stereotypu i autosugestii. Jak Duńczyk gra radośnie i żywiołowo, patrzymy na to innym okiem, niż kiedy tak samo gra Portugalczyk, bo inne mamy wyobrażenie o tych narodowościach.
18 czerwca 2012, o godzinie 22:29
Mawar (19:10)
„fakty: Radosny, techniczny, ładny futbol masz we wszystich krajach Ameryki Południowej…Czy przypadkiem Polska nie należy do najbardziej katolickich krajów w Europie?…Zgadza się i to tłumaczy, że parę razy mieliśmy drużynę na światowym poziomie (w latach 1972-1982), grającą radosny i żywiołowy futbol. Ale przy naszym obecnym PZPN to i Hiszpania by przegrywała.”
Polskie katole – komusze! – i futbol. Gierek pewnie z uciechy w grobie podskakuje..
Ten 'obecny PZPN’ Tuskowy to najgorsza zakała na przestrzeni historii polskiej piłki nożnej. Historii datującej się od 1911 roku, a od 1923 aż do dziś, w FIFA.
Nic nie rozumiem. Gospodarze Euro 2012 odpadają w przedbiegach i nikt szat na sobie nie rozrywa z tego powodu. Kto te mecze będzie teraz na Wisłą oglądał? Przecież kibole przeniosą się, z jabcokami, w krzaki i będzie po ptokach. Na trybunach (honorowych) pozostaną sami 'przedstawiciele’ Narodu. Żaden pisuar („pisuar: urzadzenie do oddawania moczu” – Jacek Kurski) nawet telewizora nie włączy. Patryjotą pozostając niewzruszonym
Taki wstyd narodowy, taki wstyd. Nawet listka figowego brakuje żeby toto przykryć. Bo ta dekada 'świetności’ polskiego futbolu, 1972-1982, to zwyczajna aberracja. Komusza, na dodatek
18 czerwca 2012, o godzinie 22:34
Bekas napisał(a):
18 czerwca 2012, o godzinie 19:01
Jesteś pewien, że umiesz CZYTAĆ ze zrozumieniem?
Ja straciłem nadzieję….
Brak Ci elementarnej bazy informacyjnej…..
18 czerwca 2012, o godzinie 23:10
Wiesku,
Bekas się pogubił. Trafil na nie ten co potrzeba blog. Poczytaj
Ze słowniczka współczesnej polityki:
`Co to są lemingi? To byt symetryczny do moherowych beretów, cudowna bron Platformy przeciwko moherom’.
http://www.rp.pl/artykul/.....okoju.html
„- Lemingi są tylko młode?
– Są wynikiem kreowania konfliktu pokoleniowego, stworzenia nowej linii podziałów socjopolitycznych w Polsce po to, by przyciągnąć część młodych.
– Nie ma starych lemingów?
– To próba połączenia młodości z naiwnością. W czasach rewolucji francuskiej stan trzeci przedstawiano w rycinach jako dziecko – dobre z natury, ale podatne na manipulację.”
Nie widzę ani jednego leminga na tym blogu. Nie ten wiek. Jedyny młody, Nielot, mohery reprezentuje. Porąbany blog
18 czerwca 2012, o godzinie 23:10
wiesiek59 napisał(a):
18 czerwca 2012, o godzinie 22:34
Oj, Wieśku, wiadomo, że nie umiem. To już p. Zofia dawno ustaliła.
Zapytam.
A gdzie źle przeczytałem?
A z tą bazą informacyjną, to też trafiłeś.
I to chyba dlatego, że u Ciebie marno. Przegląd i przegląd.
I fajno tak od razu przywalić. Nie trzeba nic tłumaczyć.
Szkoła jest za darmo!
Ale przecież pensje biorą…
Ty rozumiesz ze zrozumieniem czy nie?
A jak dwumetrowcowi i karłowi szanse wyrównać?
Co jak? Poczytaj, doucz się szczeniaku!
Może jednego przyciąć albo drugiego wyciągnąć. Za uszy?
Za uszy to ciebie trzeba było w szkole ciągnąć!
O, a tu znowuż nie zrozumiałeś co przeczytałeś!
Ale gdzie? I co?
Jak co? Co co? Wszystko!
18 czerwca 2012, o godzinie 23:14
O, Pawle, dobre uzupełnienie naszych rozmów:
http://www.fronda.pl/news.....onie_21924
18 czerwca 2012, o godzinie 23:23
Ja się nie wtrącam do Twoich Pawle rozmów z Bekasem, bo mnie drażni infantylizm jego tekstów, ale ostatni link okazał się być bardzo ciekawy. Otóż najlepsze są … komentarze do Cejrowskiego. Okazało się, że wchodzi do niego sporo ludzi rozsądnie myślących, a nie na zasadzie – mnie wszystko wolno, bo jestem w swoim kraju i nikt mi niczego nie będzie zabraniał.
18 czerwca 2012, o godzinie 23:51
Dorota Rabczewska jest już prawomocnie skazana na 5 tys. zł grzywny za obrazę uczuć religijnych
/http://www.gazetaprawna.pl/wiadomosci/artykuly/625927,doda_prawomocnie_skazana_za_obraze_uczuc_religijnych.html?utm_source=feedburner&utm_medium=feed&utm_campaign=Feed%3A+GazetaPrawna+(GazetaPrawna.pl)
„W poniedziałek Sąd Okręgowy w Warszawie utrzymał taki wyrok sądu I instancji…Obrońca oskarżonej, który wnosił o jej uniewinnienie, podkreślał, że proces „wkroczył w konstytucyjną zasadę wolności słowa”.
Wkroczył? Po prawomocnym skazaniu? To prawomocne skazanie nastąpiło w wyniku naruszenia konstytucji?
Nic nie panimaju
19 czerwca 2012, o godzinie 00:50
Wiesiek59 (do Bekasa)
„Brak Ci elementarnej bazy informacyjnej”.
I zastanawiam się kto to pisze? :)
19 czerwca 2012, o godzinie 00:53
Orteq
Robaczewska uważa, że „będąc młodą artystką” więcej jej wolno. A nawet wszystko wolno. Młoda, więc głupia.
19 czerwca 2012, o godzinie 01:05
Orteq
„Polskie katole – komusze! – i futbol. Gierek pewnie z uciechy w grobie podskakuje.. „.
Co ma do tego Gierek? Może tyle że nie przeszkadzał, nie rozpędzał i propagandowo wykorzystywał, kiedy pojawiły się sukcesy. Trener K. Górski zaczynał kopać piłkę we Lwowie, i tak się złożyło, że na początku lat 70. został selekcjonerem kadry piłkarskiej. Akurat wówczas pojawiło się całe pokolenie niebywale zdolnych piłkarzy. Taka piłkarska epifania, która później już nigdy się nie powtórzyła.
19 czerwca 2012, o godzinie 01:33
Paweł Luboński
„A swoją drogą błyskotliwa gra w piłkę nożną jako dowód wyższości katolicyzmu nad innymi wyznaniami – to już sam w sobie pomysł groteskowy”.
Ale zważyłeś koincydencje między katolicyzmem i stylem gry w piłkę? Gdybyś trochę to przemyślał może byś i odkrył, że może mieć to związek z treningiem w ciepłym klimacie (i naturalną odnową biologiczną po wysiłku), inną dietą i ogólnym luzem (co się przekłada na lepszą koordynacją ruchową) jaką mają ludzie południa.
Do czego zmierzam? W prostej linii do waszych tez, wyrażonych niedawno na tym blogu, że inaczej niż na postępowej i protestanckiej północy katolicyzm południa tworzy bałaganiarski system ekonomiczny, niepostępowy i niereformowalny, ludzie są tam leniwi, skłonni do rozrywek, a nie do pracy – słowem jest rejon KATOLICKI. A fuj – tak reagowaliście na to słowo. Zofia zwłaszcza.
Może to i prawda, może nie, ale zapewne w tym jest racja, że południe jest po katolicku radosne (bo to i strefa wina), więc radośnie oraz dobrze gra w piłkę. Do tej pory katolickie południe zdobyło niemal wszystkie tytuły w piłkarskich mistrzostwa świata (do 1970 r. Puchar Rimeta).
A teraz oczekuje na żachnięcia, kontrargumenty i sofizmaty P. Lubońskiego. :)
Oraz podrzucam pokrewny temat: dlaczego amerykańscy Murzyni najlepiej w świecie grają w koszykówkę? A niemal w ogóle nie ma ich w podnoszeniu ciężarów, narciarstwie, kolarstwie, gdzie dominują biali. I tez oczekuje na żachnięcia, kontrargumenty i sofizmaty (byle inteligentne).
19 czerwca 2012, o godzinie 02:40
Mawar
„dlaczego amerykańscy Murzyni najlepiej w świecie grają w koszykówkę?..I też oczekuje na żachnięcia, kontrargumenty i sofizmaty”
Nie będzie żadnego żachnięcia.
Może dlatego, że NIE SĄ katolikami? I jeszcze może dlatego, że są dryblasami? Powinienem zapewne jeszcze dodać: może też i dlatego, że u nich Murzynów biją, ale odpuszczę. Sofizmat to by był niewątpliwy. Oraz jeszcze bzdurniejszy niż Twoja teza o katolikach i ich wspanialej piłce nożnej.
Chociaż, jak tak dobrze pomyśleć, to sporo Czechów jest też katolikami. Skuteczniejszymi niż my zresztą
19 czerwca 2012, o godzinie 06:21
Mawar (00:53)
„Robaczewska uważa, że „będąc młodą artystką” więcej jej wolno. A nawet wszystko wolno. Młoda, więc głupia.”
A co tej 'głupiej’ WIĘCEJ niż Tobie wolno? Ty przecież herezje głosisz o wiele częściej niż Doda i nikt Cie po sądach za to nie ciąga.
Fakt, ze twoje herezje nie są nigdy wymierzane w chrześcijaństwo czy w polski KK. Co jednakże nie przeszkadza, żeby były one czystymi pierdółami. A tego PL, czy inni twoi adwersarze, nie omieszkują elokwentnie wykazywać za każdym razem.
Skazanie Dody było czystym przypadkiem lizania dupy krajowym katabasom. Oraz, niejako przy okazji, pogwałceniem konstytucji RP. Jeśli w otoczeniu Dody znajdują się jacyś ludzie inni niż głupi, to jej skazanie przez polski sąd zostanie zaskarżone do Strasburga. A jaki wyrok tam zapadnie, to nawet Tobie powinno udać się przewidzieć
19 czerwca 2012, o godzinie 06:35
Mawar (01:05)
„Co ma do tego Gierek?… tak się złożyło, że na początku lat 70… pojawiło się całe pokolenie niebywale zdolnych piłkarzy. Taka piłkarska epifania, która później już nigdy się nie powtórzyła.”
A no przeca ze tak. Pojawiła i nie powtórzyła, ta epifania. Taka jednorazowa zaraza komusza. Dokładnie taka sama jak 'PRL je dziesiątom gospodarczom potengom światowom’.
Jedyny, praktycznie, masowy sport w 40-milionowym narodzie. Sto lat już mający. I jedyne co możemy z dumą pokazać dzisiaj światu to złoto olimpijskie 1972. Srebrny medal w Montrealu w 1976 to już nie pierwsze miejsce. Przegrana, znaczy. O innych 'osiągnięciach’, wszystkich komuszych, szkoda gadac
Zloty medal w Monachium był komuszym złotem. Bo piłka nożna w PRL, w odróżnieniu od normalnych krajów, była komuszą amatorszczyzną. I Górski, z Gierkiem do spółki, wykrzesali z tej amatorszczyzny złoty medal olimpijski.
Epifania, indeed. Nic z komuną nie mająca wspólnego, o nie
19 czerwca 2012, o godzinie 07:52
Mawar: „Gdybyś trochę to przemyślał może byś i odkrył, że może mieć to związek z treningiem w ciepłym klimacie (i naturalną odnową biologiczną po wysiłku), inną dietą i ogólnym luzem (co się przekłada na lepszą koordynacją ruchową) jaką mają ludzie południa.”
.
Wszystko prawda, panie psorze. Tylko co to ma wspólnego z katolicyzmem?
.
„Do czego zmierzam? W prostej linii do waszych tez, wyrażonych niedawno na tym blogu, że inaczej niż na postępowej i protestanckiej północy katolicyzm południa tworzy bałaganiarski system ekonomiczny.”
.
NASZYCH tez? Ja jestem tylko jeden i nie żądam, byś zwracając się do mnie, stosował pluralis majestatis. Wskaż mi, proszę, gdzie i kiedy JA wyrażałem takie opinie. A jeśli nie potrafisz, to nie pieprz bez sensu.
.
A tak na marginesie: czy nie zauważyłeś mojego pytania o to, na jakim to „lepszym” uniwersytecie studiowałeś, czy też krępujesz się odpowiedzieć? Nie bój się, to przecież nie naruszy twojego incognito.
19 czerwca 2012, o godzinie 08:02
Torlin: „Otóż najlepsze są … komentarze do Cejrowskiego. Okazało się, że wchodzi do niego sporo ludzi rozsądnie myślących.”
.
Prawdę mówiąc, trochę im się dziwię. W moim odczuciu Cejrowski nie należy do osób, których opinie warto byłoby poznawać i komentować (może nie dotyczy to jego twórczości podróżniczej, której nie znam, ale znajomi chwalą).
W dawnych czasach, kiedy zdarzało mi się oglądać jego programy, był to człowiek młody, niezbyt mądry, niezbyt kulturalny i bardzo zadufany. Wygląda na to, że wiele się nie zmienił.
19 czerwca 2012, o godzinie 09:49
Mawar,
w sporcie wygrywają lepsi a nie wyznawcy określonej religii.
O ile wiem, piłkarze niemieccy nie ogłosili swego składu z adnotacjami – „katolik”.
Niemiecka drużyna jest natomiast znakomicie przygotowana technicznie i taktycznie, na co religia nie ma wpływu, natomiast metody szkolenia – owszem, tak.
Czy wiesz jakiego wyznania są trenerzy niemieckich piłkarzy?
Wg Twojej doktryny, to przecież super ważne!
Mnie to ciekawi, bo jestem kibicem (po porażce Polaków) tej drużyny. Mają w składzie Polaka – Łukasza Podolskiego, w ostatnim meczu strzelił śliczną bramkę, więc jest szansa, że i Polak stanie na wysokim podium zwycięzcy w EURO 2012.
No więc kto wg Ciebie szkoli Podolskiego – katolik, protestant albo jakiś,o zgrozo – ateista?
19 czerwca 2012, o godzinie 11:04
Esencja PIS-owskiego myślenia o sporcie:
http://www.tokfm.pl/Tokfm.....to___.html
Przyznam się, że idiotyzm wypowiedzi posła PiS zwala mnie z nóg.
Przy okazji z z totalnym osłupieniem przeczytałam też inny donos medialny o tym, że sam prezes PiS ma aż 3 sposoby na uzdrowienie polskiej ….piłki nożnej!
A my szukamy zmiennika dla Franciszka Smudy!
A tu prosze – nowy trener na zawołanie.
Chyba nie ma innej partii w Polsce, parlamentarnej i pozaparlamentarnej, która by z takim olbrzymim talentem sama siebie ośmieszała.
19 czerwca 2012, o godzinie 11:59
Kolejne złote myśli posła Suskiego, gwiazdy intelektualnej PiS:
http://wyborcza.pl/1,7524.....bojca.html
19 czerwca 2012, o godzinie 12:04
„…sam prezes PiS ma aż 3 sposoby na uzdrowienie polskiej ….piłki nożnej!”
.
Gdzie to znalazłaś? Ciekawe…
Myślę, że najgorszym świństwem, jakie można by teraz zrobić Jarosławowi Kaczyńskiemu, byłoby oddanie mu władzy. Po tym wszystkim, co nagadał przez ostatnie kilka lat. Ponieważ jasne jest, że nie załatwiłby żadnej z „wielkich spraw”, o których marzą jego wyznawcy, z wsadzaniem Tuska do pierdla i odkryciem Prawdziwej Prawdy o Smoleńsku na czele. Bardzo szybko też okazałoby się, że z bieżącą administracją nie radzi sobie lepiej niż Tusk. Spodziewałbym się raczej, że gorzej, jeśli wziąć pod uwagę jakość kadr, które mu jeszcze pozostały w PiSie.
19 czerwca 2012, o godzinie 13:36
90 tys. żołnierzy z Syrii, Iranu, Chin i Rosji weźmie udział w najbliższych tygodniach w największych na Bliskim Wschodzie manewrach morskich i lądowych – donosi irańska agencja Fars. Tymczasem rosyjski statek, który, jak się przypuszcza, przewoził śmigłowce bojowe dla syryjskiego reżimu, został zatrzymany w Szkocji – podał dziennik „Daily Telegraph”.
http://www.tvn24.pl/syria.....368,s.html
=============
Czy coś się zaczyna, czy kończy?
Politycy zaczynają grać w swoje gierki i udowadniać kto ma większe
„coyones” To znaczy, że trup może ścielić się gęściej….
Jak pisała Konopnicka
-a najdzielniej biją króle, a najgęściej giną chłopy…..
19 czerwca 2012, o godzinie 13:54
Zofia napisał(a):
19 czerwca 2012, o godzinie 11:59
„Kolejne złote myśli posła Suskiego, gwiazdy intelektualnej PiS”
Znaczy się, wiadomo: PiSowy idiota coś nastulał, Krynica bez manipulacji podała*, a znana z obiektywizmu Dziennikarka i Pisarka przekazała dalej. Przyjmuję.
Ale, jak to u komunistów, ufam i sprawdzam.
Co ten melepeta Suski podał?
Ano na przykład, że „Według posła PiS Marka Suskiego…autostrada A2 zbudowana jest z sedesów…”.
Czepiam się tego, bo fakt, autostrada z sedesów? Trzeba być niezłym odlotem żeby takie bzdury oplatać. Zaintrygowany wpisałem toto w wyszukiwarkę i znalazłem:
1. „Autostradę A2 zbudowali z sedesów. Będzie rozbiórka?” i „Badania GDDKiA wykazały, że do budowy nasypów użyto innych niż deklarowane materiałów, np. gliny zamiast piasku. Zdaniem informatorów do budowy używano nawet starych sedesów.” – podała wp.pl
finanse.wp.pl/kat,104492,title,Autostrade-A2-zbudowali-z-sedesow-Bedzie-rozbiorka,wid,14564201,wiadomosc_prasa.html?ticaid=1ea85
2. „Afera przy budowie trasy S2: droga z sedesów” – podał forsal.pl
forsal.pl/artykuly/624102,afera_przy_budowie_trasy_s2_droga_z_sedesow.html
3. „Pogoń za tanimi materiałami na wartej 908 mln zł budowie S2 kończy się skandalem. Podczas rutynowych badan laboratoryjnych GDDKiA wyszło na jaw, ze przy budowie nasypów wykonawca użył niezgodnych z kontraktem materiałów, m.in. gliny zamiast piasku. – W nasypach są m.in. stare potłuczone sedesy, umywalki i śmieci…” – podaje gazetaprawna.pl
serwisy.gazetaprawna.pl/transport/artykuly/624128,droga-z-sedesow-fatum-nad-a2.html
Może to nieprawda, ale i nieprawdą jest, że to według Suskiego używano sedesów do budowy A2. Czyli jak zwykle Krynica kłamie.
Reszty, czyli sprawy samobójstw i ataku polskich „kiboli” na rosyjskich kibiców nie sprawdzam, bo raz, że mam podejrzenie, że temat tak samo „obiektywnie” podany.
*
„Skoro dowiadujemy się, że autostrady trzeba będzie rozbierać, bo budowano je z sedesów, jest to dość skandaliczne. Na A2 robiono jakieś odwierty i się dokopano już współczesnych wykopalisk i trzeba będzie to wszystko zmieniać, podłoże jest z gliny. PiS już to mówił premierowi i nie było żadnej reakcji – powiedział. Dodał także: – Rzeczywiście będzie można powiedzieć „innowacyjna gospodarka”, bo będziemy pobierać opłatę jednocześnie za przejazd i korzystanie z toalety.
Jakiemu wykonawcy należy postawić zarzuty za takie nieprawidłowości? Suski odpowiedział, że budowniczym, ale nie ma dostępu do dokumentów, a o sprawie „wyczytał w internecie”. Stwierdził także, że rząd powinien dopilnować budowy i wykonawców, ale się tym nie zajmował.”
19 czerwca 2012, o godzinie 13:54
Pawle,
Kaczyński i uzdrawianie polskiej piłki nożnej:
http://wiadomosci.onet.pl.....omosc.html