Krótka mowa nad grobem IV RP.
KALENDARZ POŚCIGU ZA UKŁADEM.
PiS ścigał go 750 dni. A “UKŁADU” nie znaleziono ani śladu! Na tym zamykam kalendarz.
PiS poniósł ciężką porażkę. Głównym odpowiedzialnym jest szef tej partii i jego najbliższe otoczenie. Kaczyński stracił władzę, coś co od zawsze było wszystkim dla niego, czego nie zastąpi pociecha ze zdobycia większej liczby głosów przez PiS. Stracił władzę, a więc możliwość realizowania swoich wyobrażeń o państwie, społeczeństwie, Polsce i własnej roli. Stanął w sytuacji, która musi mu uświadamiać, że drugiej szansy może nie mieć, a pierwsza skończyła się katastrofą. I co gorsza, że czekają go rozliczenia, nie tylko polityczne, z tego co zrobił przez dwa lata rządzenia on i jego ludzie. Żadna ekipa po roku 1989 nie zakończyła rządów z tak oczywistą potrzebą śledczego sprawdzenia jej praworządności, jak ta ekipa, której wyborcy podziękowali w niedzielę.
PiS nie przegrał przez błędy kampanii wyborczej. Przegrał, bo 70 % wyborców odrzuciło sposób rządzenia Polską wprowadzony przez braci Kaczyńskich i to odrzuciło go ze wstrętem takim, jakiego polski wyborca nie zademonstrował nawet wtedy kiedy odrzucano komunizm. Bo czym była ta niezwykła mobilizacja elektoratu, szczególnie miejskiego, młodego, wykształconego, jak nie odruchem wstrętu. Kaczyński przegrał, bo oprócz wrogów, których miał wśród głosujących, narobił sobie ogromną liczbę wrogów wśród tych co wcześniej nie głosowali, bo uważali, że nie ma po co. Tym razem uznali, że jest po co, że kraj nie może żyć z podejrzeniem wiszącym nad każdym, że nie można zaczynać dnia słysząc jad sączący się z najwyższych stanowisk w państwie, że groźna jest władza ludzi, dla których jej istota to prokuratura, służby, kominiarki oraz drużyny borowców szczelnie otaczających premiera. Podczas dyskusji Kaczyńskiego z Tuskiem, ludzie zobaczyli w osobie szefa Platformy Obywatelskiej inne oblicze przywództwa, inną postać władzy, także stanowczą, ale kulturalną, zrozumiałą, ludzką, a gwoździem, raczej łzą do trumny kaczyzmu okazał się płacz skorumpowanej przez CBA posłanki Sawickiej, bo przez ten płacz Polska zobaczyła, że ta władza nie jest sprawiedliwa, lecz okrutna. Kaczyzm pośliznął się na kobiecych łzach.
Czwarta RP, której niecierpiałem, którą uważałem za zatruwający kraj chwast, przegrała. Ala są po niej aktywa, bo nigdy nie jest tak, że bilans ma jedną stronę. Przez dwa lata kaczystowska władza emanowała i jadem i zagrożeniem. Lęk przed władzą czuli także ludzi porządni widząc jak pochopnie wysyła się komanda w kominiarkach, ale czuli go też amatorzy lepkich rąk i ci gotowi je smarować. Rządy PO powinny uwolnić społeczeństwo od niejasnego, ale powszechnego lęku przed władzą, bo on jest zaprzeczeniem państwa prawa, i jestem pewien, że to zrobią. Ale łapówkarze; biorcy i dawcy, powinni ten lęk czuć nadal. Nie wolno dać im czymkolwiek do zrozumienia, że teraz hulaj dusza CBA nie ma. Urząd należy zachować, pozbawić cech policji politycznej, także od strony personalnej, a utrzymać silną motywację walki z korupcją, w ramach prawa rzecz jasna. Bylo też w administracji PiS trochę ludzi kompetentnych, którzy nie dali się wykorzystywać do różnych niecnych posunięć w jakie IV RP obfitowała. Warto ich zachować i przynajmniej osłabić wpływ reguły „bierny, mierny, ale wierny” na państwo. To samo dotyczy przedsięwzięć wykonanych lub będących w toku. Przestrzegam przed hurtowym zmienianiem tego co zrobiła kaczystowska władza, czy wyrzucaniem do kosza tego co zamierzała, dlatego, że były to jej dzieła i pomysły. Jedną z plag naszej kultury administracyjnej jest brak szacunku dla pracy poprzedników. Przyszli ministrowie powinni obejmować urzędy Rzeczpospolitej z pokorą i z wielkim uważaniem, czy nie bierze u nich górę pycha, że mają 100 % racji, a ci co zasiadali w gabinetach przed nimi racji nie mieli.
Sześć lat kaczyzmu, tworu łączącego nacjonalizm, socjalizm i zamordyzm to byłby dramat dla Polski, dwa lata to szczepionka. Jestem pewien, że kaczyzm do władzy nie wróci, bo choć wyborcy miewają krótką pamięć, to ten odruch odrazy pozostanie i świadomość, że wolność i demokracja to nie prezent dany raz na zawsze, że trzeba uważać na amatorów jej kąsania i nie dopuszczać ich do sterów państwa. PiS jest wielką partią polskiej konserwatywnej prawicy, wyrażającą postawy i poglądy sporej części Polaków. Zawsze rozróżniałem między partią, a jej kierownictwem. Życzę PiS-owi poważnej dyskusji rozrachunkowej i odrzucenia ideologii kaczystowskiej wraz z jej wyrazicielami. Powiada się, że PiS nie może istnieć bez Jarosława Kaczyńskiego. Jeśli PiS nie może istnieć bez niego, to znaczy, że on jest wszystkim, a wszyscy inni w PiS-ie są nikim. Nie wierzę w to, wierzę, że partię stać na rzetelny rozrachunek. Jej lidera nie stać. W to też wierzę.
To jest również szczepionka dla polityków wszystkich maści, aby pamiętali, że istnieje nie tylko Polska, która ich lubi i którą oni lubią, ale też ta, która ich nie lubi i że nie wolno zapominać o żadnej, bo Polska jest dla nas wszystkich, którzy ją za ojczyznę mają. Kaczyzm zapomniał o tej Polsce, symbolicznie bardziej, ale i geograficznie, na zachód od wschodu, Platforma nie powinna zapomnieć o tej na wschód od zachodu. Przestrzegam, przez recydywą KLD – yzmu, przed nawrotem zimnego liberalizmu. Radzę wywiesić w miejscach podejmowania ważnych decyzji rządowych ten kawałek wiersza Miłosza, jako ostrzeżenia i często na niego popatrywać. „Który skrzywdziłeś człowieka prostego śmiechem nad krzywdą jego wybuchając…Nie bądź bezpieczny”.
31 października 2007, o godzinie 20:28
Olhado,
.
Trochę się zagalopowałeś. Doprawdy sądzisz, że mielibyśmy we wschodniej Polsce dobre drogi, gdyby ich nie zniszczono podczas powstania listopadowego?
Nie jest też prawdą, że Rosjanie i Austriacy nie inwestowali w Królestwie i Galicji, bo traktowali te dzielnice jako teren przyszłej wojny. Na tę wojnę zaczęło się na poważnie zbierać dopiero pod koniec XIX wieku. Zresztą to by był powód do czegoś odwrotnego: rozbudowywania sieci komunikacyjnej. I faktycznie rozbudowywano: powstała np. Kolej Nadwiślańska czy z drugiej strony dwutorowa magistrala Przemyśl-Budapeszt.
A co do Edwara, to jest takie rosyjskie powiedzonko:
.
Продаст мать и отца ради красного словца.
.
To o nim.
31 października 2007, o godzinie 20:35
Olhado
Car odebral (uuuuuuuuu) glownie nie w ramach represji choc tak jest ladniej pisac ale dlatego ze byly to „zdechle” miasteczka. Miejskosc jak wiesz miasta nie czyni. Jeszcze bardzej elegancko jest zwalac na Szwedow choc to juz wieki, ale jednak miasteczko N. cierpi bo kolej przez Szwedow nie zbudowali.
Jak zapewne wiesz, a jak nie wiedzilas to wiesz teraz ze Kongresowka pod Rosyjskim panowaniem rozwijala sie dobrze jak na Imperium Rosyjskie. Ze byla jednym z najlepiej rozwinietych w nim obszarow.
„Miasteczka” zdychajace likwidowano (odbierano prawa miejskie) takzew Galicji gdzie niechetnie robiono glupstwa i powstanie to bylo wlasciwie jedno i niewielkie. Podobny porzadek robiono w Prusach. Nie spaceruj po historii jakbys szedl w orszaku pogrzebowym. Tym bardziej kiedy idziesz po nalezace ci sie pieniadze z podatkow. Idz wesolo, podskakujac i gwizdzac z wesola iskra w oku. Ciesz sie ze nic cie nie pili. Bo podobnie jak Kosciuszko, Kollataj i Sobieski w pore zalatwiles swoj maly interes.
31 października 2007, o godzinie 20:50
Frasyniuk o Boni
http://wiadomosci.gazeta......31548.html
31 października 2007, o godzinie 20:51
car odebrał za udział w powstaniu styczniowym, mój ty niewychowany Edwardzie Dana. Kongresówka się rozwijała? Ciekawe czemu sieć kolejowa tam była tak uboga w stosunku do zaboru pruskiego (były na ten temat opracowania po odzyskaniu niepodległości)? Bo Prusacy w swoją część inwestowali, mój prostoduszny kolego.
Pawle Luboński, zadaj sobie proste pytanie: czym jest wojna. Co znaczy dla jakiegoś terytorium ponad 200 lat wojen, średnio co 30 lat. Jak się ma wtedy infrastruktura, jak się ma populacja. Jak wygląda kontynuacja rozwoju – nauki, kultury na przykład. Zachodnia część Polski tego nie zaznała w takim wymiarze.
Wschodnia część Polski jest teraz w takiej sytuacji w jakiej znalazła się cała Polska w przededniu wejścia do Unii. To na pomocy unijnej ma dogonić cywilizacyjnie Europę Zachodnią. Tak, dogonić, bo choć zachodnia Polska jest lepiej rozwinięta w stosunku do wschodniej części, to od zachodniej Europy wciąż dzieli ją przepaść. To co Polska powinna osiągnąć jako całość w ramach pomocy unijnej, musi też mieć miejsce wewnątrz kraju. Bodaj w imię narodowej solidarności, tak po ludzki. Jeśli już się nie chce uznawać teorii o szkodliwości nierównomiernego rozwoju (jeśli chce się mieć miliony sfrustrowanych i podatnych na głos populistów rodaków, to oczywiście nie obowiązuje). Tak więc stosunek PO do rozwoju cywilizacyjnego wschodniej Polski będzie testem na ich dojrzałość cywilizacyjną. No i przesądzi o przyszłości Polski. Zobaczymy, jak sobie z tym poradzą – obecne zapowiedzi cięć w budowie dróg na wschodzie na korzyść tych na zachodzie nie nastrajają optymistycznie.
31 października 2007, o godzinie 21:00
Olhado
Alez ja jestem dobrze wychowany na tyle ze jak z czyjes argumentacji wynikaja dostrzegalne dla mnie luki „informacyjne”
daje temu komus „ostroge”. Lagodnie to trzeba z dzieckiem nie ze starym koniem.
31 października 2007, o godzinie 21:18
Pawle
Skąd wiedziales?
31 października 2007, o godzinie 21:39
Andrzej,
ja nadal podkochuję się w HGW. Myślę, że po takich wyznaniach wszystko mi zostanie przebaczone. Ja jej też cicho wspólczuję, bo ją paskudnie wrobino. Jednak ja na jej miejscu przed konferencją prasową rozmawiał bym z kim trzeba. HGW da sobie radę. Wychodziła już z nie jednej opresji. Dobrze jednak, że ktoś ważny w Platformie przeczytał mój tekst i spowodował umieszczenie stadionu na błoniach, tj, w miejscu na tą chwilę optymalnym.
dark side,
z większością Twoich spostrzeżeń się zgadzam, ale w sprawie budowy stadionu decyduje obecnie wyłącznie polityka. Kiedyś pracowałem w tej samej firmie co Pan Prezydent (oczywiście na innym stołku i w innym czasie) i zajmowałem się inwestycjami. Nie mając danych konkretnych nie jestem w stanie ocenic, która lokalizacja byłaby tańsza. Na oko wydaje mi się, że praska, bo sporo robót instalacyjnych została już wykonanych przy budowie starego stadionu. Jednak sprzedanie gruntów na bloniach to olbrzymie pieniądze. Oczywiście wykupiła by je jakaś korporacja z takim przenaczeniem, które by przynosło jej zysk. Wybijmy sobie z głowy mieszkania dla biednych, a to jest jedyny argument akceptowalny spolecznie. Awantura jaka by powstała po takiej manipulacji wysadziła by w powietrze nie tylko ministra, ale cały rząd, a nawet formację polityczną. O czynniku czasu już nie chcę wpominać, ale w rozważaniach o tej inwestycji jest on bardzo ważny, bo inauguracja Euro ’12 w Chorzowie, to kompromitacja i upokożenie dla medialnego wyborcy warszawkiego. Jak wykazały sądaże ludzie zaakceptowali na Stadion Narodowy właśnie błonie, bo utrwaliło się w ich świadomośći,że to miejsce jest ze sportem związane. Takie analizy ekonomiczne jakie przeprowadził Ratusz już po gongu należało przeprowadzać dwa lata temu, a i tak nie jestem pewien czy udało by się złamać przyzwyczajenia przeciętnego warszawiaka.
Sama zauważyłaś zapewne, że ataki na Platformę już się zaczeły, ale zmiana decyzji pozwoli nie dopuść do oskarżeń o korupcję.
Arek,
nie wiem czy dobrze odczytałem Twój tekst (i czy ten właśćiwy). Zrozumiałem z niego, że jesteśy po tej samej stronie.
Czuję ulgę i dziękuję.
31 października 2007, o godzinie 21:42
Edwarze:
To się przecież rzuca w oczy.
.
Olhado:
XVIII- i XIX-wieczne wojny nie wyrządzały znaczących szkód infrastrukturze. Po pierwsze – infrastruktura wówczas była mizerna i łatwa w razie czego do odtworzenia. Po drugie – starcia zbrojne były bardzo ograniczone w czasie i przestrzeni, większość terenu cierpiała co najwyżej rekwizycje żywności. Straty ludzkie też nie były gigantyczne. Tak więc twoje uwagi zaczynają mieć jakiś sens dopiero poczynając od I wojny światowej.
Prusacy inwestowali w koleje w swoim zaborze, bo po prostu mieli z czego inwestować. Znaczna część tej sieci kolejowej (ostatnio – nawiasem mówiąc – systematycznie likwidowanej) powstała za francuską kontrybucję po wojnie 1870 roku.
31 października 2007, o godzinie 21:57
Biore do luzka My sweet Raskolnikow”i ide spac
dobranoc
31 października 2007, o godzinie 22:40
Stran,
jestem,jestem – uważam, ze jako społeczeństwo zasługujemy nie tylko na chleb ale też czasami i na igrzyska. Też swoje aspiracje mamy. Nie możemy wiecznie mówić, że nas nie stać. Wierzę, że Platforma będzie pilnowała budżetu, deficytu i stabilności finansów, ale raz na jakiś czas trzeba zaszaleć, dla równowagi psychicznej i wspólnego pocucia, że efektem wzrostu gospodarczego jest coś, co sprawia frajdę i satysfakcję, że i my potrafimy.
Trochę obawiam się, że PO skończy jak UW – partia obrony budżetu. Jeśli na każdym kroku, przez najbliższe 4 lata, będziemy słyszeć od nich wyłącznie „rachunek ekonomiczny” to wyborcy pogonią PO bardzo szybko. W moim mieście rządzi od lat Platformers. Jedynym wydarzeniem kulturalnym są występy szkolnych zespołów tanecznych. Pustynia kulturalna, od jakiegoś czasu też sportowa. Ale budżet miasta zapięty na ostatni guzik. Zatomizowane mikrospołeczeństwo obcych sobie i wiecznie powarkujących na siebie ludzi.
31 października 2007, o godzinie 22:58
Bezmała pół tysiąca la temu, bo 490 Marcin Lutrer 31 października 1517 roku na drzwiach kościoła zamkowego w Wittenberdze powiesił 95 tez, które stały się początkiem wielkich zmian w wielu dziedzinach życia ówczesnych Europejczyków. Profity z tych zmian czerpią Europejczycy do dzisiaj.
Dzień 31 października jest dla nas, luteran,świętem kościelnym – Świętem Reformacji, dniem, w którym protestanci spotykają się na uroczystych nabożeństwach.
Jest nas ok. 70 na świecie, najwięcej w Niemczech i Szwecji. Co dał luteranizm tym krajom, a zwłaszcza protestancki etos pracy zdefiniowany przez Maxa Webera, nie muszę pisać, widać gołym okiem…. Więc dzisiaj świętują.
Jutro świętują katolicy, z zupełnie innego powodu…
Nie bywam w tym dniu na cmentarzach, nie odwiedzam grobów bliskich, nie ma u nas takiego zwyczaju, choć wielu polskich ewangelików dostosowuje się do polskich tradycji i na ewangelickich grobach bywają zapalne świeczki.
Pojawię się za kilka dni, gdy będzie bez tłumów, bez pokazówki, kto i jakie wiece położył, ile zniczy i jak drogich postawił, posprzątam, położę niewielkie wieńce, przypominające te adwentowe, z mchu, szyszek i świerków, jako symbol wdzięczności za to, co mi dali rodzice, kilkudniowe dzieci, uczące mnie radości ich poczęcia i urodzenia, brat, mąż i przyjaciele.
Doświadczenia bycia razem z nimi, jest częścią mego obecnego życia i o tym nie zapominam.
31 października 2007, o godzinie 23:04
Edwardzie Dana, napisałeś parę wulgarnych i pochopnych uwag. Rozumiem, że lubisz mieć ostatnie słowo, stąd te odpowiedzi do mnie.
Tymczasem jak się okazuje powolutku mam rację – Paweł luboński właśnie przyznał, że poziom inwestycji w infrastrukturę w zaborze pruskim był zupełnie inny niż w austriackim i rosyjskim. Pawle, Prusy oprócz tego że były bogatsze, prowadziły też inną politykę.
Co do wojen XIX wieku, to jak pewnie pamiętasz, włączamy w nie również wojny burską czy amerykańską domową a tam wpływ wojny na infrastrukturę, jak ją pojmujesz we współczesnych realiach, był chyba spory? :-)
W Polsce oczywiście w 2 połowie XIX wieku nie było takiej wojny. Ale wcześniejsze też niszczyły infrastrukturę i bazę społeczną, na miarę swoich czasów.
A najważniejsze z tego wszystkiego jest podsumowanie – obecny wschód Polski jest w gorszej pozycji niż zachód i nie ze swojej winy. Co ważniejsze, w interesie całej Polski (oraz PO i PSL) leży żeby te szanse się wyrównały, żeby wschód dostał szansę na dogonienie zachodu. Musi w tym pomóc państwo funduszami z podatków. Tak uważam.
31 października 2007, o godzinie 23:11
EDD
„Panie Boni wielu czekalo na to bys dopelnil tej formalnosci”.
–
Dopełnił formalności? Widzę, że całkiem zarzuciłeś kuczynistowską poprawność polityczną i z zapałką w dłoni zmierzasz w stronę stosu na którym płoną czarownice. Według oficjalnej instrukcji dla „ludzi rozumnych” podanej dziś przez TVN, Michał Boni wykazał się bezprzykładnym aktem heroizmu, przyznając się do współpracy z SB, po 15 latach od czasu kiedy to wszyscy się już o tym dowiedzieli. Na pasku informacyjnym TVN leciało: Boni rozmawiał z SB. Nie dnosił, ale własnie rozmawiał. Prawie jak Kuroń rozmawiał. Z tą różnicą, że Boni został TW „Znak” i „rozmawiał” z SB aż do początku 1990 r. podczas gdy Kuroń od początku 1989 roku prowadził rozmowy na szczeblu politycznym, nie esbeckim. Być może Boni który wywodzi się z MKK „Wola” (wówczas był kolegą Macieja Zalewskiego i Andrzeja Urbańskiego), majac jednocześnie od połowy lat 80. dobre kontakty z RKW Mazowsze myślał pewnie tak: oni (ci od Kuronia) mogą rozmawiac z SB to i ja mogę. Teraz twierdzi, że był szantażowany przez SB porwaniem dziecka narzeczonej. Niestety nie wyjaśnił dlaczego ani przedtem potem nikogo taka nieprzyjemność nie spotkała. Spotykaly nas różne nieprzyjemne rzeczy, ale akurat o porywanych dzieciach przez SB nikt nie słyszał. Od zawsze też widomo, że najgorszą strategią w przypadku szantażu jest uleganie mu. Przecież element szntażu ma jedynie wartość „przedkonsumpcyjną”, jako nacisk. „Konsumując” kompromitujące materiały strona szantażująca traci bezpowrotnie narzędzie szantażu. Dlatego zawsze warto się opierać. Pewien korespondent francuski „kuszony” przez SB ogląda zdjęcia in flagranti ze swoją polską tłumaczką i mówi smutnym panom: Fajne, nawet bardzo, koniecznie wyślijcie panowie kilka zdjęć mojej żonie do Paryża, zaraz wam podam adres. No wiecie, my oboje lubimy takie rzeczy.
31 października 2007, o godzinie 23:19
Olhado, zarówno Rosja jak i Prusy traktowały byłe polskie ziemie jako tereny własne (zabory to nasz punkt widzenia), a proporcje w nasyceniu infrastrukturą obu państw były podobne do obecnych.
Zauważasz chyba, że obecne różnice polsko polskie są dużo płytsze niż rosyjsko niemieckie. (czyż nie jest to świadectwem tempa rozwoju gospodarczego) Jeśli brać pod uwagę straty wojenne to sens ma tylko II wojna w czasie której zrujnowano i rozszabrowano raczej tereny zachodnie niż wschodnie.
Żale powinna wylewac Jasnanielka, której nie przyszło żyć w europejskiej metropolii (- tu polecam MIKROKOSMOS – mającej codziennie dwa połączenia kolejowe z Londynem.) lub Zofia z przespanym terminalem tranzytowym i latami spedzonymi w sąsiedztwie ruskich defilad. W zupełności podzielam uwagi Edwara.
31 października 2007, o godzinie 23:34
EDD pisze;
„Gowin nie bedzie ministrem edukacji!!! Hura! hura! hura”!
—
…. Czapajew gieroj, za rodinu,
za Stalinu
na boj na boj na boj.
i job twoju mać
Czapajew gieroj
my germańca nie boitsa
my idziom wpierod wpierod
31 października 2007, o godzinie 23:52
Szanowny panie Mawar, jak cytować to pożądnie:
Ura, ura, ura, Czapajew gieroj
za Rodinu, za Stalina, na boj, na boj, na boj
My pajdiom na wraga
za Matuszku Rossiju, za biełowo Caria.
I job twoju mat’, my kulturnyj narod,
my Giermańca nie boimsia i wsiegda idiom wpiriod
To jest refren, zwrotki jeszcze mniej nadają się do cytowania w towarzystwie (a nawet w ogóle się nie nadają, bo brzmiałyby piiip, piiip, piiip).
A tak poza tym (Kartagina powinna być zniszczona) Gowin (krakowska ksywka „Słodziutki arcykatolik”) nie nadaje się na ministra edukacji
1 listopada 2007, o godzinie 00:14
Mawar
dlaczego aż tak wiele nieprawdy napisałeś w swoim poście nt. Boniego, że aż nie sposób tego prostować? Masz kłopoty ze zrozumieniem słowa mówionego, że o czytaniu ze zrozumieniem nie wspomnę?
Pewnie uważasz, że Boni powinien do końca życia nic nie mówić. Ja natomiast jestem zadowolony, że od czasu do czasu ktoś sam coś powie i że „lepiej późno niż wcale”.
1 listopada 2007, o godzinie 00:38
Piotrusiu /Panie!/ – a czemuż to wg ciebie powinnam jakieś żale wylewać? Że nie żyję w metropolii? Ja od 40-stu lat żyję w przepięknym Wrocławiu, chyba najpiękniejszym z polskich miast. Zawsze mi się Wrocław podobał i podoba mi się nadal, teraz zaś nabrał prawdziwie europejskiego, a nawet – nie waham się użyć tego słowa – światowego blasku i urody. Wrocławskie śródmieście tętni życiem 24 godziny na dobę, jest przepięknie odbudowane, odrestaurowane i można po nim łazić godzinami ciesząc oczy wielką urodą tego miasta. Mój Wrocław pięknieje z każdym rokiem i ja z niego z własnej woli nigdy się nie przeniosę nigdzie. Tu spędziłam młodość, zawarłam przyjaźnie, takie na całe życie. Mam przyjaciół jeszcze ze szkolnych lat tu i na świecie. Jestem wrocławianką najpierw z przymusu, a potem i teraz – z prawdziwej miłości do tego miasta. I proszę mi tu nie amputować!!! tak ma być!
Ja mieszkam w metropolii!
A to, że nie na wszystkie uroki tej metropolii mnie stać, to już zaszłości poprzedniego systemu, ale na koncerty, do teatru i opery chodzę – choć nie tak często, jak bym chciała. To już nie kwestia wyboru, a twarda rzeczywistość.
Gdybym u progu przemian ustrojowych miała mniej lat – to dziś z moją pracowitością, umiejętnością organizowania sobie pracy i odpowiedzialnością za to, czego się podjęłam z pewnością finansowo miałabym o kilka szczebelków więcej. Jednak potrafię cieszyć się tym, co mam i korzystać z uroków życia.
Nie mam zamiaru wylewać żalów, ani łez, które bardzo rujnują urodę.
1 listopada 2007, o godzinie 00:39
Ku pamięci PiS,
Unia czuwa, skrzętnie niczym Miner, kolekcjonuje wypowiedzi braci Kaczyńskich i przygląda się polskiej scenie politycznej:
http://www.euractiv.com/e.....cle-168042
***
Mawar,
powiedz mi szczerze, jakie znaczenie ma wyznanie Boniego z epizodu w życiu sprzed ponad 20 lat, skoro dał wiele wspaniałych przykładów pracy dla dobra kraju?
Jako prawy katolik, winieneś się wystrzegać sądów o bliźnich a raczej zająć się rachunkiem własnego sumienia wobec tego co robiłeś te 20 lat temu i teraz robisz.
1 listopada 2007, o godzinie 00:54
W. Kuczyński
„Muszę powiedzieć, że “Rzepa” trochę mnie zadziwiła. Na 14-15 stronie wywiad Prezydenta Kaczyńskiego, a na 16 całostronicowy artykuł Kuczyńskiego pod tytułem “Powtorki z kaczyzmu nie będzie”. I jeszcze duża zajawka na czerwono na drugiej stronie. Co za przyjemność dla autora, głaskam się po brzuchu”!
–
Samouwielbienie nie pozwala panu dostrzec kontekstu w jaki wpisany został pański tekst. Jest backgroundem pokazującym miałkość i przaśność salonowej „publicystyki” w zestawieniu z normalnym myśleniem politycznym zaprezentowanym na 14-15 stronie w pytaniach i odpowiedziach. Krytyka skoncentrowana na resentymentach po utracie „złotego rogu” jaki mieliście w 1989 r., nie poruszająca dosłownie żadnego istotnego problemu jakim żyje to państwo, była specjalnością prasy komunistycznej u schyłku PRL. Pański tekst nie jest wart polemiki ani innego odniesienia, ale przynajmniej pokazał, że Prezydent ma rację, zamiast argumentów z waszej strony są inwektywy i frustracje. Zamiast jakiejkolwiek oryginalnej myśli wytrychy słowne typu kaczyzm, faszyzm. Znacznie bardziej frapujaca jest krytyka pisowskiej polityki ze strony intelektualnej lewicy (Sierakowski, Bugaj). Ale oni nie maja waszych obciażeń, kncentrują się na resentymentach tylko wymianie argumentów. Moga sobie na to pozwolić, nie narzucili sobie myślowych ograniczeń.
1 listopada 2007, o godzinie 00:58
Pani Z.
„jakie znaczenie ma wyznanie Boniego z epizodu w życiu sprzed ponad 20 lat, skoro dał wiele wspaniałych przykładów pracy dla dobra kraju”?
–
Takie ze nie sprostał próbie charakteru. Później mial 17 okazji aby powiedzieć o tym kolegom (licząc jedną na rok).
1 listopada 2007, o godzinie 01:02
leszek.sopot
„Pewnie uważasz, że Boni powinien do końca życia nic nie mówić. Ja natomiast jestem zadowolony, że od czasu do czasu ktoś sam coś powie i że “lepiej późno niż wcale”.
–
Mógł się lepiej zachować niż się zachował. Rada Ministrów wolnej Polski nie jest najlepszym miejscem na pokutę.
1 listopada 2007, o godzinie 01:07
Doz
„Szanowny panie Mawar, jak cytować to pożądnie:
Ura, ura, ura, Czapajew gieroj
za Rodinu, za Stalina, na boj, na boj, na boj
My pajdiom na wraga
za Matuszku Rossiju, za biełowo Caria.
I job twoju mat’, my kulturnyj narod,
my Giermańca nie boimsia i wsiegda idiom wpiriod”
–
Na swoje niezdarne usprawiedliwienie powiem, że nie tyle cytowałem co filtrowałem z pamięci, poza tym sa rózne wersje apokryficzne, wiekszośc istotnie nie do druku.
–
A tak poza tym (Kartagina powinna być zniszczona) Gowin (krakowska ksywka “Słodziutki arcykatolik”) nie nadaje się na ministra edukacji.
–
To moze jakis zgorzkiały luteranin, albo zielonoświątkowiec dnia siódmego, jeśli to ma być kryterium?
1 listopada 2007, o godzinie 01:14
EDD
„PS Niech nikomy nie przychodzi do glowy ze bylem przeciw Miloszowi na Skalce. Ale chyba dlatego tam go pochowano by “szczebiotal”.
–
Zaprawde powiem ci Edwardzie, ze zduiewająco wielu nieprzyjaciół Pana Boga marzy o własnym pochówku w katedrze. Materializm materializmem, wolność wolnościa, ale tak jakoś w katedralnej krypcie przytulniej by było… :)
1 listopada 2007, o godzinie 01:22
Mawar,
a jakie Ty masz prawo żądać od Boniego „sprostania próbie charakteru”?
Moim zdaniem – żadne.
A tym bardziej nie masz prawa go osądzać.
Boni odpowiada za swoje życie przede wszystkim przed sobą, swoim sumieniem a jak wierzy w Boga, to przed Bogiem, a nie przed Tobą czy kimkolwiek innym.
Za naruszenie prawa – ma prawne sankcje. I tylko tyle.
1 listopada 2007, o godzinie 01:24
jasnanelka
„A jeśli jednak Bender, to czy nie ma sposobu obejścia tej pryzmy naturalnego nawozu”?
–
Rozumiem, że właśnie przeprowadziłaś miażdżącą merytoryczną krytykę poglądów Ryszarda Bandera. I nadal oburzac sie będziesz za blondynkę. Uczyła mamusia co to znaczy słowo wstyd?
1 listopada 2007, o godzinie 01:30
Ustawa lustracyjna z 11 kwietnia 1997 r. nie obejmowała Michała Boniego, który w latach 1997–2001 był szefem gabinetu politycznego ministra pracy i polityki socjalnej Longina Komołowskiego w rządzie Jerzego Buzka i nie należał do osób powołanych, wybranych lub mianowanych na określone w innych niż ustawa lustracyjna kierownicze stanowisko państwowe, przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, Sejm, Prezydium Sejmu, Senat, Sejm i Senat, Marszałka Sejmu, Marszałka Senatu lub Prezesa Rady Ministrów, które były zobowiązane złożyć tzw. oświadczenie lustracyjne. Michał Boni , tak więc miał prawo milczeć do momentu, gdy nie został kandydatem na Ministra Pracy. Prawo milczenia należy uzasadnić prawem do prywatności. Od strony formalnoprawnej wszystko jest więc w porządku. Od strony moralnej, na razie nie wiadomo. Osobiście nie jestem przekonany, czy miał obowiązek informowania kolegów o współpracy z UB i następnie przepraszania ich. Jeśli nie donosił na nich, to nie ma za co przepraszać. Myślę jednak, że po opublikowaniu listy Macierewicza musiał się prywatnie tłumaczyć np. Longinowi Komołowskiemu, a może i innym osobom, a i myślę, że jego akta były weryfikowane. Dyskusyjna rzeczą jest czy o tym wstydliwym fragmencie jego życia powinna koniecznie wiedzieć opinia publiczna, już wcześniej. Ja raczej stanąłby na stanowisku, że nie.
1 listopada 2007, o godzinie 01:30
Pani Z.
„a jakie Ty masz prawo żądać od Boniego “sprostania próbie charakteru”?
Moim zdaniem – żadne.
A tym bardziej nie masz prawa go osądzać.
Boni odpowiada za swoje życie przede wszystkim przed sobą .. .”
–
Większość sprostała tej próbie charakteru. Gdyby teraz spędzał ten czas w ogródku bawiąc wnuki – to tak, nikt by go nie osądzał. Ale jest osobą publiczną. Ten fakt wszystko zmienia. W Niemczech po wojnie jeszcze w latach 60 i 70. pytano się urzędników o przeszłość.
1 listopada 2007, o godzinie 01:33
Mawar
„Mógł się lepiej zachować niż się zachował. Rada Ministrów wolnej Polski nie jest najlepszym miejscem na pokutę”.
Uważam podobnie, ale nic nie wiem czy miał w tym miejscu odprawiać pokutę, czy też może ją odprawił bo się zdążył wyspowiadać przed księdzem.
Tak sobie myślę, ty znasz lepiej konspirę w Warszawie to może mnie poprawisz, że dzięki Boniemu tak mało było represji w środowisku Woli. SB przecież stosowała taktykę rozpracowywania i obserwowania. Wolała nie rozbijać rozpracowanych grup bo na miejsce rozbitej powstałaby nowa. Z tego, co powiedział prof. Friszke, można wnosić, że SB żadnych szczegółów o Woli nie wiedziała, nie miała nawet pojęcia, że Boni jest szefem tej grupy. Można postawić pytanie, czy on „grając” z bezpieką nie uchronił innych od wpadki? Jeśli taka by była prawda, to wcale nie byłaby niemoralna jego współpraca z SB, ale co innego. Dla mnie facet, który zdradza żonę, z inną ma dziecko, czyli jest de facto bigamistą, nie zasługuje na żaden stołek. Jeśli ktoś jest niemoralny w życiu osobistym, to po pierwsze podstawiał się SB, a po drugie dlaczego mam wierzyć, że w innych sprawach jest uczciwy, nie oszukuje, nie kłamie, i że przy kobietach myśli spermą a nie mózgiem. Ja się dziwię jak wielu ludzi w dziejach minionych 17 lat, którzy w życiu prywatnym i wśród swoich znajomych popełnili bardzo wiele świństw robią kariery w rządach różnych partii. Nikt im nie każe odprawiać pokuty. No, może się w końcu Łyżwiński z Leperem na taki osąd publiczny narazili. Ilu takich typków było w pisowskim rządzie, a i ilu będzie teraz w kolejnym…
1 listopada 2007, o godzinie 01:35
Pani Z 'Mawar,
powiedz mi szczerze, jakie znaczenie ma wyznanie Boniego z epizodu w życiu sprzed ponad 20 lat, skoro dał wiele wspaniałych przykładów pracy dla dobra kraju”?
–
Wymień chociaż kilka.
1 listopada 2007, o godzinie 01:52
Ciuekawy tekst na blogu
http://tekstowisko.salon2.....index.html
Lustracja i Bertrand Russell
Pokazało się, że Michał Boni najpierw podpisał zobowiązanie współpracy z SB, a później został ministrem.
Chciałem pójść inną ścieżką, ale napisałem to zdanie i dotarło do mnie, co napisałem. A napisałem, że w wolnej Polsce, w której w roku 1989 umarł komunizm:
a) ktoś, kto podpisał zobowiązanie współpracy z SB może zostać i zostaje ministrem
b) publiczność może o tym nie wiedzieć i długie lata nie wie.
Ci, którzy są przeciwko lustracji, ci, którzy wybierają JEDYNIE przyszłość, dzielą się na:
a) kumatych łotrów, w których interesie leży utrzymanie stanu takiego, jaki jest
b) idiotów, którzy nie umieją dodać dwa do dwóch i którzy nie widzą żadnego niebezpieczeństwa w tym, że ważne funkcje państwowe pełnią ludzie, którzy zmuszeni szantażem MOGĄ działać na szkodę państwa.
Podkreślam, że kiedy powszechnie wiadomo, iż człowiek pełniący ważną funkcję państwową współpracował z SB niebezpieczeństwa szantażu nie ma i Donald Tusk ma rację w tym, że TERAZ nie przeszkadza mu przeszłość Michała Boniego.
***
W 1905 roku Bertrand Russell opublikował artykuł, w którym pisał o łysym królu Francji. Russell widział, że łysy król Francji jest postacią kłopotliwą, albowiem pomimo tego, że Francja jest republiką wszyscy rozumieją zdanie: Król Francji jest łysy (The King of France is bald). Lord-filozof zastanawiał się nad tym, jak to się dzieje, że nie istnieje żaden król Francji, a wszyscy rozumieją zdanie: Król Francji jest łysy.
Russell, który w końcu za swój najważniejszy wkład w filozofię uważał teorię denotacji, stwierdzenie „Król Francji jest łysy” zapisał tak:
($x)(Fx U(„y)(Fy › y = x) U Bx)
***
Jak to jest, że społeczeństwo, tak ponoć przywiązane do demokracji, której immanentną cechą jest transparentność, nie żąda pokazania wzoru uzasadniającego, iż brak lustracji ludzi piastujących najważniejsze funkcje państwowe nie jest czymś złym?
Proszę zauważyć, że nie stawiam tezy, iż społeczeństwo nie ma nic do gadania, gdyż jest trzymane za mordę przez kumatych łotrów.
1 listopada 2007, o godzinie 03:24
Mawar! Za nazywanie blondynką się nie obrażam. Ja zawsze byłam i jestem blondynką. Nie farbowaną. Nie tlenioną. Najprawdziwszą. Zaś moja mamusia i jej nauki z dzieciństwa nie mają z tym faktem nic wspólnego. Wstydzić to się należy kłamstwa i pychy.
Nie ma dla mnie większego znaczenia, czy Boni podpisał, czy też nie podpisał. Skoro nie znalazł się (jak dotąd) nikt, kto czuje się przez niego skrzywdzony z tego powodu.
Czy ja mam się uważać za lepszą od niego, bo niczego nie podpisałam?
A czy ktoś mnie o to prosił?
Albo zmuszał, strasząc wyrządzeniem krzywdy komuś bliskiemu?
NIE!!!
I mam wrażenie, że – przynajmniej niektórzy z tych, co z taką energią go teraz potępiają – byli w sytuacji identycznie podobnej do mojej.
Identycznie podobnej!!! Powtórka zamierzona.
Mawarze! opisz swoją niezłomną postawę wobec TAKIEJ oferty, jaką otrzymał Michał Boni. Opisz postawę (w identycznie podobnej sytuacji!) naszych specjalistów od wzmożenia moralnego; Jarosława i Lecha Kaczyńskich, Zbigniewa Ziobry – wiem ile ma lat! i paru innych tuzów od nauk moralnych..
’
TYLE O SOBIE WIEMY NA ILE NAS SPRAWDZONO.
’
Dobranoc.
1 listopada 2007, o godzinie 03:35
Gdzieś czytałem o zepsutym dzwonku w rowerze. Potwierdzając to dodam, że ok 3 tygodnie temu złapałem gumę w sposób wyglądający na przebicie nieznanego pochodzenia, kilka dni potem powtórzyło się to, ale po wymianie dokładnie sprawdziłem dętkę. Miała rozchylone dociskowe płatki metalu, kilka dni potem raz wykręcono mi wentyle i żucono obok. Dziś natomiast ktoś upuścił mi powietrza do pogranicza gniecenia felgą dentki podczas jazdy. Ciekawe to. Natomiast zupełnie mało ciekawe jest znęcanie się nad Mozillą. W Internet Explorerze nie mam opcji otwierania wielu kart w jednym oknie i dlatego jest blokowana codziennie Mozilla. Potwornie odraża mnie ten pulpeciasty psychopata, impotent – sadysta z policji (zomol) który prześladuje mnie od niemal 5 lat, piszący tu jako „głos zwykły”.
1 listopada 2007, o godzinie 03:50
Jasnaanielka, znany internetowicz używający tego „hasła do prowokacji” nie wyraża nic mądrego w sensie uniwersalnym. To hasło łączące dwie profesje i ich język: pewną grupę milicji i pewną grupę bandytów. Kult sytuacji ekstremalnych każe człowiekowi upatrywać w nich jakiegoś metafizycznego lustra. Zakłada, że to co najistotniejsze w człowieku poznaje się przez tzw „sprawdzanie” i, że jeśli raz już się przeszło jakąś próbę to jest to już wiedza na zawsze i niezachwiana. Stąd należy przypuszczać,a nawet więcej – domniemywać, że zakres sytuacji związanych z tym „tyle wiemy o sobie” zawsze jest związany z obiektywnymi cechami rzeczywistości czyli koncentruje się zwykle na tym co w wydarzeniach fizyczne – kto pojechał na jednym kółku na motorze, kto się sprawdził w czołganiu w błocie na pustyni w Newadzie i podobne fakty.
1 listopada 2007, o godzinie 04:11
Ciekawe – kilka tygodni temu usunięto mi posta z blogu Passenta, wczoraj znów napisałem – pytając czemu nie pisze córa (bardzo uprzejmie swoją drogą). Czy do tego jest potrzebna premoderacja bloga? żenada
1 listopada 2007, o godzinie 05:47
Krotko i wezlowato Olhado, bo nadal wydajesz sie nie rozumiec.
Kawa na lawe. Popieram rozbudowe infrastruktury
na Mazowszu i Scianie Wschodniej, a nawet na Swietokrzyzczyznie!!!
Wyszydzam, z pelna swiadomoscia tego co robie, uzasadnianie prawa do czegos co i tak sie nalezy martyrologia, kombatanctwem, doznamym uciskiem. Reaguje na kliszowatosc wypowiedzi o dziejach kraju i regionu. Na ojczyzniany bohomaz, ktorego uzycie
mozna by darowac, ale ktory obraca sie przeciwko temu kto go uzywa.
To jest wlasnie pisowska „polityka historyczna” ojczyzniana klisza
przyjmowana bezkrytycznie + oparte na tej kliszy oczekiwanie „bo nam sie nalezy”. Nalezy sie, ale nie dlatego.
1 listopada 2007, o godzinie 05:55
Po przeczytaniu Rzepy muszę stwierdzić, że nie tylko ja obserwuję karnawał antykaczyzmu. To co zasadnicze – gospodarz swoimi tekstami jest coraz mniej analityczny, pamiętam teksty o CBA i te z początków władzy PIS – przez swoje odniesienie do konkretnych wydażeń były ostre, liderowały w radykaliźmie twierdzeń, których lekka przesada, „bycie awansem” były uzasadnione dynamiką sytuacji. Waldemar Kuczyński był jedną z kilku najważniejszych postaci stępiających tak wyglądający apetyt Jarosława Kaczungarowa na władzę. Jednak z miesiąca na miesiąc okazywało się, że to Kaczungarow jest coraz bardziej marionetką w rękach służących mu „niemal uniwersalnych” ludzi słóżb. W zasadzie można stwierdzić, że JK wyhamowali właśnie jego słudzy realizując jego zamiary z taką nutką złośliwości, ale tak doskonale opakowane, że obużenie się byłoby świętnym „hakiem moralnym” dla profesjonalistów wpływu. Kaczyński przybierał coraz bardziej kształt zadany z coraz mniejszym impetem – Kuczyński zaś coraz bardziej zatykał na tym polu horągiew nie widząc, że całokształ objawił się w sposób wymuszający już pogłębioną wieloczynnikową analizę. Waldemar Kuczyński jeszcze dojadowił – przyznajmy – udeżenie w najbardziej istotny element osobowy wszystkiego co zaczęłó się dziać. Jednak kompletne abstrahowanie od złóżoności rozmaitego zła zinfantylizowało tę publicystykę. Można powiedzieć, że nastąpił obustronny rozjazd. Coraz mniej subtelna maniera radykalizowania tez Kaczyńskich do łatwiejszego ich rozbicia – to już nie aktywizuje intelektualnie. Natomiast elegancki i kulturalny wywiad prezydenta jednak śladowo ukazuje ducha chłodnego, realizującego się w konfrontacji. Problem w tym, że u prezydenta jest to w tej chwili ledwo dostrzegalne. Zbyt łatwe łączenie prezydenta z demonem Jarosława też jest zaślepieniem. Wszystkie najważniejsze ataki na prezydenta są kompromitacją przez powierzchowność. To co mnie niepomiernie zdystansowało do prezydenta to paradoksalnie zachowanie zgoła przeciwne niż atakowane przez wszystkich konfrontacyjne. Przeraziła mnie głębia autentyczności wzruszenia prezydenta po katastrofie w Halembie. A w zasadzie wszystko co jest logiczną nieubłaganą konsekwencją. Czyli obraz świata, w którym na codzień dla odmiany prawdopodobnie w umyśle prezydenta nie wydaża się refleksja nad innymi wydażeniami wymagającymi tak wielkiego głębokiego zaangażowania ludzkiego. Prezydent zwyczajnie pomiędzy katastrofami pewnie ogląda Reksia albo Bolka i Lolka czy też zajmuje się godnością użędu. Ta kwintesencja tradycjonalizmu, że „tu się modlimy, tam rozpaczamy, tu wpierdalamy Strogonova, tu walczymy o przewagi brata zupełnie nie licząc się z niczym poza kożyścią PIS to obraz zbyt naturalistyczny. Zatem to skrajne połączenie poczciwości i anachronicznej odsobności rysuje może nie obraz pomagiera dla samorealizacyjnych zachowań brata, ale kogoś o nieszczególnie długiej perspektywie. Jeszcze co mnie odepchnęło wobec prezydenta to pamiętam gdy jeszcze był prezydentem Warszawy udzielenie w wypowiedzi telewizyjnej poparcia dla zachowania policjanta, który po żuceniu kamieniem w jego samochód zatrzymał się wysiadł i strzelił w ziemię rykoszetem raniąc w nogę jednego z wyrostków. To kika miesięcy przed wyborami utwierdziło mnie co do delikatnej, ale ważnej i niepodważalnej cechy podejścia do polityki „my wam, a wy nam”. I to może jakoś rzutuje na interpretację głębi przeżyć przy katastrofach – zaraz potem świat staje się prosty, ale też nie koniecznie klasycznie trochę prosto szlachetny. Oczywiście Lech Kaczyński bardzo się zmienił zostając prezydentem RP, bardzo wyłagodniał i wypoczciwiał, ale ja pamiętam tą rzeczywiście superubezpiecznioną Warszawę, ale wraz z powrotem i buty wielkopańskiej policji i temu odrażająco ostentacyjnemu rozetatyzowaniu słóżb mundurowych. Pożądek i magiel, pogarda dla biedaków – to było wizytówką tej Warszawy. Zatem tylko to powinno określać „spieprzaj dziadu”. Dziennikarze jednak używali tak tego jak i innych wyrywków w sposób tak prymitywnie powierzchowny, że wysforowali prezydenturę Lecha Kaczyńskiego. I po tym morzu cierpkich słów chcę podkreślić co ważne i paradoksalne – Lech Kaczyński nie splamił honoru użędu, zachowuje się godnie. W polityce zagranicznej poza wpadką (?) z Tagesheitung nie wydażyło się nic co samorodnie przyniosłoby złą prasę Polsce.Powaga, zrozumienie sensu, godność celebry w wielu wydażeniach medialno – symbolicznych w obecności Lecha Kaczyńskiego nadają im pewną szlachetność. Ciąży mi mentalność jaka odcisnęła się za prezydentury Warszawy, ale jednocześnie w momentach totalnej krytyki od objęcia urzędu prezydenta RP jakby na odwrót – uważam, że podkreślają oni swą płytkością tą poprawną prezydenturę nadając jej błysk i umożliwiając nawet nazwanie szlachetną.
1 listopada 2007, o godzinie 08:41
Mawar ad:
http://kuczyn.com/2007/10/24/krotka-mowa-nad-grobem-iv-rp/#comment-38523
Nie dziwi mnie ze tworczosci Milosza nie znasz. Czuje sie zobowiazany poinformowac cie ze znam wielu bylych agnostykow, ateistow ktorzy po przeczytaniu np jego „Ziemi Ulro” rozpoczeli swoja droge ku chrzescijanstwu czy ku katolicyzmowi. Milosz dziela wiec odwrotnie niz „tischerowski proboszcz” po spotkaniu z ktorym wielu obrazilo sie na Boga.
Ad
http://kuczyn.com/2007/10/24/krotka-mowa-nad-grobem-iv-rp/#comment-38514
Lubisz opowiesci prostrze niz to co mozesz przeczytac u Milosza.
Lubisz anegdoty o Czapajewie? Bardzo prosze:
http://szostkiewicz.blog......ment-46252
w drugiej czesci kom. znajdziesz:
OSTATNIA OPOWIESC O CZAPAJEWIE I JEGO WIERNYM PIET`CE.
1 listopada 2007, o godzinie 09:02
Mawarze!
Czy mógłbyś sprecyzować, czy jestem „kumatym łotrem” czy „idiotą”?
1 listopada 2007, o godzinie 09:20
Uzupełniając mój poprzedni wpis dodam jeszcze fraszkę J.S.;
Chwalisz się miła niespożytą cnotą.
Ale, czy kiedyś dybał ktoś na toto?’
’
Biorę, co należy i jadę odwiedzić groby moich bliskich i przyjaciół, którzy są już po drugiej stronie.
Jest kilka osób, których brak odczuwam na co dzień.
Jutro też się wybiorę i odwiedzę ich.
Mam nadzieję, że przyjdzie taka chwila, że znów się spotkamy
i czekam na to spotkanie z ufnością i nadzieją.
Bo gdybyśmy takiej nadziei nie mieli – to po co chować naszych zmarłych z miłością i godnie? Po co pielęgnować ich pamięć w sobie
i groby tu, na ziemi?
Do widzenia.
1 listopada 2007, o godzinie 09:21
Torlinie
Coz bysmy bez Mawara rankiem spozywali. Jest jak zurek poranny z jajkiem na twardo. Ten smak, ta won. Nasz Polski, tradycyjny petit déjeuner.
1 listopada 2007, o godzinie 09:40
No i czy ten Miller to nie pre Jaroslaw K.
http://www.dziennik.pl/De.....leId=66014
1 listopada 2007, o godzinie 10:52
Soulgarden,
owa „szlachetność, celebra i godność” sprawowania urzędu prezydenta przez LK – sprowadzona została do poziomu groteski.
O godności nie świadczą rekwizyty w postaci fanfar wygrywających barokowe melodyjki ani też wejście na sale w takt hymnu narodowego, specjalne proporce prezydenckie na samochodzie, flaga prezydenta (sic!!!) obok państwowej itp.
To nie dwór francuskiego króla sprzed wieków, ale urząd prezydenta państwa unijnego w XXI wieku. Te wszystkie „bizantyjskie zabawki”, którymi otacza się z upodobaniem Lech Kaczyński, tworzą z niego żywą karykaturę i wzbudzają śmiech i kpiny a nie szacunek.
Słowem – pajac na urzędzie, a nie szlachetny człowiek.
1 listopada 2007, o godzinie 16:10
Do Mawara :To moze jakis zgorzkiały luteranin, albo zielonoświątkowiec dnia siódmego, jeśli to ma być kryterium?
Nie. wystarczy po prostu katolik, ale może być też oczywiście luteranin, kalwin (mam do nich wielki sentyment), prawosławny a i o zgrozo agnostyk a nawet ateista.
Przezwisko Gowina podał mi przyjaciel z Krakowa, sam gorliwy katolik, ale nie arcykatolik (i co śmieszne chyba na niego nawet głosował, acz niechętnie). Niedobrze jest być plus catholique.
Wracając do utworu, wydaje mi się, że moja wersja jest w miarę kanoniczna (o tyle o ile oczywiście).