Rozmyślania na dzień upadku granic.
Jest 13 grudzień 2007 rok. Siedzę przed komputerem i internetem, z włączonym TVN 24. Mam 68 lat. Tyle samo lat ma słynne zdjęcie, gdy grupa żołnierzy niemieckich wyłamuje graniczny szlaban z tablicą na której jest nasz orzeł i za chwilę niemiecka kolumna wedrze się do Polski. Chwilę wcześniej zaczęła się II wojna światowa. Zginie w niej z niemieckich rąk mój ojciec, dziadek, trzech wujów, ciotka i dwie siostrzenice, ale ja od Niemców, których, jako dziecko napotkałem nie doznam zła, raczej dobro. I moją pierwszą koleżanką dzieciństwa będzie niemiecka dziewczynka. Ulryka lub Ludwika Kopecky, córka przesiedleńców z Besarabii do Kalisza w Warthegau. Pamiętam też noc z 12 na 13 grudnia 1981 roku, kiedy wychodzącego z domu pochwyciło mnie pod pachy dwu milicjantów w towarzystwie cywila wyposażonego w łom. Napisałem trochę później; „Gdy milicjanci chwycili mnie pod ręce, poczułem z dotkliwą wyrazistością, że czas przełamuje się na dwoje, że ..zatrzasnęła się krata zamykająca powrót, a otwierająca rzeczywistość nacechowaną murami, drutami, kajdankami..”. Ale pamiętam też ulgę, kiedy w tłumie internowanych czekających w więzieniu na rozprowadzenie do cel, rozeszła się wiadomość, że to stan wojenny wprowdzony przez Jaruzelskiego. A więc nie przez najgorszy PZPR-owski beton. Wtedy przestałem się bać, że nas rozwalą, lub od razu wywiozą do Rosji. Mam przed oczami tekst artykułu, jaki napisałem do „Le Monde” w przeddzień wyborów do Parlamentu Europejskiego, 17 czerwca 1984 roku. Pisałem; „Jestem Europejczykiem, lecz 17 czerwca nie będę głosował. Pochodzę bowiem z Europy zabranej Europie… Pochodzę ze świata zamkniętego granicami, które przypominają do złudzenia ogrodzenie więzienne. ..Czterysta milionów Europejczyków wolnych i ponad sto (a gdy doliczyć Rosjan, to prawie trzysta) milionów Europejczyków uwięzionych – taki jest najważniejszy rys naszego kontynentu”. Widziałem tą koszmarną, morderczą granicę oddzielającą imperium zła od wolnej Europy, kiedy przejeżdżałem ją między jednym i drugim Berlinem w roku 1982. Taki był jeszcze 20 lat temu najważniejszy rys naszego kontynentu.
I nic nie wskazywało, że za moment, za kilkanaście miesięcy rozbłyśnie słońce roku 1989 i co tu gadać będzie nam świecić, aż do dziś i co jeszcze wspanialsze, bez czegoś na horyzoncie co wskazywałoby, że się on znów zaciągnie, jak tyle razy nad naszą Ojczyzną. Są w Polsce problemy, jest niemało biedy, ludzkiego nieszczęścia, niesprawiedliwości, kłótni, korupcji i innych złych rzeczy. Ale jest pokój, jest wolność. Jest rozwój ekonomiczny i cywilizacyjny, jak rzadko kiedy w naszej historii. Nikt nie dybie na Polską niepodległość, nikt nie chce nas najeżdżać i rozbierać. Jesteśmy po raz pierwszy nie na obrzeżach, lecz wewnątrz wielkiej, wspaniałej konstrukcji jaką jest Unia Europejska. Najbardziej humanistyczne dzieło naszego kontynentu, zastępujące czasy gdy każde pokolenie europejskiej młodzieży stawało naprzeciw siebie by się zabijać, czasem kiedy może się ona spotykać w rywalizacji, współpracy i miłości. Warto nie tracić z pamięci tych wielkich bezcennych darów naszego czasu, kiedy narzekamy, czy wściekamy się na różne, nawet dotkliwe, przypadłości dnia codziennego. Wielu pokoleniom nie były te dary dane. I nie są gwarantowane raz na zawsze!
Przychodzi mi to wszystko do głowy, kiedy siedzę przed kompem, jak mówi moja najmłodsza córka i oglądam w telewizji podpisywanie Traktatu Lizbońskiego. Widzę podchodzącą do stołu polską delegację. I widzę, jak po podpisaniu premier Tusk podchodzi do prezydenta, by uścisnąć mu dłoń. W tym dziwnym nastroju dnia, ja twardy przeciwnik tej prezydentury, myślę sobie, że właściwie to mógł premier zgodzić się, by traktat podpisał też Kaczyński. Po zamknięciu mu drogi do Brukseli można było się zgodzić na taki, kurtuazyjny gest. Ale nieszczęścia nie ma. A za kilka dni będziemy mieli kolejne epokowe wydarzenie. 21 grudnia usunięte będą szlabany graniczne między Polską i Niemcami, a także innymi sąsiadami z Unii Europejskiej. Usunięte będą wspólnym uroczystym gestem szefów państwa i zabawą z fajerwerkami, a nie aktem brutalnej siły, jak na tym zdjęciu sprzed 68 lat. A po drugiej stronie będą Niemcy, przygraniczne miasta i miasteczka w których coraz częściej brzmi polska mowa. Cóż za wspaniały świat – warto powtórzyć za piękną piosenką Louisa Amstronga – „What a wonderful world”. Trwajcie chwile!
20 grudnia 2007, o godzinie 14:15
Aktualia;
Superstacja podała, że Aleksandra Jakubowska została uniewinniona w znanej sprawie manipulacji przy ustalaniu treści tzw. ustawy medialnej.
Wyrok nie jest prawomocny.
Czyżby tyle warte były rewelacje Z. Ziobry i nie tylko jego (J.M. Rokita się kłania) na temat „zbrodniczej” działalności A. Jakubowskiej i całej „grupy trzymającej władzę”, której, jako żywo – mimo usilnych wieloletnich starań, ani istnienia ani składu nie dało się ustalić ?
Grupa trzymająca władzę miała być – ale jej nie ma,
Mafia węglowa miała być – ale jej nie ma.
A co jest ? Urojenia chorych „na układy” ludzi.
20 grudnia 2007, o godzinie 14:39
anielko,
a jak tam z Żydami, może podzieisz się jakimis nowymi przemysleniami? bo, że nie moga mieć niebieskich oczu, to już wyjasniłaś, a piwne?
20 grudnia 2007, o godzinie 14:57
Lex,
nie ma mafii węglowej, ale za to , jest minister Ćwiakalski :)
20 grudnia 2007, o godzinie 15:04
Kto przeprosi Aleksandrę Jakubowską?
Jakubowska jest niewinna, a Janina S skazana (nieprawomocnie). Może więc Janina S. przeprosi Jakubowską? A swoją drogą – żeby urzędnicy sami z siebie zmieniali zapisy ustaw…
Może Jan Rokita przeprosi Jakubowską?
Może prokurator generalny?
Może Tusk (był wówczas szefem Rokity)?
A czy wiadomo jak rozwija się sprawa korupcji (elektrociepłownie w Opolu)? Czy też zmierza do uniewinnienia/umorzenia/przeproszenia?
pozdrawiam
Bernard
20 grudnia 2007, o godzinie 15:05
Lexie!
To chodziło po prostu o zamówienie polityczne. PiS musiał zrealizować swoje obietnice wyborcze (pamiętasz stolik o czterech nogach?), wysłał szeryfa, który gonił za podejrzanymi z pistoletem. Wymieniłeś te dwie afery, a jaką kompromitacją była sprawa w resorcie rolnictwa. I to jest przykład, jak niesamowicie zdolni są PiSowcy w kompromitowaniu samych siebie. Andrzej Lepper nigdy nie podpisał ani jednego odrolnienia, a zajmował się tym wiceminister z… PiSu.
To samo z Jakubowską w sprawie ubezpieczenia. Ja już kiedyś tłumaczyłem (chyba Bekasowi), że jeżeli to jest prawda, co jej zarzucają, to jest to tylko zwykłe cwaniactwo, a nie wielka afera gospodarcza.
Teraz z Kaczmarkiem, Kornatowskim, Netzlem, sprawa doktora. Wszędzie gdzieś są w tle ludzie z PiSu, którzy wiedzieli, kontaktowali się, wcześniej rozmawiali, interweniowali. Jak na swoim folwarku. I tego najbardziej się boją. Np w przypadku Blidy boją się Kalisza, bo to jest mądry i wygadany facet, a tam jest mnóstwo niejasności proceduralnych. A o to właśnie chodzi dawnym władcom, żeby nie zajmować się przypadkiem np. skąd Kaczyński wiedział o interwencji u Blidy, tylko żeby zająć się czymś na tyle ogólnym, żeby ugotować szczegóły.
20 grudnia 2007, o godzinie 15:07
Właśnie przeczytałem Bernarda. Widać, że ani w ząb nie rozumie, co zrobiła Jakubowska z elektrownią. Ale ma mnóstwo do powiedzenia. Tak to już z nim jest.
20 grudnia 2007, o godzinie 15:31
Lex:
Grupy trzymającej władzę nie wykryto i może nie istniała, ale rozmowa Rywina z Michnikiem jest faktem nie tylko medialnym. Czyli jedno z dwojga: albo Rywin to megaloman i mitoman, który wszystko to sobie sam wymyślił pod wpływem alkoholu, albo jednak w czyimś imieniu sondował sprawę.
20 grudnia 2007, o godzinie 15:58
Pawle,
masz rację, – trzymajmy się zatem faktów. A fakty są następujące:
1. korupcyjna propozycja złożona Michnikowi przez Rywina,
2. skreślenie z projektu ustawy medialnej słów: „…lub czasopisma”.
Cała reszta to domysły, przypuszczenia i insynuacje, które mimo śledztw – nie udało się potwierdzić dowodami.
Fakt pierwszy „skwitowany” został wyrokiem skazującym Rywina.
Za fakt drugi poniesie odpowiedzialność ( jeśli wyrok się ostanie) pani J. S.
*
Bernardzie,
masz całkowita rację. Był minister Ziobro – „była grupa trzymająca władzę”, była mafia węglowa i niezbite, twarde, porażające dowody w obu sprawach.
Nie ma ministra Ziobry; – nie ma ani grupy, ani mafii węglowej, ani – co najbardziej znamienne – jakichkolwiek dowodów na istnienie jednego i drugiego.
A jeśli dowodów nie ma, to może od początku ich nie było ?
No chyba, że niszczarka była używana… A jeśli tak to przez kogo ? Prokuraturę, bo to w jej dyspozycji te twarde i niezbite dowody się znajdowały ?
20 grudnia 2007, o godzinie 16:14
Lex:
Fakty są takie, jak piszesz. Zgodzisz się chyba jednak z tezą, że za Rywinem ktoś stał?
Tyle że nie wiemy kto i nie dowiemy się, jeśli sam Rywin nie puści pary. Może kiedyś, na łożu śmierci albo w pośmiertnie opublikowanym pamiętniku? Nie mamy podstaw, by twierdzić, że byli to ci, których oskarżył o to Ziobro. Nie wiemy, czy rzeczywiście ten ktoś trzymał władzę i naprawdę mógł zrobić z Michnikiem taki geszeft, czy też była to prowokacja. Nie wiemy, do jakiego celu zmierzał. Ale ja nie mam wątpliwości, że ktoś taki istniał.
20 grudnia 2007, o godzinie 16:17
O wyjaśnienie aż się prosi, na jakiej podstawie opierał się wybór posłanki Sawickiej do przeprowadzenia prowokacji. Czy ona już wcześniej przyjmowała jakieś łapówki? Czy ten żigolo, co wybrał się z nią na kurs miał zebrać miażdżące dowody, czy też ją sprowokować i doprowadzić do pożądanego postępowania? Czy Lepper wcześniej był podejrzewany o łapówkarstwo, czy też prowokator miał jedynie wnieść do jego pokoju walizeczkę i dać się przy tym sfilmować? Spektakularne aresztowanie kardiochirurga, którego teraz szpital, z którego został zwolniony próbuje z powrotem przyjąć do pracy, bo oddział, którym kierował przestał istnieć. I sprawa Barbary Blidy… to już jest do rozpatrzenia i mam wrażenie, że PiS na tych wyjaśnieniach dobrze nie wyjdzie. Jeszcze pozostaje sprawa żołnierzy, którzy siedzą w areszcie a ich bezpośrednia wina, jakby się gubiła w mgle różnych domysłów. I jeszcze wiele, wiele innych spraw do wyjaśnienia. Spraw, które narosły w dwa zaledwie lata rządów PiSu. Jest co robić, jest co wyjaśniać, jest sporo pracy dla komisji specjalnych i dla zwykłych sądów. A przecież najważniejsze gospodarka!!! sama się nie zrobi. Dziś sejm głosuje nad poprawkami do budżetu… Poprawki w ogromnej ilości złożył głównie klub PiS – którego rząd tenże budżet opracował. Czy teraz podkładają miny, czy maskują te, ukryte?
To tylko niektóre pytania, które cisną się pod palce.
20 grudnia 2007, o godzinie 17:18
Anielko, na temat Sawickiej był jakiś czas temu reportaż w „Polityce”. Wynikało z nigo, że jest to ambitna osoba z prowincji, która zachłysnęła się wielkim światem politycznym. Ponoć uwielbiała chwalić się przed starymi znajomymi, kogo to ona nie zna i czego to nie może załatwić. Jeśłi to prawdziwy obraz, to nie dziwię się, że okazała się podatna na prowokację.
20 grudnia 2007, o godzinie 17:22
Pawle,
skłonny byłbym się zgodzić z tezą, że za Rywinem ktoś stał, pewności jednak – kto- nie mam, podobnie jak Ty. Nie mam więc pewności czy cwany ( to jest chyba poza dyskusją) Rywin nie wymyślił sobie całej historii aby „trochę” zarobić (moim zdaniem stać go na to ), względnie, czy za Rywinem nie stała podobna mu grupa cwaniaków, – niekoniecznie politycznych. Mogli być „biznesowi”. A posłużenie się określeniem „grupa trzymająca władzę” miało całe przedsięwzięcie uprawdopodobnić i nadać mu odpowiedniej powagi, bo przecież na „grupę stróżów nocnych i portierów” nie mógł się powołać.
Pozostańmy zatem przy faktach: istnienia grupy trzymającej władzę i jej składu nie potwierdzono.
20 grudnia 2007, o godzinie 17:23
Sawicką zakochanie broni w małym stopniu. Bardziej obroniłby ją dowody, że chciał ją uwieść w tym celu. Prawo nie może opierać się na działaniach, w których prowokator nielegalny ma mniej do stracenia niż nielegalnie prowokowany. Inaczej może być to prawo, które warto łamać… Jeśli panom wrabiającym Leppera było wygodniej iść do aresztu jako złapanym korupcjonistom to szczególnie trzeba to zbadać. Tam bowiem nie mamy przestępstwa w ogóle albo superpoważne.
Jakubowska znaczy się nie dopisała czy skreśliła „lub czasopisma” ani nikt inny. To jest właśnie siła Układu – prawnicy, sieci przyjaznych ludzi, niekoniecznie nawet sędzia. Sąd zatem orzekł, że nie musi tego dochodzić. Należy pamiętać, że czego komisja nie ustali tego sąd nie będzie musiał i nie mieć złudzeń, że coś samo „pujdzie”. Czyz nie jest tak właśnie?
20 grudnia 2007, o godzinie 18:32
Przed chwilą musiałem restartować – pełna blokada. Teraz powtarzające odświerzanie wyświetla tylko część wpisów pod czyimś blogiem. Bogowie to są Bogowie jednak.
20 grudnia 2007, o godzinie 18:35
Lex! Brak dowodów świadczy o tym, że zostały zniszczone i jest to dowód najoczywistszy, że przestępstwo było szczególnie groźne i wyrafinowane. Należy tylko wyaresztować odpowiednio wytypowanych zbrodniarzy. To oczywiste i nie wymaga komentarzy.
20 grudnia 2007, o godzinie 19:15
Z formalnoprawnego punktu widzenia winni są ci, którzy zostali skazani. A jednak… W tej sprawie chodziło, aby to co działo się w innych państwach, gdzie rządził establishment monopartyjny lub byli monopatyjni, nie działo się w Polsce (tak już na chama), a mianowicie, że bez uległości wobec rządzącej partii politycznej nie ma mowy o biznesie! Należy także podkreślić, że w krajach gdzie nomenklatura partyjna jest jedyną upoważnioną siłą gospodarczą do robienia biznesu także są afery, także są domysły, lecz udowodnić niczego, nikomu nie można. A kiedy przychodzi nowa władza – upadają stare fortuny, a rodzą się nowe. I tak w kółko, natomiast ciemny lud pozbawiony jest praw podstawowych, poza prawem wyboru, niekiedy bardzo ograniczonym, tego kto zrobi w następnej kadencji kasę. Rzecz jednak nie opiera się na lepszym i gorszym sorcie ludzi, wśród postkomunistów są bowiem zdarzają się nierzadko daleko lepsze pod względem fachowym, intelektualnym i moralnym jednostki niż w obozie Solidarnościowym, lecz na ustroju polityczno-gospodarczym, na sposobie funkcjonowania instytucji publicznych i ograniczonej liczbie i wpływie instytucji prywatnych zajmujących się sprawami publicznymi. Weźmy pierwszy lepszy przykład z brzegu. Publiczna służba zdrowia. W czasie wypadku gość traci obie nogi. Na szczęście są do przyszycia. Dochodzi do przyszycia nóg. Niestety przemęczony zespół przyszywa nogę lewą w miejsce prawej, a prawą w miejsce lewej. Poszkodowany następnie zwraca się z roszczeniem odszkodowawczym i przeciw lekarzom. Jak dotychczas nie miał praw strony w postępowaniach przed Izbami lekarskimi, a izby nie były obowiązane o niczym go informować, ani niczego argumentować, nie miał w ogóle żadnego prawa sprzeciwu wobec arbitralnych decyzji władz samorządowych. W rządzie jest jeszcze gorzej, bowiem Ministrowie mogą społeczeństwu amputowane członki przyszywać dowolnie, a społeczeństwo ma jedną opcję w następnych wyborach wybrać następny zespół matołów, którzy za swoje decyzję nie ponoszą żadnej odpowiedzialności.
20 grudnia 2007, o godzinie 19:57
Panie Waldemarze,
i tak, po bardzo wysokiej fali, blogowe rozkołysanie opada. Spadek napięcia w końcówce żywota tytułowego wpisu skłania mnie do wspomnień z drugiej połówki lat osiemdziesiątych ubw. Jechaliśmy w piękną pogodę przez NRD na wycieczkę do Hiszpanii. Po noclegu w Erfurcie czekała nas, po krótkim przejeździe, odprawa na granicy z prawdziwym Zachodem. Nastroj mieliśmy dobry, bo spędziliśmy kilkanaście godzin w ładnym mieście przy dobrym piwie. Samej odprawy nie mogę zapomnieć do dzisiaj. Szczególnie chamskich pokrzykiwań wyrośniętych żołdaków NRD. Zachowywali się w taki sposób, że człowiek czuł się nich upokorzony i wzgardzony. Styl ten był poniekąd dla nich naturalny i chyba wynikał z tresury jakiej byli poddani w czasie szkolenia. Przyjaciel polot prosił mnie żebym (jako ten silniejszy i sprawniejszy) wyciągał wszystkie bagaże, a potem je załadował. Taki był wymóg służby granicznej. Widać było, że tak naprawdę niczego nie szukali, bo by przynajmniej niektóre bagaże sprawdzili dokładnie. To był taki styl straży granicznej. Nigdy później ani wcześniej (także przy przekraczaniu granicy ZSRR) nie czułem się tak upokorzony.
Niech im ziemia lekką będzie i lustracja ominie.
20 grudnia 2007, o godzinie 20:07
Aktualia II.
W dzisiejszym skanerze politycznym (TVN24) wybitny znawca teorii prawa Bronisław Wildstein stwierdził – omawiając uniewinnienie A. Jakubowskiej, – że prawo jest niepotrzebne, bo sądy oceniając ludzi i ich zachowania zgodnie z litera prawa kreują jakąś „nadrzeczywistość”. Zdaniem wybitnego teoretyka prawa i nie tylko – B. Wildsteina – do regulacji stosunków międzyludzkich w zupełności wystarczą normy obyczajowe i moralne.
Co ma z tym wspólnego uniewinnienie Jakubowskiej ? Ano to, że wg. prawa Jakubowską należało uniewinnić, a wg. norm moralnych i obyczajowych już dawno została prawomocnie i na wieki skazana, – przynajmniej w ocenie wybitnego znawcy teorii prawa, moralności i obyczaju – red. Bronisława Wildsteina.
To jest tak głupie, że nawet komentować tego się nie chce.
I nie należy.
20 grudnia 2007, o godzinie 20:24
Oczywiście, że prawo w Polsce jest zupełnie niepotrzebne. Weźmy dzisiejszy przykład. Wyjechałem sobie na przejażdżkę do Auchan samochodem. I już za domem na pierwszym skrzyżowaniu zajechał mi drogę samochód z osiłkiem w środku i przyhamował (niby aby mnie wychować). Więc i ja podjechałem i najpierw zamarkowałem uderzenie w jego lewą burtę od strony kierowcy, a potem wjechałem przed niego i ostro zahamowałem. No to on dalej hyc, na pas obok i krzyczy do mnie „czy chcę w łeb”. A ja do niego krzyczę, że bardzo chętnie: „ty łysa j…b..na k…..wo.” Bardzo lubię takich osiłków i cieszy mnie ich duża ilość na Polskich drogach. Można się dzięki nim dobrze tutaj zabawić. I nie ma mowy o upokarzaniu kogokolwiek i nie ma potrzeby, aby policja pilnowała nam dróg, które są nasze – prywatne!!! Niestety reszta jest nie nasza. Nie należycie transformowana. Wpół komunistyczna jeszcze.
20 grudnia 2007, o godzinie 21:16
A teraz o Schengen;
tak się złożyło, że w całym 67 letnim życiu nie byłem za granicą i chyba już nie będę (już nie to zdrowie ).
Ale dopiero dzisiaj czuję, że jesteśmy (staniemy się) jako państwo i obywatele członkami Europy, a przynajmniej jej istotnej części.
20 grudnia 2007, o godzinie 21:39
To jest w mojej ocenie płonna nadzieja. Bogate państwa europy zachodniej nie opierają swojego bytu na anarchii i sobiepaństwie. Ciekawy jestem jak z tego syndromu wyjdziemy? Może być jednak, dopuszczam taką ewentualność, że tego nie doczekam. Ani ja ani moje wnuki.
21 grudnia 2007, o godzinie 02:45
Otórz ustaliłem właśnie że w 95 % z 100 % prawdopodobieństwem zarówno moi wrogowie-przyjaciele jak i przyjaciele-przyjaciele to nieprzyjaciele lub wrogowie (realnie praktycznie jedni i drudzy – wrogowie różnego stopnia). Otórz uznaję za takich wszystkich, którzy podjęli jakąkolwiek współpracę z Ubicją mając możliwość ocenić i poczuć obserwując co robi się w prasie i dokładnie tu i w internecie. Dla mnie jest to podstawowy rozróżnik między osobami w jakikolwiek sposób biorącymi nawet niewielki udział w tej homodzamprezie. To ważne. W ostatni weekend za późno się obudziłem w Niedzielę, ale przed dwoma tygodniami pamiętam, że oprucz odcinku o panu Marchwi był też pastisz u pani Jaworowicz, może nawet jeszcze lepszy.
21 grudnia 2007, o godzinie 06:29
Judaica, tak przy świętach?
Może sprzysiężenie lewackich integrystów i katolskich relatywistów, a może nawet wyższy stopień syntezy dobra i zła jak Dilch – Dolch.
Ludzie doskonałością wyprzedzający epokę. I jeden tylko pośród nich ułomny doskonałością Zbigniew Złodobro.
21 grudnia 2007, o godzinie 08:02
Mieliśmy najgorszy rząd od czasów Mieszka I, a może nawet Piasta Kołodzieja – ale do Schengen nas wprowadzili :)
pozdrawiam
Bernard
21 grudnia 2007, o godzinie 09:12
Bernard, rozumując po twojemu:
do Schengenen wpuscili nas dopiero, gdy ODSZEDL ten najlepszy od Mieszka i Piasta rząd kierowany przez geniusza, nie tyle Karpat, co geniusz Jury Krakowsko-Czestochowskiej.
Nie mówiąc o eksporcie mięsie do Rosji.
Viteq
21 grudnia 2007, o godzinie 15:49
Viteq! Mylisz się. On nie odszedł, tylko został zmieciony i wciąż się z tym nie pogodził. Dowodem na to – choćby wypowiedź Jarosława w sejmie, kiedy nieomal odwołał marszałka sejmu i to w trybie doraźnym. Oni we własnym mniemaniu wciąż żądzą, bo władzy pożądają i ze stratą się nie pogodzą. Nigdy! Tak zresztą, jak i Bernard.
21 grudnia 2007, o godzinie 15:56
O matko!!! Oczywiście rządzą i pożądają!
Ale plama!
21 grudnia 2007, o godzinie 16:19
jasnaanielko,
rzucam na ciebie klątwę – ile razy będziesz się przysyrać – za każdym razem będziesz popełniać babola ortograficznego!
21 grudnia 2007, o godzinie 16:27
Bernardzie! Przebacz mi – choć za Chiny nie wiem o co chodzi. Jak ty się będziesz czuł w święta, gdy wszyscy wszystkim wszystko wybaczają? I znowu przeze mnie… Ja chyba powinnam umrzeć z rozpaczy. Powiedz mi chociaż, o co ci tak, naprawdę chodzi?
Co ja takiego napisałam, że nie możesz znaleźć spokoju? Pewnie straciłam pamięć i nie mam pojęcia, o co ta cała twoja desperacka akcja. Proszę – podaj link do tego mojego strasznego tekstu, za którego przyczyną pastwisz się nade mną od kilku miesięcy. Mnie to początkowo irytowało, potem rozśmieszało, teraz wyłącznie nudzi. Myślę, że pozostałych blogowiczów też. Powiedz raz wyraźnie i uczciwie – o co ci chodzi?
21 grudnia 2007, o godzinie 16:34
Rany Boskie, , ale zmieniła mi się optyka przez te 3 dni nieobecności!
Kiedy testowałam na własny użytek brukselskie metro (taniej i szybciej) w pewnym momencie zastanowiłam się kiedy takie spotkania beędą możliwe. Obok mnie stał sympatyczny młody człowiek ze skrzypcami pod pacha, pewnie jechał na uczelnie, o klasycznej semickiej urodzie z jarmułka na głowie, obok siedział dwie muzulłanki w charakterystycznych chustach,, na przeciwko czekoladowy chłopak wyciągnął noci na długość wagonu i ze słuchawkami na uszach wyalienowął sie zupełnie tylko jego niezliczone malutkie „kołtuniki” poskręcane na całej głowie podskakirzły w rytm słuchanej muzyki.
To co widziałam w stołówce „pracowniczej” Parlamentu Europejskiego przechodzi nasze, polskie pojęcie -setki młodych ludzi, asystenci, tłumacze i inni, gdzieniegdzie jakiś oszczędny poseł i istna wieża Babel oraz paleta barw kolorów skóry. Jedzonko niezłe, tanie i kuchnie z rożnych stron świata.
Biurokracja europarlamentarna – urocza i specyficzna, ale można z nią żyć. Wszelkie usługi – przeważnie „kolorowi”. Poza PE – też. W taksówce woził mnie Murzyn i Palestyńczyk, pocztówki sprzedawał jakiś Arab, wszyscy z płynna francuszczyzna oraz przeważnie znający angieleski. W hotelowej recepcji – urocza Chinka, Arabka i latynoska.
Tylko gdy zapuściłam się w sklepiki koło Grand Place, trafiałam na nobliwe Flamandki sprzedające cudowności z koronek lub technik taakckich, przewaźnie golebliiów, powłoczek do poduch a nawet toreb i odzieży w pycznej gobelinowej technice robionych.
Oczywiście wróciłam z flamandzkim obrusem, płóciennym z koronkami i haftem, przyjaciółkom kupiłam w specjalnym koronkowym butiku – eleganckie chusteczki z cieniutkiego bielutkiego batystu i koronkami, każda z monogramem. Prześliczne opakowane.Nie byłabym też sobą, bym nie wypatrzyła kaszmirowego szala w jakimś eleganckim butiku, do kostiumu jak znalazł.
Sam wyjazd od strony zawodowej – szalenie udany, wiele uwag i wniosków i mnóstwo tematów do pisania, kilka spotkań szalenie interesujących i istotnych, uroczy wieczór z przyjacielem na smakowaniu owoców morza przy dobrym ciemnym piwie, ot, jak mówił – tradycyjna, prosta kuchnia flamandzka. Pyszności. Przedtem nieco zrobiliśmy wieczorny spacer po Grand Place przy muzyce klasyków i grze świateł na wspaniałych budynkach wokół placu. Tłumy ludzi i niesamowite wrażenie.
Zupełną niespodzianką błla wizyta …kotka, typowego pręgowanego tygryska-dachowca z białymi „skarpetkami”. Futrzak wgramolił się na kolana, potem zakotwiczył między nami na kanapce i oddał się ceremonii ablucji pozwalać się głaskać i pieśic Przyjaciel bawił się jego uszami, ja głaskałam a kotek nie przerywał mycia łapek, czasem myjąc nam palce przy okazji. I tak do końca, aż wyszliśmy. Oczywiście futrzak został na kanapce w restauracji..
21 grudnia 2007, o godzinie 18:30
Jasnaanielko,
Sama dobrze wiesz – poczytaj swoje własne posty, żyć beze mnie nie możesz i przysyrasz się jak psia kupa do podeszwy buta, zaczepiasz i obrażasz niezaczepiana. Chcesz dyskutować – proszę bardzo, ale przysyrania akurat z twojej strony akceptować nie będę.
.
A wszystko to dlatego, że masz do mnie złość i to ze swego własnego powodu – zarzucałaś mi kłamstwo, a gdy okazało się, że się mylisz – zamiast wycofać się ze swoich nieprawdziwych oskarżeń brnęłaś dalej. W dodatku puściłaś bąka na temat rozpoznawania Żydów ze zdjęcia i twego przeświadczenia o tym, że Żydzi mieć niebieskich oczu nie mogą – mam nadzieje, że było to niechcący.
.
Przestaniesz sie przysyrać – przestane przypominać twoje bąki i – co tu kryć – chamskie zachowanie – zarzucanie kłamstwa i niewycofanie się.
.
Jeśli chcesz linka – podaję http://kuczyn.com/2007/11.....ment-38701
.
Bernard
21 grudnia 2007, o godzinie 20:09
Jasnaanielko, wasza sprzeczka jest tak wiarygodna, że już nie musisz odpowiadać. Jesteś bardzo zręczna politycznie, bardziej niż Zofionen choć macie podobny poziom mobilizacji. Ty kojarzysz mi się bardziej z Siedlecką niż z Kolendą-Zaleską ze względu na ten pęd bycia akuratnym politycznie. Oczywiście trudno nie zauważyć swoistej ostentacji odcinania się od „głównego nurtu”, ale przecież nawet jeśli dasz jakiś znak, że potrafisz powiedzieć, że nie jesteś z żebra Adama to nie ta zdolność o tym decyduje, ale globalna strategia i taktyka. Za czym tak pędzisz „robaczku świętojański”? :)
21 grudnia 2007, o godzinie 20:23
Bernardzie! Niestety, nie podałeś linku do mojego wpisu, tylko do tego, co sobie na mój temat – zupełnie bez materialnego powodu – zmyśliłeś
i podajesz do uwierzenia. To twój scenariusz a nie moje słowa. Wynika z tego, że sam wymyśliłeś historię i powtarzasz ją tak długo, że sam w nią uwierzyłeś. Na to ja nie mam ani rady, ani odpowiedzi.
To ostatni mój tekst, skierowany bezpośrednio do ciebie.
Nie znaczy to jednak, że nie skomentuję twojego wpisu, jeśli będę na to miała ochotę.
Życzę ci dobrego nastroju w okresie zbliżających się świąt.
Twoje komentarze na mój świąteczny nastrój nie wpłyną.
21 grudnia 2007, o godzinie 20:38
jasnaanielko
podałem linka do cytatu z ciebie i opisu sytuacji. Twoje wpisy sa w komentarzach do tego samego wpisu Gospodarza, poszukaj sobie sama.
.
nie zmartwię się twoim milczeniem – jesli będziesz sie przysyrać do mnie w jakiejkolwiek formie, bede cię prosił, żebyś sie odpierwiastkowała i dopytywał jak tam twoje badania nad kolorem zydowskich oczu.
.
wesołych swiat i przemów w wigile ludzkim głosem.
.
b.
21 grudnia 2007, o godzinie 20:40
I świąteczny dżołk.
.
Czy kupilibyscie samochód od faceta na zdjęciu?
http://paradowska.blog.po......pl/?p=139
.
pozdrawiam
Bernard
21 grudnia 2007, o godzinie 21:43
Przyjemnych zrelaksowanych Siąt, miłującej się Rodzinie, życzy
S t a n
Minister Pełnomocny Rosy
i
Dyrektor Gabinetu Politycznego Fidela
21 grudnia 2007, o godzinie 22:09
Zofia
„Rany Boskie, , ale zmieniła mi się optyka przez te 3 dni nieobecności!
Kiedy testowałam na własny użytek brukselskie metro (taniej i szybciej) …”
–
Od czego taniej i od czego szybciej, nie kończysz myśli, chyba nadmiernie rozbieganych? Brukselskie metro jest brudne, ciemne i wąskie (z lat 60, niemodernizowane). Do warszawskiego, które jest czyste, szerokie i oświetlone, a w dodatku bezpieczne, ani się umywa. Czy pierwszy raz podróżowałaś metrem i sąd ten zachwyt? To w PRL pisywało się zagraniczne reportaże zza biurka, a ten twój wpis częściowo tak wygląda.
–
To co widziałam w stołówce “pracowniczej” Parlamentu Europejskiego przechodzi nasze, polskie pojęcie (….) Jedzonko niezłe, tanie i kuchnie z rożnych stron świata”.
–
Według mnie tam się jada jak się musi (zbyt wiele potraw jest poprawnych dietetycznie – o smaku trawy). Gosc w Brukseli powinien udać się na mule podlane białym winem, ewentualnie piwem o wdzięcznej nazwie Kwak – moje ulubione. Eltarnty belgijski klasyk.
–
„W taksówce woził mnie Murzyn i Palestyńczyk, pocztówki sprzedawał jakiś Arab, wszyscy z płynną francuszczyzna oraz przeważnie znający angieleski. W hotelowej recepcji – urocza Chinka, Arabka i latynoska”.
–
Przyjaciel nie był zazdrosny o te chińskie małpeczki? :) Należało – schodząc z centrum – minąć Grand Place i iśc dalej w kierunku Place Saint Catherine, minać go i pospacerować, najlepiej wieczorem, w dzielnicy arabskiej. Może nie byłoby tak uroczo, ale o ileż więcej adrenaliny. A i przyjaciel mógłby wykazać się męstwem w obronie czci niewieściej zagrożonej przez potomków Saracenów. Na plus zapisuje ci, że nie nabrałas się na „słynne brukselskie czekoldaki” (przynajmniej nic o tym nie piszesz), bo to okropieństwo jedyne w swoim rodzaju. Z kolei dałaś się nabrać na miejscowe koronki. Prawdziwe koronki to były wówczas kiedy w Brukseli były jeszcze prawdziwe Beginki. Teraz to Cepelia i obciach. Ale skoro przyjaciel płacił? :)
–
Trzeba było w drodze powrotnej jednak zawadzić o Norymbergę, może i przyjacielowi by się to przydało? W końcu to nie tylko miasto Wita Stwosza.
21 grudnia 2007, o godzinie 22:14
Zyczenia szalonych i spokojnych świat dla Gospodarzai i Wszystkich Blogowiczów.
Zofio gratulacje i morza tematów do sporów w nowym roku.
Najlepsze koronki brabanckie pochodzą z Wietnamu.
Głosie czy to Ty prowadzisz starego „Wartburga” w kapelutku?
Bernardzie i Nelu ubierajcie stroje i dalej w kolędowanie.
Edwardzie zlituj się – może byś podał jakie jasełka.
Bars czekamy na ciepłe zimowe klimaty.
Lex nie żartuj, że nigdy nie byłes w Sosnowcu?
Pawle – czy koś stał za Rywinem? – polecam „Wahadło Foucoult”
Gospodarzu dużo zdrowia i zapału do prowadzenia bloga życzy Piotruś
21 grudnia 2007, o godzinie 22:15
Bernard
„Czy kupilibyscie samochód od faceta na zdjęciu?
http://paradowska.blog.po......pl/?p=139
–
Jeśłi bronił złodziei samochodów to może mieć niezłe bryki po przystępnej cenie. :)
21 grudnia 2007, o godzinie 22:17
i ciekawe, że Fidel to kot takiej dziewczyny
21 grudnia 2007, o godzinie 22:23
Stan
„Przyjemnych zrelaksowanych Siąt, miłującej się Rodzinie, życzy
S t a n”
–
„Siąt” – czy to jakaś ryba z kubańskich rzek, podobna do naszej sieji wędrownej, ryby smaczej ale chronionej? Nie wąpie, że znasz się na rzeczy. A propos, po ile sę watpie, bo karpie w Warszawie drogie, po 23 zł.
21 grudnia 2007, o godzinie 23:32
Dowcip przedświąteczny: „Byłem w ZOMO, byłem w ORMO teraz jestem za Platformą”.
21 grudnia 2007, o godzinie 23:53
5 lat temu ok 20 Grudnia pierwszy raz zaczepił mnie WARS (potem DrWARS, Major WARS, Black Wars) na tg pisujący tu pod wieloma nickami. Potem, przed świętami Wielkiej Nocy zaatakował mnie Saurid (Kabongo, BOŚNIAK, SANCHO, SĄNCZQ, Akrecja, joe, Henoch, Ares, LaSida i wiele innych nicków). Do tej pory napisali do mnie, koło mnie itd setki tysięcy liter a może więcej. Jest też tu ave, który miał mniej nicków i niemal nie zaczepiał (Bez Nazwy, Baltazar, Nadir itd). Nie wiem czy pisuje tu dubler DrWARSA DUCZE. Jako Bernard objawił się ze zdjęcia ktoś jeszcze inny. Zasadnicza wojna toczyła się tylko ze str DrWARS i BOŚNIAK. Stosowano przez ten cały czas metody NLP. Od kilku miesięcy wiem, że to dokładnie co najmniej to. I wiem, że była to próba (poza szeregiem drobniejszych) ze str tego drugiego najpoważniejszych przestępstw. DrWARS używał tego głównie do prowokacji homo i przywiązania do konfliktu, w zasadniczym celu śladowo. Ten drugi śladowo choć dłużej prowokacji homo i do zasadniczych zmian świadomości maksymalnie. Poczucie bezkarności z perspektywy czasu i wagi przestępczej metod typowe chyba dla wyjątkowych zomowców lub ubeków. Państwo prywatne, nijaki Rutkowski pewnością siebie i wulgarnością epatowania poczuciem wszechmocy wysiada w przedbiegach.
21 grudnia 2007, o godzinie 23:53
Mawar
Dowcip przedświąteczny: “Byłem w ZOMO, byłem w ORMO teraz jestem za Platformą”.
—
Ależ dzisiaj wysyp dowcipów. :) Najpierw Sakiewicz:
http://tomaszsakiewicz.sa.....index.html
wzniósł sie na szczyty, aż nawet internauci przyznali, że jest w tym równie świetny jak późny Pietrzak i ani chybi musiał być autorem przezabawnego tekstu o czterech Ziobrach w wykonaniu Rosiewicza. A teraz Mawar. Tak mnie to ubawiło, że nie wiem czy zasnę z wrażenia. Ale żeby nie było za pięknie. I tak daleko im do dowcipu tysiąclecia prezesa Kaczyńskiego – tego o tym, jak Oni stoją w miejscu, gdzie wczoraj stało ZOMO. Tylko boki zrywać ze śmiechu.