Jestem z Układu

Lato na Polanie

wtorek, 5 sierpnia 2008

LICZNIK PREZYDENCKI:
Do końca kadencji “Prezydenta Swojego Brata”
zostało 809 dni.

Szanowni Blogowicze,

zapraszam na polanę i wolne wnioski. I już tylko 809 dni do końca dziwactwa w pałacu na Krakowskim.

Chwała bohaterom, żal ludzi.

piątek, 1 sierpnia 2008

Nie jestem w stanie dołączyć uczuciowo do rocznicowych fet Powstania Warszawskiego. Dla mnie prawda o Powstaniu to pierwsze dni Października 1944, na potrzeby fet są obrazki z pierwszych dni Sierpnia. Patrzę na te 63 dni Warszawy oczami Mirona Białoszewskiego i jego słynnego dziennika, największej prawdy nie o Powstaniu, lecz o czymś ważniejszym, o Warszawie i Warszawiakach tamtych dni. Nie dojdzie się do niej, jak długo ktoś nie nakręci filmu o warszawskich piwnicach z czasów Powstania, o podwórkach zamienionych w cmentarze, o raju dla much jakim stała się Warszawa na przeciąg dwu miesięcy, o górze trupów ludzi, którzy przeżyli 5 lat koszmaru okupacyjnego, żeby zginąć u progu wyzwolenia. Po co? O dzieciach, które się urodziły w tym koszmarze i miały prawo żyć dalej, a im je zabrano. Dlaczego? I tak dalej i tak dalej. Największa zaś wściekłość budzi się we mnie, kiedy widząc tę górę trupów, to morze przerażenia i cierpienia, słyszę o moralnym zwycięstwie. Obyśmy nigdy już nie odnieśli podobnego moralnego zwycięstwa. Chwała bohaterom, ale najpierw, a nie potem, żal i refleksja nad 200 tysiącami zabitych ludzi, nad ruinami miasta, nad największą klęską polską w II wojnie światowej i jedną z największych w naszej historii. Nie czuję by był żal, refleksji też nie ma.

Przypominam moje wpisy tego dnia z ostatnich dwu lat.

http://kuczyn.com/2007/08/01/narodowy-pic-zamiast-prawdy/#more-209

Zatrzymanie – komunistyczna zbrodnia.

środa, 23 lipca 2008

LICZNIK PREZYDENCKI:
Do końca kadencji “Prezydenta Swojego Brata”
zostało 822 dni.

Dostałem wezwanie do stawienia się w IPN-owskiej prokuraturze, jako świadek w sprawie (cytuję za wezwaniem); „popełnienia zbrodni komunistycznej polegającej na przekroczeniu swoich uprawnień w okresie od 3 maja 1982 roku do 1985 roku w Darłówku, Koszalinie przez funkcjonariuszy państwa komunistycznego, polegającego na psychicznym znęcaniu się w Ośrodku Internowania w Darłówku, nad pozostającą w przemijającym stosunku zależności Garbielą C., poprzez bezprawne przetrzymywanie jej korespondencji, odmowę widzeń, karanie dyscyplinarne za nie popełnione wykroczenia, nakłanianie do współpracy oraz dokonaniu bezprawnych rewizji, zatrzymania i pozbawienia wolności”. (więcej…)

Mięta do Sojuszu.

piątek, 18 lipca 2008

LICZNIK PREZYDENCKI:
Do końca kadencji “Prezydenta Swojego Brata”
zostało 827 dni.

Oglądałem w czwartek rozmowę dziennikarzy z Grzegorzem Napieralskim i Michałem Kamińskim po rozmowie szefa SLD z prezydentem. Cóż za widok! Napieralski rozpromieniony, tryskający ważnością; wczoraj poczuł do niego miętę marszałek sejmu w zastępstwie Platformy Obywatelskiej, a oto dziś jeszcze bardziej zakochał się w nim Prezydent w imieniu swojego brata i PiS. Wszyscy go uwodzą, rozrywają wręcz. Każdy chce mieć jak największy kawałek Napieralskiego. A ten Kamiński! Mina maryjnie wręcz rozanielona, jakby obok niego nie stał pomiot po PZPR, lecz Jerzy Robert Nowak, a może nawet sam Ojciec Dyrektor! Fajne! (więcej…)

Głos za Tarczą!

środa, 9 lipca 2008

LICZNIK PREZYDENCKI:
Do końca kadencji “Prezydenta Swojego Brata”
zostało 836 dni.

Uważam, że Polska będzie bezpieczniejsza, jeżeli element tarczy antyrakietowej zostanie u nas zainstalowany. Stuprocentowego bezpieczeństwa i człowieka i państwa nie ma nigdy. Więc nie twierdzę, że po zainstalowaniu tarczy te zagrożenia, które ona może zmniejszyć znikną. One są dwojakiego rodzaju; po pierwsze zagrożenie nuklearnym atakiem przez jakieś państwo szaleńcze, zagrożenie Polski, czy kogokolwiek innego. Gdziekolwiek bowiem spadłaby rakieta wystrzelona przez takich szaleńców uderzeni byliby wszyscy. Wobec podobnego zagrożenia nie można budować własnego spokoju na zasadzie nasza chata skraja, bo to trochę przypomina myślenie naszych rodaków sprzed dwóch, czy trzech stuleci, że skoro Rzeczpospolita nikomu nie zagraża mając słabą armię to także jej nikt nie zagrozi. (więcej…)

Wiec na Polanie!

piątek, 4 lipca 2008

LICZNIK PREZYDENCKI:
Do końca kadencji “Prezydenta Swojego Brata”
zostało 841 dni.

Szanowni Państwo,

wakacje, piękna pogoda, czas na polanę. Maczugi i dzidy zostawić w krzakach i proszę bardzo mówcie o czym chcecie.

Już jakiś czas temu minęła połowa kadencji „PSB”, czyli z górki.  

Zbrodzień też człowiek.

środa, 25 czerwca 2008

LICZNIK PREZYDENCKI:
Do końca kadencji “Prezydenta Swojego Brata”
zostało 850 dni.

Coraz to ktoś zachwyca się, poraża i wstrząsa po obejrzeniu filmu „Trzech kumpli”. Ja cierpię widać na moralne stwardnienie, bo film o Maleszce zupełnie mnie nie poraził i nie zdruzgotał. Nie zobaczyłem niczego czego bym nie znał. Nie mówię oczywiście o konkretnym przypadku Maleszki, ale o typie sytuacji. Sam miałem w swoim otoczeniu „maleszkę”, czyli Stefana Kosseckiego, którego uważałem za kumpla, a był chyba równie groźnym, jak tamten agentem, a może groźniejszym, bo szpiclował główne jądro opozycji, które znajdowało się w Warszawie. Film jest ciekawie zrobiony, dziewczyny na pewno dostaną nagrody, ale ja nie wierzę w to, że da dobre skutki. Dobrymi intencjami często steruje diabeł. No, może popchnie wyjaśnienie śmierci Pyjasa, choć podejrzenie, które sformułował Wildstein, że zabili go, by chronić Maleszkę przed dekonspiracją wydaje mi się bardzo, bardzo wątpliwe. Bezpieka miała liczne niezbrodnicze sposoby uwiarygadniania zagrożonego dekonspiracją agenta, by od razu chwytać się zabójstwa. Ale może?

Poza tym widzę raczej złe skutki filmu w postaci odżywania lustracyjnej histerii, która nic nie da poza karmą dla PiS-owskich wilków czekających na rewanż, której nie przepuszczą. Nic nie da, bo rozliczenia, jakie by lustracyjnych savonarolów zadowoliły musiałyby oznaczać rozbrat z państwem prawa i z Konstytucją. Wolę postokroć żyć w państwie, w którym nie da się rozliczyć części agentów i SB-ków oraz zbrodni, bo nie ma wystarczających dowodów, niż w państwie procedur skróconych, ustaw nadzwyczajnych i stanów wyjątkowych, ale z rozliczonymi SB-kami i ukaranymi zbrodniami. Oglądałem rozmowę w TVN24 Liliany Sonik i Ewy Milewicz i pani Sonik w słowach pełnych prawie miłości domagała się jakichś działań, któreby tym wszystkim złoczyńcom PRL-owskim uświadomiły, co jest dobrem i złem, jakie czynili zło, a potem, jak powiedziała „przywróciły ich społeczeństwu”. Muszę powiedzieć, że słysząc to poczułem ciarki na plecach. Szkoda, że redaktor, albo Ewa nie zapytali, jak to przywracanie miałoby wyglądać. Już nie chcę się domyślać, bo może bym Panią Lilianę niechcący skrzywdził. Niestety rozwiązania idealnego nie ma; albo państwo prawa, w którym wyrok zapada wtedy, gdy spełnione są wymagania sądzenia cywilizowanego, albo państwo stanów wyjątkowych. W żadnym kraju pokomunistycznym nie zrobiono rozliczeń takich, jakie by usatysfakcjonowały ludzi o wrażliwości savonaroli. Niedawno oglądałem w TVN24 chyba obecnego szefa Instytutu Gaucka, który w pył rozbił polskie bzdury o idealnej niemieckiej lustracji i dekomunizacji.

Film TVN-u dał też okazję, oczywiście bez woli jego autorek, do kolejnego rzucenia się na „Gazetę Wyborczą” całej hordy PiS-owskich, lub PiS-opodobnych piranii za to, że w 2001 roku nie wyrzucono Maleszki na bruk, lecz dano mu zarabiać na życie, jako adjustatorowi, w przewidywaniu, że po ujawnieniu jego roli nie znajdzie żadnej roboty. To był samarytański gest, wszak zbrodzień też człowiek, dwu wspaniałych postaci – Adama Michnika i Heleny Łuczywo, który powinien być uszanowany, szczególnie przez tych, a wśród owych piranii, to częsty przypadek, którzy pieczętują sie krzyżem i chrześcijaństwem. Oni obszczekując Michnika i „Gazetę”, za ten czyn dowodzą, że mają mają krzyż i chrześcijaństwo, powiem delikatnie, w nosie. Z oburzeniem wręcz słuchałem posła Terleckiego, który pokutując chyba za grzechy taty, nielepszego od Maleszki gagatka, ujadał u Moniki Olejnik na Pacewicza, przypisując „Gazecie”, jakąś wspólnotę z Maleszką. Ta savonarolka z Krakowa w rozmowie z Ewą Milewicz też z zatrutą słodyczą wypominała „Gazecie”, że zamiast „przywrócenia Maleszki społeczeństwu”… dała mu zarabiać na życie. Prawie się popłakała z żalu, że w Krakowie jej nie podają ręki, bo mówią, że czuć od niej stosem. Ja jej nie znam, kiedyś coś jej czytałem, ale kiedy ją słuchałem, to też czułem dym. 

Dwa wały Wielkiego Lecha!

środa, 18 czerwca 2008

LICZNIK PREZYDENCKI:
Do końca kadencji “Prezydenta Swojego Brata”
zostało 857 dni.

Trwa wojna o Wałesę sprowokowana książką Cenckiewicza i Gontarczyka. To są historycy o bardzo wyrazistej postawie politycznej, ludzi PiS-opodobni, i to nie pozostaje bez wpływu na sposób w jaki widzą i opisują wydarzenia historyczne. Już w artykule  opublikowanym przez „Rzeczpospolitą”, to polityczne zniekształeczne widać. Piszą, że Macierewicz dostarczył spisy agentów do sejmu i tego samego dnia rząd Olszewskiego został obalony. Świadomie, lub nieświadomie robią ścisły związek jednego z drugim. Otóż los rządu Olszewskiego nie został przesądzony 4 czerwca 1992, lecz dwa dni wcześniej, 2 czerwca i to nie w sejmie, lecz w restauracji Lers, która istniała wtedy koło Arsenału. Tam został zawarty kontrakt między Unią Demokratyczną, a PSL, że jeśli PSL zagłosuje za wnioskiem Unii o dymisję rządu złożonym zanim jeszcze Korwin – Mikke wyskoczył z agentami, a zadecowanym na dwa tygodnie bodajże przed tym przez władze UD, jeśli więc PSL zagłosuje za tym wnioskiem, to UD poprze kandydaturę Pawlaka na premiera. I cokolwiek wydarzyłoby się tego 4 czerwca rząd i tak by upadł. Zgłosiła zaś Unia wniosek o dymisję rządu, bo był to rząd fatalny, rząd nieudaczników i narwańców, a ponadto wniosek o dymisję zamierzał zgłosić SLD i Unia nie chciała być postawiona w sytuacji zmuszającej do poparcia postkomunistów. Mechanika upadku rządu Olszewskiego jest więc o wiele bardziej złożona niż to pokazuje kłamliwy filmik „Nocna zmiana” na której niczego istotnego już nie postanowiono, bo wszystko co istotne zrobiono wcześniej. Ten mit obalenia w skutek teczek Macierewicza powtarzają Cenckiewicz i Gontarczyk. (więcej…)

Aborcja to nie lewatywa!

sobota, 14 czerwca 2008

Szanowni Państwo,
wrociłem ze wsi i przeczytałem Wasze głosy pod poprzednim wpisem o moim tekście w “Gazecie Wyborczej” na temat owej 14-latki w ciąży. Sprawa jest bardzo ważna postanowiłem więc nie tyle odnieść się do nich ile rozwinąć niektóre wątki mojego myślenia i czucia w tej sprawie w postaci odrębnego wpisu. Bardzo głęboko się z krytykami mojej wypowiedzi nie zgadzam. Myślę identycznie, jak Leszek.Sopot. (więcej…)

O tym i owym

poniedziałek, 9 czerwca 2008

LICZNIK PREZYDENCKI:
Do końca kadencji “Prezydenta Swojego Brata”
zostało 866 dni.

Nie oglądałem meczu Polska Niemcy, bo takie pojedynki narodów, w których jestem po jednej stronie budzą we mnie tylko nerwy. Wolę posłuchać o zwycięstwie naszych następnego dnia i o porażce także.  Muszę powiedzieć, że z odrazą przyjąłem ten wyraźnie nasilony w stosunku do przeszłości polski szowinizm, choćby był nawet  w wykonaniu szpringerowskiej gazety. Wydaje mi się, że jest tu jakiś pasudny posiew chwasta pod nazwą IV RP, który wirusy tego szowinizmu ożywił. Oczywiście nie mam zamiaru głaskać Niemców, którzy też mają swoich dzikich, czasami bardziej dzikich niż nasi. Podobno wykrzykiwali w Austrii hasło „Niemcy brońcie się nie kupujcie niczego u Polaków”. To hasło jest przeróbką przedwojennego hitlerowskiego skierowanego przeciwko Żydom. Zresztą nas też tam ustawili w jednym rzędzie z narodem wybranym. Muszę powiedzieć, że to iż niemieckim posthitlerowcom przyszło do głowy to hasło o niekupowaniu u Polaka jest ciekawym skojarzeniem i tu akurat dla nas doskonałym. Widać zaczyna być już tyle polskiego pożądanego przez Niemców, że „dzicy” o tym krzyczą, a pewno wielu Niemców dostrzega. I to jest prawdziwe „Polska gola”! (więcej…)